316 Cichociemnych – to żołnierze Armii Krajowej w służbie specjalnej, walczący w okupowanej Polsce w strukturach AK oraz podlegający Komendzie Głównej AK. Wbrew pozorom, nie byli tylko i wyłącznie spadochroniarzami. Ich wyszkolenie spadochronowe było jednak niezbędne, aby mogli dostać się do okupowanej Polski. Po skoku podejmowali służbę w Armii Krajowej…
Zdecydowana większość CC skoczyła ze spadochronem z samolotu, podczas operacji zrzutowych, ale ośmiu CC na polowym lądowisku wysiadło z samolotu, bo przerzucono Ich w ramach operacji MOST (brytyjska nazwa: Wildhorn). Po przeszkoleniu spadochronowym Cichociemni skakali więc tylko raz, a niektórzy wcale. Najistotniejsze były zatem inne umiejętności Cichociemnych. Szkolono Ich w ok. 30 specjalnościach w ok. 50 tajnych ośrodkach Special Operations Executive – Special Training School (Specjalna Szkoła Treningowa), także w kilku polskich bazach, m.in. we włoskiej Ostuni.
Niektórzy historycy wywodzą niezgodnie z prawdą, że Cichociemni byli dywersantami. Żaden Cichociemny nie był wyłącznie „dywersantem” – jest to teza równie „prawdziwa” jak to, że był rzekomo jeden „kurs cichociemnego”.
Owszem, dla 160 CC to była główna Ich specjalność (stąd też nazwa portalu), ale przecież nie jedyna. Cichociemni byli wysokiej klasy specjalistami, każdy CC (z nielicznymi wyjątkami) był szkolony na wielu kursach. Jedna z tych specjalności była najważniejsza, w niej właśnie dany Cichociemny był najintensywniej szkolony, zgodnie z zapotrzebowaniem Armii Krajowej, także zgodnie ze swoimi predyspozycjami, dotychczasowymi kwalifikacjami oraz umiejętnościami.
Nawet uproszczone sklasyfikowanie specjalności 316 Cichociemnych każe wskazać 160 CC ze specjalnością w dywersji (ale nie wyłącznie „dywersantów”), 50 CC ze specjalnością w łączności, 37 CC ze specjalnością w wywiadzie, 24 CC oficerów sztabowych, 22 CC ze specjalnościami „lotniczymi”, 11 CC o specjalności „pancernej”, także 3 CC specjalizujących się w tzw. legalizacji (fałszowanie dokumentów). Nie oznacza to, że nie zostali przeszkoleni również na innych kursach specjalnych…
Hubert M. Królikowski – O organizacji desantów i wojska spadochronowego w Polsce przed II wojną światową
w: „Szkice Podlaskie” 2000 nr 8, s.127-140
Pisząc o „prekursorach Cichociemnych” mam zatem na myśli nie tylko pierwszych polskich spadochroniarzy wojskowych – ale przede wszystkim spadochroniarzy przeszkolonych do działań specjalnych na tyłach wroga. Wbrew pozorom, Cichociemni nie byli pierwszymi przeszkolonymi polskimi spadochroniarzami do zadań specjalnych, także nie byli jedynymi….
Spadochroniarstwo w Polsce zaczęło się na dobre – czyli na skalę masową – w 1936. Znacznie wcześniej pojawiły się publikacje, sport spadochronowy oraz spadochroniarstwo wojskowe. Prof. dr hab. Hubert M. Królikowski, wybitny historyk wojskowości, znawca historii działań specjalnych, w swej publikacji nt. desantów i spadochroniarstwa wojskowego (O organizacji desantów i wojska spadochronowego w Polsce przed II wojną światową – patrz powyżej) wskazuje, że już w 1889 K. Obrębowicz opublikował artykuł pt. Przyczynek do teorii spadochroniarstwa.
Pierwszym polskim spadochroniarzem był zapewne Józef M. Dzikowski. Zainspirował go pokaz amerykańskiego aeronauty Charlesa Leroux, który 30 lipca 1889 dał pokaz możliwości balonu na Polu Mokotowskim w Warszawie. Rok później, w 1890 w Warszawie Józef Dzikowski skoczył na spadochronie z balonu; zarówno balon jak i spadochron były kopią użytych przez Leroux. Jednym z pierwszych polskich skoczków był także Józef Drewnicki, który do 1914 wykonał ponad 400 skoków na spadochronach własnej konstrukcji, początkowo z bratem Stanisławem, później z żoną Olgą.
Za początek spadochroniarstwa wojskowego w Polsce należy zapewne uznać rozpoczęcie w 1925, w Instytucie Technicznym Lotnictwa, badań właściwości ratowniczych importowanych spadochronów.
Bezpośrednim ich skutkiem było wprowadzenie pod koniec lat dwudziestych do polskiego lotnictwa, amerykańskiego spadochronu „Irving” jako środka ewakuacji pilota. Po tej decyzji – jak podaje prof. Królikowski – w 1927 zorganizowano pierwszy kurs dla instruktorów spadochronowych w 1 Pułku Lotniczym w Warszawie; rok później takie kursy przeprowadzono w pozostałych pułkach lotniczych…
1 kwietnia 1929, w Jabłonnej pod Warszawą, funkcjonujące tam od 1922 Centralne Zakłady Balonowe (m.in. konserwujące i naprawiające spadochrony) przekształcono w Wojskową Wytwórnię Balonową. Produkowała na amerykańskiej licencji (kupionej za ok. pół miliona zł) kilkaset rocznie (od 1938 ok. tysiąca) spadochronów Polski Irvin. Kosztował 1440 zł. Od 1936 (lub 1935) wytwórnia nosiła nazwę Wytwórnia Balonów i Spadochronów.
Wojskowy Ośrodek Spadochronowy
W maju 1939 w Bydgoszczy, przy 4 Pułku Lotniczym, utworzono Wojskowy Ośrodek Spadochronowy. Jego zadaniem miało być szkolenie grup desantowych do wykonywania na tyłach wroga zadań specjalnych – oficerów i podoficerów piechoty, saperów, łączności. Część przeszkolonych żołnierzy miała stanowić zalążek polskich wojsk powietrznodesantowych. Planowano w lutym 1940 sformowanie pierwszego polskiego batalionu spadochronowego.
Komendantem WOS mianowano mjr pil. Władysława Tuchółko z 6 Pułku Lotniczego. Ponadto kadrę WOS stanowili:
W ramach przygotowań do zadań specjalnych pracowano nad nowymi konstrukcjami radiostacji, wyprodukowano materiały wybuchowe o zwiększonej sile rażenia, także nowy rodzaj miny kolejowej (mniejszej od szerokości stopy szyny) do niszczenia torów, zaprojektowana przez płk. S. Stelmachowskiego. Uruchomiono produkcję polskiego pistoletu maszynowego wzór 1939 Mors, konstrukcji inż. P. Wilniewczyca oraz inż J. Skrzypińskiego. Opracowano projekty pokrowców dla zrzucanego sprzętu oraz wykonano zasobniki towarowe (o ładowności 120kg) z amortyzatorami (tzw. odbojnikami).
mjr inż. Stanisław Mazurek – Spadochroniarstwo
w: „Przegląd Lotniczy” nr 1, s. 38-43, Warszawa, styczeń 1938
Po wstępnym okresie organizacji Wojskowego Ośrodka Spadochronowego, na początku czerwca 1939 uruchomiono pierwszy kurs dla spadochroniarzy do zadań specjalnych. Uczestniczyło w nim 80 żołnierzy, po 40 oficerów i podoficerów przeszkolonych na podstawowym kursie spadochronowym LOPP. Podczas kwalifikacji na kurs preferowano żołnierzy ze znajomością języka niemieckiego lub rosyjskiego. Program szkolenia obejmował m.in. walkę wręcz, intensywną zaprawę fizyczną, zajęcia z dywersji, składanie spadochronu, obsługę sprzętu „desantowego”, skoki ze spadochronem Irvin w różnych warunkach, kontrolowanie lotu na spadochronie, uwalnianie z uprzęży w wodzie lub w terenie bagnistym, gaszenie czaszy spadochronu oraz jego maskowanie po wylądowaniu, przygotowywanie i oznaczanie zrzutowisk. W ramach ćwiczeń dywersyjnych skoczkowie otrzymywali do wykonania ćwiczebne zadania dywersyjne: m.in. wysadzenie pociągu w ruchu.
Na zakończenie kursu jego uczestnicy otrzymali zadanie rzeczywistego zniszczenia, pomiędzy stacjami kolejowymi Cygów i Pustelnik, na linii kolejowej Mińsk Mazowiecki – Tłuszcz, małego wiaduktu kolejowego, ok. 300 m torów oraz biegnącej obok linii telegraficznej. Desant 20 skoczków (8 żołnierzy piechoty, 9 saperów, 3 łącznościowców) z trzech samolotów Fokker F-VII/3m, dowodzony był przez por. Jerzego Góreckiego. Desant przeprowadzono 2 sierpnia 1939, zgodnie z planem o godz. 10.oo, skoczkowie wyskoczyli na wysokości 400 m., spadochrony otwarto z pięciosekundowym opóźnieniem. Zgodnie z planem zniszczenia miały być wykonane w godzinę, jednak już po 20 minutach wszystkie zadania dywersyjne zostały pomyślnie wykonane. Elementem ćwiczeń były także prace plutonu saperów z 2 batalionu mostów kolejowych, przy odbudowaniu zniszczeń dokonanych przez desant.
Po zakończeniu pierwszego kursu 5 sierpnia 1939, niezwłocznie rozpoczęto drugi kurs, 7 sierpnia 1939 dla 40 uczestników. Jednym z jego uczestników był późniejszy Cichociemny – Benon Łastowski. Zaplanowano trzeci kurs od 9 października do 18 listopada 1939. Podczas drugiego kursu zmniejszono liczbę godzin zajęć teoretycznych na rzecz szkolenia praktycznego w terenie. W trakcie kursu m.in. doskonalono skoki spadochronowe w trudnych warunkach oraz ćwiczono skoki z opóźnionym otwarciem spadochronu. Zajęcia szkoleniowe przerwano 28 sierpnia, w związku ze zbliżającym się wybuchem wojny. Trzy samoloty Fokker, będące w dyspozycji WOS, 30 sierpnia 1939 przebazowano na lotnisko w Małaszewiczach k. Brześcia nad Bugiem. Pozostały sprzęt WOS, instruktorzy oraz dwie drużyny z pełnym uzbrojeniem miały zostać przetransportowane koleją na lotnisko w Małaszewiczach. Planowano stamtąd przerzucić desant spadochroniarzy dywersantów na teren Prus Wschodnich.
1 września 1939 już o godz. 5.30 lotnisko zostało zbombardowane przez Niemców, wszystkie samoloty WOS zostały uszkodzone. Część żołnierzy przydzielono do obrony Twierdzy Brześć. Transport kolejowy WOS wyruszył z Bydgoszczy dopiero 4 września 1939, dzień później został zbombardowany przez Niemców w rejonie Łowicza. 13 września 1939 mjr pil. Stanisław Tuchółko rozwiązał WOS oraz zdecydował o zniszczeniu dokumentów Ośrodka.
Mirosław Gajewski – Wojskowy Ośrodek Spadochronowy w Bydgoszczy w 1939 roku
w: Kronika Bydgoska nr XIII / 1991, Towarzystwo Miłośników Miasta Bydgoszczy, Bydgoszcz 1993
Działania podjęte przez Sztab Główny Wojska Polskiego, w tym uruchomienie produkcji spadochronów Polski Irvin, otwarcie Wojskowego Ośrodka Spadochronowego, testy sprzętu i wyposażenia, szczególnie zaś rozpoczęcie szkolenia spadochroniarzy – komandosów, nie miały wpływu na przebieg kampanii wrześniowej 1939, jednak sytuowały Polskę w ścisłej światowej elicie państw tworzących wojska powietrznodesantowe.
Absolwenci kursów WOS, prekursorzy Cichociemnych – pomimo swego innowacyjnego wyszkolenia i sprzętu – niestety nie odegrali po wybuchu wojny żadnej znaczącej roli. Nie okryli się wojenną chwałą wskutek znanych błędów polskiego naczelnego dowództwa. Ale weszli do historii jako pierwsi na świecie komandosi – spadochroniarze do zadań specjalnych. Warto, aby o Nich pamiętać! Podejmę działania, aby ustalić listę nazwisk uczestników kursów WOS. Konsultowałem się w tej sprawie niedawno z prof. dr hab. Hubertem M. Królikowskim, który był uprzejmy życzliwie udzielić mi pożytecznej wskazówki.
Warto podkreślić na zakończenie – wbrew rozpowszechnianym mitom – że to nie Polacy uczyli się od Brytyjczyków, ale Brytyjczycy od nas. Część żołnierzy WOS dotarła do Wielkiej Brytanii. Dopiero 21 czerwca 1940 brytyjski RAF utworzył w Ringway pod Manchesterem Szkołę Treningu Spadochronowego, Parachute Training School. Zastępcą brytyjskiego komendanta szkoły (komendantem sekcji polskiej) został por. Jerzy Górecki z Wojskowego Ośrodka Spadochronowego w Bydgoszczy. Polacy, byli żołnierze bydgoskiego WOS, byli też w niej instruktorami (stanowili większość), przeszkolili 4825 spadochroniarzy – Belgów, Francuzów, Norwegów, Czechów oraz Polaków – Cichociemnych.
Śmiała i nowatorska koncepcja rozwoju polskich wojsk powietrznodesantowych była rozwijana pomimo przegranej we wrześniu 1939. M.in. na konferencji w Belgradzie (29 maja – 2 czerwca 1940) z udziałem reprezentantów Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej z Paryża, konspiracji krajowej oraz baz łączności w Budapeszcie i Bukareszcie dyskutowano nad dwiema koncepcjami wykorzystania formacji spadochronowych. Generałowie: Sikorski, Sosnkowski, Tokarzewski oraz płk. Rowecki opowiadali się za wykorzystaniem spadochroniarzy do łączności z okupowana Polską. Grupa oficerów, tzw. „Chomików”, reprezentowana przez (także związanych z WOS) późniejszych współtwórców Cichociemnych – kpt. dypl. Jana Górskiego oraz kpt. dypl. Macieja Kalenkiewicza postulowała użycie skadrowanych jednostek powietrznodesantowych do wsparcia powstania powszechnego w okupowanej Polsce, w ostatniej fazie wojny.
Szesnastu polskich oficerów zgłosiło się do wojsk powietrznodesantowych w sytuacji, gdy pierwsze jednostki spadochronowe tworzyły jedynie Niemcy i Związek Radziecki (Rosja). W Europie Zachodniej ich jeszcze nie było, pierwsza rozpoczęła ich tworzenie Polska. Należy więc docenić nowatorski charakter Ich inicjatywy, Ich patriotyzm oraz poświęcenie. Bezpośrednio przed wojną, działania podjęte przez Sztab Główny Wojska Polskiego, w tym uruchomienie produkcji spadochronów Polski Irvin, otwarcie Wojskowego Ośrodka Spadochronowego w Bydgoszczy, testy sprzętu i wyposażenia, szczególnie zaś rozpoczęcie szkolenia spadochroniarzy – komandosów, nie miały wpływu na przebieg kampanii wrześniowej, jednak sytuowały Polskę w ścisłej światowej elicie państw tworzących wojska powietrznodesantowe. Więcej info – Łączność z Krajem
W październiku 1940 w Oddziale III Sztabu Naczelnego Wodza powstał Wydział Studiów i Szkolenia Wojsk Spadochronowych. Idea nawiązania łączności z Krajem stała się początkiem historii 316 Cichociemnych – żołnierzy Armii Krajowej w służbie specjalnej…
Zorganizowane przez Polaków pierwsze na świecie zespoły bojowe spadochroniarzy – komandosów przeznaczone do skrytego działania na tyłach wroga, nie okryły się wojenną chwałą wskutek błędów naczelnego dowództwa.
Pierwsza polska operacja specjalna podczas II wojny światowej nie miała więc charakteru bojowego, lecz wojskowo – polityczny. 26 września 1939 na Polu Mokotowskim w Warszawie wylądował samolot – prototyp polskiego lekkiego bombowca PZL 46 „Sum”. Był jednym z dwóch egzemplarzy, w tym jedynym latającym, ewakuowanym do Rumunii po 17 września 1939. Na potrzeby tej akcji specjalnej, polski samolot wykradziono z lotniska w Bukareszcie (Rumunia), po zatankowaniu do pełna o godz. 14.30 wystartował pod pozorem… prezentacji przed obserwatorami z Rumunii. Samolot pilotował polski pilot myśliwski i lotnictwa bombowego Stanisław Riess.
Do walczącej Warszawy dotarł nim wysłannik Naczelnego Wodza, przedwojenny organizator polskiej siatki dywersyjnej w Niemczech, mjr dypl. Edmund Galinat (późniejszy dowódca Samodzielnej Kompanii Grenadierów). Przywiózł do gen. Juliusza Rómmla, dowódcy garnizonu stolicy, rozkaz Naczelnego Wodza marszałka Rydza-Śmigłego, przekazany mu 16 września 1939 w Kołomyi. Rozkaz zobowiązywał do zbudowania organizacji konspiracyjnej na wzór Polskiej Organizacji Wojskowej. Krótko wcześniej do dowódcy stołecznego garnizonu zgłosił się gen. Michał Karaszewicz-Tokarzewski, proponując przejście do walki w konspiracji.
Dowódca garnizonu stolicy zaakceptował plan utworzenia konspiracyjnej Służby Zwycięstwu Polski (SZP), udzielając pełnomocnictwa Karaszewiczowi-Tokarzewskiemu: Dane mi przez Naczelnego Wodza w porozumieniu z rządem pełnomocnictwo dowodzenia w wojnie z najazdem na obszarze całego Państwa przekazuję gen. bryg. Michałowi Tadeuszowi Tokarzewskiemu – Karaszewiczowi z zadaniem prowadzenia dalszej walki o utrzymanie niepodległości i całości granic.
Po utworzeniu SZP gen. Rómmel wydał gen. Stefanowi Roweckiemu rozkaz pozostania w kraju i podjęcia działalności konspiracyjnej. 13 listopada SZP rozwiązano i zastąpiono Związkiem Walki Zbrojnej. 14 lutego 1942 ZWZ przemianowano na Armię Krajową. Była najliczniejszą, najdłużej działającą, a także stosującą najbardziej zróżnicowane formy walki formacją zbrojną w okupowanej Europie. Stała się podziemnym Wojskiem Polskim.
Lynne Olson w ciekawej i rzetelnej książce pod znaczącym tytułem „Wyspa ostatniej nadziei. Anglicy, Polacy i inni” (s. 188), podkreśla:
zanim kraj upadł, polskie władze położyły fundament pod rozległą organizację zbrojnego oporu. W kraju pozostało dziewięciuset Polaków wyszkolonych w walce partyzanckiej, a w trzystu podziemnych schronach w całym kraju zmagazynowano materiały wybuchowe, granaty, karabiny i pistolety.
Polska spośród wszystkich okupowanych krajów najbardziej odrzuciła kolaborację. Jej Armia Krajowa (od 14 lutego 1942 roku, wcześniej od listopada 1939 – Związek Walki Zbrojnej) – największy, najbardziej zaawansowany i najlepiej zorganizowany ruch oporu w całej Europie – nie pozostawiła żadnej wątpliwości, że oczekuje od Polaków, że przeciwstawią się Niemcom w każdy możliwy sposób – poczynając od odmawiania współpracy, a kończąc na dywersji i sabotażu
płk dypl. Wacław Malinowski – O organizacji oddziałów spadochronowych w Wojsku Polskim przed 1939 r.
w: Wojskowy Przegląd Historyczny 1961, nr s. 162 – 174
Jak trafnie podkreśla prof dr hab. Hubert M. Królikowski:
Dla utworzenia wojsk powietrzno – desantowych potrzebne były oprócz spadochronów dwie dodatkowe rzeczy: świadomość co do koncepcji oraz masowe szkolenie spadochronowe.
Pierwsza publikacja nt. ofensywnego a nie tylko ratowniczego wykorzystania spadochronu ukazała się w Polsce w roku 1929. Był to artykuł autorstwa mjr dypl. pil. Mariana Romeyki pt. „Wyprawy specjalne”.
Po tej pierwszej publikacji pojawiły się kolejne, w tym najbardziej znaczące: kpt. obs. Mieczysława Lisiewicza, komandora ppor Władysława Kosianowskiego (O możliwościach desantów powietrznych), mjr dypl. Janusza Sopoćko (Desant lotniczy i użycie lotnictwa jako środka zaopatrywania i ewakuacji, 1934) oraz najobszerniejsza (patrz poniżej) – płk. dypl. pil. Sergiusza Abżołtowskiego – Lotnictwo komunikacyjne, przewozy i desanty powietrzne (1935).
mjr dypl. pil. Marian Romeyko – Wyprawy specjalne
w: „Przegląd Lotniczy” nr 9, s. 754-761, Warszawa, wrzesień 1929
W maju 1923 powstała Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, początkowo organizowane przez nią pokazy spadochronowe towarzyszyły pokazom lotniczym. Dopiero jednak od 1935 rozpoczęto ogólnopolskie, masowe szkolenie spadochronowe.
Spadochroniarstwo polskie zaczęło się na dobre od 1936. LOPP właśnie wtedy intensywnie propagowała hasło „Młodzież na spadochrony!”, inicjując uprawianie sportu spadochronowego. Na łamach czasopisma „Lot Polski i OPLG” publikowano artykuły na ten temat. W 1936 nakładem LOPP opublikowano obszerną broszurę pt. Sport spadochronowy”, autorstwa kpt. dypl. Włodzimierza Mizgier – Chojnackiego z Wojskowego Instytutu Naukowo Oświatowego, a także książkę mjr Stanisława Mazurka pt. Spadochron, jego budowa i zastosowanie.
Dzięki LOPP uruchomiono sześciostopniowe szkolenie spadochronowe w czterech ośrodkach: Bydgoszcz, Bezmiechowa, Biała Podlaska, Legionowo. W 1937 wykonano w kraju łącznie aż 31.440 skoków. Polscy skoczkowie do 1938 wykonali ok. 25 mniejszych oraz 4 większych (40-60 skoczków) desantów. Zorganizowali ponadto także pokazy spadochronowe w Holandii, Luksemburgu, na Łotwie, na Węgrzech.
W Polsce wybudowano 16 wież spadochronowych: pierwsza powstała w 1936 w Warszawie na Polu Mokotowskim, na terenie Wystawy Przemysłu Metalurgicznego i Elektronicznego (kolejną wybudowano w okolicy ZOO), następne w Grudziądzu, Toruniu, Bydgoszczy, Poznaniu, Łodzi, Lublinie, Kielcach, Kowlu, Równem, Lwowie, Bielsku, Białystoku, Ostrowi Mazowieckiej. Największą – 50 metrową, z elektryczną windą – wybudowano w Katowicach, w Parku im. Tadeusza Kościuszki. Planowano wybudować jeszcze trzy wieże: w Wilnie, Nowogródku oraz w Krakowie.
zobacz – wieża spadochronowa w Katowicach
por. obs. bal. Kazimierz Jaklewicz – Użycie spadochronu
w: „Przegląd Lotniczy” nr 2, s. 79-82, Warszawa, luty 1935
Pierwszy wojskowy kurs spadochronowy zorganizowano w 1937 w Legionowie, dla wybranych słuchaczy Szkół Podchorążych wszystkich rodzajów broni. Dowódcą kursu był kpt. pil. Władysław Pionko. Program był w większości taki sam jak szkolenie cywilne LOPP – ćwiczono m.in. składanie spadochronu, minimum 15 skoków z wieży spadochronowej, skok z balonu na uwięzi oraz skok z samolotów Fokker F-VII i RWD-8. Zajęcia teoretyczne obejmowały m.in. niszczenie obiektów, topografię, taktykę.
5 września 1937 w Wieliszewie k/ Legionowa dla ok. 10 tys. widzów (!) zaprezentowano publicznie desant z 7 samolotów Fokker F-VII 58 skoczków. Spadochroniarze widowiskowo skoczyli z wysokości 600 – 1000 m na dwóch spadochronach: plecowym i pomocniczym piersiowym. Ogółem skakało ok. stu skoczków. Pokaz obserwowali także dygnitarze wojskowi, w tym Generalny Inspektor Sił Zbrojnych marszałek Edward Rydz – Śmigły.
Samoloty Fokker F-VIIB/3m produkowane były w Polsce (na holenderskiej licencji) w wersji bombowej (20 szt) oraz komunikacyjnej (11 szt.), w Zakładach Mechanicznych E. Plage i T. Laśkiewicz w Lublinie. W 1929 jako bombowce służyły w trzech eskadrach bombowych 1 Pułku Lotniczego: 211, 212, 213 (po sześć w każdej). Po 1938 służyły jako samoloty transportowe, wojsko przejęło także Fokkery w wersji komunikacyjnej. Samoloty te mogły zabrać na pokład tylko dziesięciu żołnierzy lub odpowiednią do ich wagi ilość ładunku.
płk. dypl. pil. Sergiusz Abżołtowski – Lotnictwo komunikacyjne, przewozy i desanty powietrzne
Główna Drukarnia Wojskowa, Warszawa, 1935
Początki polskich spadochroniarzy do zadań specjalnych związane są z działaniami specjalnymi podjętymi przed narodzinami spadochroniarstwa wojskowego w Polsce. Pierwszą polską jednostką do zadań specjalnych była grupa dywersyjna Wawelberga, czyli zespoły dywersyjne dowodzone przez kpt. Tadeusza Puszczykowskiego ps. Wawelberg. Od 3 maja do 5 lipca 1921 uczestniczyły one w działaniach specjalnych zorganizowanych przez Oddział II (wywiad) Sztabu Generalnego WP w celu wsparcia III Powstania Śląskiego. Akcje podjęte w nocy 2/3 maja 1921 przesądziły o sukcesie polskich Powstańców. Po nim utworzono w Oddziale II SG WP ściśle tajną komórkę zajmującą się przygotowywaniem działań z zakresu dywersji pozafrontowej (wojny nieregularnej). Polska była jednym z pierwszych krajów na świecie, które przygotowywały się do takich działań.
W 1937 zorganizowano kurs spadochronowy w Jabłonnie. Jednym z uczestników był późniejszy Cichociemny Marian Garczyński. We wrześniu 1938 przeprowadzono ćwiczenia międzydywizyjne na Wołyniu, w planie ćwiczeń przewidziano zrzut na spadochronach grup dywersyjnych. W Legionowie oraz Rembertowie zorganizowano tygodniowy kurs dywersyjno – spadochronowy dla wybranych 25 oficerów i podoficerów piechoty, saperów i łączności. Jednym z uczestników był późniejszy Cichociemny Walery Krokay.
Program szkolenia obejmował m.in. zajęcia sapersko – minerskie, taktykę działań desantu, topografię. Uczestnicy wykonali po kilka skoków spadochronowych z samolotów RWD-8 i Fokker F-VII. Na zakończenie szkolenia przeprowadzono z dwóch Fokkerów desant spadochroniarzy z uzbrojeniem i oporządzeniem; materiały wybuchowe, środki łączności zrzucono w zasobnikach na spadochronach towarowych.
15 września 1938 z lotniska Skniłowo k. Lwowa przeprowadzono z dwóch samolotów Fokker ćwiczebny desant bojowy oddziału pod dowództwem por. sap. Antoniego Mokrzeckiego. W składzie oddziału:
Żołnierze uzbrojeni byli w pistolety Vis, ponadto w drużynie piechoty w karabinki Mauser, rkm Browning, granaty ręczne. Karabinki i rkm mocowano paskami do uda, wypinając po otwarciu spadochronu. Saperzy mieli petardy, imitujące materiały wybuchowe.
Łącznościowcy byli wyposażeni w niewielką radiostację krótkofalową firmy AVA, pionierskiej konstrukcji inż. Tadeusza Heftmana, słupołazy i narzędzia do podsłuchu oraz niszczenia linii telefonicznych. Ponadto wyposażeni byli w „zapasowe środki łączności” – dwa gołębie pocztowe, które na czas skoku umieszczano w skórzanych futerałach pod pachami skoczka. Niestety, tak potraktowane gołębie zestresowały się skokiem i później faktycznie odmówiły wykonania swego zadania…
Ćwiczebny „przeciwnik” – 30 Dywizja Piechoty („czerwoni”) została nieoficjalnie uprzedzona o „desancie wroga”, jednak nie zdołała podjąć żadnych przeciwdziałań. Spadochroniarze mieli desantować się 10 km od Łucka (obecnie Ukraina), ale dowódca desantu zmienił rejon skoku na zapasowy, aby uzyskać efekt zaskoczenia. Skoczkowie zostali zrzuceni po zmroku, z wysokości 200 m na polanę w lesie, w rejonie miejscowości Pułhanów (ok. 10 km od Łucka). W nocy podłożyli pozorowane ładunki wybuchowe pod dwoma mostami w rejonie miejscowości Klewań, wiaduktem kolejowym i odcinkiem torów w rejonie miejscowości Połonka i Góra Połonka, doprowadzając do ich „zniszczenia”. Ponadto obrzucili petardami samoloty na pobliskim lotnisku polowym, co wywołało pościg (nieskuteczny).
Desant okazał się sukcesem, we wnioskach z ćwiczeń postulowano, aby spadochroniarze dysponowali większą siłą ognia (pistolety maszynowe Thompson oraz granaty), mieli spadochrony o większej nośności (użyto o nośności 80 kg), szybszej prędkości opadania (większej niż 5 m/sek.) oraz o ubarwieniu kamuflującym. Zalecono także wyposażenie spadochroniarzy w specjalne umundurowanie.
mjr dypl. Włodzimierz Mizgier – Chojnacki – Piechota powietrzna jako nowy rodzaj broni
w: „Przegląd Piechoty”, s. 719-736, Warszawa, styczeń – czerwiec 1937
Wiosną 1939, w reakcji na agresywne działania Niemiec oraz narastającą groźbę wojny, w Sztabie Głównym Wojska Polskiego przyjęto, iż jednym z elementów planu przeciwdziałania niemieckiej agresji będzie zrzucanie na teren Prus Wschodnich bojowych grup desantowych. Ich zadaniem miała być dywersja, ale także eliminacja wysokich przedstawicieli niemieckich władz, w tym funkcjonariuszy NSDAP oraz wysokich rangą oficerów Wehrmachtu. Koordynację działań w tym zakresie powierzono mjr Eugeniuszowi Kempskiemu.
Tajnym rozkazem WSWojsk. L.dz. 2676/tjn. z 10 listopada 1938 rozpoczęto formowanie Wydzielonego Dywizjonu Towarzyszącego z 4 Pułku Lotniczego w Toruniu; w jego skład włączono m.in. dwie (46 oraz 49) eskadry towarzyszące. Dowódcą 49 eskadry został kpt. obs. Franciszek Rybicki. Dowódcą wydzielonego dywizjonu mianowano późniejszego Cichociemnego, mjr. pil. Romana Rudkowskiego. Zadaniem tego dywizjonu było głównie lotnicze wsparcie polskiego Korpusu Interwencyjnego w przypadku próby zajęcia Gdańska przez Niemców. Podczas wojny Roman Rudkowski (jako jedyny cichociemny) dwukrotnie skoczył na spadochronie do Polski, był m.in. szefem Wydziału Lotnictwa Oddziału III Komendy Głównej AK.
Po wybuchu wojny, w tzw. okresie francuskim (PSZ pod dowództwem francuskim) do Dowódcy Lotnictwa gen. Józefa Zająca złożono dwa istotne dokumenty. Mjr dypl. Włodzimierz Mizgier-Chojnacki w swoim meldunku z 7 grudnia 1939 postulował „utworzenie naszych oddziałów desantowych” proponując 19 osób jako kadrę przyszłego ośrodka szkolenia spadochronowego:
Późniejszy Cichociemny, kpt. dypl. Jan Górski w trzykrotnie składanym raporcie postulował utworzenie „desantowych oddziałów wojsk polskich” w celu uruchomienia „łączności i transportów wojskowych drogą powietrzną do Kraju oraz dla wsparcia powstania”. Wraz z raportem zgłosił grupę 16 oficerów, tzw. „chomików” (w tym siebie) gotowych do desantowania się do Kraju (lista na stronie Łączność z Krajem).
Przez długi czas – zwłaszcza za sprawą dyletanta udającego historyka, czyli Kacpra Śledzińskiego i jego książki pt. „Cichociemni. elita polskiej dywersji” (patrz: FAŁSZERZE HISTORII) – byliśmy karmieni fundamentalnym kłamstwem, jakoby „Cichociemnych szkolono według 'standardów SOE”. Do tego dodawano opowieści, jakież to wielkie doświadczenie spadochronowe i dywersyjne rzekomo mieli Brytyjczycy i Amerykanie – oczywiście w odróżnieniu od nie znających się na niczym Polaków. Te brednie publikowano też przez dziesiątki lat w polskojęzycznej „Wikipedii”.
Faktycznie było dokładnie odwrotnie – to Polacy mieli już przed wojną własne, niebagatelne (wcale nie „skromne” jak dzisiaj wywodzą niektórzy publicyści) doświadczenie dywersyjno – spadochronowo – wywiadowcze. W tym czasie w Wielkiej Brytanii i USA tzw. dywersja pozafrontowa, spadochroniarstwo, wywiad – w praktyce nie istniały. To zachodni alianci uczyli się tego od nas, a rzekome „standardy SOE” (o których bredził Śledziński) dopiero kształtowano w oparciu o polskie wzorce!
Jak zauważają prof dr hab. Jacek Tebinka oraz dr hab. Anna Zapalec, w fundamentalnej pracy „Polska w brytyjskiej strategii wspierania ruchu oporu. Historia Sekcji Polskiej Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE)” – „Brytyjskie plany rozwijania sabotażu i dywersji oraz skierowania pomocy dla ruchu oporu w krajach zajętych lub zagrożonych agresją ze strony Trzeciej Rzeszy pojawiły się w kręgach brytyjskich władz wojskowych już na kilkanaście miesięcy przed wybuchem II wojny światowej”. Warto zatem podkreślić, że już kilkanaście lat wcześniej przed brytyjskimi planami – 2 maja 1921 do bezpośredniej akcji dywersyjnej przystąpili polscy żołnierze „Grupy Wawelberga”, podczas III Powstania Śląskiego, wysadzając siedem mostów na liniach kolejowych Śląsk – Niemcy, przesądzając o zwycięstwie Powstańców. Polska była jednym z pierwszych krajów na świecie, które przygotowywały się do tzw. wojny nieregularnej, czyli działań dywersyjno – partyzancko – wywiadowczych.
Bezpośrednio przed II wojną światową (a także podczas niej) polski wywiad był najlepszy ze wszystkich wywiadów państw alianckich, choć oczywiście też popełnił błędy. O jego sukcesach decydowała przede wszystkim nowatorska organizacja (po wojnie podobnie zorganizowano zachodnie służby specjalne) oraz wysoka jakość pracy struktur wywiadowczych. Potęga zachodnich służb specjalnych (zwłaszcza CIA) miała zaistnieć dopiero po zakończeniu II wojny św. Po jej wybuchu oraz długo po zakończeniu wojny, zachodnie służby – w porównaniu zwłaszcza z sowieckimi – wciąż były dopiero we wczesnej fazie „dojrzewania”. Wymownym dowodem przewagi polskiego wywiadu był sukces złamania „Enigmy” – co nie udało się żadnemu innemu wywiadowi na świecie!
Za początek spadochroniarstwa wojskowego w Polsce należy zapewne uznać rozpoczęcie w 1925 – czternaście lat przed wybuchem II wojny św. – w Instytucie Technicznym Lotnictwa, badań właściwości ratowniczych importowanych spadochronów. W 1927 zorganizowano pierwszy kurs dla instruktorów spadochronowych w 1 Pułku Lotniczym w Warszawie; rok później w pozostałych pułkach lotniczych. 1 kwietnia 1929 w Jabłonnej uruchomiono produkcję spadochronów Polski Irvin. Spadochroniarstwo na skalę masową zaczęło się w 1936, uruchomiono wtedy sześciostopniowe szkolenie spadochronowe, wybudowano szesnaście treningowych wież spadochronowych. W 1937 wykonano w kraju łącznie aż 31.440 skoków. Polscy skoczkowie do 1938 wykonali ok. 25 mniejszych oraz 4 większych (40-60 skoczków) desantów. Zorganizowali ponadto także pokazy spadochronowe w Holandii, Luksemburgu, na Łotwie, na Węgrzech.
W maju 1939 w Bydgoszczy, przy 4 Pułku Lotniczym, utworzono Wojskowy Ośrodek Spadochronowy. Jego zadaniem miało być szkolenie grup desantowych do wykonywania na tyłach wroga zadań specjalnych – oficerów i podoficerów piechoty, saperów, łączności. Część przeszkolonych żołnierzy miała stanowić zalążek polskich wojsk powietrznodesantowych. Planowano w lutym 1940 sformowanie pierwszego polskiego batalionu spadochronowego. Wówczas spadochroniarstwo w Wielkiej Brytanii oraz USA – zwłaszcza wojskowe – nie istniało. Brytyjski 1 Batalion Spadochronowy utworzono dopiero 15 września 1941, amerykańska 1 Brygada Piechoty Spadochronowej powstała 30 lipca 1942. Polscy instruktorzy WOS zostali instruktorami (stanowili większość) w utworzonej 21 czerwca 1940 w Ringway pod Manchesterem brytyjskiej Szkole Treningu Spadochronowego (Parachute Training School), przeszkolili 4825 spadochroniarzy – Belgów, Francuzów, Norwegów, Czechów oraz Polaków – Cichociemnych.
W podręcznikach historii próżno szukać tych faktów. Nie ma tam również informacji o polskich przygotowaniach „specjalnych” do wybuchu II wojny światowej.
Zanim kraj upadł, polskie władze położyły fundament pod rozległą organizację zbrojnego oporu. W kraju pozostało dziewięciuset Polaków wyszkolonych w walce partyzanckiej, a w trzystu podziemnych schronach w całym kraju zmagazynowano materiały wybuchowe, granaty, karabiny i pistolety. Polska spośród wszystkich okupowanych krajów najbardziej odrzuciła kolaborację. Jej Armia Krajowa (od 14 lutego 1942 roku, wcześniej od listopada 1939 – Związek Walki Zbrojnej) – największy, najbardziej zaawansowany i najlepiej zorganizowany ruch oporu w całej Europie – nie pozostawiła żadnej wątpliwości, że oczekuje od Polaków, że przeciwstawią się Niemcom w każdy możliwy sposób – poczynając od odmawiania współpracy, a kończąc na dywersji i sabotażu.
Lyne Olson, Wyspa ostatniej nadziei. Anglicy, Polacy i inni, s. 188
Przygotowania te, choć niedoskonałe, były efektem prac polskiego wywiadu (Oddział II SG WP). Wiosną 1939 rozpoczęto szkolenia grup dywersyjno – bojowych, przeznaczonych do działań na zapleczu wojsk niemieckich. Szef Oddziału II płk Józef Smoleński, późniejszy szef Oddziału VI (Specjalnego), m.in. zlecił opracowanie „Studium możliwości dywersyjnych na obszarze Rzeszy Niemieckiej”. Zorganizowano sieć dywersyjną m.in. na Śląsku Opolskim, Dolnym Śląsku, Pomorzu (m.in. w Gdańsku), Wielkopolsce, w rejonie Krakowa, Łodzi, Nowego Targu, Zakopanego, a także na Kresach Wschodnich: w rejonie Wilna, Baranowicz, Łucka i Tarnopola. Uruchomiono intensywne szkolenia w centralnym ośrodku szkolenia dywersyjnego pod Sochaczewem.
Przygotowywano grupy dywersyjno – bojowe (zwykle 3-5 osobowe) do działania na terenie okręgów (województw), rejonów (2-3 powiaty) oraz w powiatach. 1,5 tys. przyszłych dywersantów, w tym ok. 900 przeszkolonych miało do dyspozycji trzysta podziemnych magazynów. Zgromadzono w nich ok. 2 tony trotylu, 400 kompletów zestawów minerskich, 3 tys. granatów, 450 pistoletów oraz zestawy specjalnego sprzętu dywersyjnego. W typowym zestawie, zapakowanym w zalutowane puszki, znajdowało się najczęściej: 2kg trotylu (4 kostki po 250 g), lont, zapalniki różnego typu, dwa pistolety, 9 granatów, łańcuchy do zarzucania na linie wysokiego napięcia, gwoździe do przebijania opon samochodowych. Warto zauważyć, że w latach osiemdziesiątych, po czterdziestu latach od ich zakopania, odnaleziono dwa zestawy w rejonie Działdowa i Przasnysza, były nadal kompletne oraz sprawne.
Po agresji Niemiec na Polskę, niewielka część wyszkolonych grup dywersyjno – bojowych przystąpiła do działań, m.in. wysadzając tunel kolejowy na szlaku Nowy Sącz – Krynica, niszcząc linie łączności oraz rozrzucając kolce na drogach. Najbardziej spektakularna – tego też nie dowiemy się z podręczników historii, gdzie mowa o „pocztowcach” – była obrona Poczty Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku. Przeprowadziła ją grupa dywersji pozafrontowej, dowodzona przez ppor. Konrada Guderskiego vel Adam Adamowski. Po zakończeniu kampanii wrześniowej pozostałe przeszkolone grupy dywersyjno – bojowe stały się zalążkami wielu organizacji konspiracyjnych, tworzonych pod okupacją niemiecką oraz sowiecką. Odegrały istotną rolę w utworzeniu wojskowych struktur Polskiego Państwa Podziemnego, późniejszej Armii Krajowej – której elitę stanowili Cichociemni.
Paul Latawski, w książce pt. „Ruch oporu w Europie 1939-1945” (pod red. P. Cooke, B. H. Shepherd) trafnie podkreśla: „Polski ruch oporu w czasie drugiej wojny światowej łączył w sobie aspekt polityczny, wojskowy i społeczny w sposób tak zupełny, że doprowadził on do stworzenia państwa podziemnego” (s.249-250).
Niestety współcześnie, fenomen Polskiego Państwa Podziemnego – którego istotną częścią byli Cichociemni – jest zadeptywany przez różnych ignorantów i fałszerzy historii – którzy publicznie opowiadają bajki o rzekomych „cichociemnych do innych krajów” czy też jakoby Armia Krajowa rzekomo była częścią „wydzierżawionych wojsk” – Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie pod dowództwem brytyjskim…
zobacz także:
Wg. jego sekretarza Jana Pomiana „żarliwy socjalista” oraz „szara eminencja” polityki. Członek Rady Naczelnej PPS (ale bezpartyjny), współinicjator m.in. Europejskiej Ligi Współpracy Ekonomicznej, Rady Europy, Ruchu Europejskiego, Europejskiego Centrum Kultury w Genewie, Grupy Bildeberg, Wspólnoty Europejskiej, doradca gen. Władysława Sikorskiego.
Józef Retinger nie był Cichociemnym, choć za „cichociemnego” uważa go Bogdan Podgórski, autor niezłej książki biograficznej „Józef Retinger – prywatny polityk” (Universitas, Kraków 2013, s. 335, ISBN 97883-242-1974-2). Być może zasugerował się tym, że także Tadeusz Chciuk nazwał sam siebie „cichociemnym” – choć był kurierem prof. Stanisława Kota, czyli kociakiem.
Cichociemni byli żołnierzami Armii Krajowej w służbie specjalnej – zatem ani Retinger, ani Chciuk (ani inni kurierzy) nimi nie są. Istnieje jednak pewien związek – podobnie jak Cichociemni, obaj zostali zrzuceni do Polski na spadochronie, w operacji lotniczej SOE. W tym przypadku była to operacja „Salamander”, w nocy z poniedziałku na wtorek 3/4 kwietnia 1944 – na placówkę odbiorczą „Zegar”, 26 km na wschód od stacji kolejowej Warszawa Główna.
Urodził się 17 kwietnia 1988 w Krakowie, w kamienicy przy ul. Wiślnej 3, jako najmłodsze z pięciorga dzieci adwokata, (wcześniej tłumacza literackiego, wydawcy i redaktora), doktora prawa Józefa Stanisława Retingera oraz Marii Krystyny Czyrniańskiej, córki profesora chemii Emiliana Czyrniańskiego, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pochodził z rodziny żydowskiej, która w 1827 w Tarnowie przyjęła chrzest i przeszła na katolicyzm. Wychowywany w duchu katolickim i patriotycznym. Miał dwie siostry: Helenę i Marię Antoninę oraz dwóch braci: Juliusza i Emila. Mówił biegle kilkoma językami: polskim, angielskim, francuskim, niemieckim, hiszpańskim.
Jego ojciec, Józef Stanisław Retinger (po ojcu Röttinger), właściciel licznych krakowskich nieruchomości, był uznanym adwokatem, reprezentował m.in. Władysława hr. Zamoyskiego, wygrał dla niego licytację Zakopanego w 1889 oraz do swojej śmierci w 1897 reprezentował przed międzynarodowym trybunałem w Grazu w procesie o ustalenie przynależności państwowej Morskiego Oka (proces zakończył się 6 maja 1909 wyrokiem Trybunału Kasacyjnego w Wiedniu). Jako piętnastolatek walczył w powstaniu styczniowym.
Jego dziadek, prof. Emilian Czyrniański, autor „Słownictwa polskiego chemicznego” (1853), wbrew nakazom austro-węgierskich władz wykładał po polsku – a nie po niemiecku – na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Jego ojcem chrzestnym był przyjaciel jego biologicznego ojca – Władysław hrabia Zamoyski. Zgodnie z chrześcijańską tradycją, po śmierci przyjaciela zaopiekował się dziesięcioletnim wówczas Józefem Retingerem.
W 1912 poślubił Otolię Zubrzycką (rozwiedli się w 1922), mieli córkę Malinę (Wanda Puchalska). W 1926 zawarł związek małżeński ze Stellą Morel (zm. 1933), córką parlamentarzysty Dundee E.D. Morel’a i Mary Richardson, mieli dwie córki, Marię (Marya Fforde) i Stasię (Stanisława French).
Prababcią jego pierwszej żony Otolii Zubrzyckiej była Izabella z Psarskich Zubrzycka. Jej dziadek Władysław Psarski był bratem Marianny z Psarskich Olszowskiej. Jej prawnuczka Julia Olszowska była żoną Aleksandra Brzezińskiego, ojca Jadwigi z Brzezińskich Jasiewiczowej, której wnuczką była Jadwiga z Jasiewiczów Kaczyńska – matka Lecha i Jarosława Kaczyńskiego…
Ukończył z wynikiem celującym c.k. gimnazjum św Anny w Krakowie, po protekcji hrabiego Zamoyskiego przyjęty do nowicjatu jezuitów w Rzymie, miał studiować w Academiae Nobili Ecclesiastici. Po kilku miesiącach powrócił do Krakowa, podjął studia filologii romańskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Po roku studiów wyjechał do Paryża, jako osiemnastolatek w 1906 podjął studia na Wydziale Literatury w Sorbonie oraz w École Libre des Sciences Politiques.
Podczas pobytu w Paryżu, jako biegle władający językiem francuskim krewny Misi Godebskiej, żony bogatego i wpływowego wydawcy „Le Matin” Alfreda Edwardsa (potem m.in. hiszpańskiego malarza José Marii Serta), w jej salonie przy rue d’Athenes poznał m.in. malarzy: Pierre Bonnard, Pierre Laprade, Édouard Vuillard; pisarzy: Arnold Bennett, Léon-Paul Fargue, André Gide, Valéry Larbaud, François Mauriac, Jean Moréas, Paul Valéry; kompozytorów: Manuel de Falla, Maurice Ravel, Erik Satie, Claude Terrasse, polityków: książę Sixte Bourbon-Parme, Lord Northcliffe, markiz Boniface de Castellane. Zaprzyjaźnił się z markizem de Castellane, przyjacielem króla Edwarda VII. Markiz zainspirował go do podejmowania działań na rzecz politycznego zjednoczenia Europy. W 1908 poznał również Bolesława Wieniawę – Długoszowskiego, który przybył do Paryża z żoną, śpiewaczką operową.
29 maja 1908 obronił na Sorbonie (Paryż) pracę doktorską pt. Opowieść fantastyczna w romantyzmie francuskim. Dzięki wsparciu finansowemu hr Zamoyskiego wyjechał do Monachium (Niemcy), podjął studia z psychologii porównawczej narodów, dzięki André Gide poznał kilku artystów niemieckich. We Florencji i Londynie studiował w School of Economics. W 1908 opublikował pierwszą książkę, rozszerzoną wersję swej pracy doktorskiej.
W 1911 opublikował monografię nt. historii literatury francuskiego romantyzmu. Próbował pisać książki o sztuce i literaturze francuskiej, zaprzestał po krytyce Paula Valéry’ego oraz André Gide – że nigdy nie zostanie dobrym pisarzem. Po powrocie do Krakowa współpracował z młodopolską „Chimerą”, po jej zamknięciu przez rok wydawał „Miesięcznik Literacki i Artystyczny”.
19 lutego 1912 zawarł związek małżeński z Otolią Zubrzycką, córką Emilii i Zygmunta Zubrzyckich (herbu Wieniawa), właścicieli majątku i dworu w Goszczy koło Miechowa. Zamieszkał tam z żoną, po kilku miesiącach przenieśli się do Krakowa.
Pod koniec 1912 wyjechał z żoną do Londynu, założył przy Arudel Street biuro finansowane przez hrabiego Zamoyskiego, mające wspierać ubogich polskich emigrantów. W 1913 w Birmingham, wraz z Andrzejem Małkowskim współorganizował udział polskich skautów z trzech zaborów w III Wszechbrytyjskim Zlocie Skautowskim. Choć Polski nie było na mapie, nad ich obozem z napisem „Poland” powiewała polska flaga.
Wypełniając rolę „agenta wpływu” hrabiego Zamoyskiego poznawał wpływowe osoby, rozszerzał koneksje. Dzięki listowi polecającemu pisarza Arnolda Bennetta w 1912 poznał Józefa Konrada Korzeniowskiego, w jego domu Capel House (hrabstwo Kent). Zaprzyjaźnili się, często spędzał tam wraz z żoną weekendy. Wspólnie pisali sztukę teatralną „Nostromo” o rewolucji w Meksyku, na motywach powieści Conrada (pod tym samym tytułem), jej zakończenie mieli napisać w lipcu 1914, podczas pobytu Conrada, jego żony i dwóch synów w Goszczy. Rodzina Conradów dotarła do Krakowa, gdy 30 lipca 1914 ogłoszono mobilizację, nie pojechali więc do Goszczy, lecz do Zakopanego, stamtąd po dwóch miesiącach do Wiednia, następnie przez Genuę do Londynu.
W związku z wybuchem wojny wyjechał do Lwowa, następnie do Francji, dwukrotnie aresztowany, uwolniony dzięki znajomościom, dotarł do Londynu. Wspierany przez Conrada, także finansowo, podjął działania na rzecz „sprawy polskiej” w Wielkiej Brytanii oraz Francji. M.in. w 1916 w Paryżu opublikował broszurę pt. Polska i równowaga europejska oraz w ćwierćmilionowym nakładzie Mały podręcznik polityki angielskiej, ze wstępem Stéphena Pichona, ministra spraw zagranicznych Francji.
W 1916, dzięki wsparciu przyjaciela, markiza de Castellane, księżnej de Montebello oraz księcia Sykstusa Bourbon-Parme, uczestniczył w tajnych rokowaniach pokojowych Austro-Węgier, zmierzających do rozbicia trójprzymierza poprzez zawarcie separatystycznego pokoju z aliantami.
Hrabia Zamoyski zaprotegował Retingera u generała jezuitów Włodzimierza Ledóchowskiego, ten wciągnął go w realizację planów Watykanu stworzenia federacji rzymsko-katolickich państw centralnej i wschodniej Europy, jako przeciwwagi dla protestanckich Niemiec cesarza Wilhelma II. Retinger był pośrednikiem między księciem Sykstusem de Bourbon-Parme a generałem jezuitów.
Retinger lansował koncepcję utworzenia Polski jako trzeciego państwa w Austro-Węgrzech, pozyskał akceptację tej idei przez premiera Wielkiej Brytanii Herbert’a Asquith’a oraz Lorda Northcliffa, potentata prasowego, właściciela „Timesa”. Był obserwowany przez wywiady Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji, ale także zapraszany na spotkania w rezydencji brytyjskiego premiera.
W 1916 dzięki Misi Godebskiej poznał Arthur’a Capel’a (znanego jako „Boy”), bardzo bogatego przedstawiciela brytyjskiej arystokracji, od 1908 kochanka i sponsora Gabrielle Chanel, znanej jako „Coco Chanel”. Propagował ideę utworzenia rządu światowego opartego na sojuszu francusko-angielskim, jako gwaranta światowego pokoju, zainteresował nią m.in. Briand’a, Clemenceau i Wilson’a. Capel w 1917 wydał książkę pt. Refleksje nad Zwycięstwem i Projekt Federacji Rządów, postulując utworzenie Federacji Europejskich Mocarstw (Federation of the Powers of Europe). Rozwinął tę ideę w kolejnej książce pt. Balance of Power or Federation. Retinger propagował poomysł Capela, usiłując zainteresować nią polityków Europy. Wspólnie podjęli się napisania trzeciej książki pt. The World on the Anvil (Świat na kowadle), nie została ukończona wskutek śmierci Capela 22 grudnia 1919 (w wypadku samochodowym).
Zbigniew Siemaszko – I beg to differ [Józef Retinger]
w: Instytut Literacki Paryż, Kultura, 1965, nr 12/218, s. 58-66
16 sierpnia 1916 przedłożył brytyjskiemu rządowi memorandum, napisane z udziałem Josepha Conrada, pt. Note on the joint Protectorate of the Western Powers, proponując odbudowę państwa polskiego pod wspólnym protektoratem Wielkiej Brytanii oraz Francji. Projekt memorandum poparł George Russell Clerk z brytyjskiego Foreign Office. Retingera sprowadził na ziemię Conrad, który w liście napisał mu – „Od samego początku byłeś informowany, że Anglia nie może omawiać spraw dotyczących Polski gdzie indziej, niż w Piotrogrodzie (…) Do tego przedsięwzięcia potrzebna jest zgoda wszystkich stronnictw politycznych w Polsce na ten projekt. Dopiero wtedy sprawa przyszłości Polski przedstawiona w złożonym memorandum może zostać rozpatrzona”.
W 1918 protestował przeciwko utworzeniu armii polskiej, wysyłając memoranda do europejskich rządów. Naraził się Rosjanom, Francuzom, Anglikom, formującemu się w Paryżu Komitetowi Narodowemu Polski, zwolennikom Romana Dmowskiego przygotowującym utworzenie armii Hallera, alternatywnej wobec sił formowanych przez Józefa Piłsudskiego. Po protestach Rosji w Paryżu i Londynie pozbawiony prawa pobytu we Francji i Wielkiej Brytanii, w maju 1918 wydalony z Francji jako persona non grata.
Wg. Zbigniewa S. Siemaszko Retinger popadł we francuską i brytyjską niełaskę wcześniej, na przełomie 1917/1918. Wg. sekretarza Retingera, Jana Pomiana, w wydaleniu pomógł lord Northcliffe, zazdrosny o romans Retingera z amerykańską dziennikarką Jane Anderson. Romans spowodował też konflikt Retingera z Josephem Conradem też romansującym z Anderson (została pierwowzorem bohaterki Dony Rity w jego powieści pt. Złota strzała). Z powodu romansu, pod koniec 1917 rozpadł się związek małżeński Retingera z Otolią Zubrzycką, rozwiedli się w 1921. W 1923 dostał kosza od Jane Anderson, próbował popełnić samobójstwo w Hadze, łykając weronal.
Zbigniew Siemaszko – List do redakcji [Józef Retinger]
w: Instytut Literacki Paryż, Kultura, 1966, nr 5/223, s. 157-159
Po wydaleniu z Francji wyjechał do Hiszpanii, zamieszkał w miasteczku Fuenterrabia pomiędzy Hendaye a San Sebastian, żył skromnie, bo Francja i Anglia zablokowały jego konta bankowe, później fnansowo wsparł go Conrad. Wiosną 1919 wyjechał przez Kubę do Meksyku, stamtąd wypłynął do USA, do brata Juliusza, wykładowcy biochemii na uniwersytecie w Chicago oraz w nadziei na ponowne nawiązanie relacji z Jane Anderson. Na statku poznał Luisa Napoleóna Moronesa (późniejszego polityka), współpracownika Plutarco Elíasa Callesa, doradcy prezydenta Meksyku Álvaro Obregóna.
Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę Retinger nielegalnie przekroczył granicę meksykańsko-amerykańską, następnie uzyskał paszport w poselstwie RP w Waszyngtonie i wyjechał do Polski. Po zmianie władzy w Meksyku, mianowaniu Luisa N. Moronesa ministrem przemysłu i handlu powrócił do Meksyku, został jego doradcą. Doradzał rządowi Meksyku m.in. nacjonalizację amerykańskich i europejskich firm naftowych w Meksyku. Zorganizował pierwszy w Ameryce Łacińskiej Międzynarodowy Kongres Związków Zawodowych. W 1926 zainsprował brytyjską Partię Pracy do utworzenia komitetu parlamentarnego ds. Meksyku, współpracę meksykańskich związkowców z Confederación Regional Obrera Mexicana z angielskimi socjalistami: Arthurem Hendersonem, Edwardem D. Morelem, Arthurem Ponsonby, Benem Smithem.
Z upoważnienia prezydenta Callesa wyjechał do Waszyngtonu z misją normalizacji stosunków z USA, po przekroczeniu granicy jako aktywista meksykańskiej rewolucji aresztowany. Po dwóch tygodniach aresztu zwolniony przez sędziego federalnego, po wyjściu z sądu aresztowany pod pretekstem włóczęgostwa. Po miesiącu aresztu powrócił do Meksyku, USA zażądały jego wydalenia przez Meksyk. Przez wiele lat miał zakaz wjazdu do USA, był postrzegany jako sympatyk komunizmu.
Na polecenie prezydenta Meksyku analizował kilka tysięcy depesz między Departamentem Stanu a ambasadą USA w Meksyku, pozyskanych przez meksykański wywiad. Proponował ujawnienie w amerykańskiej i brytyjskiej prasie intryg i korupcji urzędników amerykańskiej administracji oraz spisku inspirowanego przez finansistów i liderów przemysłu naftowego przeciw rządowi Meksyku. Miało to spowodować zaniechanie planów zbrojnej interwencji w Meksyku.
W swoich publikacjach (The Social Movement in Mexico, Amsterdam 1925; Morones de México, México 1927; Tierra mexicana, Londyn 1930) Retinger wskazywał rewolucję w Meksyku jako wzór dla europejskich ruchów robotniczych i związkowych, podkreślając że zasady regulujące przebudowę społeczną i reformę agrarną w Meksyku parlament meksykański przyjął w lutym 1917, dziewięć miesięcy przed rewolucją październikową w Rosji.
W związku z ostrą formą laicyzacji Meksyku (prześladowanie księży, palenie kościołów) Retinger w liście z 17 lipca 1949 do dr Luigiego Geddy, prezesa Akcji Katolickiej i przyjaciela papieża Piusa XII, napisał: „Uroczyście oświadczam, że nigdy nie uczestniczyłem w walce z zasadami Kościoła pod żadną postacią, nawet pasywnie nie akceptowałem najmniejszej krytyki nie tylko dogmatów, ale również taktyki Kościoła. (…) Niech ktoś spróbuje znaleźć w moich dwudziestu książkach i setce artykułów, choć słowo, które mogłoby być zinterpretowane jako nieufność wobec reguł Kościoła. Oczywiście popełniłem niemało grzechów w moim życiu prywatnym, ale nigdy nie przestałem uważać się za katolika i w trudnych momentach życia poddawałem się przykazaniom Kościoła i przyjmowałem obowiązki nałożone na katolików”.
Podczas pobytu w Meksyku poznał Melchiora Wańkowicza i ułatwił mu nawiązanie kontaktów m.in. z zaprzyjaźnionym z nim malarzem Diego Riverą, gorliwym sympatykiem komunizmu. W rezydencji jego żony Fridy Kahlo, sympatyzującej z komunizmem, przebywał po przyjeździe do Meksyku Lew Trocki, w 1940 zamordowany na rozkaz Stalina. Przez siedemnaście lat „okresu meksykańskiego” Retinger często podróżował do Polski, Wielkiej Brytanii, Francji. Od 1918 posiadał polski paszport, od pobytu w Meksyku paszport meksykański.
Dzięki swym znajomościom pod koniec 1922 odzyskał prawo pobytu w Wielkiej Brytanii, później także we Francji. Powrócił do Londynu, odbudowywał kontakty i koneksje, współpracował z brytyjską Labour Party, pośredniczył w nawiązaniu w 1924 kontaktów z Polską Partią Socjalistyczną, polskimi i brytyjskimi organizacjami związkowymi. Czołowych działaczy Labour Party: Marion Phillips, George’a Middletona, Grahama Poole’a przekonywał do idei zjednoczenia Europy jako jedynego sposobu na rozwiązanie europejskich problemów gospodarczych i utrzymanie pokoju. Nawiązał bliskie relacje z brytyjskim dziennikarzem i politykiem (z matki Angielki oraz ojca Francuza) Edmundem Dene Morel’em, rzecznikiem brytyjskiej Partii Pracy, posłem do izby Gmin, jednym z kandydatów na brytyjskiego ministra spraw zagranicznych.
Po śmierci Morela w 1924, dwa lata później Retinger zawarł związek małżeński z jego córką Stellą Morel. Po ślubie wyjechali do Meksyku, następnie z ciężarną żoną przyjechał do Londynu, po narodzinach córki Maryi zostawił żonę z dzieckiem w Londynie, wrócił do Meksyku. W 1929 urodziła im się druga córka, Stanisława. Po śmierci żony w 1933, obie dziewczyniki zabrała matka Stelli, zakazując Retingerowi jakichkolwiek kontaktów, gdyż uważała go za „awanturnika bez grosza”. Później córki Retingera wychowywał wraz ze swymi synami Robert Morel, brat zmarłej żony Retingera.
Niektóre źródła podają, że Retinger miał działać w Maroku, dostarczając broń oraz doradzając marokańskim powstańcom Abd el Karima w czasie ich walk przeciwko Francuzom i Hiszpanom, brak jest dowodów takiego zaangażowania, choć jest prawdopodobne.
Zbigniew Siemaszko – Retinger w Polsce w 1944 r.
w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki, Paryż, 1967, nr 12 s. 56-115
Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, także w kraju, bez powodzenia, propagował swoją „ideę europejską” – „chodziło o to, by nie łączyć partii, ale najwybitniejsze jednostki, tych, co jak szczyty wyrastali ponad ogólną pagórkowatą panoramę polityczną”. [Niestety, obecna UE jest karykaturalną formą tego antydemokratycznego założenia – przyp. RMZ]
Wybierany w skład Rady Naczelnej PPS, formalnie bezpartyjny, reprezentował PPS we Francji i Wielkiej Brytanii. W 1929 uczestniczył w rozmowach inicjujących powstanie antysanacyjnego Centrolewu, w 1930 uczestnik Kongresu Centrolewu w Krakowie. Uzyskał pomoc finansową brytyjskiego związku TUC (Trade Union Congress) i Brytyjskiej Federacji Górników dla lewicowych działaczy skazanych w procesie brzeskim. Od 1935 kontaktował się m.in. z Mieczysławem Niedziałkowskim z PPS, Stanisławem Kotem, gen. Władysławem Sikorskim, Wincentym Witosem, Wojciechem Korfantym. Uważany jest za autora instytucjonalnych form współpracy antysanacyjnej opozycji na emigracji. Obserwowany przez brytyjską Intelligence Service. Po śmierci Piłsudskiego w 1935, bezskutecznie inspirował nawiązanie dialogu pomiędzy polskim rządem a opozycją.
W 1916 poznał w Szwajcarii gen. Władysława Sikorskiego, z jego inspiracji generał utworzył w lutym 1936 sojusz przedstawicieli socjalistów, ludowców i chadeków pod nazwą Front Morges (nazwa miejscowości w której znajdowała się posiadłość Paderewskiego), pod patronatem Ignacego Paderewskiego. Frontu nie poparły: PPS, Stronnictwo Ludowe, Stronnictwo Narodowe, okazał się przydatny podczas formowania emigracyjnego rządu polskiego we Francji. Podczas pobytów w Polsce nawiązał współpracę z „Wiadomościami Literackimi”, publikował teksty pod pseudonimem Ben Jossuf.
Od początku lat dwudziestych reprezentował polskich przedsiębiorców we Francji i Wielkiej Brytanii, pośredniczył w pozyskiwaniu kredytów oraz między europejskimi firmami petrochemicznymi a rządem Meksyku. Z tej działalności uzyskiwał mniejsze dochody niż z wynagrodzenia doradcy kolejnych rządów Meksyku, które płaciły za podróże i pobyty w Europie. Prowadził wstępne negocjacje nt. warunków eksploatacji meksykańskich złóż ropy naftowej przez brytyjskie i międzynarodowe kompanie naftowe.
Zbigniew Siemaszko – Retinger- wysłannik Foreign Office i Mikołajczyka
w: Instytut Literacki Paryż, Zeszyty Historyczne, 2009, nr 170, s. 205-229
Już w listopadzie 1939 przedstawił Władysławowi Sikorskiemu memoriał pt. „Polska polityka w Anglii. Obserwacje”, postulując „powojenną federację środkowoeuropejską” (Polska, Czechosłowacja, Litwa, Węgry, Rumunia, ew. Ukraina) jako element „federacji europejskiej” (Francja, Włochy, Niemcy). Z poparciem władz Wielkiej Brytanii, z jego inicjatywy powstał „Sekretariat Międzyaliancki”, organizujący spotkania ministrów spraw zagranicznych rządów przebywających w Londynie, którego celem miała być koordynacja integracji europejskiej. 18 grudnia 1939 rząd RP poparł koncepcję federacji państw europejskich. Retinger wspierał koncepcję Międzymorza jako federacji z wspólną armią, unią celną oraz polityką zagraniczną.
Po upadku Francji przekonał premiera Winstona Churchilla do ewakuacji gen. Władysława Sikorskiego oraz ok. 35 tys. polskich żołnierzy i lotników z Francji. Spotkał się z Sikorskim w Libourne, przedstawił plan ewakuacji polskich żołnierzy do Anglii, zaproponował spotkanie z Churchillem w Londynie. Doszło doń 19 czerwca, dzień po przylocie do Wielkiej Brytanii. Tego samego dnia Sikorski powrócił do Francji, zarządził ewakuację. Do 25 czerwca przerzucono do Wielkiej Brytanii ok. 25 tys. żołnierzy, statkami brytyjskiej floty oraz polskimi: „Batory”, „Sobieski”, „Wilno”, „Kroman” i in. Za pomoc w ewakuacji gen. Sikorski – wg sekretarza Retingera – miał go odznaczyć Virtuti Militari, lecz ten odmówił; według innych źródeł miał dostać Krzyż Walecznych, brak dokumentów potwierdzających te relacje. Został doradcą i tłumaczem, kierował sekretariatem gen. Sikorskiego, pośredniczył w spotkaniach z brytyjskimi politykami. Jako „szara eminencja” rządu Sikorskiego nazywany był „kuzynkiem diabła”.
Tadeusz Katelbach, analizujący wpływy masonów we władzach R.P. wskazuje na okoliczności, w których Retinger został doradcą Sikorskiego – „Klęska Francji spowodowała nie tylko zawieszenie prac loży „Kopernik”. Odcięła Sikorskiego od jego cennych kontaktów masońskich w Paryżu [Sikorski był powiązany z masonami obrządku „wschodniego”, tj. podporządkowanymi francuskiej Loży Wielkiego Wschodu – RMZ] Musiał teraz szukać takich samych względnie podobnych na zupełnie nieznanym gruncie angielskim, który obsadzili „szkoci” [masoni loży wolnomularskiej – Wielkiej Narodowej Loży Polskiej – rytu szkockiego, nazywani „szkotami” – RMZ]. Niektórzy z nich, jak Zaleski, znali Anglię od dawna. Toteż z prawdziwą ulgą powitał Sikorski przybycie do załamującej się Francji w samolocie brytyjskim swego starego przyjaciela dr. J. Retingera. W swym burzliwym życiu – według powszechnej opinii – Retinger utrzymywał bliskie stosunki z obrządkiem „wschodnim”, a nawet w pewnym czasie z żydowską masonerią „B’nai B’rith” [w jęz. hebrajskim – „Synowie Ziemi’ – RMZ]. On też do ostatka był nieodstępnym towarzyszem premiera rządu polskiego. Nie tylko ułatwiał mu nawiązywanie w Anglii kontaktów oficjalnych, ale zbliżył z lożami tak potężnymi w Wielkiej Brytanii.” (Tadeusz Katlebach, Loże, w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż, 1963 nr 3, s.198)
W marcu 1941, podczas wizyty w USA gen. Sikorski przedłożył prezydentowi Rooseveltowi napisany przez Retingera „Plan powojennej organizacji Środkowo-Wschodniej Europy”, zakładający utworzenie federacji Czech, Jugosławii oraz Polski. Roosevelt miał poprzeć projekt. W listopadzie 1941 przy współudziale Retingera powstała Rada Planowania Centralnej i Wschodniej Europy z udziałem przedstawicieli rządów, pracodawców, związków: Czechosłowacji, Jugosławii, Grecji i Polski. Negocjacje integracyjne Polski z Czechosłowacją torpedował ZSRR, przerwały je ostatecznie: zerwanie w kwietniu 1943 stosunków dyplomatycznych ZSRR z Polską po ujawnieniu zbrodni katyńskiej, śmierć Sikorskiego oraz układ radziecko – czechosłowacki, podpisany w grudniu 1943. Efektem działań Retingera było zainicjowanie procesu utworzenia Beneluksu, tj. unii belgijsko-holendersko-luksemburskiej.
Uczestniczył w trwających ponad miesiąc rozmowach poprzedzających podpisanie 30 lipca 1941 układu Sikorski-Majski. Wzięli w nich udział: gen. Sikorski, brytyjski minister spraw zagranicznych Anthony Eden oraz radziecki ambasador Iwan Majski. Układ spowodował przesilenie w polskim rządzie – rezygnację złożyli ministrowie: gen. Sosnkowski, Zaleski i Seyda w proteście wobec „cichej zgody na zabór polskich ziem wschodnich„. Przeciwny umowie prezydent Raczkiewicz odmówił premierowi Sikorskiemu pełnomocnictwa do jej podpisania, pismem z 1 sierpnia 1941 uznał umowę za nieważną, zdymisjonował Sikorskiego. Po naciskach brytyjskich i protestach polskich wojskowych dymisję cofnął.
14 sierpnia 1941 w Moskwie podpisano polsko-radziecką umowę wojskową, zapowiedzianą w układzie Sikorski – Majski z 30 lipca 1941, ws. zwolnień Polaków z więzień i obozów pracy oraz tworzenia polskiej armii pod dowództwem gen. Andersa. Brytyjczycy wspierali dążenie Retingera, aby został chargé d’affaires rządu RP w Moskwie, do czasu mianowania ambasadora. Gen. Sikorski odmówił, ostrzegał nowego ambasadora prof. Stanisława Kota przed Retingerem: „Ostrzegam Cię jak najbardziej stanowczo przed tym włóczęgą. Ja nie wiem, dla kogo on pracuje. Ja go tam na swoją odpowiedzialność nie wyślę. Ile on tam i z kim naintryguje, nie mogę przewidzieć” (wg. pamiętników prof. S. Kota). Retinger wyjechał do Moskwy jako kurier dyplomatyczny, jednak na wniosek prof. Kota Sikorski wkrótce mianował go chargé d’affaires.
Polish Charge d’Affairs arrives in Moscow – August 1941
źródło: Polish Institute and Sikorski Museum, SIK 2244
12 września 1941 Retinger powrócił z Moskwy do Londynu, w drugą rocznicę agresji ZSRR na Polskę londyński „Times” opublikował z nim wywiad, w którym wychwalał realizację umowy przez Sowietów. Towarzyszył gen. Sikorskiemu w podróży przez Gibraltar, Maltę, Egipt do oblężonego Tobruku, następnie przez Bagdad i Teheran do Kujbyszewa i Moskwy. Polska emigracja podejrzewała Retingera o współpracę z wywiadem brytyjskim oraz sowieckim. Po tragicznej śmierci gen. Sikorskiego w Gibraltarze, znaczna część Polonii uznawała katastrofę za efekt działań wywiadów: brytyjskiego, radzieckiego lub niemieckiego. Retingera podejrzewano o związek z tą katastrofą.
Po śmierci Sikorskiego Retinger był krótko doradcą i tłumaczem nowego premiera Stanisława Mikołajczyka. Retinger uważał go (całkiem trafnie) za polityka małego formatu, Mikołajczyka zaś irytowały znakomite koneksje Retingera w brytyjskim rządzie i jego opinia przebiegłego intryganta.
Tadeusz Pełczyński – List do redakcji [Retinger]
w: Instytut Literacki Paryż, Zeszyty Historyczne, 1968, nr 13, s. 233-234
W 1944 zgłosił Mikołajczykowi chęć wyjazdu do Polski aby nawiązać kontakty z przywódcami podziemia w kraju, dokonać analizy sytuacji i przekazać informacje nt. stanowiska aliantów. W rzeczywistości chciał zrealizować misję na rzecz Brytyjczyków. Premier dał się przekonać, powołując się na niego, Retinger przekonał do swego wyjazdu urzędników brytyjskiego Foreign Office: Franka Robertsa i Williama Stranga. Po liście Mikołajczyka, pismem z 14 stycznia 1944 wyraził zgodę Anthony Eden.
Mikołajczyk wysłał z Retingerem do Polski kuriera Tadeusza Chciuka ps. Celt, wyjaśniając mu: „Przypuszczam, że to Eden wysyła Retingera albo, – co jest bardziej prawdopodobne, Retingerowi udało się przekonać Edena, że jego wyjazd do Polski jest potrzebny. Owszem, niech jedzie – jego wyjazd może dużo pomóc, a nie widzę, w czym mógłby nam zaszkodzić. (…) Retinger ma w sobie wielką żyłkę awanturniczą i oczywiście jest to jednym z powodów jego wyjazdu. Chce by o nim było głośno – chciał nawet, aby ogłoszono przez radio jego wyjazd do Polski, ale to oczywiście nonsens, ani ja, ani Anglicy na to się nie zgodzili (…) sprawa jest trzymana ściśle w tajemnicy i właśnie wy musicie bardzo uważać, by się nie rozeszła ani we Włoszech, ani w kraju, bo to dużo zaszkodzi. Zwłaszcza w interesie samego Retingera leży tajemnica, bo jak się „dwójka” [polski wywiad – przyp RMZ] dowie o jego pobycie w kraju, to go sprzątną, a jeśli dowie się wojsko wcześniej o wyjeździe, to gotowi mu go sabotować” (archiwa IPN sygn. BU 01168/422 J-2675, s. 7; Bogdan Podgórski, „Józef Retinger – prywatny polityk”, Universitas, Kraków 2013, ISBN 97883-242-1974-2, s. 125).
Mikołajczyk zaakceptował zrzucenie Retingera do Polski w tajemnicy przed Prezydentem R.P. i Naczelnym Wodzem, z pomocą władz wojskowych innego, choć zaprzyjaźnionego państwa: Wielkiej Brytanii. Prawna kwalifikacja tego zdarzenia wyczerpuje znamiona czynu określanego jako „zdrada dyplomatyczna”. No ale Retinger – choć był doradcą Sikorskiego – zawsze czuł się bardziej „obywatelem świata” czy „prywatnym politykiem” – niż obywatelem Rzeczpospolitej.
Retinger zwrócił się o przerzucenie do Polski do szefa SOE gen. Colina Gubbinsa, przygotowaniami zajął się szef polskiej sekcji SOE ppłk Harold Perkins. Przed wylotem do Włoch, skąd miał zostać przerzucony do Polski, spotkał się z brytyjskim ministrem Edenem, miał przekazać stanowisko brytyjskiego rządu – „Powiedz Pan Polakom, że my się o wschodnie granice Polski bić nie będziemy i że jeśli nie chcą stracić wszystkiego i uniemożliwić nam wszelkiej pomocy – to niech jak najszybciej dochodzą do zgody z Rosją” (stanowisko to potwierdza m.in. pismo Churchilla z 20 grudnia 1943, znak: PRO PREM 3/355/6, nakazujące Edenowi nakłonić Polaków do rezygnacji z kresów wschodnich).
Odbył teoretyczne przeszkolenie spadochronowe, bojąc się kontuzji odmówił udziału w części praktycznej. Oczekiwał na lot w bazie RAF w Bari (Włochy). W dniu wylotu przebrano go w mundur brytyjskiego kapitana, założono na twarz skórzaną maskę; udał się na lotnisko jako kapitan Edward Albert George Paisley lecący z tajną misją na osobisty rozkaz szefa SOE, gen. Gubbins’a. Otrzymał brytyjski dokument bez zdjęcia oraz przygotowane przez SOE: kenkartę i kartę pracy na nazwisko Józef Brzoza, pieniądze, ekwipunek, cywilne ubrania. Wbrew niektórym relacjom nie używał pseudonimu „Salamander” (to była nazwa operacji lotniczej).
W związku z długim czasem oczekiwania na lot został zdekonspirowany, rozpoznał go mjr dypl Marian Utnik, wówczas zastępca szefa Oddziału VI, który przybył do bazy nr 11 w Latiano nieopodal Brindisi. 1 lutego 1944 wysyłał szyfrogram do Londynu (L. dz. 903): „Od Mewy do Centrali. Do N.W. Pismo Mikołajczyka z rozkazem przerzutu Brzozy. Brzoza jest ukryty przez ang. ma być dostarczony do samolotu w masce. O pilną decyzję. Premier zakazał meldować o tym do Sztabu N.W. Nr Mewy 196”. Wysłał także 2 lutego 1944 szyfrogram (L. dz. 843): „Własna do Mewy. Nie widzę możliwości zatrzymania Brzozy. Zidentyfikować go”.
Po zdekonspirowaniu Retinger wysłał list do prezydenta Raczkiewicza, za pośrednictwem premiera Mikołajczyka, który doręczono po jego wylądowaniu w Polsce (25 kwietnia 1944). Po szyfrogramach mjr dypl. Utnika, gen Sosnkowski zadepeszował: „Nie można temu zapobiec drogą awantury, gdyż mogłoby to spowodować przerwanie lotów w ogóle. Dlatego zarządziłem obserwację celem zidentyfikowania osób, a gdyby można było bez awantur – celem stwierdzenia, co kurier czy też kurierzy polityczni wiozą ze sobą. Do kraju więcej w tych sprawach nie depeszujcie z wyjątkiem zasygnalizowania, na którą placówkę odbiorczą idzie podejrzany zrzut. Resztę załatwimy stąd.”
Retinger miał zostać przerzucony do Polski w pierwszej operacji „Most” (Wildhorn I), planowanej na 28 lutego 1944, ale doszła do skutku dopiero 15/16 kwietnia 1944. Poleciał więc w operacji „Salamander”; wraz z Chciukiem wsiadł do samolotu w masce, aby uniknąć rozpoznania (stąd wzięły się późniejsze opowieści o Cichociemnych którzy rzekomo wsiadali do samolotu w maskach przeciwgazowych). W poniedziałek 3 kwietnia 1944 o godz. 19.25 samolot Halifax JP-180 „V” z polską zalogą (1586 Eskadra PAF) wystartował z polskiej bazy w Brindisi. Poleciał trasą nr 4, nad miejscowościami Bar i Kotor, przez Czarnogórę na Węgry, ominał od wschodu Budapeszt, dotarł do Polski na wschód od Tatr. We wtorek 4 kwietnia 1944 Retinger został zrzucony na placówkę odbiorczą „Zegar” 120 (kryptonim polski, brytyjskie oznaczenie numerowe pinpoints), niedaleko majątku Olesin Duży, gmina Dębie Wielkie, powiat Mińsk Mazowiecki, 26 km na wschód od stacji kolejowej Warszawa Główna. W czterech nalotach na placówkę zrzucono skoczków, dziewięć zasobników i dziewięć paczek. Wylądował bez problemów (wbrew relacjom nie skręcił kostki, nie złamał nogi), m.in. dzięki spadochronowi dla cięższej osoby, zwalniającemu opadanie. Zrzut sprawnie odebrał oddział AK, Retinger i Chciuk nocowali w dworze Jolanty i Jerzego Gruhnów w Olesinie Dużym, następnie pociągiem dojechali do Warszawy, zamieszkali przy ul. Marszałkowskiej. Podczas pobytu w Polsce używał pseudonimu Jan Brzoza, przypisywany mu pseudonim Salamander był nazwą operacji lotniczej.
Retinger leciał do Polski, na zlecenie Brytyjczyków ze ściśle tajną misją „Denham” – „miał zbadać poglądy przywódców politycznych w Kraju i zachęcić ich do przyjęcia realistycznego [czytaj: brytyjskiego – przyp. RMZ] stanowiska.” Znał ustalenia „Wielkiej Trójki” z konferencji w Teheranie, ustalony przebieg granicy wschodniej na linii Curzona oraz deklarację Churchilla złożoną premierowi Mikołajczykowi i ambasadorowi Raczyńskiemu, że Wielka Brytania nigdy nie gwarantowała żadnych polskich granic. Akceptował brytyjską politykę i chciał przekonać do porozumienia z ZSRR (Rosją). Chciał „aby za wszelką cenę ruch podziemny kierowany z Londynu porozumiał się z ruchem podziemnym kierowanym z Moskwy” (archiwa IPN sygn. BU 01168/422 J-2675, s. 73, „Józef Retinger – prywatny polityk”, s. 140). Spotkał się w Warszawie z gen. Borem-Komorowskim, Delegatem Rządu na Kraj Janem Stanisławem Jankowskim, z przywódcą Kierownictwa Walki Cywilnej Stefanem Korbońskim, przewodniczącym Rady Jedności Narodowej Kazimierzem Pużakiem, uczestniczył także w spotkaniach Rady. Z dokumentów wynika, że priorytetowym celem misji Retingera było sprawdzenie, czy przywódcy polskiego podziemia poprą premiera Mikołajczyka i jego ustępstwa wobec Stalina, w szczególności wschodnie granice Polski na linii Curzona. Niewykluczona jest także teza, iż miał również zbadać możliwość utrzymania struktur Podziemnego Państwa Polskiego po sowieckim „wyzwoleniu” Polski. Jest prawdopodobne, że wówczas Retinger poznał – podobnie jak on silnie prosowieckiego – gen. Stanisława Tatara; później inspirował jego działania w „polskim Londynie”…
W połowie maja wyjechał do Krakowa, następnie do dworu w Dołędze koło Tarnowa, oczekiwał na odlot samolotem do Brindisi i Londynu. Miał odlecieć w operacji lotniczej „Most 2” (Wildhorn II) z polowego lądowiska „Motyl”, zlokalizowanego w okolicach wsi Wał – Ruda, Jadowniki Mokre, pomiędzy rzeczką Kisieliną i Dunajcem kilka kilometrów od Dołęgi, 18 km od Tarnowa. Samolot Dakota KG-477 „V” (1586 Eskadra PAF) lądował o godz. 00.07, po trwającym 7 minut rozładunku odleciał, ale bez Retingera, który był obecny na lądowisku, ale nie został na czas doprowadzony do samolotu. Akcją kierował płk. Roman Rudkowski, na polecenie płk. Franciszka Demela miał skontrolować dokumenty zabierane przez Retingera z Polski, kazał więc mu przekazać je łącznikowi, który miał je oddać bezpośrednio na ladowisku. Retinger zakpił z nich, przekazując grubą, zaklejoną kopertę, po jej otworzeniu okazało się, że zawiera plik czystych kartek. W rewanżu odstawiono go na odległy koniec lądowiska, wskutek czego nie zdążył zgłosić się do odlatującego samolotu. W drodze powrotnej z lądowiska, podczas przejazdu przez rzekę Uszwicę, zorganizowano wywrócenie bryczki, Retinger wpadł do wody, co umożliwiło skontrolowanie jego bagaży, jednak nie znaleziono żadnych notatek.
Próba zatrzymania (także zamachy na Retingera) wynikały wprost z ostrych sporów w Londynie i Kraju co do właściwego kierunku polityki polskiej wobec ZSRR, który przywłaszczył sobie 42,1 proc. terytorium Polski oraz pozbawił wolności 13,7 mln Polaków. Po śmierci gen. Sikorskiego głównym ośrodkiem decyzyjnym Polski została wprawdzie Komenda Glówna AK, ale wśród oficerów nie było jednomyślności co do polityki wschodniej.
W „Dzienniku czynności” mjr dypl. Jan Jaźwiński oficer wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, komendant Głównej Bazy Przerzutowej „Jutrzenka” w Latiano nieopodal Brindisi, organizator lotniczych przerzutów do Polski odnotował treść depeszy, jaką wysłał do Naczelnego Wodza w związku z organizowanym przez SOE (a nie przez Polaków!!!) zrzutem Retingera do Polski:
„Do rąk własnych – doręczyć natychmiast. Szef działu S.O.E. dla spraw włoskich – podkreślam, że nie sekcji polskiej – okazał dwa pisma premiera Mikołajczyka z rozkazem dla d-cy bazy [mjr. dypl. Jana Jaźwińskiego – przyp. RMZ], abym pierwszym lotem wysłał do Kraju ob. BRZOZA wraz z ob. KABEL [Chciuk – przyp. RMZ]. Ob. BRZOZA nie znany, jest ukryty przez Anglików i ma być dostarczony do samolotu w masce. Przerzut chcą do rej. Warszawy. Premier M. zakazał meldować o tym do Sztabu N.W. [Naczelnego Wodza] a w razie potrzeby depeszować wprost do premiera drogą przez Anglików (…) Odnośnie afery z przerzutem ob. Brzoza stwierdzam:
W tej sytuacji melduję:
(„Dziennik czynności” mjr dypl. Jana Jaźwińskiego, SPP sygn. SK 16.9, Centralne Archiwum Wojskowe sygn. CAW – 1769/89, s. 271/275/293 – 272/276/294)
Naczelny Wódz zdecydował: „Kurierów politycznych Premiera wysłać do Kraju”. Później mjr dypl. Jan Jaźwiński odnotował: „Afera ta była wstępem do objęcia G.B.P. W wyniku bezpośrednim dała ona wstrzymanie się SOE od włażenia w sprawy dowódcy G.B.P.”
Zbigniew S. Siemaszko – Szara eminencja w miniaturze
w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż 1973, zeszyt 23, s. 172-185
Po przybyciu Retingera do Warszawy, oddział likwidacyjny KG AK (tzw. „Wapiennik”) kryptonim 993/W, otrzymał depeszę płk Franciszka Demela z poleceniem jego likwidacji jako niebezpiecznego agenta obcego wywiadu, który miał agitować za ugodą z ZSRR (Rosją). Adresat depeszy płk. Kazimierz Iranek-Osmecki ponoć nie wykonał zadania, miał oczekiwać wyraźnego rozkazu od przełożonego. Gen. Tadeusz Bór-Komorowski był zdecydowanie przeciw. Pomimo tego podjęto co najmniej dwie próby przeprowadzenia zamachu.
Por. Izabela Horodecka ps. Teresa z oddziału 993/W uczestniczyła w ok. 20 akcjach likwidacyjnych. W kwietniu 1944 jej szef mjr Stefan Ryś ps. Fischer wraz z szefem II Oddziału (wywiad) KG AK płk Kazimierzem Irankiem-Osmeckim zaproponował jej asystowanie Retingerowi w oczekiwaniu na odlot samolotem oraz przed odlotem zasypanie białym proszkiem (wąglikiem?) rzeczy w walizce Retingera. Proszek miał spowodować po kilku tygodniach śmierć. Zapewniono ją, że to rozkaz Naczelnego Wodza gen. Kazimierza Sosnkowskiego.
Podjęto także próbę otrucia. Wg. historyka Normana Davies’a – Niedoszła zabójczyni dostała się do apartamentu Retingera, zaprawiła trucizną butelkę z lekarstwem, którą tam znalazła, po czym się wycofała, żeby z daleka obserwować efekty. Retinger wrócił, zażył lekarstwo i dostał gwałtownych torsji. Ale ponieważ po chwili przyszedł do siebie, nie podejrzewał niczego poza kłopotami żołądkowymi. Historyk Władysław Bułhak przeanalizował w Wojskowym Biurze Badań Historycznych „Receptę na trucie” opracowaną przez Wydział Legalizacji i Techniki Oddziału II KG AK dla kontrwywiadu AK. W jego ocenie Retingerowi podano, pozbawioną smaku i zapachu, truciznę „sacharyna Q”. Wywołuje ostry atak polyneuritis, powoduje postępujący paraliż, po kilku dniach śmierć, jest bardzo trudna do wykrycia podczas sekcji zwłok. Kontrwywiad AK dysponował 20 fiolkami tej trucizny.
Wskutek zamachu Retinger miał problemy z poruszaniem się, jego niedowład kończyn leczono w prywatnej klinice „Omega” w Warszawie, przy Al. Ujazdowskich 51, potem w celu ukrycia go został przeniesiony do Kliniki Dermatologicznej przy ul. Koszykowej, na oddział dla chorych wenerycznie. Po dwóch tygodniach 17 lipca wyjechał z Chciukiem do Krakowa, w wynajętym za dwa tysiące złotych łapówki przedziale pociągu. Następnego dnia pojechali do Tarnowa, stamtąd z łącznikiem AK na plebanię we wsi Zdrochec. Po tygodniu oczekiwania, tydzień przed wybuchem Powstania Warszawskiego, w nocy 25/26 lipca 1944 dotarli na lądowisko „Motyl”.
Samolot Dakota KG-477 „V” (267 Dywizjon RAF) z brytyjską załogą (w jej składzie był też polski pilot F/O Kazimierz Szrajer z 1586 Eskadry PAF), lecący w operacji lotniczej „Most 3” (Wildhorn III), po drugim podejściu wylądował o godz. 00.23, po pięciu minutach był rozładowany i załadowany. Jednak przy starcie w drogę powrotną, koła samolotu ugrzęzły w podmokłej ziemi, dopiero przy czwartej próbie, po ok. 65 min. pilot poderwał „Dakotę” do lotu. Samolotem odleciał Retinger i Chciuk oraz trzech innych pasażerów, w tym Tomasz Arciszewski. Samolot zabrał zdobyte przez wywiad AK części rakiety V-2 oraz przygotowany przez naukowców konspiracyjny raport w tej sprawie. Po starcie, wskutek uszkodzenia przewodów hydraulicznych, miał problem ze schowaniem podwozia (co zwiększało zużycie paliwa podczas lotu) oraz z automatycznym pilotem. Zbiornik hydrauliczny wypełniono więc… herbatą z termosów oraz innymi płynami, co pozwoliło schować podwozie podczas przelotu nad Tatrami. Piloci lecieli bez automatycznego pilota, trzymając stery na zmianę. Samolot wylądował w Campo Casale szczęśliwie, choć bez hamulców, o godz. 05.43, po locie trwającym (wraz z postojem podczas lądowania) dziesięć godzin 15 minut.
W drodze z Brindisi do Londynu samolot otrzymał polecenie lądowania późnym wieczorem 26 lipca w Rabacie, gdzie zatrzymał się premier Mikołajczyk w drodze do Kairu. Retinger wrócił do Londynu w dniu wybuchu Powstania Warszawskiego, umieszczony został w apartamencie hotelu Dorchester, gdzie zmagał się z chorobą. Rychło odwiedzili go minister Eden i gen. Gubbins. Przekazał Brytyjczykom i Amerykanom, że Polska poprze Mikołajczyka w porozumieniu ze Stalinem, nawet jeśli utraci Wilno, choć nie za cenę utraty Lwowa, a także że nie da się utrzymać konspiracji AK pod nową okupacją sowiecką. 5 sierpnia 1944 brytyjskie Foreign Office przekazało te informacje w depeszy wysłanej do Moskwy… 10 maja 1948 król Jerzy VI nadał Retingerowi Medal for Courage in the Cause of Freedom (Medal za Odwagę w Walce o Wolność).
Po wojnie Retinger otrzymał informacje o próbach zamachu na niego od szefa Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza (pod koniec wojny) płk. Stanisława Gano. 29 maja 1958, podczas posiedzenia Rady Instytutu im. gen. Sikorskiego w Londynie, oskarżył płk Kazimierza Iranka-Osmeckiego o „wydanie na niego dwukrotnie wyroku śmierci”. Gen. Marian Kukiel polecił udzielenia wyjaśnień gen. Borowi-Komorowskiemu i płk. Irankowi-Osmeckiemu, ten ostatni pisemnie zaprzeczył oskarżeniu.
Podczas pobytu Retingera w Polsce, latem 1944 dokonano kilku politycznych morderstw „żydokomuny”, tj. osób podejrzewanych o ugodową postawę wobec ZSRR. Akcje likwidacyjne miał organizować referat 996, także kierowana przez Witolda Bieńkowskiego ps. Kalski (z Delegatury Rządu), grupa Aleksandra Kelusa, współpracująca z komórką 999 (tzw. „Korwetą”). 13 czerwca 1944 zlikwidowano mjr Jerzego Makowieckiego i jego żonę, zastrzelono Ludwika Widerszala. 25 czerwca zabito wolnomularza Jana Czarnomskiego, podjęto próbę likwidacji Kazimierza Moczarskiego. Na początku lipca 1944, po donosie do gestapo aresztowano Marcelego Handelsmana i Halinę Krahelską.
Wg. relacji płk. Tadeusza Boguszewskiego, wyrok na Retingera wydała także Grupa Szańca oraz władze Narodowych Sił Zbrojnych, do akcji likwidacyjnej jednak nie doszło. Po przeprowadzonych później śledztwach ustalono, że likwidację Makowieckiego, Widerszala i Czarnomskiego prawdopodobnie przeprowadziła grupa Andrzeja Popławskiego (Odolińskiego), „Andrzeja Sudeczki”, przekonana że likwiduje agentów gestapo. Według niektórych historyków te likwidacje organizowali członkowie NSZ.
Jan Ciechanowski – Jozef Retinger (1888-1957)
w świetle raportów brytyjskiego wywiadu z lat 1913 do 1941
w: Instytut Literacki Paryż, Zeszyty Historyczne, 1982, nr 59, s. 196-205
Wielka Brytania uważana jest za kolebkę wolnomularstwa, pierwsza loża masońska – Wielka Loża Anglii – powstała tam w 1717 roku w oberży „Pod Gęsią i Rusztem”. Przysługuje jej tytuł Wielkiej Loży Matki Świata, należą doń m.in. członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej.
Podczas pobytu Retingera we Francji działały 532 loże wolnomularskie, do jednej z nich należał rzeźbiarz Cyprian Godebski, ojciec Cypriana i Misi Godebskiej Edwards-Sert. W jej salonie bywali masoni: André Gide, Paul Valéry, Jean Cocteau, z którym dobrze znal się Retinger.
Wg. wybitnego znawcy dziejów polskiego wolnomularstwa, Leona Chajna, istnieje pod datą 8 lutego 1931 zapis o liście od Séverina Kutnera z loży „Les Rénovateurs” Grand Orient de France (Wielkiego Wschodu Francji), w sprawie „inicjacji Polaków do loży”, a na załączonej liście są nazwiska m.in. Henryka Kołodziejskiego, prof. Stanisława Kota i Józefa Retingera. List potwierdza członkostwo Retingera w paryskiej loży „Les Rénovateurs” oraz wniosek o jego przyjęcie do Wielkiej Loży Narodowej Polski. Warto zauważyć, że Kutner, podobnie jak Wielki Wschód Francji uważał że nie można wykluczyć bolszewizmu z życia międzynarodowego. Taka była też opinia Retingera. Według danych brytyjskiego wywiadu należał także do żydowskiej loży „B’nai B’rith” (hebr. – Synowie Przymierza).
W Polsce dwudziestolecia międzywojennego wielu członków politycznych elit należało do wolnomularstwa. Obóz piłsudczyków popierała Wielka Loża Narodowa Polski, zaś środowisko Sikorskiego należało do Wielkiego Wschodu Francji.
Zdaniem wybitnego oficera polskiego wywiadu Kazimierza Leskiego ps. „Bradl”, informacje pozyskane przez Retingera były istotne także dla masonerii, która już od lata 1944 sygnalizowała konieczność współpracy z Armią Czerwoną. Podczas pobytu w Polsce Retinger spotkał się z wybitnymi polskimi wolnomularzami: Janem Czarnomskim, Henrykiem Kołodziejskim, Zbigniewem Stypułkowskim.
Retinger miał wstąpić do wolnomularstwa podczas swych studiów w Paryżu, utrzymywał kontakty w Meksyku i Londynie. Działał w Anglii, Francji, Meksyku (w czasie gdy masoneria sięgnęła tam po władzę), w krajach Beneluksu oraz USA – czyli wszędzie tam, gdzie działają struktury wolnomularskie, a wszystkie jego działania były zbieżne ze strategicznymi planami światowego wolnomularstwa.
Wg. Bogdana Podgórskiego „Retinger niewątpliwie należał do masonerii, ponieważ tę zadziwiającą łatwość, jaką posiadał w dostępie do najważniejszych polityków i wybitnych osobistości, mogą wyjaśniać jedynie reguły obowiązujące w masonerii oraz przywileje dotyczące osób posiadających najwyższe stopnie wtajemniczenia w strukturach wolnomularskich lub też w organizacjach, które skupiają wolnomularzy różnych obediencji współpracujących ze sobą w ważnych politycznie i społecznie sprawach”. Warto zaznaczyć, że nie miał problemów np. z uzyskaniem bezpośredniego połączenia telefonicznego z prezydentem USA Roseveltem czy premierem Wielkiej Brytanii Churchillem.
W liście do dr Luigiego Geddy, prezesa Akcji Katolickiej i przyjaciela papieża Piusa XII, Retinger zaprzecza: „w normalnym funkcjonowaniu Państw i Rządów byłem i jestem absolutnie przeciwny wszelkiej tajnej organizacji politycznej. Dlatego sądzę, że masoneria często brała mnie na cel swych ataków i to właśnie masoni, co zauważyłem wiele razy, rozpowszechniali plotki, według których ja również byłem masonem, aby oddalić mnie od moich przyjaciół”. Ale Tadeuszowi Chciukowi powiedział – Można się domyślać. [że ktoś należy do masonerii]. Wiedzieć nie można, ponieważ żaden porządny mason nie przyzna się do tego, że nim jest.
Dr John Coleman, były agent brytyjskiej MI6, utrzymuje, że Retinger miał 33 (najwyższy) stopień wolnomularskiego wtajemniczenia…
Halina Świderska – O Retingerze w archiwum Foreign Office
w: Instytut Literacki Paryż, Zeszyty Historyczne, 1993, nr 106, s. 226-227
Jesienią 1944 organizował w Londynie cotygodniowe spotkania z ludowcami, chwalił politykę Mikołajczyka oraz namawiał, by spieszyć się z dogadaniem się z Rosją i PKWN… Wkrótce wyjechał do wyzwolonej północnej Francji i Belgii, zaangażował się w Akcję Kontynentalną rządu RP, prowadzoną we wspólpracy z SOE. Planowano włączenie Polaków do powstania we Francji, skoordynowanego z atakiem wojsk alianckich, po inwazji w Normandii.
Po wojnie, w październiku 1945 przyjechał do Polski, dzięki znajomości z brytyjskimi ministrami: Staffordem Crippsem (handlu) i Hugh Daltonem (skarbu) uzyskał brytyjską pomoc rządową dla Polski (odzież, żywność, kuchnie polowe, mosty pontonowe Baileya i in.) wartości ok. 4 mln funtów. Przyjechał do Polski ponownie w grudniu 1945 oraz w marcu 1946. Chcial wejść do rządu lub zostać ambasadorem R.P. w Londynie, zabiegał o włączenie w skład delegacji Mikołajczyka, udającej się do Moskwy na rozmowy ze Stalinem. W ściśle tajnym piśmie szefa NKWD Ławrentija Berii oraz szefa NKGB Wsiewołoda Mierkułowa do Stalina i Mołotowa z 20 kwietnia 1945 przekazano, że „Retinger jest agentem angielskiego wywiadu„. Nie zrealizował zatem swych planów w Polsce, ale uniknął aresztowania.
7 maja 1946 w Królewskim Instytucie Spraw Zagranicznych (Royal Institute of International Affairs) w Chatham House wygłosił odczyt pt. „Kontynent europejski”, wskazując kulturowe podstawy tradycji jedności Europy jako bazę w procesie jednoczenia kontynentu. Przypomniał, że współcześnie podjęto dwie próby zniesienia podziału kontynentu europejskiego: opartą na „Nowym Porządku” Hitlera i na stalinowskiej ideologii państwa komunistycznego.
30 sierpnia 1946 opublikował pełny tekst wystąpienia z „Postscript’em” zawierającym wnioski. Postulował najpierw integrację gospodarczą, za którą miała podążać integracja polityczna. Jean Monnet opracowując swe założenia przedstawione w deklaracji Schumana, wyznaczającej początek Unii Europejskiej, mógł uwzględnić koncepcje Retingera. Denis de Rougemont podkreślał – Retinger i Monnet nigdy nie pracowali razem, różnili się metodami dojścia do celu, ale ich działania związane z integracją europejską mają charakter komplementarny.
Retinger zakładał że integracja europejska będzie przebiegać etapami i obejmie swoim zasięgiem Europę Zachodnią, a w dalszej kolejności, po uwolnieniu się spod wpływów sowieckich, pozostałą część Europy. Uważał również, że Turcja także powinna zostać uwzględniona w procesie integracyjnym. Tą drogą podąża proces integracji państw europejskich. Połączył działania wielu organizacji dążących do integracji europejskiej.
Na początku 1948 ministrowie spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, Francji, Belgii i Włoch publicznie zaakceptowali koncepcję europejskiej integracji. 17 marca 1948 w Brukseli podpisano Traktat Brukselski (Pakt Brukselski) ustanawiający Unię Zachodnią (sojusz Belgii, Holandii, Luksemburga, Wielkiej Brytanii i Francji). W kwietniu 1846 utworzono Organizację Europejskiej Współpracy Gospodarczej (Organization for European Economic Cooperation), późniejszą OECD.
W dniach 7 – 10 maja 1948 odbył się w Hadze kongres, z udziałem 800 delegatów reprezentujących organizacje działające na rzecz zjednoczenia Europy, 12 byłych premierów, 40 byłych i 20 pełniących urząd ministrów, ponad 100 parlamentarzystów, wielu prawników, ekonomistów, naukowców, przedstawicieli Kościołów, związkowców reprezentujących środowiska europejskie. Kongres Haski zapoczątkował utworzenie Rady Europy i powstanie Ruchu Europejskiego.
Władysław Bułhak – Wokół misji Józefa H. Retingera do kraju, kwiecień-lipiec 1944
w: Instytut Literacki Paryż, Zeszyty Historyczne, 2009, nr 168, s. 3-80
Inicjator i sekretarz tzw. Grupy Bilderberg (od 30 stycznia 1960 pod nazwą „Spotkania Bilderbergskie”), zwanej przez niektórych „rządem światowym”. To forum poufnego dialogu wpływowych osób na świecie, zainicjowane spotkaniem 25 września 1952 w Paryżu, pod patronatem członka holenderskiej rodziny królewskiej, księcia Bernharda, z udziałem: Retingera, Rykensa, van Zeelanda, Guy Molet, Antoine Pinay z Francji, Sir Colin Gubbins, Hugh Gaitskell z Anglii, Pietro Quaroni z Włoch, Panayotis Pipinelis z Grecji, Max Brauer, Rudolf Mueller z Niemiec, Ole Björn Kraft z Danii.
W maju 1954, w luksusowym hotelu De Bilderberg (Oosterbeek nieopodal Arnhem, Holandia) miało miejsce pierwsze oficjalne spotkanie najbardziej wpływowych ok. 80 polityków, przemysłowców, finansistów, naukowców z USA i Europy.
Spotkania organizowane są co ok. 9 miesięcy, za każdym razem w innym miejscu, nigdy dwa razy pod rząd w tym samym kraju. Co cztery lata odbywają się po drugiej stronie Atlantyku, w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Tematykę obrad stanowią najbardziej aktualnie istotne problemy państw i społeczeństw. Na każde spotkanie zaprasza się nowych uczestników, którzy mogą wnieść konkretny wkład do aktualnie omawianych spraw. Oficjalnymi językami spotkań są: angielski i francuski. Wszystkie są nagrywane, sekretariat przygotowuje poufne, niepubliczne raporty. Miejsca spotkań oddawane są do wyłącznej dyspozycji uczestników, ochronę zapewnia policja państwa organizującego dane spotkanie.
Fundusze na działalność zapewniają coroczne, dobrowolne wpłaty europejskich i amerykańskich koncernów, m.in. Unilever, Benson, Chemical Industries, BAT Industries, British Petroleum oraz fundacji: Forda, Rockefellera, Carnegie Endowment for International Peace.
Początkowo sekretariat mieścił się w Londynie, po ustąpieniu Retingera z funkcji sekretarza (pod koniec 1959) przeniesiono go do Hagi. Ostatnią konferencją zorganizowaną przez Retingera było spotkanie 18-20 września 1959 w Yesilköy (Turcja). Więcej informacji – na stronie Bilderberg.
Wg. Daniela Estulin’a Retinger należał do najstarszego z istniejących obecnie zakonów rycerskich – Zakonu Maltańskiego. Wiadomo, że należeli do niego także William Donovan, szef wojennego Biura Służb Strategicznych (OSS), po wojnie przewodniczący Amerykańskiego Komitetu na Rzecz Zjednoczonej Europy (ACUE) oraz szefowie CIA: Walter Bedell Smith i Allen Dulles. Gdyby ta informacja była prawdziwa, zaprzeczałaby pogłoskom o wspólpracy Retingera z wywiadem, bo szefowie CIA nie utrzymuja osobistych kontaktów z jakimkolwiek agentem.
Józef Retinger zmarł 12 czerwca 1960 na raka płuc (palil dużo papierosów), pochowany na londyńskim cmentarzu North Sheen.
Krzysztof Tarka – Jest typem dość sympatycznym. Józef Retinger i wywiad cywilny PRL
w: Pamięć i sprawiedliwość, 2020, nr 1 (35, ISSN 1427-7476
Żródła:
Zobacz:
ps.: „Rudy”, „Gangster”, „Goły”
vel Leon Ratomski, vel Ludwik Fedorowski
Zwykły Znak Spadochronowy nr 0085
Do 1914 mieszkał w Stryju, tam uczył się w gimnazjum, w 1919 zdał egzamin dojrzałości. 6 sierpnia 1914 wstąpił do Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego, jako strzelec przydzielony do 13 kompanii 3 Pułku Piechoty Legionów 2 Brygady. 10 września awansowany na starszego strzelca, 7 listopada na stopień kaprala.
Od września do grudnia 1914 przydzielony do 2 Pułku Ułanów, w oddziale szpiegowsko – dywersyjnym na tyłach nieprzyjaciela. Od 6 grudnia 1914 w niewoli rosyjskiej, w grudniu 1915 zesłany do obozu pod Moskwą, do prac polowych w rejonie Jałty. Uciekł w lutym 1916, następnie w biurze wywiadu w Moskwie, potem w Taszkiencie. Od kwietnia 1917 komendant biura werbunkowego w Kijowie.
Służył w II Korpusie Polskim na Wschodzie, w lutym 1918 na rozkaz gen. Hallera wyjechał do Moskwy po grupę oficerów, byłych jeńców. Po powrocie w 6 Pułku Ułanów Kaniowskich, awansowany na stopień wachmistrza. 11 maja 1918 uczestniczył w bitwie pod Kaniowem, następnie wraz z gen. Hallerem w Bugusławcu.
Podczas podróży do Murmańska aresztowany przez bolszewików, przewieziony do Piotrogrodu. Uciekł po dwóch dniach do Moskwy, tam 30 czerwca 1918 ponownie aresztowany wraz z trzema oficerami, m.in. Bolesławem Wieniawą – Długoszowskim. Osadzony w moskiewskim więzieniu „Taganka”, uciekł po 4 tygodniach.
Po powrocie przydzielony do II szwadronu 14 Pułku Ułanów, 15 października 1918 mianowany podchorążym. Od 12 grudnia, wraz z oddziałem ppłk. M. Żymierskiego w niewoli u petlurowców w Odessie, 24 grudnia uciekł. Wstąpił w Chełmie do Wojska Polskiego, przydzielony jako dowódca plutonu, następnie kompanii 2 Pułku Piechoty Legionów. Awansowany na stopień podporucznika ze starszeństwem od 1 lipca 1919, na stopień porucznika od 1 kwietnia 1920.
Wyróżnił się w wielu akcjach bojowych, m.in. 3 sierpnia 1919 śmiałym kontrnatarciem dowodzonych przez siebie dwóch plutonów na atakujące dwa bataliony bolszewików, 8 sierpnia atakiem na bataliony bolszewików na linii Biały Ług – Ślepnia, 28 września atakiem swojej 1 kompanii na prawe skrzydło nacierających trzech batalionów bolszewickich w rejonie Ugły Prudiszcze. 26 lipca 1920 ciężko ranny podczas walk w rejonie Cichej Woli, do 17 listopada na leczeniu w Krakowie. Odznaczony Virtuti Militari oraz Krzyżem Walecznych.
Od lutego 1921 adiutant, początkowo dowódcy 2 Dywizji Piechoty Legionów, następnie dowódcy 4 Brygady Piechoty, od listopada dowódcy kompanii 6 Pułku Strzelców Podhalańskich. Awansowany na stopień kapitana 2 kwietnia 1924, ze starszeństwem od 1 lipca 1923. Od 2 stycznia 1924 w Szkole Pilotów w Bydgoszczy, od lipca w Wyższej Szkole Pilotów (Oficerska Szkoła Lotnictwa) w Grudziądzu. Od 1 października 1924 dowódca eskadry myśliwskiej w 3 Pułku Lotniczym. Od kwietnia 1925 dowódca eskadry treningowej 6, następnie 1 Pułku Lotniczego.
Od maja 1927 dowódca 5 kompanii 8 Pułku Piechoty Legionów, od czerwca oficer taktyczny 11 Pułku Lotniczego oraz pełniący obowiązki komendanta parku 5 Pułku Lotniczego. Od kwietnia 1930 dowódca 141 Eskadry Myśliwskiej w 4 Pułku Lotniczym, następnie dowódca eskadry 5 Pułku Lotniczym, dowódca dywizjonu 5 Pułku Lotniczego. Awansowany na stopień majora, ze starszeństwem od 1 stycznia 1935. Od kwietnia 1936 dowódca Eskadry Towarzyszącej 4 Pułku Lotniczego, następnie dowódca dywizjonu 3 Pułku Lotniczego.
3 listopada 1937 ukończył I Kurs Wyższej Szkoły Lotniczej w Warszawie. Po kursie mianowany dowódcą, formowanego tajnym rozkazem WSWojsk. L.dz. 2676/tjn. z 10 listopada 1938 Wydzielonego Dywizjonu Towarzyszącego 4 Pułku Lotniczego (Toruń) w Bydgoszczy, w jego skład włączono m.in. dwie (46 oraz 49) eskadry towarzyszące. Dowódcą 49 eskadry został kpt. obs. Franciszek Rybicki. Zadaniem tego dywizjonu było głównie lotnicze wsparcie polskiego Korpusu Interwencyjnego w przypadku próby zajęcia Gdańska przez Niemców. Współpracownik Oddziału II (m.in. wywiad) Sztabu Głównego WP. Awansowany na stopień podpułkownika, ze starszeństwem od 1 stycznia 1939.
W kampanii wrześniowej 1939, po rozformowaniu dywizjonu pozostał w dyspozycji Dowódcy Lotnictwa, ewakuowany wraz z oddziałem na południowy wschód Polski.
Na rozkaz Dowódcy Lotnictwa przekroczył granicę z Rumunią. Przez Bukareszt, Modanę (Włochy) w październiku 1939 dotarł do Francji, wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie pod dowództwem francuskim.
Od grudnia 1939 w Wielkiej Brytanii, w ośrodku szkoleniowym w Eastchurch. Od 24 lipca 1940 do 26 lipca 1941 dowódca 301 Dywizjonu Bombowego Ziemi Pomorskiej, stacjonującego na lotniskach w Bramcote (22-07-1940 – 25-08-1940), Swinderby (25-08-1940 – 18-07-1941), Hemswell (18-07-1941 – 07-04-1943).
Maciej Szczurowski – Geneza formowania Armii Polskiej we Francji 1939 – 1940
w: Piotrkowskie Zeszyty Historyczne, 2002, nr 4 s. 115 – 143
Monika Bielak – Ewakuacja żołnierzy polskich z Francji do Wielkiej Brytanii
i Afryki Północnej w latach 1940-1941
w: IPN, Polska 1918-1989 – Od niepodległości do niepodległości. Historia Polski 1918-1989
Wielomiesięczny (nawet ponad roczny) proces szkolenia kandydatów na Cichociemnych składał się z czterech grup szkoleń, w każdej po kilka – kilkanaście kursów. Kandydatów szkolili w ok. 30 specjalnościach w większości polscy instruktorzy, w ok. 50 tajnych ośrodkach SOE oraz polskich. Oczywiście nie było Cichociemnego, który ukończyłby wszystkie możliwe kursy. Trzy największe grupy wyszkolonych i przerzuconych do Polski to Cichociemni ze specjalnością w dywersji (169), łączności (50) oraz wywiadzie (37). Przeszkolono i przerzucono także oficerów sztabowych (24), lotników (22), pancerniaków (11) oraz kilku specjalistów „legalizacji” (czyli fałszowania dokumentów).
Instruktor kursu odprawowego, późniejszy Cichociemny i szef wywiadu Armii Krajowej mjr / płk dypl. Kazimierz Iranek-Osmecki wspominał – „Kraj żądał przeszkolonych instruktorów, obeznanych z nowoczesnym sprzętem, jaki miał być dostarczony z Zachodu. Ponadto mieli oni być przygotowani pod względem technicznym i taktycznym do wykonywania i kierowania akcją sabotażową, dywersyjną i partyzancką. Żądano też przysłania mechaników i instruktorów radiotelegrafii, jak również oficerów wywiadowczych ze znajomością różnych działów niemieckiego wojska, lotnictwa i marynarki wojennej, ponadto oficerów sztabowych na stanowiska dowódcze. Szkolenie spadochroniarzy musiało więc się odbywać w bardzo rozległym wachlarzu rzemiosła żołnierskiego.
Przystąpiono do werbowania ochotników i wszechstronnego ich szkolenia na najrozmaitszych kursach, zależnie od przeznaczenia kandydata do danej specjalności. Każdy z ochotników musiał oczywiście ukończyć kurs spadochronowy. Ostatecznym oszlifowaniem był tzw. kurs odprawowy. Zaznajamiano na nim z warunkami panującymi w kraju, rodzajami niemieckich służb bezpieczeństwa i zasadami życia konspiracyjnego. (…)” (Kazimierz Iranek-Osmecki, Emisariusz Antoni, Editions Spotkania, Paryż 1985, s. 159-160)
Zgłosił się do służby w Kraju. Zaprzysiężony na rotę ZWZ/AK 4 września 1941 w Londynie przez szefa Oddziału VI (Specjalnego), płk Józefa Smoleńskiego ps. Łukasz. Przydzielony jako referent lotniczy, następnie kierownik referatu łączności lotniczej ds. zrzutów w Wydziale Technicznym Inspektoratu PSP oraz do Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza. Od października 1941 także jako oficer łącznikowy Oddziału VI (Specjalnego) przy 138 Dywizjonie Specjalnym RAF (w jego skład włączono trzy polskie załogi). W czerwcu 1942 przeszkolony ze specjalnością do zadań w lotnictwie, m.in. STS 25a (Garramour), na kursie spadochronowym w STS 51 (Ringway), kursie sztabów lotniczych w Londynie, STS 34 (Bealieu), 1 lipca 1942 zwolniony z Polish Air Force, przeniesiony do armii.
Uczestniczył w składzie załogi w nocy 7/8 listopada 1941 w operacji lotniczej „Ruction” (dowódca operacji: F/O Stanisław Król, ekipa skoczków nr: I), przeprowadzonej z użyciem samolotu Halifax L-9612 (138 Dywizjon RAF, załoga: pilot – F/O Tadeusz Jasiński, pilot – Sgt. Franciszek Sobkowiak / nawigator – F/O Stanisław Król / radiotelegrafista – Sgt. Walenty Wasilewski / mechanik pokładowy – Sgt. Jerzy Sołtysiak / strzelec – Sgt. Rudolf Mol / oficer łącznikowy – WC Roman Rudkowski / despatcher – Sgt. Józef Chodyra). Informacje (on-line) nt. personelu Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii (1940-1947) – zobacz: Lista Krzystka
Start z lotniska RAF Linton-on-Ouse, na placówkę odbiorczą „Ugór” w okolicach miejscowości Czatolin, Łyszkowice, 20 km od Skierniewic skoczyli dwaj Cichociemni – kpt. Niemir Bidziński ps. Ziege Karol, por. Jan Piwnik ps. Ponury oraz kurier Delegatury Rządu na Kraj ppor. Napoleon Segieda ps. Wera.
Podczas drogi powrotnej, z powodu uszkodzenia podwozia oraz braku paliwa załoga Halifax’a L-9612 zmuszona była awaryjnie lądować w Szwecji, gdzie została na krótko internowana. Po kilku tygodniach pobytu w Szwecji powrócił do Londynu. Przeszkolony ze specjalnością w lotnictwie. Mianowany na stopień podpułkownika, ze starszeństwem od 25 stycznia 1943.
Jako jedyny Cichociemny dwukrotnie zrzucony do Polski. Po raz pierwszy skoczył ze spadochronem do okupowanej Polski w nocy 25/26 stycznia 1943 w sezonie operacyjnym „Intonacja”, w operacji lotniczej „Brace” (dowódca operacji: F/L Stanisław Król, ekipa skoczków nr: XVIII), z samolotu Halifax DT-727 „K” (138 Dywizjon RAF, załoga: pilot – W/O Stanisław Kłosowski / nawigator – F/L Stanisław Król / radiotelegrafista – P/O Walenty Wasilewski / i in.).
Start z lotniska RAF Tempsford, zrzut na placówkę odbiorczą „Chmiel” 103 (kryptonim polski, brytyjskie oznaczenie numerowe pinpoints), obok szosy Warszawa – Radom, 13 km od Białobrzegów. Razem z nim skoczyli: por. Ignacy Bator ps. Opór, por. Tadeusz Gaworski ps. Lawa oraz kurier Delegatury Rządu na Kraj kpr. Wiktor Czyżewski ps. Cap. Pomimo iż placówka odbiorcza nie odpowiadała, skoczkowie zdecydowali się skoczyć. Samolot powrócił szczęśliwie do bazy z 6 zasobnikami, po 13 godzinach lotu.
W „Dzienniku czynności” mjr dypl. Jan Jaźwiński oficer wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, Szef Wydziału Specjalnego (S), organizator lotniczego wsparcia Armii Krajowej (zrzutów do Polski) odnotował:
„Wystartowały: – ekipa „SCREWDRIVER” – nawigator P/o. K. SMith – plac. odb. KRZAK (106) – godz. 17.40, – ekipa „SPOKSHAVE” – nawigator Cpt. Kuźnicki – plac. odb. KOŃ (102) – g. 18.45, – ekipa „BRACE” – nawigator Cpt. Król – plac. odb. CHMIEL (103) – g. 18 50, – ekipa „VICE” – nawigator S/Ldr. Boxter – plac. odb. SUM (104) – g. 20.30 . Każda ekipa po 4 ludzi, 6 containerów, 2 bagażniki.
Dnia 26.I. powróciły wszystkie samoloty z następującym wynikiem: – ekipa SCREWDRIVER – zrzut na rejon – tylko ludzie; 2568 [placówka odbiorcza] nie dała 1944 [sygnału świetlnego], – ekipa SPOKSHAVE – powróciła do Anglii; 2568 nie dała 1944, ekipa odmówiła skoku na rejon, – ekipa BRACE – zrzut na rejon – tylko ludzie, 2568 nie dała 1944, – VICE – powróciła do Anglii. Nad Polską nawalił jeden silnik – nawigator nie mógł ustalić swego położenia i zawrócił na trzech silnikach do bazy (…).” (s. 137)
Zobacz: Oddział VI (Specjalny) – Zawartość zasobników i paczek
Po skoku aklimatyzacja do realiów okupacyjnych w Warszawie, w mieszkaniach przy ul. Moniuszki 4/4, Okocimskiej 18 (Plater) oraz pl. Narutowicza 5/12. Od lutego szef Wydziału Lotnictwa Oddziału III Komendy Głównej AK, używał wówczas nazwiska Ludwik Fedorowski.
Uczestniczył w nocy 29/30 maja 1944 w sezonie operacyjnym „Riposta”, w operacji lotniczej „Wildhorn II” („Most 2”, dowódca operacji: F/O Władysław Krywda, ekipa skoczków nr: LV). Samolot Douglas Dakota KG-477 „V” (1586 Eskadra PAF, załoga: pilot – F/L Michał Goszczyński, pilot – F/S Józef Bielicki / nawigator – F/O Władysław Krywda / radiotelegrafista – F/S Stanisław Karabanik / mechanik pokładowy – F/S Jerzy Neciuk / strzelec – W/O Zygmunt Skopiński, F/S Leon Basaj / despatcher – W/O Romuald Małachowski) lądował na polowym lądowisku „Motyl”, w okolicach wsi Wał – Ruda, 18 km od Tarnowa nad rzeczką Kisieliną (położenie: N50°08′ E20°47′)
Samolot został dodatkowo wyposażony w cztery zbiorniki paliwa, umożliwiające ok. 14 godzin lotu. Lot miał się odbyć najpierw 24, potem 27 maja, jednak w obu terminach go odwołano z powodu braku eskorty myśliwców, niezbędnej dla bezbronnej „Dakoty” przez ok. dwie godziny lotu, do zapadnięcia zmroku.
Po starcie o godz. 19.35, do zapadnięcia zmroku nieuzbrojoną „Dakotę” eskortowały dwa „Liberatory” z polskimi załogami. Nad Jugosławią samoloty ostrzelała niemiecka lekka artyleria przeciwlotnicza. „Dakota” uniknęła trafienia dzięki unikom i sprytowi pilota; wreszcie o godz. 00.07 wylądowała na łące porośniętej trawą do kolan. Samolotem przylecieli do Polski: gen. dyw. Tadeusz Kossakowski ps. Krystynek oraz ppłk. Romuald Bielski ps. Bej. Dostarczono także 964 funty (ok. 487 kg) zaopatrzenia dla Armii Krajowej.
Po trwającym 7 minut rozładunku samolotu, odleciał do Włoch z pasażerami: mjr Zbigniew Sujkowski ps. Leliwa, Wygoda, emisariusz Stronnictwa Ludowego Jan Domański ps. Bartnicki. Samolot szczęśliwie powrócił do bazy o godz. 04.08, po locie trwającym osiem godzin 33 minuty. Od 20 sierpnia 1944 ponownie przyjęty do Polish Air Force. Po powrocie do Londynu, rozkazem Naczelnego Wodza z 1 września 1944 oraz Ministra Obrony Narodowej z 16 września 1944 otrzymał tytuł oficera dyplomowanego.
W „Dzienniku czynności” mjr dypl. Jan Jaźwiński oficer wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, komendant Głównej Bazy Przerzutowej „Jutrzenka” w Latiano nieopodal Brindisi, organizator lotniczego wsparcia Armii Krajowej (zrzutów do Polski) odnotował:
„Sprawa lotu dwustronnego (Wildhorn). – L.dz. 2937/Sp. – SOE powiadamia, że Air Ministry zgodziło się na wykonanie operacji dwustronnej w październiku br. (10.IV.43) – L.dz. 3285/Sp. Kryptonimy dla operacji dwustronnej. – L.dz. 3734/Sp. pismo HBP/PD/4313 z dn. 5.VII.43 – wyznaczenie terminów operacji na bajor [lądowisko] MUCHA (3) i MRÓWKA (4). Depesza do kraju z dn. 26.VII.43 (w załączeniu originalne foto bajorów MUCHA i MRÓWKA). – L.dz. 4008/Sp. – Law.1228 z 23.VII. – Położenie bajorów WAŻKA i BIEDRONKA. – L.dz. 4164/Sp. – Law. 1375 z 13.VIII. Potwierdzić terminy operacji – jak L.3734/Sp. – L.dz. 4930/SP. – z 14 IX.43 – do O.SP. – HBP/PD/4706 – czy strona polska wyraża zgodę na przeprowadzenie operacji w październiku i czy potrzebne przygotowania są poczynione.
– z 16.IX. – do SOE – szczegółowa charakterystyka bajorów MUCHA, MRÓWKA, WAŻKA i BIEDRONKA – Nr. 3, 4, 5, 6. i system sygnalizacji na bajorach i dla uruchomienia bajorów – jak L.dz. 4974/Sp. – L.dz. 5231/Sp. – z dn. 28.IX. – HBP/PD/4762 – komentarz Air Min. [brytyjskiego ministerstwa lotnictwa] o przydatności bajorów Nr. 3, 4, 5, 6 – wszystkie nieprzydatne. Fantastyczne żądanie aby lądowisko prowizoryczne miało podejścia z 6-ciu kierunków i długość do lądowania ok. 1000 m. (…) L.dz. 5587/Sp. – z dn. 15.X. – do Law. odwołanie operacji na BIEDRONKA – jak L.5423 – na podstawie telefonicznego oświadczenia ppłk. Perkinsa [SOE]. – z dni. 18.X. (w pierwszy dzień operacji) – HBP/PD/4833/Sp. odwołanie operacji aż do wiosny 1944 r. Mętne i bez zobowiązania wywody. W ten sposób jeszcze jedno zobowiązanie brytyjskie zostało niedotrzymane. (…) Za dwa dni będzie decyzja co do Wildhorn. (…) .” (s. 254, 273)
W swoim „Pamiętniku” mjr dypl. Jaźwiński odnotował: „29/30 maja wykonany został lot dwustronny z lądowaniem na bajor Motyl, położony na płn. zach. od Tarnowa. Wymiana ekip i poczty trwała 15 min. Przybyło dwóch oficerów z AK i jeden kurier polityczny. Odesłani byli do Londynu staraniem SOE. 30 kwietnia byłem z ppłk. Trelfall w sztabie MAAF [Mediterranen Alied Air Force, Śródziemnomorskie Sojusznicze Siły Powietrzne] w Caserta, aby opracować wnioski dla marsz. Sleesora [minister lotnictwa] celem skrócenia przerwy letniej w lotach, w czerwcu i lipcu oraz nacisku na Air Ministry [Ministerstwo Lotnictwa] o załogi polskie”. (Jan Jaźwiński – Dramat dowódcy. Pamiętnik oficera sztabu oddziału wywiadowczego i specjalnego, przygotowanie do druku: Piotr Hodyra i Kajetan Bieniecki, tom II, s, 65, Polski Instytut Naukowy w Kanadzie, Montreal 2012, ISBN 978-0-9868851-3-6)
Zobacz: Oddział VI (Specjalny) – Zawartość zasobników i paczek
Po raz drugi skoczył ze spadochronem do okupowanej Polski w nocy 16/17 października 1944 w sezonie operacyjnym „Odwet”, w operacji lotniczej „Poldek 1” (dowódca operacji: F/O Stanisław Kleybor, ekipa skoczków nr: LX), z samolotu Liberator KH-151 „S” (1586 Eskadra PAF, załoga: pilot – W/O Henryk Jastrzębski, pilot – F/S Ludwik Skoczylas / nawigator – F/O Stanisław Kleybor / radiotelegrafista – P/O Zygmunt Nowicki / mechanik pokładowy – F/S Emil Szczerba / strzelec – F/O Józef Bednarski / despatcher – F/S Antoni Imielski).
Start z lotniska Campo Casale nieopodal Brindisi (Włochy), zrzut na zapasową placówkę odbiorczą „Newa” 611 (kryptonim polski, brytyjskie oznaczenie numerowe pinpoints), w okolicach miejscowości Tomawa, Żerechowa – Kolonia, 19 km od Piotrkowa Trybunalskiego. Razem z nim skoczyli: mjr Jerzy Emir-Hassan ps. Turek 2, ppłk. Leopold Krizar ps. Czeremosz, kpr. Aleksander Makagonow ps. Wschód, por. Bruno Nadolczak ps. Piast, ppor. Stefan Przybylik ps. Gruch. Podczas skoku wskutek nieotwarcia spadochronu, w okolicy miejscowości Dziebałtów (gmina Końskie) zginął Leopold Krizar ps. Czeremosz, został tam pochowany.
Skoczkowie przerzucili 528 tys. dolarów w banknotach oraz 7,2 tys. dolarów w złocie na potrzeby AK. Zrzucono także 12 zasobników oraz 4 paczki. W tajemnicy przed innymi przerzucił pierwsze instrukcje oraz ok. 2 mln USD dla gen. Okulickiego na potrzeby tworzonej organizacji NIE. 2 stycznia 1945 spotkał się z uczestnikami brytyjskiej misji Freston, umożliwił im spotkanie z Komendantem Armii Krajowej, Cichociemnym gen. Leopoldem Okulickim ps. Niedźwiadek. Po rozwiązaniu Armii Krajowej jako likwidator Wydziału Lotnictwa KG AK.
Kazimierz Stępień – Cichociemni na Ziemi Piotrkowskiej
w: Biuletyn informacyjny AK nr 10 (198) październik 2006, s. 39 – 43
Krzysztof Adam Tochman – Uzupełnienia do „Cichociemnych” J. Tucholskiego
w: Zeszyty Historyczne nr 99, s. 207 – 211, Instytut Literacki, Paryż 1992 r.
13 marca 1945 w Łodzi aresztowany przez sowiecki kontrwywiad wojskowy SMIERSZ, następnie przekazany do UB, więziony w Łodzi przy ul. Kopernika 29, potem osadzony w więzieniu w Warszawie na ul. Rakowieckiej. Oskarżony m.in. o udział w nielegalnym związku Armia Krajowa, mającym na celu obalenie demokratycznego Państwa Polskiego, a także o… brak rejestracji w R.K.U. 20 czerwca 1946 śledztwo umorzono, 10 lipca nakazano zwolnić z więzienia, zwolniony kilka tygodni później. Pracował w prywatnym zakładzie drzewnym „Strug” w Warszawie. Ponownie poszukiwany przez UB ukrywał się m.in. w Krynicy Górskiej, Szczecinie, Częstochowie, Puszczykowie k. Poznania.
W 1949 uciekł z Polski, przez Szwecję dotarł do Wielkiej Brytanii, zamieszkał w Londynie. Po wojnie podjął współpracę z zachodnimi służbami specjalnymi: brytyjskim SIS oraz amerykańską CIA, m.in. w operacji „Rollback”. Został przekonany do współpracy z CIA przez swojego znajomego Petera Kempa (członka brytyjskiej misji wojskowej „Freston”). Werbował polskich pilotów (m.in. ze Stowarzyszenia Lotników Polskich, prawdopodobnie Eugeniusza Arciuszkiewicza oraz Stanisława Króla) do wykonywania z bazy USAF w Wiesbaden lotów samolotami C-47 Skytrain (tzw. Dakota), C-47, C-54, w tajnych operacjach CIA. Operacje zrzutowe prowadzone były m.in. nad terytorium Albanii, Białorusi, Bułgarii, Grecji, Litwy, Łotwy, Mołdawii, Rumunii, Ukrainy, Węgier, ZSRR. Jeden (prawdopodobnie nie jedyny) zrzut do Polski wykonano 4/5 listopada 1952. W maju 1951 okazało się, że koordynator działań pomiędzy amerykańskim OPC i brytyjskim SIS Harold Adrian Russell „Kim” Philby jest sowieckim szpiegiem…
Prawdopodobnie zwerbował polskich pilotów: kpt. pil. Ludwika Martela, mjr pil. Józefa Jekę oraz mjr pil. Stefana Janusa, którzy w tajnej operacji CIA mieli zostać zrzuceni na teren PRL oraz porwać najnowszy wówczas radziecki odrzutowiec myśliwski MiG-15.
Zmarł 14 marca 1954 w Londynie. Pochowany na londyńskim cmentarzu North Sheen (zwany też Fulham New Cemetery) – ER 36. Dziękuję Marcinowi Kunickiemu – Polskie Miejsca w Wielkiej Brytanii za ustalenie lokalizacji grobu.
Franciszek Grabowski – Ostiary i nie tylko.
Lotnicy polscy w operacjach specjalnych SIS, OPC i CIA w latach 1949-1965,
w: Pamięć i Sprawiedliwość 2009, nr 8/1 (14), s. 305-341
Syn Augusta ślusarza oraz Marii z domu Hulak. Po raz pierwszy zawarł związek małżeński ze Stefanią z domu Wallówną. Następnie zawarł związek małżeński z Jadwigą z domu Ratomską (1901-1982) księgową. Mieli dwoje dzieci: Danutę (ur. 1931) oraz Zbigniewa Jerzego (ur. 1939). Jadwiga Rudkowska była więziona w Rosji (Turkmenia), m.in. za odmowę przyjęcia obywatelstwa sowieckiego, powróciła do Polski w 1948. W 1947 zawarł związek małżeński z Aliną z domu Głowińską, primo voto Dodacką. Mieli syna Wojciecha (ur. 1947) inżyniera mechanika.
Leon Bazała (1918-1920) | Jacek Bętkowski (1920) | Jan Biały (1918-1920) | Niemir Bidziński (1920) | Romuald Bielski (1919-1920) | Adolf Gałacki (1918-1920) | Stanisław Gilowski (1918-1920) | Jan Górski (1919-1920) | Antoni Iglewski (1915-1920) | Kazimierz Iranek-Osmecki (1913, 1916, 1920) | Wacław Kobyliński (1918-1920) | Bolesław Kontrym (1917-1918) | Franciszek Koprowski (1919-1920) | Tadeusz Kossakowski (1909-1920) | Julian Kozłowski (1918-1919) | Henryk Krajewski (1918-1920) | Leopold Krizar (1918-1920) | Stanisław Krzymowski (1914-1920) | Adolf Łojkiewicz (1918-1920) | Narcyz Łopianowski (1918-1920) | Zygmunt Milewicz (1918-1920) | Przemysław Nakoniecznikoff-Klukowski (1913-1921) | Leopold Okulicki (1914-1920) | Mieczysław Pękala-Górski (1918-1920) | Edward Piotrowski (1918-1920) | Jan Różycki (1917-1920) | Roman Rudkowski (1914-1920) | Tadeusz Runge (1917-1920) | Józef Spychalski (1916-1920) | Tadeusz Starzyński (1920) | Tadeusz Stocki (1920) | Aleksander Stpiczyński (1917-1920) | Witold Strumpf (1920) | Adam Szydłowski (1918-1920) | Wincenty Ściegienny (1918-1920) | Witold Uklański (1917-1921) | Józef Zabielski (1920) | Józef Zając (1920) | Wiktor Zarembiński (1920) | Bronisław Żelkowski (1920)
Projekt realizowany w ramach obchodów stulecia odzyskania niepodległości oraz odbudowy polskiej państwowości
W 1989 roku powstał film dokumentalny „Cichociemni” (scenariusz i reżyseria Marek Widarski).
15 maja 2005 odsłonięto na terenie jednostki specjalnej – Jednostki Wojskowej GROM w Warszawie pomnik poświęcony cichociemnym spadochroniarzom AK. Znaczna część ekspozycji Sali Tradycji jednostki GROM poświęcona jest Cichociemnym.
Od 4 sierpnia 1995 roku jednostka nosi nazwę – Jednostka Wojskowa GROM im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej
W 2008 roku powstał film dokumentalny „My cichociemni. Głos żyjących” (scenariusz i reżyseria Paweł Kędzierski).
7 października 2013 roku w Warszawie przy ul. Matejki, naprzeciwko Sejmu R.P. odsłonięto Pomnik Cichociemnych Spadochroniarzy AK.
W 2013 roku powstał film dokumentalny „Cichociemni. Wywalcz wolność lub zgiń” (scenariusz i reżyseria Dariusz Walusiak).
W 2016 roku Sejm R.P. ustanowił rok 2016 Rokiem Cichociemnych. NBP wyemitował srebrną kolekcjonerską monetę o nominale 10 zł upamiętniającą 75. rocznicę pierwszego zrzutu Cichociemnych.
W 2017 roku PLL LOT umieścił znak spadochronowy oraz podpis upamiętniający Cichociemnych na kadłubie Boeinga 787 (SP-LRG).
Cichociemni są patronem wielu szczepów, drużyn oraz organizacji harcerskich. Opublikowano wiele książek i artykułów o Cichociemnych.
Na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie znajdują się groby kilkudziesięciu Cichociemnych oraz poświęcony Im pomnik „TOBIE OJCZYZNO”
Zobacz także – biogram w Wikipedii