Sytuacja Polaków mieszkających na wschodzie była tragiczna. Przeprowadzona od 11 sierpnia 1937 do 17 listopada 1938 operacja polska NKWD (rozkaz specjalny nr 00485) doprowadziła do represji wobec 139.835 Polaków. Co najmniej 111.091 skazano na śmierć (zamordowano), 28.744 zesłano do łagrów tylko z powodu narodowości. W innych „operacjach” NKWD represje dotknęły ok. 65 tys. Polaków.
Po agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 miała miejsce kolejna fala represji. W lutym 1940 zesłano na Sybir oraz do Kazachstanu ok. 220 tys. Polaków, w kwietniu 1940 – 320 tys. Polaków, od czerwca do lipca 1940 – 240 tys. Polaków, w czerwcu 1941 – 200 tys. Polaków.
W latach 1944-46 zesłano na Syberię ok. 50 tys. Polaków, wysiedlono z Litewskiej SRR 148 tys. Polaków, z Białoruskiej SRR 226,3 tys. Polaków, z Ukraińskiej SRR 792,7 tys. Polaków.
Obywatelami przedwojennej Polski było ok. 5 mln Ukraińców, stanowiących 16 proc. obywateli kraju. Ponad 90 proc. z nich mieszkało na wsi, ok. 1 proc. stanowiła inteligencja. Na Wołyniu (przedwojenne województwo wołyńskie), spośród ok 2.085.000 mieszkańców aż 63,9 proc. było Ukraińcami, ok. 340 tys. Polaków stanowiło tylko 15,6 proc. mieszkańców tego województwa.
Relacje pomiędzy Polakami a większością ukraińską były fatalne, również z winy Polaków (m.in. niedotrzymywanie zobowiązań przez rząd). Od 1929 działała Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), jej bojówki m.in. w 1934 zamordowały ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego. Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej niemiecka Abwehra przeszkoliła i uzbroiła 600-osobowy Oddział Wojskowy Nacjonalistów, zwany Legionem Ukraińskim.
Po wybuchu wojny, a zwłaszcza po agresji ZSRR 17 września 1939 na Polskę wzmógł się nacjonalistyczny terror ukraiński. Po 17 września 1939, podczas okupacji sowieckiej, Polaków dotknęły w największym stopniu sowieckie represje. Po agresji Niemiec na Sowietów – represje niemieckie. Z okupantem niemieckim współpracowali ukraińscy nacjonaliści, m.in. wstępowali do batalionów Abwehry „Roland” i „Nachtigall”, ok. 5 tys. bojówkarzy OUN wstąpiło do ukraińskiej policji pomocniczej. Uczestniczyli w represjach wobec Polaków i Żydów.
W lipcu 1940 powstała frakcja OUN, zwana od nazwiska jej przywódcy Stepana Bandery frakcją banderowców, OUN-B. Już w 1942 Dmytro Myron krajowy przewodniczący OUN-B na terenie Generalnego Gubernatorstwa w swej publikacji „Idea i czyn Ukrainy” wzywał do „oczyszczenia rasy ukraińskiej z Moskali, Żydów, Polaków, Madziarów, Tatarów i wielu innych ludów.”
Organizacją zbrojną frakcji banderowskiej została Ukraińska Powstańcza Armia, utworzona pod koniec 1942. Jej celem było doprowadzenie do utworzenia jednonarodowego państwa ukraińskiego. OUN-B oraz UPA uznały za drogę do realizacji tego celu ludobójstwo polskiej ludności cywilnej – rzeź wołyńską oraz eksterminację Polaków w Małopolsce Wschodniej.
Zagłada mieszkańców Wołynia – polskich obywateli narodowości żydowskiej, była dla UPA inspiracją do masowego mordowania Polaków w celu budowy państwa ukraińskiego.
W połowie 1942 miały miejsce pierwsze zabójstwa Polaków na Wołyniu, pod koniec 1942 masowe zbiorowe morderstwa Polaków. Świadoma tego zagrożenia dla ludności polskiej, Komenda Główna AK, w sierpniu 1942 wydzieliła z Obszaru Lwów – Okręg Wołyń AK. Wobec zagrożenia napadami oddziałów UPA na Polaków, na przełomie 1942/1943 powstawały polskie oddziały samoobrony na Wołyniu, ale nieliczne i słabo uzbrojone. Do końca 1942 na Wołyniu nie istniała siatka konspiracyjna ZWZ/AK, do połowy 1943 na terenie Wołynia nie działał ani jeden oddział partyzancki AK. Pod koniec 1943 oddziały UPA liczyły ok. 35-40 tys. Ukraińców, oddziały Armii Krajowej zaledwie ok. 1,3 tys…
Po represjach NKWD w 1943 Polacy stanowili już tylko ok. 10-12 proc. ludności Wołynia. Od lutego 1943 UPA przeprowadzała akty ludobójstwa Polaków, określone później mianem rzezi wołyńskiej.
Polaków – także dzieci, kobiety i starców – tylko z powodu polskiej narodowości Ukraińcy, fanatyczni banderowcy, bestialsko mordowali: siekierami, widłami, piłami, maczugami, kosami, młotami, nożami; ludzi palili żywcem, dzieci nabijali na pale, sztachety, roztrzaskiwali ich główki o ścianę; ofiarom wydłubywali oczy, grabili ich dobytek. Dopuszczali się niebywałych okropności: m.in. wbijali Polakom w głowę gwoździe, wlekli końmi aż do zgonu, odcinali głowy, ręce i nogi, nawet profanowali ludzkie zwłoki…
Zbrodniom banderowców towarzyszyła antypolska indoktrynacja oraz terror, a także… błogosławieństwa i wsparcie duchownych prawosławnych oraz grekokatolickich. Podżegali do zbrodni w swoich kazaniach, a nawet… święcili noże i inne narzędzia, którymi barbarzyńsko mordowano Polaków…
Ludność polska w większości była zdezorganizowana i bezbronna – prawie wszyscy liderzy polskich społeczności wcześniej padli ofiarą sowieckich deportacji oraz eksterminacji.
Znawca problematyki ukraińskiej, prof. Grzegorz Motyka podkreśla że Cichociemny Lech Łada ps. Żagiew udając gruzińskiego dezertera nawiązał kontakt z UPA. Przekazał do Komendy Głównej AK meldunek wywiadowczy – ostrzegał że banderowcy z UPA chcą wymordować Polaków na Wołyniu. Niestety, dowództwo AK wątpiło w taki rozwój wydarzeń, m.in. dlatego zbyt późno utworzono 27 Wołyńską Dywizję AK. Zginął (być może z powodu Jego działalności wywiadowczej) wskutek zatargu z dowódcą Gruzinów, pod koniec 1942 lub na początku 1943.
10 lipca 1943, na rozkaz KG AK, na rozmowy z dowództwem UPA na Wołyniu, w sprawie wspólnej walki z Niemcami, udali się: komendant Okręgu Wołyń Batalionów Chłopskich Zygmunt Rumel ps. Mały oraz Krzysztof Markiewicz ps. Czort z Komendy Okręgu AK. Wraz z woźnicą Witoldem Dobrowolskim zostali przez Ukraińców z UPA zamordowani w okrutny sposób – przez rozerwanie końmi.
Lipcowy numer gazety UPA – „Do zbroji” zapowiadał „haniebną śmierć” wszystkim Polakom, którzy zostaną na Ukrainie. 11 lipca 1943 miała miejsce krwawa niedziela – Ukraińcy: banderowcy z OUN-B, UPA, SKW oraz cywile, w 99 miejscowościach głównie powiatów: włodzimierskiego i horochowskiego, zaatakowali Polaków, w części zgromadzonych na mszach w kościołach. W nocy 11/12 lipca 1943 UPA napadła Polaków w 167 miejscowościach. W następnych dniach ataki były kontynuowane. Ogółem w lipcu 1943 Ukraińcy napadli 520 polskich wsi i osad, zamordowali ok. 10-11 tys. Polaków.
Dariusz Faszcza – Polskie państwo podziemne na Wołyniu
w: biuletyn IPN, tom 10, nr 7-8 (2010), s. 95-107
20 lipca 1943 komendant Okręgu Wołyń AK płk Kazimierz Bąbiński rozkazał utworzenie 9 oddziałów AK, operujących na terenie Wołynia, dla obrony ludności polskiej. Do Okręgu Wołyń AK przydziały dostało 11 Cichociemnych.
Największym oddziałem partyzanckim AK na Wołyniu „Bomba”, liczącym ok. 500 żołnierzy, dowodził Cichociemny Władysław Kochański ps. Bomba, od lutego 1943 dowódca polskiej samoobrony w miejscowości Wyrka (ok. 2 tys. Polaków), następnie Huta Stepańska (ok. 3 tys. Polaków).
16 lipca 1943 oddziały UPA oraz ukraińscy chłopi z SKW przeprowadzili atak, m.in. z użyciem artylerii, na Polaków zamieszkałych w rejonie Huty Stepańskiej. Podpalono wsie: Temne, Użanie, Wyroki, Ziwka, Własowe, Soszniki, Kubło, Siedliska, Wyrka. Następnego dnia kilka tysięcy atakujących starło się z kilkusetosobową grupą, w tym ok. stu żołnierzy – obrońców Huty Stepańskiej.
Trzykrotnie wypierano napastników z centrum wsi, dochodziło do walk wręcz, poległo łącznie ok. pół tysiąca Polaków. Po trzech dniach heroicznych walk, nad ranem 18 lipca, pod osłoną porannej mgły Polacy ewakuowali ludność w kolumnie liczącej ok. 3 km długości. Ranny w rękę por. Władysław Kochański ps. Bomba, na tyłach uciekającej kolumny uchodźców zorganizował zasadzkę na ścigających ich banderowców, co zatrzymało pościg.
Wkrótce, pomimo strat rozbudował oddział do siły ok. 700 żołnierzy. Na skraju lasu w rejonie Starej Huty, Moczulanki i Głuszkowa zbudowano ufortyfikowany stały obóz dla nich, z własną masarnią, rusznikarnią, piekarnią oraz kuźnią. Więcej informacji – na stronie z biogramem.
Ponadto, dowódcami oddziałów partyzanckich AK, operujących na terenie Okręgu Wołyń AK zostali dwaj Cichociemni: ppor. Michał Fijałka ps. Sokół – oddział „Sokół’ (ok. 120 żołnierzy) oraz por. Franciszek Pukacki ps. Gzyms – oddział „Gzyms” (ok. 80 żołnierzy).
28 stycznia 1944 utworzono 27 Wołyńską Dywizję Piechoty AK, w sile ok. 6-7 tys. żołnierzy. Jej podstawowym zadaniem była ochrona polskiej ludności przed UPA, od stycznia 1944 także udział w realizacji planu „Burza” na Wołyniu. W jej skład włączono wszystkie istniejące na tym terenie oddziały partyzanckie AK.
W rejonie Kowla utworzono zgrupowanie pułkowe Gromada, w składzie: 50 Pułk Piechoty z trzema batalionami piechoty: I – Cichociemnego por. Michała Fijałki ps. Sokół, II – por. Władysława Czermińskiego ps. Jastrząb, III – Cichociemnego por. Zbigniewa Twardego ps. Trzask oraz 43 Pułk Piechoty z dwoma batalionami piechoty: I – por. Kazimierz Filipowicz ps. Kord oraz II – Cichociemny Walery Krokay ps. Siwy. W skład zgrupowania włączono także szwadron kawalerii.
W rejonie Włodzimierza Wołyńskiego utworzono zgrupowanie pułkowe Osnowa, w składzie: 23 Pułk Piechoty z trzema batalionami piechoty: I – por. Sylwester Brokowski ps. Bogoria, II – por. Jerzy Krasowski ps. Lech, szkieletowy III – ppor. Jeremi Witkowski ps. Sokół II. W skład zgrupowania włączono także szwadron kawalerii. Ponadto zorganizowano dowództwo i sztab dywizji, sztaby i kwatermistrzostwa dywizji oraz zgrupowań, dwa szpitale. Dowództwu dywizji podlegał, jako oddział dyspozycyjny, samodzielny batalion piechoty Cichociemnego por. Franciszka Pukackiego ps. Gzyms.
Damian Markowski – Wołyńskie powstanie
epopeja 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK (styczeń – kwiecień 1944)
w: Niepodległość i Pamięć 2013 nr 20/3-4 (43-44) s. 114-182
Album 27. WDP AK udostępniony przez inicjatora jego digitalizacji
mgr inż Grzegorza Fijałkę – syna Cichociemnego Michała Fijałki
Kalendarium działań 27 WDP AK
Tylko od stycznia do marca 1944 oddziały 27 WDP AK starły się 10 razy z oddziałami niemieckimi oraz 17 razy z oddziałami UPA, zadając im dotkliwe straty.
Cichociemny Michał Fijałka m.in. w nocy 29/30 stycznia 1944, z oddziałami partyzanckimi: Cichociemnych por. Walerego Krokay ps. Siwy oraz por. Zbigniewa Twardego ps. Trzask, a także por. Władysława Czermińskiego ps. Jastrząb oraz N.N. ps. Łuny, w akcji obronnej przeciw Ukraińcom we wsi Babie pod Szczurzynem, następnie 2 lutego 1944 w ataku na wieś Budyszcze przeciwko silnym oddziałom UPA. Więcej informacji – na stronie z biogramem.
Cichociemny Franciszek Pukacki m.in. zorganizował ośrodki dywersyjne w rejonie linii kolejowej Szepietówka – Berdyczów – Koziatyn – Kijów, m.in. w rejonie Sławut, Szepietówki, Płoskirowa, Połonne, Miropola, Borszczówki. Objął dowództwo ośrodka w Szepietówce. Uczestnik wielu bojowych akcji dywersyjnych, m.in. na początku marca 1942 wysadził dwa transporty kolejowe pod Szepietówką i Berdyczowem. Od 15 maja do czerwca 1943, używając mieszanki karbonitu, pyłu szklanego i metalowego doprowadził do zniszczenia pięciu bombowców nurkujących Junkers Ju-87D na lotnisku w rejonie Charkowa, które po starcie nie powróciły z lotów bojowych przeciwko Rosji. Od 29 lipca 1943 wraz ze swoim oddziałem w Lasach Sławucko – Zasławskich, m.in. wspierał polską samoobronę oraz chronił Polaków przed działaniami UPA. Więcej informacji – na stronie z biogramem.
W Okręgu Wołyń AK walczył także Cichociemny por. Zbigniew Twardy ps. „Trzask”, od lipca 1943 oficer Komendy Okręgu Wołyń AK oraz Inspektoratu Rejonowego Kowel. Od stycznia 1944 dowódca partyzanckiego batalionu „Błyskawica”, utworzonego z oddziału partyzanckiego operującego w rejonie miejscowości Kowel oraz oddziałów samoobrony Zielonej, Zasmyk i Dąbrowy, później pod nazwą 3 batalionu 50 Pułku Piechoty 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK (zgrupowanie „Gromada”), liczącego ok. 400 żołnierzy. M.in. uczestniczył z oddziałem w akcji obronnej przeciw Ukraińcom we wsi Babie pod Szczurzynem, następnie 2 lutego 1944 w ataku na wieś Budyszcze przeciwko silnym oddziałom UPA. Więcej informacji – na stronie z biogramem.
Cichociemny kpt. Walery Krokay ps. Siwy, od marca 1943 walczył jako oficer Kedywu Komendy Okręgu Wołyń AK, oficer dywersji Inspektoratu Rejonowego Kowel oraz Obwodu Kowel – Miasto AK, a także oficer operacyjny i wyszkolenia w oddziale partyzanckim por. Kazimierza Filipowicza ps. Korda. Od 15 stycznia 1944 dowódca 2 batalionu 43 Pułku Piechoty 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, m.in. uczestniczył w akcji obronnej przeciw Ukraińcom we wsi Babie pod Szczurzynem, następnie 2 lutego 1944 w ataku na wieś Budyszcze przeciwko silnym oddziałom UPA. Więcej informacji – na stronie z biogramem.
Cichociemny kpt. Tadeusz Klimowski ps. Klon, od lipca 1942 był dowódcą II Odcinka Wachlarza, następnie od lutego 1943 komendantem Inspektoratu Rejonowego Równe AK. Od 13 lipca 1943 szef Oddziału III (operacyjnego) Komendy Okręgu Wołyń AK, od 15 stycznia 1944 oficer operacyjny, od 18 kwietnia lub 3 maja 1944 szef sztabu 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Więcej informacji – na stronie z biogramem.
Cichociemny Wacław Kopisto ps. Kra, w chwili wybuchu sowieckiej rewolucji miał zaledwie sześć lat, musiał wraz z rodziną uciekać z majątku Józin hr. Józefa Potockiego, gdzie się urodził, przed narastającą wrogością Ukraińców. Od lutego 1943 dowódca Kedywu Inspektoratu Rejonowego Łuck Okręg Wołyń. Szkolił i organizował samoobronę polskiej ludności (stanowiła ok. 20 proc. mieszkańców) przed bandami UPA, w rejonie Łucka, Włodzimierza Wołyńskiego, Horochów, Przebraża oraz Antonówki, położonej 20 km od Łucka. Uczestniczył w akcjach bojowych, m.in. 11 i 27 lipca 1943 w obronie Antonówki przed atakiem UPA, organizował akcje bojowe przeciwko Niemcom. Formował i szkolił patrole dywersyjne oraz oddziały partyzanckie „Drzazgi”, „Piotrusia Małego”, „Krwawej Łuny”, przeprowadził akcje likwidacyjne, m.in. szefa ukraińskiej policji w Łucku, zastępcy burmistrza Skorobogatowa. 19 stycznia 1944 stoczył ciężką walkę z Ukraińcami w rejonie Kraki, 10 km od Bielin. Więcej informacji – na stronie z biogramem.
Cichociemny Ryszard Kowalski ps. Benga od października 1942 był instruktorem w Okręgu Wołyń AK. Od połowy 1943 komendant Obwodu Zdołbunów (Inspektorat Rejonowy Równe). Cichociemny Zdzisław Luszowicz ps. Szakal od 17 lipca 1943 walczył w składzie 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Cichociemny por. Kazimierz Fuhrman ps. Zaczep, od października 1943 został przydzielony do Oddziału V Okręgu Wołyń AK jako oficer radiołączności, od 16 stycznia 1944 szef łączności taktycznej 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Od 18 kwietnia 1944 dowódca 3 batalionu 50 Pułku Piechoty AK 27 WDP AK. Cichociemny Tadeusz Seeman ps. Garbus od listopada 1943 był oficerem łączności Inspektoratu Rejonowego Łuck AK. 29 marca 1944 aresztowany przez NKWD w Nowym Musorze k. Holob, w trakcie marszu na koncentrację 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Osadzony w więzieniu NKWD w Łucku, brutalnie przesłuchiwany, skazany na dożywotnie zesłanie, wywieziony do łagrów m.in. w Workucie.
Podczas niespełna dwóch pierwszych lat władzy sowieckiej na terenach zagarniętych Polsce różnymi represjami: śmierć, więzienie, zesłanie do łagru, praca przymusowa – objęto ponad milion Polaków.
W latach 1942-1944 na Wołyniu okupowanym przez Niemców działały oddziały partyzanckie: sowieckie, ukraińskie, w tym najliczniejsi banderowcy OUN-B i UPA (ok. 35-40 tys) oraz polskie oddziały Armii Krajowej; wszystkie walczyły z Niemcami oraz pomiędzy sobą. Stacjonowały tam także oddziały węgierskie, które bezinteresownie pomagały Polakom. Później, podczas akcji Burza, polskie oddziały AK nie atakowały oddziałów węgierskich, omijając je w przypadku napotkania na polu walki.
Ponadto, na terenie Wołynia operowały rozmaite uzbrojone bandy, m.in. zbiegów z armii niemieckiej i jej formacji pomocniczych, białogwardyjskie oddziały rosyjskie oraz „zwykłe” bandy rabunkowe. Wszystkie napadały na zamieszkałą tam ludność cywilną, w tym Polaków.
1 9 4 0
1 9 4 1
1 9 4 2
1 9 4 3
1 9 4 4
Kalendartium opracowane na podstawie: Władysław Filar – Eksterminacja ludności polskiej na Wołyniu w drugiej wojnie światowej, Warszawa, 1999
Jan Łukaszów – Walki polsko – ukraińskie 1943-1947
w: Zeszyty Historyczne Instytut Literacki Paryż 1989, zeszyt 90, s. 159-199
Tł..
Akcja „Góral” była jedną z najważniejszych akcji zbrojnych Armii Krajowej. Historyk Tomasz Strzembosz uważa ją za jedną z najlepiej przeprowadzonych konspiracyjnych akcji zbrojnych w okupowanej przez Niemców Europie. Miała miejsce 12 sierpnia 1943 w Warszawie, jej celem było pozyskanie znaczących środków finansowych na potrzeby Armii Krajowej.
Akcję przygotowywano przez prawie 14 miesięcy, trwała ok. dwie i pół minuty, w jej wyniku Armia Krajowa zdobyła aż 105 mln zł, równowartość ok. miliona dolarów po czarnorynkowym kursie.
Warto zaznaczyć, że do sierpnia 1943, w dwóch zrzutowych sezonach operacyjnych: okresie próbnym (luty 1941 – kwiecień 1942) oraz „Intonacji” (sierpień 1942 – kwiecień 1943), Oddział VI (Specjalny) Sztabu Naczelnego Wodza zorganizował na potrzeby Armii Krajowej oraz przerzucił do Polski w operacjach lotniczych SOE, za pośrednictwem Cichociemnych łącznie 14 563 450 dolarów, 119 400 dolarów w złocie, 6 070 000 marek niemieckich, 700 000 „młynarek” (okupacyjna waluta, emitowana na terenie Generalnego Gubernatorstwa), 1775 funtów brytyjskich oraz 10 000 peset. Przesłane 700 tys. złotych nie wprowadzono jednak do obiegu, ze względu na ich kiepską jakość wykonania. Część pieniędzy „londyńskich” utracono w drodze do kraju, także podczas transportu ze zrzutowisk i wskutek denuncjacji skrytek i magazynów AK. Tylko w próbnym sezonie operacyjnym (zrzutowym) AK straciła 95 165 USD oraz 4 422 dolarów w złocie.
Pieniądze ze zrzutów docierały do Oddziału IV (kwatermistrzostwo) Komendy Głównej AK dopiero po kilku tygodniach. Kwoty w obcych walutach wymagały powolnej wymiany na „czarnym rynku”, aby nie doprowadzić do znacznej obniżki cen. Ogółem przerzucane przez kurierów oraz Cichociemnych kwoty nie wystarczały na potrzeby konspiracyjnej Armii Krajowej. W szczytowym okresie swego istnienia AK liczyła aż 390 tys. żołnierzy! Budżet ZWZ w 1941 wynosił ok. 517 tys. USD, w 1942 wydatki oszacowano na kwotę 4 mln USD! W 1943 budżet AK wynosił ok. 10 mln USD, w 1944 ok. 20 mln USD…
Od wiosny 1940 do końca 1942 w kontrolowanej przez Niemców Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych w Warszawie, produkującej dla niemieckiego okupanta banknoty i inne dokumenty, funkcjonowała Podziemna Wytwórnia Banknotów (PWB). Grupa pracowników PWPW, dowodzona przez ppor Czesława Lecha ps. Biały, na potrzeby Polskiego Państwa Podziemnego produkowała w konspiracji banknoty, dokumenty legalizacyjne, kartki żywnościowe, talony na obuwie itp. Według historyków, do końca 1942 PWB „wyprodukowała” dla AK (właściwie przejęła z produkcji PWPW dla Niemców) aż ok. 20 milionów (!!!) „młynarek” (potoczna nazwa banknotów od nazwiska prezydenta Banku Emisyjnego w Polsce Feliksa Młynarskiego).
W kwietniu 1942 skończył się pierwszy (próbny) sezon zrzutowy, podczas którego Cichociemni przerzucili na potrzeby walki w Kraju 1 541 450 dolarów, 119 400 dolarów w złocie, 1775 funtów brytyjskich, 885 000 marek niemieckich. Były to kwoty niewystarczające, ponadto część tych pieniędzy stracono. Konspiracyjna Armia Krajowa miała problemy finansowe. Według relacji mjr. Emila Kumora – „Grot” biadał nad tym, że wciąż rosną potrzeby finansowe, a tymczasem wskutek przerwania zrzutów odczuwa się coraz bardziej brak pieniędzy”.
Podczas narady z dowódcą AK gen. Stefanem Roweckim ps. Grot, mjr Emil Kumor ps. Krzyś, szef Wydziału Inwestycji i Zakupów w Biurze Finansów i Kontroli Komendy Głównej AK zaproponował przeprowadzenie zbrojnej akcji zdobycia pieniędzy z niemieckiego Banku Emisyjnego w Polsce, emitującego okupacyjną walutę.
Początkowo planowano zabranie pieniędzy z pociągu jadącego z Warszawy do Krakowa (gdzie mieściła się centrala banku) – albo podczas jazdy, albo w czasie postoju na bocznicy kolejowej. Później rozważano włamanie do skarbca oddziału Banku Emisyjnego w Warszawie. Przed wojną nie udało to się nawet najsłynniejszemu polskiemu kasiarzowi „Szpicbródce”. Ostatecznie zaakceptowano jako najlepszy wariant przejęcie transportu worków banknotów z banku przy ul. Bielańskiej 1, w drodze do centrali banku w Krakowie.
Pieniądze były przewożone na Dworzec Wschodni w Warszawie, a następnie koleją do Krakowa. Możliwe były trzy warianty trasy z banku na dworzec. Most Poniatowskiego został zamknięty na czas remontu, co wykluczyło jeden z nich. Na miejsce zasadzki na konwój z pieniędzmi wybrano ulicę Senatorską, jej jedna strona była gruzowiskiem, od zbombardowania we wrześniu 1939. Dzięki temu planowano uniknąć ofiar wśród mieszkańców Warszawy. Zdecydowano o wykluczeniu innej trasy przejazdu konwoju przez ustawienie znaków informujących o remoncie drogi.
Kluczowe było nawiązanie współpracy z dwoma pracownikami Banku Emisyjnego: Ferdynandem Żyłą ps. Michał I oraz Janem Wołoszynem ps. Michał II, którzy mieli z niewielkim wyprzedzeniem informacje o planowanych transportach bankowych pieniędzy. Do transportu Niemcy wykorzystywali ciężarówkę warszawskiego Zakładu Oczyszczania Miasta. W ciężarówce jechali czterej strażnicy oraz pracownicy banku. Towarzyszył jej samochód osobowy z uzbrojonymi Niemcami jako ochrona.
Rozkaz przeprowadzenia akcji otrzymał utworzony w maju 1942, podporządkowany bezpośrednio Komendantowi Głównemu Armii Krajowej, oddział do zadań specjalnych – Organizacja Specjalnych Akcji Bojowych o kryptonimie OSA. Jednak 5 czerwca 1943 gestapo, prawdopodobnie wskutek denuncjacji, aresztowało kilkudziesięciu żołnierzy tego oddziału, uczestniczących w ślubie kolegi (por. Mieczysława Uniejewskiego) w warszawskim kościele św. Aleksandra. Ocalało tylko kilkunastu. Do akcji włączono zatem także żołnierzy wydzielonego oddziału Kedywu „Motor”.
Plan akcji przewidywał udział 43 żołnierzy AK, 2 łączniczek oraz dwóch samochodów ciężarowych. Żołnierzy podzielono na trzy grupy: pierwsza miała zlikwidować ochronę transportu, druga przejąć pieniądze, a trzecia zabezpieczać miejsce akcji. Łączniczki miały przed akcją odebrać od żołnierzy wszelkie dokumenty, a po akcji zebrać broń uczestników. Każdy z żołnierzy otrzymał ściśle określone zadanie. Uzbrojenie stanowiło ok. 20 pistoletów, 4 „Steny”, granaty; na czas odwrotu przygotowano stalowe kolce do przebijania opon pojazdów ew. pościgu. Akcję osłaniało 7 patroli po 4 osoby, każdy patrol uzbrojony w pistolet maszynowy oraz pistolety.
ul. Senatorska 3, na błotniku ciężarówki Ford AA:
ul. Senatorska 3, na skrzyni ciężarówki Ford AA:
ul. Senatorska 3:
ul. Senatorska 5, na schodkach sklepu elektrotechnicznego:
ul. Senatorska 7, w sklepie warzywnym:
korytarz domu ul. Senatorska 7:
herbaciarnia ul. Senatorska 11:
ul. Miodowa, róg Senatorskiej:
Pl. Zamkowy, ul. Miodowa, grupa osłonowa akcji:
Pl. Zamkowy:
Róg Krakowskiego Przedmieścia, Piwnej, Podwala:
Łączniczki:
ul. Sowińskiego 47, gospodarstwo ogrodnicze
Na początku sierpnia Jan Wołoszyn ps. Michał II przekazał informację o przygotowywanym na 5 sierpnia 1943 konwoju z bankowymi pieniędzmi.Po telefonie z umówionym hasłem „ciocia zajechała” przystąpiono do realizacji akcji. Wyznaczony zespół m.in. odciął kable telefoniczne, łączące bank z policją i gestapo. Wywołało to alarm wśród Niemców: straż bankową postawiono w stan pogotowia, do banku przyjechali policjanci z bronią maszynową oraz jednostka alarmowa żandarmerii Überfallkommando.
Do realizacji zasadniczej części akcji nie doszło – trzej żołnierze ze Stenami, którzy mieli zaatakować ciężarówkę z pieniędzmi, nie zostali na czas powiadomieni przez łącznika i nie stawili się na miejscu. Akcję odwołano. Po pewnym czasie nadeszła informacja, iż w tym konwoju transportowano ok. 50 milionów złotych.
Po nieudanej akcji dowodzenie nią przekazano Romanowi Kiźnemu, dotychczasowy dowódca został jego zastępcą. Zrezygnowano także ze zbędnego przecinania kabli telefonicznych.
Tak opisywał swoje włączenie do tej akcji Cichociemny kpt. Bronisław Grun ps. Szyb, we wspomnieniach opublikowanych w książce Drogi cichociemnych (Londyn 1954, Warszawa 2010): Express Warszawa-Berlin, pt. Bank na kółkach:
Szkolenie owszem, rzecz ważna, ale całe pół roku uczyć cudze dzieci wojny podziemnej – to już trochę za dużo. Dostałem przydział do podchorążówki „Agrykola”. Bractwo miłe, chłopaki wyśmienite. Sami harcerze, nazywali się bardzo ładnie: Szare Szeregi. Wszystko to pięknie, ale ja jednak nie po to uczyłem się w Szkocji dywersji, minerki, dżiu-dzitsu – żeby w Warszawie bawić się w „profesora”. Właśnie wtedy spotkałem przypadkowo „Oliwę” – „Rudzkiego”. Poprosiłem go o przydział bojowy. „Oliwa” od razu zabrał mnie na odprawę. Zapytał tylko przezornie: – Czy jest Pan gotów pójść do akcji jutro?…
12 sierpnia 1943 o godz. 11.17 ciężarówka warszawskiego ZOM, jadąca z workami pieniędzy Banku Emisyjnego w Polsce z oddziału banku na Dworzec Wschodni wjechała w ul. Senatorską. Wcześniej minęła ustawione przez żołnierzy grupy bojowej znaki drogowe, zakazujące wjazdu w ul. Miodową.
Jeden pas ruchu ul. Senatorskiej zajęty był przez zaparkowaną ciężarówkę grupy uderzeniowej. Był to prawdopodobnie Ford AA, zwany potocznie „Kitajcem”. Omijając go, bankowy konwój zwolnił i zjechał na lewy pas jezdni. Wtedy przed ciężarówkę z pieniędzmi wjechał ręczny wózek ze skrzynkami i zatarasował przejazd.
Dowódca akcji strzelił z pistoletu w kabinę ciężarówki. Ze skrzyni Forda AA zeskoczyli trzej żołnierze AK. Jeden z nich głośno krzyknął: „Polacy, padnij! Zaczęli strzelać ze „Stenów” do obstawy konwoju.
Jeden z AK-owców, Stanisław Żupański wspominał:
„Wszyscy czterej policjanci, trafieni czy nie, natychmiast zniknęli za ścianami skrzyni. Tylko jeden z nich strzelał na ślepo w kierunku atakujących. Równocześnie zaatakowało sześciu żołnierzy „Kosy” i szybko (bez oporu ze strony policjantów) opanowali skrzynię [ciężarówki – przyp RMZ] zaczynając wyrzucać policjantów na ulicę”.
Cichociemny kpt. Bronisław Grun ps. Szyb, we wspomnieniach opublikowanych w książce Drogi cichociemnych (Londyn 1954, Warszawa 2010): Express Warszawa-Berlin, pt. Bank na kółkach tak opisywał przebieg akcji:
„Wreszcie usłyszeliśmy bezładną początkowo strzelaninę. Zapomniałem o kapeluszu, wyskoczyliśmy na ulicę. Wszystko się zgadzało. Zacząłem „rąbać” wraz ze swym towarzyszem do Opelka. Nasz szofer skoczył do ciężarówki. Wyrzucił na głowę niemieckiego kierowcę. Działał jak błyskawica. W takich sytuacjach nie ma się co cackać.. Należy wykorzystać zaskoczenie. Szybkość i zdecydowanie rozstrzygają o sukcesie lub niepowodzeniu.
Samochód banku zahamowany został zatarasowaniem wąskiej ulicy przez naszą ciężarówkę i ów śmieszny, ręczny wózek. Nasi prali niemiłosiernie, obezwładniając z miejsca całą załogę i ochronę transportu. Chociaż było nas we właściwej akcji tylko siedmiu, szybko daliśmy sobie radę. Niemcy zupełnie zgłupieli. Z przerażenia powyciągali jak najwyżej ręce z karabinami na znak poddania. (…) Mogliśmy być z siebie zadowoleni. Akcja trwała niewiele więcej jak dwie minuty, a łup był przecież niebywały”
Wyznaczona grupa żołnierzy AK zlikwidowała Niemców z obstawy bankowego konwoju, jadących samochodem osobowym. Przypadkowy oficer Wermachtu otwiera ogień do żołnierzy AK, ginie od serii z Thompsona. Od strony pałacu Bruhla nadbiega dwóch niemieckich policjantów. Także oni zostają zabici przez Wiesława Krajewskiego ps. Semen. Ogółem zabito sześciu Niemców eskorty, dwóch niemieckich policjantów oraz oficera Wermachtu.
Podczas akcji poległo trzech pracowników banku: Tadeusz Buczek, Mieczysław Wachniewski, Władysław Pyrzanowski. Czterech innych zostało rannych.
Ranni zostali także dwaj uczestnicy akcji Stefan Smarzyński ps. Balon (postrzał w pachwinę) oraz Stanisław Zołociński ps. Doman (postrzał w udo). „Balon” zostaje przewieziony przez „Leona” do Szpitala Wolskiego. Po operacji zostaje umieszczony w osobnej sali z tabliczką na drzwiach: „Uwaga! Gruźlica!”
Po trwającej dwie i pół minuty akcji, ciężarówkę z workami pieniędzy Banku Emisyjnego sierż Stanisław Matych ps. Mila poprowadził w kierunku gospodarstwa ogrodniczego Bronisława Ruchowskiego ps. Bratek w Warszawie – Woli. Tam worki z pieniędzmi złożono najpierw w wykopanym dole, potem w rowie w szklarni oraz zasypano ziemią. Następnego dnia worki z pieniędzmi zostają przewiezione do opustoszałego sklepu przy ul. Śliskiej i przekazane mjr Emilowi Kumorowi ps. Krzyś z Biura Finansów i Kontroli Komendy Głównej AK. Po przeliczeniu okazuje się, że wskutek akcji Armia Krajowa zdobyła ok. 105 mln. zł, równowartość ok. miliona dolarów po czarnorynkowym kursie!
W związku ze śmiercią Polaków, Niemcy nie byli pewni, czy napad na konwój bankowy był konspiracyjną akcją zbrojną czy też miał charakter napadu kryminalnego. Po akcji rozkleili w Warszawie ogłoszenia, oferując pięć milionów złotych nagrody za wskazanie tropu śledczym. AK uruchomiła akcję pisania donosów z fałszywymi tropami, jednym z najzabawniejszych było doniesienie od „naocznego świadka”, który podał swój adres: Warszawa, Plac Zamkowy 1. Pod tym adresem znajduje się… pomnik króla Zygmunta III Wazy… Ponadto, na niemieckich ogłoszeniach o nagrodzie doklejano paski papieru, z ofertą 10 milionów złotych – „za wskazanie następnego, podobnego transportu”…
Sukces akcji „Góral” (ok. 105 mln zł) spowodował wzrost wydatków Kedywu z 77.198,35 zł w styczniu 1943 oraz 1.272.311,12 zł w lipcu 1943 do aż 5.263.837,95 zł i 1,5 tys. marek w grudniu 1943.
Źródła:
W słoneczny, wtorkowy poranek 11 lipca 1944, na ul. Powiśle, przy wjeździe na plac Juliusza Kossaka w Krakowie, żołnierze 1 kompanii kompanii Pegaz (przeciw gestapo) Armii Krajowej (później jako 1 kompania batalionu Parasol) przeprowadzili akcję likwidacyjną Wilhelma Koppe, SS-Obergruppenführer’a (odpowiednik generała), wyższego dowódcy SS i policji, sekretarza stanu w niemieckim „rządzie” Generalnego Gubernatorstwa, zastępcy Hansa Franka (nazywanego przez Niemców „królem Polski”).
Wilhelm Koppe był odpowiedzialny za represje, masowe zbrodnie w tym eksterminację Polaków i Żydów. Niestety, wskutek zamachu ten zbrodniarz niemiecki został tylko ranny (położył się na podłodze opancerzonego samochodu), dzięki jego kierowcy (jechał szybko, zygzakiem) udało mu się uciec z miejsca akcji.
„Akcja Koppe” (podobnie jak „Akcja Kutschera”) była jedną z wielu akcji likwidacyjnych dygnitarzy niemieckiego aparatu terroru, przeprowadzanych pod kryptonimem „Akcja Główki” (nawiązywał do symbolu Totenkopf) przez żołnierzy Armii Krajowej. Na liście „główek” przeznaczonych do likwidacji znajdowało się ok. stu nazwisk Niemców, głownie z gestapo, SS oraz innych struktur niemieckiego terroru – dygnitarzy skazanych za swoje zbrodnie przez sądy Polskiego Państwa Podziemnego.
Od czerwca 1943 organizatorem oraz dowódcą wydzielonego (utworzonego 1 sierpnia 1943) oddziału do walki z gestapo, działającego pod kryptonimem „Agat”, później „Pegaz”, następnie „Parasol” był Cichociemny kpt./ppłk Adam Borys ps. Pług.
Oddział sformowano z harcerzy Szarych Szeregów, w lipcu 1944 liczył 440 żołnierzy, sformowanych w trzy kompanie. Przeprowadził wiele akcji bojowych, oraz rozbrojeniowych, także zamachy na wysokich funkcjonariuszy SS, policji oraz gestapo. Jego dowódca uczestniczył we wszystkich akcjach, w większości planował je, zatwierdzał, a następnie jako obserwator na miejscu sprawdzał wykonanie planu akcji.
Adam Borys – dowódca „Parasola” – specjalnego oddziału „Kedywu” AK
w: Zeszyty Historyczne Stowarzyszenia Klub Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari, nr 4/2006
Cichociemny por./mjr cc Ryszard Nuszkiewicz w swojej książce pt. „Uparci” relacjonuje, że pierwsze przygotowania do zamachu na niemieckiego zbrodniarza Wilhelma Koppe rozpoczęły się już w drugiej połowie listopada 1943. Wtedy otrzymał od szefa krakowskiego „Kedywu” mjr dr Stefana Tarnawskiego ps. Jarema rozkaz komendanta Okręgu Kraków AK, Cichociemnego ppłk/płk cc Józefa Spychalskiego ps. Luty, opracowania planu zamachu na generalnego gubernatora Hansa Franka lub na jego zastępcę, szefa SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie SS-Obergruppenführera Wilhelma Koppe.
Kręciliśmy się koło Wawelu, dyskutowaliśmy, aż wreszcie zrodziła się koncepcja, skromna ale realna do wykonania. Upatrzyliśmy narożny dom nr 12 przy zbiegu Bernardyńskiej i Smoczej. Wysoka wieżyczka, wznosząca się ponad mury Wawelu, wydawała się dobrym punktem do ostrzelania Franka czy Koppego, wychodzących ze swych apartamentów. Odległość 100 m nie powinna stanowić problemu dla dobrego snajpera. – Postaram się o sztucer z lornetką – zapalał się Staszek. Ja zaś byłem gotów strzelać. Oczywiście po małym treningu, aby nie spudłować. Tylko jak zorganizować odskok? Przydałby się na dole ktoś z motocyklem.
Jednak koszary SS na Bernardyńskiej, niedaleki parking wojskowy na dawnym boisku „Makkabi” [obecnie Nadwiślan] nie wróżyły nic dobrego, W rzeczywistości odskok wykonawcy zamachu przez księże ogrody na Stradom dawał większe szansę. Można by się przebrać za robotnika, albo braciszka zakonnego – kombinowałem. To była oczywiście tylko część zadania, Przedtem należało dorobić klucze do drzwi wejściowych na wieżę i przeprowadzić szczegółową obserwację, kiedy hitlerowcy zwykli wyjeżdżać z Wawelu. Roboty huk.
Taki plan przedłożyliśmy w konsekwencji „Jaremie”. Wkrótce szef poinformował mnie, że projekt nie przypadł dowództwu Okręgu do gustu jako „zbyt skromny”. Zresztą cały projekt odłożono na później, a to z uwagi na przejściowe nasilenie represji ze strony okupanta.
(Ryszard Nuszkiewicz, Uparci, IW Pax, Warszawa 1963, ISBN 83-211-0465-7, s. 181-182)
Do organizacji akcji powrócono po przypadkowym aresztowaniu przez gestapo 24 marca 1944 komendanta Okręgu Kraków AK, Cichociemnego ppłk/płk cc Józefa Spychalskiego ps. Luty. Opracowano kilka planów uwolnienia, w tym m.in. porwanie przez żołnierzy AK – w celu wymiany – dowódcy policji i SS w Generalnej Guberni Wilhelma Koppe. Zrezygnowano z planu „snajperskiego” zamachu – niemieckie śledztwo, po ustaleniu kąta trafienia i obliczeniu toru pocisku, wskazałoby narożną kamienicę przy ul. Bernardyńskiej i Smoczej, co skutkowałoby niemiecką odwetową pacyfikacją cywilów.
W kwietniu 1944 przeprowadzenie tego zamachu powierzono Kedywowi KG AK. Rozpoznanie przed akcją, na rozkaz Cichociemnego kpt./ppłk Adama Borysa ps. Pług, przeprowadził od maja do początku lipca 1944 Aleksander Kunicki ps. Rayski, szef wywiadu oddziału dyspozycyjnego Pegaz (wcześniej Osa – Kosa 30, Agat). Dzięki współpracy z „Wareckim”, pracownikiem Kripo (Kriminalpolizei) w Krakowie, ustalił m.in. że niemiecki zbrodniarz używa do przejazdu kabrioletu „Mercedes”, z boczną, zewnętrzną, niklową rurą wydechową i zewnętrznymi trąbkami sygnałowymi.
W związku z przygotowywaną akcją odbicia ppłk „Lutego”, w nocy 7/8 maja 1944 w akcji „Luty”, Cichociemni: ppor. Bronisław Kamiński ps. Golf, ppor. Józef Wątróbski ps. Jelito, ppor. Włodzimierz Lech ps. Powiślak oraz żołnierze krakowskiego „Żelbetu”: Leszek Koryl ps. Chrystian, Henryk Walczak ps. Waligóra oraz Zygmunt Szewczyk ps. Tygrys, wyruszyli z transportem broni zrzutowej do magazynu w zabudowaniach Józefa Bobra w Łęgu pod Krakowem. Wskutek zdrady granatowego policjanta (tzw. Policja Polska Generalnego Gubernatorstwa) zostali otoczeni przez oddział żandarmerii niemieckiej, 8 maja 1944 wszyscy polegli podczas próby uwolnienia się z zasadzki. Podczas tej akcji zginęły także 3 osoby cywilne.
Przystąpiono do obserwacji niemieckiego zbrodniarza, aby ustalić wszelkie istotne okoliczności, w tym szczególnie trasy przejazdu z Wawelu do siedziby „niemieckiego rządu” Generalnego Gubernatorstwa Akademii Górniczej przy ul. Mickiewicza 30. Ustalono m.in., że Koppe porusza się szarozieloną (lub szarostalową) limuzyną „Mercedes”, zwykle o numerze rejestracyjnym SS 20-710 (numer dość często zmieniano).
4 czerwca 1944 rozpoczęto w godzinach porannych (od 6.30 do 9.30) obserwację stałą, przeprowadzaną przez wywiadowczynie z warszawskiego „Parasola”: „Kamę” oraz „Dewajtis” oraz z krakowskiego „Kedywu”: „Inę”, „Dzidzię” i „Adę”. Ulokowały się one na ul. Gertrudy naprzeciw Wawelu, przy placu Bernardyńskim, w ul. Grodzkiej i ul. Straszewskiego, na Powiślu, ul. Zwierzynieckiej oraz na al. Krasińskiego i Mickiewicza. Czterotygodniowa obserwacja pozwoliła ustalić, że Koppe wyjeżdża z Wawelu zazwyczaj około godziny dziewiątej, poruszając się czterema trasami. Obok trasy przejazdu znajdowały się m.in. siedziba dowództwa Wermachtu, dwie jednostki SS, garaże i jednostka Luftwaffe, a także koszary pułku piechoty SS. Samochód dygnitarza jechał zwykle w obstawie gestapo. W tym czasie w Krakowie, będącej „stolicą” Generalnego Gubernatorstwa, mieszkało na stałe ok. 40 tys. Niemców.
Niezależnie od działań rozpoznawczych, od kwietnia 1944 trwały przygotowania o charakterze operacyjnym; zajmowali się nimi: „Rafał”, „Mietek”, „Ziutek” i „Zeta”. Na potrzeby akcji przerzucono z Warszawy do Krakowa broń i inne akcesoria: 20 pistoletów, 8 tys. sztuk amunicji, 30 granatów „filipinek”, 60 opatrunków osobistych, ładownic, smycze do broni oraz mundur oficera SS. Przerzucono je w dwóch partiach, całkowicie „legalnie” – jako urzędowe przesyłki Ostbahnu, na podstawie niemieckich list przewozowych (Ostbahnfrachtbrief). W przesyłkach znajdowały się „nadziewane bronią” mufy kablowe, rozruszniki i liczniki siły (z ich obudów wyjęto właściwe urządzenia). Magazyny broni zlokalizowano przy ul. Grzegórzeckiej, ul. Starowiślnej 33, a także u kowala Jana Wodnickiego w Bronowicach Małych. Wydanie broni na akcję miało się odbyć przy ul. Radziwiłłowskiej (obecnie Mikołaja Reja) 21/23 oraz przy ul. Krowoderskiej 68.
20 czerwca 1944 z Warszawy do Krakowa wyjechały na fałszywych dokumentach samochody zarejestrowane na firmę Landwirtschaftliche Zentralstelle: dwa mercedesy (jeden diesel) oraz trzy chevrolety (dwa 0,75 t, jeden 4 t). Samochody przechowano w drewnianych garażach przy placu na Groblach 5 (obok garaży Luftwaffe) oraz przy ul. Szlak 33. Jeden z pojazdów zaparkował w warsztacie przy placu Nowym, z wjazdem od ul. Józefa.
Uczestnicy akcji w pięciu grupach wyjechali z Warszawy do Krakowa: 1 czerwca 1944 – „Rafał” i „Zeta”, 2 czerwca – „Mietek”, „Ziutek” i łączniczka „Żaba”, 26 czerwca – „Akszak” i „Orlik”, 28 czerwca – „Zeus”, „Jacek”, „Tadeusz”, „Dietrich”, „Rek” i „Kruszynka” oraz 29 czerwca – „Jeremi”, „Warski” i „Korczak”. Wszyscy otrzymali fałszywe dokumenty, pieniądze oraz plany Krakowa (wcześniej musieli zdać egzamin ze znajomości miasta). Na polecenie Cichociemnego kpt./ppłk Adama Borysa ps. Pług, przy wsparciu płk dr Adama Szebesty i docenta UJ dr Stanisława Nowickiego, w majątku Poręba Dzierżna koło Wolbromia zorganizowano punkt operacyjny dla ewentualnych rannych podczas przeprowadzania akcji.
Wybrano najdogodniejszą dla przeprowadzenia akcji trasę przejazdu: z Wawelu na plac Bernardyński – ul. Podzamcze – ul. Powiśle – plac Kossaka – ul. Zwierzyniecka – aleje Krasińskiego i Mickiewicza. Jako miejsce akcji wybrano wylot ul. Powiśle na plac Kossaka. Alternatywnym miejscem akcji miał być narożnik ul. Gertrudy (Waryńskiego) i ul. Zielonej (Sarego). Jako trasę odskoku po akcji wybrano ulice: Retoryka – Garncarską – Dolnych Młynów – Michałowskiego (Rajską) – Batorego (Garbarską) – Łobzowską – Szlak – Długą – Śląską – Łokietka, do przejazdu kolejowego, następnie przez Bronowice do szosy katowickiej, potem przez Ojców – Skałę do Wolbrom, później ok. 10 km do wsi Udórz. Tam uczestnicy akcji mieli przejść do pobliskiej Woli Libertowskiej, a samochody miały być ukryte w szopach. Trasę odskoku mieli ubezpieczać żołnierze z miejscowych placówek AK, sygnalizując ewentualne niebezpieczeństwo.
Plan akcji przewidywał udział czterech grup żołnierzy: dwóch szturmowych oraz dwóch ubezpieczających, ponadto m .in. sześciu łączniczek sygnalizujących nadjeżdżanie celu; także samochodu tarasującego Niemcowi ucieczkę oraz dwóch dodatkowych samochodów ewakuacyjnych.
Akcję miała rozpocząć ogniem z trzech pistoletów maszynowych II grupa szturmowa w samochodzie „Chevrolet” 0,75 t. Po minięciu jej przez samochód z celem, miała skoncentrować ogień na samochód ubezpieczający z gestapowcami. Równocześnie do samochodu osłony miała otworzyć ogień I grupa ubezpieczająca, następnie ubezpieczać przebieg akcji oraz odskok od Wawelu i placu Na Groblach.
I grupa szturmowa miała otworzyć ogień do samochodu Wilhelma Koppe; przy czym do głównego celu miał strzelać „Kruszynka”, natomiast „Rafał” do adiutanta Koppe’go, a „Mietek” do kierowcy. Aby uniemożliwić kierowcy zbrodniarza ucieczkę, w nieistniejącej obecnie uliczce objazdowej pomiędzy ul. Zwierzyniecką a ul. Powiśle zaparkowano samochód „Chevrolet” 4 t., jego kierowca „Otwocki” miał Niemcowi zajechać drogę lub staranować go.
II grupa ubezpieczająca miała oczekiwać w rejonie przystanku tramwajowego na placu Kossaka. Po rozpoczęciu akcji miała wesprzeć I grupę szturmową. strzelając do Koppe’go, następnie ubezpieczać akcję od strony ul. Zwierzynieckiej. Po akcji miała utrudnić ewentualny pościg, rozsypując na całej szerokości drogi kolce do przebijania opon.
Akcja miała zostać przeprowadzona w środę 5 lipca 1944, lecz tego dnia Koppe zmienił trasę przejazdu i pojechał ul. Straszewskiego. Drugą próbę przeprowadzenia akcji podjęto dwa dni później, w piątek 7 lipca, lecz tego dnia Koppe wcale nie wyjechał z Wawelu, gdyż trwały tam obrady „niemieckiego rządu” Generalnego Gubernatorstwa.
We wtorek 11 lipca 1944 o godz. 9.17 Wilhelm Koppe wyjechał z Wawelu; siedział obok kierowcy; na tylnym siedzeniu jechał jego adiutant. Dygnitarz wyruszył bez ochrony towarzyszącego mu zwykle samochodu z gestapowcami, gdyż tego dnia pojazd ochrony spóźnił się i przyjechał trzy minuty po jego wyjeździe z Wawelu. Niestety, spowodowało to podczas kluczowego fragmentu akcji trwające ułamek sekundy zawahanie kierowcy pojazdu tarasującego przejazd…
Zgodnie z planem, na pl. Bernardyńskim „Rayski” zdejmując czapkę przekazał umówiony sygnał dla łączniczki „Ina”, stojącej obok kościoła św. Idziego. „Ina” poprawiając sobie włosy przekazuje sygnał o nadjeżdżającym celu „Adzie”, stojącej na rogu ul Podzamcze i Kanonicznej. Ta przekazuje sygnał „Dzidzi” czekającej przy ul. Podzamcze 14; ta klęcząc zapina but, przekazując w ten sposób sygnał „Kamie”. Po tym znaku, widząc nadjeżdżający samochód Koppe’go, „Kama” daje znak „Dewajtis”, przekładając biały płaszcz z prawej ręki na lewą. Gdy pojazd z niemieckim zbrodniarzem mija ul. Straszewskiego, „Kama” przechodzi przez jezdnię ul. Powiśle, sygnalizując w ten sposób że Koppe nadjeżdża właśnie tą ulicą. Po tych sygnałach „Dewajtis” schodzi schodkami z wału wiślanego, następnie także przechodzi przez jezdnię ul. Powiśle.
Wreszcie „Rafał” zdejmując czapkę z głowy daje sygnał rozpoczęcia właściwej akcji. Wszyscy uczestnicy rozpinają płaszcze i wyjmują broń. „Zeus” czekający w restauracji wyjmuje pistolet maszynowy z futerału na skrzypce i ostrzega personel i gości – „proszę pochować się pod stoły”. Na ulicy słychać już pierwsze strzały – strzela „Rafał” do Koppe’go; następnie strzelają „Mietek” i „Kruszynka”. Niestety, Chevrolet „Otwockiego” nieskutecznie tarasuje przejazd. Żołnierzy zmylił brak samochodu ochrony, ułamek sekundy zawahania wystarczył. Później „Bartek” i dr „Maks” relacjonują, że samochód Koppego szybko pojechał zygzakiem po trawniku, pośpiesznie uciekając z miejsca zamachu ul. Zwierzyniecką. Do uciekającego strzelali: „Rafał”, „Mietek”, „Dietrich”, prawdopodobnie także: „Warski”, „Ziutek”, „Rek”. Z Chevroleta 0,75 t., prowadzonego przez „Pikusia”, do uciekającego Niemca strzelali także: „Ali”, „Akszak”, „Orlik”, „Kruszynka”. W wyniku akcji Koppe odnosi tylko rany, zastrzelony zostaje adiutant Koppego który wcześniej zdążył ranić w lewe ramię „Mietka”.
„Rafał” gwizdkiem daje sygnał ewakuacji, na środek placu Kossaka wjeżdżają samochodami: „Bartek” (przodem), „Storch” (tyłem), „Otwocki” (łukiem). Pierwsze wycofują się: I grupa szturmowa oraz I grupa ubezpieczająca. Wkrótce dołączają pozostałe pojazdy, kolumna samochodów z kilkudziesięcioma żołnierzami AK rusza ustaloną trasą w stronę wsi Udórz. Bez przeszkód mija Wolbrom, największe miasto na trasie odskoku.
Wkrótce jednak, w rejonie Porębie Dzierżnej dochodzi do starcia z nadjeżdżającymi z przeciwnego kierunku niemieckimi żandarmami. W potyczce zastrzelono dwóch Niemców, raniono trzeciego. Niestety, Niemcy ranili w brzuch „Dietricha”. Pomimo zwycięstwa w tym starciu, odskakująca dalej kolumna została zaatakowana silnym ogniem broni maszynowej w rejonie wsi Udórz. Zaalarmowani pierwszą potyczką Niemcy nadjechali ciężarówkami z Żarnowca i Pilicy. Po pierwszych strzałach ranni zostali: „Warski”, „Zeus”, „Rafał” oraz „Zeta”, która pozostała w jednym z samochodów. Wycofujący się żołnierze AK przeprawili się przez rzeczkę Ozerki; poległ tam „Orlik” chwilę później, pół kilometra przed zbawczym lasem poległ „Ali”.
Rannych: „Zetę”, „Storcha” i „Warskiego” Niemcy przewieźli najpierw do Pilicy, następnie do więzienia Montelupich w Krakowie. Wszyscy poddani zostali okrutnym torturom w siedzibie krakowskiego gestapo przy ul. Pomorskiej. Pomimo bestialstwa Niemców nikt nikogo nie wydał. Ranni po torturach zostali zamordowani, 26 lipca Ich zwłoki przekazano do Zakładu Medycyny Sądowej przy ul. Grzegórzeckiej 16 – „Zetę” oznaczono nr 699, „Storcha” 700, a „Warskiego” 701. Pochowano Ich na cmentarzu Rakowickim. Dzięki polskiej lekarce, dr Janinie Kowalczykowej, po wyzwoleniu Krakowa odszukano zwłoki Bohaterów, ekshumowano je oraz 4 stycznia 1946 przeniesiono na wspólny cmentarz żołnierzy „Parasola”, na warszawskich Powązkach.
Niemcy aresztowali także sześciu chłopów ze wsi Chylina: Jana Biesika, Piotra i Andrzeja Kucyperę, Wojciecha Słabonia, Piotra oraz Władysława Wydmańskiego, oskarżyli ich o udzielenie pomocy żołnierzom AK i zesłali do obozów koncentracyjnych. Po wojnie powróciło z nich tylko trzech: Wojciech Słaboń, Andrzej Kucypera i Władysław Wydmański…
Cichociemny por./ mjr cc Ryszard Nuszkiewicz w swojej książce pt. „Uparci” wspominał: Przygotowany dużym nakładem sił i środków, świetnie zorganizowany i brawurowo przeprowadzony zamach na gen. Wilhelma Koppego niestety nie powiódł się. Bolesne straty oddziału „Parasol”, poniesione w czasie tragicznego odskoku, pogłębiały gorycz porażki. Koppego uratowało od śmierci błyskawiczne zsunięcie się na podłogę szoferki, pancerne płyty samochodu i refleks kierowcy. (… ) Tragiczny w rezultacie bilans zamachu na gen. Koppego wywoływał przygnębienie a zarazem budził chęć podjęcia powtórnej próby zamachu. Czy jednak dowództwo zgodzi się na powtórzenie akcji po przykrych i świeżych doświadczeniach kpt. „Świdy” i zespołu „Parasola”? Byłem przekonany, że uzyskać taką zgodę będzie bardzo trudno. Doświadczyłem już zresztą sam tego, że zatwierdzanie oddolnych inicjatyw było w warunkach konspiracji skomplikowane i długotrwałe. W maju 1944 r. złożyłem projekt zorganizowania przy Kedywie w Krakowie dwóch silnych oddziałów dyspozycyjnych w miejsce patroli dywersyjnych, mocno wykruszonych w skutek przejścia ich żołnierzy do partyzantki. Miały one działać w oparciu o terenowe ugrupowania AK i ściśle z nimi współpracować. Na moją propozycję nie otrzymałem żadnej odpowiedzi (…)
Chyba 22 lipca 1944 r. podjąłem sam decyzję. Zaważyło na tym spotkanie ze „Żninem” [Stanisław Maćkowski – przyp. RMZ].– Dlaczego wybrali oni plac Kossaka na miejsce zamachu? Przecież Koppe przejeżdża codziennie pod moimi oknami i można go ustrzelić jak kaczkę – argumentował „Żnin”. – A gdzie pan mieszka? – zainteresowałem się. – Przy alei Mickiewicza 15, niemal naprzeciwko Akademii Górniczej. – To mnie zaciekawia. Chętnie bym pana odwiedził i pogadał bardziej szczegółowo na ten temat. Umówiliśmy się następnego dnia w jego mieszkaniu. Okazało się, że „Żnin” zajmował wraz z bratem pokój i kuchnię z osobnym wejściem na pierwszym piętrze, a pracował obok przy ulicy Czystej w instytucji, która była znana z tego, że zapewniała pracownikom wyjątkowo silne papiery. Okno na ulicy Mickiewicza stanowiło rzeczywiście dobry punkt obserwacyjny. Uzgodniliśmy, że „Żnin” będzie codziennie zostawiał klucze w umówionym miejscu. Do współdziałania zostali jeszcze wciągnięci: „Ina” [Zofia Carnelli-Jasieńska – przyp. RMZ] i cichociemny „Dewajtis” [por./ kpt. Zbigniew Waruszyński – przyp. RMZ]. Już nazajutrz zjawiłem się tam z „Iną”. Spędziliśmy dwa przedpołudnia, niestety bezowocne. Zrzedły nam mocno miny. Czyżby Koppe zmienił trasę dojazdu do pracy lub godziny urzędowania? A może opuścił Kraków?
W międzyczasie głowiłem się nad planem akcji. Analizowałem wszystkie za i przeciw, budowałem różne koncepcje, konfrontując je z posiadanymi środkami i możliwościami wykonawczymi. Niewątpliwe utrudnienie stanowił fakt, że była to dzielnica niemiecka, naszpikowana urzędami okupacyjnymi i placówkami wojskowymi, penetrowana szczególnie wnikliwie przez organa tajnej policji oraz konfidentów z uwagi na pobliską siedzibę rządu GG. Wywołany jednak sytuacją wojenną popłoch oraz konieczność „łatania” frontu zmniejszały znacznie i to niebezpieczeństwo. Ale były też ułatwienia. Przede wszystkim odpadał cały wywiad wstępny. Posiadałem bowiem w każdej sytuacji do dyspozycji „Inę”, „Tomka”, „Adę” i „Dzidzię”, które brały udział w rozpoznaniu i zamachu, znały Koppego oraz jego samochody. Poza tym doświadczenia z akcji „Parasola” uczyły wiele i wskazywały, że zatarasowanie drogi samochodem wymaga zbyt dużo precyzji i z tego powodu jest zawodne. Na alei Mickiewicza istnieje jeszcze większa możliwość uniknięcia zasadzki, bo jezdnia jest dwukierunkowa, przedzielona pośrodku trawnikiem. Trzeba znaleźć skuteczny sposób na płyty pancerne wozu Koppego i należy bezwzględnie zmodyfikować odskok.
Mając własny pogląd na walkę w Krakowie oraz ograniczone środki zakładałem z góry wykonanie zamachu przez nieliczną grupę wykonawczą, bez użycia samochodów. Czy zaatakować z rogu ulicy Czystej, czy z okna mieszkania „Żnina”? Jak odskoczyć po akcji? Były to problemy, które rozsadzały mózg. Najmniej kłopotów miałem z doborem ludzi. Widziałem tylko trzech kandydatów: „Dewajtisa”, „Zawałę” [Kazimierz Lorys – przyp. RMZ] i siebie. Główne zadanie powierzyłem właśnie „Zawale”. Był on doświadczonym dywersantem, odważnym i zdecydowanym na wszystko. Do tego miał w dyspozycji i umiał się obchodzić ze zrzutowym angielskim granatem typu Gommon, który jakimś sposobem wyczarował dla Kedywu ppor. „Mars”. Ten przeciwpancerny granat, o natychmiastowym działaniu, stanowił jedyną skuteczną receptę na pancerz samochodu Koppego.
O ostatecznej koncepcji planu zdecydował problem odskoku. Jak się wycofać? Może do piwnic? Przecież z rozkazu niemieckich zarządzeń przeciwlotniczych wszystkie one są połączone przejściami z domu do domu. „Żnin” ma na pewno klucz do swojej piwnicy, a do wyjściowej trzeba go dorobić. Przy takim rozwiązaniu odskoku za najlepsze wyjście uznałem przeprowadzenie ataku sprzed domu nr 15 przy alei Mickiewicza. Punkt był o tyle dogodny, że wóz Koppego miał ograniczone pole widzenia wskutek zakrętu przy ulicy Krupniczej i musiał zwolnić przed skrzyżowaniem alei Mickiewicza z ulicą Czystą oraz wjazdem na parking przed Akademią Górniczą. Był to dla akcji poważny atut.
Zakładałem równoczesne działanie całej trójki. „Zawała” rzuci granat, ja ostrzelam z peemu samochód Koppego, a „Dewajtis” eskortę. Pierwszy wycofa się „Zawała”, za nim „Dewajtis”, ostatni ja. Stojący w korytarzu domu nr 15 „Żnin” zamknie na klucz masywną bramę wejściową, a później drzwi do piwnicy. Dalsze wycofanie nastąpi ustaloną trasą przez przejścia przeciwlotnicze. Niemcy po sforsowaniu bramy wtargną niewątpliwie do kamienicy i na podwórze, zanim odkryją prawdziwy kierunek naszego odwrotu. Ten zysk czasu dawał szansę ocalenia.
Dlaczego przewidywałem udział tylko czterech ludzi? Rozumowałem, że tylu właśnie wystarczy do wykonania zadania. Ewentualne straty, z którymi musiałem się liczyć, byłyby z pewnością większe przy dużej grupie wykonawczej. Najlogiczniejsze wydawało się zaangażowanie dwóch ludzi – rzucającego granat i zamykającego bramę. Obarczenie jednego zamachowca rolą prawie „żywej torpedy” wykraczało jednak poza normy konspiracyjnej walki. Taki był plan. Do jego realizacji było jeszcze daleko. Należało ustalić czas przejazdu Koppego, przeprowadzić próbę sygnalizacji na trasie, dopracować odskok i ściągnąć „Zawałę” z niezbędnym do akcji gommonem.”
(Ryszard Nuszkiewicz, Uparci, IW Pax, Warszawa 1963, ISBN 83-211-0465-7, s. 221, 223-225)
Ostatecznie nie doszło do zorganizowania powtórnego zamachu na Koppego…
Teodor Gąsiorowski – Specjalna operacja bojowa Koppe 11 lipca 1944 r.
w: Biuletyn informacyjny AK nr 8 (292) sierpień 2014, s. 42 – 49
Zobacz także:
Armia Krajowa była najliczniejszą, najdłużej działającą, a także stosującą najbardziej zróżnicowane formy walki konspiracyjną formacją zbrojną w okupowanej Europie. Była podziemnym Wojskiem Polskim.
Składała się wyłącznie z ochotników, w szczytowym okresie swego istnienia liczyła aż 390 tys. żołnierzy! Liczebnie była liczniejsza niż Wojsko Polskie na początku 1939. Była armią bez koszar. W 1944 służyło w niej 10,8 tys. oficerów, w większości żołnierzy zawodowych.
W latach 1942 – 1945 oddziały żołnierzy Polski Walczącej przeprowadziły ponad 110 tys. akcji zbrojnych oraz dywersyjnych, w tym ponad 2,3 tys. na transport (m.in. wykolejono 1,3 tys. pociągów z wojskiem i uzbrojeniem). Zabito w walce ponad 150 tys. niemieckich żołnierzy i policjantów oraz kolaborantów.
W trakcie swych działań AK tworzyła specjalne formacje dywersyjne: (20-04-1940) Związek Odwetu (sierpień 1940) Wachlarz (maj 1942) Organizację Specjalnych Akcji Bojowych Osa. 22 stycznia 1943 powołano Kierownictwo Dywersji (Kedyw) KG AK. Skupiał Związek Odwetu, Wachlarz, Tajną Organizację Wojskową oraz grupy bojowe Szarych Szeregów.
W czerwcu 1943 powołano Agat (akronim: anty-gestapo), którego dowódcą został Cichociemny, kpt. Adam Borys ps. Pług. W styczniu 1944 jednostka zmieniła nazwę na Pegaz (przeciw-gestapo), a w czerwcu 1944 na Parasol. Przeprowadziła wiele spektakularnych akcji, m.in. przeciwko hitlerowskim dygnitarzom, w tym śmiały zamach na kata Warszawy – Franza Kutscherę.
W powołanym rozkazem płk Stefana Roweckiego ps. Grot z 20 kwietnia 1940 Związku Odwetu walczyło 6 Cichociemnych, od lutego 1942 zastępcą komendanta był cichociemny mjr Henryk Krajewski ps. Trzaska.
W utworzonym w lecie 1941 Wachlarzu walczyło 27 Cichociemnych, tj. połowa z zrzuconych wówczas do Polski. Dowodzili wszystkimi Odcinkami:
Odcinek I (Lwów, Tarnopol, Płoskirów, Winnica, Żmerynka, Dniepropietrowsk) – Stanisław Gilowski ps. Gotur;
Odcinek II (Równe, Zwahel, Żytomierz, Kijów) – Jan Piwnik ps. Ponury;
Odcinek III (Brześć, Pińsk, Dawidgródek) – Alfred Paczkowski ps. Wania;
Odcinek IV (Baranowicze, Słuck, Bobrujsk, Żłobin, Lida, Mińsk, Borysów, Orsza) – Tadeusz Sokołowski ps. Trop;
Odcinek V (Wilno, Dyneburg, Połock, Ryga) – Jan Smela ps. Wir
W Kedywie walczyło ogółem 146 Cichociemnych, w tym 6 ze Związku Odwetu, 27 z Wachlarza oraz 20 w oddziałach partyzanckich. W Kedywie Cichociemni obsadzili m.in. 10 stanowisk szefów lub zastępców szefów Kedywu w obszarach, okręgach i jednym podokręgu, ponadto liczne stanowiska inspektorów oraz oficerów dywersji, w inspektoratach i obwodach, a także kierowników ośrodków dywersyjnych.
Cichociemni byli dowódcami wielu oddziałów AK (zobacz więcej info).
Współpraca z Anglikami – raport sprawozdawczy
dotyczący koncepcji dywersyjnych na terenie Polski
w: Akta Szefa Sztabu Armii Polskiej we Francji
Źródło: Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego, sygn. A.IV.-1/1a, 15
Marek Ney – Krwawicz – Bezpieczeństwo służby a życie codzienne żołnierza Armii Krajowej
na przykładzie Komendy Sił Zbrojnych w Kraju
w: Dzieje Najnowsze, rocznik LI – 2019, nr 3, s. 179-209, ISSN 0419-8824
UWAGA! tabela ma więcej niż jedną stronę, wyświetla po 15 wierszy na stronie
(Kliknij wybraną kolumnę, aby posortować / kliknij w nazwisko, aby przejść do biogramu / wpisz, aby wyszukać)
Tabelę można przeszukiwać, wpisując dowolny ciąg znaków
Autor wykazu ? Ryszard M. Zając, wnuk por. cc. Józefa Zająca
Na urządzeniach mobilnych aby zobaczyć całość należy przewinąć w poziomie
Waldemar Grabowski – Koncepcje walki czynnej w okupowanej Polsce – KEDYW
w: Biuletyn informacyjny AK nr 5 (277) maj 2013, s. 1 – 7
Teodor Gąsiorowski, Andrzej Kuler – „Nil” – organizator Kierownictwa Dywersji
w: Biuletyn informacyjny AK nr 5 (277) maj 2013, s. 8 – 12
PROSZĘ – WESPRZYJ PROJEKT CICHOCIEMNI
konto Fundacji dla Demokracji – 71 1020 2498 0000 8902 0590 7557
Szanowni Państwo!
Realizuję Projekt CICHOCIEMNI od stycznia 2016 roku. Dzięki mojemu wysiłkowi oraz życzliwości wielu ludzi, udało mi się już wykonać sporo pracy. Za mną okres digitalizacji w Jednostce Wojskowej GROM. Dowodem mojego wysiłku jest m.in. ponad 4,5 tys. plików, o łącznej objętości ponad 700 (siedemset) GB, zdigitalizowanych archiwaliów dotyczących Cichociemnych, udostępnionych prawie w całości w tym portalu. Zobacz – Informacja o realizacji Projektu
Dzięki Projektowi CICHOCIEMNI powstał ten portal – kompendium wiedzy o 316 Cichociemnych spadochroniarzach Armii Krajowej, zawierający unikalne treści, w tym dokumenty, zdjęcia, bazy danych. Zobacz – Informacja o realizacji Projektu
Wciąż jeszcze bardzo dużo pracy – wciąż trzeba zbierać, redagować i adiustować treści udostępniane w portalu, także przygotowywane do książki, do filmu. Trzeba sprawdzić ich wiarygodność, zgodność z prawdą historyczną itp. Trzeba przeprowadzić jeszcze wiele kwerend w kilku archiwach, w Polsce i za granicą. Trzeba w toku pracy, mającej niekiedy charakter śledztwa, zweryfikować dane, czasem ze sobą nieco sprzeczne, z rozmaitych źródeł. Każda taka praca twórcza, wymagająca skupienia, wymaga też czasu. Także ciągłego zaangażowania oraz umiejętności. Wymaga również pieniędzy.
Do zrealizowania pozostają zaplanowane w Projekcie działania:
* bieżące kwerendy i poszukiwania informacji oraz artefaktów dotyczących Cichociemnych
* stała aktualizacja treści na portalu elitadywersji.org – kompendium wiedzy o 316 Cichociemnych
* bieżąca digitalizacja wszelkich publikacji oraz artefaktów dotyczących Cichociemnych
* codzienne publikacje postów na fanpage na Facebooku
* uzupełnienie bazy danych o kilkuset placówkach odbiorczych (zrzutowiskach) Armii Krajowej
* zakup sprzętu i oprogramowania do tworzenia cyfrowych treści Projektu
* organizacja nowatorskich konkursów (z nagrodami) dla młodzieży
* opracowanie i udostępnienie multimedialnego Słownika Cichociemnych
* opracowanie i udostępnienie multimedialnej Bazy Zrzutów Cichociemnych
* tworzenie multimedialnych podcastów Projektu do publikacji m.in. na You Tube
Wciąż marzę o zbudowaniu cyfrowej platformy edukacyjnej – WIRTUALNEGO MUZEUM CICHOCIEMNYCH – atrakcyjnego, wartościowego, multimedialnego centrum syntetycznej wiedzy o 316 Cichociemnych spadochroniarzach Armii Krajowej.
Dzięki odpowiedniemu wsparciu możliwe byłoby również kompleksowe przeprowadzenie kwerendy oraz digitalizacji dokumentów i innych artefaktów dotyczących Cichociemnych, z właściwych instytucji oraz miejsc w Polsce, Wielkiej Brytanii i we Włoszech. Byłoby także możliwe zakupienie praw publikacyjnych do artefaktów (zdjęć, filmów, dokumentów) m.in. zgromadzonych w Studium Polski Podziemnej oraz w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie.
W Polsce nie ma ani jednego ośrodka (w tym typu naukowego czy muzealnego), który zajmowałby się systematycznie pozyskiwaniem oraz udostępnianiem (w tym edukacją zwłaszcza młodzieży) wiedzy oraz archiwaliów dotyczących Cichociemnych. Niewielkie elementy zbiorów muzealnych rozproszone są po wielu placówkach, zajmują tam marginalne miejsce. Całkiem spore zbiory archiwaliów (głównie dokumentów) zgromadzone są w kilku miejscach, nie zostały dotąd nawet porządnie skatalogowane!
Bardzo proszę o wsparcie Projektu CICHOCIEMNI. Liczę na Państwa życzliwość, wsparcie, oferowaną pomoc, także datki finansowe. Każda złotówka się przyda i zostanie gospodarnie wykorzystana. Przez lata realizacji Projektu wszystkie niemałe koszty poniosłem prawie w całości z własnych zasobów. Te możliwości są bardzo ograniczone. Moje zarobki od bardzo wielu lat są bardzo niewielkie. Dlatego proszę o wsparcie 🙂
Będę również wdzięczny za przekazanie (najlepiej cyfrowych) archiwaliów dotyczących Cichociemnych. Także za wszelkiego rodzaju publikacje, książki, informacje, również znajdujące się w internecie. Nie wszystko udało mi się wyszukać, więc Państwa pomoc może okazać się bezcenna. Poszukuję także nieustannie do współpracy przy projekcie wolontariuszy: informatyka, producenta filmu, wydawcy książki i in.