STS 43 czyli Audley End k. Saffron Walden, hrabstwo Essex – to najsłynniejszy ośrodek szkoleniowy Cichociemnych. Brytyjska organizacja pozarządowa English Heritage opiekująca się zabytkami budownictwa w Anglii należącymi do „zbioru dziedzictwa narodowego” (National Heritage Collection) – po mojej interwencji prostuje błąd na stronie internetowej dotyczący Cichociemnych 🙂
3 maja 2022 na stronie oraz w grupie na Facebooku opublikowałem post zatytułowany
Wskazałem w nim cytat z brytyjskiej strony – „W tym roku przypada 80. rocznica powstania Stacji 43 w Audley End, bazy szkoleniowej polskiej sekcji Special Operations Executive (SOE) podczas II wojny światowej. Polscy agenci przybyli w kwietniu 1942 roku, a działania rozpoczęły się 1 maja. (….) do Polski skoczyło 316 agentów SOE [tak niezgodnie z prawdą historyczną w oryginalnym brytyjskim tekście], większość z nich przeszkoliła się w Audley End. Ci dzielni mężczyźni i jedna niezwykła kobieta byli znani jako Cichociemni – Silent Unseen.”
Zmuszony jestem zaprotestować wobec bezczelnie kłamliwego twierdzenia, jakoby Cichociemni rzekomo byli „agentami SOE”… Cichociemni nie byli agentami SOE – tylko żołnierzami Armii Krajowej w służbie specjalnej. Byli szkoleni m.in. w brytyjskim ośrodku STS 43 Audley End, ale przez Polaków. W żadnej chwili nie podlegali SOE, po skoku otrzymali przydziały służbowe w Armii Krajowej i podlegali KG AK.
47 osób personelu brytyjskiego zajmowało się sprawami administracyjno – gospodarczymi. Jak to ujęto w tekście na stronie English Heritage – „Kontyngent żołnierzy brytyjskich był odpowiedzialny za obowiązki administracyjne oraz pilnowanie domu i terenów”. W tekście też czytamy – „Instruktorzy byli prawie w całości Polakami i sami opracowali kursy przy wsparciu centralnego dowództwa SOE.” Należy dodać, że to „wsparcie dowództwa SOE” polegało na tym, że Brytyjczycy się nie wtrącali, a szef SOE Collin Gubbins uczył się od Polaków i wzorował działania SOE na polskich doświadczeniach. Lyne Olson w ciekawej i rzetelnej książce pod znaczącym tytułem „Wyspa ostatniej nadziei. Anglicy, Polacy i inni” podkreśla – „posłużył się Polską jako wzorcem w kwestii rodzaju i zakresu działań ruchu oporu, jaki chciałby wywołać w Europie. (s. 189). To żałosne, że Brytyjczycy usiłują sobie przypisać polskie zasługi 🙁 (5 maja 2022)
Po mojej interwencji, brytyjska organizacja przyznaje, że Cichociemni nie byli „agentami SOE” (Special Operations Executive) lecz żołnierzami polskiej Armii Krajowej 🙂
Dr Andrew Hann (Properties Historians’ Team Leader, Curatorial Department) był uprzejmy napisać do mnie dwa maile.
Oto ich treść:
Dziękujemy za wiadomość e-mail zwracającą uwagę na błędy na naszej stronie internetowej związane z działaniem STS 43 w Audley End. Pragniemy zapewnić, że doskonale wiemy, iż Polacy szkolący się w Audley End w latach 1942-44 nie byli „agentami SOE”, ale spadochroniarzami sił specjalnych Armii Krajowej.
Główny artykuł na naszej stronie https://www.english-heritage.org.uk/visit/places/audley-end-house-and-gardens/history-and-stories/polish-special-agents/ jasno to wyjaśnia. Czasami używaliśmy skróconego terminu „agenci”, aby opisać mężczyzn, który teraz uznajemy za niepoprawny, i dopilnujemy, aby zostało to zmienione tak szybko, jak to możliwe.
Pragniemy zapewnić, że w przygotowaniu naszej strony internetowej oraz nowo otwartej wystawy w Audley End House przeprowadziliśmy szerokie konsultacje z polskimi historykami oraz potomkami cichociemnych mieszkających w Wielkiej Brytanii. Na pewno nigdy nie było naszą intencją przypisywanie sobie zasługi za bohaterskie czyny cichociemnych i jeśli nasze treści w sieci sprawiały takie wrażenie, bardzo nam przykro.
Nie ma problemu i dziękuję za wskazanie błędu. Zawsze staramy się zachować najwyższy standard dokładności historycznej naszych treści, zarówno na stronie, jak i online. Może minąć kilka dni, zanim nasz zespół internetowy będzie mógł poprawić tekst online, ale już powiadomiłem ich, co należy zmienić.
Muszę przyznać, że bardzo interesujące było dla mnie badanie cichociemnych przez ostatnie kilka lat, a Twoja własna strona internetowa była dla mnie i moich kolegów bardzo przydatnym źródłem informacji.
z wyrazami szacunku, Andrew
Powojenne losy Cichociemnych – tych którzy pozostali przy życiu z 316 żołnierzy Armii Krajowej w służbie specjalnej – są dosyć skomplikowane oraz nie całkiem zbadane. Wiadomo, że gremialnie nie akceptowali nowej władzy z sowieckiego nadania, nie chcieli Polski jako 17 republiki ZSRR.
Co najmniej 64 Cichociemnych walczyło jako żołnierze wyklęci (NIE, DSZ, WiN, in.). Aż 103 CC represjonowano w „Polsce ludowej”: 77 aresztowano, 15 torturowano, 19 skazano na śmierć, 22 na więzienie, 9 lub 10 zamordowano.
Ok. 30 Cichociemnych po rozwiązaniu AK otrzymało przydział do organizacji NIE, której komendantem głównym został Cichociemny gen. bryg. Leopold Okulicki ps. Niedźwiadek. Co najmniej 43 CC walczyło w strukturach Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj, co najmniej 32 CC działało w Zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość (kilku w Delegaturze Zagranicznej WiN), 5 CC w innych formacjach antykomunistycznych. Co najmniej 9 uczestniczyło w operacjach specjalnych SIS / CIA. Wciąż odkrywane są nowe fakty…
Archiwista [Marian Utnik] – Zestawienie wydarzeń
dotyczących kierowania konspiracją w Kraju po Powstaniu Warszawskim
w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż, 1973, nr 26, s. 207 – 216
Celem władz polskich podczas II wojny światowej było odzyskanie niepodległości oraz odbudowa państwa w granicach co najmniej z sierpnia 1939, z przyłączeniem obszaru Prus Wschodnich, Gdańska, Pomorza i Śląska Opolskiego. Jednak od pierwszego dnia wojny mocarstwa nie respektowały interesów Polski i Polaków, skazując nasz kraj na przegraną.
Ofensywa Sowietów w styczniu 1945 zakończyła się ostatecznie zagarnięciem Polski (w nowym kształcie terytorialnym) do strefy podporządkowanej ZSRR. Żołnierze AK mieli kiepski wybór: albo ujawnić się i wstąpić do armii Berlinga, albo pozostać w konspiracji wobec Sowietów jak i nowych władz Polski (z sowieckiego nadania). Ta druga opcja była pozorną możliwością wyboru – część AK-owców i tak była już zdekonspirowana (m.in. wskutek akcji „Burza„)…
Marian Utnik – Likwidacja Oddziału VI
w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż 1982, zeszyt 62, s. 201-205
Dylemat – współpraca z PKWN albo konspiracja – był także osią podziału w środowisku emigracyjnej (głównie londyńskiej) Polonii. Podzielone były środowiska polityczne, generalicja i kadra oficerska PSZ na Zachodzie. Dylemat nie został formalnie i jednoznacznie rozstrzygnięty.
Trójka „londyńskich” generałów: Stanisław Kopański, Marian Kukiel, Stanisław Tatar, w porozumieniu z premierem Tomaszem Arciszewskim doprowadziła do wydania przez prezydenta RP Władysława Raczkiewicza zarządzenia o rozwiązaniu Armii Krajowej z dniem 19 stycznia 1945. Minister Kukiel rozkazem z października 1945 wybór pomiędzy kolaboracją a walką pozostawił osobistym decyzjom żołnierzy AK…
Wobec wycofania zachodniego wsparcia, Oddział VI (Specjalny) Sztabu Naczelnego Wodza przekształcono w Komisję Likwidacyjną tego oddziału, kierowaną przez ppłk Mariana Utnika, od marca 1946 przez jego zastępcę ppłk Józefa Hartmana („ojca cichociemnych”).
Lotnicze wsparcie (zrzuty) dla AK przeszło do historii, w kontaktach z Krajem postawiono znowu na lądowe trasy kurierskie (pierwszy kurier dotarł do Polski w lutym 1945) i łączność radiową (9 radiostacji). Emigracyjne polskie władze dysponowały sporymi możliwościami: ludźmi, strukturami, nawet wieloma milionami dolarów, pozostałymi z dotacji prezydenta Roosevelta dla Armii Krajowej. Ich wartość według obecnych realiów sięgnęłaby kwoty aż stu milionów dolarów!!! Te cenne aktywa zostały zmarnowane, głównie „dzięki” zdradzie zadufanego w sobie tępego megalomana, prosowieckiego gen. Tatara…
Janusz Kurtyka – Na szlaku AK (NIE, DSZ, WiN)
w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż, 1990, zeszyt 94, s. 13-35
Pierwszą poakowską, ogólnopolską strukturą konspiracyjną była organizacja NIE. Jak zauważa historyk Janusz Kurtyka – „Koncepcja NIE narodziła się w drugiej połowie 1943 przy okazji wymiany depesz pomiędzy Komendantem Głównym AK gen. T. Komorowskim „Borem” a NW [Naczelnym Wodzem] gen. K. Sosnkowskim na temat akcji „Burza” i była wynikiem rozpatrzenia takiego wariantu realizacji „Burzy”, według którego Armia Czerwona przekroczy w walce z Niemcami granice Rzeczypospolitej, zaś stosunki dyplomatyczne Polski z ZSRR będą nadal zerwane”. (Na szlaku AK (NIE, DSZ, WiN), w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż 1990, zeszyt 94, s. 15).
Do planowanych struktur NIE przydzielono ok. 30 Cichociemnych. W pierwszej kolejności nową organizację tworzono na Kresach. Warto zauważyć, że urodziło się tam 77 Cichociemnych, walczyło 70, poległo 20. Można założyć, że do NIE przydział otrzymali, spośród 57 ocalałych, wszyscy lub prawie wszyscy Cichociemni z Kresów, znajdujący się pod koniec 1944 w Polsce. Organizacja miała mieć charakter polityczno – wojskowy. Miała zostać rozwiązana po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.
Pierwsze instrukcje i pieniądze dla NIE (ok. 2 mln USD) przywiózł z Londynu (w ścisłej tajemnicy przed Brytyjczykami, także przed Oddziałem VI) dla Cichociemnego gen. Leopolda Okulickiego Cichociemny Roman Rudkowski, drugi raz przerzucony do Polski w operacji lotniczej „Poldek 1” (16/17-10-1944). Zanim utworzono całkowicie struktury NIE rozpoczęła się akcja Burza, potem Powstanie Warszawskie. Później dowództwo AK przyjęło podstępne sowieckie „zaproszenie do rozmów” zakończone procesem szesnastu. „Burza” oraz powstanie przetrzebiły i zdekonspirowały kadry, proces pozbawił NIE komendanta.
W „nowej Polsce” w antykomunistyczne podziemie zaangażowało się ponad pół miliona Polaków, w tym ok. 150-200 tys. konspiratorów oraz ok. 20 tys. partyzantów w ponad setce oddziałów leśnych. Aby nie tracić kontroli nad konspiracją krajową, w oparciu o resztki częstochowskiej Komendy Głównej AK Naczelny Wódz gen. Władysław Anders 7 maja 1945 rozkazał utworzyć Delegaturę Sił Zbrojnych na Kraj. Jej szefem został płk dypl. Jan Rzepecki ps. Ożóg, szefem sztabu płk Janusz Boszczanin ps. Sęk.
Szybki rozpad NIE spowodował zasadniczą zmianę koncepcji: DSZ miała być organizacją wojskową (choć jej szef podlegał politykowi – Delegatowi Rządu na Kraj) realizującą działania doraźne – „opór przed sowietyzacją”. W jej działalność zaangażowało się 43 Cichociemnych. Niestety, struktury DSZ oparto na kadrze AK, już od czerwca 1945 bezpieka rozpoczęła aresztowania. 28 czerwca 1945 powstał komunistyczny „Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej”, uznany kilka dni później przez wszystkie państwa koalicji antyhitlerowskiej. W Polsce Mikołajczyk ignorował represje bezpieki wobec żołnierzy AK, w listopadzie 1945 potępił nawet… NSZ oraz stanowisko polskiej emigracji. W czerwcu 1946 rządzący Polską komuniści sfałszowali referendum, w styczniu 1947 wybory do sejmu.
W lipcu 1945 – po zaledwie trzech miesiącach funkcjonowania – Naczelny Wódz Tadeusz Komorowski nakazał rozwiązanie DSZ, bo „wojskowa działalność konspiracyjna stoi w sprzeczności z podjętą obecnie w kraju jawną akcją polityczną”. Rzepecki wezwał antykomunistyczną partyzantkę do wyjścia z konspiracji, gdy nie zagraża to bezpieczeństwu żołnierzy. W sierpniu 1945 DSZ rozwiązano, 2 września 1945 utworzono konspiracyjne Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość – właśc. Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji „Wolność i Niezawisłość”. Jego główne cele zawarte były w nazwie – WiN miał walczyć o Wolność Obywatela i o Niezawisłość Państwa. Był próbą przekształcenia kilkudziesięciotysięcznej konspiracji wojskowej w cywilny ruch społeczno – polityczny.
Początkowo WiN miał ok. 30 tys. członków, w jego działalność zaangażowało się ogółem dwa razy więcej osób. W 1946 Zrzeszenie WiN przekazało za granicę Memoriał do Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie podporządkowania Polski ZSRR. Cichociemny Bruno Nadolczak ps. Piast był autorem raportu WiN o sowieckim ludobójstwie i zsyłkach Polaków. WiN utworzono w oparciu o znane wcześniej struktury AK-NIE-DSZ, było więc słabo zakonspirowane. Masowe aresztowania i amnestie zmniejszyły w połowie 1947 liczebność organizacji do kilkuset osób; działały także niektóre oddziały i grupy leśne.
Prosowiecki terror był wspierany pokazowymi procesami politycznymi przeciwko Zarządom Głównym WiN:
Płk Franciszek Niepokólczycki, prezes II ZG WiN na początku 1946 doprowadził do utworzenia Komitetu Porozumiewawczego Organizacji Polski Podziemnej. W tę inicjatywę zjednoczenia opozycji zaangażowali się także: ppłk doc. dr Wacław Lipiński, prezes Stronnictwa Niezawisłości Narodowej, Włodzimierz Marszewski (Stronnictwo Narodowe). Potem dołączył Adam Obarski (PPS), politycy Polskiego Stronnictwa Demokratycznego oraz Stronnictwa Katolickiego. Komitet miał być jakby odpowiednikiem Rady Jedności Narodowej, politycznej reprezentacji Polskiego Państwa Podziemnego. Komitet opracował memoriał do Rady Bezpieczeństwa ONZ,
Wytyczne ideowe Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość
w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż, 1979, zeszyt 48, s. 84-87
Chaosowi i niedowładowi organizacyjnemu krajowej konspiracji poakowskiej sprzyjał znaczny rozgardiasz w środowisku polskiej emigracji. Jedno i drugie wynikało z braku rozsądnej koncepcji reagowania na postępowanie Sowietów. Było to udziałem praktycznie wszystkich środowisk, także państw po zachodniej stronie „żelaznej kurtyny”…
Bezpośrednio po wojnie scena polityczna „londyńskich” środowisk polskich była podzielona na trzy główne ośrodki:
„Zamek” – po wycofaniu 5 lipca 1945 dyplomatycznego uznania dla emigracyjnego rządu RP – był oficjalnie ignorowany przez wszystkie instytucje władzy Wielkiej Brytanii. Ale działacze wchodzącego w skład rządu Stronnictwa Demokratycznego (kontrolującego polskie MSW) oraz działacze Delegatury Zagranicznej WiN, a także z obozu „socjalistów” – Polskiego Ruchu Wolnościowego „Niepodległość i Demokracja” nawiązali tajne relacje z amerykańską CIA i brytyjską SIS, dzięki ich finansowej pomocy (łącznie ok miliona dolarów) organizując struktury wywiadowcze oraz dwa ośrodki łączności z Krajem, szkolące konspiratorów do przerzutu do Polski.
Z „zamkiem” ściśle współpracował Cichociemny ppłk dypl. Jan Kamieński. Cieszył się zaufaniem rządu oraz gen. Tadeusza Komorowskiego. Od 1946 prawdopodobnie do ok. 1955 był dysponentem części funduszy z amerykańskiej pomocy dla AK (ok. 1,2 mln. USD, równowartość obecnych 15 mln.), m.in. finansowano z nich rządy R.P. na uchodźstwie.
Znaczną rolę odgrywało Stronnictwo Narodowe, do lutego 1949 współtworzące emigracyjny rząd. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, kierowane przez Zygmunta Berezowskiego (SN), zorganizowało strukturę wywiadowczą, z placówkami m.in. w strefach: brytyjskiej i amerykańskiej Niemiec, we Francji, Belgii, Austrii. Do grudnia 1948 finansowane były przez rząd. Potem SN podjęło negocjacje z Amerykanami, z „płk Davisem” z amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA). 4 grudnia 1949 powstała Rada Polityczna, jako quasi parlament obozu „socjalistów”. W lipcu 1950 kierownik Działu Krajowego Rady Politycznej Edward Sojka (SN) zawarł umowę o współpracy z CIA. Zaakceptowali ją jego zastępcy: Tadeusz Żenczykowski (NiD) i Franciszek Białas (PPS). We wrześniu 1950 umowa objęła też Radę. Na początku 1951 podobną umowę zawarto z brytyjską Secret Intelligence Service (SIS). Według późniejszych ustaleń komisji ws. „afery Bergu” umowa nie powodowała „zależności organizacyjnej strony polskiej od strony obcej”.
Do końca 1952 Rada otrzymała od CIA ok. 840 tys. USD; stronnictwa Rady – ok. 172 tys. USD. Cóż za ironia – środowiska niepodległościowe z braku środków musiały przejść „na garnuszek” brytyjskich i amerykańskich służb specjalnych. W tym samym czasie gen. Tatar – złodziej państwowych pieniędzy (przeznaczonych do przerzutu do Polski przez Cichociemnych) – dysponował kwotą kilkakrotnie wyższą, którą w znacznej części roztrwonił oraz zdefraudował… 🙁
Działacze SN łączność z Krajem (także wywiad) prowadzili za pośrednictwem dwóch placówek:
Placówki miały ekspozytury w Berlinie Zachodnim, Wiedniu, Szwecji, ponadto w Polsce kilkadziesiąt ok. trzyosobowych, konspiracyjnych struktur tzw. „punktów informacyjnych”. Oba ośrodki zorganizowały 47 wypraw kurierskich do komunizowanej Polski, w tym „Północ” – 33, „Południe” – 14 (w tym 5 drogą morską). Materiały do Polski przesyłano także w „paczkach specjalnych”, z puszkami o podwójnych ściankach. informacje przesyłano listami neutralnej treści z niejawnymi informacjami pisanymi atramentem sympatycznym.
Dzięki umowom ze służbami, rozpoczęto szkolenie konspiratorów do pracy w kraju. Walki wręcz, różnymi rodzajami broni oraz technik przeżycia we wrogim środowisku uczył Wojciech Borek, b. sierżant Legii Cudzoziemskiej. Posługiwania się łącznością, szyframi, tajnopisami, mikrofilmami itp.oficer amerykański Oscar Leen. Zorganizowano trzy szkolenia: dwa w Niemczech, jedno w Londynie. Dwaj przeszkoleni kursanci – Dionizy Sosnowski oraz Stefan Skrzyszowski, w nocy 4/5 listopada 1952 zostali zrzuceni w okolicach Koszalina, po starcie samolotu z polską załogą z lotniska USAF w Wiesbaden (RFN). Obaj zostali aresztowani przez bezpiekę 6 grudnia 1952, skazani na śmierć 18 lutego 1953, wyrok wykonano 15 maja 1953. Ich szczątki odnaleziono dopiero w maju 2013, w kwaterze „Ł” Cmentarza Wojskowego na Powązkach.
Po infiltracji struktury w Polsce przez komunistyczną bezpiekę, aresztowano 14 kurierów (10 z ośrodka „Północ”, 4 z „Południa”). Dało to potem pretekst do politycznych oskarżeń o „handel śmiercią” (życiem kurierów i konspiratorów) i było podłożem „afery Bergu”.
Rafał Wnuk – Dwie prowokacje
Piąta Komenda Zrzeszenia WiN i Berg
w: Instytut Literacki Paryż, Zeszyty Historyczne 2002
nr 141 s. 71 – 112 ISBN 2716801576
W Polskim Ruchu Wolnościowym Niepodległość i Demokracja aktywnie działali Cichociemni płk Adam Boryczka, kpt. Jan Nowak-Jeziorański, także mjr Jerzy Szymański. NiD miał dobre relacje z amerykańskimi służbami specjalnymi: OPC (Office of Policy Coordination, Biuro Koordynacji Politycznej), potem z utworzoną 26 lipca 1947 CIA. Kontakty oraz osobiste predyspozycje dały w amerykańskich operacjach kluczowe role Cichociemnym. Płk Adam Boryczka był kurierem Delegatury Zagranicznej WiN, kpt. Jan Nowak-Jeziorański pod koniec 1951 został dyrektorem amerykańskiej rządowej Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Cichociemny Roman Rudkowski werbował polskich pilotów (ze Stowarzyszenia Lotników Polskich, prawdopodobnie Eugeniusza Arciuszkiewicza oraz Stanisława Króla) do lotów w tajnych operacjach CIA samolotami C-47 Skytrain (Dakota), C-54, z bazy USAF w Wiesbaden. Z „Ruchem” był też związany płk dypl. Tadeusz Lisicki, jeden z współautorów polskiego sukcesu złamania „Enigmy”, po wojnie szef osobistego sztabu gen. Władysława Andersa.
Operacja CIA Rollback (zrzuty pod kryptonimem Redsox) były realizacją doktryny Dullesa, zakładającej zmianę pasywnej postawy USA – z powstrzymywania komunizmu na jego wypieranie (roll back). Operacje specjalne prowadzono m.in. na terytorium Albanii, Białorusi, Bułgarii, Grecji, Litwy, Łotwy, Mołdawii, Rumunii, Ukrainy, Węgier, ZSRR. Jeden (choć nie jedyny) zrzut do Polski wykonano m.in. 4/5 listopada 1952.
Współpracę z CIA podjął też jeden z 217 przeszkolonych i zaprzysiężonych kandydatów na Cichociemnych Ludwik Martel ps. Kobus. Również piloci: mjr pil. Józef Jeka i mjr pil. Stefan Janus – w tajnej operacji CIA mieli zostać zrzuceni na teren PRL, aby porwać najnowszy radziecki odrzutowiec myśliwski MiG-15. Prawdopodobnie pilotów zwerbował Rudkowski. Operację odwołano po ucieczce 5 marca 1953 z Polski tym samolotem pilota LWP Franciszka Jareckiego.
Podziały istniały również w polskim środowisku londyńskiej generalicji oraz wyższych oficerów. Po likwidacji Oddziału VI (Specjalnego) SNW w marcu 1945, jego aktywa podzielono. Znaczną ich część przejęła „centrala konspiracyjna Hel” oraz Fundacja Drawa – założone przez gen. Stanisława Tatara. Centralą „Hel” kierował jego podwładny płk Stanislaw Nowicki. Fundacją Drawa kierowali: Stanisław Tatar, Marian Utnik, Stanisław Nowicki (zwani „Komitetem Trzech”); początkowo także płk Edward Maliszewski (powrócił do Polski) i Franciszek Prochaska (wyemigrował do Paryża). Fundację formalnie zarejestrowano (nomen omen) jako „Komitet Samopomocy Koleżeńskiej” (Polish Self Help Association), z siedzibą w Londynie przy ul. Cornwall Gardens.
Do sierpnia 1945 Tatar pozorował wsparcie opcji niepodległościowej, potem przytulił Mikołajczyka i „jałtańczyków”. W działania „Helu” w latach 1945-1947 zaangażowali się, nieświadomi politycznych sympatii Tatara, dwaj Cichociemni. Mjr Kazimierz Bilski był referentem ds. łączności kurierskiej, ppor. Leszek Starzyński pracował na radiostacji w Londynie, przy ul. 11 Corwall Gardens. Omówienie szkodliwej działalności gen. Tatara wymaga odrębnego opracowania.
Intendent – Kilka uwag o gospodarce pieniężnej polskich władz w Londynie w latach 1944 – 1946
w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż, 1973, zeszyt 26, s. 203-206
Oprócz niewielkiej grupy „jałtańczyków” istniał wśród oficerów silny ideowo obóz niepodległościowy, zbliżony do Polskiego Ruchu Wolnościowego „Niepodległość i Demokracja”. Skupili się wokół gen. Władysława Andersa, nazywano ich złośliwie „prorokami III wojny św.” Poglądy polskich środowisk emigracyjnych ewoluowały, zmieniały się ich składy osobowe. Generalnie nie widziano sensu walki zbrojnej w Polsce, Naczelny Wódz gen. Tadeusz Komorowski w listopadzie 1945 nakazał rozwiązanie WiN. Zanim rozkaz dotarł do kraju UB aresztował już I Zarząd Główny WiN.
Jesienią 1946 Naczelny Wódz kazał rozwiązać „Hel” i powołać Komitet do Spraw Kraju „Zbiornica”. Był to efekt ustaleń z premierem Tomaszem Arciszewskim, wicepremierem i ministrem spraw wewnętrznych Zygmuntem Berezowskim oraz przedstawicielami PPS i SN. „Zbiornica” miała zjednoczyć cywilne i wojskowe środowiska emigracyjne, zbierać dane wywiadowcze o sytuacji w Polsce za żelazną kurtyną. Zajmowali się tym oficerowie b. oddziałów Sztabu NW: VI (Specjalnego), II (wywiad), wywiadu i kontrwywiadu AK. Od 1947 brytyjskie służby MI-6 zadaniowały ich oraz przekazywały im środki finansowe, w ramach operacji „Broadway”.
Zndrzej Zaćmiński – Trzecia wojna światowa w planach emigracji polskiej
w Wielkiej Brytanii w latach 1945 – 1956: zarys problemu badawczego
w: Czasy Nowożytne 1996, nr 1, s. 111-133
Działalność wywiadowczą prowadziły też inne emigracyjne ośrodki. Gen. Władysław Anders w drugiej połowie 1946 utworzył Biuro Planowania „Ekspozytura”, dowodzone przez płk. Franciszka Demela. Działali w nim oficerowie b. Oddziału II (wywiad) 2 Korpusu. Początkowo siedziba mieściła się przy 2 Korpusie PSZ w Ankonie (Włochy), po jego ewakuowaniu do Wielkiej Brytanii „Ekspozyturę” ulokowano w Brukseli pod przykrywką firmy transportowej „Le Gazol”, później przeniesiono ją do Londynu.
Współpracowały z nią struktury wywiadowcze, poprzednio podległe Oddziałowi II oraz nowe, w tym siatka rtm. Witolda Pileckiego. Zadaniem „Ekspozytury” było zbieranie informacji wywiadowczych, przerzucanie uciekających z Polski na Zachód, także działalność kontrwywiadowcza wśród emigracyjnej Polonii. „Ekspozytura” współpracowała z brytyjskimi (SIS) i amerykańskimi (OPC/ CIA) służbami specjalnymi.
Witold Bagieński, Działalność wywiadowcza i kontrwywiadowcza
polskich emigrantów w pierwszych latach po II wojnie światowej
w: Biuletyn Informacyjny, wrzesień 2016, nr 09 (317), s. 113-120
Delegatura Zagraniczna Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość o kryptonimie „Dardanele” została utworzona jesienią 1946, kierował nią Józef Maciołek. Wysłany przez WiN przybył do Londynu wraz ze Stefanem Rostworowskim we wrześniu 1946. Obaj spotkali się z gen. Stanisławem Kopańskim, później ich przewodnikami po politycznym świecie „polskiego Londynu” zostali: szef wywiadu Naczelnego Wodza płk dypl. Stanisław Gano oraz Krzysztof Sałaciński vel Andrzej Pomian, współzałożyciel NiD. Po rozmowach z przedstawicielami (pozarządowych) sił politycznych, w listopadzie 1946 WiN oraz NiD podjęły współpracę, Komitet do Spraw Kraju przyznał WiN dotację.
Działacze Zrzeszenia WiN początkowo uznawali za pierwszoplanowy cel walkę (zbrojną) o niepodległość Polski, przewidując rychły wybuch III wojny światowej. Później oceniali sytuację geopolityczną bardziej realistycznie, przekształcając WiN w organizację ideową, lecz nie militarną – przygotowującą „możliwość walki zbrojnej w Kraju”. Mrzonki o III wojnie św. rozwiały rzeczowe analizy: Amerykanie mogli zrzucić kilka bomb atomowych na Rosję (jak na Japonię). Ale później nie mogliby jej kontrolować – wyliczyli, że do okupacji tak ogromnego kraju musieliby mieć ok. 12 milionów ludzi.
Emisariuszy WiN przez pierwsze trzy tygodnie pobytu w Londynie przesłuchiwał brytyjski wywiad. Od września 1947 „Dardanele” nawiązała współpracę z brytyjską SIS, w listopadzie 1950 zawarła umowę z amerykańską CIA. W październiku 1949 Delegatura nawiązała współpracę z niejawnym Zawiązkiem Sztabu Głównego PSZ, funkcjonującym pod przykrywką Polskiego Instytutu Historycznego. Łącznikiem tego Instytutu z gen. Stanisławem Kopańskim był Cichociemny mjr. Jerzy Szymański. Współpracowała też ze „Zbiornicą”. Z czasem Delegatura Zagraniczna WiN stała się głównym ośrodkiem dyspozycyjnym polskiej emigracji, miała siedzibę w Monachium oraz placówki w USA, Paryżu, Londynie, Sztokholmie, Watykanie.
W Delegaturze Zagranicznej WiN działał Cichociemny Bohdan Kwiatkowski, jej kierownikiem łączności oraz emisariuszem był Cichociemny Adam Boryczka. Na terenie RFN działał Cichociemny Stanisław Kolasiński ps. Ulewa; szefem placówki łączności w Mannheim był Cichociemny Franciszek Rybka ps. Kula. Prawdopodobnie we współpracy ze „Zbiornicą” i CIA w 1946 został zrzucony do Polski Cichociemny Zdzisław Sroczyński.
Cichociemny Adam Boryczka jako szef łączności Delegatury Zagranicznej WiN pięciokrotnie przyjeżdżał do Polski. W połowie listopada 1947 przyjechał do Warszawy pod fałszywą tożsamością Zygmunt Radziszewski, odbył spotkania w Tarnowie, Gliwicach, Prudniku, Jeleniej Górze, Wrocławiu. Pod koniec stycznia 1948 wyjechał do Paryża, złożył raport m.in. gen. Tadeuszowi Komorowskiemu ps. Bór. 11 kwietnia 1948 przywiózł na cele organizacyjne 35 tys. dolarów w banknotach. Nieświadomy zdrady Stefana Sieńki, nawiązał kontakt z kadrowym pracownikiem UB Henrykiem Wendrowskim ps. Zygmunt, Józef.
Przyjeżdżał do Polski pięciokrotnie: pod koniec listopada 1947, jesienią 1948, na przełomie kwietnia i maja 1949, w marcu 1950. Przekazywał pieniądze na działalność (tzw. zastrzyki, ok. miliona dolarów), 12 radiostacji (tzw. patefony), 25 aparatów fotograficznych, środki chemiczne do tajnopisów i in. Przekazał też założenia planu „Wulkan”, przygotowującego sabotaż i dywersję na szlakach komunikacyjnych (wsparcie i osłona wojsk amerykańskich), plan „X” (plan „0001” lub „1000”, „Montownia”) z listą celów działań dywersyjnych w Polsce, w przypadku wybuchu III wojny św. Po tzw. „ujawnieniu” się 27 grudnia 1952 „V Komendy WiN”, w połowie stycznia 1953 drobiazgowo przesłuchiwany przez oficerów amerykańskiego wywiadu.
Pod koniec listopada 1953 spotkał się z hr. Wacławem H. Bnińskim ps. Roman, Key, od stycznia 1952 do maja 1953 przedstawicielem Delegatury Zagranicznej WiN przy Stolicy Apostolskiej. 5 grudnia 1953 wyjechał z Monachium do Berlina Zachodniego, po 10 stycznia dotarł do Paryża, na przełomie stycznia i lutego 1954 przeprowadził rozmowy nt. możliwości odtworzenia siatki WiN, m.in. z dr Julianem Ursynem – Niemcewiczem. 13 czerwca 1954 przyjechał do Polski aby zweryfikować sytuację (być może także po narzeczoną Elżbietę Śledź, w grudniu 1952 zwerbowaną przez bezpiekę).
16 czerwca 1954 ok. godz. 6 aresztowany pod fałszywą tożsamością Ryszard Nogal. Podczas pierwszego przesłuchania ujawnił prawdziwą tożsamość, po osadzeniu w warszawskim więzieniu na Mokotowie poddany okrutnemu śledztwu, torturowany, przesłuchiwany po 22 godziny (!!!). 21 maja 1955 skazany na śmierć. Osadzony w celi śmierci z niemieckim zbrodniarzem wojennym, dowódcą SS i policji na dystrykt warszawski gen. bryg. Paul’em Otto Geibel’em. 14 października 1955 Rada Państwa zmniejszyła wyrok śmierci na dożywotnie więzienie, 27 listopada 1967 na 5 lat więzienia i zwolniła warunkowo 28 listopada 1967. Po wyjściu szykanowany, rozpracowywany agenturalnie.
Rafał Wnuk – Dwie prowokacje – Piąta Komenda Zrzeszenia „WiN” i Berg
w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż 2002, zeszyt 141, s. 71-112
Gdy w komunizowanej siłą Polsce wykrwawiali się żołnierze wyklęci organizacji „NIE”, Delegatury Sił Zbrojnych, Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość oraz innych formacji antykomunistycznych wygodne życie wiódł na emigracji zdrajca – gen. Stanisław Tatar który przejął aktywa likwidowanego Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza na potrzeby działalności konspiracyjnej na rzecz Polski. Nikomu nie przyszło do głowy, że pozbawiony nadzoru Tatar będzie dysponował ogromnymi aktywami według własnego widzimisię. Centrala „Hel” utrzymywała łączność z działającymi w Polsce resztkami struktur AK, organizacji „NIE” oraz Zrzeszenia WiN. Historycy do dzisiaj nie odnaleźli cienia śladu jakiejkolwiek pożytecznej działalności „tatarowskiej konspiracji” w interesie Rzeczpospolitej…
Zbigniew S. Siemaszko podkreśla – tajna organizacja montowana przez Tatara i jego głównych pomocników Nowickiego i Utnika była oparta na fałszerstwie. Polegało ono na tym, iż na zewnątrz występowali oni jako niepodległościowcy, działający zgodnie z legalnymi władzami znajdującymi się na emigracji, natomiast w rzeczywistości byli zdecydowanymi zwolennikami uległości, którą wprowadzał Mikołajczyk.
W emigracyjnych środowiskach niepodległościowych w Wielkiej Brytanii działały antykomunistyczne struktury wspierające walkę w Kraju, m.in: Delegatura Zagraniczna WiN, Polski Ruch Wolnościowy Niepodległość i Demokracja i in. Wobec braku środków finansowych na działalność konspiracyjną w Polsce, środowiska emigracyjne zmuszone były korzystać z pomocy zachodnich służb specjalnych (SiS, OPC, CIA), które przekazały im ok. miliona dolarów. Tatar – choć miał kilka milionów dolarów – nie wsparł antykomunistycznej walki, uważał że może swobodnie dysponować państwowymi pieniędzmi, dlatego ostatecznie je zdefraudował. Finalnie, z całej „konspiracji tatarowskiej” tylko czterech oficerów powróciło do „Polski Ludowej”. Pozostali twierdzili (w większości prawdziwie) że zostali oszukani.
Cichociemny płk cc Bruno Nadolczak relacjonuje otwarcie i jednoznacznie: Z końcem grudnia 1944 Brytyjczycy zawiesili operacje do Polski z powietrza. Kurierzy dochodzili drogą naziemną i z reguły wpadali w ręce UB na melinach kontaktowych (…) Doszliśmy w kraju do przekonania, że Londyn jest źródłem wsyp. Między innymi w tej sprawie wybrałem się do Londynu. W Kopenhadze poprosiłem brytyjską misję wojskową o przekazanie wiadomości do O. Spec. celem odebrania mnie. Odpowiedź przyszła, a w jej wyniku zostałem osadzony w twierdzy. I pewnie długo wygrzewałbym się na jej blankach, gdyby nie komendant twierdzy, oficer duński, który zawiadomił dowódcę Dyw. Pancernej na okupacji w Niemczech. Przysłany oficer przewiózł mnie do Brygady Spadochronowej.
W Londynie przekonałem się bez większych trudności, że wyjście każdego kuriera do kraju oraz adresy kontaktowe w Polsce były przekazywane urzędującej w stolicy W. Brytanii misji warszawskiej [przedstawicielom władz „Polski Ludowej” – RMZ]. Nie było natomiast wpadek na osi Baza włoska – kraj, będącej w dyspozycji „Hańczy” (…) Londyn sypał własne podziemie w kraju…
W tym czasie w Wielkiej Brytanii – oprócz sowieckich „agentów wpływu” w brytyjskim Foreign Office – funkcjonowała groźna sowiecka siatka szpiegowska, tzw. piątka z Cambridge. Wśród nich był osławiony Kim Philby, oficer brytyjskiej MI6 / SOE, szpieg współpracujący z sowieckim NKWD. Był jednym z brytyjskich instruktorów Cichociemnych w „szkole szpiegów” STS 34 – the Drokes, Beaulieu, Hampshire (Wielka Brytania); szkolił się tam m.in. mój Dziadek. Historyk Zbigniew S. Siemaszko, w kontekście Tatara oraz Philby’ego zauważa, że „padli ofiarą brytyjskich czy też polskich donosów” m.in. rtm Witold Pilecki, kpt. Jerzy Żuralski – kurier „Helu” do Jana Rzepeckiego, także Cichociemni: kpt. Adam Boryczka – kurier WiN, mjr Bolesław Kontrym, rtm Andrzej Czaykowski, również kurier Jan Błaszczyk ps. Kret, instruktor wywiadu w ośrodku łącznościowców w Polmont…
Także konspiratorzy zaangażowani w działalność WiN byli nieświadomi zdrady Stefana Sieńki, byłego kierownika Biura Studiów Wydziału Informacji IV Zarządu Głównego WiN. Umożliwiło to kadrowemu pracownikowi UM, zbrodniarzowi komunistycznemu Henrykowi Wendrowskiemu ps. Zygmunt, Józef, pozorowanie utworzenia „V Komendy WiN”, w ramach gry operacyjnej MBP i NKWD pod kryptonimem „Cezary”.
Andrzej Friszke, Jerzy Poksiński – Pomiędzy Londynem a Warszawą
rozmowa z Marianem Utnikiem
w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż 1994, zeszyt 108, s. 121-138
Ubecka prowokacja – gra operacyjna oznaczona kryptonimem „Cezary” – rozpoczęła się na przełomie kwietnia i maja 1948. Wcześniej, na przełomie 1947 i 1948 bezpieka aresztowała cały IV Zarząd Główny WiN oraz przejęła archiwum organizacji. Współpracę z bezpieką podjął Stefan Sieńko, niegdyś podkomendny Józefa Maciołka, od jesieni 1946 kierującego Delegaturą Zagraniczną WiN. Zdrajca utworzył tzw. V Komendę WiN, jako swego zastępcę wprowadził w konspirację zbrodniarza komunistycznego Henryka Wendrowskiego, funkcjonariusza Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Informację o „V Komendzie” przekazał na Zachód nieświadomy zdrady Sieńki Adam Boryczka.
W grze operacyjnej, oprócz zdrajcy „Macieja” (Stefan Sieńko) bezpieka wprowadziła w konspiracyjne struktury rezydentów: „Kamińskiego” (Jarosław Hamiwka, Ukrainiec) oraz funkcjonariuszy MBP: „Józefa” (Henryk Wendrowski) i „Romana” (Czesław Krupowies). W grze bezpieki wzięło udział kilkudziesięciu innych agentów, którzy nie zostali w pełni wtajemniczeni w szczegóły operacji.
MBP utworzyło specjalny Wydział III „A” w Departamencie III. Miał pozorować istnienie konspiracyjnej struktury podległej „V Komendzie WiN” oraz rozpracowywać działaczy konspiracji. W toku gry operacyjnej bezpieki infiltrowano struktury niepodległościowe, likwidowano antykomunistyczne oddziały partyzanckie.
W trakcie pozorowanej działalności konspiracyjnej, kontrolowana przez MBP struktura przerzuciła na Zachód dwóch autentycznych konspiratorów. Przeszkoleni w Monachium Dionizy Sosnowski oraz Stefan Skrzyszowski w nocy 4/5 listopada 1952 zostali zrzuceni w rejonie Koszalina, aresztowani 6 grudnia 1952, skazani na śmierć. Ubecką grę operacyjną zakończyło tzw. „ujawnienie się V Komendy WiN”; oświadczenie w tej sprawie podpisał J.J. Kowalski ps. Kos, rzekomy komendant V Komendy oraz zdrajca Stefan Sieńko. Wskutek gry operacyjnej bezpieka przejęła m.in. 17 radiostacji, ponad milion dolarów. Aresztowano ok. 230 osób, 15 skazano na śmierć, 55 na długoletnie więzienie.
Wojciech Frazik – Operacja „Cezary”. Prowokacyjna V Komenda WiN
w: Biuletyn IPN 2008 nr 1-2, s. 167 – 170
Wojciech Frazik – Agent „Roman” – członek tzw. V Komendy WiN
w: Aparat represji w Polsce Ludowej 1944-1989, IPN Rzeszów 2011, nr 1 (8-9) s. 139 – 151
23 grudnia 1952 agenci MBP, pracownicy ośrodka „Południe” w Bergu (Bawaria. RFN) Jan Ostaszewski (ps. Paweł Choma) i Wanda Macińska (ps. Wanda Weber) zgłosili się do konsulatu PRL w Berlinie (wschodnim), przekazując dane nt. kurierów, tras przerzutu ludzi, pieniędzy i dokumentów oraz finansowania ośrodka przez zachodnie wywiady. Wkrótce potem w Polsce rozpoczęły się aresztowania, 15 osób skazano na śmierć.
Ostaszewski pracował w Bergu jako księgowy oraz instruktor radiołączności od 1950 (Macińska od 1952). Uciekając do PRL, 22 grudnia 1952 spotkał się w restauracji w Berlinie Zachodnim z przybyłym z kraju kurierem „Albertem” (agentem UB). W spotkaniu uczestniczyła też Macińska i pracownik berlińskiej ekspozytury ośrodka w Bergu. Dosiadło się do nich dwóch agentów UB. Nad ranem znaleziono w toalecie powieszonego na rurze wodociągowej pracownika ekspozytury ośrodka. Został zamordowany przez Ostaszewskiego i dwóch UB-eków, sekcja zwłok wykryła w jego żołądku silny środek usypiający.
W 1953 Kazimierz Tychota, zwolniony z funkcji szefa ośrodka „Północ”, bezskutecznie prosił o protekcję Amerykanów, potem w rewanżu opublikował listy otwarte: do prezesa Stronnictwa Narodowego Tadeusza Bieleckiego (1953) oraz zatytułowany „Stosunek Prezydium do kraju” (lipiec 1953). Opublikował broszurę pt. „Ostatni Raport”, nadto przedstawicielowi emigracyjnego rządu w Niemczech przedłożył pismo oskarżające ośmiu polityków o „działanie na szkodę interesu narodowego”.
W reakcji na intrygi Tychoty, prezydent Zaleski zarzucił Radzie działalność agenturalną. Premier londyńskiego rządu Stanisław Mackiewicz opublikował broszury pt. „O handel śmiercią” (życiem kurierów i konspiratorów) oraz „O sąd obywatelski nad handlarzami śmiercią”. Emigracyjny minister sprawiedliwości oskarżenie Tychoty (oskarżając także autora) skierował do Sądu Obywatelskiego, po bezskutecznej próbie uruchomienia procesu opublikował „Zbiór dokumentów w sprawie Bergu”. 23 sierpnia 1953 b. członek władz SN Jan Matłachowski (według późniejszych ustaleń współpracownik bezpieki) zorganizował w tej sprawie konferencję prasową dla dziennikarzy polskich w Londynie. Działania te wywołały publiczne kontrowersje…
Dla wyjaśnienia tej „afery Bergu”, 1 września 1954 Tymczasowa Rada Jedności Narodowej powołała Komisję do Rozpatrzenia Spraw Łączności z Krajem. 28 stycznia 1956 przedłożyła ona sprawozdanie, wskazując w nim m.in. że prawo do łączności z Krajem mają też stronnictwa polityczne, a nie tylko rząd. Łączność ta wymaga wsparcia materialnego, także nieuniknionych działań wywiadowczych – ale tylko prowadzonych w interesie polskim, bo finansowane z obcych źródeł działań z nim sprzecznych ma charakter agenturalny.
W ocenie Komisji aktywność polskiej emigracji w sferze łączności z Krajem w latach 1945 – 1952 dzieli cezura roku 1950, tj. zawarcie przez Radę Polityczną „umowy o współpracę z czynnikami zainteresowanymi jego działalnością” (czytaj: SIS / CIA). Komisja ustaliła, że fundusze na łączność z Polską – w kwocie ok. 5 mln dolarów – były w dyspozycji gen. Tatara, któremu pomagał ppłk. Utnik. Jednak „po zakończeniu działań wojennych wydało się, że gen. Tatar zataił ponad dwa miliony dolarów i ukrył je we Francji. (…) W wyniku dochodzeń gen. Tatar został zwolniony ze stanowiska.” W ocenie Komisji, choć łączność z Krajem organizowana była „za pieniądze sojusznicze” – to niewątpliwie w polskim interesie.
Sprawozdanie Komisji do Rozpatrzenia Spraw Łączności z Krajem
w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż 1987, zeszyt 79, s. 4-73
Wniosek ministra sprawiedliwości K. Okulicza o wszczęcie sprawy Bergu przed Sądem Obywatelskim
w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż 1987, zeszyt 79, s. 73-87
Paweł Ziętara – Misja ostatniej szansy. Próba zjednoczenia
polskiej emigracji politycznej w latach 1952-1056
w: Przegląd Historyczny, 1993, nr 84/2, s. 199-220
Wciąż brak publikacji podejmujących całościowo zagadnienie ujęte w tytule, co jest dość zrozumiałe ze względu na tajny charakter tych działań. Niniejszy tekst jest pierwszym takim ujęciem tej tematyki. Jest oczywiste, że poznanie ówczesnego kontekstu społeczno – politycznego jest niezbędne dla zrozumienia powojennego zaangażowania niektórych Cichociemnych w operacje specjalne zachodnich służb.
Polska emigracja nie byłaby w stanie funkcjonować (także w sferze kulturalnej, wydawniczej) zwłaszcza bez amerykańskiego wsparcia. Cichociemni oraz Armia Krajowa w znacznej mierze także funkcjonowali w oparciu o – udzielone przecież bezwarunkowo – amerykańskie wsparcie.
Większość emigracyjnych środowisk polonijnych obłudnie uznała powojenną współpracę z zachodnimi wywiadami za moralnie naganną, paraliżując późniejsze działania Polaków. Zawsze jednak współpraca – podczas wojny i po wojnie – prowadzona była w interesie Rzeczypospolitej, nie zaś agenturalnie na rzecz któregokolwiek państw zachodnich. Jednak „afera Bergu” spowodowała negatywne postrzeganie powojennej współpracy środowisk niepodległościowych z zachodnimi służbami. Zupełnie niesłusznie…
Franciszek Grabowski – Ostiary i nie tylko.
Lotnicy polscy w operacjach specjalnych SIS, OPC i CIA w latach 1949-1965,
w: Pamięć i Sprawiedliwość 2009, nr 8/1 (14), s. 305-341
1 Samodzielna Brygada Spadochronowa została utworzona 23 września 1941, rozkazem Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego z 9 października 1941 (Brygada została – po uzupełnieniach – „Samodzielną” 20 października 1942). Zadaniem 1 SBS miało być wsparcie powstania powszechnego w okupowanej Polsce, w finalnej fazie II wojny światowej. 61 Cichociemnych wywodziło się z 1 SBS, byli szkoleni m.in. w ośrodku szkolenia spadochronowego 1 SBS – Largo House (Upper Largo k. Leven, hrabstwo Fife, Szkocja, Wielka Brytania). Formowanie Brygady rozpoczął w styczniu 1941 jej dowódca – płk dypl. (później generał) Stanisław Sosabowski (Zwykły Znak Spadochronowy nr 1504, Bojowy Znak Spadochronowy nr 1).
1 SBS była jedną z pierwszych alianckich jednostek powietrznodesantowych. Miesiąc po rozpoczęciu jej tworzenia, 18 lutego 1941 powstały polskie bataliony strzelców spadochronowych w 1 Brygadzie Strzelców i Brygadzie Kawalerii. 11 marca 1941 Oddział III Sztabu Naczelnego Wodza przygotował plan desantu lotniczego w Kraju w dokumencie „Plan użycia całości sił zbrojnych polskich”.
Brytyjski 1 Batalion Spadochronowy utworzono 15 września 1941, amerykańska 1 Brygada Piechoty Spadochronowej powstała 30 lipca 1942.
Prekursorami polskich spadochroniarzy, także Cichociemnych byli żołnierze utworzonego przed wojną Wojskowego Ośrodka Spadochronowego w Bydgoszczy. Spadochroniarstwo polskie rozpoczęło się bowiem na dobre przed wojną, już w 1936.
Działania podjęte przed wojną przez Sztab Główny Wojska Polskiego, w tym uruchomienie produkcji spadochronów Polski Irvin, otwarcie Wojskowego Ośrodka Spadochronowego w Bydgoszczy, testy sprzętu i wyposażenia, szczególnie zaś rozpoczęcie szkolenia spadochroniarzy – komandosów, nie miały wpływu na przebieg kampanii wrześniowej 1939, jednak sytuowały Polskę w ścisłej światowej elicie państw tworzących wojska powietrznodesantowe. Utworzenie 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej było logiczną konsekwencją tych działań.
Śmiała i nowatorska koncepcja rozwoju polskich wojsk powietrznodesantowych była rozwijana pomimo przegranej we wrześniu 1939. M.in. na konferencji w Belgradzie (29 maja – 2 czerwca 1940) z udziałem reprezentantów Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej z Paryża, konspiracji krajowej oraz baz łączności w Budapeszcie i Bukareszcie dyskutowano nad dwiema koncepcjami wykorzystania formacji spadochronowych. Generałowie: Sikorski, Sosnkowski, Tokarzewski oraz płk. Rowecki opowiadali się za wykorzystaniem spadochroniarzy do łączności z okupowaną Polską. Grupa oficerów, tzw. „chomików”, reprezentowana przez (także związanych z WOS) późniejszych współtwórców Cichociemnych – kpt. dypl. Jana Górskiego oraz kpt. dypl. Macieja Kalenkiewicza postulowała użycie skadrowanych jednostek powietrznodesantowych do wsparcia powstania powszechnego w okupowanej Polsce, w ostatniej fazie wojny.
Inicjatorzy utworzenia polskiej Brygady Spadochronowej byli twórcami systemu łączności z Krajem. Późniejsi Cichociemni – Jan Górski oraz Maciej Kalenkiewicz byli współautorami koncepcji wyartykułowanej w dokumentach pt. „Plan wsparcia i osłony powstania w Kraju”, a także „Użycie lotnictwa dla łączności i transportów wojskowych drogą powietrzną do Kraju oraz dla wsparcia powstania. Stworzenie jednostek wojsk powietrznych”. Obaj namówili zaprzyjaźnionego z nimi ppłk dypl. Stanisława Sosabowskiego, aby wystąpił do dowództwa o przekształcenie dowodzonej przezeń brygady w spadochronową.
Wraz z raportem złożonym po raz trzeci 14 lutego 1940 zgłosili też gotowość grupy 16 oficerów, absolwentów Wyższej Szkoły Wojennej (nazywanych „chomikami”), do desantowania się do Kraju. Szesnastu polskich oficerów zgłosiło się do wojsk powietrznodesantowych w sytuacji, gdy pierwsze jednostki spadochronowe tworzyły jedynie Niemcy i ZSRR (Rosja). W Europie Zachodniej ich jeszcze nie było, pierwsza rozpoczęła ich tworzenie Polska. Należy więc docenić nowatorski charakter Ich inicjatywy, Ich patriotyzm oraz poświęcenie.
Szef sztabu Naczelnego Wodza płk dypl. Aleksander Kędzior w raporcie dla Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego z 26 maja 1940 pt. „Zasady użycia armii emigracyjnej” zauważył – „należałoby rozważyć problem piechoty spadochronowej, która w naszych warunkach krajowych mogłaby odegrać rolę zgoła wyjątkową.”
W lipcu 1940 Maciej Kalenkiewicz rozpowszechnił wśród oficerów Sztabu Naczelnego Wodza swój memoriał pt. „O zdobywczą postawę polskiej polityki” w którym zawarł śmiałą i nowatorską propozycję – „Konieczność wyrównania szczupłości liczebnej polskich sił zbrojnych przez ich jakość i wyposażenie w nowoczesny sprzęt techniczny doprowadzają do wniosku, że armia nasza powinna być pomyślana jako przyszły Polski Korpus Desantowy i Lotnictwo Wsparcia Powstania„.
17 sierpnia 1940 szef Oddziału III Sztabu Naczelnego Wodza ppłk. dypl. Andrzej Marecki przesądził:
Konieczność zorganizowania oddziałów spadochronowych w warunkach przyszłych działań Polskich Sił Zbrojnych – nie ulega dyskusji. Przewidywać można, że w niedalekiej przyszłości ten nowy rodzaj broni zajmie poważne miejsce w organizacji armii świata i w formie samodzielnych oddziałów znajdzie się zarówno na szczeblu wielkich jednostek, dysponujących lotnictwem organicznym, jak i na szczeblu odwodów Naczelnego Wodza.
Szczupłość zasobów personalnych, będących w dyspozycji Naczelnego Wodza nie pozwala obecnie na rozproszenie wysiłków organizacyjnych. Dlatego w pierwszej kolejności potrzeb należy postawić organizację oddziałów spadochronowych, przeznaczonych do współpracy z Organizacją Wojskową w Kraju. Z tego samego względu należy dążyć do wyłącznego użycia sformowanych oddziałów spadochronowych na terenie Polski (…)”
„Uwagi dotyczące projektu formowania oddziałów spadochronowych”, IPMS sygn. A XII 23/74
Polish Paratroops. Spadochroniarze polscy
wyd. prawdopodobnie Sztab Naczelnego Wodza, 1944
ze zbiorów Marcina Zugaja. Bardzo dziękujemy!
20 września 1940 gen. Władysław Sikorski poprzez córkę Zofię Leśniowską zaprosił kpt. Kalenkiewicza na śniadanie; na tym spotkaniu koncepcja lotniczej łączności z Krajem (w tym utworzenia jednostki powietrznodesantowej) została zreferowana Naczelnemu Wodzowi.
W październiku 1940, w Oddziale III Sztabu Naczelnego Wodza utworzono Wydział studiów i szkolenia wojsk spadochronowych. Kierował nim ppłk. dypl. Wilhelm Heinrich z przedwojennej „dwójki” (wywiadu). Przydzielono pod jego komendę czterech oficerów: kpt. Jana Górskiego, kpt. Macieja Kalenkiewicza oraz lotników: ppłk Stefana Olszewskiego i kpt. naw. Lucjana Fijutha. Wydział planował użycie wojsk powietrznodesantowych w przygotowywanym powstaniu powszechnym w Polsce.
10 października 1940 Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych gen. Władysław Sikorski wydał rozkaz L.408/II w sprawie przygotowania Polskich Sił Zbrojnych do możliwości przerzucenia transportem lotniczym do kraju, do bezpośredniego wsparcia i osłony Powstania. W marcu 1941 kpt. Jan Górski oraz kpt. Maciej Kalenkiewicz przedłożyli w Sztabie Naczelnego Wodza studium strategiczne – Uderzenie powierzchniowe [powietrznodesantowe – RMZ] jako nowa forma walki zaczepnej.
Zbigniew Wawer – Polscy spadochroniarze w Wielkiej Brytanii 1940-1945
1 Samodzielna Brygada Spadochronowa
w: Zeszyt Naukowy Muzeum Wojska, 1988, nr 1 s. 56-90
4 listopada 1940 ppłk. dypl. Wilhelm Heinrich, Szef Wydziału studiów i szkolenia wojsk spadochronowych otrzymał rozkaz opracowania zasad organizacji i wyposażenia wojsk spadochronowych oraz instrukcji dla oddziałów spadochronowych (desantowych).
Naczelny Wódz 5 listopada 1940 rozkazał Inspektorowi Polskich Sił Powietrznych przygotowanie niezbędnego sprzętu i personelu oraz wskazał, iż przewiduje utworzenie 2-3 batalionów spadochronowych oraz 6-10 batalionów desantowych („piechoty lotniczej”). Także w listopadzie 1940 przygotowywano wystąpienie Naczelnego Wodza do Brytyjczyków w sprawie wsparcia planowanego powstania powszechnego w okupowanej Polsce oddziałami PSZ z Wielkiej Brytanii, w tym o zgodę na utworzenie Ośrodka Wyszkolenia Desantowego.
Zbigniew Wawer – Szkolenie 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej
do wsparcia powstania powszechnego w Kraju
w: Biuletyn informacyjny AK nr 05 (383) maj 2022, s. 41-48
Z inicjatywy płk. Stanisława Sosabowskiego zorganizowano jesienią 1940 w Inverlochy Castle k. Fort William (hrabstwo Highland, Szkocja, Wielka Brytania) tzw. Kurs Wielkiej Dywersji. Przeszkolono na nim kandydatów na Cichociemnych oraz wszystkich oficerów 4 Brygady Kadrowej Strzelców, późniejszej 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Uczono m.in. strzelania z różnych rodzajów broni, minowania i wysadzania, dywersji, terenoznawstwa. Zajęcia praktyczne z uzbrojenia, materiałów wybuchowych, walki wręcz zaplanowano na ok. 90 godzin, zajęcia teoretyczne nt. organizacji sił wroga zaplanowano na cztery godziny. Jednym z zadań podczas kursu było… samotne zdobycie najwyższego szczytu Szkocji – Ben Nevis, u podnóża którego posadowiono zamek Inverlochy.
21 stycznia 1941 rozkazem nr 126/III/ Szef Sztabu Naczelnego Wodza wyznaczył do działań dywersyjnych 4 Brygadę Kadrową Strzelców. 18 lutego 1941 rozkazem nr 262/III/ zdecydował utworzyć bataliony strzelców spadochronowych w 1 Brygadzie Strzelców oraz Brygadzie Kawalerii.
Dzień wcześniej, 17 lutego 1941 rozpoczął się pierwszy „polski” kurs spadochronowy w utworzonym 21 czerwca 1940 brytyjskim ośrodku treningowym spadochroniarzy – Parachute Training School w Ringway pod Manchesterem (znajdował się tam także STS 51). Wyszkolono na nim grupę 35 instruktorów, których zadaniem było następnie przeszkolenie żołnierzy 4 Brygady Kadrowej oraz 1 Brygady Strzelców.
Szkolenie brytyjskich spadochroniarzy, 1941
podobnie szkolono polskich spadochroniarzy oraz Cichociemnych
1 marca 1941 utworzono polski ośrodek spadochronowy w Largo House pod Leven (Largo Low, hrabstwo Fife, Szkocja, Wielka Brytania). Kandydaci na Cichociemnych i szkoleni polscy żołnierze nazywali go „Małpim Gajem”, ponieważ zlokalizowany był wśród starych dębów, tworzących atmosferę „gaju”, natomiast od szkolonych kandydatów na spadochroniarzy wymagano małpiej wręcz zręczności, np. przechodzenia z drzewo na drzewo bez użycia jakiegokolwiek sprzętu, tylko przy pomocy gałęzi drzew.
Na bramie ośrodka widniał napis: „Szukasz śmierci – wstąp na chwilę”. Niedaleko ośrodka, w Lundin Links Polacy wybudowali, funkcjonującą od 25 sierpnia 1941 24-metrową wieżę spadochronową (pierwszą w Wielkiej Brytanii), nazywaną przez Brytyjczyków „polską wieżą”.
Szkolenie w brytyjskim ośrodku w Ringway trwało tydzień, w polskim w Largo House od dwóch do czterech tygodni. Podstawą kursu były intensywne ćwiczenia fizyczne: codzienne długie biegi, marsze, pokonywanie specjalnego toru przeszkód, zrzucanie z wiszących trapezów, wreszcie skoki z dwu- oraz trzymetrowego „podium”.
Skoki ćwiczono najpierw skacząc z wybudowanej przez Polaków wieży w Lundin Links. W kolejnym etapie szkolenia kandydaci skakali ze spadochronem z samolotu oraz z balonu. Używano spadochronu desantowego typu Irvin QD, każdy kandydat miał obowiązek oddania kilku skoków (5-8) w dzień i jednego nocą.
O formowaniu polskiej jednostki spadochronowej Brytyjczycy zostali poinformowani 8 kwietnia 1941, pismem Szefa Sztabu Naczelnego Wodza gen. Tadeusza Klimeckiego do War Office. Pismem z 12 maja 1941 Szef Sztabu NW poinformował Brytyjczyków o utworzeniu polskiego ośrodka szkoleniowego (działającego od 1 marca 1941) oraz wystąpił o zgodę „na urządzenie wież, trapezów”.
Podczas rozmów z Brytyjczykami ujawniły się zasadnicze różnice w koncepcji przeznaczenia wojsk spadochronowych. Oficerowie brytyjscy prezentowali podejście defensywne – uważali że oddziały spadochronowe po przeprowadzeniu desantu mają trwać w obronie wyznaczonego rejonu. Dlatego chcieli wyposażyć spadochroniarzy w długi karabin bojowy. Polacy byli za koncepcją ofensywną – oddziały spadochronowe miały przecież wesprzeć planowane powstanie powszechne w Kraju; dlatego opowiadali się za uzbrojeniem spadochroniarzy m.in. w postolety maszynowe.
Sztab Główny Wojska Polskiego przed wojną zaplanował sformowanie pierwszego batalionu spadochronowego na luty 1940…
Najkrótszą drogą. Samodzielna Brygada Spadochronowa 1941-1947
materiał edukacyjny IPN Wrocław
20 czerwca 1941 Naczelny Wódz, gen. Władysław Sikorski podpisał rozkaz ustanawiający Znak Spadochronowy – taki sam dla wszystkich spadochroniarzy, bez względu na rodzaj akcji bojowej w której uczestniczyli. Zaplanowano wręczenie pierwszych Znaków Spadochronowych podczas pierwszych ćwiczeń bojowych oddziałów spadochronowych 4 Brygady Kadrowej Strzelców.
23 września 1941 przeprowadzono ćwiczenia bojowe spadochroniarzy 4 BKS na polach Kingscraig nieopodal Elie (Wielka Brytania, Szkocja), z udziałem Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych, gen. Władyslawa Sikorskiego oraz zaproszonych gości, m.in. bryg. Colina Gubbinsa, dyrektora SOE ds. operacyjnych i szkoleniowych. Na zakończenie „Święta Spadochronowego” Naczelny Wódz wręczył pierwsze Znaki Spadochronowe bryg. Gubbinsowi (nr 0019) i por. Klauberowi (nr 0042) z SOE oraz 25 polskim spadochroniarzom. Powiedział m.in.:
Służba w broni spadochronowej wyrabia silną wolę, decyzję, dzielny charakter. Dziś jest czas dla ludzi silnych i odważnych, ci bowiem tylko mogą uzyskać zwycięstwo i uwolnić świat od tyranii. Broń spadochronowa ma obecnie poważne znaczenie i posiada dużą przyszłość przed sobą.
Gdy przyjdzie odpowiednia chwila, jak orły zwycięskie spadniecie na wroga i przyczynicie się pierwsi do wyzwolenia naszej Ojczyzny. (…) Wzywam Was do dalszej wytrwałej pracy, która przyniesie wolność Polsce, a Wam zaszczyt powrotu do niej pierwszymi.”
Wobec sukcesu ćwiczeń, 23 września 1941 Naczelny Wódz powiedział żołnierzom – „Odtąd jesteście pierwszą Brygadą Spadochronową”. W taki sposób 4 BKS stała się 1 Brygadą Spadochronową („Od narodzin do chrztu bojowego”, w: Spadochron. Pismo żołnierzy 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej, 1945, nr 26).
Formalny rozkaz o powołaniu 1 BS wydano 9 października 1941, rok później – w związku z powiększeniem Brygady o dodatkowe pododdziały – rozkazem z 20 października 1942 zmieniono nazwę na 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa (uwaga: w źródłowej publikacji Muzeum Wojska jest istotna nieścisłość). Wobec Brytyjczyków funkcjonowała nadal jako 4 Brygada Kadrowa Strzelców, dopiero w sierpniu 1942 przyjęli do wiadomości istnienie polskiej brygady spadochronowej.
Przed skokiem do Polski, który nastąpił 27/28 grudnia 1941, kpt. Maciej Kalenkiewicz obiecał ppłk. dypl. Stanisławowi Sosabowskiemu sztandar dla Brygady z okupowanej Polski. Po skoku Kalenkiewicza do Kraju, w okupowanej Warszawie zawiązał się konspiracyjny komitet sztandaru, z jego udziałem, a także: historyka prof. Henryka Mościckiego, Marii Kann oraz Zofii Kossak. Ogłoszono „szeptany” konkurs wśród artystów grafików, wygrał projekt architekta inż Macieja Nowickiego. Sztandar wykonała pracownia hafciarska Madalińskiej przy ul. Brackiej 23; jako materiał posłużyła XIX wieczna purpurowa kapa kardynała Albina Dunajewskiego, podarowana dzięki pośrednictwu prof. Stanisława Adamczewskiego.
21 sierpnia 1942 Naczelny Wódz w rozmowie z dowódcą armii brytyjskiej zastrzegł użycie „Brygady Spadochronowej wyłącznie do działań na korzyść kraju, w chwili kiedy ten podejmie jawną walkę z najeźdźcą”.
Podczas konferencji w War Office nt. organizacji polskich wojsk lądowych w Wielkiej Brytanii, 31 sierpnia 1942 uzgodniono przeznaczenie 1 SBS wyłącznie do działań w Polsce…
21 listopada 1942 1 SBS otrzymała proporzec od brytyjskiej 1 Dywizji Powietrznodesantowej (1 DPD), przywieziony przez gen. Fredericka Browninga. Do wiosny 1943 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa uzupełniała stany osobowe oraz szkoliła żołnierzy.
Sztandar 1 SBS poświęcił ks. Edmund Krauze w nocy 3 listopada 1942 w Kościele Panien Kanoniczek w Warszawie przy ul. Bielańskiej; poczet sztandarowy stanowili Cichociemni: mjr Maciej Kalenkiewicz ps. Kotwicz, por Jan Marek ps. Walka oraz ppor. Mieczysław Eckhardt ps. Bocian. Matkami chrzestnymi sztandaru były: Maria Kann oraz Zofia Kossak. Sztandar dla Brygady przerzucił do Londynu por. Andrzej Pomian ps. Dowmunt, który odleciał do Londynu w nocy z soboty na niedzielę 15/16 kwietnia 1944 w operacji lotniczej „Most 1” (brytyjski kryptonim „Wildhorn”). Po przylocie przekazał go Naczelnemu Wodzowi, gen. Kazimierzowi Sosnkowskiemu. 15 czerwca 1944 sztandar 1 SBS wręczył prezydent R.P. Władysław Raczkiewicz. Do pakietu ze sztandarem dołączony był długi i patetyczny „List matek chrzestnych”, w rzeczywistości autorstwa Kalenkiewicza .
Jan Lorys – Walka o użycie w Kraju 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej
w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż 1991, zeszyt 98, s. 77-94
Od maja 1943 Brytyjczycy nakłaniali Polaków do przekazania 1 SBS pod ich rozkazy, w celu użycia w operacjach desantowych podczas inwazji na kontynencie. 2 marca 1944 Naczelnemu Wodzowi gen. Kazimierzowi Sosnkowskiemu formalną prośbę o włączenie 1 SBS w skład Alianckich Sił Ekspedycyjnych przekazał brytyjski gen. Artur E. Grasett. Naczelny Wódz odmówił. 11 marca 1944 gen. Grasett listem przekazał mu pytanie brytyjskiego Szefa Sztabu Imperialnego Alana Brooke:
Czy zgodziłby się Pan na zmianę obecnego porozumienia dotyczącego polskiej brygady spadochronowej i oddał ją do dyspozycji Naczelnego Dowódcy Alianckiego do operacji w Europie Zachodniej…
15 marca 1944 gen Sosnkowski przekazał pytanie (kiepskiemu) premierowi Stanisławowi Mikołajczykowi, rekomendując wyrażenie zgody, co Rada Ministrów uczyniła dwa dni później. 18 marca 1944 polska zgoda została przekazana Brytyjczykom, wraz z warunkami co do użycia 1 SBS, m.in. z obowiązkiem wycofania Brygady w przypadku strat osobowych większych niż 15 proc. Brytyjczycy odmówili „gwarancji co do dostarczenia samolotów na transport Brygady do Polski” oraz przemilczeli, iż wskutek ich uzgodnień z ZSRR wszelkie działania na terenie Polski muszą mieć sowiecką akceptację. Oddanie Brytyjczykom 1 SBS poparł prosowiecki gen. Stanisław Tatar ze SNW. 6 czerwca 1944 Rada Ministrów wyraziła zgodę na oddanie 1 SBS pod rozkazy brytyjskie.
Skład bojowy 1 SBS (etat: 299 oficerów, 2839 szeregowych):
ponadto:
Wojciech Markert – Organizacja I Alianckiej Armii Powietrznodesantowej, 1944-1945
w: Przegląd Historyczno – Wojskowy, 2012,nr 13 (64)/ 1 (239), s. 83-108
UWAGA: Podane daty przydziału do 1 SBS mają charakter orientacyjny, w części dotyczą także przydziału do 4 Brygady Kadrowej Strzelców, przekształconej później w 1 SBS. Przy dacie początkowej należy mieć na uwadze, że za datę powstania 1 SBS można uważać 23 września 1941 (wtedy Naczelny Wódz powiedział żołnierzom – „Odtąd jesteście pierwszą Brygadą Spadochronową”), także 9 października 1941 (rozkaz o powołaniu 1 BS) albo 20 października 1942 (rozkaz o zmianie nazwy na 1SBS). W bazie danych przyjęto jako początkową datę przydziału do 4 BKS / 1 SBS.
Przy dacie końcowej należy mieć na względzie fakt, że formalnie Cichociemni mogli nadal być przydzieleni do 1 SBS (tak było w większości przypadków), ale faktycznie uczestniczyli w rozmaitych szkoleniach, głównie w różnych ośrodkach poza 1 SBS. Niektórzy (zwłaszcza w późniejszym okresie) byli wówczas przydzielani do Oddziału VI (Specjalnego). W bazie danych przyjęto jako końcową datę zrzutu do Polski. Według moich ustaleń. dokonanych na podstawie dokumentów personalnych, z 1 SBS wywodziło się co najmniej 61 Cichociemnych, oprócz tego jeszcze kilku CC szkoliło się w ośrodku 1 SBS.
UWAGA! tabela ma więcej niż jedną stronę, wyświetla po 15 wierszy na stronie
(Kliknij wybraną kolumnę, aby posortować / kliknij w zdjęcie lub nazwisko, aby przejść do biogramu)
Tabelę można przeszukiwać, wpisując dowolny ciąg znaków
Autor wykazu – Ryszard M. Zając, wnuk por. cc. Józefa Zająca
Stopień | Foto | Nazwisko imię | Pseudonim | Przydział do 4 BKS / 1 SBS |
---|---|---|---|---|
mjr | Bąkiewicz Zbigniew | Zabawka | czerwiec 1940 - marzec 1942 | |
płk. | Boryczka Adam | Brona | lipiec 1940 - kwiecień 1942 | |
ppłk. | Borys Adam | Pług | pażdziernik 1940 - pażdziernik 1942 | |
por. | Eckhardt Mieczysław | Bocian | wrzesień 1941 - wrzesień 1942 | |
kpt. | Gaworski Tadeusz | Lawa | czerwiec 1941 - styczeń 1943 | |
mjr kaw. | Gilowski Stanisław | Gotur | czerwiec 1941 - marzec 1942 | |
por. | Hencel Stanisław | Pik | czerwiec 1940 - październik 1942 | |
mjr | Jackiewicz Bolesław | Łabędź | marzec 1942 - kwiecien 1944 | |
por. piech. | Jastrzębski Antoni | Ugór | czerwiec 1940 - sierpień 1942 | |
mjr piech. | Kaszyński Eugeniusz | Nurt | lipiec 1940 - sierpień 1942 | |
por. | Klimowicz Władysław | Tama | październik 1941 - październik 1942 | |
mjr piech. | Klimowski Tadeusz | Klon | lipiec 1940 - styczeń 1942 | |
mjr | Kontrym Bolesław | Żmudzin | wrzesień 1941 - wrzesień 1942 | |
mjr | Kopisto Wacław | Kra | sierpień 1941 - sierpień 1942 | |
por. sap. | Kotorowicz Stanisław | Kron | październik 1940 - październik 1942 | |
kpt. piech. | Kozłowski Julian | Cichy | sierpień 1941 - wrzesień 1942 | |
kpt. art. | Kułakowski Aleksander | Rywal | czerwiec 1940 - marzec 1942 | |
kpt. piech. | Kwarciński Mieczysław | Ziut | luty 1942 - styczeń 1943 | |
mjr | Lech Jan | Granit | grudzień 1941 - wrzesień 1942 | |
por. kaw | Linowski Artur | Karp | marzec 1941 - październik 1942 | |
ppor. | Łada Lech | Żagiew | lipiec 1940 - marzec 1942 | |
mjr | Łastowski Benon | Łobuz | czerwiec 1940 - kwiecień 1944 |
|
por. | Marek Jan | Walka | marzec 1941 - styczeń 1942 | |
por. | Miciek Władysław | Młot | czerwiec 1940 - styczeń 1943 | |
mjr | Milewicz Zygmunt | Róg | czerwiec 1940 - marzec 1942 | |
ppor. | Niedzielski Rafał | Mocny | marzec 1941 - styczeń 1942 | |
kpt. piech. | Niemczycki Jerzy | Janczar | sierpien 1942 - kwiecień 1944 | |
ppor. łączn. | Nowak Piotr | Oko | czerwiec 1942 - luty 1943 | |
ppłk. piech. | Olszewski Stanisław | Bar | listopad 1941 - luty 1943 | |
kpt. | Ossowski Stanisław | Jastrzębiec 2 | kwiecień 1942 - lipiec 1944 | |
ppłk. | Paczkowski Alfred | Wania | styczeń 1941 - grudzień 1941 | |
por. | Piasecki Zbigniew | Orlik | maj 1941 - styczeń 1942 | |
por. łączn. | Pieniak Czesław | Bór | czerwiec 1940 - luty 1943 | |
mjr | Pilch Adolf | Góra | wrzesień 1941 - luty 1943 | |
płk. | Piwnik Jan | Ponury | czerwiec 1940 - listopad 1941 | |
kpt. | Polończyk Bolesław | Kryształ | czerwiec 1941 - wrzesień 1943 | |
mjr piech. | Pospieszalski Antoni | Curie | czerwiec 1940 - styczeń 1942 | |
ppor. piech. | Psykała Mieczysław | Kalwadosik | maj 1943 - kwiecień 1944 | |
mjr | Pukacki Franciszek | Gzyms | lipiec 1940 - marzec 1942 | |
por. | Romaszkan Roman | Tatar | czerwiec 1940 - kwiecień 1942 | |
ppłk. | Runge Tadeusz | Osa | sierpień 1940 - listopad 1943 | |
kpt. | Rybka Franciszek | Kula | czerwiec 1940 - styczeń 1942 | |
por. | Rzepka Kazimierz | Ognik | kwiecień 1942 - luty 1943 | |
por. piech. | Sikorski Zenon | Pożar | lipiec 1940 - wrzesień 1944 | |
kpt. | Smela Jan | Wir | czerwiec 1940 - styczeń 1942 | |
kpt. art. | Smolski Kazimierz | Sosna | lipiec 1940 - wrzesień 1942 | |
mjr | Sokołowski Jerzy | Mira | sierpień 1941 - styzeń 1942 | |
mjr piech. | Szewczyk Piotr | Czer | wrzesień 1940 - sierpień 1941 | |
por. | Szpakowicz Wiesław | Pak | lipiec 1940 - październik 1942 | |
ppor. | Szwiec Waldemar | Robot | październik 1940 - październik 1942 | |
ppłk. dypl. | Ściegienny Wincenty | Las | lipiec 1940 - wrzesień 1942 | |
por. sap. | Śmigielski Tadeusz | Ślad | czerwiec 1941 - marzec 1942 | |
kpt. | Świątkowski Andrzej | Amurat | styczeń 1941 - grudzień 1941 | |
mjr piech. | Trybus Adam | Gaj | lipiec 1940 - październik 1942 | |
por. piech. | Wiącek Wiktor | Kanarek | grudzień 1941 - marzec 1943 | |
kpt. sap. | Wiechuła Bernard | Maruda | maj 1943 - wrzesień 1943 | |
por. sap. | Wiechuła Ludwik | Jeleń | maj 1943 - kwiecień1944 | |
kpt. | Woźniak Jan | Kwaśny | sierpień 1941 - wrzesień 1942 | |
por. | Zalewski Janusz | Chinek | czerwiec 1940 - marzec 1942 | |
ppłk. | Zub Zdanowicz Leonard | Ząb | czerwiec 1941 - wrzesień 1942 | |
mjr piech. | Żelkowski Bronisław | Dąbrowa | lipiec 1940 - październik 1942 |
Zadaniem 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej miało być wsparcie powstania powszechnego w ostatniej fazie wojny. Dowódca Armii Krajowej liczył na wsparcie Brygady Spadochronowej w walkach Powstania Warszawskiego.
Niestety, z powodów techniczno – operacyjnych, ale także politycznych, w tym wskutek działań prosowieckiego gen. Tatara, 1 SBS nie została użyta do walk o Warszawę. Dowództwo AK upominało się o przysłanie Brygady. Łącznościowiec, potem historyk Zbigniew S. Siemaszko wspomina zwłaszcza jedną z depesz walczącej Warszawy, apel do Brygady Spadochronowej – „nie po to posłaliśmy wam sztandar, abyście teraz, gdy my tu giniemy, siedzieli tam bezczynnie” (Zbigniew S. Siemaszko, Wojenne kontakty z Krajem, w: Instytut Literacki Paryż, Kultura, 1959, nr 5/139, s. 137, ISBN 2716801576). 13 sierpnia 1944 żołnierze Brygady zorganizowali protest przeciwko obojętności Brytyjczyków wobec tragedii Powstania Warszawskiego (odmówili przyjęcia posiłków).
Dowódca 1 SBS gen. Stanisław Sosabowski zameldował 14 sierpnia 1944 Naczelnemu Wodzowi:
Brygada cała odczuła głęboko fakt nieużycia jej do wykonania zadania, dla którego powstała. Odczucie to jest tym boleśniejsze, że dotyczy Warszawy, od której otrzymała sztandar. Brak pomocy alianckiej żołnierzom Armii Krajowe i nieużycie brygady tam, gdzie przede wszystkim powinna być użyta, nie może nie odbić się na nastroju żołnierzy stojących bezpośrednio przed akcją”.
więcej info – 1 SBS w Powstaniu Warszawskim
Alianci przeprowadzili ją we wrześniu 1944 na terenie Holandii, jej celem było ominięcie niemieckich umocnień zwanych linią Zygfryda, rozdzielenie wojsk niemieckich oraz wejście do Zagłębia Ruhry, aby przyspieszyć koniec wojny. Była największą operacją z udziałem wojsk powietrznodesantowych, została zaplanowana przez brytyjskiego marszałka Bernarda Law Montgomery’ego, dowódcę 21 Grupy Armii. Już przy planowaniu operacji Montgomery popełnił fundamentalne błędy. Zastrzeżenia do planu zgłaszał gen. Stanisław Sosabowski, dowódca 1 SBS, także gen. Miles Dempsey, dowódca brytyjskiej 2 Armii; zaś gen. Dawid Eisenhower, dowódca ekspedycyjnych sił alianckich w Europie, plan ataku po jednej osi słusznie uważał za bezdennie głupi.
Sir Bernard Montgomery był wielce wpływowym, zadufanym arystokratą, 1 wicehrabią Montgomery of Alamein, kawalerem najwyższych brytyjskich orderów. Szef sztabu armii USA gen. George Marshall chciał wykazać przydatność utworzonej właśnie 1 Alianckiej Armii Powietrznodesantowej. To wystarczyło.
Nikomu nie przeszkadzało, że dowódca 1 AAP, amerykański gen. Lewis Brereton, wcześniej tak dowodził amerykańskim lotnictwem na Filipinach, że zostało w większości zniszczone przez Japończyków na lądzie, zaś gen. Douglas MacArthur określił go jako „niekompetentnego idiotę”. Tenże idiota zaplanował desanty alianckich spadochroniarzy nie w nocy, lecz w dzień, na dodatek przez kolejne trzy dni. Tym samym efekt zaskoczenia stał się jedynie mrzonką.
Zadufany Montgomery, także Brereton oraz jego zastępca gen. Frederick Browning zlekceważyli meldunki wywiadu, holenderskiego podziemia, nawet zdjęcia zwiadu lotniczego, potwierdzające obecność w rejonie Arnhem II Korpusu Pancernego SS (9 i 10 Dywizja Pancerna SS). W ich ocenie czołgów było mało i nie miały być przeszkodą dla spadochroniarzy…
W niekompetentnie zaplanowanej i przeprowadzonej operacji wzięły udział:
Operację rozpoczęto 17 września 1944, nic nie poszło tak jak zaplanowano. Amerykańska 101 DP nie zajęła mostów w Son i Best pod Eindhoven, bo wysadzili je Niemcy. XXX Korpus dotarł tylko do Eindhoven, gdzie czekał na postawienie mostu pontonowego. 82 DP nie zdobyła mostu w Nijmegen. 1 DP została zrzucona w Renkum, aż 10 km od Arnhem, uwikłała się w walkach miejskich; jej 2 Batalion zdobył jedynie przyczółek u wylotu mostu drogowego w Arnhem.
18 września amerykańska 82 DP zdobyła most na rzece Waal. Brytyjska 1 DP (oprócz batalionu broniącego przyczółka mostowego) wycofała się z Arnhem do Oosterbeek, czekając na wsparcie XXX Korpusu. Ten nie ruszył jednak do walki, bo… „zbliżała się noc”. Było wiele podobnie idiotycznych decyzji, wynikających z żałosnej niekompetencji brytyjskich dowódców. Niemcom pomogły także… plany operacji, w tym strefy i czasy zrzutów, które znaleźli w jednym z rozbitych brytyjskich szybowców – znalazły się tam wbrew wszelkim regułom.
21 września polska 1 SBS została zrzucona pod holenderskim miasteczkiem Grave, ok. 30 km od Driel – po drugiej stronie Renu, zamiast w zaplanowanym rejonie mostu w Arnhem. Miał być tam prom, ale został zniszczony przez Niemców. Polacy mieli ograniczoną ilość pontonów, pod silnym niemieckim ostrzałem, w rejonie przystani promowej w Haveadorp, w nocy przeprawiło się przez Ren ok. 200 polskich spadochroniarzy. Polacy walczyli w walkach miejskich w Oosterbeek, wraz z żołnierzami 1 DP. Gen. Stanisław Sosabowski w sztabie operacji zaproponował zorganizowanie przeprawy kilka kilometrów obok, w rozpoznanym przez Polaków rejonie Heteren-Renkun, gdzie nie było Niemców. Dałoby to możliwość zdobycia silnego przyczółku po drugiej stronie rzeki i uratowania całej operacji „Market-Garden”. Sensowna propozycja została odrzucona. Przeprawy w zaplanowanych przez Brytyjczyków wcześniej miejscach skończyły się rzezią żołnierzy.
Suma wszystkich brytyjskich błędów spowodowała, że operacja „Market Garden” zakończyła się piramidalną klęską, Niemcy zyskali kolejnych kilka miesięcy, przygotowali się do operacji w Ardenach. W alianckiej operacji „Market Garden”, z 35 tys. desantowanych spadochroniarzy aż ok. 17 tys. straciło życie, zaginęło lub zostało ciężko rannych. Niemcy wzięli do niewoli ok. 6 tys. Brytyjczyków. Polska 1 SBS straciła ok. 23 proc. żołnierzy. Brytyjski gen. Browning, w swoim raporcie winą za klęskę operacji bezczelnie i bezpodstawnie obciążył… gen. Stanisława Sosabowskiego. Pod koniec listopada 1944 złożył wniosek o zmianę dowódcy 1 SBS, gen. Sosabowski 26 grudnia został odwołany. Haniebnie zachował się szef sztabu Naczelnego Wodza gen. Stanisław Kopański, który nie bronił gen. Sosabowskiego przed nieuczciwymi oskarżeniami Brytyjczyków; chcąc się im przymilić ochoczo odwołał Go z dowodzenia 1 SBS. Większość żołnierzy 1 SBS po wojnie pozostała poza Krajem.
Amerykański generał George Patton podsumował Brytyjczyków krótko i dosadnie:
„Jedynym ratunkiem dla tej operacji było zrzucenie wokół Arnhem spadochroniarzy amerykańskich, a na szpicy uderzenia postawienie amerykańskiej dywizji pancernej. W takiej konfiguracji powodzenie byłoby murowane”…
W maju 1945 żołnierze 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej, wraz z żołnierzami 1 Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka zostali skierowani do służby w brytyjskiej strefie okupacyjnej na terenie północno-zachodnich Niemiec (Dolna Saksonia). Powstała tam nieformalna polska strefa okupacyjna o powierzchni ok.6,5 tys. km. kw, obejmująca powiaty: Aschendorf, Meppen, Lingen i hrabstwa: Bentheim, Bersenbrück, Cloppenburg.
Na przełomie 1944-1945 w rejonie Emsland przebywało ok. 60 tys. Polaków: robotników przymusowych, jeńców wojennych, więźniów obozów koncentracyjnych oraz ok. 1,7 tys. żołnierek AK, które po Powstaniu Warszawskim wywieziono do obozu w Oberlangen.
Polska strefa miała siedzibę swych władz w niemieckim miasteczku Haren. Wysiedlono z niego ok. tysiąca Niemców, zamieszkało w nim ok. 5 tys. Polaków, którzy nazwali miasteczko „Maczków”.
W polskiej strefie funkcjonowały polskie szkoły podstawowe, gimnazjum, liceum, szkoła zawodowa a także Uniwersytet Ludowy, kluby sportowe, kino, dwa teatry, straż pożarna oraz polska parafia. W „Maczkowie’ udzielono 289 ślubów, urodziło się 497 dzieci. Ten okres „okupacji” Niemcy nazwali „Polenzeit” (okres polski).
Polacy opuścili „Maczków” po ewakuacji do polowy 1947 do Wielkiej Brytanii, innych państw zachodnich lub (w niewielkiej części) do Polski.
1 Samodzielna Brygada Spadochronowa została rozwiązana 18 lipca 1947.
Zbigniew S. Siemaszko – Spadochroniarze w drugiej wojnie światowej
w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż 1994, zeszyt 108, s. 221-230
Jan Lorys – Uwagi o artykule „Spadochroniarze w drugiej wojnie światowej”
w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż 1994, zeszyt 110, s. 225-226
Zobacz – Generał Stanisław Sosabowski
Zobacz:
316 Cichociemnych – to żołnierze Armii Krajowej w służbie specjalnej, walczący w okupowanej Polsce w strukturach AK oraz podlegający Komendzie Głównej AK. Wbrew pozorom, nie byli tylko i wyłącznie spadochroniarzami. Ich wyszkolenie spadochronowe było jednak niezbędne, aby mogli dostać się do okupowanej Polski. Po skoku podejmowali służbę w Armii Krajowej…
Zdecydowana większość CC skoczyła ze spadochronem z samolotu, podczas operacji zrzutowych, ale ośmiu CC na polowym lądowisku wysiadło z samolotu, bo przerzucono Ich w ramach operacji MOST (brytyjska nazwa: Wildhorn). Po przeszkoleniu spadochronowym Cichociemni skakali więc tylko raz, a niektórzy wcale. Najistotniejsze były zatem inne umiejętności Cichociemnych. Szkolono Ich w ok. 30 specjalnościach w ok. 50 tajnych ośrodkach Special Operations Executive – Special Training School (Specjalna Szkoła Treningowa), także w kilku polskich bazach, m.in. we włoskiej Ostuni.
Niektórzy historycy wywodzą niezgodnie z prawdą, że Cichociemni byli dywersantami. Żaden Cichociemny nie był wyłącznie „dywersantem” – jest to teza równie „prawdziwa” jak to, że był rzekomo jeden „kurs cichociemnego”.
Owszem, dla 160 CC to była główna Ich specjalność (stąd też nazwa portalu), ale przecież nie jedyna. Cichociemni byli wysokiej klasy specjalistami, każdy CC (z nielicznymi wyjątkami) był szkolony na wielu kursach. Jedna z tych specjalności była najważniejsza, w niej właśnie dany Cichociemny był najintensywniej szkolony, zgodnie z zapotrzebowaniem Armii Krajowej, także zgodnie ze swoimi predyspozycjami, dotychczasowymi kwalifikacjami oraz umiejętnościami.
Nawet uproszczone sklasyfikowanie specjalności 316 Cichociemnych każe wskazać 160 CC ze specjalnością w dywersji (ale nie wyłącznie „dywersantów”), 50 CC ze specjalnością w łączności, 37 CC ze specjalnością w wywiadzie, 24 CC oficerów sztabowych, 22 CC ze specjalnościami „lotniczymi”, 11 CC o specjalności „pancernej”, także 3 CC specjalizujących się w tzw. legalizacji (fałszowanie dokumentów). Nie oznacza to, że nie zostali przeszkoleni również na innych kursach specjalnych…
Hubert M. Królikowski – O organizacji desantów i wojska spadochronowego w Polsce przed II wojną światową
w: „Szkice Podlaskie” 2000 nr 8, s.127-140
Pisząc o „prekursorach Cichociemnych” mam zatem na myśli nie tylko pierwszych polskich spadochroniarzy wojskowych – ale przede wszystkim spadochroniarzy przeszkolonych do działań specjalnych na tyłach wroga. Wbrew pozorom, Cichociemni nie byli pierwszymi przeszkolonymi polskimi spadochroniarzami do zadań specjalnych, także nie byli jedynymi….
Spadochroniarstwo w Polsce zaczęło się na dobre – czyli na skalę masową – w 1936. Znacznie wcześniej pojawiły się publikacje, sport spadochronowy oraz spadochroniarstwo wojskowe. Prof. dr hab. Hubert M. Królikowski, wybitny historyk wojskowości, znawca historii działań specjalnych, w swej publikacji nt. desantów i spadochroniarstwa wojskowego (O organizacji desantów i wojska spadochronowego w Polsce przed II wojną światową – patrz powyżej) wskazuje, że już w 1889 K. Obrębowicz opublikował artykuł pt. Przyczynek do teorii spadochroniarstwa.
Pierwszym polskim spadochroniarzem był zapewne Józef M. Dzikowski. Zainspirował go pokaz amerykańskiego aeronauty Charlesa Leroux, który 30 lipca 1889 dał pokaz możliwości balonu na Polu Mokotowskim w Warszawie. Rok później, w 1890 w Warszawie Józef Dzikowski skoczył na spadochronie z balonu; zarówno balon jak i spadochron były kopią użytych przez Leroux. Jednym z pierwszych polskich skoczków był także Józef Drewnicki, który do 1914 wykonał ponad 400 skoków na spadochronach własnej konstrukcji, początkowo z bratem Stanisławem, później z żoną Olgą.
Za początek spadochroniarstwa wojskowego w Polsce należy zapewne uznać rozpoczęcie w 1925, w Instytucie Technicznym Lotnictwa, badań właściwości ratowniczych importowanych spadochronów.
Bezpośrednim ich skutkiem było wprowadzenie pod koniec lat dwudziestych do polskiego lotnictwa, amerykańskiego spadochronu „Irvin” jako środka ewakuacji pilota. Po tej decyzji – jak podaje prof. Królikowski – w 1927 zorganizowano pierwszy kurs dla instruktorów spadochronowych w 1 Pułku Lotniczym w Warszawie; rok później takie kursy przeprowadzono w pozostałych pułkach lotniczych…
1 kwietnia 1929, w Jabłonnej pod Warszawą, funkcjonujące tam od 1922 Centralne Zakłady Balonowe (m.in. konserwujące i naprawiające spadochrony) przekształcono w Wojskową Wytwórnię Balonową. Produkowała na amerykańskiej licencji (kupionej za ok. pół miliona zł) kilkaset rocznie (od 1938 ok. tysiąca) spadochronów Polski Irvin. Kosztował 1440 zł. Od 1936 (lub 1935) wytwórnia nosiła nazwę Wytwórnia Balonów i Spadochronów.
Wojskowy Ośrodek Spadochronowy
W maju 1939 w Bydgoszczy, przy 4 Pułku Lotniczym, utworzono Wojskowy Ośrodek Spadochronowy. Jego zadaniem miało być szkolenie grup desantowych do wykonywania na tyłach wroga zadań specjalnych – oficerów i podoficerów piechoty, saperów, łączności. Część przeszkolonych żołnierzy miała stanowić zalążek polskich wojsk powietrznodesantowych. Planowano w lutym 1940 sformowanie pierwszego polskiego batalionu spadochronowego.
Komendantem WOS mianowano mjr pil. Władysława Tuchółko z 6 Pułku Lotniczego. Ponadto kadrę WOS stanowili:
W ramach przygotowań do zadań specjalnych pracowano nad nowymi konstrukcjami radiostacji, wyprodukowano materiały wybuchowe o zwiększonej sile rażenia, także nowy rodzaj miny kolejowej (mniejszej od szerokości stopy szyny) do niszczenia torów, zaprojektowana przez płk. S. Stelmachowskiego. Uruchomiono produkcję polskiego pistoletu maszynowego wzór 1939 Mors, konstrukcji inż. P. Wilniewczyca oraz inż J. Skrzypińskiego. Opracowano projekty pokrowców dla zrzucanego sprzętu oraz wykonano zasobniki towarowe (o ładowności 120kg) z amortyzatorami (tzw. odbojnikami).
mjr inż. Stanisław Mazurek – Spadochroniarstwo
w: „Przegląd Lotniczy” nr 1, s. 38-43, Warszawa, styczeń 1938
Po wstępnym okresie organizacji Wojskowego Ośrodka Spadochronowego, na początku czerwca 1939 uruchomiono pierwszy kurs dla spadochroniarzy do zadań specjalnych. Uczestniczyło w nim 80 żołnierzy, po 40 oficerów i podoficerów przeszkolonych na podstawowym kursie spadochronowym LOPP. Podczas kwalifikacji na kurs preferowano żołnierzy ze znajomością języka niemieckiego lub rosyjskiego. Program szkolenia obejmował m.in. walkę wręcz, intensywną zaprawę fizyczną, zajęcia z dywersji, składanie spadochronu, obsługę sprzętu „desantowego”, skoki ze spadochronem Irvin w różnych warunkach, kontrolowanie lotu na spadochronie, uwalnianie z uprzęży w wodzie lub w terenie bagnistym, gaszenie czaszy spadochronu oraz jego maskowanie po wylądowaniu, przygotowywanie i oznaczanie zrzutowisk. W ramach ćwiczeń dywersyjnych skoczkowie otrzymywali do wykonania ćwiczebne zadania dywersyjne: m.in. wysadzenie pociągu w ruchu.
Na zakończenie kursu jego uczestnicy otrzymali zadanie rzeczywistego zniszczenia, pomiędzy stacjami kolejowymi Cygów i Pustelnik, na linii kolejowej Mińsk Mazowiecki – Tłuszcz, małego wiaduktu kolejowego, ok. 300 m torów oraz biegnącej obok linii telegraficznej. Desant 20 skoczków (8 żołnierzy piechoty, 9 saperów, 3 łącznościowców) z trzech samolotów Fokker F-VII/3m, dowodzony był przez por. Jerzego Góreckiego. Desant przeprowadzono 2 sierpnia 1939, zgodnie z planem o godz. 10.oo, skoczkowie wyskoczyli na wysokości 400 m., spadochrony otwarto z pięciosekundowym opóźnieniem. Zgodnie z planem zniszczenia miały być wykonane w godzinę, jednak już po 20 minutach wszystkie zadania dywersyjne zostały pomyślnie wykonane. Elementem ćwiczeń były także prace plutonu saperów z 2 batalionu mostów kolejowych, przy odbudowaniu zniszczeń dokonanych przez desant.
Po zakończeniu pierwszego kursu 5 sierpnia 1939, niezwłocznie rozpoczęto drugi kurs, 7 sierpnia 1939 dla 40 uczestników. Jednym z jego uczestników był późniejszy Cichociemny – Benon Łastowski. Zaplanowano trzeci kurs od 9 października do 18 listopada 1939. Podczas drugiego kursu zmniejszono liczbę godzin zajęć teoretycznych na rzecz szkolenia praktycznego w terenie. W trakcie kursu m.in. doskonalono skoki spadochronowe w trudnych warunkach oraz ćwiczono skoki z opóźnionym otwarciem spadochronu. Zajęcia szkoleniowe przerwano 28 sierpnia, w związku ze zbliżającym się wybuchem wojny. Trzy samoloty Fokker, będące w dyspozycji WOS, 30 sierpnia 1939 przebazowano na lotnisko w Małaszewiczach k. Brześcia nad Bugiem. Pozostały sprzęt WOS, instruktorzy oraz dwie drużyny z pełnym uzbrojeniem miały zostać przetransportowane koleją na lotnisko w Małaszewiczach. Planowano stamtąd przerzucić desant spadochroniarzy dywersantów na teren Prus Wschodnich.
1 września 1939 już o godz. 5.30 lotnisko zostało zbombardowane przez Niemców, wszystkie samoloty WOS zostały uszkodzone. Część żołnierzy przydzielono do obrony Twierdzy Brześć. Transport kolejowy WOS wyruszył z Bydgoszczy dopiero 4 września 1939, dzień później został zbombardowany przez Niemców w rejonie Łowicza. 13 września 1939 mjr pil. Stanisław Tuchółko rozwiązał WOS oraz zdecydował o zniszczeniu dokumentów Ośrodka.
Mirosław Gajewski – Wojskowy Ośrodek Spadochronowy w Bydgoszczy w 1939 roku
w: Kronika Bydgoska nr XIII / 1991, Towarzystwo Miłośników Miasta Bydgoszczy, Bydgoszcz 1993
Działania podjęte przez Sztab Główny Wojska Polskiego, w tym uruchomienie produkcji spadochronów Polski Irvin, otwarcie Wojskowego Ośrodka Spadochronowego, testy sprzętu i wyposażenia, szczególnie zaś rozpoczęcie szkolenia spadochroniarzy – komandosów, nie miały wpływu na przebieg kampanii wrześniowej 1939, jednak sytuowały Polskę w ścisłej światowej elicie państw tworzących wojska powietrznodesantowe.
Absolwenci kursów WOS, prekursorzy Cichociemnych – pomimo swego innowacyjnego wyszkolenia i sprzętu – niestety nie odegrali po wybuchu wojny żadnej znaczącej roli. Nie okryli się wojenną chwałą wskutek znanych błędów polskiego naczelnego dowództwa. Ale weszli do historii jako pierwsi na świecie komandosi – spadochroniarze do zadań specjalnych. Warto, aby o Nich pamiętać! Podejmę działania, aby ustalić listę nazwisk uczestników kursów WOS. Konsultowałem się w tej sprawie niedawno z prof. dr hab. Hubertem M. Królikowskim, który był uprzejmy życzliwie udzielić mi pożytecznej wskazówki.
Warto podkreślić na zakończenie – wbrew rozpowszechnianym mitom – że to nie Polacy uczyli się od Brytyjczyków, ale Brytyjczycy od nas. Część żołnierzy WOS dotarła do Wielkiej Brytanii. Dopiero 21 czerwca 1940 brytyjski RAF utworzył w Ringway pod Manchesterem Szkołę Treningu Spadochronowego, Parachute Training School. Zastępcą brytyjskiego komendanta szkoły (komendantem sekcji polskiej) został por. Jerzy Górecki z Wojskowego Ośrodka Spadochronowego w Bydgoszczy. Polacy, byli żołnierze bydgoskiego WOS, byli też w niej instruktorami (stanowili większość), przeszkolili 4825 spadochroniarzy – Belgów, Francuzów, Norwegów, Czechów oraz Polaków – Cichociemnych.
Śmiała i nowatorska koncepcja rozwoju polskich wojsk powietrznodesantowych była rozwijana pomimo przegranej we wrześniu 1939. M.in. na konferencji w Belgradzie (29 maja – 2 czerwca 1940) z udziałem reprezentantów Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej z Paryża, konspiracji krajowej oraz baz łączności w Budapeszcie i Bukareszcie dyskutowano nad dwiema koncepcjami wykorzystania formacji spadochronowych. Generałowie: Sikorski, Sosnkowski, Tokarzewski oraz płk. Rowecki opowiadali się za wykorzystaniem spadochroniarzy do łączności z okupowana Polską. Grupa oficerów, tzw. „Chomików”, reprezentowana przez (także związanych z WOS) późniejszych współtwórców Cichociemnych – kpt. dypl. Jana Górskiego oraz kpt. dypl. Macieja Kalenkiewicza postulowała użycie skadrowanych jednostek powietrznodesantowych do wsparcia powstania powszechnego w okupowanej Polsce, w ostatniej fazie wojny.
Szesnastu polskich oficerów zgłosiło się do wojsk powietrznodesantowych w sytuacji, gdy pierwsze jednostki spadochronowe tworzyły jedynie Niemcy i Związek Radziecki (Rosja). W Europie Zachodniej ich jeszcze nie było, pierwsza rozpoczęła ich tworzenie Polska. Należy więc docenić nowatorski charakter Ich inicjatywy, Ich patriotyzm oraz poświęcenie. Bezpośrednio przed wojną, działania podjęte przez Sztab Główny Wojska Polskiego, w tym uruchomienie produkcji spadochronów Polski Irvin, otwarcie Wojskowego Ośrodka Spadochronowego w Bydgoszczy, testy sprzętu i wyposażenia, szczególnie zaś rozpoczęcie szkolenia spadochroniarzy – komandosów, nie miały wpływu na przebieg kampanii wrześniowej, jednak sytuowały Polskę w ścisłej światowej elicie państw tworzących wojska powietrznodesantowe. Więcej info – Łączność z Krajem
W październiku 1940 w Oddziale III Sztabu Naczelnego Wodza powstał Wydział Studiów i Szkolenia Wojsk Spadochronowych. Idea nawiązania łączności z Krajem stała się początkiem historii 316 Cichociemnych – żołnierzy Armii Krajowej w służbie specjalnej…
Zorganizowane przez Polaków pierwsze na świecie zespoły bojowe spadochroniarzy – komandosów przeznaczone do skrytego działania na tyłach wroga, nie okryły się wojenną chwałą wskutek błędów naczelnego dowództwa.
Pierwsza polska operacja specjalna podczas II wojny światowej nie miała więc charakteru bojowego, lecz wojskowo – polityczny. 26 września 1939 na Polu Mokotowskim w Warszawie wylądował samolot – prototyp polskiego lekkiego bombowca PZL 46 „Sum”. Był jednym z dwóch egzemplarzy, w tym jedynym latającym, ewakuowanym do Rumunii po 17 września 1939. Na potrzeby tej akcji specjalnej, polski samolot wykradziono z lotniska w Bukareszcie (Rumunia), po zatankowaniu do pełna o godz. 14.30 wystartował pod pozorem… prezentacji przed obserwatorami z Rumunii. Samolot pilotował polski pilot myśliwski i lotnictwa bombowego Stanisław Riess.
Do walczącej Warszawy dotarł nim wysłannik Naczelnego Wodza, przedwojenny organizator polskiej siatki dywersyjnej w Niemczech, mjr dypl. Edmund Galinat (późniejszy dowódca Samodzielnej Kompanii Grenadierów). Przywiózł do gen. Juliusza Rómmla, dowódcy garnizonu stolicy, rozkaz Naczelnego Wodza marszałka Rydza-Śmigłego, przekazany mu 16 września 1939 w Kołomyi. Rozkaz zobowiązywał do zbudowania organizacji konspiracyjnej na wzór Polskiej Organizacji Wojskowej. Krótko wcześniej do dowódcy stołecznego garnizonu zgłosił się gen. Michał Karaszewicz-Tokarzewski, proponując przejście do walki w konspiracji.
Dowódca garnizonu stolicy zaakceptował plan utworzenia konspiracyjnej Służby Zwycięstwu Polski (SZP), udzielając pełnomocnictwa Karaszewiczowi-Tokarzewskiemu: Dane mi przez Naczelnego Wodza w porozumieniu z rządem pełnomocnictwo dowodzenia w wojnie z najazdem na obszarze całego Państwa przekazuję gen. bryg. Michałowi Tadeuszowi Tokarzewskiemu – Karaszewiczowi z zadaniem prowadzenia dalszej walki o utrzymanie niepodległości i całości granic.
Po utworzeniu SZP gen. Rómmel wydał gen. Stefanowi Roweckiemu rozkaz pozostania w kraju i podjęcia działalności konspiracyjnej. 13 listopada SZP rozwiązano i zastąpiono Związkiem Walki Zbrojnej. 14 lutego 1942 ZWZ przemianowano na Armię Krajową. Była najliczniejszą, najdłużej działającą, a także stosującą najbardziej zróżnicowane formy walki formacją zbrojną w okupowanej Europie. Stała się podziemnym Wojskiem Polskim.
Lynne Olson w ciekawej i rzetelnej książce pod znaczącym tytułem „Wyspa ostatniej nadziei. Anglicy, Polacy i inni” (s. 188), podkreśla:
zanim kraj upadł, polskie władze położyły fundament pod rozległą organizację zbrojnego oporu. W kraju pozostało dziewięciuset Polaków wyszkolonych w walce partyzanckiej, a w trzystu podziemnych schronach w całym kraju zmagazynowano materiały wybuchowe, granaty, karabiny i pistolety.
Polska spośród wszystkich okupowanych krajów najbardziej odrzuciła kolaborację. Jej Armia Krajowa (od 14 lutego 1942 roku, wcześniej od listopada 1939 – Związek Walki Zbrojnej) – największy, najbardziej zaawansowany i najlepiej zorganizowany ruch oporu w całej Europie – nie pozostawiła żadnej wątpliwości, że oczekuje od Polaków, że przeciwstawią się Niemcom w każdy możliwy sposób – poczynając od odmawiania współpracy, a kończąc na dywersji i sabotażu
płk dypl. Wacław Malinowski – O organizacji oddziałów spadochronowych w Wojsku Polskim przed 1939 r.
w: Wojskowy Przegląd Historyczny 1961, nr s. 162 – 174
Jak trafnie podkreśla prof dr hab. Hubert M. Królikowski:
Dla utworzenia wojsk powietrzno – desantowych potrzebne były oprócz spadochronów dwie dodatkowe rzeczy: świadomość co do koncepcji oraz masowe szkolenie spadochronowe.
Pierwsza publikacja nt. ofensywnego a nie tylko ratowniczego wykorzystania spadochronu ukazała się w Polsce w roku 1929. Był to artykuł autorstwa mjr dypl. pil. Mariana Romeyki pt. „Wyprawy specjalne”.
Po tej pierwszej publikacji pojawiły się kolejne, w tym najbardziej znaczące: kpt. obs. Mieczysława Lisiewicza, komandora ppor Władysława Kosianowskiego (O możliwościach desantów powietrznych), mjr dypl. Janusza Sopoćko (Desant lotniczy i użycie lotnictwa jako środka zaopatrywania i ewakuacji, 1934) oraz najobszerniejsza (patrz poniżej) – płk. dypl. pil. Sergiusza Abżołtowskiego – Lotnictwo komunikacyjne, przewozy i desanty powietrzne (1935).
mjr dypl. pil. Marian Romeyko – Wyprawy specjalne
w: „Przegląd Lotniczy” nr 9, s. 754-761, Warszawa, wrzesień 1929
W maju 1923 powstała Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, początkowo organizowane przez nią pokazy spadochronowe towarzyszyły pokazom lotniczym. Dopiero jednak od 1935 rozpoczęto ogólnopolskie, masowe szkolenie spadochronowe.
Spadochroniarstwo polskie zaczęło się na dobre od 1936. LOPP właśnie wtedy intensywnie propagowała hasło „Młodzież na spadochrony!”, inicjując uprawianie sportu spadochronowego. Na łamach czasopisma „Lot Polski i OPLG” publikowano artykuły na ten temat. W 1936 nakładem LOPP opublikowano obszerną broszurę pt. Sport spadochronowy”, autorstwa kpt. dypl. Włodzimierza Mizgier – Chojnackiego z Wojskowego Instytutu Naukowo Oświatowego, a także książkę mjr Stanisława Mazurka pt. Spadochron, jego budowa i zastosowanie.
Dzięki LOPP uruchomiono sześciostopniowe szkolenie spadochronowe w czterech ośrodkach: Bydgoszcz, Bezmiechowa, Biała Podlaska, Legionowo. W 1937 wykonano w kraju łącznie aż 31.440 skoków. Polscy skoczkowie do 1938 wykonali ok. 25 mniejszych oraz 4 większych (40-60 skoczków) desantów. Zorganizowali ponadto także pokazy spadochronowe w Holandii, Luksemburgu, na Łotwie, na Węgrzech.
W Polsce wybudowano 16 wież spadochronowych: pierwsza powstała w 1936 w Warszawie na Polu Mokotowskim, na terenie Wystawy Przemysłu Metalurgicznego i Elektronicznego (kolejną wybudowano w okolicy ZOO), następne w Grudziądzu, Toruniu, Bydgoszczy, Poznaniu, Łodzi, Lublinie, Kielcach, Kowlu, Równem, Lwowie, Bielsku, Białystoku, Ostrowi Mazowieckiej. Największą – 50 metrową, z elektryczną windą – wybudowano w Katowicach, w Parku im. Tadeusza Kościuszki. Planowano wybudować jeszcze trzy wieże: w Wilnie, Nowogródku oraz w Krakowie.
zobacz – wieża spadochronowa w Katowicach
por. obs. bal. Kazimierz Jaklewicz – Użycie spadochronu
w: „Przegląd Lotniczy” nr 2, s. 79-82, Warszawa, luty 1935
Pierwszy wojskowy kurs spadochronowy zorganizowano w 1937 w Legionowie, dla wybranych słuchaczy Szkół Podchorążych wszystkich rodzajów broni. Dowódcą kursu był kpt. pil. Władysław Pionko. Program był w większości taki sam jak szkolenie cywilne LOPP – ćwiczono m.in. składanie spadochronu, minimum 15 skoków z wieży spadochronowej, skok z balonu na uwięzi oraz skok z samolotów Fokker F-VII i RWD-8. Zajęcia teoretyczne obejmowały m.in. niszczenie obiektów, topografię, taktykę.
5 września 1937 w Wieliszewie k/ Legionowa dla ok. 10 tys. widzów (!) zaprezentowano publicznie desant z 7 samolotów Fokker F-VII 58 skoczków. Spadochroniarze widowiskowo skoczyli z wysokości 600 – 1000 m na dwóch spadochronach: plecowym i pomocniczym piersiowym. Ogółem skakało ok. stu skoczków. Pokaz obserwowali także dygnitarze wojskowi, w tym Generalny Inspektor Sił Zbrojnych marszałek Edward Rydz – Śmigły.
Samoloty Fokker F-VIIB/3m produkowane były w Polsce (na holenderskiej licencji) w wersji bombowej (20 szt) oraz komunikacyjnej (11 szt.), w Zakładach Mechanicznych E. Plage i T. Laśkiewicz w Lublinie. W 1929 jako bombowce służyły w trzech eskadrach bombowych 1 Pułku Lotniczego: 211, 212, 213 (po sześć w każdej). Po 1938 służyły jako samoloty transportowe, wojsko przejęło także Fokkery w wersji komunikacyjnej. Samoloty te mogły zabrać na pokład tylko dziesięciu żołnierzy lub odpowiednią do ich wagi ilość ładunku.
płk. dypl. pil. Sergiusz Abżołtowski – Lotnictwo komunikacyjne, przewozy i desanty powietrzne
Główna Drukarnia Wojskowa, Warszawa, 1935
Początki polskich spadochroniarzy do zadań specjalnych związane są z działaniami specjalnymi podjętymi przed narodzinami spadochroniarstwa wojskowego w Polsce. Pierwszą polską jednostką do zadań specjalnych była grupa dywersyjna Wawelberga, czyli zespoły dywersyjne dowodzone przez kpt. Tadeusza Puszczykowskiego ps. Wawelberg. Od 3 maja do 5 lipca 1921 uczestniczyły one w działaniach specjalnych zorganizowanych przez Oddział II (wywiad) Sztabu Generalnego WP w celu wsparcia III Powstania Śląskiego. Akcje podjęte w nocy 2/3 maja 1921 przesądziły o sukcesie polskich Powstańców. Po nim utworzono w Oddziale II SG WP ściśle tajną komórkę zajmującą się przygotowywaniem działań z zakresu dywersji pozafrontowej (wojny nieregularnej). Polska była jednym z pierwszych krajów na świecie, które przygotowywały się do takich działań.
W 1937 zorganizowano kurs spadochronowy w Jabłonnie. Jednym z uczestników był późniejszy Cichociemny Marian Garczyński. We wrześniu 1938 przeprowadzono ćwiczenia międzydywizyjne na Wołyniu, w planie ćwiczeń przewidziano zrzut na spadochronach grup dywersyjnych. W Legionowie oraz Rembertowie zorganizowano tygodniowy kurs dywersyjno – spadochronowy dla wybranych 25 oficerów i podoficerów piechoty, saperów i łączności. Jednym z uczestników był późniejszy Cichociemny Walery Krokay.
Program szkolenia obejmował m.in. zajęcia sapersko – minerskie, taktykę działań desantu, topografię. Uczestnicy wykonali po kilka skoków spadochronowych z samolotów RWD-8 i Fokker F-VII. Na zakończenie szkolenia przeprowadzono z dwóch Fokkerów desant spadochroniarzy z uzbrojeniem i oporządzeniem; materiały wybuchowe, środki łączności zrzucono w zasobnikach na spadochronach towarowych.
15 września 1938 z lotniska Skniłowo k. Lwowa przeprowadzono z dwóch samolotów Fokker ćwiczebny desant bojowy oddziału pod dowództwem por. sap. Antoniego Mokrzeckiego. W składzie oddziału:
Żołnierze uzbrojeni byli w pistolety Vis, ponadto w drużynie piechoty w karabinki Mauser, rkm Browning, granaty ręczne. Karabinki i rkm mocowano paskami do uda, wypinając po otwarciu spadochronu. Saperzy mieli petardy, imitujące materiały wybuchowe.
Łącznościowcy byli wyposażeni w niewielką radiostację krótkofalową firmy AVA, pionierskiej konstrukcji inż. Tadeusza Heftmana, słupołazy i narzędzia do podsłuchu oraz niszczenia linii telefonicznych. Ponadto wyposażeni byli w „zapasowe środki łączności” – dwa gołębie pocztowe, które na czas skoku umieszczano w skórzanych futerałach pod pachami skoczka. Niestety, tak potraktowane gołębie zestresowały się skokiem i później faktycznie odmówiły wykonania swego zadania…
Ćwiczebny „przeciwnik” – 30 Dywizja Piechoty („czerwoni”) została nieoficjalnie uprzedzona o „desancie wroga”, jednak nie zdołała podjąć żadnych przeciwdziałań. Spadochroniarze mieli desantować się 10 km od Łucka (obecnie Ukraina), ale dowódca desantu zmienił rejon skoku na zapasowy, aby uzyskać efekt zaskoczenia. Skoczkowie zostali zrzuceni po zmroku, z wysokości 200 m na polanę w lesie, w rejonie miejscowości Pułhanów (ok. 10 km od Łucka). W nocy podłożyli pozorowane ładunki wybuchowe pod dwoma mostami w rejonie miejscowości Klewań, wiaduktem kolejowym i odcinkiem torów w rejonie miejscowości Połonka i Góra Połonka, doprowadzając do ich „zniszczenia”. Ponadto obrzucili petardami samoloty na pobliskim lotnisku polowym, co wywołało pościg (nieskuteczny).
Desant okazał się sukcesem, we wnioskach z ćwiczeń postulowano, aby spadochroniarze dysponowali większą siłą ognia (pistolety maszynowe Thompson oraz granaty), mieli spadochrony o większej nośności (użyto o nośności 80 kg), szybszej prędkości opadania (większej niż 5 m/sek.) oraz o ubarwieniu kamuflującym. Zalecono także wyposażenie spadochroniarzy w specjalne umundurowanie.
mjr dypl. Włodzimierz Mizgier – Chojnacki – Piechota powietrzna jako nowy rodzaj broni
w: „Przegląd Piechoty”, s. 719-736, Warszawa, styczeń – czerwiec 1937
Wiosną 1939, w reakcji na agresywne działania Niemiec oraz narastającą groźbę wojny, w Sztabie Głównym Wojska Polskiego przyjęto, iż jednym z elementów planu przeciwdziałania niemieckiej agresji będzie zrzucanie na teren Prus Wschodnich bojowych grup desantowych. Ich zadaniem miała być dywersja, ale także eliminacja wysokich przedstawicieli niemieckich władz, w tym funkcjonariuszy NSDAP oraz wysokich rangą oficerów Wehrmachtu. Koordynację działań w tym zakresie powierzono mjr Eugeniuszowi Kempskiemu.
Tajnym rozkazem WSWojsk. L.dz. 2676/tjn. z 10 listopada 1938 rozpoczęto formowanie Wydzielonego Dywizjonu Towarzyszącego z 4 Pułku Lotniczego w Toruniu; w jego skład włączono m.in. dwie (46 oraz 49) eskadry towarzyszące. Dowódcą 49 eskadry został kpt. obs. Franciszek Rybicki. Dowódcą wydzielonego dywizjonu mianowano późniejszego Cichociemnego, mjr. pil. Romana Rudkowskiego. Zadaniem tego dywizjonu było głównie lotnicze wsparcie polskiego Korpusu Interwencyjnego w przypadku próby zajęcia Gdańska przez Niemców. Podczas wojny Roman Rudkowski (jako jedyny cichociemny) dwukrotnie skoczył na spadochronie do Polski, był m.in. szefem Wydziału Lotnictwa Oddziału III Komendy Głównej AK.
Po wybuchu wojny, w tzw. okresie francuskim (PSZ pod dowództwem francuskim) do Dowódcy Lotnictwa gen. Józefa Zająca złożono dwa istotne dokumenty. Mjr dypl. Włodzimierz Mizgier-Chojnacki w swoim meldunku z 7 grudnia 1939 postulował „utworzenie naszych oddziałów desantowych” proponując 19 osób jako kadrę przyszłego ośrodka szkolenia spadochronowego:
Późniejszy Cichociemny, kpt. dypl. Jan Górski w trzykrotnie składanym raporcie postulował utworzenie „desantowych oddziałów wojsk polskich” w celu uruchomienia „łączności i transportów wojskowych drogą powietrzną do Kraju oraz dla wsparcia powstania”. Wraz z raportem zgłosił grupę 16 oficerów, tzw. „chomików” (w tym siebie) gotowych do desantowania się do Kraju (lista na stronie Łączność z Krajem).
Przez długi czas – zwłaszcza za sprawą dyletanta udającego historyka, czyli Kacpra Śledzińskiego i jego książki pt. „Cichociemni. elita polskiej dywersji” (patrz: FAŁSZERZE HISTORII) – byliśmy karmieni fundamentalnym kłamstwem, jakoby „Cichociemnych szkolono według 'standardów SOE”. Do tego dodawano opowieści, jakież to wielkie doświadczenie spadochronowe i dywersyjne rzekomo mieli Brytyjczycy i Amerykanie – oczywiście w odróżnieniu od nie znających się na niczym Polaków. Te brednie publikowano też przez dziesiątki lat w polskojęzycznej „Wikipedii”.
Faktycznie było dokładnie odwrotnie – to Polacy mieli już przed wojną własne, niebagatelne (wcale nie „skromne” jak dzisiaj wywodzą niektórzy publicyści) doświadczenie dywersyjno – spadochronowo – wywiadowcze. W tym czasie w Wielkiej Brytanii i USA tzw. dywersja pozafrontowa, spadochroniarstwo, wywiad – w praktyce nie istniały. To zachodni alianci uczyli się tego od nas, a rzekome „standardy SOE” (o których bredził Śledziński) dopiero kształtowano w oparciu o polskie wzorce!
Jak zauważają prof dr hab. Jacek Tebinka oraz dr hab. Anna Zapalec, w fundamentalnej pracy „Polska w brytyjskiej strategii wspierania ruchu oporu. Historia Sekcji Polskiej Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE)” – „Brytyjskie plany rozwijania sabotażu i dywersji oraz skierowania pomocy dla ruchu oporu w krajach zajętych lub zagrożonych agresją ze strony Trzeciej Rzeszy pojawiły się w kręgach brytyjskich władz wojskowych już na kilkanaście miesięcy przed wybuchem II wojny światowej”. Warto zatem podkreślić, że już kilkanaście lat wcześniej przed brytyjskimi planami – 2 maja 1921 do bezpośredniej akcji dywersyjnej przystąpili polscy żołnierze „Grupy Wawelberga”, podczas III Powstania Śląskiego, wysadzając siedem mostów na liniach kolejowych Śląsk – Niemcy, przesądzając o zwycięstwie Powstańców. Polska była jednym z pierwszych krajów na świecie, które przygotowywały się do tzw. wojny nieregularnej, czyli działań dywersyjno – partyzancko – wywiadowczych.
Bezpośrednio przed II wojną światową (a także podczas niej) polski wywiad był najlepszy ze wszystkich wywiadów państw alianckich, choć oczywiście też popełnił błędy. O jego sukcesach decydowała przede wszystkim nowatorska organizacja (po wojnie podobnie zorganizowano zachodnie służby specjalne) oraz wysoka jakość pracy struktur wywiadowczych. Potęga zachodnich służb specjalnych (zwłaszcza CIA) miała zaistnieć dopiero po zakończeniu II wojny św. Po jej wybuchu oraz długo po zakończeniu wojny, zachodnie służby – w porównaniu zwłaszcza z sowieckimi – wciąż były dopiero we wczesnej fazie „dojrzewania”. Wymownym dowodem przewagi polskiego wywiadu był sukces złamania „Enigmy” – co nie udało się żadnemu innemu wywiadowi na świecie!
Za początek spadochroniarstwa wojskowego w Polsce należy zapewne uznać rozpoczęcie w 1925 – czternaście lat przed wybuchem II wojny św. – w Instytucie Technicznym Lotnictwa, badań właściwości ratowniczych importowanych spadochronów. W 1927 zorganizowano pierwszy kurs dla instruktorów spadochronowych w 1 Pułku Lotniczym w Warszawie; rok później w pozostałych pułkach lotniczych. 1 kwietnia 1929 w Jabłonnej uruchomiono produkcję spadochronów Polski Irvin. Spadochroniarstwo na skalę masową zaczęło się w 1936, uruchomiono wtedy sześciostopniowe szkolenie spadochronowe, wybudowano szesnaście treningowych wież spadochronowych. W 1937 wykonano w kraju łącznie aż 31.440 skoków. Polscy skoczkowie do 1938 wykonali ok. 25 mniejszych oraz 4 większych (40-60 skoczków) desantów. Zorganizowali ponadto także pokazy spadochronowe w Holandii, Luksemburgu, na Łotwie, na Węgrzech.
W maju 1939 w Bydgoszczy, przy 4 Pułku Lotniczym, utworzono Wojskowy Ośrodek Spadochronowy. Jego zadaniem miało być szkolenie grup desantowych do wykonywania na tyłach wroga zadań specjalnych – oficerów i podoficerów piechoty, saperów, łączności. Część przeszkolonych żołnierzy miała stanowić zalążek polskich wojsk powietrznodesantowych. Planowano w lutym 1940 sformowanie pierwszego polskiego batalionu spadochronowego. Wówczas spadochroniarstwo w Wielkiej Brytanii oraz USA – zwłaszcza wojskowe – nie istniało. Brytyjski 1 Batalion Spadochronowy utworzono dopiero 15 września 1941, amerykańska 1 Brygada Piechoty Spadochronowej powstała 30 lipca 1942. Polscy instruktorzy WOS zostali instruktorami (stanowili większość) w utworzonej 21 czerwca 1940 w Ringway pod Manchesterem brytyjskiej Szkole Treningu Spadochronowego (Parachute Training School), przeszkolili 4825 spadochroniarzy – Belgów, Francuzów, Norwegów, Czechów oraz Polaków – Cichociemnych.
W podręcznikach historii próżno szukać tych faktów. Nie ma tam również informacji o polskich przygotowaniach „specjalnych” do wybuchu II wojny światowej.
Zanim kraj upadł, polskie władze położyły fundament pod rozległą organizację zbrojnego oporu. W kraju pozostało dziewięciuset Polaków wyszkolonych w walce partyzanckiej, a w trzystu podziemnych schronach w całym kraju zmagazynowano materiały wybuchowe, granaty, karabiny i pistolety. Polska spośród wszystkich okupowanych krajów najbardziej odrzuciła kolaborację. Jej Armia Krajowa (od 14 lutego 1942 roku, wcześniej od listopada 1939 – Związek Walki Zbrojnej) – największy, najbardziej zaawansowany i najlepiej zorganizowany ruch oporu w całej Europie – nie pozostawiła żadnej wątpliwości, że oczekuje od Polaków, że przeciwstawią się Niemcom w każdy możliwy sposób – poczynając od odmawiania współpracy, a kończąc na dywersji i sabotażu.
Lyne Olson, Wyspa ostatniej nadziei. Anglicy, Polacy i inni, s. 188
Przygotowania te, choć niedoskonałe, były efektem prac polskiego wywiadu (Oddział II SG WP). Wiosną 1939 rozpoczęto szkolenia grup dywersyjno – bojowych, przeznaczonych do działań na zapleczu wojsk niemieckich. Szef Oddziału II płk Józef Smoleński, późniejszy szef Oddziału VI (Specjalnego), m.in. zlecił opracowanie „Studium możliwości dywersyjnych na obszarze Rzeszy Niemieckiej”. Zorganizowano sieć dywersyjną m.in. na Śląsku Opolskim, Dolnym Śląsku, Pomorzu (m.in. w Gdańsku), Wielkopolsce, w rejonie Krakowa, Łodzi, Nowego Targu, Zakopanego, a także na Kresach Wschodnich: w rejonie Wilna, Baranowicz, Łucka i Tarnopola. Uruchomiono intensywne szkolenia w centralnym ośrodku szkolenia dywersyjnego pod Sochaczewem.
Przygotowywano grupy dywersyjno – bojowe (zwykle 3-5 osobowe) do działania na terenie okręgów (województw), rejonów (2-3 powiaty) oraz w powiatach. 1,5 tys. przyszłych dywersantów, w tym ok. 900 przeszkolonych miało do dyspozycji trzysta podziemnych magazynów. Zgromadzono w nich ok. 2 tony trotylu, 400 kompletów zestawów minerskich, 3 tys. granatów, 450 pistoletów oraz zestawy specjalnego sprzętu dywersyjnego. W typowym zestawie, zapakowanym w zalutowane puszki, znajdowało się najczęściej: 2kg trotylu (4 kostki po 250 g), lont, zapalniki różnego typu, dwa pistolety, 9 granatów, łańcuchy do zarzucania na linie wysokiego napięcia, gwoździe do przebijania opon samochodowych. Warto zauważyć, że w latach osiemdziesiątych, po czterdziestu latach od ich zakopania, odnaleziono dwa zestawy w rejonie Działdowa i Przasnysza, były nadal kompletne oraz sprawne.
Po agresji Niemiec na Polskę, niewielka część wyszkolonych grup dywersyjno – bojowych przystąpiła do działań, m.in. wysadzając tunel kolejowy na szlaku Nowy Sącz – Krynica, niszcząc linie łączności oraz rozrzucając kolce na drogach. Najbardziej spektakularna – tego też nie dowiemy się z podręczników historii, gdzie mowa o „pocztowcach” – była obrona Poczty Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku. Przeprowadziła ją grupa dywersji pozafrontowej, dowodzona przez ppor. Konrada Guderskiego vel Adam Adamowski. Po zakończeniu kampanii wrześniowej pozostałe przeszkolone grupy dywersyjno – bojowe stały się zalążkami wielu organizacji konspiracyjnych, tworzonych pod okupacją niemiecką oraz sowiecką. Odegrały istotną rolę w utworzeniu wojskowych struktur Polskiego Państwa Podziemnego, późniejszej Armii Krajowej – której elitę stanowili Cichociemni.
Paul Latawski, w książce pt. „Ruch oporu w Europie 1939-1945” (pod red. P. Cooke, B. H. Shepherd) trafnie podkreśla: „Polski ruch oporu w czasie drugiej wojny światowej łączył w sobie aspekt polityczny, wojskowy i społeczny w sposób tak zupełny, że doprowadził on do stworzenia państwa podziemnego” (s.249-250).
Niestety współcześnie, fenomen Polskiego Państwa Podziemnego – którego istotną częścią byli Cichociemni – jest zadeptywany przez różnych ignorantów i fałszerzy historii – którzy publicznie opowiadają bajki o rzekomych „cichociemnych do innych krajów” czy też jakoby Armia Krajowa rzekomo była częścią „wydzierżawionych wojsk” – Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie pod dowództwem brytyjskim…
zobacz także:
Wydawało mi się, że po publikacji dr Krzysztofa Tochmana, dotąd uchodzącego za „głównego specjalistę od Cichociemnych” w Instytucie Pamięci Narodowej, nie trzeba będzie pisać kolejnego odcinka „Rocznicy pełnej błędów”.
Smutny rekord liczby błędów (co najmniej 36) nagromadzonych w tej „rocznicowej publikacji edukacyjnej IPN” wciąż nie został pobity, ale w ślady dr Tochmana – jak się wydaje – podążają następni wybitni historycy…
W numerze „Biuletynu Informacyjnego” nr 02 (368), luty 2021 można przeczytać dwa interesujące artykuły nt. Cichociemnych:
Mam uwagi, także krytyczne, do obu publikacji, najwięcej do tej pierwszej…
dr Andrzej Chmielarz – Prawdziwa historia Cichociemnych
w: Biuletyn Informacyjny nr 2 (386), luty 2021 s. 4-12
Dr Andrzej Chmielarz posłużył się sensacyjno – demaskatorskim tytułem („Prawdziwa historia”), który wcale nie oddaje treści artykułu, wprowadza w błąd oraz bardziej przystoi pryszczatemu studentowi niż poważnemu naukowcowi. Bo cóż – wg. Pana Doktora – w historii Cichociemnych jest „nieprawdziwego”?
Autor wskazuje jako „nieprawdziwe”:
1.1 – uznanie kpt. dypl. Jana Górskiego i kpt. dypl. Macieja Kalenkiewicza „za pomysłodawców utworzenia wojsk spadochronowych i rozpoczęcia szkolenia spadochroniarzy dywersantów na potrzeby kraju”.
1.2 – pierwszeństwo kpt. dypl. Macieja Kalenkiewicza w sprawie postulatu „przekształcenia Wojska Polskiego w Polski Korpus Desantowy i Lotnictwo Wsparcia Powstania”.
Jako „dowody” tych buńczucznych tez mają służyć:
Krótko mówiąc, wg. Autora „inicjatywa wykorzystania spadochronu” wyprzedziła propozycje „utworzenia wojsk spadochronowych” a także „szkolenia spadochroniarzy dywersantów”. W drugim zaś przypadku propozycja sformowania brygady wyprzedziła projekt przekształcenia Wojska Polskiego.
Nietrudno dostrzec, że dr Andrzej Chmielarz mocno się rozpędził z tezami o „nieprawdziwości historii Cichociemnych”. Po pierwsze skupił się na zaledwie niewielkim fragmencie tej historii, po drugie porównuje nieporównywalne i na tej nierzetelnej podstawie stawia fałszywą tezę o domniemanym „pierwszeństwie”. Po trzecie, rażąco niezgodnie z faktami wywodzi, jakoby Cichociemni byli „spadochroniarzami dywersantami”…
Wyjaśnijmy po kolei: W mojej ocenie teza o „nieprawdziwości historii Cichociemnych” sama jest nieprawdziwa. Z wielu powodów.
1/ Po pierwsze, z faktu, że mjr dypl. Włodzimierz Mizgier – Chojnacki złożył 7 grudnia 1939 meldunek do dowódcy Polskich Sił Powietrznych o możliwości wykorzystania polskich spadochroniarzy „do desantów spadochronowych o charakterze dywersyjnym i wywiadowczym” wcale nie wynika – jak twierdzi Autor artykułu – że rzekomo „nieprawdziwy” jest fakt złożenia przez kpt. dypl. Jana Górskiego 30 grudnia 1939 opracowania pt. ?Użycie lotnictwa dla łączności i transportów wojskowych drogą powietrzną do Kraju oraz dla wsparcia powstania. Stworzenie jednostek wojsk powietrznych?.
Nieprawdziwy jest też wywód, jakoby można było rozważać czyjekolwiek „pierwszeństwo”, skoro meldunek i opracowanie, choć dotyczą tej samej problematyki, mają odmienną treść. Rażąco nieprawdziwa jest teza dr Chmielarza, jakoby 12 stycznia 1940 kpt. dypl. Jan Górski „dopiero zaczynał formułować swoje tezy”, wystarczy przypomnieć, iż pierwszy raport w tej sprawie złożył 30 grudnia 1939.
Rzetelną odpowiedź kto i co pierwszy proponował mogłaby dać dopiero analiza treści obu propozycji; nawet jednak wtedy nie oznaczałoby to wcale że „propozycja druga” jest rzekomo nieprawdziwa. W mojej ocenie propozycje te prezentowały częściowo takie same, a częściowo zupełnie różne aspekty tego samego zagadnienia. Domniemane „pierwszeństwo” nie jest wcale nadmiernie istotne, to nie były zawody „kto pierwszy”, obie propozycje miały charakter komplementarny. Nawet na takim poziomie ogólności, jak potraktował je Autor, żadna z nich nie jest „pierwsza” w tej problematyce…
2/ Po drugie, z faktu iż kpt. obs. Lucjan Fijuth proponował utworzenie Brygady Lotniczo – Desantowej, a kpt. dypl. Maciej Kalenkiewicz przekształcenie całości Polskich Sił Zbrojnych w „Polski Korpus Desantowy i Lotnictwo Wsparcia Powstania” wcale nie wynika – jak twierdzi dr Andrzej Chmielarz, że rzekomo „nieprawdziwy” był ten drugi postulat. Właśnie on był pierwszą najbardziej kompleksową propozycją strategicznych rozwiązań.
W mojej ocenie mało rzetelne są oceny Autora, że minimalistyczny projekt Fijutha był rzekomo „realistyczny”, a kompleksowy projekt Kalenkiewicza „nierealny”. Takie tezy wygodnie formułuje się na wygodnej kanapie, kilkadziesiąt lat po wojnie. Oczywiste jest, że sformowanie najmniejszego związku taktycznego jest łatwiejsze niż przeformowanie całości sił zbrojnych. Wcale jednak to nie oznacza, że ten drugi postulat jest nierealny.
Okazał się nim dopiero po jakimś czasie, wskutek nieudolności polskiego Sztabu Naczelnego Wodza i „polityków londyńskich”. Nie oznacza to jednak wcale, że projekt Kalenkiewicza był nieprawdziwy i nierealny. Był śmiały i znacznie bardziej „nowatorski” niż określony tym mianem pomysł Fijutha sformowania zaledwie jednej brygady. Równie dobrze można byłoby wywodzić, że realne było np. postulowanie zrzutów do Polski stu ton zaopatrzenia – a nierealne tysiąca. Tylko że np. do Francji zrzucono realnie dziesięć tysięcy ton broni, amunicji itp. dla tamtejszego „ruchu oporu”.
Na marginesie należy zauważyć, że polska 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa była największą spośród niebrytyjskich jednostek Korpusu Powietrznego Wojsk Lądowych (Army Air Corps). Anglicy zamierzali dowódcę brygady, gen. Stanisława Sosabowskiego, mianować dowódcą brytyjsko-polskiej dywizji spadochronowej! Nie zgodził się na to Sztab Naczelnego Wodza, bowiem w polskich planach 1 SBS miała zostać użyta do wsparcia planowanego powstania powszechnego w Polsce.
W mojej ocenie, gdyby intelekt polskich dowódców i polityków dorównywał dzielności polskiego żołnierza, wykorzystując brytyjskie chęci można było realnie przeprowadzić operację przekształcenia co najmniej znacznej części (może nawet całości) Polskich Sił Zbrojnych w proponowany przez kpt. dypl. Macieja Kalenkiewicza „Polski Korpus Desantowy”.
3/ Po trzecie, Autor nie zechciał wprost zauważyć, że wszystkie projekty, uznane przezeń za „prawdziwe” oraz „nieprawdziwe” spotkały się w październiku 1940, w nowo utworzonym wydziale studiów i szkolenia wojsk spadochronowych w Oddziale III Sztabu Naczelnego Wodza. Dr Andrzej Chmielarz „odkrył”, że w skład tego wydziału powołano kpt. dypl. Górskiego i kpt. dypl. Kalenkiewicza – ale przemilczał przydzielenie do tego samego wydziału kpt. naw. Lucjana Fijutha. Jak się stawia tezy o „prawdziwości” oraz „nieprawdziwości” czegokolwiek, miło byłoby nie przemilczać podstawowych faktów.
Wojskowe szkolenie spadochronowe – Legionowo 1937
4/ Po czwarte, twierdzenie Autora, jakoby mjr dypl. Włodzimierz Mizgier – Chojnacki rzekomo w Wojsku Polskim oraz Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, był pierwszym który pomyślał o „wykorzystania spadochronu w charakterze środka umożliwiającego skryte przerzucanie ludzi i sprzętu” jest rażąco nieprawdziwe. Dość przypomnieć, że w 1939 utworzono na lotnisku w Bydgoszczy Wojskowy Ośrodek Spadochronowy (WOS), który od 1 maja 1939 szkolił kandydatów do wojsk powietrznodesantowych.
Skoro dr Chmielarz ekscytuje się domniemanym „pierwszeństwem”, to wypada zauważyć, że maj 1939 był znacznie wcześniej niż 7 grudnia 1939. Jeśli natomiast szukać „pierwszego” Polaka, który dostrzegł zalety spadochronu to można wskazać Włodzimierza Mazurkiewicza, który w listopadzie 1914 został instruktorem w armii chińskiej.
Dziesięć lat przed wybuchem wojny, w 1929 uruchomiono w Legionowie warsztat spadochronów typu Irvin. Także w 1929 – dziesięć lat przed mjr dypl. Mizgierem – Chojnackim – mjr dyplomowany pilot Marian Romeyko opublikował w ?Przeglądzie Lotniczym? artykuł ?Wyprawy specjalne?, w którym napisał m.in.:
„Przetransportowanie dwoma ? trzema samolotami plutonu piechoty wraz z karabinami maszynowymi nie wydaje się już dziś dziełem nie do osiągnięcia. W niedalekiej przyszłości (a na Zachodzie już dziś) ? może stać się zjawiskiem normalnym. Natomiast wysadzenie pojedynczych szpiegów będzie się odbywało prawdopodobnie za pomocą spadochronów (wobec udoskonalenia tychże). Pewna ilość zdyscyplinowanych, uzbrojonych żołnierzy z bronią maszynową, stać się może na tyłach dość groźną jednostką, szczególnie wobec obiektów komunikacyjnych”.
Dr Chmielarz może więc, odpowiednio dostosowując kryteria, wybrać swojego „pierwszego” – co nie oznacza, że następni są „nieprawdziwi w historii”. Zdecydowanie nieprawdziwa jest natomiast teza, że mjr dypl. Włodzimierz Mizgier – Chojnacki był „pierwszy”, a zwłaszcza że jest jakoby „prawdziwym” fragmentem historii Cichociemnych…
5/ Po piąte, Cichociemni nie byli „spadochroniarzami dywersantami” – to rażące, nieprawdziwe uproszczenie Autora. Cichociemni byli w sporej mierze indywidualistami ? wysokiej klasy fachowcami przeznaczonym do zadań specjalnych. Szkolono Ich w ok. 30 specjalnościach, w ok. 50 tajnych ośrodkach SOE oraz kilku polskich ośrodkach wyszkolenia i bazach. Żaden Cichociemny nie był wyłącznie „dywersantem” – jest to teza równie „prawdziwa” jak to, że był rzekomo jeden „kurs cichociemnego”.
Nawet uproszczone sklasyfikowanie specjalności 316 Cichociemnych każe wskazać 160 CC ze specjalnością w dywersji (ale nie wyłącznie „dywersantów”), 50 CC ze specjalnością w łączności, 37 CC ze specjalnością w wywiadzie, 24 CC oficerów sztabowych, 22 CC ze specjalnościami „lotniczymi”, 11 CC o specjalności „pancernej i p/panc.”, także 3 CC specjalizujących się w tzw. legalizacji.
6/ Po szóste, nie są od dawna tajemnicą okoliczności utworzenia w 1939 roku Wojskowego Ośrodka Spadochronowego w Bydgoszczy, następnie ukończenia 5 sierpnia 1939 pierwszego pełnego kursu przez 80 oficerów i podoficerów, w tym absolwentów Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie. Nikt jednak dotąd z tych okoliczności nie wywodził – a przecież kursantów przeszkolono w skokach dziennych i nocnych, walce wręcz, strzelaniu z różnych typów broni oraz w dywersji: niszczeniu mostów, wiaduktów, torów kolejowych – że to było pierwszych 80 „prawdziwych” (używając ulubionej frazy dr Chmielarza) Cichociemnych. Szkoda jednak, że zabrakło o tym choćby wzmianki w artykule odkrywającym rzekomo dotąd ukryte – „prawdziwe” elementy historii Cichociemnych.
7/ Po siódme, interesujące jest źródło „ustalenia” przez dr Andrzeja Chmielarza przyczyn braku początkowej reakcji gen. Sosnkowskiego na postulaty kpt. dypl. Górskiego i kpt. dypl. Kalenkiewicza, złożone 21 stycznia oraz 14 lutego 1940. Tezy stawiane przez Autora nie zawierają odniesienia do źródłowych dokumentów, nie bardzo więc wiadomo, czy jest to historyczny fakt, czy tylko domniemanie z kategorii „widzimisię”.
8/ Po ósme, jak na „prawdziwą historię Cichociemnych” zadziwia że dr Andrzej Chmielarz pominął milczeniem fakt spotkania kpt. dypl. Kalenkiewicza 20 września 1940 z Naczelnym Wodzem Polskich Sił Zbrojnych gen. Władysławem Sikorskim, podczas którego koncepcja lotniczej łączności z Krajem została zreferowana Naczelnemu Wodzowi. Pominięcie Naczelnego Wodza w „prawdziwej historii Cichociemnych” musi zdumiewać.
Należy podkreślić, iż spotkanie nie było kurtuazyjne, a jego efektem było to, że dwadzieścia dni później Naczelny Wódz wydał rozkaz L.408/II – w sprawie przygotowania Polskich Sił Zbrojnych do możliwości przerzucenia transportem lotniczym do kraju, do bezpośredniego wsparcia i osłony Powstania. Rozkazał także rozpocząć formowanie pierwszej polskiej jednostki spadochronowej. Czyżby to, według Autora, były fakty z „nieprawdziwej” historii Cichociemnych?
9/ Po dziewiąte, niezupełnie prawdziwa jest fraza w artykule dr Andrzeja Chmielarza, iż „Pod koniec listopada 1940 r. brytyjskie Kierownictwo Akcji Specjalnych (SOE) wyznaczyło wstępnie termin próbnego lotu do Polski. (…) Pierwszą dogodną datą planowanego zrzutu był 20 grudnia 1940 r.”
Jak wynika z relacji mjr dypl. Jana Jaźwińskiego, oficera wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, organizatora łączności lotniczej z okupowaną Polską, polski memoriał w tej sprawie przekazano Brytyjczykom 19 sierpnia 1940, wskazując jako datę pierwszego „lotu łącznikowego” połowę września 1940. Dopiero w połowie października 1940 Brytyjczycy zgodzili się uruchomić pierwszy kurs spadochronowy, 6 listopada 1940 ukończylo go 12 skoczków.
W drugim memoriale z 13 listopada1940 Polacy postulowali pierwszy lot jeszcze w listopadzie 1940. W odpowiedzi z 19 listopada brig. Bridge uznał za „nieprawdopodobne” zorganizowanie pierwszego lotu przed końcem listopada 1940. Po polskich interwencjach Brytyjczycy ulegli. Polski Inspektor Sił Powietrznych zawiadomił szefa Oddziału VI, że pierwszy lot może nastąpić najwcześniej 21 grudnia 1940.
Do 19 grudnia depeszami do KG AK ustalano miejsce zrzutu. Po wymianie depesz Polacy, w porozumieniu z SOE ustalili jako datę zrzutu 20 grudnia. Opowieść o 20 grudnia jako o rzekomej „pierwszej dogodnej dacie planowanego zrzutu” jest więc nieprawdziwa.
Dodać należy, że wciąż historycy także nieprawdziwie głoszą „kliencki” charakter brytyjskich relacji SOE – polski Oddział VI (Specjalny) SNW. Według tego nieprawdziwego założenia Polacy byli „klientami” Brytyjczyków, o wszystkim decydowało i wszystko organizowało SOE, a Polacy byli jedynie „pasażerami” oraz „odbiorcami”.
Warto przeczytać „Dziennik czynności” mjr dypl. Jana Jaźwińskiego, aby porzucić tego rodzaju opowieści. Fakty są takie, że ze względów formalnych (także w praktyce) wszelkie decyzje musiały mieć charakter dwustronnych, polsko – brytyjskich uzgodnień, co wynikało wprost z podpisanej 30 lipca 1940 umowy polsko ? brytyjskiej dot. formowania Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie oraz funkcjonowania Sztabu Naczelnego Wodza w Wielkiej Brytanii.
10/ Po dziesiąte, nie jest całkiem prawdziwe twierdzenie Autora: „Termin kolejnego lotu zostaje wyznaczony przez Air Ministry na dzień 15 lutego”. Faktycznie bowiem 29 stycznia 1941 na konferencji w Air Ministry uzgodniono kolejny termin pierwszego lotu na 8 lutego 1941. Od 8 do 12 lutego miała miejsce jednak przerwa w łączności radiowej z KG AK w okupowanej Polsce, stąd też termin tego lotu musiał zostać zmieniony. Termin został uzgodniony (a nie wyznaczony) z brytyjskim ministerstwem lotnictwa, po zapewnieniu „odbioru” w Polsce, zatem kolejny termin pierwszego lotu to był 15 lutego 1941.
11/ Po jedenaste, krzykliwym tytułem o rzekomo jedynie „prawdziwej historii Cichociemnych” oznaczono artykuł, który powiela od dawna znane fakty, niektóre zresztą mocno zniekształcając. O domniemanej „prawdziwości” relacji dr Andrzeja Chmielarza mają świadczyć – wg. Autora – mocno naciągane tezy o rzekomym „pierwszeństwie” mjr dypl. Mizgier – Chojnackiego oraz kpt. obs. Fijutha.
Byłoby wskazane, aby w narracjach dotyczących Cichociemnych częściej spoglądać w dokumenty, a znacznie rzadziej poszukiwać sensacji czy rzekomego „pierwszeństwa”. Byłoby też wskazane, aby już ustalonych faktów nie przeinaczać lub nie przemilczać.
Ryszard M. Zając – Errata / Uwagi do artykułu: 'dr Andrzej Chmielarz – Prawdziwa historia Cichociemnych’
elitadywersji.org, Sosnowiec, 10 marca 2021
dr hab. Jacek Sawicki – Cichociemni – nowa jakość na polu walki
w: Biuletyn Informacyjny nr 2 (386), luty 2021 s. 13-17
Artykuł dr hab. Jacka Sawickiego, profesora nadzwyczajnego KUL, przeczytałem z dużym zainteresowaniem. Mam tylko kilka uwag.
1/ Po pierwsze, Autor definiuje Cichociemnych takim zdaniem – „Ochotnicy, wyselekcjonowani specjaliści, najlepsi z najlepszych; po kursie spadochronowym zrzuceni do kraju z zadaniem zasilenia struktur Polski Podziemnej i Armii Krajowej”. W zdaniu tym użyto bardzo nieprecyzyjnej frazy – „po kursie spadochronowym zrzuceni do kraju” – co może sugerować, iż szkolenie Cichociemnych sprowadzało się tylko do tego jednego kursu (spadochronowego), zaś innych nie było.
To oczywiście zasadniczy błąd, bowiem nie było jednego „kursu cichociemnego” lecz cztery grupy po kilka kursów. Cichociemnych szkolono w ok. 30 specjalnościach, oczywiście nie tylko na kursie spadochronowym. Wbrew pozorom, choć istotny, kurs spadochronowy nie był przecież najważniejszy, bowiem Cichociemni skakali do Polski (z jednym wyjątkiem) tylko raz, a niektórzy wcale (wysiedli z samolotu podczas operacji MOST).
2/ Po drugie, z faktu iż gen. Władysław Sikorski „przekazał uprawnienia Komendanta Głównego ZWZ Stefanowi Roweckiemu„ wcale nie wynika, iż „Tym samym Komenda Główna przeniesiona została do Kraju”. Jeden komendant to nie cała komenda, zaś słowo „przeniesienie” wcale nie jest synonimem „przekazania”.
Wolałbym bardziej precyzyjne sformułowania, zwłaszcza, że „przeniesienie do Kraju” oficerów dawnej KG ZWZ polegało na tym, że zostali przydzieleni do nowo utworzonego w Londynie Wydziału Krajowego, późniejszego Oddziału IV (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza. Na marginesie zauważę, że dr Krzysztof Tochman z IPN wywodzi, że Komendę Główną ZWZ „przeniesiono do Wielkiej Brytanii”. Fakty są zaś takie, iż KG ZWZ na obczyźnie rozwiązano…
3/ Po trzecie, w artykule niejako „tradycyjnie” (to zła tradycja części polskich historyków) zadania Oddziału VI (Specjalnego) spłycono niemalże tylko do roli przerzutu powietrznego do Kraju. Gdyby tak było rzeczywiście, wystarczyłby tylko mjr dypl. Jan Jaźwiński, który w praktyce tym się zajmował.
Warto podkreślać, wciąż pomijaną, podstawową rolę Oddziału VI, ważniejszą nawet od przerzutu lotniczego – administrowanie całością funduszy dla Armii Krajowej oraz pełnienie roli niejako „ambasady AK” dla wszystkich pozostałych oddziałów Sztabu Naczelnego Wodza oraz innych, także brytyjskich instytucji. Nie sposób uznać że to były marginalne, nieznaczące zadania Oddziału VI SNW.
4/ Po czwarte, cichociemni nie byli „kurierami wojskowymi”, to rażąco nierzetelne spłycenie Ich roli, zadań, zasług. Wcale nie byli „gońcami w mundurze”, tego rodzaju określenie uwłacza Ich pamięci, podobnie jak stawianie znaku równości pomiędzy CC jako „kurierami wojskowymi” a „kurierami cywilnymi” czyli wysłannikami politycznymi. Wydawało mi się dotąd, że nietrudno odróżnić żołnierza od polityka.
5/ Po piąte, zasygnalizowana w tytule „nowa jakość na polu walki” nie została w tekście wspomniana. Choć teza jest prawdziwa, w artykule brak jej uzasadnienia, nie wiadomo na czym miała polegać ta nowa jakość. Za uzasadnienie tytułu może jedynie posłużyć fragment końcowego zdania:
„Cichociemny był nie tylko spadochroniarzem świetnie przygotowanym do pracy w konspiracji, ale przede wszystkim synonimem wolności, żołnierzem Wojska Polskiego, które, chociaż daleko od kraju, nadal walczyło”.
To jednak trochę za mało jak na uzasadnienie – prawdziwej – tezy o „nowej jakości”. Autor nie zechciał choćby przedstawić specyfikacji składników tej „nowej jakości”…
Cieszę się, że historycy piszą o Cichociemnych, choć smuci mnie, że czynią to niejako „przy okazji” (wypada napisać coś w rocznicę). Jeszcze bardziej smuci mnie, że wciąż narracja historyczna o Cichociemnych zawiera podstawowe błędy, wciąż spłyca się Ich dokonania, wciąż przypisuje się polskie zasługi Brytyjczykom (to wspaniałe SOE, które w pełnej krasie zaprezentowało swą niekompetencję np. w Holandii)…
Ale czyż może być inaczej w sytuacji, w której nie ma ani jednej placówki naukowej czy muzealnej zajmującej się kompleksowo tym zagadnieniem? W sytuacji w której liczne dokumenty leżą sobie w archiwach i nikt do nich od wielu lat nie zagląda?
W sytuacji, w której nawet ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Wielkiej Brytanii nie wie, że Cichociemni byli żołnierzami Armii Krajowej? W sytuacji w której nawet Instytut Pamięci Narodowej (sic!!!) depcze pamięć o Cichociemnych oraz rozpowszechnia kłamstwa na Ich temat w rocznicowej publikacji największego swego „znawcy problematyki”?
Ryszard M. Zając
Moje – przedstawione powyżej – uwagi do obu w/w artykułów przesłałem do redakcji „Biuletynu Informacyjnego” z prośbą o publikację… Otrzymałem bardzo rzeczową i życzliwą odpowiedź z redakcji.
Pan Piotr Hrycyk, redaktor naczelny był uprzejmy odnieść się też do niedawnej mojej polemiki z dr Krzysztofem Tochmanem. Napisał m.in. „Z wielkim zainteresowaniem czytałem Erratę [pdf] i wykaz błędów popełnionych, a przez Pana rzeczowo uzasadnionych. Nie spodziewałem się jednak, że podobną Erratę przeczytam w związku z publikacjami w Biuletynie.”
Szczerze mówiąc, też się nie spodziewałem, „Biuletyn” jest jednym z niewielu żródeł naprawdę rzeczowych informacji . Na szczęście jest jednak zasadnicza różnica pomiędzy błędami dr Tochmana a pewnymi nieścisłościami w artykułach dr Andrzeja Chmielarza oraz dr hab. Jacka Sawickiego. To różnica jakościowa – dr Tochman popełnił fundamentalne błędy, niekiedy nawet co do dat, roli i znaczenia niektórych instytucji czy osób. W artykułach w „Biuletynie” są natomiast pewne nieścisłości oraz potknięcia co do faktów i związanych z nimi ocen.
Moje uwagi do obu tekstów (o treści jak powyżej) zostały przesłane obu Autorom. Pan Piotr Hrycyk uważa – co też popieram – że warto byłoby dojść wspólnie do porozumienia oraz spróbować uzgodnić, w oparciu o źródłowe dokumenty rzeczywiste fakty – „by na przyszłość uniknąć takich niezręcznych sytuacji”. Jestem jak najbardziej „za” takim rozwiązaniem, czekam na reakcję obu Autorów 🙂👍
* * * * *
Gdy już napisałem powyższe słowa, Pan Piotr Hrycyk był uprzejmy przesłać mi odpowiedzi obu Panów Doktorów.
W skrócie:
Pełną treść odpowiedzi obu Panów, wraz ze swoją ripostą opublikuję w najbliższą niedzielę 14 marca br., w samo południe. (opublikowane – patrz poniżej)
Ubolewam nad tym, że z wyżyn swych katedr Panowie Historycy nie raczą rzeczowo podejść do dyskusji, a jeden z Panów nawet rozpoczął od argumentów ad personam wobec mnie – co jak powszechnie wiadomo, żadnej rzeczowej dyskusji służyć nie może. Przykre, nawet bardzo…
Ryszard M. Zając
Moje polemiki redaktor naczelny „Biuletynu Informacyjnego” Pan Piotr Hrycyk byl uprzejmy przed publikacją przesłać Panom Autorom. W mailu do mnie zechciał wyrazić pogląd – który także poparłem – że warto byłoby dojść wspólnie do porozumienia oraz spróbować uzgodnić, w oparciu o źródłowe dokumenty, rzeczywiste fakty ? ?by na przyszłość uniknąć takich niezręcznych sytuacji?.
Niestety reakcja obu Autorów mocno rozczarowywuje, a wartość poznawcza „replik” rozczarowuje. Obaj Autorzy nie odnieśli się wprost do treści mojej polemiki, za to – nie znając mnie wcale – raczyli sformułować pod moim adresem zarzuty personalne.
.
Uważa, że „nie znam materiałów archiwalnych i warsztatu historyka”. Podkreśla, że wszelka polemika z Nim „jest chybiona”, a nawet że jest „ślepą uliczką”, bowiem dokonał „wieloletniej, żmudnej kwerendy żródłowej” (czyli przeszukał archiwa), na dodatek uczynił to „w archiwach polskich i zagranicznych”. Oczywiście – zarzucając mi nie wiadomo co – nie wskazał mających to potwierdzać domniemanych źródeł, ani publikacji, ani nawet nazw archiwów. Niestety, nie uklękłem na wieść, że był też (osobiście bądź wirtualnie) w archiwach „zagranicznych”.
Pan Doktor nie raczył wcale odnieść się do mojej polemiki, ale wybrał sobie kilka zdań z portalu https://elitadywersji.org/ i polemizuje już nawet nie tylko z ich treścią, ale z tym, co sądzi że z tych zdań wyczytał. Taki sposób „odpowiedzi” powinien logicznie prowadzić do repliki, w której wybiorę sobie jeszcze inną publikację Pana Doktora i będę z jakimiś jej tezami (albo innymi, całkiem wymyślonymi) polemizował. W odpowiedzi Pan Doktor prześle swoją polemikę do jeszcze innego mojego tekstu itp. itd.
Nietrudno zauważyć, że ten rodzaj „dyskusji” nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek dyskusją, czyli wymianą argumentów – rzetelnym odniesieniem się do spornych elementów danego tematu. Ten rodzaj „dyskusji”, który zainicjował dr Chmielarz, jest wyłącznie wywoływaniem chaosu, nie sposób bowiem dyskutować naraz o wszystkim, w całkowitym oderwaniu od argumentów przedstawianych przez oponenta.
Niemniej krótko odniosę się do niektórych uwag Pana Doktora, choć mój iloraz inteligencji (142) oraz zapewne bardzo nikła ilość kwerend i pobytów w achiwach (zwłaszcza zagranicznych) niewątpliwie wpychają mnie prosto w „ślepą uliczkę”, co czyni że nie jestem godzien polemizować z ogłoszeniami historycznymi Pana Doktora…
Przypomnę, że moja polemika z artykułem Pana Doktora została zawarta w 11 punktach:
Pełna treść moich zastrzeżeń do artykułu dr Chmielarza – patrz powyżej lub plik pdf
Na te 11 zarzutów tak odpowiada dr Andrzej Chmielarz:
"ZAMIAST REPLIKI"
Szanowny Panie,
z przykrością muszę stwierdzić, że Pańska polemika, która w moim odczuciu jest skutkiem braku znajomości materiałów archiwalnych i warsztatu historyka, jest chybiona. Kwestionuje Pan moje ustalenia będące wynikiem wieloletniej, żmudnej kwerendy źródłowej, w archiwach polskich i zagranicznych. Próba konfrontacji moich ustaleń z dotychczasowymi publikacjami na ten temat jest ślepą uliczką.
Swoje zainteresowania koncentruję na okresie obejmującym powstanie koncepcji lotniczej łączności z okupowanym Krajem i ustaleniu, kiedy narodziła się idea przerzutu wyszkolonych spadochroniarzy na potrzeby konspiracji wojskowej. Ten etap historii, rozpoczynający się na przełomie października-listopada 1939 r., a zakończony pierwszym lotem do Kraju w lutym 1941 r., nie został dotychczas w sposób należyty opracowany. Pragnę Pana zapewnić, że wszystkie podane przeze mnie ustalenia są oparte na konkretnych dokumentach archiwalnych. Możemy się oczywiście różnić się w ich ocenie, znaczeniu itp., ale nie zmieni to faktu, że zmieniają one w sposób zasadniczy dotychczasowy opis narodzin idei przerzutu powietrznego do Polski w latach II wojny światowej.
Moja uwaga: nie znam tych „konkretnych dokumentów archiwalnych” na które powołuje się dr Andrzej Chmielarz. Problem w tym, że wcale nie odnosi się do moich zarzutów, tylko usiłuje dyskutować wokół kwestii o których nie pisałem
Formułując swoje zastrzeżenie, nie bierze Pan pod uwagę prostego faktu. Znakomita większość opracowań dotyczących historii polskich spadochroniarzy i lotniczej łączności z krajem powstała w okresie, kiedy dostęp do archiwaliów krajowych i zagranicznych był mocno utrudniony.
Moja uwaga: Pan Doktor nie zauważa prostego faktu: moje zastrzeżenia dotyczą zupełnie innych kwestii.
Jak ważna jest znajomość i wykorzystanie zachowanych archiwaliów, pokazują dobitnie opracowania oparte na solidnej bazie źródłowej. Mam tu na myśli czterotomowy Słownik biograficzny Cichociemnych Krzysztofa K. Tochmana i Lotnicze wsparcia Armii Krajowej Kajetana Bienieckiego. Te opracowania unaoczniły wszystkim, jak wielkie luki i jak znacząco niepełny był funkcjonujący w dotychczasowej literaturze opis wielu zdarzeń.
Moja uwaga: Refleksje Pana Doktora nie mają żadnego związku z moimi zastrzeżeniami do tekstu, który napisał. Nota bene, w „Słowniku Biograficznym Cichociemnych” autorstwa dr Tochmana jest kilka istotnych błędów.
Bazowanie wyłącznie na literaturze skutkuje opisem, który niestety w wielu przypadkach na niewiele wspólnego z faktycznym przebiegiem wydarzeń. Odbicie tego ułomnego stanu wiedzy można znaleźć w bardzo wielu publikacjach, w tym niestety również na stronie www.elitadywersji.org.
Moja uwaga: Pan Doktor nie odnosi się do tematu dyskusji, tj. nie odnosi się do moich zastrzeżeń do jego artykułu.
By unaocznić skalę błędnego przekazu, pozwolę sobie na komentarz do zamieszczonego tam krótkiego tekstu zatytułowanego ?Łączność lotnicza?:
Moja uwaga: Byłoby wskazane, aby Pan Doktor odniósł się do moich zastrzeżeń do jego artykułu, zaś nową polemikę dotycząca jakiejkolwiek (jednej czy wielu) publikacji adresował do autorów tych publikacji, na których ten tekst został oparty. Chętnie zmienię treść danych tekstów mojego autorstwa, jeśli otrzymam wgląd w źródłowe dokumenty. Publikuję treści nie kwestionowane dotąd przez najpoważniejszych badaczy.
[cytat ze strony] Pierwszą propozycję w sprawie nawiązania łączności lotniczej z Krajem 30 grudnia 1939 złożył Dowódcy Lotnictwa gen. Józefowi Zającowi kpt. Jan Górski ps. Chomik.
? Górski nie jest autorem koncepcji nawiązania łączności lotniczej z krajem. Powstała ona w KG ZWZ w Paryżu i była przedmiotem dyskusji z udziałem gen. K. Sosnkowskiego i gen. Józefa Zająca 10 listopada 1939 r. W sztabie Dowództwa Lotnictwa zagadnienie to opracował płk. obs. Czesław Filipowicz.
Moja uwaga: kpt. dypl. Jan Górski jest autorem tego, pod czym się podpisał. Nigdzie nie twierdzę, że nikt inny nie wypowiadał się w sprawie idei łączności z okupowana Polską. Pan Doktor polemizuje więc nie tylko z innymi autorami ale także z tezą, której w moim tekście nie ma.
? pismo w sprawie utworzenia oddziałów desantowych skierowane do Dowódcy Lotnictwa gen. Józefa Zająca 7 grudnia złożył mjr. dypl. Włodzimierz Mizgier – Chojnacki, zajmujący się od lat spadochroniarstwem i wówczas oficer Komendy Głównej ZWZ w Paryżu, meldując, że: Na terenie Francji oraz w obozach w Rumunii i na Węgrzech znajduje się spora liczba naszych spadochroniarzy przeszkolonych przez LOPP i Wojskowy Ośrodek Spadochronowy w Bydgoszczy. Element ten, składający się z młodzieży ideowej i nadzwyczaj dzielnej mógłby być wykorzystany do desantów spadochronowych o charakterze dywersyjnym i wywiadowczym.
Jego propozycja zorganizowania w porozumieniu z dowództwem francuskim ośrodka spadochronowego (została przedstawiona lista kadry), został przyjęty do realizacji, na co wskazuje pismo mjr Władysława Tuchółki (przedwojenny komendant Wojskowego Ośrodka Spadochronowego w Bydgoszczy) do gen. Zająca z 14 grudnia 1939 r., w reakcji na przekazaną mu przez płk. pil. Pawlikowskiego informację, że otrzymał przydział do szkolnictwa spadochronowego. 12 stycznia 1940 r. gen. Zając przedstawił Francuzom obsadę personalną centrum wyszkolenia spadochronowego, którego komendantem (Dir. du Centre d?instr.) został mjr. Mizgier-Chojnacki. Lista liczyła 17 ludzi (plus jeden kandydat na kurs spadochronowy ppor. Jan Rogowski). Szkolenie polskich spadochroniarz miało się odbyć w Avignon. W okresie styczeń – maj 1940 r. Dowództwo Sił Powietrznych monitowało Francuzów w tej sprawie wielokrotnie.
Moja uwaga: To cenne, że Pan Doktor zechciał napisać o inicjatywie mjr. dypl. Włodzimierza Mizgier – Chojnackiego. Przecież tego nie zakwestionowałem. Nie oznacza to jednak, że nie było inicjatywy kpt. dypl. Jana Górskiego. Pana wywód, jakoby Chojnacki był „pierwszy” nie jest prawdziwy.
? pismo 30 grudnia kpt. Górskiego i kpt Kalenkiewicza nie posiada ani tytułu, ani adresata i trudno je z uwagi na treść określać jako propozycję nawiązania łączności lotniczej z krajem: Wiadomości kraju zebrane od kolegów przybywających z Polski oraz częściowo osobiste obserwacje wskazują na konieczność ściślejszej opieki nad społeczeństwem pozostającym pod zaborami. [?] Uzupełnienie to powinno być wykonywane przy pomocy: ? emisariuszy – naocznych świadków odradzającej się Polski; – samolotów łącznikowych rozrzucających okresowo ulotki; w chwili odpowiedniej przez: – desanty powietrzne ? jako ? moralne i częściowo materialne oparcie dla Krajowych Władz Powstańczych. [?] Desanty powietrzne – mogą być wyrzucone w chwili, gdy siły niemieckie będą związane uderzeniem Aliantów.
Moja uwaga: pismo z 30 grudnia 1939 złożył tylko kpt. dypl. Jan Górski. Wraz z kpt. dypl. Maciejem Kalenkiewiczem złożył je po raz trzeci dopiero 14 lutego 1940. Podobnie wydaje się wyglądać Pana „precyzja” w określeniu jego treści. Cytat z pisma kpt dypl. Górskiego i kpt. dypl. Kalenkiewicza – ?Głównym zadaniem wojsk polskich we Francji jest jak najwydajniejsze i jak najbardziej bezpośrednie działanie na korzyść Kraju. Taką właśnie jego formą jest wsparcie powstania przez desanty oddziałów wojsk polskich tworzonych we Francji?.
[cytat ze strony] Przygotował opracowanie pt. ?Użycie lotnictwa dla łączności i transportów wojskowych drogą powietrzną do Kraju oraz dla wsparcia powstania. Stworzenie jednostek wojsk powietrznych?.
? w nazwie zbędne drugie ?dla?.
Moja uwaga: Nazwa jest cytatem z tytułu dokumentu, którego oryginał znajduje się w Studium Polski Podziemnej. Jeśli wszyscy badacze popełnili ten sam błąd, proszę opublikować skan oryginału.
– Jest to kolejna wersja powstałego w kwietniu 1940 r. Planu wsparcia i osłony powstania w Kraju.
Moja uwaga: Pisma: z 30 grudnia 1939, 21 stycznia 1940 oraz z 14 lutego 1940 nie są (nie mogą być, powstały wcześniej) „kolejną wersją” napisanego później, w kwietniu 1940 przez kpt. dypl. Kalenkiewicza „?Plan wsparcia i osłony powstania w Kraju”.
[cytat ze strony] Wobec braku reakcji ponowił raport 21 stycznia 1940 przedkładając go tym razem gen. Kazimierzowi Sosnkowskiemu. Wraz z kpt. Maciejem Kalenkiewiczem po raz trzeci złożył raport w tej sprawie 14 lutego 1940.
? powtarzana informacja o braku reakcji na wystąpienia Górskiego i Kalenkiewicza jest nieprawdziwa. Przeczą temu adnotacje kancelaryjne na złożonych dokumentach oraz notatka z 25 stycznia 1940 r. świadcząca o prowadzonych rozmowach z obu oficerami: Kpt. Kalenkiewicz oświadczył, że niezbyt chętnie wróciłby do swej organizacji w kraju? [?] Wróci, gdy dostanie rozkaz. Natomiast razem [z] kpt. Górskim pójdą na każdą wojskową dywersyjną pracę w Polsce.
Moja uwaga: Być może była jakaś reakcja, a informacja o braku reakcji jest błędna. W mojej ocenie „adnotacja” czy „rozmowa” niekoniecznie musi być uznana za właściwą reakcję. Prowadzi Pan jednak „dyskusję” z ustaleniami innych badaczy – a nie ze mną, powołując się przy tym na nieopublikowane nigdzie dokumenty. Nie mam zdolności jasnowidzenia, aby się do ich treści odnieść.
– raport z 21 stycznia i 14 lutego 1940 r. jest tym samym dokumentem i dotyczył sprawy użycia oficerów wychowanków WSWoj. w desantach spadochronowych w Kraju. Referent tej sprawy płk dypl. Albin Habina, szef Wydziału Operacyjnego KG ZWZ, pisał: W sprawie tej wpłynęły zasadniczo 2 załączone referaty, przyczem referat z 21.I b.r. pisany ręcznie i zaopiniowany przeze mnie, iż ma w przyszłości widoki powodzenia, został zwrócony na żądanie autorów i dosłownie przepisany na maszynie dnia 14.II b.r. 21 marca gen. Sosnkowski zgłoszenie grupy wychowanków WSWoj. przekazał Dowódcy Lotnictwa gen. Zającowi pisząc: proszę Pana Generała o umożliwienie tym oficerom przeszkolenia na kursach spadochronowych. 20 kwietnia 1940 r. gen. Zając wydał dyspozycję: Wychowankowie WSWoj. mogą być na dalszej liście kandydatów.
Moja uwaga: Nie wiem z jakiego powodu Pan o tym pisze, ani w moich zastrzeżeniach do Pana artykułu, ani we fragmencie ze strony, który wybrał Pan sobie do „polemiki zastępczej” nic nie ma na ten temat.
[cytat ze strony] Podkreślał w nim ? ?Głównym zadaniem wojsk polskich we Francji jest jak najwydajniejsze i jak najbardziej bezpośrednie działanie na korzyść Kraju. Taką właśnie jego formą jest wsparcie powstania przez desanty oddziałów wojsk polskich tworzonych we Francji. Zgłosił też gotowość grupy 16 oficerów, absolwentów Wyższej Szkoły Wojennej (nazywanych od Jego pseudonimu ?chomikami?), do desantowania się do Kraju.
? w piśmie z 14 lutego 1940 r. nie ma przywołanego zdania. Pochodzi z niedatowanego i niepodpisanego dokumentu zaczynającego się od słów: Grono oficerów wychowanków Wyższej Szkoły Wojennej znajdujących się we Francji ustaliło w czasie dyskusji koleżeńskich co następuje? (fakt, że wspomniany dokument znany jest w wersji rękopiśmiennej i maszynowej pozwala przypuszczać, że był to prawdopodobnie załącznik do pisma z 14 lutego, którego nie odnotowano na piśmie przewodnim).
Należy uściślić, że w dokumencie tym owo grono oficerów nie przewidywało żadnego szkolenia dywersantów, czy też nawiązywania łączności z Krajem. Desanty przewidywano dopiero w momencie wybuchu powstania w okupowanym Kraju, a: Do chwili wybuchu powstania chcemy brać udział w oddziaływaniu na społeczeństwo w kraju. Owe formy oddziaływanie to wg nich: utrzymanie ducha w narodzie; podniesienie dumy społeczeństwa, utrzymanie spokoju i zaciętości; wykazanie, że wojsko polskie we Francji jest godne narodu i utrzymanie jedności wysiłku i władzy.
Moja uwaga: Prowadzi Pan „dyskusję” nie ze mną lecz właściwie z autorami wielu publikacji, powołując się nie nieopublikowane nigdzie dokumenty. Nie mam zdolności jasnowidzenia, aby się do ich treści odnieść. Na marginesie – załącznik jest integralną częścią pisma.
? pismo z 14 lutego 1940 r. jest wspomnianym wyżej zgłoszeniem grupy oficerów wychowanków Wyższej Szkoły Wojennej: pragnących wziąć udział w desantach spadochronowych w Kraju. [?] Melduję, że wyżej wymieniona grupa posiada wystarczającą ilość oficerów fachowo przygotowanych do opracowania szczegółowego projektu wstępnego. Tak więc w połowie lutego 1940 r. nie ma żadnego jeszcze projektu.
Moja uwaga: Nie wiem z jakiego powodu Pan o tym pisze, ani w moich zastrzeżeniach do Pana artykułu, ani we fragmencie ze strony, który wybrał Pan sobie do „polemiki zastępczej” nic nie ma na ten temat.
[cytat ze strony] W maju 1940 obaj współtwórcy Cichociemnych zostali przeniesieni do ?Biura gen. Sosnkowskiego?. Pod tą zakamuflowaną nazwą funkcjonowała Komenda Główna ZWZ (później przemianowanego na Armię Krajową). Pracowali tam nad planami wsparcia drogą lotniczą powstania powszechnego.
? ?współtwórcy cichociemnych?, brak jakiejkolwiek podstawy do takiego twierdzenia.
Moja uwaga: raczy Pan żartować. Kto zatem wg. Pana jest wspóltwórcą? Mizgier – Chojacki?
– Ich projekty dotyczyły użycia desantów wojskowych jako wsparcie ruchu powstańczego, a nie przygotowania spadochroniarzy dywersantów, jako wsparcia pracy wojskowej w okupowanym Kraju i w tej roli znaleźli się w komórce gen. Paszkiewicza, prowadzącej na szczeblu KG ZWZ studia nad planem wsparcia powstania przez oddziały transportowane przy użyciu lotnictwa;
Moja uwaga: Nie wiem z jakiego powodu Pan o tym pisze, ani w moich zastrzeżeniach do Pana artykułu, ani we fragmencie ze strony, który wybrał Pan sobie do „polemiki zastępczej” nic nie ma na ten temat.
? przydział Kalenkiewicza z Górskim do KG ZWZ był czasowy i obejmował miesiące maj-czerwiec 1940 r. (do jej rozwiązania). Pisze o tym 23 sierpnia 1940 r. gen. bryg. Paszkiewicz dowódca 1 Brygady Strzelców do szefa Oddziału V Sztabu NW, w związku z ich planowanym przydziałem do kadry jednej z brygad kanadyjskich stwierdza: w dalszym ciągu przewidywanym jest użycie ich do prac łączności lotniczej z krajem. Efektem tego pisma było m.in. przydzielenie 11 września Kalenkiewicza na okres 4 tygodni do Oddziału III Sztabu NW, skąd z dniem 6 grudnia przeniesiony został do Oddziału V Sztabu NW.
Moja uwaga: Nie wiem z jakiego powodu Pan o tym pisze, ani w moich zastrzeżeniach do Pana artykułu, ani we fragmencie ze strony, który wybrał Pan sobie do „polemiki zastępczej” nic nie ma na ten temat.
[cytat ze strony] Także w maju złożyli do Sztabu Naczelnego Wodza memorandum w tej sprawie. Przygotowali również Instrukcję dla pierwszych lotów łącznikowo ? rozpoznawczych w sprawie zrzutów spadochronowych, lądowania lub wodowania samolotów oraz podejmowania poczty z ziemi.
? Kolejność prac była zupełnie inna. Sprawą nierozstrzygniętą pozostaje ustalenie autorstwa. Są one w znanych mi zbiorach identyfikowane jako opracowania Kalenkiewicza. Jako pierwszy, w kwietniu 1940 r., powstał Plan wsparcia i osłony powstania w Kraju, który po przepracowaniu otrzymał nazwę Użycie lotnictwa dla łączności i transportów wojskowych drogą powietrzną do Kraju oraz wsparcia powstania. Stworzenie jednostek wojsk powietrznych. Kolejnymi były: Instrukcja dla pierwszych lotów łącznikowo-rozpoznawczych do Kraju i Rozpoznanie lotnisk i lądowisk w Kraju. W połowie czerwca 1940 r. powstało Planowanie wsparcia i osłony powstania (porządek pracy) i Plan pracy nad organizacją wsparcia i osłony powstania. Spis zagadnień do opracowania (dla pamięci).
Moja uwaga: Prowadzi Pan „dyskusję” nie ze mną lecz właściwie z autorami wielu publikacji, powołując się nie nieopublikowane nigdzie dokumenty. Nie mam zdolności jasnowidzenia, aby się do ich treści odnieść.
Przeczytałem z ciekawości Pańskie uwagi pod adresem broszury K. Tochmana. Z niewielką częścią uwag się zgadzam.
Moja uwaga: Niestety, Pana wspaniałomyśla deklaracja ma zerową wartość poznawczą – nie wiadomo, z którymi uwagami Pan się zgadza…
Szkoda jednak, że w ferworze wytykania niedostatków jego publikacji nie udało się Panu uniknąć również szeregu uproszczeń i błędów.
Najpoważniejsze z nich to:
? spadochroniarze zrzucani na Bałkany składali przysięgę na rotę AK;
Moja uwaga: Nie wiem z jakiego powodu Pan o tym pisze, ani w moich zastrzeżeniach do Pana artykułu, ani we fragmencie ze strony, który wybrał Pan sobie do „polemiki zastępczej” nic nie ma na ten temat. Nie kwestionowałem nigdzie faktu składania przysięgi przez niektórych spadochroniarzy. Najistotniejsza jest podległość służbowa żołnierza – polscy spadochroniarze zrzucani w operacjach specjalnych w innych krajach byli oddawani do dyspozycji SOE lub OSS, od tych struktur otrzymywali rozkazy i tym strukturom składali meldunki.
Nota bene – wbrew Pana insynuacji nic mi nie wiadomo o „ferworze wytykania niedostatków” – wcale nie znajdowałem się w „stanie uniesienia”, wręcz przeciwnie, byłem zdumiony i zrozpaczony (lubiłem dotąd dr Tochmana).
? Armia Krajowa tworzyła struktury eksterytorialne ? ?Wachlarz?, placówki wywiadu dalekiego zasięgu, Okręg Berlin (szybko rozbity przez Niemców) i Okręg AK Węgry;
Moja uwaga: Nie wiem z jakiego powodu Pan o tym pisze, ani w moich zastrzeżeniach do Pana artykułu, ani we fragmencie ze strony, który wybrał Pan sobie do „polemiki zastępczej” nic nie ma na ten temat.
Istotą „działania” (takiego określenia użyłem w tym wątku) jakiejkolwiek armii jest walka. Użyłem tego określenia w kontekście operacji specjalnych. Armia Krajowa w tym znaczeniu nie działała poza Polską.
To, że na jej rzecz różne osoby (obojętnie w jakich strukturach), zaprzysiężone na rotę AK, wykonywały rozmaite zadania poza Polską nie ma nic do rzeczy. Z faktu, że oficerowie Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza składali przysięgę na rotę AK chyba nie usiłuje Pan wywodzić nieprawdziwego twierdzenia, że np. „Armia Krajowa działała w Sztabie Naczelnego Wodza”?
? nie ma potrzeby żadnego szacowania ilości placówek. W zachowanej kartotece znajduje się 437 placówek (sezon ?Riposta? i ?Odwet?), z czego duża część nigdy nie została postawiona nawet w stan pogotowia;
Moja uwaga: Prowadzi Pan „dyskusję” nie ze mną lecz właściwie z autorami wielu publikacji), powołując się nie nieopublikowane nigdzie dokumenty. Nie mam zdolności jasnowidzenia, aby się do ich treści odnieść.
? bazę włoską organizował ppłk M. Utnik, a o jej dowództwo zabiegał płk L. Okulicki, ale NW odrzucił jego kandydaturę. Jaźwiński nie palił się do objęcia kierownictwa. W meldunku pisemnym do szefa sztabu z 8 stycznia 1944 r. pisał, że do objęcia tego stanowiska brakuje mu ?niezbędnych środków?. Jaźwiński bowiem doskonale zdawał sobie sprawę z iluzorycznej samodzielności tej placówki i pisał we wspomnianym meldunku wprost: Całokształt spraw związanych z realizacją przerzutu załatwiony być może w praktyce tylko drogą współpracy Dcy Bazy Przerzutowej z miejscowymi władzami brytyjskimi.
Moja uwaga: Nie wiem z jakiego powodu Pan o tym pisze, ani w moich zastrzeżeniach do Pana artykułu, ani we fragmencie ze strony, który wybrał Pan sobie do „polemiki zastępczej” nic nie ma na ten temat.
Co do mjr. dypl. Jana Jaźwińskiego – wybaczy Pan, ale mam więcej zaufania do jego osobistej relacji w „Dzienniku czynności” (mam cyfrową kopię oryginału) oraz „Pamiętniku”, a także do dokumentów Sztabu Naczelnego Wodza (w tym pism, depesz, rozkazów) – niż do Pana oceny jego postaw i reakcji. Nota bene – nie było jednej „bazy włoskiej”, były np. baza 10, baza 11 itd….
? cytowana formuła, którą wygłaszał przyjmujący jest błędna. Przyjmujący zgodnie z rozkazem gen. S. Roweckiego nr 58 z 22 lutego 1942 r. odpowiadał: Przyjmuję Cię w szeregi żołnierzy Wolności, obowiązkiem twoim będzie walczyć z bronią w ręku o odzyskanie Ojczyzny.
Moja uwaga: Nie wiem z jakiego powodu Pan o tym pisze, ani w moich zastrzeżeniach do Pana artykułu, ani we fragmencie ze strony, który wybrał Pan sobie do „polemiki zastępczej” nic nie ma na ten temat. Opublikowany przeze mnie (na innej stronie) tekst przysięgi został uchwalony przez Komitet dla Spraw Kraju 12 grudnia 1942.
Z poważaniem
Andrzej Chmielarz
Moja uwaga: Do żadnego z 11 moich zastrzeżeń do swojego artykułu nie raczył Pan się odnieść. Grzecznościowa formułka nie zastąpi rzeczywistej, poważnej reakcji oraz rzetelnej polemiki na argumenty. Zamiast tego przesłał mi Pan swoje uwagi nie na temat. Przykro mi, ale w mojej ocenie nie jest to poważne.
Uprzejmie zarzucił mi jedynie „przesadę i próbę monopolizowania tematu”. Mój domniemany „monopol” polega zapewne na tym, że ośmieliłem się publicznie zabrać głos, a nawet wskazać błędy lub nieścisłości…
Przypomnę, że moja polemika z artykułem Pana Doktora została zawarta w 5 punktach:
Na to wszystko Pan Doktor odpowiada – „Co do mojego tekstu zarzuty sprowadzają się do użycia przeze mnie skrótów w tworzeniu narracji na poziomie popularnego artykułu. W ten sposób mozna uszczegóławiać (ale i rozbudowywać ponad miarę) każde niemal zdanie. To przesada i próba monopolizowania tematu. Co do kolegi Chmielarza, on sam musi się odnieść do tekstu”.
Moja uwaga: Do żadnego z 5 moich zastrzeżeń do swojego artykułu nie raczył Pan się odnieść.
Ubolewam nad tym, że z wyżyn swych katedr Panowie Historycy nie raczą rzeczowo podejść do dyskusji, a jeden z Panów nawet rozpoczął od argumentów ad personam wobec mnie ? co jak powszechnie wiadomo, żadnej rzeczowej dyskusji służyć nie może. Przykre, nawet bardzo?
Ryszard M. Zając
* * * * *
Każdy kto posiada zdolność używania własnego rozumu jest w stanie wyrobić sobie własną opinię nt. jakości – a zwłaszcza zasadności – moich zarzutów oraz domniemanej rzetelności odpowiedzi na te zarzuty Panów Historyków.
Cieszę się, że historycy piszą o Cichociemnych, choć smuci mnie, że czynią to niejako ?przy okazji? (wypada napisać coś w rocznicę). Jeszcze bardziej smuci mnie, że wciąż narracja historyczna o Cichociemnych zawiera podstawowe błędy, wciąż spłyca się Ich dokonania, wciąż przypisuje się polskie zasługi Brytyjczykom (to wspaniałe SOE, które w pełnej krasie zaprezentowało swą niekompetencję np. w Holandii)?
Ale czyż może być inaczej w sytuacji, w której nie ma ani jednej placówki naukowej czy muzealnej zajmującej się kompleksowo tym zagadnieniem? W sytuacji w której liczne dokumenty leżą sobie w archiwach i nikt do nich od wielu lat nie zagląda?
W sytuacji, w której nawet ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Wielkiej Brytanii nie wie, że Cichociemni byli żołnierzami Armii Krajowej? W sytuacji w której nawet Instytut Pamięci Narodowej (sic!!!) depcze pamięć o Cichociemnych oraz rozpowszechnia kłamstwa na Ich temat w rocznicowej publikacji największego swego ?znawcy problematyki??
Żywa dyskusja nt. Cichociemnych spadochroniarzy Armii Krajowej w służbie specjalnej jest bardzo potrzebna, warto byłoby zwracać uwagę, aby dyskutować na temat i używać argumentów merytorycznych, a nie ad personam.
RMZ
PS. Na stronie na Facebooku znajomi oraz sympatycy Pana Tochmana rozpoczęli akcję insynuacji na mój temat, w tym m.in. sugerowania iż jestem agentem jakichś niecnych służb, a moje wskazanie błędów jest „atakiem na IPN”. Bez komentarza, szkoda słów…