Tag Archives: Tadeusz Heftman

„Enigma”

 

Historia złamania niemieckiej maszyny szyfrującej „Enigma” jest związana z historią Cichociemnych. Otóż w ścisłym gronie kilku osób – pogromców „Enigmy” jest inż. Tadeusz Heftman – współkonstruktor „sobowtórów Enigmy” (wersji wojskowej), konstruktor radiostacji dla Cichociemnych oraz Sztabu Naczelnego Wodza.

Warto też zauważyć, że radiowywiad podlegał szefowi polskiego wywiadu i kontrwywiadu, płk dypl. Stefanowi Mayerowi. Podczas II wojny św. był szefem polskiej szkoły wywiadu (w Londynie, później w Glasgow), szkolił m.in. Cichociemnych ze specjalnością w wywiadzie.

 


Enigma_900px-274x350 "Enigma"

Jedna z wersji „Enigmy”

Spis treści:


 

 

Pogromcy „Enigmy”

Enigma-263x350 "Enigma"Walka o złamanie kodu „Enigmy” toczyła się pomiędzy polskim Biurem Szyfrów a niemieckim „Chiffrierstelle”. Polacy odnosili w niej kolejne zwycięstwa – aż do tego najważniejszego. Ich praprzyczyną był respekt wojskowych władz II R.P. wobec osiągnięć nauki i techniki oraz nowatorska koncepcja podejścia do dekryptażu przez Biuro Szyfrów.

Od 1933 funkcjonował Komitet Doradczo-Naukowy, skupiający przedstawicieli Sztabu Głównego Wojska Polskiego, biura organizacyjnego armii Ministerstwa Spraw Wojskowych oraz wybitnych naukowców z różnych dziedzin nauki i techniki. Zagadnieniami szyfrowania i deszyfrażu wiadomości zajmował się Wydział Wojskowy Państwowego Instytutu Telekomunikacyjnego, kierowany przez prof. Janusza Groszkowskiego. Bezpośrednio kryptologią zajmował się w tym wydziale Oddział Radiotechniki Wojskowej, kierowany przez dr inż. Tadeusza Lisickiego.

Polscy kryptolodzy czytali szyfry sowieckie co najmniej od sierpnia 1919; szyfry niemieckie jeszcze wcześniej, od listopada 1918. Rozszyfrowywanie sowieckich depesz jeszcze tego samego dnia umożliwiło nam wygranie wojny polsko – bolszewickiej. Naczelne Dowództwo miało więc pełną świadomość, jak ważna jest praca kryptologów.

od-prawej-rejewski-rozycki-zygalski-291x250 "Enigma"

Od prawej: Marian Rejewski, Jerzy Różycki, Henryk Zygalski

„Enigmę” wynalazł dr inż Arthur Scherbus, niemiecki wynalazca z Dusseldorfu. Początkowo gwarantowała niemieckim firmom zachowanie tajemnicy handlowej. Już kilka lat po zakończeniu w listopadzie 1918 pierwszej wojny światowej niemiecka Reischwehra rozpoczęła szyfrowanie maszyną „Enigma” wiadomości przekazywanych radiowo. W 1926 wprowadzono ją do Kriegsmarine (marynarki), od 15 lipca 1928 do Wehrmachtu (wojsk lądowych), od 1 sierpnia 1935 do Luftwaffe (lotnictwa). Dwa lata później wprowadzono „Enigmę” do policji oraz SD (Sicherheitsdienst des Reichsführers SS, pol. Służby Bezpieczeństwa Reichsführera SS).

Nowe, maszynowe sposoby szyfrowania niemieckich depesz uniemożliwiły polskiemu wywiadowi ich odczytywanie. Zawiodły dotychczasowe metody kryptologiczne, polegające na wyłapywaniu przez lingwistów prawidłowości wynikających z cech danego języka oraz wyliczeniach statystycznych (np. częstotliwość występowania danej litery). W 1928 zakupiono „Enigmę” w wersji handlowej, ale nie pomogło to w złamaniu szyfru. Podjęto wówczas strategicznie istotną, genialną decyzję, która później umożliwiła aliantom wygranie II wojny światowej. Postawiono wyszkolić jako kryptologów wolnych od rutyny, młodych, zdolnych matematyków. To było nowatorskie podejście w historii światowej kryptologii – prawdopodobnie z inicjatywy kpt. Maksymiliana Ciężkiego. Warto zauważyć, że Niemcy nakazali swoim matematykom w komórkach kryptologicznych sprawdzenie możliwości matematycznego złamania „Enigmy”. Niemieccy matematycy obliczyli gigantyczną liczbę kombinacji elementów szyfru, zapewniając że wobec jej ogromu złamanie jest w praktyce niemożliwe..

 

Enigma. Mamy nowiny – polsko-brytyjsko-francuski film dokumentalny
scenariusz i reżyseria:  Norbert Rudaś

 

Operacja „Wicher”

palac-saski_CC-prezentacja-003-300x85 "Enigma"W roku akademickim 1928/29, ówczesny szef Biura Szyfrów mjr Franciszek Pokorny zaproponował wybitnemu matematykowi, prof. Zdzisławowi Krygowskiemu z Uniwersytetu Poznańskiego, zorganizowanie tajnego kursu kryptologicznego w kierowanym przezeń Instytucie Matematyki. Prof. Krygowski wytypował do udziału w nim ok. 20 swych najlepszych studentów, perfekcyjnie znających język niemiecki. Wykładowcami na kursie byli mjr Franciszek Pokorny, jego zastępca i szef referatu kpt. Maksymilian Ciężki oraz przyjaciel ich obydwu, kryptolog inż Antoni Palluth.

Po zakończeniu kursu, z grupy uczestników wybrano 8 najlepszych. Zatrudniono ich w poznańskiej ekspozyturze Biura Szyfrów. Według relacji Henryka Zygalskiego, w 1931 na poznańskim kursie dla kandydatów na szyfrantów wśród wykładowców byli m.in. Maksymilian Ciężki oraz Antoni Palluth; wśród słuchaczy m.in. Marian Rejewski oraz Jerzy Różycki.

Po likwidacji ekspozytury poznańskiej, we wrześniu 1932 trójka najlepszych z najlepszych: Marian Rejewski, Henryk Zygalski, Jerzy Różycki podjęła pracę w Referacie Szyfrów Niemieckich (BS-4) Biura Szyfrów Oddziału II, w Pałacu Saskim w Warszawie. Mieli tam do dyspozycji „czarny pokój”, a ściślej – pokój za czarną kotarą. Łamali szyfry ręczne, ale ich głównym zadaniem było złamanie maszynowego szyfru „Enigmy”. Najpierw złamali kod morski używany przez niemiecką Kriegsmarine. Prace radiowywiadu prowadzono pod kryptonimem „Wicher”.

Karol Nawrocki – Sukces, który skrócił wojnę
Witold Sobócki – Klucz do Enigmy, Nie tylko matematycy
w: „Enigma” bez tajemnic, dodatek IPN „Gazeta Polska”, 19 października 2022

 

Konstrukcja i działanie „Enigmy”

SZYFROWANIE_ozn-295x250 "Enigma"„Enigma” jest przenośną maszyną elektromechaniczną z kilkoma wirnikami do szyfrowania wiadomości. Część mechaniczna to 26 znakowa alfabetyczna klawiatura, zestaw od trzech do ośmiu wirników obracających się na jednej osi oraz mechanizm ich obrotu po każdym naciśnięciu klawisza klawiatury. Każdy wirnik miał ruchome ebonitowe pierścienie z 26 literami. Skrajny lewy był nieruchomym, tzw. wirnikiem odwracającym (Umkehrwalze).

Część elektryczną tworzą m.in. stałe i ruchome łącza i styki klawiatury oraz wirników a także łącznica kablowa. Wędrujący skomplikowanym połączeniem sygnał elektryczny zamieniał literę wybraną na klawiaturze na literę szyfrogramu, wyświetlaną (później drukowaną) na odpowiednim panelu maszyny.

Maszyna szyfrująca „Enigma” była urządzeniem stosującym tzw. szyfr podstawieniowy. Literę alfabetu tekstu otwartego zamieniała na jedną z 26 liter alfabetu w tekście szyfrowanym. Sposób działania Enigmy, można w przybliżeniu objaśnić, porównując ją do elektrycznej maszyny do pisania, z tym, że zamiast czcionek po naciśnięciu klawiszy, zapalały się światełka, oznaczające litery. [Później dodano małą drukarkę Schreibmax, którą montowano zamiast panelu ze światełkami, drukowała tekst na wąskiej taśmie papierowej – przyp. RMZ].

Obsługa składała się z dwu ludzi [przy zastosowaniu Schreibmax z jednej osoby – przyp. RMZ], jeden wybijał na klawiszach tekst otwarty, drugi pisał szyfrogram, odczytując litery w okienkach. Przy naciśnięciu np. klawisza „C” zapalało się światełko (żaróweczka) w okienku z literą „T”, ale przy powtórnym naciśnięciu klawisza „C” zmieniały się wewnętrzne połączenia elektryczne i zapalała się juz inna litera na przykład „F”. (ppłk. dypl. inż. Tadeusz Lisicki – Historia i metody rozwiązania niemieckiego szyfru maszynowego „ENIGMA”, s.3-4)

 

Szyfr „Enigmy”
Enigma-replika-250x211 "Enigma"

„Enigma” konstrukcji AVA

Szyfr taki nazywa się szyfrem podstawieniowym. Pomiędzy okienkami a klawiszami znajdowało się coś w rodzaju łącznicy telefonicznej, gdzie przy pomocy wtyczek, można było zmieniać połączenia prowadzące do trzech bębenków [wirników – RMZ] z kontaktami [później liczbę wirników zwiększono – przyp. RMZ]. Bębenki [wirniki – RMZ] te przy każdorazowym naciśnięciu klawisza przekręcały się, zmieniając w skomplikowany sposób, obwody elektryczne, pomiędzy klawiszami a żaróweczkami.

Klawiszy było 26 (tylko litery) i ilość możliwych kombinacji połączeń pomiędzy nimi a okienkami przez urządzenie szyfrujące wyrażała się liczbą 70 cyfrową. Niemcy okresowo zmieniali miejscami bębenki [wirniki – RMZ], w późniejszych modelach ilość ich została powiększona z trzech do pięciu [jeszcze później do ośmiu – przyp. RMZ] oraz nastawienia wewnętrznych połączeń każdego bębenka [wirnika – RMZ] i połączenia wtyczkowe.

Enigma-23-205x250 "Enigma"Tak szyfrant, jak i deszyfrant, używali tych samych maszyn jednakowo ustawionych i rozpoczynali szyfrowanie i deszyfrowanie indywidualnego klucza każdego telegramu z góry narzuconej pozycji wyjściowej bębenków [wirników – RMZ]. Klucz do każdego telegramu był szyfrowany dwukrotnie, co było kardynalnym błędem i ułatwiło „złamanie” szyfru”. (T. Lisicki, Historia… s. 3-4)

Klucz szyfrujący „Enigmy” składał się z kilku części. Pierwsza oznaczała kolejność (Walzenlage) umieszczenia na osi wirników szyfrujących (Chiffriewalzen). Druga ustawienie pierścieni wirników (Ringstellung). Trzecia kolejność połączeń wtyczkowych (Steckerberbindungen). Dwa ostatnie elementy klucza to ustawienie maszyny do pozycji zasadniczej, rozpoczynającej szyfrowanie (Grundstellung) oraz indywidualny klucz szyfranta dla każdej depeszy (Spruchschsohlussel). 

 

Metoda złamania „Enigmy”

„Do pokonania „Enigmy” nie wystarczała wiedza matematyczna nabyta na studiach uniwersyteckich, czy istniejąca w podręcznikach. Należało rozwinąć pewne działy wyższej matematyki, a przede wszystkim teorii grup, a właściwie jej części zwanej grupami permutacji. Mgr Rejewski opracował nowe twierdzenie matematyczne „iloczynu permutacji”. Twierdzenie to, dla czystej matematyki nie było zbyt ważne, natomiast dla rozwiązania Enigmy miało znaczenie zasadnicze.” (T. Lisicki, Historia… s. 3-4). Było to twierdzenie z zakresu kombinatoryki mechanicznej; złamanie teoretycznych podstaw szyfru „Enigmy” było wstępem do praktycznego odczytywania szyfrowanych nią depesz.

Liczba możliwych połączeń „Enigmy” wynosi 50.329.146.112.605.635.584.000 do trzeciej potęgi x 7.905.875.085.625 x 100.391.791.500. Ta astronomiczna liczba powoduje, że odtworzenie właściwych połączeń (odszyfrowanie) metodą prób i błędów jest niemożliwe. Szyfrowanie „Enigmy” z punktu widzenia matematyki jest wynikiem permutacji, czyli funkcji wzajemnie jednoznacznego przekształcania pewnego zbioru na siebie. Prościej to ujmując – ustawianiem elementów zbioru w określonej kolejności. Wynik tej operacji matematycznej można wyrazić równaniem 

E=PRMLUL-1 M-1 R-1 P-1

Jerzy Gawinecki, Kamil Kaczyński – „Enigma”, nauka, kryptologia
w: Polska myśl techniczna w II wojnie światowej
w 70 rocznicę zakończenia działań wojennych w Europie. Materiały pokonferencyjne.
Centralna Biblioteka Wojskowa, ISBN 978-83-63050-28-3, Warszawa 2015, s. 53-65

 

Wytwórnia Radiotechniczna „AVA”

14_grupa-AVA_Enigma_017_ozn-300x195 "Enigma"W 1928, utworzono spółkę, z kapitałem zakładowym 7 tys. zł, pod nazwą Wytwórnia Radiotechniczna AVA. Jej założycielami byli: oficer Sztabu Głównego WP inż. Antoni Palluth (podczas wojny polsko-bolszewickiej prowadził podsłuch radiostacji sowieckich) oraz b. starszy majster wojsk łączności Edward Fokczyński, ponadto uzdolnieni inżynierowie: bracia Ludomir i Leonard Danilewiczowie. Nazwę firmy utworzyły połączone elementy krótkofalarskich znaków wywoławczych braci Danilewiczów (TPAV) oraz inż. Pallutha (TPVA).

Kierownikiem technicznym w spółce został Tadeusz Heftman, także wielbiciel radia oraz krótkofalarstwa.  Podobnie jak bracia Danilewiczowie urodził się w Sosnowcu, razem uczyli się w liceum Staszica. Niejawnym udziałowcem spółki był Sztab Główny WP. Początkowo siedzibą firmy był mały warsztat radiotechniczny Edwarda Fokczyńskiego w Warszawie, przy ul. Nowy Świat 43. Później przeniosła się do większego lokalu pod numerem 34. Po pięciu latach działania, w 1936 AVA wybudowała na siedzibę firmy własny obiekt (o powierzchni ok. 800 m.kw.) przy ul. Stępińskiej 25. Jak zauważa ppłk. dypl. inż. Tadeusz Lisicki:

„Wytwórnia radiotechniczna AVA prawie od czasu swego powstania była głównym dostawcą sprzętu radiowego i specjalnego dla Sztabu Głównego i odegrała znaczną rolę w rozwiązaniu „Enigmy”.

Tadeusz Lisicki – AVA  (maszynopis / rękopis)
w zbiorach Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki w Zegrzu, sygn. K 1074

Krzysztof Dąbrowski – W kręgu zakładów AVA
w: Polska myśl techniczna w II wojnie światowej
w 70 rocznicę zakończenia działań wojennych w Europie. Materiały pokonferencyjne.
Centralna Biblioteka Wojskowa, ISBN 978-83-63050-28-3, Warszawa 2015, s.117-126

 

 

Przechwycenie „Enigmy”
Enigma-A-300x227 "Enigma"

pierwsza Enigma A

Pierwszy egzemplarz „Enigmy” (w wersji handlowej) polski wywiad skopiował prawdopodobnie w styczniu 1929, w niecałe dwie doby, po tajnym przechwyceniu niemieckiej przesyłki. Ludomir Danilewicz maszynę rozebrał na części, zrobił ich fotografie oraz pomiary, po zmontowaniu maszynę dostarczono do niemieckiego adresata…

Według relacji Mariana Rejewskiego – „W końcu 1927, lub może na początku roku 1928, nadeszła z Rzeszy Niemieckiej do Urzędu Celnego w Warszawie przesyłka mająca, według deklaracji, zawierać sprzęt radiowy. Przedstawiciel niemieckiej firmy domagał się bardzo usilnie zwrotu tej przesyłki do Rzeszy jeszcze przed odprawą celną, jako wysłanej omyłkowo z innym sprzętem. Jego nalegania były tak natarczywe, że wzbudziły czujność urzędników celnych, którzy zawiadomili Biuro Szyfrów Oddziału II Sztabu Głównego, instytucję zainteresowaną wszelkimi nowościami w dziadzinie radiosprzętu. A ponieważ była to przypadkowo sobota po południu, więc wydelegowani przez Biuro pracownicy mieli czas spokojnie sprawę zbadać. Skrzynię otworzono i przekonano się, że istotnie sprzętu radiowego nie zawierała, była w niej natomiast maszyna do szyfrowania. Maszynę bardzo dokładnie zbadano, po czym skrzynię znów starannie zamknięto”. (Marian Rejewski – Jak matematycy polscy rozszyfrowali Enigmę, Wiadomości Matematyczne XXIII (1980), s. 1-28)

„W ciągu kilku miesięcy zespół mgr Rejewskiego odtworzył połączenia wewnętrzne Enigmy i opracował jej „model matematyczny”. Na jego podstawie został skonstruowany „sobowtór” Enigmy, zresztą znacznie lepszy i wydajniejszy niż niemiecki oryginał. Praca ta została wykonana w Warszawskiej Wytwórni Radiotechnicznej AVA. Razem zbudowano 15 takich zrekonstruowanych maszyn „Enigma”. (T. Lisicki, s. 5)

 

W drodze do sukcesu
inz-Rola-250x94 "Enigma"

mjr dypl. Tadeusz Rola – Uzupełnienie o stanie przygotowania łączności

źródło: Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego sygn. B.I.9b s. 240

Kiedy Polacy szykowali się do złamania „Enigmy”, Niemcy aż do października 1934 nieustannie ją udoskonalali. Droga do ich pokonania była długa i kręta. Referat Szyfrów Niemieckich polskiego Biura Szyfrów kupił handlową wersję Enigmy, różniącą się znacznie od wersji wojskowej. Zebrano sporą ilość niemieckich radiotelegramów, szyfrowanych „Enigmą”. Przechwyciły je polskie radiostacje podsłuchowe: nr 5 w Starogardzie, nr 4 w Poznaniu i nr 3 w Krzesławicach k. Krakowa. Ok. 50 szt. urządzeń do radiopodsłuchu, tj. odbiorniki CW1-4, wyprodukowała w latach 1934-1939  Wytwórnia Radiotechniczna AVA.

Analizując zebrane niemieckie szyfrogramy, zespół Rejewskiego opracował tzw. teorię cyklów, wykorzystującą fakt dwukrotnego szyfrowania klucza depeszy. Dzięki niemu było wiadomo, że muszą istnieć zależności pomiędzy pierwszymi sześcioma literami depeszy, definiującymi ów klucz.

W październiku 1931 francuski wywiad złowił do współpracy Hansa-Thilo Schmidta, młodszego brata Rudolfa Schmidta z niemieckiej „Chiffrierstelle”. Pracował w biurze szyfrów niemieckiego Reichswehrministerium. Sprzedawał informacje, m.in. pozwalając po kryjomu fotografować dokumenty wykradzione bratu. Francuzi nadali mu kryptonim „Asche”. Zwerbował go francuski agent Rudolf Stallman, niemiecki bywalec kasyn. Asche dziewiętnaście razy przyjeżdżał do różnych miejsc Europy, na ogół do miasteczek w pobliżu niemieckiej granicy. Francuskiemu wywiadowi Deuxième Bureau sprzedał m.in. zdjęcia wojskowej wersji „Enigmy”, opis sposobu używania „Enigmy”, instrukcję posługiwania się kluczami szyfrującymi oraz tablice miesięczne kluczy. Ujawnił to po wojnie kpt./gen. Gustave Bertrand, wówczas oficer łącznikowy pomiędzy radiowywiadem francuskim i polskim.

Bertrand 8 grudnia 1931 przekazał kopie pozyskanych niemieckich dokumentów do Polski; przyjęli je od niego Gwido Langer oraz Stefan Mayer. Wcześniej dał je brytyjskim kryptologom. Przyspieszyły złamanie „Enigmy”, ale potrafili je wykorzystać tylko Polacy. Nie potrafili ich użyć do dekryptażu Francuzi oraz Brytyjczycy. Polacy jako jedyni uzyskali też cenny sygnał od naszego agenta w sekcji radiowej jednej z jednostek Luftwaffe. Raportował, że przed wybuchem wojny Niemcy wprowadzą do „Enigmy” dwa dodatkowe wirniki szyfrujące. Kiedy 15 sierpnia 1938 polski wywiad zauważył istotną zmianę szyfrowania, było jasne że wojna niebawem wybuchnie.

 

Enigma pokonana!

Posiadanie sobowtóra wojskowej wersji „Enigmy” oraz znajomość zasad jej funkcjonowania i sposobów użycia nie rozwiązywały podstawowego problemu. Fundamentalne było bowiem pytanie – jak poznać nastawienia maszyny oraz indywidualne klucze każdej radiodepeszy? Klucz tworzyły: nastawienia wirników, ich kolejność oraz pary liter na łącznicy kablowej. Problem odnalezienia klucza utrudniały okresowe zmiany (najpierw co 3 miesiące, później aż trzy razy dziennie!) początkowych ustawień wirników oraz połączeń.

Ustawienia te polscy kryptolodzy najpierw obliczali ręcznie, tzw. metodą rusztu. Stosowano ją do 15 września 1938, bazowała na założeniu, że na łącznicy kablowej zamienionych jest tylko sześć par liter, a pozostałe czternaście nie. Potem Różycki wymyślił metodę zegarową, pomagającą ustalić który wirnik maszyny jest danego dnia na prawej skrajnej pozycji. Jeszcze później Rejewski wymyślił cyklometr, a potem tzw. bombę kryptologiczną. Gdy Niemcy wprowadzili kolejne zmiany w szyfrowaniu, Zygalski wymyślił tzw. płachty. Te pomocnicze urządzenia do złamania „Enigmy” wyprodukowała wytwórnia AVA.

 

Cyklometr

składał się z dwóch zestawów wirników „Enigmy” i pomagał obliczyć długość i liczbę cykli permutacji generowanych przez „Enigmę”. Każda z 17 576 pozycji połączeń maszyny mogła mieć sześć możliwych sekwencji wzajemnego ustawienia wirników, co dawało 105 456 ustawień ogółem.

Opracowanie pierwszego katalogu połączeń zajęło trzem matematykom ponad rok. Ale dzięki tej pracy, od 1935 polscy kryptolodzy znajdowali klucz dzienny „Enigmy” w zaledwie ok. dwadzieścia minut. Od listopada 1937 Niemcy zmienili metodę szyfrowania tzw. wirnikiem odwracającym, co spowodowało konieczność ponownego opracowania katalogu połączeń.

 

Bomba kryptologiczna

bomba-kryptologiczna-171x250 "Enigma"była unikalnym urządzeniem mechaniczno-elektrycznym skonstruowanym wyłącznie do automatycznego łamania szyfru „Enigmy”. Tworzył ją zespół sześciu „sobowtórów Enigmy” (jej wojskowej wersji), czyli zestaw bębenków szyfrujących sześciu maszyn. „Bombę” wyprodukowała wytwórnia „AVA”. Jak wspominał potem Marian Rejewski „fabryka AVA zbudowała w niewiarygodnie krótkim czasie – bo już w listopadzie 1938 – sześć takich urządzeń… nazwanych przez nas „bombami”. Pierwszą „bombę” AVA wyprodukowała w kilka tygodni, koszt jednej „bomby” oszacowano na sto tysięcy przedwojennych złotych (obecnie ponad milion PLN).

„Bomba” umożliwiała rozpoznanie klucza szyfrującego średnio w czasie ok dwóch godzin. Jej nazwa wzięła się od… kawiarnianego deseru pod nazwą „bomba lodowa”. Rejewski, Różycki, Zygalski oraz Lisicki właśnie jedli „bombę lodową”, gdy Tadeusz Lisicki omawiał z kryptologami swój pomysł na taką maszynę deszyfrującą…

 

Płachty Zygalskiego

plachta-zygalskiego-300x190 "Enigma"tworzył je zestaw 26 perforowanych płacht papieru milimetrowego dla każdej z sześciu możliwych sekwencji ustawień trzech wirników Enigmy. Ułatwiały one odszukanie klucza zaszyfrowanej depeszy. Zestaw do deszyfracji składał się łącznie z 156 arkuszy: sześciu kompletów 26 płacht, z ponad tysiącem otworów każda. Do 15 grudnia 1938  przygotowano dwa komplety „płacht”. Jednak właśnie wtedy Niemcy zwiększyli ilość wirników „Enigmy” do pięciu, co spowodowało konieczność zwiększenia aż do 60 kompletów „płacht” oraz obliczenia (i wycięcia) ponad 1,5 mln. otworów (połączeń).

Polskie Biuro Szyfrów nie miało technicznych i finansowych możliwości wykonania tak ogromnej pracy. W związku ze zbliżającym się wybuchem wojny brakowało także czasu. Na podstawie polskich obliczeń pracę tę wykonali dopiero Anglicy, na początku wojny. Zajęło to im trzy miesiące, przy wykorzystaniu specjalnej maszyny do perforacji arkuszy oraz kilkuset matematyków…

Pierwszą depeszę „Enigmy” Marian Rejewski odczytał w grudniu 1932 lub w drugiej połowie stycznia 1933. Dzięki pracy trzech genialnych matematyków, Biuro Szyfrów od stycznia 1938 czytało ok. 75 proc. zaszyfrowanych „Enigmą” depesz niemieckiego wojska, lotnictwa, SS i organizacji paramilitarnych. Wg. Rejewskiego, gdyby zwiększono nieznacznie liczbę personelu, możliwe byłoby odszyfrowanie ok. 90 proc. depesz. Niestety, polski radiowywiad nie miał większych funduszy…

Katarzyna Dzierzbicka – Zanim było Bletchley Park
w: Pamięć.pl – 2015, nr 7-8, s. 96-100

 

Prezent dla aliantów
wirniki-268x250 "Enigma"

Wirniki „Enigmy”

9 i 10 stycznia 1939 w Paryżu, w gmachu francuskiego wywiadu przy Avenue de Tourville 2 bis spotkali się spece od kryptologii i radiowywiadu trzech państw. Na konferencji „X-Y-Z” Polskę reprezentowali: płk Gwido Langer i mjr Maksymilian Ciężki; Francję mjr Gustave Bertrand i kpt. Henri Braguenie; Wielką Brytanię komandorzy: Alastair Dennistor, Hugh Foss oraz Dillwyn Knox. Ustalono zasady współpracy, Polacy mieli rozkaz ujawnienia postępów własnej pracy kryptologicznej jedynie w przypadku uzyskania jakichś wartościowych informacji od pozostałych uczestników. Okazało się,że sojusznicy byli daleko w tyle.

Następne spotkanie „X-Y-Z” odbyło się w dniach 24 – 26 lipca 1939 w ośrodku Biura Szyfrów BS-4 w Pyrach pod Warszawą. Były tam zlokalizowane cztery radiostacje krótkofalowe dużej mocy (dalekiego zasięgu), konstrukcji inż. Tadeusza Heftmana, wyprodukowane przez Wytwórnię Radiotechniczną „AVA”. Jest prawie pewne, że wyprodukowała ona także siedem stacji Biura Szyfrów do radiopodsłuchu: w Warszawie, Lidzie, Równem, Kołomyji, Starogardzie, Poznaniu oraz Krzesławicach k. Krakowa. Dzięki nim m.in. wyłapywano z eteru niemieckie depesze szyfrowane „Enigmą”…

We wtorek i środę 25 i 26 lipca 1939 w Pyrach, do wymienionej wcześniej grupy szpiegów dołączył wiceszef brytyjskiego wywiadu płk Stewart Menzies. Polacy przekazali osłupiałym ze zdumienia Francuzom i Anglikom metody rozwiązywania nastawień i kluczy oraz wręczyli po egzemplarzu sobowtóra wojskowej wersji „Enigmy”, wyprodukowanego przez wytwórnię „AVA”. Bezczelny Knox w raporcie dla swych przełożonych z brytyjskiego wywiadu napisał, że „Polacy mieli szczęście” oraz że „przypadkowo rozwiązali zagadkę”

Grzegorz Nowik – Najcenniejsze źródło Churchilla – największy polski sukces światowej kryptologii
w: Polska myśl techniczna w II wojnie światowej
w 70 rocznicę zakończenia działań wojennych w Europie. Materiały pokonferencyjne.
Centralna Biblioteka Wojskowa, ISBN 978-83-63050-28-3, Warszawa 2015, s. 67-69

 

Po wybuchu wojny

droga-ucieczki-300x193 "Enigma"Po wybuchu wojny polscy kryptolodzy z BS-4 ewakuowali się do Rumunii, stamtąd z pomocą francuskiego attache wojskowego do Paryża. Francuzi nie zgodzili się na zorganizowanie polsko-francusko-brytyjskiego ośrodka kryptologicznego. Polskie władze „wypożyczyły” więc Francuzom piętnastu kryptologów ppłk Langera. Francuzi nadali im kryptonim „Ekipa Z”. Ośrodek dekryptażu, kierowany przez mjr Bertranda, zlokalizowano 35 km od Paryża, w willi Chateau de Vignolles w Gretz-Armainvilliers. Miała tam siedzibę francuska jednostka kryptologiczna (kryptonim „P.C.Bruno”, Poste de Commandement Bruno). Do ekipy dołączył brytyjski oficer łącznikowy kpt. Kenneth MacFarlan.

Ekipę tworzyli: ppłk dypl. Gwido Langer (kierownik); współpracował z mjr Bertrandem (F) oraz kpt. MacFarlanem (GB). Łamaniem szyfrów niemieckich zajmowali się: mjr Maksymilian Ciężki (kierownik); współpracował z mjr Renardem (F). Szyfry ręczne łamał kpt. Wiktor Michałowski, Larcher (F), por. Antonii Palluth. Szyfry maszynowe – Marian Rejewski, kpt Braquenie (F) oraz kryptolodzy:  Jerzy Różycki, Henryk Zygalski; deszyfranci: ppor. Kazimierz Gaca, Ryszard Krajewski, Sylwester Palluth (bratanek Antoniego), por. Henryk Paszkowski. Szyfry sowieckie łamali: kpt. Jan Graliński, por. dr Stanisław Szachno, Piotr Smoleński. Za technikę odpowiedzialny był st. majster Edward Fokczyński.

Od 20 października 1939 Polacy wzięli się do pracy. Zespół dysponował trzema sobowtórami wojskowej wersji „Enigmy”, w tym jednym przekazanym wcześniej Francji. Z Wielkiej Brytanii przychodziły do rozszyfrowania depesze dostarczone przez Bletchley Park („Station X”). Polaków odwiedzał też Alan Turing, najpierw przywiózł 60 kompletów brytyjskich „płacht”, później przyjeżdżał na konsultacje. 17 stycznia 1940 Polacy złamali pierwszy klucz dzienny „Enigmy” używanej przez Wehrmacht. Później liczba odnalezionych nastawień i kluczy wzrosła do 126. Niestety czasem nie było to przydatne, bo francuskie służby nie zdążyły na czas przechwycić niemieckich depesz. Jednak do czerwca 1940 odczytano ponad osiem tysięcy (8.335) zaszyfrowanych depesz „Enigmy”. Ekipa pracowała do 14 czerwca 1940. Od 8 kwietnia 1940 brytyjski ośrodek dekryptażu Bletchley Park rozszyfrowywał już w miarę regularnie niemieckie depesze. Po upadku Francji polską ekipę przerzucono 24 czerwca do Tuluzy, stamtąd samolotami 3 lipca do Oranu, potem do Algieru.

Po kilku dniach zaakceptowano plan mjr Bertranda (F) kontynuowania pracy na nieokupowanym terenie Francji. Od lipca 1940 do ok. 12 listopada 1942 ekipa pracowała w Chateau des Fouzes  (kryptonim „Cadix”) w Uzes niedaleko Nantes. Ekipa polskich kryptologów, podlegała Oddziałowi II Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie, nadano jej kryptonim „Ekspozytura 300”. Miała sprawną łączność z centralą łączności Sztabu Naczelnego Wodza, zlokalizowaną w Wielkiej Brytanii: w Chipperfield Lodge (centrala nadawcza) oraz Barnes Lodge (centrala odbiorcza). Depesze ekipy szyfrowano polską maszyną szyfrującą „Lacida”. W dekryptażu „Enigmy” pracowano na trzech egzemplarzach sobowtórów wojskowej wersji „Enigmy”. Dopiero w maju 1940 Francuzom udało się wyprodukować kolejne cztery. Odczytano 1045 depesz (w tym 673 operacyjne) zaszyfrowanych „Enigmą”. Józef Garliński w książce „Politycy i żołnierze” wspomina, że w tym czasie przed londyńską siedzibą Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, stale oczekiwali na odszyfrowane depesze motocykliści brytyjskiego SOE (Special Operations Executive).

 

Losy polskich kryptologów oraz konstruktorów wytwórni „AVA”
Bletchley_Park-300x162 "Enigma"

Bletchley Park

Ze ścisłego grona polskich kryptologów wojnę przeżyli: Marian Rejewski oraz Henryk Zygalski. Niestety, Jerzy Różycki oraz Jan Graliński i Piotr Smoleński stracili życie 6 stycznia 1942 w pobliżu Balearów, po zatopieniu statku G.G. Lamoriciere. Trójka polskich kryptologów wracała z Posterunku Oficerskiego nr 1 (francuski kryptonim  „Post Z”) w willi Kouba na przedmieściach Algieru (w rzeczywistości stacji radionasłuchu), gdzie – na trzymiesięczne turnusy – przydzielano kryptogów z „Cadix’u”.

Wskutek francuskiej nieudolności w ewakuacji, 13 marca 1943 w okolicy Perpignan Niemcy aresztowali płk dypl. Gwido Langera, mjr Maksymiliana Ciężkiego, ppor. Antoniego Pallutha, Edwarda Fokczyńskiego oraz ppor. Kazimierza Gacę. Antoni Palluth stracił życie 18 kwietnia 1944, podczas alianckiego bombardowania fabryki Heinkla. Edward Fokczyński zmarł z wycieńczenia w obozie 26 lipca 1944. Obu Niemcy osadzili w obozie koncentracyjnym KL Sahsenhausen – Oranienburg. Płk dypl. Gwido Langer oraz mjr Maksymilian Ciężki zostali osadzeni w Stalagu 122 w Compiegne, później w zamku Eisenberg, w którym mieścił się obóz SS Sonderkommando. Wszyscy byli brutalnie przesłuchiwani, ale nie ujawnili faktu złamania „Enigmy”. Antoni Palluth nie ujawnił także, że osobiście złamał szyfr szpiegów niemieckiego wywiadu wojskowego, używany do kontaktu z centralą Abwehry w Stuttgarcie. Ci, którzy przeżyli, dotarli do Wielkiej Brytanii dopiero po wojnie.

Marian Rejewski oraz Henryk Zygalski w styczniu 1943 zostali aresztowani  na granicy francusko – hiszpańskiej, wydani przez hiszpańskiego przemytnika. W maju odzyskali wolność oraz dołączyli do kompanii radiowywiadowczej batalionu łączności Sztabu Naczelnego Wodza w Felden. Łamali tam depesze SS.

Niedaleko, w Stanmore pod Londynem działała polska radiostacja „Marta”; batalionem dowodził Tadeusz Lisicki. Konstruktor i kierownik techniczny spółki „AVA”  inż. Tadeusz Heftman objął kierownictwo zlokalizowanych tam Polskich Wojskowych Warsztatów Radiowych, które od września 1940 funkcjonowały jako „zaplecze” Ośrodka Radio Sztabu Naczelnego Wodza. Warsztaty produkowały niewielkie stacje nadawczo-odbiorcze, oznaczone A (AP) i B (BP). Miały zwartą konstrukcję, niewielkie rozmiary (280 x 210 x 100 mm) i wagę (6 kg), były solidnie wykonane oraz trudne do wykrycia podczas pracy. Zyskały opinię najlepszych tego typu urządzeń na świecie! Radiostacje Heftmana nazywane „polish spy radio”, a w kraju „pipsztokami” przerzucano do Polski; pracowali na nich Cichociemni, stanowiły fundament łączności Armii Krajowej. Radiostacje te kupowało od PWWR brytyjskie Special Operations Executive oraz amerykańskie Biuro Służb Strategicznych (późniejsze CIA). Używane były w operacjach na Dalekim Wschodzie i w Europie, na wyspach Pacyfiku, także przez polską konspirację Akcji Kontynentalnej we Francji. Więcej informacji – na stronie Tadeusz Heftman.

Adam Gwiazdowicz  – Fundamenty polskiego sukcesu
w dekryptażu niemieckiej maszyny szyfrującej „Enigma”
w: Polska myśl techniczna w II wojnie światowej
w 70 rocznicę zakończenia działań wojennych w Europie. Materiały pokonferencyjne.
Centralna Biblioteka Wojskowa, ISBN 978-83-63050-28-3, Warszawa 2015, s. 71-73

 

Brytyjska „Ultra”
maszyna-turinga-300x221 "Enigma"

Maszyna Turinga

Korzystając z osiągnięć Polaków, Brytyjczycy od lipca 1939 poczynili znaczne postępy. Polską bombę kryptologiczną oraz płachty zastąpili nowocześniejszymi urządzeniami deszyfrującymi: „Robinson” oraz „Collossus”. Ich ośrodek dekryptażu w Bletchley Park pod Londynem w chwili upadku Francji już odczytywał depesze, zaszyfrowane ulepszoną wersją „Enigmy”. Ośrodkiem kierował płk. Winterbotham, miał bezpośrednią łączność z premierem Churchillem. Do deszyfrażu Brytyjczycy używali bomby TuringaWelchmana, zupełnie innej konstrukcji niż bomba kryptologiczna Rejewskiego.

Znajomość niemieckich depesz szyfrowanych niemiecką „Enigmą” (Brytyjczycy nadali jej kryptonim „Ultra”) dała Brytyjczykom niewiarygodną przewagę, którą skutecznie wykorzystano m.in. w przygotowaniach do bitwy o Anglię, walkach o Atlantyk, kampanii włoskiej, operacji „Overlord”, zwycięstwie pod Falaise czy do pokonania Afrika Korps. Po raz pierwszy w historii świata, zanim dowódca sił wroga otrzymał rozkaz swego zwierzchnika, przeczytał ją dowódca walczących z nim wojsk. Zanim gen. Rommel dostał odpowiedź Hitlera, odmawiającego zgody na wycofanie – przeczytał ją już Churchill…

Informacje „Ultry” były także udostępniane na bieżąco Rosjanom, przyczyniając się do wojennych zwycięstw Armii Czerwonej. Gen. Dawid Eisenhower, Naczelny Dowódca Alianckich Ekspedycyjnych Sił Zbrojnych, ocenił w lipcu 1945, że złamanie „Enigmy” było decydujące dla zwycięstwa aliantów w II wojnie światowej.

 

Angielskie kłamstwo

W listopadzie 1974 w Wielkiej Brytanii, USA i Kanadzie opublikowano książkę płk Winterbothama „The Ultra Secret”. Podano w niej zmyśloną relację, jakoby „Enigmę” złamano dzięki informacjom „Polaka pracującego w niemieckiej fabryce”. Po proteście wobec tego kłamstwa, przesłanym przez Tadeusza Lisickiego do redakcji „The Guardian”, z autorami: książki oraz listu przeprowadził wywiad „The Times”.

Po rozmowie z Lisickim, Zygalskim, gen. Bertrandem, w recenzji książki opublikowanej 29 grudnia 1974 przez „New York Times”, dr Kahnn napisał:

„Twierdzenie Winterbothama, że rozwiązanie Enigmy nastąpiło na podstawie informacji uzyskanych od Polaka, pracownika w niemieckiej fabryce, okrada polskich kryptologów z jednego z największych osiągnięć w historii łamania szyfrów”.

 

Najlepszy był chyba komentarz Ascherson’a w „The Scotsman”, opublikowany 26 lipca 1975:

„Operacja Enigma, w której polscy eksperci grali główną rolę w złamaniu niemieckiego szyfru, przyczyniła się w bardzo dużym stopniu do ostatecznego pokonania Niemców na polach bitew.
My często myślimy o Polsce jako o narodzie, który bohatersko walczył z Hitlerem szarżując kawalerią na czołgi [to fake news Goebbelsa – przyp. RMZ] i który został pokonany. Ale historia Enigmy jest historią o innej Polsce, kraju z pierwszej klasy tradycją narodową i dużych osiągnięciach w technice i matematyce, który pobił Niemców w dziedzinach w których przodowali: precyzji, mechaniki i uporczywości”.

 

Gen. bryg. dr inż. Tadeusz Lisicki, który także miał swój osobisty wkład w złamanie „Enigmy”, po wojnie był szefem osobistego sztabu gen. Władysława Andersa. Kompletnie zapomniany w Polsce, nie miał nawet hasła w Wikipedii, musiałem je napisać… Dziękuję szefowej biblioteki Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki w Zegrzu za nieocenioną pomoc w napisaniu Jego biogramu.

Nota bene, w sprawie „Enigmy” Anglicy kłamią nadal – zobacz Bletchley Park

 

Ppłk. dypl. inż. Tadeusz Lisicki – Historia i metody rozwiązania niemieckiego szyfru maszynowego „ENIGMA”
źródło: Instytut Piłsudskiego w Londynie, Kolekcja akt Stefana Mayera, zespół nr 100, teczka nr 709/100/53

 

Tadeusz Heinrich  – Jeszcze o „Enigmie”
w:  Instytut Literacki Paryż, Zeszyty Historyczne 54, 1980 s. 195-198

 

Udział trzech państw w złamaniu Enigmy

POLSKA:  Teoria cykli | Teoria podstawień | połączenia wirników I-III i reflektora A | Metoda rekonstrukcji walca wejściowego | Metoda rekonstrukcji połączeń łącznicy | Metoda charakterystycznych kluczy depesz | Metoda statystyczna | Metoda nierównych liter | Określanie prawego wirnika. Ruszt i katalog F | Cyklometr (urządzenie i katalog) | Odtwarzanie tekstu jawnego | Połączenie reflektora B | Połączenia wirników IV i V | Analiza drugiej procedury szyfrowania | Bomby kryptologiczne | Płachty Zygalskiego (projekt) | Katalogi do płacht (projekt) | Analiza trzeciej procedury szyfrowania | Sieć radiowa SD | Enigma Kriegsmarine z 29 klawiszami | Połączenia wirników IVM i VM | Analiza procedury szyfrowania Kriegsmarine od 1 maja 1937

WIELKA BRYTANIA:   Płachty Zygalskiego (wykonanie) | Katalogi do płacht (wykonanie) | Metoda Jeffreysa | Metoda Knoxa | Metoda Herivela | Wirniki VI i VII (znalezione na pokładzie U-Boota)

FRANCJA:   Dostarczenie dwóch ważnych dokumentów: instrukcji posługiwania się kluczami szyfrującymi, tablic miesięcznych kluczy

 

 

Zobacz:

 

Źródła:
  • ppłk. dypl. inż. Tadeusz Lisicki – Historia i metody rozwiązania niemieckiego szyfru maszynowego „ENIGMA”, Londyn, wrzesień 1975, źródło: Instytut Piłsudskiego w Londynie, Kolekcja akt Stefana Mayera, zespół nr 100, teczka nr 709/100/53
  • Jan Stanisław Ciechanowski, Jacek Tebinka – Współpraca kryptologiczna. Enigma, w: Red: Dubicki Tadeusz, Nałecz Daria, Stirling Tessy, Polsko – brytyjska współpraca wywiadowcza podczas II wojny światowej. t. I. Ustalenia Polsko – Brytyjskiej Komisji Historycznej, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych, Warszawa 2004, s. 443-461, ISBN 83-89115-11-5
  • Tadeusz Lisicki – AVA (maszynopis / rękopis), w zbiorach Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki w Zegrzu, sygn. K 1074, digitalizacja własna, RMZ
  • Zdzisław J. Kapera – Paryż 1939: tajna konferencja kryptologów alianckich, w: Red. Piotr Kołakowski, Andrzej Pepłoński, Polski wywiad wojskowy 1918-1945, Adam Marszałek, Toruń 2016, s. 411-422, ISBN 978-83-8019-503-5
  • Marek Grajek (red.) – Enigma bez tajemnic. 85. rocznica sukcesu polskich kryptologów, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2020, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ISBN 978-83-8180-382-3
  • Marek Grajek (red., oprac,. tłum.) – Sztafeta Enigmy. Odnaleziony raport polskich kryptologów, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Warszawa 2019, ISBN 978-83-953038-0-7
  • Marian Rejewski – Jak matematycy polscy rozszyfrowali Enigmę, Wiadomości Matematyczne XXIII (1980), s. 1-28
  • Wojciech Giermaziak (red.) – Marian Rejewski w służbie polskiej kryptologii, Wydawnictwo Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Wiązowna 2022, ISBN 978-83-964225-4-5
  • prof. Grzegorz Łukomski – Poznańskie początki „Enigmy”, w: „Mars”. Problematyka i Historia Wojskowości, T. 10, Warszawa-Londyn 2001, s. 49-68
  • Instytut Piłsudskiego w Londynie – AVA gniazdo pogromców Enigmy
  • David Link – Resurrecting Bomba Kryptologiczna: Archaeology of Algorithmic Artefacts, I, Cryptologia, 33:2, 168, 2009
  • Władysław Kozaczuk – Enigma: How the German Machine Cipher Was Broken and How It Was Read by the Allies in World War Two. Praeger, S. 63, 1984, ISBN 0-313-27007-4)
  • Beata Majchrowska – Więcej niż Enigma. Historia Antoniego Pallutha. Klinika Języka, Szczęsne 2020, ISBN 978-83-64197-87-1

 

 

Kamienie milowe idei Cichociemnych

 

Milliarium czyli kamień milowy był w czasach Imperium Rzymskiego znakiem kamiennym oznaczającym rzymską milę (1478,5 metra). Współcześnie to pikietaż, czyli kilometracja – oznaczenie dystansu na danej drodze. Pojęcia „kamień milowy” używa się też do oznaczenia szczególnie ważnych wydarzeń, jakiejś cezury w dziejach. W zarządzaniu projektem pojęcie „kamień milowy” stosuje się do oznaczenia jakiegoś istotnego terminu zwieńczającego podjęte wcześniej zadania.

Dosyć więc pojemne pojęcie kamienia milowego użyłem dla wyznaczenia etapów w realizacji idei Cichociemnych, ale także dla wskazania kluczowych elementów tej drogi, bez których ta idea nie ziściłaby się w praktyce. „Kamienie milowe Cichociemnych” to w istocie krótki, przewodnik po drodze która mogła się zakończyć znacznie wcześniej lub zupełnie inaczej. Bez tych „kamieni” Cichociemnych po prostu by nie było…

 

Pierwszy kamień milowy: grupa destrukcyjna Wawelberga

CC-prezentacja_04-300x224 Kamienie milowe idei CichociemnychOd 3 maja do 5 lipca 1921 zespoły dywersyjne dowodzone przez kpt. Tadeusza Puszczyńskiego ps. Wawelberg uczestniczyły w działaniach specjalnych, zorganizowanych przez Oddział II (Wywiad) Sztabu Generalnego WP. Dzięki 46 żołnierzom uniemożliwiono Niemcom transport żołnierzy na Śląsk do walki z powstańcami. Dzieki temu wygraliśmy III Powstanie Śląskie. W mojej ocenie powstanie pierwszej polskiej jednostki specjalnej specjalizującej się w tzw. dywersji pozafrontowej, miało istotny wpływ na późniejszą koncepcję Cichociemnych.

 

Drugi kamień milowy: piechota powietrzna

Po sukcesie grup dywersyjnych Wawelberga, utworzono w Oddziale II SG WP ściśle tajną komórkę zajmującą się przygotowywaniem działań z zakresu dywersji pozafrontowej (wojny nieregularnej). Polska była jednym z pierwszych krajów na świecie, które przygotowywały się do takich działań.

We wrześniu 1938 przeprowadzono ćwiczenia międzydywizyjne na Wołyniu, w planie ćwiczeń przewidziano zrzut na spadochronach grup dywersyjnych. W Legionowie oraz Rembertowie zorganizowano tygodniowy kurs dywersyjno – spadochronowy dla wybranych 25 oficerów i podoficerów piechoty, saperów i łączności.

Wiosną 1939, w reakcji na agresywne działania Niemiec oraz narastającą groźbę wojny, w Sztabie Głównym Wojska Polskiego przyjęto, iż jednym z elementów planu przeciwdziałania niemieckiej agresji będzie zrzucanie na teren Prus Wschodnich bojowych grup desantowych. Ich zadaniem miała być dywersja, ale także eliminacja wysokich przedstawicieli niemieckich władz, w tym funkcjonariuszy NSDAP oraz wysokich rangą oficerów Wehrmachtu.

Tajnym rozkazem WSWojsk. L.dz. 2676/tjn. z 10 listopada 1938 rozpoczęto formowanie Wydzielonego Dywizjonu Towarzyszącego z 4 Pułku Lotniczego w Toruniu; w jego skład włączono m.in. dwie (46 oraz 49) eskadry towarzyszące. Dowódcą 49 eskadry został kpt. obs. Franciszek Rybicki. Dowódcą wydzielonego dywizjonu mianowano późniejszego Cichociemnego, mjr. pil. Romana Rudkowskiego. To był drugi, istotny kamień milowy idei Cichociemnych.

 

Trzeci kamień milowy: Wojskowy Ośrodek Spadochronowy w Bydgoszczy
Uroczystosci_3_Maja_w_Warszawie_-_skoczkowie_LOPP_1939-250x144 Kamienie milowe idei Cichociemnych

Spadochroniarze WOS podczas defilady, 3 maja 1939

W maju 1939 w Bydgoszczy, przy 4 Pułku Lotniczym, utworzono Wojskowy Ośrodek Spadochronowy. Jego zadaniem miało być szkolenie grup desantowych do wykonywania na tyłach wroga zadań specjalnych – oficerów i podoficerów piechoty, saperów, łączności. W ramach przygotowań do zadań specjalnych pracowano nad nowymi konstrukcjami radiostacji, wyprodukowano materiały wybuchowe o zwiększonej sile rażenia, także nowy rodzaj miny kolejowej (mniejszej od szerokości stopy szyny) do niszczenia torów, zaprojektowana przez płk. S. Stelmachowskiego. Opracowano projekty pokrowców dla zrzucanego sprzetu oraz wykonano zasobniki towarowe (o ładowności 120 kg) z amortyzatorami (tzw. odbojnikami).

Na początku czerwca 1939 uruchomiono pierwszy kurs dla spadochroniarzy do zadań specjalnych. Uczestniczyło w nim 80 żołnierzy, po 40 oficerów i podoficerów przeszkolonych na podstawowym kursie spadochronowym LOPP (Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej). Podczas kwalifikacji na kurs preferowano żołnierzy ze znajomością języka niemieckiego lub rosyjskiego. Program szkolenia obejmował m.in. walkę wręcz, intensywną zaprawę fizyczną, zajęcia z dywersji, składanie spadochronu, obsługę sprzętu „desantowego”, skoki ze spadochronem Irvin w różnych warunkach, kontrolowanie lotu na spadochronie, uwalnianie z uprzęży w wodzie lub w terenie bagnistym, gaszenie czaszy spadochronu oraz jego maskowanie po wylądowaniu, przygotowywanie i oznaczanie zrzutowisk.

Po zakończeniu pierwszego kursu 5 sierpnia 1939, niezwłocznie rozpoczęto drugi kurs, 7 sierpnia 1939 dla 40 uczestników. Jednym z jego uczestników był późniejszy Cichociemny – Benon Łastowski. Zaplanowano trzeci kurs od 9 października do 18 listopada 1939. Podczas drugiego kursu zmniejszono liczbę godzin zajęć teoretycznych na rzecz szkolenia praktycznego w terenie. W trakcie kursu m.in. doskonalono skoki spadochronowe w trudnych warunkach oraz ćwiczono skoki z opóźnionym otwarciem spadochronu. Zajęcia szkoleniowe przerwano 28 sierpnia, w związku ze zbliżającym się wybuchem wojny. W mojej ocenie to był trzeci kamień milowy.

 

Czwarty kamień milowy: Wytwórnia Radiotechniczna „AVA” oraz Tadeusz Heftman
ABW-455E_00004-266x350 Kamienie milowe idei Cichociemnych

Radiostacja AP-4 źródło: ABW

Dzięki wsparciu „dwójki” (Oddziału II SG WP), w 1928 utworzono spółkę, z kapitałem zakładowym 7 tys. zł, pod nazwą Wytwórnia Radiotechniczna AVA. Jej zalożycielami byli bracia Danielewiczowie, oficer Sztabu Głównego WP inż. Antoni Palluth oraz b. starszy majster wojsk łączności Edward Fokczyński. Nazwę firmy utworzyły połączone krótkofalarskie znaki wywoławcze braci Danilewiczów (TPAV) oraz inż. Pallutha (TPVA). Dyrektorem wytwórni został Antoni Palluth (podczas wojny polsko-bolszewickiej obsługiwał radiostację w pociągu Naczelnego Wodza i prowadził podsłuch radiostacji bolszewickich), jego zastępcą Ludomir Danilewicz. Kierownikiem technicznym został inż. Tadeusz Heftman. Niejawnym udziałowcem spółki był Sztab Główny WP.

Wytwórnia radiotechniczna AVA prawie od czasu swego powstania była głównym dostawcą sprzętu radiowego i specjalnego dla Sztabu Głównego i odegrała znaczną rolę w rozwiązaniu „Enigmy”. Kod „Enigmy” złamali trzej polscy matematycy – Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski, ale korzystanie z tego odkrycia było możliwe dzięki wyprodukowaniu udoskonalonych kopii „Enigmy” przez Wytwórnię AVA. Ponadto AVA wyprodukowała urządzenia pomocnicze do złamania szyfru „Enigmy”, m.in. tzw. cyklometr. Tadeusz Heftman zaprojektował m.in. radiostacje typu AP-1 dla polskiego wywiadu (tzw. pipsztoki) oraz cztery radiostacje krótkofalowe dużej mocy (dalekiego zasięgu) dla Sztabu Głównego WP w Pyrach pod Warszawą

Gdyby nie było sukcesu złamania „Enigmy” Brytyjczycy nie pozwoliliby na tak szczególną pozycję (prawie autonomię) Polaków wśród innych „emigracyjnych nacji” na Wyspach. Gdyby nie byli tak chętni na polskie raporty wywiadowcze, prawdopodobnie nie byłoby szkolenia Cichociemnych oraz zrzutów dla Armii Krajowej. Gdyby nie było „pipsztoków” – wówczas najlepszych na świecie „polskich radiostacji szpiegowskich” konstrukcji Tadeusza Heftmana – nie byłoby szans na sprawną łączność pomiędzy Sztabem Naczelnego Wodza w Londynie a Komendą Główną Armii Krajowej w okupowanej Polsce.

Piąty kamień milowy: koncepcja powstania powszechnego
powstanie-powszechne-227x350 Kamienie milowe idei Cichociemnych

„Zasady walki powstańczej”

Idea przeprowadzenia w Kraju powszechnego powstania zbrojnego, mającego bezpośrednio poprzedzić wkroczenie na terytorium R.P. regularnych wojsk polskich, pojawiła się już w listopadzie 1939. Od tego czasu była fundamentalną koncepcją strategiczną najpierw Związku Walki Zbrojnej, później Armii Krajowej. Trzeba jasno powiedzieć, że w ówczesnych realiach techniczno – logistycznych była to koncepcja utopijna, obarczona dwoma zasadniczo błędnymi założeniami.

Po pierwsze, nierealne były plany przygotowania Armii Krajowej do powstania zbrojnego na terenie całego kraju lub choćby tylko jego istotnych obszarów. To założenie okazało się błędne wskutek postawy Brytyjczyków, którzy przez cztery lata zrzutów do Polski potrafili przerzucić tylko 316 Cichociemnych oraz zapewnić Armii Krajowej kiepskie zaopatrzenie o tonażu nieprzekraczającym możliwości jednego pociągu towarowego.

Drugim fundamentalnie błędnym założeniem były polskie kalkulacje sztabowe dotyczące przerzucenia dziesiątków tysięcy spadochroniarzy których nie mieliśmy i których nie było czym przerzucić. Owszem, operacja powietrznodesantowa o skali „Market-Garden” miałaby szansę realnie wpłynąć na szybsze wyzwolenie Polski przez aliantów. Tyle tylko, że Polska była trzeciorzędnym teatrem alianckich działań wojennych. Koncepcja powstania powszechnego, zwana przez anglosaskich aliantów „polskim planem” albo „koncepcją detonatora” w praktyce nie ziściła się nigdzie na świecie, w tym także w Polsce. Okazała się ułudą, ale przez długi czas była motorem napędowym w polskim Sztabie Naczelnego Wodza.

Szósty kamień milowy: Górski, Kalenkiewicz, Jaźwiński
Gorski-Jan-Kalenkiewicz-Michal-300x258 Kamienie milowe idei Cichociemnych

kpt. dypl. Jan Górski oraz kpt. dypl. Maciej Kalenkiewicz, współtwórcy Cichociemnych

Trzej wychowankowie Korpusu Kadetów nr 2 w Modlinie – to „święta trójca” koncepcji Cichociemnych, to Ich współtwórcy. Kapitanowie dyplomowani saperów: Jan Górski i Maciej Kalenkiewicz nie byli pierwsi ze swoją koncepcją spadochroniarzy do zadań specjalnych. Ale dzięki Ich uporowi oraz zabiegom wśród oficerów sztabowych; dzięki przekonaniu Naczelnego Wodza, w Oddziale III Sztabu Naczelnego Wodza utworzono Wydział Studiów i Szkolenia Wojsk Spadochronowych. Wydział planował użycie wojsk powietrznodesantowych w przygotowywanym powstaniu powszechnym w Polsce. Przygotował utworzenie 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Przygotował podstawy koncepcji użycia Cichociemnych do wsparcia powstania powszechnego w okupowanej Polsce.

Mjr dypl. Jan Jaźwiński, dzięki swemu doświadczeniu pracy w wywiadzie, potrafił przekonać kpt. Harolda Perkinsa (późniejszego szefa polskiej sekcji Special Operations Executive) do idei „lotów łącznikowych” do Polski jako istotnego elementu polskich działań wywiadowczych na rzecz aliantów. Od początku organizował zrzuty ludzi (Cichociemnych) oraz zaopatrzenia dla Armii Krajowej. Gdyby nie Jego upór i determinacja, tych zrzutów by nie było, a przeszkoleni Cichociemni zostaliby wykorzystani do działań specjalnych w innych krajach, podobnie jak spadochroniarze Akcji Kontynentalnej oraz „Project Eagle”

 

Siódmy kamień milowy: Oddział VI (Specjalny)
JAN-JAZWINSKI-foto-D-Jazwinska-Piotr-Hodyra-1-260x350 Kamienie milowe idei Cichociemnych

mjr dypl. Jan Jaźwiński
Źródło: archiwum rodzinne Danuty Borowiec z d. Jaźwińskiej

Utworzono go w Sztabie Naczelnego Wodza 29 czerwca 1940, po rozwiązaniu Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej na obczyźnie (we Francji). Jego podstawowym zadaniem było utrzymanie łączności radiowej i kurierskiej Naczelnego Wodza w Londynie z Komendantem Głównym Armii Krajowej w okupowanej Polsce. Podlegała mu cała wojskowa łączność z okupowaną Polską, w tym zrzuty sprzętu i pieniędzy oraz rekrutacja, szkolenie i zrzuty Cichociemnych dla Armii Krajowej.

Niektórzy historycy obecnie bajdurzą, że Armia Krajowa była rzekomo częścią Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. W rzeczywistości wszyscy żołnierze (w czynnej służbie wojskowej) w okupowanej Polsce będący Armią Krajową (choć nie wszyscy się podporządkowali AK, nie wszystkie organizacje scalono) podlegali dowódcy AK – a nie bezpośrednio Naczelnemu Wodzowi, dowodzącemu PSZ na Zachodzie. Przesądzał o tym dekret Prezydenta RP z 1 września 1942 „O tymczasowej organizacji władz na ziemiach Rzeczpospolitej” (powtórzony ze zmianami 26 kwietnia 1944). Polscy żołnierze w okupowanej Polsce byli żołnierzami Armii Krajowej, a nie żołnierzami PSZ; podlegali dowódcy AK. Z dekretu nie wynika, aby AK była częścią PSZ, natomiast wynika, że Dowódca AK podlegał Naczelnemu Wodzowi w Londynie (nota bene, był przezeń wyznaczony).

Oddz-VI-01-250x220 Kamienie milowe idei Cichociemnych

Siedziba Oddziału VI

W ówczesnych realiach technicznych nierealne było dowodzenie Armią Krajową w Polsce z Londynu. Nota bene, droga do ostatecznego przyjęcia tego dekretu znakomicie ilustruje realność „dowodzenia Armią Krajową” przez Naczelnego Wodza w Londynie – otóż Prezydent RP podpisał ten dekret 1 września 1942, w październiku1942 został wysłany do Delegata Rządu na Kraj, po otrzymaniu poprawek z okupowanej Polski dekret został wydany… 26 kwietnia 1944, tj. po prawie dwudziestu miesiącach…

Niezależnie od statusu prawnego AK oraz realności „zdalnego” dowodzenia konspiracyjnymi działaniami, wydaje się być oczywiste, że bez wyodrębnionej struktury – Oddziału VI (Specjalnego) – do utrzymania łączności Naczelnego Wodza z okupowaną Polską, wsparcie dla AK byłoby coraz słabsze. Świadczy o tym „rozpolitykowanie” oraz wielka aktywność Sztabu Naczelnego Wodza na rozmaitych polach oraz dość dziwaczny w praktyce status PSZ jako „wojsk wydzierżawionych”. W mojej ocenie, gdyby nie było Oddziału VI (Specjalnego) nie byłoby także Cichociemnych – zamiast Nich byliby tylko i wyłącznie polscy spadochroniarze do zadań specjalnych, zrzucani do innych krajów poza Polskę…

Ósmy kamień milowy: polscy lotnicy

CC-prezentacja_45-300x224 Kamienie milowe idei CichociemnychLoty specjalne ze zrzutami Cichociemnych oraz zaopatrzenia dla Armii Krajowej były w ówczesnych realiach technicznych ekstremalnie trudne i niebezpieczne. Od początku istotną część tych lotów wykonywali polscy lotnicy, którzy motywowani ideowo prezentowali wyżyny swych umiejętności pilotażu, w tym nieznaną w lotnictwie brytyjskim umiejętność nawigacji wzrokowej. Asem wśród Nich był pilot Stanisław Kłosowski.

W mojej ocenie, do względnego sukcesu zrzutów ludzi i zaopatrzenia dla Armii Krajowej przyczynili się wspólnie: organizator wsparcia lotniczego AK mjr dypl. Jan Jaźwiński wraz z podległym mu personelem oraz polscy lotnicy, wykonujący loty specjalne SOE do Polski najpierw w ramach brytyjskiego 138 Special Duty Squadron RAF, później w strukturze polskiej eskadry „C”, nastepnie 1586 Eskadry Specjalnego Przeznaczenia. Gdyby nie było polskich lotników oraz polskich struktur, bardzo szybko lotnicze wsparcie Armii Krajowej zostałoby zepchnięte przez brytyjskie ministerstwo lotnictwa jeszcze bardziej na margines, albo nawet „zawieszone” na dłużej niż na kilka miesięcy. Rzecz jasna, bez lotniczego przerzutu Cichociemni staliby się szybko pewnego rodzaju efemerydą bez większego znaczenia.

Dziewiąty kamień milowy: Cichociemni

41_cc-Tobie-Ojczyzno-grupa-250x139 Kamienie milowe idei CichociemnychW mojej subiektywnej ocenie istotnym – może najistotynejszym – kamieniem milowym koncepcji Cichociemnych byli Oni sami. Doskonale wyszkoleni – potrafili wszystko i byli zdolni do wszystkiego. Nader imponujący jest Ich „dorobek wojenny” – zważywszy choćby tylko na fakt iż byli trzystuszesnastoosobową grupą żołnierzy w służbie specjalnej wśród 390 tys. żołnierzy Armii Krajowej. Ich skuteczność działania oraz przydatność w walce okazała się na tyle wysoka, że choć przeszli do Historii z racji swych dokonań, nie stali się ostatnim kamieniem milowym tej niezwykłej koncepcji. Kontynuatorami tradycji i dokonań Cichociemnych są współcześnie bezpośrednio żołnierze JW GROM, ale także żołnierze innych polskich jednostek kompnentu wojsk specjalnych. To Oni wyznaczać będą kolejne kamienie milowe pięknej i użytecznej idei Cichociemnych – żołnierzy Armii Krajowej w służbie specjalnej…

 

 

 

Brytyjczycy wobec Polski – SOE i Cichociemni

 


41_cc-Tobie-Ojczyzno-grupa-250x139 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i CichociemniSpis treści:


 

soe-tablica-296x300 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i Cichociemni

tablica upamiętniająca wszystkich agentów SOE, na budynku jej dawnej siedziby w Londynie

Od wielu lat jęczałem przy byle okazji, że nie ma porządnie napisanej monografii polskiej sekcji brytyjskiego Kierownictwa Operacji Specjalnych (Special Operations Executive, SOE). Moje jęki widać dotarły gdzie trzeba, bo wreszcie opublikowano rewelacyjną książkę „Polska w brytyjskiej strategii wspierania ruchu oporu. Historia Sekcji Polskiej Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE)”. Jej autorami są: prof dr hab. Jacek Tebinka oraz dr hab. Anna Zapalec, a publikację starannie i ładnie wydało warszawskie wydawnictwo „Neriton”. ISBN 978-83-66018-94-5 (druk), ISBN 978-83-66018-95-2 (e-book).

 

Całkiem serio i krótko – ta publikacja to intelektualne frykasy dla wszystkich zainteresowanych polskimi operacjami specjalnymi podczas II wojny światowej.

 

Nawet pobieżny rzut oka na spis treści uświadamia ogrom pracy Autorów. Ta fundamentalna monografia obejmuje okres od pierwszych brytyjskich planów wojny nieregularnej przed wybuchem II wojny św. aż do stycznia 1946 i rozwiązania SOE. Autorzy trafnie zauważają we wstępie:

„Polsko-brytyjska współpraca w czasie drugiej wojny światowej obejmowała cały wachlarz spraw, począwszy od kontaktów politycznych poprzez prowadzone działania zbrojne i wywiadowcze, jak również sabotaż i dywersję. (…) Polski ruch oporu zaczął kształtować się pod koniec września 1939 r. jako jeden z pierwszych w Europie. Od początku miał unikalny charakter na tle podziemia w innych krajach podbijanych przez państwa Osi. Polacy i Brytyjczycy współpracowali ze sobą jeszcze zanim powstało SOE, mające zajmować się wojną nieregularną oraz organizacjami podziemnymi w Europie. (…) Gdy powstało SOE było niemal rzeczą naturalną, że relacje Brytyjczyków z Polakami w zakresie działań konspiracyjnych będą kontynuowane (…)” (s.9-10)

ozn_Dziennik-czynnosci-mjr-Jazwinskiego_600px-300x161 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i CichociemniAutorzy zaznaczają, że oprócz bardzo obszernej kwerendy, m.in. w wielu brytyjskich archiwach sięgnęli także np. do źródłowego w polskim kontekście „Dziennika czynności” organizatora wsparcia lotniczego dla AK, płk Jana Jaźwińskiego, a także – oczywiście – do pamiętników współtwórcy (wraz z ppłk dypl. cc Maciejem Kalenkiewiczem) Cichociemnych mjr dypl. cc Jana Górskiego. Naturalnie źródłem wielu istotnych ustaleń były również akta Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza oraz wydane przez londyńskie Studium Polski Podziemnej w sześciu tomach dokumenty Armii Krajowej.

Autorzy monografii podkreślają, że ich publikacja starała się pokazać „jak rozwijała się współpraca SOE z Polakami w kwestii operacji specjalnych oraz jak przebiegał proces decyzyjny w Londynie, który często kończył się podjęciem decyzji sprzecznych z sugestiami płynącymi z Baker Street [siedziba centrali SOE – przyp. RMZ], a także wbrew nadziejom i oczekiwaniom strony polskiej.” (s. 18) Jest więc mocna szansa, że po tej rzeczowej publikacji skończy się nareszcie bezkrytyczne wielbienie „ogromnej pomocy Wielkiej Brytanii dla Polski”, opowiadania o „szkoleniach Cichociemnych według standardów SOE” oraz inne tego rodzaju publicznie rozpowszechniane, wzmacniane anglomanią a nawet ojkofobią, bajki dla naiwnych.

 

Powstanie powszechne i wsparcie dla Polski

Ze względu na wieloaspektowość i złożoność zagadnienia ta kapitalna monografia w dwóch rozdziałach ma charakter problemowy, w pozostałych siedmiu naturalny charakter chronologiczny. Dwa rozdziały „problemowe” to po pierwsze oczywiście „polski plan” powstania powszechnego. Jeszcze do niedawna koncepcja bardzo słabo znana nawet w Polsce – choć był to strategiczny cel najpierw Związku Walki Zbrojnej, później Armii Krajowej i Sztabu Naczelnego Wodza. Przez jakiś czas „zaraziliśmy” nią nawet dowództwo alianckie, które przyjęło jako własny – jak to ujął mjr dypl. cc Jan Górski „nasz polski pogląd na sposób przeprowadzenia głównej rozgrywki wojennej z Niemcami” (pamiętniki Jana Górskiego). Koncepcja na tyle niedostrzegana w naszym kraju, że dopiero w lutym 2020 musiałem od podstaw (wcześniej go nie było – sic!) napisać odpowiednie hasło w… Wikipedii –  Na gruncie naukowym koncepcję dogłębnie zbadał, a wyniki badań opublikował, prof. Marek Ney-Krwawicz z Instytutu Historii PAN.

Drugi rozdział „problemowy” omawianej monografii także ma znaczenie fundamentalne – opisuje działania SOE na rzecz polskiej konspiracji (nie tylko w Polsce i nie tylko AK). Zasadniczą jego część stanowi analiza współpracy polskiej sekcji SOE z Oddziałem VI (Specjalnym) Sztabu Naczelnego Wodza. Mowa w nim m.in. o szkoleniu Cichociemnych:

„W sprawie szkoleń strona polska od początku była uzaleźniona od Brytyjczyków. To oni wybierali miejsca na kursy szkoleniowe [uwaga dla Instytutu Pamięci Narodowejnie było jednego „kursu cichociemnego” jak nieprawdziwie „edukujecie” – przyp. RMZ], zapewniali zakwaterowanie, zaopatrzenie, wyposażenie kursu, część kadry szkoleniowej i ekwipunek przed odlotem skoczków. Strona brytyjska przekazywała też potrzebne materiały do wyrobienia cichociemnym fałszywych dokumentów. We wszystkich tych kwestiach Oddział VI SNW współpracował z Sekcją Polską SOE (…)” (s. 231).

 

Cichociemni i spadochroniarze Akcji Kontynentalnej

„Wyjątkowa pozycja na tle innych narodowości – zauważają Autorzy – przyznana Polakom przez władze brytyjskie dotyczyła także systemu szkoleń cichociemnych. Część kursów prowadzili polscy oficerowie, a Sekcja Polska SOE posiadała własne stałe ośrodki szkoleniowe. Miały one podwójne kierownictwo, zarówno angielskie jak i polskie, przy czym Brytyjczycy odpowiadali za ich administrowanie i zaopatrzenie materiałowe, a nadzór nad szkoleniem sprawowali Polacy.” (s. 232).

Autorzy zaznaczają – czego nie chce dostrzec np. dr Waldemar Grabowski z IPN, tworzący kontrowersje wokół liczby 316 Cichociemnych – że w przypadku Cichociemnych „Ostateczna odprawa skoczków była zawsze w rękach Oddziału VI, a gdy opuszczali oni stację wyczekiwania [skakali do Polski – przyp. RMZ], to Sekcja Polska SOE traciła nad nimi całkowita kontrolę, gdyż przybierali pseudonimy, których Brytyjczycy nie znali” (s. 234) Dodać należy, że ważniejszy od pseudonimów był fakt, iż Cichociemni – w odróżnieniu od innych polskich skoczków – otrzymywali przydziały w Armii Krajowej oraz podlegali KG AK.

„Natomiast skoczkowie Sekcji Mniejszości Polskich (EU/P) przechodzili szkolenie, nad którym nadzór sprawowała Sekcja Szkoleniowa SOE (…) Kurierzy i emisariusze polityczni Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, którzy mieli zostać zrzuceni do Polski, pod względem szkolenia podlegali [brytyjskiej – przyp. RMZ] Sekcji Mniejszości Polskich.” (s. 234). Warto też dodać, że polscy skoczkowie zrzucani poza Polskę w ramach „Akcji Kontynentalnej” prowadzonej w skupiskach Polonii, nie byli cichociemnymi – stanowiącymi integralną część koncepcji powstania powszechnego w Polsce. Byli wykorzystywani zarówno w cywilnej jak i wojskowej konspiracji poza Polską, rozwijanej dzięki współpracy polskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz Sekcji Mniejszości Polskich (EU/P) SOE, która zadaniowała i finansowała te działania. Byli spadochroniarzami Akcji Kontynentalnej.

 

Trzeciorzędność Polski w alianckiej strategii

churchill-287x350 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i CichociemniAutorzy monografii zaznaczają, że „w połowie marca 1943 r. Churchill nie był już zwolennikiem wzniecania powstań mających służyć osłabianiu Trzeciej Rzeszy”, zaś obowiązująca od 20 marca 1943 nowa dyrektywa dla SOE zawierała ustalenia brytyjskich szefów sztabu, które „stanowiły wyraźne odejście od koncepcji wywoływania niekontrolowanego wystąpienia przeciw okupantom czy powstania (…).” (s.303) Wg. nowych priorytetów „na pierwszym miejscu była dywersja na wyspach włoskich. Na drugim znajdowała się pomoc dla ruchu oporu w Jugosławii (czetników) i Grecji (…) a następnie Francji. Dopiero potem uwzględniono Polskę i Czechosłowację.” (s. 304) Polsce wyznaczono – w mojej ocenie – jednak dosyć podrzędne zadanie dywersji i sabotażu „na liniach kolejowych prowadzących na front wschodni”. (s. 304)

Jak można zauważyć, żaden z historyków nie znalazł dotąd odpowiedzi na nurtujące nie tylko mnie pytanie – dlaczego polski Sztab Naczelnego Wodza zgodził się w istocie zdewastować Armię Krajową (także m.in. akcją „Burza”) w imię wsparcia Stalina, pomimo Zbrodni Katyńskiej oraz zerwania stosunków dyplomatycznych z ZSRR? To, że nastąpiło to finalnie już po tragicznej śmierci gen. Władysława Sikorskiego, pod rządami lichego polityka, premiera Mikołajczyka, w mojej ocenie nie ma większego znaczenia…

Natomiast zasadnicze znaczenie ma kwestia, którą wskazali autorzy monografii w wątku dotyczącym odmowy Połączonego Komitetu Szefów Sztabów większego wsparcia dla Armii Krajowej. „Na decyzję anglo-amerykańskich szefów sztabów wpłynęły przede wszystkim aspekty logistyczne i strategiczne, takie jak brak samolotów i przekonanie o konieczności wspierania ruchu oporu przede wszystkim we Francji i na Bałkanach. Nie oznaczało to pominięcia wątku konfliktu polsko – radzieckiego. Anglo-amerykańscy sztabowcy byli zaniepokojeni, że dobrze uzbrojona polska armia podziemna może skierować swoją broń nie tylko przeciw Niemcom, lecz także ZSRR.” (s. 335)

 

Operacja „Denham” czyli Retinger na służbie Edena
Dakota_III_Douglas-C-47-300x233 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i Cichociemni

Douglas C-47 Skytrain Dakota

Monografia wspomina w kilku akapitach nt. operacji lotniczej Wildhorn I” („Most 1”), połączonej z lądowaniem w Polsce oraz w kilku innych miejscach jednozdaniowo o „kuzynku diabła” Józefie Retingerze. Autorzy trafnie wskazują, że leciał do Polski ze ściśle tajną misją „Denham”, według nich „Retinger miał zbadać poglądy przywódców politycznych w Kraju i zachęcić ich do przyjęcia realistycznego [czytaj: brytyjskiego – przyp. RMZ] stanowiska.” (s. 381). Mylą się jednak całkowicie, wywodząc, że jakoby „Mikołajczykowi zależało na wysłaniu Retingera” itd. To specjalizujący się w intrygach Retinger sam „załatwił sobie” przerzut do Polski, co spotkało się z aprobatą brytyjską. Wysłany z nim przez polskiego premiera kurier Tadeusz Chciuk ps. Celt (który sam siebie – wbrew faktom – nazwał „cichociemnym”) zapytał Mikołajczyka, czy to właśnie premier wysyła Retingera.

Oto odpowiedź Mikołajczyka – „Przypuszczam, że to Eden [Anthony Eden, brytyjski minister spraw zagranicznych – przyp. RMZ] wysyła Retingera albo – co jest bardziej prawdopodobne, Retingerowi udało się przekonać Edena, że jego wyjazd do Polski jest potrzebny. Owszem, niech jedzie – jego wyjazd może dużo pomóc, a nie widzę, w czym mógłby nam zaszkodzić. (…) Retinger ma w sobie wielką żyłkę awanturniczą i oczywiście jest to jednym z powodów jego wyjazdu. Chce by o nim było głośno – chciał nawet, aby ogłoszono przez radio jego wyjazd do Polski, ale to oczywiście nonsens, ani ja, ani Anglicy na to się nie zgodzili (…) sprawa jest trzymana ściśle w tajemnicy i właśnie wy musicie bardzo uważać, by się nie rozeszła ani we Włoszech, ani w kraju, bo to dużo zaszkodzi. Zwłaszcza w interesie samego Retingera leży tajemnica, bo jak się „dwójka” [polski wywiad – przyp RMZ] dowie o jego pobycie w kraju, to go sprzątną, a jeśli dowie się wojsko wcześniej o wyjeździe, to gotowi mu go sabotować” (archiwa IPN sygn. BU 01168/422 J-2675, s. 7; Bogdan Podgórski, „Józef Retinger prywatny polityk”, Universitas, Kraków 2013, ISBN 97883-242-1974-2  s. 125).

 

Retinger-Jozef-300x302 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i Cichociemni

Józef Retinger

Autorzy monografii zauważają też, że Retingera wysłano do Polski „poza wiedzą Oddziału VI i Naczelnego Wodza”, jednak przeoczyli istotny fakt, że Retinger został wysłany także w tajemnicy przed Prezydentem R.P. (sic!). Należy podkreślić, że chociaż Retingera wysłano przy pomocy władz wojskowych zaprzyjaźnionego państwa: Wielkiej Brytanii, prawna kwalifikacja tego zdarzenia wyczerpuje znamiona czynu określanego jako „zdrada dyplomatyczna”. No ale Retinger – choć był doradcą Sikorskiego – zawsze czuł się bardziej „obywatelem świata” czy „prywatnym politykiem” niż obywatelem Rzeczpospolitej. W omawianej monografii został potraktowany dość marginalnie, choć to ponoć on właśnie „załatwił” u Churchilla ewakuację polskich żołnierzy z Francji do Wielkiej Brytanii…

Autorzy monografii mijają się także z faktami, wskazując na przyczynę opóźnionego powrotu Retingera do Wielkiej Brytanii, którą miało być „przeprowadzenie z niewielkim wyprzedzeniem” operacji lotniczej „Wildhorn II” (Most 2) (s. 389). Wskazują na wyjaśnienie Retingera, który „twierdził że celowo odstawiono go na niewłaściwy punkt i spóźnił się na start samolotu” (s. 389), ale nie dają mu wiary, pisząc, iż „w rzeczywistości” przyczyną miało być to „wyprzedzenie”. Otóż nie taka była przyczyna – akurat w tym wypadku Retinger mówi prawdę. Miał odlecieć w operacji lotniczej „Most 2” (Wildhorn II) z polowego lądowiska „Motyl”, zlokalizowanego w okolicach wsi Wał – Ruda, Jadowniki Mokre, pomiędzy rzeczką Kisieliną i Dunajcem kilka kilometrów od Dołęgi, 18 km od Tarnowa.

Ladowisko-Motyl-250x212 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i Cichociemni

Lądowisko „Motyl”

Samolot Dakota KG-477 „V” (1586 Eskadra PAF) lądował o godz. 00.07, po trwającym 7 minut rozładunku odleciał – bez Retingera, który był obecny na lądowisku, ale nie został na czas doprowadzony do samolotu. Akcją kierował płk. Roman Rudkowski, na polecenie płk. Franciszka Demela miał skontrolować dokumenty zabierane przez Retingera z Polski, kazał więc mu przekazać je łącznikowi, który miał je oddać bezpośrednio na lądowisku. Retinger zakpił z nich, przekazując grubą, zaklejoną kopertę, po jej otworzeniu okazało się, że zawiera plik czystych kartek. W rewanżu odstawiono go na odległy koniec lądowiska, wskutek czego nie zdążył zgłosić się do odlatującego samolotu. W drodze powrotnej z lądowiska, podczas przejazdu przez rzekę Uszwicę, zorganizowano wywrócenie bryczki, Retinger wpadł do wody, co umożliwiło skontrolowanie jego bagaży, jednak nie znaleziono żadnych notatek.

Ta próba zatrzymania, także zamachy na Retingera, wynikały wprost z ostrych sporów w Londynie i Kraju co do właściwego kierunku polityki polskiej wobec ZSRR, który przywłaszczył sobie 42,1 proc. terytorium Polski oraz pozbawił wolności 13,7 mln Polaków. Po śmierci gen. Sikorskiego głównym ośrodkiem decyzyjnym Polski została wprawdzie Komenda Główna AK, ale wśród oficerów nie było jednomyślności co do polityki wschodniej. A propos zamachu na Retingera – w monografii nie ma o nim słowa, a sprawa musiała być analizowana także przez SOE. Więcej info – tutaj

 

Tatar a sprawa polska
Tatar-1-168x300 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i Cichociemni

Stanisław Tatar

Wśród potknięć merytorycznych, które są także (jest ich niewiele) w tej monografii, najbardziej znaczące jest w mojej ocenie wadliwe zaprezentowanie działań gen. Stanisława Tatara. Zdaję sobie sprawę z tego, że pisząc o „brytyjskiej strategii” wobec Polski, Autorzy z konieczności przyjęli w wielu kwestiach brytyjski punkt widzenia, a Tatar współdzielił z Brytyjczykami naiwną miłość do Sowietów. Wiadomo mi także, że znaczna część akt sekcji polskiej SOE została zniszczona, a niemałej części jeszcze nie odtajniono.

Jednak niezrozumiałe jest dla mnie całkowite pominięcie roli Tatara w przygotowaniach do Powstania Warszawskiego, choćby tylko w oparciu o źródła polskie. Dodam w tym miejscu ustalenie wybitnego historyka Stanisława Salmonowicza:

„najnowsze badania naukowe grzebią obraz generała Tatara jako realisty; w istocie był u boku S. Mikołajczyka głównym protagonistą idei powstania, dla niej wstrzymał bezprawnie depeszę Naczelnego Wodza wzywającego do ostrożności, a po klęsce sprytnie tuszował swoją rolę inspiratora” (Powstanie Warszawskie: refleksje w 60. rocznicę, „Czasy Nowożytne”, XVII, Warszawa: Polskie Towarzystwo Historyczne, 2004, s. 10).

Podobnie niezrozumiałe jest – w kontekście usilnego poszukiwania przez SOE milionów dolarów z dotacji Roosevelta dla Armii Krajowej – nadzwyczaj enigmatyczne wspomnienie funduszu „Drawa”, ledwo wzmianka o milionach dolarów „znajdujących się w rękach Tatara”, dość zagadkowy akapit o samobójstwie „Hańczy” (przez lata przedstawianym przez „władzę ludową” jako „morderstwo”), wreszcie całkowite pominięcie sprawy złota FON oraz centrali konspiracyjnej „Hel”. (Zobacz także hasła Wikipedii mojego autorstwa – Fundusz „Drawa” oraz centrala konspiracyjna „Hel”)

Na marginesie można zauważyć, że operacje specjalne brytyjskiej SIS, amerykańskich: OPC oraz CIA („Ostiary”), czy MBP / NKWD  („Cezary”), wreszcie działalność szpiegowskiej „piątki z Cambridge” na rzecz ZSRR miały miejsce (lub zostały ujawnione) dopiero po rozwiązaniu SOE, rzecz jasna więc nie mogły znaleźć się w omawianej publikacji. Z pewnością interesujące będzie dogłębne poznanie ich wpływu na politykę zachodnich mocarstw, naturalnie w zupełnie innej publikacji.

 

Podsumowanie

Ogólnie bardzo wysoko oceniam pracę pt. „Polska w brytyjskiej strategii wspierania ruchu oporu. Historia Sekcji Polskiej Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE)” jako rewelacyjnie wartościową poznawczo. Na tę ocenę nie ma nadmiernie wielkiego wpływu fakt, że znalazłem w niej pewne nieścisłości i mankamenty.

Przede wszystkim jednak pragnę wyrazić Autorom gorące podziękowanie za prostą, ale prawdziwą definicję „pierwszych Cichociemnych”:

„skoczkowie spadochronowi przerzucani do okupowanej Polski drogą lotniczą dla zasilenia m.in. Komendy Głównej ZWZ i komend niższego szczebla oraz komórek specjalnych do spraw sabotażu i dywersji.” (s. 127)

Po tym, jak usiłował zmajstrować na nowo definicję „cichociemnych” dr Waldemar Grabowski z IPN, to naprawdę nadzwyczaj ożywcze sformułowanie…

 

Co do pewnych mankamentów publikacji, postaram się je wskazać, mam nadzieję, że według „precedencji”:

1/ Krzywdząco dla Polski marginalne potraktowanie polsko – brytyjskiej współpracy wywiadowczej, której znaczące efekty (prawie połowa wszystkich meldunków wywiadowczych dla aliantów), w mojej ocenie musiały mieć wpływ na brytyjską strategię wobec Polski. Przyznaję, że zagadnienie jest dość złożone, bo polsko – brytyjskie relacje w tej sferze zasadniczo przebiegały dwutorowo, poprzez kontakty zarówno z Oddziałem II jak i Oddziałem VI SNW, a sporą część ustaleń zawiera dwutomowa publikacja zawierająca ustalenia Polsko – Brytyjskiej Komisji Historycznej (Polsko – brytyjska współpraca wywiadowcza podczas II wojny światowej. Ustalenia Polsko – Brytyjskiej Komisji Historycznej, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych, t. I. Warszawa 2004 ISBN 83-89115-11-5, t. II 2005, ISBN 83-89115-37-9).

Ale wspomnienie o „Enigmie” w jednym akapicie? W mojej ocenie to właśnie sukcesy wywiadowcze Polaków były główną przyczyną kontynuowania wsparcia (z czasem coraz bardziej pozornego) dla Armii Krajowej. Mjr dypl. Jan Jaźwiński wprost podaje, że taka była praprzyczyna brytyjskiego zainteresowania polskimi „lotami łącznikowymi”.

 

ABW-455E_00004-266x350 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i Cichociemni

Radiostacja AP-4 źródło: ABW

2/ Brytyjskie „wsparcie w zakresie łączności” zostało zaprezentowane w publikacji tak, jakby polskie znaczące dokonania w tej sferze pojawiły się dopiero w 1942, w związku z działalnością Polskich Wojskowych Warsztatów Radiowych. Być może taka była optyka brytyjska, choć Autorzy przytaczają opinię, iż radiostacje konstrukcji inż Tadeusza Heftmana „były w tym czasie uważane jako najlepsze do pracy konspiracyjnej, w tym wywiadowczej” (s. 246).

Dodać należy, że konstrukcje radiostacji braci Danielewiczów oraz Heftmana (wszyscy z Sosnowca) zdobyły złote medale na Pierwszej Ogólnokrajowej Wystawie Radiowej w Warszawie, zorganizowanej od 15 do 24 maja 1926. Założona w 1928 roku Wytwórnia Radiotechniczna AVA, jak to ujął ppłk. dypl. inż. Tadeusz Lisicki„prawie od czasu swego powstania była głównym dostawcą sprzętu radiowego i specjalnego dla Sztabu Głównego i odegrała znaczną rolę w rozwiązaniu „Enigmy” (Historia i metody rozwiązania niemieckiego szyfru maszynowego „ENIGMA”, źródło: Instytut Piłsudskiego w Londynie, Kolekcja akt Stefana Mayera, zespół nr 100, teczka nr 709/100/53). Wprawdzie SOE jeszcze nie istniało, ale nie sądzę, aby przynajmniej niektóre sukcesy polskich łącznościowców nie były znane brytyjskiej SIS, istniejącej od 1909, której oficerowie współtworzyli SOE.

 

3/ Pominięcie polskich doświadczeń w zakresie „piechoty powietrznej” oraz „specjalsów”. Albo z nadzwyczaj brytyjskiej perspektywy, albo wskutek braku rzetelnych źródeł, Autorzy piszą: „Jesienią 1942 r. zwerbowano 15-osobową grupę lotników, którzy po przeszkoleniu mieli zostać następnie przerzuceni do kraju. Jednym z nich był ppłk Roman Rudkowski (…)” (s. 243).

spadochroniarze-Fokker-VII-Bm3W-250x192 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i CichociemniOtóż Rudkowski nie musiał być „werbowany”, bowiem od początku uczestniczył w realizacji przedwojennej, awangardowej koncepcji Sztabu Głównego Wojska Polskiego, której istotą było powołanie wojsk powietrzno – desantowych oraz wyszkolenie komandosów – spadochroniarzy do zadań specjalnych. Realizując ją, organizowano od 1936 wspierane przez państwo cywilne szkolenia spadochronowe LOPP, produkowano (licencyjne) spadochrony „Polski Irvin”, zbudowano 16 wież spadochronowych, utworzono Wojskowy Ośrodek Spadochronowy w Bydgoszczy oraz zorganizowano dwa kursy dla spadochroniarzy do zadań specjalnych.

W ramach przygotowań do zadań specjalnych m.in. wykonano zasobniki towarowe (o ładowności 120kg) z amortyzatorami (tzw. odbojnikami) na potrzeby zrzutów sprzętu. Na początku listopada 1938 rozpoczęto formowanie wspierającego te zadania Wydzielonego Dywizjonu Towarzyszącego z 4 Pułku Lotniczego w Toruniu, jego dowódcą został późniejszy Cichociemny, mjr. pil. Roman Rudkowski. Warto też dodać, że pierwszą polską publikacją nt. ofensywnego wykorzystania spadochronu był – dziesięć lat przed wybuchem II wojny św. – artykuł mjr dypl. pil. Mariana Romeyki pt. „Wyprawy specjalne”. Więcej info – Prekursorzy Cichociemnych

 

cc-falszerze-300x200 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i Cichociemni

Fałszywe pieczątki do „legalizacji”…

4/ Autorzy zauważają w kontekście SOE, że „Strona brytyjska przekazywała też potrzebne materiały do wyrobienia cichociemnym fałszywych dokumentów.” (s. 231). Niestety nie ustalili, że te fałszywe dokumenty były w sporej mierze „polskiej produkcji”. Rzecz w tym, że brytyjski ośrodek fałszowania dokumentów (także pieniędzy, w tym okupacyjnych złotych) w Briggens, funkcjonował wprawdzie pod brytyjskim kierownictwem Cpt. Morton Bisset’a – ale początkowo uwzględniał tylko polskie potrzeby oraz do końca działał z udziałem polskich specjalistów.

Legalizacją (czytaj: fałszerstwami) zajmował się w nim doświadczony polski fałszerz Jerzy Maciejewski, przedwojenny pracownik Samodzielnego Referatu Technicznego Oddziału II (wywiad) Sztabu Generalnego WP. Przy podrabianiu dokumentów dla Cichociemnych pracowali także dwaj inni Polacy: Ludwik Surala i Dariusz Sobierajczyk. Ogółem podczas wojny w tym ośrodku wytworzono ok. 275 tysięcy (sic!) różnych dokumentów dla ruchów oporu w okupowanej Europie, w tym ok. 50 mln okupacyjnych złotych dla Armii Krajowej.

 

5/ Autorzy popełniają błąd, pisząc, iż „pierwszym kurierem” Naczelnego Wodza był płk August Emil Fieldorf, wysłany z Londynu do Polski 17 lipca 1940 (s.115). W pewnym sensie zaprzeczają sami sobie, bowiem na str. 64 prawidłowo opisują misję mjr Edmunda Galinata (późniejszego dowódcę Samodzielnej Kompanii Grenadierów), który 26 września 1939 został wysłany do Polski jako kurier przez (poprzedniego) Naczelnego Wodza. Nawet gdyby go pominąć, Fieldorf nie był „pierwszym kurierem”. 19 października 1939 wyruszył bowiem do Polski emisariusz Naczelnego Wodza rtm Feliks Szymański, późniejszy Cichociemny.

 

Tebinka-historia-SOE_1100px-169x250 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i CichociemniWskazane nieścisłości nie mają zasadniczego znaczenia dla oceny niezwykle wysokiej wartości poznawczej publikacji prof dr hab. Jacka Tebinki oraz dr hab. Anny Zapalec. Szczerze i entuzjastycznie rekomenduję zakup i lekturę tej niezwykłej publikacji. Radzę się spieszyć, bowiem jak ustaliłem w wydawnictwie „Neriton”, wprawdzie z uwagi na znaczne zainteresowanie szykuje się dodruk książki, ale w mojej ocenie rychło będzie potrzebny kolejny. Publikacja niezwykła, stanowić będzie z pewnością solidny fundament pod kompendium rzetelnej wiedzy o 316 Cichociemnych – spadochroniarzach Armii Krajowej. Dziękuję i polecam 🙂

 

Ryszard  M. Zając

 

Jacek Tebinka, Anna Zapalec, Polska w brytyjskiej strategii wspierania ruchu oporu. Historia Sekcji Polskiej Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE), Neriton, Warszawa 2021, ISBN 978-83-66018-94-5 (druk), ISBN 978-83-66018-95-2 (e-book). 575 str. Publikacja powstała w ramach projektu (o tym samym tytule) sfinansowanego przez Narodowe Centrum Nauki (grant nr 2015/19/B/HS3/01051).

 

PS. Po napisaniu tej recenzji otrzymałem miłego oraz rzeczowego maila od Autorów, zawierającego także pochlebną ocenę portalu 🙂  Niestety, ma charakter prywatny, więc nie mogę go opublikować. Bardzo serdecznie dziękuję 🙂

 

 

123