Album. pt. “Tam, gdzie skakali nocą… Historia wybranych zrzutowisk cichociemnych na terenie Generalnego Gubernatorstwa” jest prawdziwym rarytasem, istotnie wzbogacającym naszą wiedzę o zrzutach ludzi i sprzętu dla Armii Krajowej.
Trzymam w ręku jeden z pierwszych egzemplarzy niezwykle starannie i piękne wydanego dwustustronicowego albumu pt. “Tam, gdzie skakali nocą… Historia wybranych zrzutowisk cichociemnych na terenie Generalnego Gubernatorstwa” (wyd. Uniwersytet Pedagogiczny im. KEN w Krakowie, ISBN 978-83-8084-966-2). Album jest efektem pracy nad projektem naukowym – “GIS w historii. Możliwości wykorzystania i popularyzacji współczesnych narzędzi geoinformatycznych w naukach humanistycznych na przykładzie czynu zbrojnego cichociemnych”. Projekt realizowany był w latach 2018-2023 w ramach programu “Dialog” Ministerstwa Edukacji i Nauki, przez zespół naukowców: dr Agnieszka Polończyk, dr inż. Michał Lupa oraz prof. dr hab. inż. Andrzej Leśniak.
Recenzentem albumu był prof. dr hab. Jacek Tebinka, znany m.in. z fundamentalnej publikacji, napisanej wspólnie z dr hab. Anną Zapalec pt. „Polska w brytyjskiej strategii wspierania ruchu oporu. Historia Sekcji Polskiej Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE)”, wyd. „Neriton”, Warszawa 2021, ISBN 978-83-66018-94-5 (druk), ISBN 978-83-66018-95-2 (e-book). Moja recenzja tej pracy jest tutaj – Brytyjczycy wobec Polski – SOE i Cichociemni. Konsultantem merytorycznym albumu był natomiast dr hab. Krzysztof Mroczkowski, autor wielu publikacji “zrzutowych”, zastępca dyrektora ds. naukowych Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
Ktokolwiek sądziłby, że mamy do czynienia z typową “cegłą” naukową, najeżoną trudnymi terminami oraz nader nudną dla zwykłych ludzi, ten szybko zmieni opinię po otwarciu tego albumu. Jest pięknie wydany, bogato ilustrowany, spośród 200 stron tylko ok. 30 nie ma ilustracji, co zrekompensowano z nawiązką, ponieważ na pozostałych stronach opublikowano zwykle niejedno zdjęcie czy skan. Najbardziej istotne jest to, że tekst albumu został napisany żywo, w sposób bardzo interesujący, przyciągając Czytelnika frapującą treścią.
Tytuł albumu może być nieco mylący, z jego treści wynika bowiem, iż oferuje on solidną porcję wiedzy nie tylko o zrzutowiskach w Generalnej Guberni (“Bat” / “Solnica”, “Imbryk”, “Kanapa”, “Koliber 2” / “Koliber 1”, “Kos”, “Mewa 1”, “Spodek”, “Wilga” / “Wilga 1”) – ale także o narodzinach idei Cichociemnych oraz początkach organizacji łączności lotniczej z okupowaną Polską. Album jest rarytasem, także i z tego powodu, że nie jest przeznaczony do “normalnej” sprzedaży, będzie więc dostępny raczej “tylko dla wtajemniczonych”, choć pewna jego ilość trafiła już do wybranych bibliotek publicznych. To dzieło waży 1,1 kg, opublikowano w nim w dobrej jakości nieprawdopodobnie dużą ilość map, skanów, zdjęć, dokumentów – w tym niektóre dotąd niepublikowane! To prawdziwa gratka dla osób zainteresowanych tematyką Cichociemnych.
Podejrzewam, a piszę to z wyraźną zazdrością, że dr Agnieszka Polończyk – wnuczka Cichociemnego kpt. Bolesława Polończyka – musiała chyba zaprzedać duszę diabłu, aby osiągnąć taki wspaniały efekt! Nawet trochę żałuję, że mój Dziadek skakał do Polski na placówkę odbiorczą poza zainteresowaniem tego projektu, co spowodowało, że nie miał szansy znaleźć się w tym albumie… Ale chwileczkę… okazuje się, że jest! Na stronie 147 opublikowano “Wykaz ekip operacyjnych” przebywających na stacji wyczekiwania “A” (STA 20A) Głównej Bazy Przerzutowej “Jutrzenka”. Na liście 18 skoczków którzy oczekiwali na skok do Polski, jest mój Dziadek – por. cc Józef Zając ps. Kolanko…
“U podstaw merytorycznych niniejszego opracowania – czytamy we wstępie albumu – leżała chęć odnalezienia, oznaczenia i przybliżenia historii wybranych zrzutowisk – miejsc wyznaczonych w okresie II wojny światowej na całym terenie Generalnego Gubernatorstwa, na które skakali przeszkoleni w Wielkiej Brytanii Cichociemni, spadochroniarze Armii Krajowej (AK) w służbie specjalnej, wywodzący się z Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie oraz Armii Polskiej gen. Andersa” (s.7). Mam nadzieję, że po publikacji tego albumu skończą się wreszcie kłamliwe opowieści, jakoby zrzuty dla Armii Krajowej organizowali nam rzekomo Brytyjczycy z SOE.
Autorzy tej niezwykle wartościowej publikacji: dr Agnieszka Polończyk, dr inż. Michał Lupa oraz prof. dr hab. inż Andrzej Leśniak podkreślają – “Jako autorzy albumu chcielibyśmy zwrócić uwagę na ogromną wartość historyczną pól zrzutowych jako elementów krajobrazu historycznego oraz podkreślić ich istotne znaczenie w całokształcie procesu działań wojennych w Polsce. Co prawda bezpośrednie ślady istnienia zrzutowisk są mniej namacalne aniżeli ślady innych obiektów inżynierii wojskowej, takich jak lotniska, fortyfikacje, mury, twierdze czy arsenały, tym bardziej jednak warto spojrzeć na nie jako na miejsca godne uwagi, ważne części większego procesu historycznego. Odczytując bowiem dziś historię terenów, na które skakali cichociemni, a lotnicy zrzucali zaopatrzenie dla Armii Krajowej, można zgłębiać ich militarną przeszłość i przyglądać się jej nie tylko z faktograficznej, ale i geograficznej perspektywy.” (s.8).
Album podzielony jest merytorycznie na dwie części. W pierwszej przedstawiono organizację łączności lotniczej i funkcjonowanie placówek odbiorczych na terenie GG, początki łączności lotniczej, organizację lotów, placówek, akcji zrzutowej, a także narodziny idei Cichociemnych. Część druga zawiera omówienie funkcjonowania niektórych placówek odbiorczych w centralnej oraz południowej części Generalnego Gubernatorstwa, tj. w okolicach Warszawy oraz Krakowa. Gdybym miał wpływ na układ treści albumu, narodziny idei Cichociemnych omówiłbym na samym początku, bo przecież najpierw była ta idea, a dopiero potem zrzuty ludzi i sprzętu dla Armii Krajowej. Ale takie umiejscowienie tego wątku w albumie nie jest wcale mankamentem, wynika po prostu z innej koncepcji prezentacji treści.
Autorzy albumu, wśród bardzo wielu źródeł z których korzystali, wymieniają m.in. fundamentalne prace m.in. Jędrzeja Tucholskiego, Krzysztofa Tochmana, Kajetana Bienieckiego, Jana Tarczyńskiego oraz Krzysztofa Mroczkowskiego (konsultanta tego projektu). Skorzystali też z wielu wspomnień samych skoczków. Życzliwie wskazują również na mój portal, który z założenia jest internetowym kompendium wiedzy o 316 Cichociemnych. Jak podkreślają – “Album w znaczącej części opiera się na źródłach pierwotnych, tj. oryginalnych dokumentach opracowywanych przez Sztab NW w Londynie, które obecnie znajdują się w archiwach – Studium Polski Podziemnej oraz Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie.” Trzeba przyznać, że staranność i trafność w doborze źródeł, w tym ich ogrom oraz różnorodność, przyczyniły się w znaczącej mierze do wysokiej oceny wartości merytorycznej albumu, na którą to ocenę Autorzy w pełni zasłużyli.
Mam też dwie szczególne pochwały. Otóż dr Krzysztof Mroczkowski w swoim “słowie wstępnym” bardzo trafnie podkreśla kwestię zasadniczej rangi, cytując Helenę Szołdrską (autorkę m.in. fundamentalnej pracy “Lotnictwo Armii Krajowej”):
“Przykład polskiej armii podziemnej wywarł decydujący wpływ na SOE [Special Operations Executive – przyp. RMZ] w pierwszych stadiach jego formowania, gdyż właśnie model polskiego ruchu oporu stał się źródłem koncepcji powołania armii podziemnych (…) Polacy cieszyli się w Londynie wielkim uznaniem i zyskali uprzywilejowana pozycję wśród europejskich rządów emigracyjnych. Polski rząd emigracyjny utrzymywał własne radiostacje i wolno mu było samodzielnie utrzymywać łączność z Polską. Ponadto w ramach stosunków z SOE rząd polski miał wyłączne prawo wysyłania misji, a także wyboru agentów, w związku z czym SOE praktycznie ograniczyło się do roli agencji zaopatrzeniowej.”
Druga szczególna pochwała należy się dr Agnieszce Polończyk, za wyraźne stwierdzenie (rzadko obecne w publikacjach historycznych na ten temat), że “(…) Stanisław Mikołajczyk od samego początku wręcz sabotował pomoc lotniczą dla AK (jak i samą AK jako organizację zbrojną). Miał również swoich ludzi w strukturach brytyjskich – w Foreign Office, Air Ministry oraz SOE (tych proradzieckich) i dążył do tego, żeby nawiązać własną łączność lotniczą z krajem. Jej zadaniem byłoby zaopatrywanie w broń, materiały, pieniądze tzw. Chłostry (późniejszych Batalionów Chłopskich, BCh).” (s. 39)
Cytowana przez dr Mroczkowskiego Helena Szołdrska popełnia błąd, określając zadania Cichociemnych jako “misje”, a ich samych nazywając “agentami” (czyimi?). To oczywiście kalka brytyjskiego nazewnictwa stosowanego wobec wszystkich pozostałych “klientów” SOE. Ale ma stuprocentową rację, podkreślając wyjątkowość Polski oraz Cichociemnych. Można tylko dopowiedzieć, że to Anglicy uczyli się od Polaków m.in. dywersji i walki konspiracyjnej – a nie według urojonych “standardów SOE” szkoleni byli polscy Cichociemni – jak bredził publicznie Kacper Śledziński w wydanym przez “Znak” swoim śmieciu pseudohistorycznym pt. “Cichociemni. Elita polskiej dywersji” (co najmniej 246 błędów i nieścisłości na 417 stronach) – tutaj moja errata do tego bubla (pdf). Warto w tym miejscu dodać, że Brytyjczycy nawet szefa SOE, gen. Collina Gubbinsa wybrali dlatego, że miał dobrą znajomość polskich realiów, co było dla nich kluczowe. Warto też podkreślić, że polska sekcja SOE powstała jako pierwsza.
Szczerze mówiąc, swoim zwyczajem sprawdziłem rzetelność publikowanych w albumie informacji, czyli zapolowałem na ewentualne byki. No i kilka znalazłem. Dr Mroczkowski pisząc o pierwszym skoku Cichociemnych (operacja Adolphus) napisał o starcie samolotu w tej operacji “z lotniska Leconfield niedaleko Stradishall w Wielkiej Brytanii” (s. 13). Wszystko można powiedzieć o RAF Leconfield, tylko nie to, że jest “niedaleko” od RAF Stradishall. Dzieli je bowiem ok. 180 mil (ok. 290 km), średnio ok. trzy i pół godziny jazdy samochodem przez A14 i A1 (można sprawdzić w mapach Google).
Nie wiem, jakie jest źródło informacji dr Mroczkowskiego o rzekomym starcie z RAF Leconfield. Według mjr / ppłk dypl. Jana Jaźwińskiego, który był współorganizatorem oczywiście także tej, pierwszej operacji przerzutowej Cichociemnych, start nastąpił z lotniska “Stradishall pod New Market” (Jan Jaźwiński – Dramat dowódcy. Pamiętnik oficera sztabu oddziału wywiadowczego i specjalnego, przygotowanie do druku: Piotr Hodyra i Kajetan Bieniecki, Polski Instytut Naukowy w Kanadzie, Montreal 2012, ISBN 978-0-9868851-3-6, tom I s. 259). Polemizowałbym też z nadmiernie łagodnym określeniem, że w tej operacji “skoczków zrzucono w nieco innym miejscu”. W rzeczywistości błąd w nawigacji (brytyjskiego nawigatora) był koszmarny – wyniósł aż 130 km od planowanej placówki odbiorczej. Musiałbym się upewnić, ale to chyba rekordowo wysoki błąd nawigacyjny we wszystkich operacjach zrzutowych do Polski…
W mojej ocenie wysoce niewłaściwe jest także, użyte przez dr Mroczkowskiego, określenie lotników latających nad Polskę – “taksówkarzami cichociemnych”. Jest efektowne, jest łatwą kalką brytyjskiej frazy (“Lysander – The Tempsford Taxi”) definiującej loty Lysanderów z agentami SOE do krajów zachodniej Europy – ale w przypadku Polski jest rażąco nieprawdziwym, krzywdzącym polskich pilotów uproszczeniem. Przede wszystkim nie sposób utożsamiać realiów okupacyjnych w Polsce z realiami okupacji w krajach zachodnich. Nie sposób też oczywiście utożsamiać skali trudności lotów do Europy Zachodniej – z lotami specjalnymi do Polski. Loty do naszego kraju były ekstremalnie trudne. Ponadto należy wspomnieć, że nie istniał, użyty przez dr Mroczkowskiego termin “placówka wyczekiwania” – istniały placówki odbiorcze (dla zrzutów) oraz stacje wyczekiwania (dla skoczków).
Za błędne należy uznać twierdzenie o rzekomo zauważalnym wzroście “zainteresowania Brytyjczyków operacjami specjalnymi w Polsce”. Po pierwsze, te operacje (czytaj: loty ze zrzutami) były efektem wytężonej pracy głównie mjr / ppłk dypl. Jana Jaźwińskiego, który o każdy lot walczył z Brytyjczykami z SOE oraz polskimi “przeszkadzaczami” z rządu (Mikołajczyk, Kot i in.). Po drugie, to tylko loty specjalne samolotów SOE, w części loty wykonywane przez polskie załogi.
Po trzecie wreszcie, tezę o rzekomym “zainteresowaniu Brytyjczyków” zrzutami do Polski wprost miażdżą twarde dane statystyczne. Do Jugosławii SOE wysłało ponad sto dziesięć razy więcej zrzutów niż do Polski! Na 430 zaplanowanych (uzgodnionych z SOE) lotów do Polski wykonano tylko 229, czyli trochę ponad połowę. Zasadne jest zatem założenie, że wielkość zrzutów do Polski mogłaby być dwukrotnie większa, gdyby tylko Brytyjczycy dotrzymywali własnego słowa. W istocie Brytyjczycy nie byli zainteresowani wspieraniem Polski, zdefiniowali ją jako trzeciorzędny teren operacyjny. W zakresie zrzutów realizowali politykę, którą zdefiniowałem jako „kroplówka zrzutowa” dla Armii Krajowej…
W dalszej treści albumu jest także kilka nieścisłości. Nie jest prawdziwa teza, iż “jednym z głównych zadań Sztabu NW stało się nawiązywanie i utrzymywanie stałej łączności konspiracyjnej z okupowaną Polską”. Tym zadaniem obarczono wyłącznie Oddział VI (Specjalny), zaś pozostałe komórki sztabu Naczelnego Wodza zajmowały się głównie “dowodzeniem” (czytaj: przekazywaniem brytyjskich rozkazów) “wydzierżawionym wojskom”, jak Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie złośliwie zdefiniował po wojnie koleś zdrajcy sprawy polskiej gen. Tatara, płk Utnik (Sztab Polskiego Naczelnego Wodza w latach II wojny światowej, zakończenie, Wojskowy Przegląd Historyczny” nr 4 (74), s. 265-300, Warszawa 1975. Nota bene – też kiedyś uległem złudzeniu, że walka w okupowanej Polsce była priorytetem dla Naczelnego Wodza na emigracji, w istocie była – niestety – marginesem…
Przy okazji znanej narracji dot. łączności z Krajem, o trzech raportach Górskiego i Kalenkiewicza, można było wspomnieć (czego jednak zabrakło) o wcześniejszej o ok. trzy tygodnie inicjatywie mjr dypl. Włodzimierza Mizgier-Chojnackiego, który postulował „utworzenie naszych oddziałów desantowych” proponując 19 osób (w tym siebie) jako kadrę przyszłego polskiego ośrodka szkolenia spadochronowego.
Niestety, nie jest prawdziwe twierdzenie, że zaproponowana 14 lutego 1940, przez kpt. Kalenkiewicza i Górskiego, grupa szesnastu oficerów gotowych do desantowania się do Kraju, swą nazwę “chomiki” wzięła od pseudonimu Górskiego. Też tak kiedyś sądziłem, wprowadzony w błąd przez Jego wnuka. Jednak kpt. Jan Górski pseudonim “Chomik” obrał znacznie później, w połowie lipca 1941. Podczas wycieczki z kpt. Maciejem Kalenkiewiczem „gadali o wojnie, o desantach i o rodzinach, a obok kręcił się zapobiegliwy chomik, znosząc w pyszczku ziarno do swojej dziurki. Tak ich to miłe stworzonko ubawiło i wzruszyło, że Jan obrał go za swój pseudonim” (Jan Erdman, Droga do Ostrej Bramy, s. 152).
Warto także w tym miejscu zauważyć, że w mojej ocenie należy też włożyć pomiędzy bajki dominującą dotąd tezę, iż w duecie Górski – Kalenkiewicz wiodąca rola przypadała Górskiemu. Jan Erdman w „Drodze do Ostrej Bramy” opisuje relacje pomiędzy przyjaciółmi: „Maciej i Janek – to był team, który Maciej prowadził. Mam głębokie przekonanie, że Maciej był twórcą projektów, a Janek pomagał w ich realizacji.” Ppłk dypl. Jan Jaźwiński (1976): – „Górski był cieniem Macieja”. Ppłk dypl. Aleksander Szendryk (1975): – „Maciej niósł w sobie płomień, Górski szedł za nim.” Ppłk dypl. Marian Utnik (1975): – „Maciej obmyślał, Górski wykonywał.”
Na str. 24 mamy znowu błędną informację dot. lotniska RAF, mianowicie, iż “W listopadzie 1941 roku No 138 Special Duty Squadron RAF przeniósł się na lotnisko polowe Leconfield niedaleko Stradishall (…)”. Po pierwsze, RAF Leconfield wcale nie znajduje się “niedaleko Stradishall” gdzie funkcjonowało odrębne lotnisko. Oba lotniska, odrębne przecież, dzieli spora odległość – ok. 290 km. Po drugie 138 Special Duty Squadron RAF nigdy nie stacjonował na lotnisku RAF Leconfield – lecz na lotnisku RAF Stradishall (które nie jest wcale “niedaleko”). Łatwo to zweryfikować, choćby w mapach Google, także np. w brytyjskiej Wikipedii,
Warto dodać, że początkowo Cichociemnych przerzucano z brytyjskich lotnisk RAF: Foulsham (2), Linton-on-Ouse (2), Leakenheath (9), Newmarket (2), Stradishall (6). Kilku Cichociemnych prawdopodobnie przerzucono z lotniska RAF Grottaglie. W późniejszym okresie samoloty w lotach specjalnych do Polski startowały z lotniska RAF Tempsford, a następnie z Campo Casale niedaleko Brindisi (Włochy). Żaden samolot do Polski nie startował z RAF Leconfield. Kajetan Bieniecki w swej fundamentalnej publikacji “Lotnicze wsparcie Armii Krajowej” wymienia lotnisko RAF Leconfield trzy razy. Na str. 40 wskazuje iż 27/28 marca 1942 wylądował na nim awaryjnie F/O Ryszard Zygmuntowicz Halifaxem V-9976, wracając ze zrzutu w operacji “Boot” na placówkę “Trawa”. Na str. 63 podaje natomiast, że 3/4 marca 1943 lądował na nim powracający z Polski Halifax DT-727 “K” z brytyjską załogą, po zrzucie w operacji “Tulip” na placówkę “Ryba” 601.
W przypisie nr 41 (s. 503) do rozdziału “Okres próbny” Kajetan Bieniecki jednoznacznie wskazuje – “Pieniążek. Log Hook; Nowiński. Log Book; Garliński. op.cit., 248 błędnie podaje, że start odbył się z lotniska Leconfield k. Stradishall. Lotnisko Leconfield położone było k. Hull w Yorkshire i oddalone było o 190 km na północny zachód od Stradishall.” Nota bene, prostując ten błąd Bieniecki mylnie podał odległość w kilometrach, a nie w milach (faktycznie wynosi ona ok. 290 km).
Dr Krzysztof Mroczkowski podaje także nieprawdziwie, że lotnisko RAF Tempsford znajduje się “w hrabstwie Cambridge” (s. 24), podczas gdy znajduje się ono w hrabstwie Bedfordshire, choć graniczy z hrabstwem ceremonialnym Cambridgeshire. Sprawdziłem ten fakt także w dość fundamentalnej w tym zakresie pracy doktorskiej Gregory Derwin’a – Built to Resist. An Assessment of the Special Operations Executive’s Infrastructure in the United Kingdom durning the Second World War, 1940-1946 (Zbudowane dla oporu. Ocena infrastruktury Special Operations Executive w Wielkiej Brytanii podczas drugiej wojny światowej), vol. I, II, University of East Anglia, Norfolk 2015).
Źródło to potwierdza moje ustalenia – RAF Tempsford znajdował się w hrabstwie Bedfordshire; natomiast 138 Special Duty Squadron RAF został przebazowany na to lotnisko 14 marca 1942. Wg. tego źródła (t.I, s.172), 138 SDS RAF został utworzony 25 sierpnia 1941, po rozwiązaniu “1419 (Special Duties) Flight at RAF Stradishall, Suffolk”. Co więcej, lotnisko RAF Leconfield w ogóle nie było nigdy wykorzystywane przez SOE. Cytowane opracowanie jest dostępne w internecie, można je bez problemu pobrać. Dodam, że wskazuję je jako przykładowe, bowiem żadne z wielu dostępnych źródeł nie wskazuje RAF Leconfield jako miejsca startowego jakichkolwiek operacji do Polski, czy w ogóle jakiejkolwiek operacji specjalnej SOE…
W albumie czytam całkiem trafnie, że w związku z operacjami zrzutowymi Polacy mieli szczególną chrapkę na amerykańskie “Liberatory”, które miały większy udźwig (12 zasobników, 12 paczek). “Dlatego też postulowano o wprowadzenie tych maszyn do lotów specjalnych nad Polskę – z pozytywnym zresztą skutkiem” (s. 32). Niestety, jest to bardzo “grzeczna” wersja istotnego fragmentu historii operacji zrzutowych do Polski. Prawda jest bardziej bolesna. Niestety, większość autorów tekstów o zrzutach przemilcza brytyjskie podkładanie nogi polskim staraniom o Liberatory bezpośrednio u Amerykanów. Ponadto nagminnie przemilczane jest haniebne zachowanie gen Tatara (nota bene – przy bierności Naczelnego Wodza oraz jego sztabu), nadzorującego Oddział VI (Specjalny). Mjr naw. Stanisław Król, b. dowódca polskiej 1586 Eskadry Specjalnego Przeznaczenia nazwał je wprost sabotażem.
21 lipca 1944, podczas spotkania w G.B.P. w Latiano, z odlatującym do Polski wysłannikiem Naczelnego Wodza Cichociemnym Janem Nowakiem Jeziorańskim, w obecności uczestniczącego w tym spotkaniu komendanta Głównej Bazy Przerzutowej mjr / ppłk dypl. Jana Jaźwińskiego, major nawigator Stanisław Król podkreślił:
“Mamy zgodę dowództwa brytyjskiego, że etatowy stan Liberatorów, to znaczy 21 maszyn możemy otrzymać, jeśli nasze władze polskie przyślą etatową ilość załóg, 27 przeszkolonych na Liberatorach. W wyniku starań Inspektora, a szczególnie Sztabu NW – gen. Tatara, nie tylko nie przysłane jest uzupełnienie załóg, ale też załogi, które wylatały swe tury nie są zastąpione. W rezultacie stan dyonu [dywizjonu – RMZ] polskiego wynosi obecnie 4 załogi i cztery Liberatory. (…) nazwał to po prostu sabotażem ze strony gen. Tatara”. (Jan Jaźwiński – Dramat dowódcy. Pamiętnik oficera sztabu oddziału wywiadowczego i specjalnego (przygotowanie do druku: Piotr Hodyra i Kajetan Bieniecki), Polski Instytut Naukowy w Kanadzie, Montreal 2012, ISBN 978-0-9868851-3-6, tom II, s. 106)
Krótko mówiąc – mieliśmy zaledwie cztery Liberatory zamiast (teoretycznie) możliwych do uzyskania dwudziestu jeden!!! Różnica zasadnicza, ale jakoś nikogo to nie obchodziło – ani Naczelnego Wodza, ani kogokolwiek w Sztabie Naczelnego Wodza, ani w Komendzie Głównej AK. Warto zauważyć, że dowódca AK został o tym (cztery Liberatory zamiast 21) powiadomiony tuż przed Powstaniem Warszawskim (w odpowiedzi na jego depeszę z postulatem zwiększenia ilości zrzutów) przez mjr dypl. Jana Jaźwińskiego – depeszą L.Dz. 1061. Nikt nie zareagował. Czyżby siła konformizmu (albo biernej obojętności, co na jedno wychodzi) była aż tak wielka? Nota bene, w reakcji na tę depeszę, tego samego dnia prosowiecki gen. Stanisław Tatar odebrał mjr dypl. Janowi Jaźwińskiemu realną możliwość kierowania przerzutem lotniczym do Polski, zabronił mu bowiem utrzymywania łączności operacyjnej z dowódcą AK oraz z Brytyjczykami z SOE, które użyczało Polakom samolotów do przerzutu. Spowodowało to rezygnację Jaźwińskiego z dowodzenia Główną Bazą Przerzutową…
W albumie czytam, że “pierwszą powołano w SOE sekcję francuską”. Jak wiadomo, współpracowała ona z ruchem oporu „Wolna Francja” (Francais Libres) gen. de Gaulle, który znacznie rozsądniej niż Polacy dbał o swój narodowy interes. Nie wskazano źródła informacji o tym “pierwszeństwie”, według moich źródeł jako pierwszą utworzono sekcję polską. Być może spór co do domniemanego pierwszeństwa wynika z użytej terminologii – sekcja francuska mogła być powołana jako pierwsza, ale na pewno pierwszą zorganizowaną (faktycznie działającą) była sekcja polska. Co interesujące, mjr dypl. Jan Jaźwiński nawiązał kontakt z brytyjskim wywiadem – kpt. Haroldem Perkinsem, nawet zanim jeszcze ten brytyjski oficer wywiadu został przydzielony do SOE oraz zanim został szefem sekcji polskiej SOE. Nasze ewidentne pierwszeństwo jest więc raczej niepodważalne…
Dość nieprecyzyjne jest odnoszące się do szkolenia Cichociemnych sformułowanie: “Najliczniejszą grupę stanowiły osoby szkolone do zadań bieżących, specjaliści w zakresie wywiadu, dywersji, mikrofotografii, fałszerstw oraz łączności.” (s. 39). Rzecz w tym, że może dotyczyć olbrzymiej większości z 316 Cichociemnych (169 dywersja, 50 łączność, 37 wywiad) – poza 57 CC: oficerami sztabowymi (24), specjalistami lotnictwa (22) oraz pancerniakami (11).
Nie są nadmiernie precyzyjne zdania “Po skoku oraz w czasie aklimatyzacji cichociemni rozpoczynali swoją działalność w szeregach ZWZ/AK. Skoczkowie przysposobieni do dywersji rozpoczynali służbę w “Wachlarzu” (…) (s. 43). Po pierwsze, służbę w ZWZ/AK Cichociemni rozpoczynali po zakończeniu aklimatyzacji, choć naturalnie w trakcie jej trwania mogli otrzymać konkretny przydział służbowy. Organizacja “Wachlarz” nie była wcale “obowiązkowa” dla wszystkich Cichociemnych – dywersantów; w lecie 1941 służyło w niej 27 CC, tj. połowa ze zrzuconych wówczas do Polski. Naturalnie po 1942, kiedy “Wachlarz” został rozwiązany, nie służył w nim żaden Cichociemny.
Historycznym nieporozumieniem jest teza, iż “późną jesienią 1942 rozpoczął się proces scalania tych organizacji [wskazano: Związek Odwetu oraz Organizację Specjalnych Akcji Bojowych “Osa” – przyp RMZ] z “Wachlarzem” (…)” (s. 43). Należy podkreślić, że “Wachlarz” (brytyjski kryptonim “Big Scheme”) utworzono na życzenie Brytyjczyków z SOE, którzy dali na ten cel pieniądze (3 mln USD kredytu), jego głównym celem było prowadzenie dywersji na szlakach zaopatrzeniowych niemieckiej armii walczącej w ZSRR. Zupełnie inne cele i obszar działania miały pozostałe organizacje dywersyjne.
“Kedyw” nie powstał ze “scalenia” z “Wachlarzem” – lecz wskutek działań KG AK zmierzających do “uporządkowania działalności dywersyjnej”, co wiązało się m.in. z reorganizacją w KG AK, w tym utworzeniem właśnie, w listopadzie 1942, Kierownictwa Dywersji. Formalnym początkiem “Kedywu” był rozkaz dowódcy AK z 22 stycznia 1943, nakazujący utworzenie w KG oraz w komendach Obszarów i Okręgów AK „komórek” o nazwie „Kedyw” (Kierownictwo Dywersji). Nie miało to nic wspólnego ze “scaleniem z Wachlarzem”.
“Na 37 osób przydzielonych do pracy w wywiadzie 15 cichociemnych aresztowano i zabito (…)” czytam w albumie (s. 54-56). Według moich danych, spośród 37 Cichociemnych ze specjalnością w wywiadzie, którzy na spadochronie skoczyli do okupowanej Polski, aż 26 doświadczyło okrutnych represji, w większości niemieckich, ale także sowieckiego NKWD oraz komunistycznej „Polski ludowej”. W dniu wybuchu wojny mieli średnio po 27 lat, najmłodszy był siedemnastolatkiem. W dacie skoku ze spadochronem do Polski mieli prawie 31 lat. Aż 11 spośród Nich zamordowano, tylko jeden „poległ normalnie” – w Powstaniu Warszawskim…
Niezgodne z prawdą jest zdanie, iż spośród 316 Cichociemnych “najmłodszy miał 17 lat, najstarszy 54” (s.45). Otóż w dniu wybuchu wojny najmłodszy był późniejszy Cichociemny Kazimierz Śliwa – miał zaledwie 13 lat i 9 miesięcy. Był także najmłodszym Cichociemnym w dacie swego skoku do Polski, miał wówczas 18 lat dziewięć miesięcy 28 dni. Najstarszym Cichociemnym w dacie rozpoczęcia wojny oraz w dacie skoku był gen. dyw. Tadeusz Kossakowski – 1 września 1939 miał ponad 51 lat i siedem miesięcy życia, w dacie przerzutu do Polski (w operacji “Most 2”) miał 56 lat.
Muszę przyznać, że z prawdziwą satysfakcją czytałem (i oglądałem) strony albumu zawierające jego “crème de la crème” czyli analizy oraz informacje dotyczące zrzutów, zrzutowisk oraz ich organizacji. Warto zacytować najistotniejszą informację, dotyczącą lokalizacji zrzutowisk – “Położenie placówek określano depeszami na podstawie map sztabowych w skali 1:300 000. Podawano w nich współrzędne prostopadłe wyrażane w milimetrach oraz dodatkowo określano współrzędne biegunowe wyrażone w kilometrach, dla których punktem odniesienia była miejscowość lub stacja kolejowa w pobliżu placówki. W archiwach londyńskich można znaleźć dla wybranych zrzutowisk karty ewidencyjne, czyli dokumenty opisowe zwierające informacje o położeniu placówek, adresach kontaktowych, ich okresie czuwania i przebiegu pracy.” (s. 56).
Trafnie autorzy albumu wskazują, że “przed rozpoczęciem każdego sezonu operacyjnego [zrzutowego – przyp. RMZ] pracownik specjalnej komórki Oddziału V (łączności) KG ZWZ/AK (…) wyjeżdżał jako “delegat KG” w teren i z pomocą osób z miejscowej siatki terenowej wytyczał konkretne pole zrzutowe. Lokalizację nanoszono na mapy i przystępowano do rekonesansu okolicy, ustalając lokalne obiekty zajmowane przez Niemców, tj. terenowe punkty obserwacji, placówki żandarmerii, artylerię przeciwlotniczą itp.
Ustalano również punkty kontaktowe dla skoczków w przypadku nieudanego zrzutu poza placówkę. Dowódca placówki kompletował załogę i wyznaczał żołnierzy do poszczególnych zadań: odbioru zrzutu, ewakuowania przyjętych skoczków z miejsca ich lądowania oraz do ich ubezpieczania. Po zaprzysiężeniu personelu placówki odbiorczej, przeprowadzeniu szkolenia i przećwiczeniu wszystkich czynności placówka była gotowa i przechodziła w okres czuwania.” (s. 56-57).
Warto dodać, co prawidłowo odnotowano w treści albumu, że “z placówką [odbiorczą – RMZ] związany jest system “melin”, który przygotowywał dowódca placówki jako przejściowe kwatery dla skoczków i materiału zrzutowego. Ponadto zorganizowana została sieć adresów kontaktowych w miejscowościach położonych w pobliżu placówki, przeznaczonych dla skoczków, którzy nie zdołali nawiązać kontaktu z placówką po zrzucie. Adresy te nie były znane personelowi placówki i nie mogły być mu ujawniane.” (s. 63).
W albumie odnotowano także zabawne historie związane z odtwarzaniem ustalonych melodii w audycjach polskiej sekcji radia BBC. Otóż – jak wspominał kpt. Jan Podoski (w albumie błędnie jako Podolski) – “jeśli mieliśmy tzw. lotną noc – tzn. jeśli była ona dostatecznie ciemna, a komunikat meteorologiczny zapowiadał dobra pogodę – jeśli mieliśmy samolot, gotowe zasobniki itp. gnaliśmy na lotnisko Tempsford, na północ od Londynu, załadowywaliśmy samolot, przewoziliśmy naszych skoczków z ośrodka oczekiwania [powinno być: stacji wyczekiwania – RMZ] na lotnisko i nadawaliśmy – o ile dobrze pamiętam – po audycji o godz. 18 melodię sygnałową. Była to zapowiedź lotu.
(…) wpadka wiązała się z osobą Stanisława Mikołajczyka, działacza ruchu ludowego i wówczas premiera. To było po jego powrocie ze Stanów Zjednoczonych, gdzie m.in. zabiegał o pożyczkę. W dużej części audycji relacjonował on wyniki swojej podróży. W tym dniu melodią alarmową było “Miałeś chamie złoty róg…” – a noc, jak na nieszczęście, zdarzyła się lotna (…). (s. 65-66)
Opublikowane w albumie informacje na ten temat, stanowią fundament solidnej, źródłowej porcji wiedzy, w zakresie funkcjonowania czterech placówek odbiorczych w rejonie Warszawy oraz sześciu placówek w okolicach Krakowa. Przyjęto bardzo czytelny i logiczny schemat prezentacji tych informacji, mianowicie: komplet informacji ogólnych, głównie z karty ewidencyjnej danej placówki, następnie operacje zrzutowe, ze szczególnym uwzględnieniem operacji zrzutu Cichociemnych, wspomnienia lotników, skoczków, personelu placówek oraz organizatora zrzutów mjr dypl. Jana Jaźwińskiego. Dodano do tego informacje o losach Cichociemnych skaczących na daną placówkę, jak również sposobach powojennego upamiętnienia tych operacji zrzutowych.
Sprawdziłem dane wskazane w albumie z danymi zawartymi w mojej “Bazie zrzutów” oraz dla pewności także w fundamentalnej pracy Kajetana Bienieckiego “Lotnicze wsparcie Armii Krajowej”, z której głównie zaczerpnąłem dane opublikowane w “bazie zrzutów”. Wśród zauważonych nieścisłości muszę wymienić:
W pozostałym zakresie podano, dość szczegółowo, prawidłowe dane, choć nie wskazano różnicy pomiędzy “zwykłą” placówką odbiorczą a “bastionem”. Kto zna zagadnienie, wie o co chodzi. Szkoda też, że w niektórych przypadkach nie podano w odniesieniu do placówek brytyjskich “pinpoints”, czyli oznaczeń numerowych, stosowanych zamiast polskich kryptonimów. Te numery są bardzo często pomijane w “literaturze zrzutowej” – tak jakby znajomość języka polskiego (a zatem wymowa kryptonimów) wśród brytyjskich pilotów była powszechna. Warto jednak podkreślić, że album stanowi cenną, źródłową pracę, dzięki której można nie tylko zweryfikować, ale także uzupełnić istotne dane dotyczące zrzutów na wymienione w nim placówki. Z pewnością dzięki nim uzupełnię swoje informacje na portalu
Muszę podkreślić, że wskazując jednak bardzo nieliczne błędy czy nieścisłości w tekście albumu musiałem je dość dokładnie opisać, co wywołać może wrażenie (ze względu na objętość tych opisów), jakoby błędów tych było sporo. To nieprawda, przeczytałem prawie wszystkie publikacje “zrzutowe” jakie istnieją i muszę przyznać, że w porównaniu z nimi w albumie jest ich naprawdę niewiele. Warto też zaznaczyć, co jest w tym kontekście istotne, a na co zwracają uwagę sami autorzy, że recenzowany album jest “pierwszym, tak szczegółowym opracowaniem poświęconym wybranym zrzutowiskom”.
Podobne zadanie, również przy sporym stopniu szczegółowości faktograficzno – źródłowej (ale z użyciem nieco odmiennego instrumentarium badawczego), podjęli w ramach naszego społecznego projektu badawczo – edukacyjnego “Na tropie zrzutowisk Armii Krajowej” pasjonaci – dr Andrzej Borcz oraz Waldemar Natoński, a także Pan Konrad Kulig. Ich żmudna praca także stanowi istotne, wartościowe uzupełnienie dotychczasowej wiedzy zrzutowej, w zakresie dotyczącym zrzutów na terenie Podokręgu Rzeszów AK (placówki: Jaskółka, Jastrząb, Jerzyk, Papuga, Pardwa, Paszkot, Perkoz, Raszka) oraz na ziemi olkuskiej (placówka Kanarek).
Autorzy albumu: dr Agnieszka Polończyk, dr inż. Michał Lupa oraz prof. dr hab. inż. Andrzej Leśniak zasadnie zauważają na zakończenie, że zadanie Cichociemnych skaczących na spadochronie do okupowanej Polski “było tym trudniejsze, że wywiad niemiecki i Gestapo wiedziały o zrzutach do Polski. Jednemu z aresztowanych w Warszawie skoczków pokazano na Alei Szucha fotografię z kursu w Anglii, w którym brał udział. Ale pomimo znajomości celów, zakresu i sposobu działania cichociemnych Niemcy nigdy nie potrafili włączyć w ich szeregi swoich agentów ani tak rozszyfrować organizacji zrzutów do Polski, by móc je skutecznie zwalczać.” (s. 189).
Mogę w tym miejscu dodać, że w mojej ocenie wcale nie jest wykluczone, że źródłem informacji nt. Cichociemnych dla niemieckiego wywiadu mógł być… świadomy przeciek z sowieckiego NKWD. Otóż jednym z brytyjskich instruktorów w STS 34 (Bealieu) był niestety… Kim Philby, oficer brytyjskiej MI6-SOE, szpieg współpracujący z sowieckim wywiadem (co wydało się dopiero długo po wojnie). Celem Sowietów zawsze było zniszczenie Armii Krajowej, więc zapewne w tym kierunku mogli “zainspirować” niemiecki kontrwywiad.
Co do “rozpracowywania zrzutów”, niewątpliwie dla niemieckiej Abwehry największym sukcesem był plon ich operacji kontrwywiadowczej “Der Englandspiel” (“Angielska Gra”). Szwaby przejęły całkowitą kontrolę nad siatką SOE w Holandii! Kontrolowali 30 placówek zrzutowych oraz 14 radiostacji utrzymujących łączność z SOE. Przechwycili 54 holenderskich agentów SOE (47 zamordowali) oraz tony sprzętu, ponadto zainkasowali jako swoistą “premię” aż pół miliona holenderskich guldenów. Niemieckie myśliwce zestrzeliły aż dwanaście samolotów RAF wracających po zrzucie znad Holandii. Niemcy aresztowali także byłego premiera tego kraju Koos’a Vorrink’a oraz ok. 150 liderów holenderskiego ruchu oporu. Przyczyny tej żenującej kompromitacji brytyjskiego SOE nigdy nie zostały wyjaśnione, bowiem po wojnie dokumentację holenderskiej sekcji “N” miał zniszczyć tajemniczy pożar, który uratował kariery brytyjskich “specjalistów” z SOE. W Polsce Niemcy nie mieli szans, może także dlatego, że zrzutów nie organizowało nam brytyjskie SOE…
W ostatnim zdaniu albumu, jego Autorzy wyrażają przekonanie, iż stanowić on będzie “asumpt do dalszego upamiętniania tych wszystkich miejsc, które przyjmowały dzielnych spadochroniarzy AK – miejsc niosących dla nich nadzieję do walki o lepsze jutro.” (s. 189).
Szczerze mówiąc, mam taką samą nadzieję – pomimo kilku mankamentów album jest publikacją niezwykłą, wręcz wyjątkową i może stanowić doskonały przykład rzetelnego, bogatego faktograficznie (również ilustracyjnie) opracowania zagadnienia zrzutów dla Armii Krajowej. Od czasów Kajetana Bienieckiego nikt dotąd nie napisał podobnie rzetelnie i szczegółowo quasi monograficznego opracowania dotyczącego zrzutowisk. Quasi, bo dotyczącego tylko dziesięciu wybranych, z kilkuset funkcjonujących w Polsce. Temat zrzutów dla Armii Krajowej wciąż czeka na dogłębne opracowanie przez rzetelnego oraz skrupulatnego badacza…
Ryszard M. Zając
21 grudnia 2023
Agnieszka Polończyk, Michał Lupa, Andrzej Leśniak – Tam, gdzie skakali nocą…Historia wybranych zrzutowisk cichociemnych na terenie Generalnego Gubernatorstwa, Uniwersytet Pedagogiczny im. KEN w Krakowie, Kraków 2023, ISBN 978-83-8084-966-2
zobacz post na Facebooku
Olgierd Jan Wiktor Stołyhwo
vel Olgierd Pluszczewski, vel Tadeusz Lisicki
Zwykły Znak Spadochronowy nr 0131
Był jednym z co najmniej osiemnastu Cichociemnych, wywodzących się z warstw najwyższych, nierzadko arystokratycznych. Byli to potomkowie: księżniczki katalońskiej i hiszpańskiego admirała, tureckiego emira, wojewody malborskiego, pomorskiego i kasztelana chełmińskiego, szambelana papieskiego, siostrzeńcy: premiera R.P. i generała; bratanek prezydenta Warszawy, także pochodzący z uznanych rodów szlacheckich, rodzin wielkich przedsiębiorców i naukowców: światowej sławy antropologa, córki Emila Wedla, wicedyrektora “Książnica-Atlas” S.A., posłów na Sejm R.P., itp.
Do 1934 mieszkał w Warszawie, uczył się w szkole powszechnej, następnie w Państwowej Szkole Morskiej w Tczewie. W 1934, podczas ćwiczebnego rejsu “Darem Pomorza” wraz z kilkoma uczniami próbował uciec w Zatoce Meksykańskiej. Złapany, odesłany z Panamy do kraju, wydalony ze szkoły. W 1936 w Krakowie zdał egzamin dojrzałości jako ekstern.
W 1937 ponownie przyjęty do Państwowej Szkoły Morskiej w Tczewie, jednak wiosną 1938 wydalony za “niemoralne zachowanie”. Od 1937 marynarz floty handlowej, m.in. na s/s “Kellwin”, płynął m.in. do Hiszpanii z transportem broni. Działał w Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom, Organizacji Młodzieżowej Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego oraz w Związku Transportowców. Od 1938 do 1939 w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii w Zambrowie.
W kampanii wrześniowej 1939 w 16 Dywizjonie Artylerii Ciężkiej 16 Dywizji Piechoty w składzie Armii “Pomorze”. Uczestniczył w ciężkich walkach z Niemcami, podczas walk nad Bzurą od 18 września w niemieckiej niewoli. 21 września uciekł wraz z kolegą z marynarki handlowej Adamem Backerem, do 15 listopada w kraju.
Po 15 listopada 1939 wyruszył wraz z kolegą do Odessy (Rosja), zaciągnęli się jako marynarze na sowieckim statku, prawdopodobnie MS “Armenia” (zatopiony w listopadzie 1941). Zaplanowali ucieczkę tym statkiem z ZSRR, jednak statek nie wypływał na Zachód. Porzucili służbę na nim, z Odessy dotarli do Moskwy, w kwietniu 1940 w rejonie Saraksu (pustynia Kara – Kum) nielegalnie przekroczyli granicę z Iranem, przez Iran, Afganistan 6 maja 1940 dotarli do Indii. Podejrzewany o współpracę z sowieckim wywiadem, przesłuchiwany, m.in. także w polskim konsulacie w Bombaju. Konsul Eugeniusz Banasiński przesłał depeszą raport z tej rozmowy do MSZ (patrz foto). W październiku 1940 wyruszy,ł aby wstąpić do Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Od wyruszenia z Polski łącznie pokonał ponad 17 tys. km…
Od lutego 1941 w Garock (Wielka Brytania), nie został przyjęty do Marynarki Wojennej, wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie pod dowództwem brytyjskim, do 4 lipca 1942 przydzielony do 1 Pułku Artylerii Ciężkiej.
Wielomiesięczny (nawet ponad roczny) proces szkolenia kandydatów na Cichociemnych składał się z czterech grup szkoleń, w każdej po kilka – kilkanaście kursów. Kandydatów szkolili w ok. 30 specjalnościach w większości polscy instruktorzy, w ok. 50 tajnych ośrodkach SOE oraz polskich. Oczywiście nie było Cichociemnego, który ukończyłby wszystkie możliwe kursy. Trzy największe grupy wyszkolonych i przerzuconych do Polski to Cichociemni ze specjalnością w dywersji (169), łączności (50) oraz wywiadzie (37). Przeszkolono i przerzucono także oficerów sztabowych (24), lotników (22), pancerniaków (11) oraz kilku specjalistów “legalizacji” (czyli fałszowania dokumentów).
Instruktor kursu odprawowego, późniejszy Cichociemny i szef wywiadu Armii Krajowej mjr / płk dypl. Kazimierz Iranek-Osmecki wspominał – “Kraj żądał przeszkolonych instruktorów, obeznanych z nowoczesnym sprzętem, jaki miał być dostarczony z Zachodu. Ponadto mieli oni być przygotowani pod względem technicznym i taktycznym do wykonywania i kierowania akcją sabotażową, dywersyjną i partyzancką. Żądano też przysłania mechaników i instruktorów radiotelegrafii, jak również oficerów wywiadowczych ze znajomością różnych działów niemieckiego wojska, lotnictwa i marynarki wojennej, ponadto oficerów sztabowych na stanowiska dowódcze. Szkolenie spadochroniarzy musiało więc się odbywać w bardzo rozległym wachlarzu rzemiosła żołnierskiego.
Przystąpiono do werbowania ochotników i wszechstronnego ich szkolenia na najrozmaitszych kursach, zależnie od przeznaczenia kandydata do danej specjalności. Każdy z ochotników musiał oczywiście ukończyć kurs spadochronowy. Ostatecznym oszlifowaniem był tzw. kurs odprawowy. Zaznajamiano na nim z warunkami panującymi w kraju, rodzajami niemieckich służb bezpieczeństwa i zasadami życia konspiracyjnego. (…)” (Kazimierz Iranek-Osmecki, Emisariusz Antoni, Editions Spotkania, Paryż 1985, s. 159-160)
Zgłosił się do służby w Kraju. Szef wywiadu morskiego kmdr. por. Brunon Jabłoński zabiegał o niego w celu przeszkolenia na oficera wywiadu morskiego, ale bezskutecznie (wytypował także Bogusława Żurawskiego oraz Norberta Gołuńskiego). Przeszkolony ze specjalnością w dywersji, awansowany na podporucznika ze starszeństwem od 1 grudnia 1942, zaprzysiężony na rotę ZWZ/AK 31 stycznia 1943 w Audley End przez szefa Oddziału VI (Specjalnego), ppłk dypl. Michała Protasewicza ps. Rawa. Po przeszkoleniu na kursie dywersyjno – strzeleckim (STS 25) otrzymał nast. opinię: “Duża inteligencja. Silny i twardy człowiek, bardzo kochający Kraj i poważnie nastawiony na pracę. Mocno doświadczony przez życie i przez to bardzo zahartowany. Opanowany lecz nie ponury. Wybitnie wartościowa jednostka. Doskonały dowódca. Ogólnie: Bardzo dobry.”
Skoczył ze spadochronem do okupowanej Polski w nocy 14/15 marca 1943 w sezonie operacyjnym “Intonacja”, w operacji lotniczej “Step” (dowódca operacji: F/L Stanisław Król, ekipa skoczków nr: XXV), z samolotu Halifax DT-543 “G” (138 Dywizjon RAF, załoga: pilot – F/S Józef Waszak, pilot – F/O Bolesław Koprowski / nawigator – F/O Czesław Wrzesień, F/L Stanisław Król / radiotelegrafista – Sgt. Stefan Gadomski / mechanik pokładowy – Sgt. Antoni Mentlak / strzelec – Sgt. Stanisław Turlej, Sgt. Jan Mironow). Informacje (on-line) nt. personelu Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii (1940-1947) – zobacz: Lista Krzystka
Start o godz. 18.15 z lotniska RAF Tempsford, zrzut na placówkę odbiorczą “Bat” 610 (kryptonim polski, brytyjskie oznaczenie numerowe pinpoints), w okolicach miejscowości Książenice, 7 km. od Grodziska Mazowieckiego. Razem z nim skoczyli: mjr dypl. Jan Górski ps. Chomik, ppor. Janusz Jarosz ps. Szermierz. Skoczkowie przerzucili 335 tys. dolarów w banknotach na potrzeby AK. Zrzucono także sześć zasobników oraz dwie paczki. W drodze powrotnej samolot został ostrzelany nad Bałtykiem, uszkodzone zostały stery, samolot z trudnością utrzymał się na kursie, wylądował na resztkach paliwa na lotnisku Cottam k. Lincoln, o godz. 8 rano, po locie trwającym trzynaście godzin czterdzieści pięć minut.
W “Dzienniku czynności” mjr dypl. Jan Jaźwiński oficer wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, Szef Wydziału Specjalnego (S), organizator lotniczych przerzutów do Polski odnotował:
“14.III., natychmiast po otrzymaniu raportu załóg, ustalony został Plan Startu na dzień 14.III. (warianty: 3, 4, 5, i 6 lotów). Uruchomiony został wariant następujący: Lot Nr.: 44/55, ekipa STEP, ludzi: Chomik plus 2, (…) placówka zasadn. Bat, zapas. Żaba, nawigator kpt. obs. Król, załoga polska, start godz. 18.15; Lot Nr.: 41/56, SLATE, 6 paczek: M1, M2, M3, M4, PLT, R., placówka zasadn. Wrona, zapas. Bratek, nawigator F/sgt. Smith, załoga brytyjska, start godz. 17.50; Lot Nr.: 42/57, YARD, 6 paczek: 01, 02, 03, 04, 05, R., placówka zasadn. Hiena, nawigator kpt. obs. Kuźnicki, załoga polska, start godz. 18.10; Lot Nr.: 45/58, PIPE, 6 paczek: M1, M2, M3, M4, PLT, R., placówka zasadn. Kaczka, nawigator kpt. obs. Ławreńczuk, załoga polska, start godz. 18.05;”.
Dn. 14.III. wynik operacji: – lot 44/55 wykonany na pl. odb. BAT, zrzut jak plan. (335.000 dol. ), – lot 41/56 m i s s i n g, – lot 42/57 wykonany na pl. odb. HIENA, zrzut jak plan. – lot 45/58 p o w r ó c i ł.
Operacje 138 Dyonu, w dniu 14.III. nie były szczęśliwe = na 12 lotów, które wystartowały, wykonano tylko 4 operacje i 4 op. m i s s i n g. Przyczyny jeszcze nie znamy – żadna z maszyn nie lądowała w Tempsford a głownie w Szkocji, w Tempsford mgła do godz. 14.oo.” (s. 165)
Zobacz: Oddział VI (Specjalny) – Zawartość zasobników i paczek
Po skoku aklimatyzacja do realiów okupacyjnych w Warszawie, mieszkał u Marii i Heleny Wańkowicz przy ul. Chopina 8/15. Po aklimatyzacji przydzielony do Kedywu Okręgu Białystok AK.
29 kwietnia 1943 aresztowany przez Kriminalpolizei w mieszkaniu Narbuttów w Warszawie, na ul. 6 Sierpnia 4 jako Tadeusz Lisicki, pod zarzutem handlu bronią. Wcześniej tego samego dnia aresztowano w tym mieszkaniu Cichociemnych: ppor. Janusza Jarosza ps. Szermierz, ppor. Jana Hörla ps. Frog oraz jego siostrę Zofię. Aresztowanie nastąpiło wskutek bezmyślnego wskazania ppor. “Froga” przez znajomego “Zbyszka”, jako odbiorcę kilkunastu karabinów. Więzień Pawiaka, przesłuchiwany przez gestapo, w ciężkim śledztwie bity do nieprzytomności. Prawdopodobnie 7 maja 1943 rozstrzelany w ruinach getta w Warszawie przy ul. Dzielnej 27, prawdopodobnie razem z Cichociemnym ppor. Janem Hörlem.
Syn znanego antropologa Kazimierza Stołyhwy oraz Eugenii z domu Junosza – Piotrowskiej. Rodziny nie założył.
Ojciec Kazimierz (1880-1966) był synem Jana, prezydenta Berdyczowa. Studiował w Berlinie, Paryżu, Monachium, w 1926 obronił doktorat, w 1927 habilitację z antropologii na Uniwersytecie Jagiellońskim, od 1928 docent, później profesor nadzwyczajny na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego. 6 listopada 1939 wraz z innymi pracownikami UJ aresztowany przez gestapo, więziony w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen. Autor ponad 400 publikacji naukowych.
W lewej nawie kościoła św. Jacka przy ul. Freta w Warszawie odsłonięto w 1980 roku tablicę pamięci żołnierzy Armii Krajowej, cichociemnych spadochroniarzy, poległych za niepodległość Polski.
W Sali Tradycji Jednostki Wojskowej GROM znajduje się tablica upamiętniająca Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej, którzy oddali życie za Ojczyznę.
W 1989 roku powstał film dokumentalny “Cichociemni” (scenariusz i reżyseria Marek Widarski).
15 maja 2005 odsłonięto na terenie jednostki specjalnej – Jednostki Wojskowej GROM w Warszawie pomnik poświęcony cichociemnym spadochroniarzom AK. Znaczna część ekspozycji Sali Tradycji jednostki GROM poświęcona jest Cichociemnym.
Od 4 sierpnia 1995 roku jednostka nosi nazwę – Jednostka Wojskowa GROM im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej
W 2008 roku powstał film dokumentalny “My cichociemni. Głos żyjących” (scenariusz i reżyseria Paweł Kędzierski).
7 października 2013 roku w Warszawie przy ul. Matejki, naprzeciwko Sejmu R.P. odsłonięto Pomnik Cichociemnych Spadochroniarzy AK.
W 2013 roku powstał film dokumentalny “Cichociemni. Wywalcz wolność lub zgiń” (scenariusz i reżyseria Dariusz Walusiak).
W 2016 roku Sejm R.P. ustanowił rok 2016 Rokiem Cichociemnych. NBP wyemitował srebrną kolekcjonerską monetę o nominale 10 zł upamiętniającą 75. rocznicę pierwszego zrzutu Cichociemnych.
W 2017 roku PLL LOT umieścił znak spadochronowy oraz podpis upamiętniający Cichociemnych na kadłubie Boeinga 787 (SP-LRG).
Cichociemni są patronem wielu szczepów, drużyn oraz organizacji harcerskich. Opublikowano wiele książek i artykułów o Cichociemnych.
Na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie znajdują się groby kilkudziesięciu Cichociemnych oraz poświęcony Im pomnik “TOBIE OJCZYZNO”
Zobacz także – biogram w Wikipedii
Janusz Mieczysław Jarosz
vel Jan Kania, vel Kazimierz Gradowski
Zwykły Znak Spadochronowy nr 0108
Od 1923 uczył się w szkole powszechnej w Łodzi, od 1925 w Krakowie. Od 1929 w gimnazjum w Zakopanem, od 1931 w Krakowie. W 1933 zdał egzamin dojrzałości. Podjął studia na Wydziale Rolniczym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, w 1939 obronił dyplom inżyniera rolnika. Akademicki mistrz Polski w szermierce (floret). Pracował jako fryzjer, kierowca mechanik, szewc. W latach 1931 – 1934 należał do Związku Strzeleckiego.
W kampanii wrześniowej 1939 nie zmobilizowany. Od 8 września ochotniczo jako kierowca kolumny sanitarnej Dowództwa Okręgu Korpusu X w Przemyślu. 18 września wraz z kolumną sanitarną w Jabłonicy przekroczył granicę z Węgrami, internowany.
24 listopada uciekł, 26 listopada przekroczył granicę w Modane (Francja). Wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie pod dowództwem francuskim, przydzielony do 4 Warszawskiego Pułku Strzelców Pieszych 2 Dywizji Strzelców Pieszych. Od 15 stycznia do 10 czerwca 1940 w Szkole Podchorążych Artylerii w Camp de Coëtquidan.
Maciej Szczurowski – Geneza formowania Armii Polskiej we Francji 1939 – 1940
w: Piotrkowskie Zeszyty Historyczne, 2002, nr 4 s. 115 – 143
Po upadku Francji ewakuowany 23 czerwca do Wielkiej Brytanii. Wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie pod dowództwem brytyjskim, od 11 lipca 1940 przydzielony jako oficer baterii 1 Pułku Artylerii Ciężkiej.
Monika Bielak – Ewakuacja żołnierzy polskich z Francji do Wielkiej Brytanii
i Afryki Północnej w latach 1940-1941
w: IPN, Polska 1918-1989 – Od niepodległości do niepodległości. Historia Polski 1918-1989
Wielomiesięczny (nawet ponad roczny) proces szkolenia kandydatów na Cichociemnych składał się z czterech grup szkoleń, w każdej po kilka – kilkanaście kursów. Kandydatów szkolili w ok. 30 specjalnościach w większości polscy instruktorzy, w ok. 50 tajnych ośrodkach SOE oraz polskich. Oczywiście nie było Cichociemnego, który ukończyłby wszystkie możliwe kursy. Trzy największe grupy wyszkolonych i przerzuconych do Polski to Cichociemni ze specjalnością w dywersji (169), łączności (50) oraz wywiadzie (37). Przeszkolono i przerzucono także oficerów sztabowych (24), lotników (22), pancerniaków (11) oraz kilku specjalistów “legalizacji” (czyli fałszowania dokumentów).
Instruktor kursu odprawowego, późniejszy Cichociemny i szef wywiadu Armii Krajowej mjr / płk dypl. Kazimierz Iranek-Osmecki wspominał – “Kraj żądał przeszkolonych instruktorów, obeznanych z nowoczesnym sprzętem, jaki miał być dostarczony z Zachodu. Ponadto mieli oni być przygotowani pod względem technicznym i taktycznym do wykonywania i kierowania akcją sabotażową, dywersyjną i partyzancką. Żądano też przysłania mechaników i instruktorów radiotelegrafii, jak również oficerów wywiadowczych ze znajomością różnych działów niemieckiego wojska, lotnictwa i marynarki wojennej, ponadto oficerów sztabowych na stanowiska dowódcze. Szkolenie spadochroniarzy musiało więc się odbywać w bardzo rozległym wachlarzu rzemiosła żołnierskiego.
Przystąpiono do werbowania ochotników i wszechstronnego ich szkolenia na najrozmaitszych kursach, zależnie od przeznaczenia kandydata do danej specjalności. Każdy z ochotników musiał oczywiście ukończyć kurs spadochronowy. Ostatecznym oszlifowaniem był tzw. kurs odprawowy. Zaznajamiano na nim z warunkami panującymi w kraju, rodzajami niemieckich służb bezpieczeństwa i zasadami życia konspiracyjnego. (…)” (Kazimierz Iranek-Osmecki, Emisariusz Antoni, Editions Spotkania, Paryż 1985, s. 159-160)
Zgłosił się do służby w Kraju. Od lipca 1942 w dyspozycji Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza. Przeszkolony ze specjalnością w dywersji, zaprzysiężony na rotę ZWZ/AK 26 października 1942 w Audley End przez szefa Oddziału VI (Specjalnego), ppłk dypl. Michała Protasewicza ps. Rawa. Awansowany na stopień podporucznika 31 października 1942 ze starszeństwem od 1 grudnia 1942.
Skoczył ze spadochronem do okupowanej Polski w nocy 14/15 marca 1943 w sezonie operacyjnym “Intonacja”, w operacji lotniczej “Step” (dowódca operacji: F/L Stanisław Król, ekipa skoczków nr: XXV), z samolotu Halifax DT-543 “G” (138 Dywizjon RAF, załoga: pilot – F/S Józef Waszak, pilot – F/O Bolesław Koprowski / nawigator – F/O Czesław Wrzesień, F/L Stanisław Król / radiotelegrafista – Sgt. Stefan Gadomski / mechanik pokładowy – Sgt. Antoni Mentlak / strzelec – Sgt. Stanisław Turlej, Sgt. Jan Mironow). Informacje (on-line) nt. personelu Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii (1940-1947) – zobacz: Lista Krzystka
Start o godz. 18.15 z lotniska RAF Tempsford, zrzut na placówkę odbiorczą “Bat” 610 (kryptonim polski, brytyjskie oznaczenie numerowe pinpoints), w okolicach miejscowości Książenice, 7 km. od Grodziska Mazowieckiego. Razem z nim skoczyli: mjr dypl. Jan Górski ps. Chomik, ppor. Olgierd Stołyhwo ps. Stewa. Skoczkowie przerzucili 335 tys. dolarów w banknotach na potrzeby AK. Zrzucono także sześć zasobników oraz dwie paczki. W drodze powrotnej samolot został ostrzelany nad Bałtykiem, uszkodzone zostały stery, samolot z trudnością utrzymał się na kursie, wylądował na resztkach paliwa na lotnisku Cottam k. Lincoln, o godz. 8 rano, po locie trwającym trzynaście godzin czterdzieści pięć minut.
W “Dzienniku czynności” mjr dypl. Jan Jaźwiński oficer wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, Szef Wydziału Specjalnego (S), organizator lotniczych przerzutów do Polski odnotował:
“14.III., natychmiast po otrzymaniu raportu załóg, ustalony został Plan Startu na dzień 14.III. (warianty: 3, 4, 5, i 6 lotów). Uruchomiony został wariant następujący: Lot Nr.: 44/55, ekipa STEP, ludzi: Chomik plus 2, (…) placówka zasadn. Bat, zapas. Żaba, nawigator kpt. obs. Król, załoga polska, start godz. 18.15; Lot Nr.: 41/56, SLATE, 6 paczek: M1, M2, M3, M4, PLT, R., placówka zasadn. Wrona, zapas. Bratek, nawigator F/sgt. Smith, załoga brytyjska, start godz. 17.50; Lot Nr.: 42/57, YARD, 6 paczek: 01, 02, 03, 04, 05, R., placówka zasadn. Hiena, nawigator kpt. obs. Kuźnicki, załoga polska, start godz. 18.10; Lot Nr.: 45/58, PIPE, 6 paczek: M1, M2, M3, M4, PLT, R., placówka zasadn. Kaczka, nawigator kpt. obs. Ławreńczuk, załoga polska, start godz. 18.05;”.
Dn. 14.III. wynik operacji: – lot 44/55 wykonany na pl. odb. BAT, zrzut jak plan. (335.000 dol. ), – lot 41/56 m i s s i n g, – lot 42/57 wykonany na pl. odb. HIENA, zrzut jak plan. – lot 45/58 p o w r ó c i ł.
Operacje 138 Dyonu, w dniu 14.III. nie były szczęśliwe = na 12 lotów, które wystartowały, wykonano tylko 4 operacje i 4 op. m i s s i n g. Przyczyny jeszcze nie znamy – żadna z maszyn nie lądowała w Tempsford a głownie w Szkocji, w Tempsford mgła do godz. 14.oo.” (s. 165)
Zobacz: Oddział VI (Specjalny) – Zawartość zasobników i paczek
Po skoku początkowo w Podkowie Leśnej, następnie od 16 marca aklimatyzacja do realiów okupacyjnych w Warszawie. Po aklimatyzacji przydzielony do Okręgu Białystok AK.
29 kwietnia 1943 aresztowany pod fałszywą tożsamością Kazimierz Gradowski, wraz z Cichociemnymi: ppor. Olgierdem Stołtyhwą ps. Stewa, ppor. Janem Hörlem ps. Frog oraz jego siostrą Zofią, przez Kriminalpolizei w Warszawie, na ul. 6 Sierpnia 4, pod zarzutem handlu bronią.
Osadzony w więzieniu w siedzibie gestapo na Al. Szucha oraz na Pawiaku, przesłuchiwany przez gestapo, w ciężkim śledztwie brutalnie bity do nieprzytomności.
24 sierpnia 1943 wywieziony transportem z Pawiaka do obozu koncentracyjnego KL Auschwitz Birkenau. Od 29 października 1944 w obozie koncentracyjnym KL Sachsenhausen.
Od 11 listopada 1944 w obozie koncentracyjnym KL Buchenwald, pracował niewolniczo w podziemnej fabryce części samolotowych Junkers w Vansleben am See. 11 kwietnia 1945 ewakuowany w pieszej kolumnie ok. 2 tys. więźniów, 13 kwietnia w rejonie Kothen uciekł wraz z Tadeuszem Wiszniewskim oraz Tadeuszem Kopalińskim. 16 kwietnia spotkał się z wkraczającymi na ten teren żołnierzami 1 Armii Amerykańskiej.
2 maja 1945 alianckim samolotem przetransportowany do Brukseli, dzięki pomocy attache wojskowego w Poselstwie Polskim skontaktował się z oficerem Secret Intelligence Service. Od 5 maja w Dover, 10 maja zameldował się w Oddziale VI (Specjalnym) Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie.
Od 11 sierpnia 1945 w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie pod dowództwem brytyjskim, przydzielony do Centrum Wyszkolenia Artylerii. 11 czerwca 1946 awansowany na stopień porucznika, ze starszeństwem od 1 stycznia 1946.
Pozostał na emigracji, początkowo w Wielkiej Brytanii, następnie w USA. Pracował jako mechanik, sprzedawca i przedstawiciel Volkswagena oraz Chevroleta na stan Arizona w Phoenix. Po 1956 dwukrotnie odwiedził Polskę. Zmarł 20 listopada 1993 w Phoenix (USA)
Syn Jana Jarosza (1877-1944), profesora nauk paleontologicznych Akademii Górniczej w Krakowie oraz Janiny z domu Haczewskiej. W 1947 zawarł związek małżeński z Ewą z domu Dworakowską (1917-1993), architektem.
Mieli trzy córki: Margot zamężną Schrap, Ewę, Katrinę zamężną Franklin oraz syna Piotra.
Bratem jego ojca był Romuald Jarosz (1875-1937) prezydent Drohobycza, prezes Związku Uzdrowisk Polskich.
W 1989 roku powstał film dokumentalny “Cichociemni” (scenariusz i reżyseria Marek Widarski).
15 maja 2005 odsłonięto na terenie jednostki specjalnej – Jednostki Wojskowej GROM w Warszawie pomnik poświęcony cichociemnym spadochroniarzom AK. Znaczna część ekspozycji Sali Tradycji jednostki GROM poświęcona jest Cichociemnym.
Od 4 sierpnia 1995 roku jednostka nosi nazwę – Jednostka Wojskowa GROM im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej
W 2008 roku powstał film dokumentalny “My cichociemni. Głos żyjących” (scenariusz i reżyseria Paweł Kędzierski).
7 października 2013 roku w Warszawie przy ul. Matejki, naprzeciwko Sejmu R.P. odsłonięto Pomnik Cichociemnych Spadochroniarzy AK.
W 2013 roku powstał film dokumentalny “Cichociemni. Wywalcz wolność lub zgiń” (scenariusz i reżyseria Dariusz Walusiak).
W 2016 roku Sejm R.P. ustanowił rok 2016 Rokiem Cichociemnych. NBP wyemitował srebrną kolekcjonerską monetę o nominale 10 zł upamiętniającą 75. rocznicę pierwszego zrzutu Cichociemnych.
W 2017 roku PLL LOT umieścił znak spadochronowy oraz podpis upamiętniający Cichociemnych na kadłubie Boeinga 787 (SP-LRG).
Cichociemni są patronem wielu szczepów, drużyn oraz organizacji harcerskich. Opublikowano wiele książek i artykułów o Cichociemnych.
Na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie znajdują się groby kilkudziesięciu Cichociemnych oraz poświęcony Im pomnik “TOBIE OJCZYZNO”
Zobacz także – biogram w Wikipedii
ps. “Chomik”, “Ribas”, “Maciej”, “Samowar”
vel Mikołaj Bereśniewicz, vel Jan Florczak, vel Julian Szablewski, vel Julian Szatkowski, vel Julian Szadkowski, vel Juliusz Szatkowski, vel Juliusz Szadkowski
Zwykły Znak Spadochronowy nr 0007, Bojowy Znak Spadochronowy nr 1533
Był jednym z co najmniej osiemnastu Cichociemnych, wywodzących się z warstw najwyższych, nierzadko arystokratycznych. Byli to potomkowie: księżniczki katalońskiej i hiszpańskiego admirała, tureckiego emira, wojewody malborskiego, pomorskiego i kasztelana chełmińskiego, szambelana papieskiego, siostrzeńcy: premiera R.P. i generała; bratanek prezydenta Warszawy, także pochodzący z uznanych rodów szlacheckich, rodzin wielkich przedsiębiorców i naukowców: światowej sławy antropologa, córki Emila Wedla, wicedyrektora “Książnica-Atlas” S.A., posłów na Sejm R.P., itp. Był także jednym z 26 spośród 316 Cichociemnych, urodzonych poza granicami II R.P.
Od 1914 uczył się w I Odeskim Gimnazjum, ukończył w nim cztery klasy, w 1917 w Odessie wstąpił do Harcerstwa Polskiego na Ukrainie. Od lata do jesieni 1918 pracownik wywiadu Komendy Naczelnej III – Okręg Czarnomorski POW. W grudniu 1918 ochotniczo wstąpił do 13 pułku piechoty 4 Dywizji Pancernej gen. Lucjana Żeligowskiego.
W 1920 przyjęty do klasy piątej założonego w 1918 Korpusu Kadetów nr 2 w Modlinie, w 1924 zdał tam egzamin dojrzałości. W jego roczniku uczyła się w korpusie setka chłopców podzielonych na trzy plutony (klasy). W Korpusie Kadetów zaprzyjaźnił się z późniejszym współinicjatorem systemu łączności z Krajem, Cichociemnym Maciejem Kalenkiewiczem. Obaj kolegowali się także z późniejszym organizatorem wsparcia lotniczego dla Armii Krajowej, w tym zrzutów Cichociemnych i zaopatrzenia dla Armii Krajowej – Janem Jaźwińskim.
W związku z ofensywą bolszewicką nie ewakuował się wraz ze szkołą, lecz zgłosił się do 21 pułku piechoty, którego zadaniem była obrona mostów i linii kolejowych na trasie Grodzisk – Brwinów. Od 1 sierpnia 1924, także wraz z późniejszym Cichociemnym Maciejem Kalenkiewiczem, w trzyletniej Oficerskiej Szkole Inżynierii w Warszawie. W związku ze studiami przeniósł się z Modlina do Warszawy, wraz z rodziną Kalenkiewiczów wynajęli domek na Mokotowie, przy ul. Różanej 65 – Górscy na parterze, Kalenkiewiczowie na piętrze.
Po ukończeniu Oficerskiej Szkoły Inżynierii, od 1927 dowódca plutonu oraz instruktor w kompanii szkolnej Batalionu Elektrotechnicznego w Nowym Dworze Mazowieckim. W latach 1930-1935 studiował na Wydziale Elektrycznym Politechniki Warszawskiej. Obronił pracę z dziedziny maszyn elektrycznych, w lutym 1936 uzyskał tytuł inżyniera elektryka. Od 1935 do 1938 dowódca kompanii Batalionu Elektrotechnicznego. W latach 1938-1939 student Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie. Warunkiem przyjęcia do WSWoj. było: co najmniej pięcioletnia służba w linii, zdolność do służby frontowej, bardzo dobra opinia służbowa, nieprzekroczony 30 rok życia, matura, nieposzlakowana lojalność państwowa, akceptacja szefa sztabu oraz zaliczenie systemu egzaminów. Naukę w Wyższej Szkole Wojennej przerwał wybuch wojny.
W kampanii wrześniowej 1939 w Sztabie Naczelnego Wodza, po ataku ZSRR na Polskę ewakuował się wraz ze sztabem do Rumunii. Od 20 września internowany w Bals (Rumunia).
“Na pierwszym postoju w Rumunii wprowadził przygnębionych kolegów w dobry humor, bo zapowiedział, że wróci do Polski jako spadochroniarz. Niektórzy domyślnie pukali się w czoło” (Jan Erdman, Droga do Ostrej Bramy s. 83)
Uciekł 1 listopada, wyruszył do Francji, aresztowany na granicy rumuńsko – jugosłowiańskiej. Ponownie uciekł, 15 listopada zgłosił się do ambasady polskiej w Bukareszcie. Po otrzymaniu nowych dokumentów dotarł do Francji, 15 grudnia wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie pod dowództwem francuskim.
Maciej Szczurowski – Geneza formowania Armii Polskiej we Francji 1939 – 1940
w: Piotrkowskie Zeszyty Historyczne, 2002, nr 4 s. 115 – 143
Ukończył kurs oficerów wojsk inżynieryjnych, od marca 1940 instruktor w Ośrodku Wyszkolenia Saperów w Wersalu. W kwietniu 1940 zaprzysiężony na rotę Związku Walki Zbrojnej, przydzielony do sztabu Komendy Głównej ZWZ we Francji.
Wraz ze swym przyjacielem, kpt. Maciejem Kalenkiewiczem pracował nad planami wsparcia drogą lotniczą powstania powszechnego. W maju 1940 złożyli do Sztabu Naczelnego Wodza memorandum w tej sprawie. Jan Erdman w “Drodze do Ostrej Bramy” opisuje relacje pomiędzy przyjaciółmi: “Maciej i Janek – to był team, który Maciej prowadził. Mam głębokie przekonanie, że Maciej był twórcą projektów, a Janek pomagał w ich realizacji.” Ppłk dypl. Jan Jaźwiński (1976): – “Górski był cieniem Macieja”. Ppłk dypl. Aleksander Szendryk (1975): – “Maciej niósł w sobie płomień, Górski szedł za nim.” Ppłk dypl. Marian Utnik (1975): – “Maciej obmyślał, Górski wykonywał.”
10 października 1940 Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych gen. Władysław Sikorski wydał rozkaz L.408/III w sprawie przygotowania Polskich Sił Zbrojnych do możliwości przerzucenia transportem lotniczym do kraju, do bezpośredniego wsparcia i osłony Powstania. Rozkazem z 23 września 1941 (formalnie wydanym 9 października) utworzył jednostkę powietrznodesantową – 1 Brygadę Spadochronową, jej dowództwo objął płk dypl. (później generał) Stanisław Sosabowski. W związku z powiększeniem Brygady o dodatkowe pododdziały, rok później, rozkazem z 20 października 1942 zmieniono nazwę na 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa. Wobec Brytyjczyków funkcjonowała nadal jako 4 Brygada Kadrowa Strzelców, dopiero w sierpniu 1942 przyjęli do wiadomości istnienie polskiej brygady spadochronowej.
W marcu 1941 kpt. Jan Górski oraz kpt. Maciej Kalenkiewicz przedłożyli w Sztabie Naczelnego Wodza studium strategiczne – Uderzenie powierzchniowe [powietrznodesantowe – przyp. RMZ] jako nowa forma walki zaczepnej.
UDERZENIE POWIERZCHNIOWE [POWIETRZNODESANTOWE – przyp. RMZ]
JAKO NOWA FORMA WALKI ZACZEPNEJ (studium)
Uzyskanie swobody w działaniach wojennych, dającej możliwość przejścia do rozstrzygającego okresu ofensywy jest następstwem nieustępliwego wprowadzania w czyn koncepcji wojny, niezależnie od przeszkód, jakie stwarzają działania nieprzyjacielskie. Możność zaś tego działania wbrew nieprzyjacielowi zapewnia ścisłe dopasowanie do powziętej koncepcji całego aparatu wojennego strony walczącej, w szczególności zaś zaprojektowania sił zbrojnych jako pochodnej tej koncepcji, jako funkcji przewidywanych zadań.
Siły narodu niemieckiego, a zwłaszcza jego siły zbrojne, zostały konsekwentnie ukształtowane w instrument podboju. Tu leży źródło dotychczasowych niemieckich sukcesów.
Aparat wojenny sprzymierzonych winien być rozwinięciem idei wolnościowych. (…)
Z punktu widzenia wojskowego, panowanie Niemców na olbrzymich obszarach Europy jest nierozerwalnie związane z podziałem sił, wydłużeniem komunikacji, trudnościami dowodzenia, łączności i zaopatrywania. (…)
Samodzielne działania lotnictwa, głębokie zagony broni pancernej i jednostek zmotoryzowanych, desanty morskie i powietrzne, wreszcie akcja piątej kolumny zarysowały już w dotychczasowym okresie wojny nową formę walki, przenosząc jej ogniska na głębokie tyły npla. Przeciwnik zostaje zaskoczony powstającymi w nieoczekiwanych punktach nowymi ośrodkami walki, inicjowanymi we wrażliwych miejscach jego organizmu. (…)
Pojęciu frontu – płytkiej strefy rozgraniczającej przeciwników – zaczyna odpowiadać powierzchnia, obszar objęty walką. Odpowiednikiem miejsca i kierunku działania będzie rejon uderzenia. (…) Kilka rejonów uderzenia składa się na nadrzędne pojęcie obszaru uderzenia – (szkic 5) – będącego pojęciem operacyjnym, równorzędnym z obszarem działania wyższego związku operacyjnego. (…)
Uderzenie powierzchniowe stanowi jeden gwałtowny akt zbrojny, w którym uderzenie miejscowych, dowodzonych centralnie, dobrze zorganizowanych i uzbrojonych powstańców sparaliżuje nieprzyjacielski system dowodzenia i łączności, oczyści teren z małych garnizonów i posterunków oraz opanuje podstawy działania dla wojsk desantowych. Wojska wsparcia powstania mają jako główne zadanie walkę z nieprzyjacielskim lotnictwem i bronią pancerną oraz uderzenie na większe zgrupowania sił nieprzyjacielskich wespół z zorganizowanymi, dzięki poważnym transportom materiału wojennego, oddziałami powstańczymi. Rzeczą pierwszorzędnego znaczenia jest zapewnienie, zarówno wojskom desantowym jak i powstańczym, stałego zaopatrywania drogą morską, powietrzną lub lądową. (….)
Powstanie współczesne bez wsparcia z zewnątrz nie ma żadnych szans powodzenia…
kpt. cc Jan Górski, kpt cc Maciej Kalenkiewicz
(fragmenty studium pt. “Uderzenie powierzchniowe jako nowa forma walki zaczepnej” w: Jędrzej Tucholski, Spadochroniarze, IW PAX, Warszawa 1991, ISBN 83-211-1057-6, s. 262-280).
Jan Górski, Maciej Kalenkiewicz – Uderzenie powierzchniowe jako nowa forma walki zaczepnej (studium)
Archiwum Akt Nowych, Warszawa 2022
27 grudnia 1941 mjr dypl. cc Jan Górski w swoim pamiętniku zanotował:
Nasz polski pogląd na sposób przeprowadzenia głównej rozgrywki wojennej z Niemcami został dwukrotnie aprobowany przez N.W. [Naczelnego Wodza] i zatwierdzony jego podpisami w rozkazach 408/II tj. 40 oraz 841/III tj. 41.1 (red: wszystkie siły na powstanie powszechne przeznaczyć!).
Rozkazy te wymagają dużego wysiłku w celu doprowadzenia do ich realizacji. Powstaje zagadnienie natury strategicznej wymagające tak samo jednolitego kierownictwa i doboru najlepszych naszych sił. W ramach całego wysiłku anglo-amerykańskiego, europejska kampania kontynentalna odegra bez wątpienia najpoważniejszą rolę. Sposób przeprowadzenia tej kampanii ujęły wyżej wymienione rozkazy. Do dziś dnia nie wysuwa się innego poglądu na tę sprawę. Chyba wśród tych, co widzą rozwiązanie w zwycięstwie Rosji (…) tak na prawdę rozpacz, że rozkazy są, ale działania?
(Niepublikowane, źródło: archiwum rodzinne Michała Górskiego Dziękujemy za wyrażenie zgody na publikację na naszym portalu)
Twórca wraz z kpt. Maciejem Kalenkiewiczem systemu łączności lotniczej z Krajem. Pierwszą propozycję w tej sprawie zgłosił 30 grudnia 1939, Dowódcy Lotnictwa gen. Józefowi Zającowi – było to opracowanie pt. Użycie lotnictwa dla łączności i transportów wojskowych drogą powietrzną do Kraju oraz dla wsparcia powstania. Stworzenie jednostek wojsk powietrznych. Propozycja pozostała bez odpowiedzi. 21 stycznia 1940 przedłożył ją ponownie, gen. Kazimierzowi Sosnkowskiemu.
Po raz trzeci złożył ten raport wraz z kpt. Maciejem Kalenkiewiczem 14 lutego 1940, zgłaszając także gotowość grupy 16 oficerów, absolwentów Wyższej Szkoły Wojennej (nazwanych “chomikami”) do desantowania się do Kraju. Istnieje zbieżność nazwy tej grupy z pseudonimem kpt. Jana Górskiego, jednak pseudonim “Chomik” obrał znacznie później, w połowie lipca 1941. Podczas wycieczki z kpt. Maciejem Kalenkiewiczem “gadali o wojnie, o desantach i o rodzinach, a obok kręcił się zapobiegliwy chomik, znosząc w pyszczku ziarno do swojej dziurki. Tak ich to miłe stworzonko ubawiło i wzruszyło, że Jan obrał go za swój pseudonim” (Jan Erdman, Droga do Ostrej Bramy, s. 152).
Szesnastu polskich oficerów zgłosiło się do wojsk powietrznodesantowych w sytuacji, gdy pierwsze jednostki spadochronowe tworzyły jedynie Niemcy i Związek Radziecki (Rosja). W Europie Zachodniej ich jeszcze nie było, pierwsza rozpoczęła ich tworzenie Polska. Należy więc docenić nowatorski charakter Ich inicjatywy, Ich patriotyzm oraz poświęcenie. Bezpośrednio przed wojną, działania podjęte przez Sztab Główny Wojska Polskiego, w tym uruchomienie produkcji spadochronów Polski Irvin, otwarcie Wojskowego Ośrodka Spadochronowego w Bydgoszczy, testy sprzętu i wyposażenia, szczególnie zaś rozpoczęcie szkolenia spadochroniarzy – komandosów, nie miały wpływu na przebieg kampanii wrześniowej, jednak sytuowały Polskę w ścisłej światowej elicie państw tworzących wojska powietrznodesantowe. Więcej info – Prekursorzy Cichociemnych.
Autor i współautor opracowań dotyczących koncepcji wykorzystania Cichociemnych do łączności z Krajem. W raporcie z 14 lutego 1940 podkreślał: Głównym zadaniem wojsk polskich we Francji jest jak najwydajniejsze i jak najbardziej bezpośrednie działanie na korzyść Kraju. Taką właśnie jego formą jest wsparcie powstania przez desanty oddziałów wojsk polskich tworzonych we Francji.
Po upadku Francji, 24 czerwca 1940 ewakuowany do Anglii. Wg. relacji Macieja Kalenkiewicza ewakuowany 22 czerwca wraz z nim oraz Janem Jaźwińskim, na pokładzie brytyjskiego okrętu ewakuacyjnego Royal Scotsman. Wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie pod dowództwem brytyjskim, początkowo w 1 Brygadzie Strzelców, od 23 października referent wydziału wojsk spadochronowych w Oddziale III Naczelnego Wodza.
Wielomiesięczny (nawet ponad roczny) proces szkolenia kandydatów na Cichociemnych składał się z czterech grup szkoleń, w każdej po kilka – kilkanaście kursów. Kandydatów szkolili w ok. 30 specjalnościach w większości polscy instruktorzy, w ok. 50 tajnych ośrodkach SOE oraz polskich. Oczywiście nie było Cichociemnego, który ukończyłby wszystkie możliwe kursy. Trzy największe grupy wyszkolonych i przerzuconych do Polski to Cichociemni ze specjalnością w dywersji (169), łączności (50) oraz wywiadzie (37). Przeszkolono i przerzucono także oficerów sztabowych (24), lotników (22), pancerniaków (11) oraz kilku specjalistów “legalizacji” (czyli fałszowania dokumentów).
Instruktor kursu odprawowego, późniejszy Cichociemny i szef wywiadu Armii Krajowej mjr / płk dypl. Kazimierz Iranek-Osmecki wspominał – “Kraj żądał przeszkolonych instruktorów, obeznanych z nowoczesnym sprzętem, jaki miał być dostarczony z Zachodu. Ponadto mieli oni być przygotowani pod względem technicznym i taktycznym do wykonywania i kierowania akcją sabotażową, dywersyjną i partyzancką. Żądano też przysłania mechaników i instruktorów radiotelegrafii, jak również oficerów wywiadowczych ze znajomością różnych działów niemieckiego wojska, lotnictwa i marynarki wojennej, ponadto oficerów sztabowych na stanowiska dowódcze. Szkolenie spadochroniarzy musiało więc się odbywać w bardzo rozległym wachlarzu rzemiosła żołnierskiego.
Przystąpiono do werbowania ochotników i wszechstronnego ich szkolenia na najrozmaitszych kursach, zależnie od przeznaczenia kandydata do danej specjalności. Każdy z ochotników musiał oczywiście ukończyć kurs spadochronowy. Ostatecznym oszlifowaniem był tzw. kurs odprawowy. Zaznajamiano na nim z warunkami panującymi w kraju, rodzajami niemieckich służb bezpieczeństwa i zasadami życia konspiracyjnego. (…)” (Kazimierz Iranek-Osmecki, Emisariusz Antoni, Editions Spotkania, Paryż 1985, s. 159-160)
Od 2 czerwca 1942 uczestnik trzymiesięcznego szkolenia w 1 Samodzielnej Brygadzie Spadochronowej. Następnie instruktor i komendant kursu odprawowego w Audley End. Awansowany na stopień majora ze starszeństwem od 15 marca 1943.
Skoczył ze spadochronem do okupowanej Polski w nocy 14/15 marca 1943 w sezonie operacyjnym “Intonacja”, w operacji lotniczej “Step” (dowódca operacji: F/L Stanisław Król, ekipa skoczków nr: XXV), z samolotu Halifax DT-543 “G” (138 Dywizjon RAF, załoga: pilot – F/S Józef Waszak, pilot – F/O Bolesław Koprowski / nawigator – F/O Czesław Wrzesień, F/L Stanisław Król / radiotelegrafista – Sgt. Stefan Gadomski / mechanik pokładowy – Sgt. Antoni Mentlak / strzelec – Sgt. Stanisław Turlej, Sgt. Jan Mironow). Informacje (on-line) nt. personelu Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii (1940-1947) – zobacz: Lista Krzystka
Płk dypl. Leon Mitkiewicz-Żołłtek, polski przedstawiciel w Połączonym Sztabie Sojuszniczym (ang. Combined Allied Staff) przy Połączonym Komitecie Szefów Sztabów (ang. Combined Chief of Staff) w Waszyngtonie, wspominał: “Ostatnio wysłany został [do Kraju] jeden z oficerów dyplomowanych – kpt. Górski – twórca projektu opanowania całej Europy poprzez działania armii alianckich, przerzucanych transportem – powietrznym, przy tym armii posiadającej w swoim składzie dywizje pancerne. Kpt. Górski – obdarzony zresztą dużą inteligencją, wybitnymi zdolnościami, bardzo żywą wyobraźnią i wizją przyszłości, całymi miesiącami obchodził uparcie wszystkich wyższych oficerów naszego Sztabu, propagując swoją idee fixe.” (Jan Erdman, Droga do Ostrej Bramy, wyd. Kurs, Warszawa 1986, s. 93)
Start o godz. 18.15 z lotniska RAF Tempsford, zrzut na placówkę odbiorczą “Bat” 610 (kryptonim polski, brytyjskie oznaczenie numerowe pinpoints), w okolicach miejscowości Książenice, 7 km. od Grodziska Mazowieckiego. Razem z nim skoczyli: ppor. Janusz Jarosz ps. Szermierz, ppor. Olgierd Stołyhwo ps. Stewa. Skoczkowie przerzucili 335 tys. dolarów w banknotach na potrzeby AK. Zrzucono także sześć zasobników oraz dwie paczki.
Jan Górski: “Marzyłem o tym od najgorszych dni mego życia w Bals – obozie rumuńskim. Marzyłem mieszkając w samochodzie na podwórzu ambasady w Bukareszcie, a potem, gdy spałem w garażu, przygarnięty przez szoferów. Ta myśl była dla mnie jedyną radością i narkotykiem, do którego uciekałem się w czasie spacerów po Bukareszcie czy Paryżu. Leżąc na pryczy w kryminale policyjnym czy też objadając się winogronami nad Ołtecem. Od słonecznej Rumunii, poprzez Jugosławię, potem Włochy i Francję aż tu, na tę wyspę prowadziła mnie ta jedna, jedyna myśl: powrócę do Polski – jako spadochroniarz!”
Jan Górski – w: Pamiętniki Jana Górskiego, t. l, k. 24; w zbiorach Natalii Górskiej; cyt. za: Krzysztof Mroczkowski, Operacje zrzutowe lotnictwa aliantów zachodnich i funkcjonowanie zrzutowisk AK na terenie dystryktu krakowskiego i galicyjskiego w latach 1941-1944, Uniwersytet Rzeszowski, Rzeszów 2007 (praca doktorska), s. 33
W drodze powrotnej samolot został ostrzelany nad Bałtykiem, uszkodzone zostały stery, piloci z trudnością utrzymywali samolot na kursie, wylądował na resztkach paliwa na lotnisku Cottam k. Lincoln, o godz. 8 rano, po locie trwającym trzynaście godzin czterdzieści pięć minut.
W “Dzienniku czynności” mjr dypl. Jan Jaźwiński oficer wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, Szef Wydziału Specjalnego (S), organizator lotniczych przerzutów do Polski odnotował:
“14.III., natychmiast po otrzymaniu raportu załóg, ustalony został Plan Startu na dzień 14.III. (warianty: 3, 4, 5, i 6 lotów). Uruchomiony został wariant następujący: Lot Nr.: 44/55, ekipa STEP, ludzi: Chomik plus 2, (…) placówka zasadn. Bat, zapas. Żaba, nawigator kpt. obs. Król, załoga polska, start godz. 18.15; Lot Nr.: 41/56, SLATE, 6 paczek: M1, M2, M3, M4, PLT, R., placówka zasadn. Wrona, zapas. Bratek, nawigator F/sgt. Smith, załoga brytyjska, start godz. 17.50; Lot Nr.: 42/57, YARD, 6 paczek: 01, 02, 03, 04, 05, R., placówka zasadn. Hiena, nawigator kpt. obs. Kuźnicki, załoga polska, start godz. 18.10; Lot Nr.: 45/58, PIPE, 6 paczek: M1, M2, M3, M4, PLT, R., placówka zasadn. Kaczka, nawigator kpt. obs. Ławreńczuk, załoga polska, start godz. 18.05;”.
Dn. 14.III. wynik operacji: – lot 44/55 wykonany na pl. odb. BAT, zrzut jak plan. (335.000 dol. ), – lot 41/56 m i s s i n g, – lot 42/57 wykonany na pl. odb. HIENA, zrzut jak plan. – lot 45/58 p o w r ó c i ł.
Operacje 138 Dyonu, w dniu 14.III. nie były szczęśliwe = na 12 lotów, które wystartowały, wykonano tylko 4 operacje i 4 op. m i s s i n g. Przyczyny jeszcze nie znamy – żadna z maszyn nie lądowała w Tempsford a głownie w Szkocji, w Tempsford mgła do godz. 14.oo.” (s. 165)
Zobacz: Oddział VI (Specjalny) – Zawartość zasobników i paczek
Przydzielony do Obszaru Białystok AK, od maja 1943 szef Oddziału III, od września szef sztabu Komendy Obszaru. Kwaterował we wsi Gołasze k. Zambrowa. Od listopada 1943 do marca 1944 komendant Obszaru. Od czerwca do lipca 1944 szef sztabu Biura Inspekcji Oddziału III Operacyjnego KG AK w Warszawie. Potem szef sztabu Grupy Operacyjnej “Odra” Krakowskiego Korpusu AK.
Między 6 – 11 sierpnia 1944 aresztowany przez gestapo pod fałszywym nazwiskiem Juliusz (Julian) Szatkowski (Szadkowski). Do września 1944 osadzony w więzieniu przy ul. Montelupich w Krakowie, następnie w obozie koncentracyjnym KL Flossenbürg. 9 października przewieziony do filii tego obozu w Lengenfeld. 17 kwietnia 1945 zastrzelony przez Niemców podczas próby ucieczki.
Arolsen Archives – dokumenty dot. uwięzienia Jana Górskiego
Syn Ludwika lekarza i Konstancji Pieńkowskiej. Jego babką ze strony matki była Antonina Pieńkowska, z domu księżniczka katalońska de Ribas.
Potomek admirała Josepha de Ribas y Boyons, założyciela i budowniczego Odessy.
W 1933 zawarł związek małżeński z Natalią z Bereśniewiczów (ur. 1905), z którą miał troje dzieci: Wandę (ur. 1936) oraz bliźniaki: Bohdana i Halinę (ur. 1939).
Syn współtwórcy Cichociemnych – prof. Bohdan Górski mieszka w Szwajcarii, jest wybitnym ekonomistą i politologiem, jest doktorantem oraz b. współpracownikiem Fridricha A. von Hayeka, laureata Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii.
Wnuk współtwórcy Cichociemnych – Michał Górski od wielu lat aktywnie angażuje się w upamiętnienie Cichociemnych, jest prezesem Stowarzyszenia Rodzin Cichociemnych.
W lewej nawie kościoła św. Jacka przy ul. Freta w Warszawie odsłonięto w 1980 roku tablicę Pamięci żołnierzy Armii Krajowej, cichociemnych spadochroniarzy, poległych za niepodległość Polski.
W Sali Tradycji Jednostki Wojskowej GROM znajduje się tablica upamiętniająca Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej, którzy oddali życie za Ojczyznę. Wśród wymienionych jest mjr Jan Górski.
W grudniu 2016 Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych dla uczczenia pamięci 316 Cichociemnych wyprodukowała w limitowanej serii stu egzemplarzy paszport testowy “Cichociemni”.
Leon Bazała (1918-1920) | Jacek Bętkowski (1920) | Jan Biały (1918-1920) | Niemir Bidziński (1920) | Romuald Bielski (1919-1920) | Adolf Gałacki (1918-1920) | Stanisław Gilowski (1918-1920) | Jan Górski (1919-1920) | Antoni Iglewski (1915-1920) | Kazimierz Iranek-Osmecki (1913, 1916, 1920) | Wacław Kobyliński (1918-1920) | Bolesław Kontrym (1917-1918) | Franciszek Koprowski (1919-1920) | Tadeusz Kossakowski (1909-1920) | Julian Kozłowski (1918-1919) | Henryk Krajewski (1918-1920) | Leopold Krizar (1918-1920) | Stanisław Krzymowski (1914-1920) | Adolf Łojkiewicz (1918-1920) | Narcyz Łopianowski (1918-1920) | Zygmunt Milewicz (1918-1920) | Przemysław Nakoniecznikoff-Klukowski (1913-1921) | Leopold Okulicki (1914-1920) | Mieczysław Pękala-Górski (1918-1920) | Edward Piotrowski (1918-1920) | Jan Różycki (1917-1920) | Roman Rudkowski (1914-1920) | Tadeusz Runge (1917-1920) | Józef Spychalski (1916-1920) | Tadeusz Starzyński (1920) | Tadeusz Stocki (1920) | Aleksander Stpiczyński (1917-1920) | Witold Strumpf (1920) | Adam Szydłowski (1918-1920) | Wincenty Ściegienny (1918-1920) | Witold Uklański (1917-1921) | Józef Zabielski (1920) | Józef Zając (1920) | Wiktor Zarembiński (1920) | Bronisław Żelkowski (1920)
Projekt realizowany w ramach obchodów stulecia odzyskania niepodległości oraz odbudowy polskiej państwowości
W 1989 roku powstał film dokumentalny “Cichociemni” (scenariusz i reżyseria Marek Widarski).
15 maja 2005 odsłonięto na terenie jednostki specjalnej – Jednostki Wojskowej GROM w Warszawie pomnik poświęcony cichociemnym spadochroniarzom AK. Znaczna część ekspozycji Sali Tradycji jednostki GROM poświęcona jest Cichociemnym.
Od 4 sierpnia 1995 roku jednostka nosi nazwę – Jednostka Wojskowa GROM im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej
W 2008 roku powstał film dokumentalny “My cichociemni. Głos żyjących” (scenariusz i reżyseria Paweł Kędzierski).
7 października 2013 roku w Warszawie przy ul. Matejki, naprzeciwko Sejmu R.P. odsłonięto Pomnik Cichociemnych Spadochroniarzy AK.
W 2013 roku powstał film dokumentalny “Cichociemni. Wywalcz wolność lub zgiń” (scenariusz i reżyseria Dariusz Walusiak).
W 2016 roku Sejm R.P. ustanowił rok 2016 Rokiem Cichociemnych. NBP wyemitował srebrną kolekcjonerską monetę o nominale 10 zł upamiętniającą 75. rocznicę pierwszego zrzutu Cichociemnych.
W 2017 roku PLL LOT umieścił znak spadochronowy oraz podpis upamiętniający Cichociemnych na kadłubie Boeinga 787 (SP-LRG).
Cichociemni są patronem wielu szczepów, drużyn oraz organizacji harcerskich. Opublikowano wiele książek i artykułów o Cichociemnych.
Na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie znajdują się groby kilkudziesięciu Cichociemnych oraz poświęcony Im pomnik “TOBIE OJCZYZNO”
Zobacz także – biogram w Wikipedii
Tł.