„Rakietą w przestrzenie międzyplanetarne” – tak zatytułował swoją broszurę studiujący w Niemczech obywatel Rumunii Hermann Oberth. Jej publikacja w 1923 wywołała wielkie poruszenie, 5 lipca 1927 we Wrocławiu grupa entuzjastów założyła Towarzystwo Podróży Kosmicznych (niem. Verein für Raumschifahrt).
Założycielem i pierwszym prezesem był pionier techniki rakietowej, inż. Johannes Winkler, wśród jego członków byli m.in.: pilot myśliwski Rudolf Nebel, pasjonujący się astronomią student politechniki Wernher von Braun, student i autor publikacji Hermann Oberth, inżynier Siemensa Klaus Riedel, autor publikacji „Dosięgalność ciał niebieskich” Walter Hohmann, pisarz Willy Ley, Hermann Noordung. Stowarzyszenie już we wrześniu miało aż 870 członków, wydawało czasopismo Die Rakete (Rakieta). Herman Obert został doradcą technicznym (Nebel jego asystentem) reżysera Fritza Langa, przy produkcji firmu wytwórni UFA pt. „Kobieta na księżycu”. Filmowa rakieta nie oderwała się jednak od ziemi, choć zbudowano ją w oparciu o dane „Modelu B” z ksiązki Obertha.
Nebel i Riedel odkupili filmową rakietę, przeprowadzali kolejne próby dzięki finansowemu wsparciu rządowego Instytutu Chemii i Techniki Rzeszy. Ober wraz z Braunem pracowali nad silnikiem rakietowym „Kegeldüse” – w lipcu 1930 silnik pracował przez 90 sekund, zużył 6 kg ciekłego tlenu, 1 kg benzyny, osiągnął stały ciąg „rzędu 7 kG”. Od jesieni 1930 VfR przeprowadzało testy na własnej działce, niedaleko obecnego lotniska Berlin-Tegel. Przez rok zorganizowano 270 prób, odpalono co najmniej 87 rakiet. Rakiety Repulsor ich konstrukcji sięgały pułapu 1 km.
W czerwcu 1932 VfR dzięki płk dr inż Karlowi Beckerowi zorganizowało na poligonie Kummersdorf – West, pokaz (nieudany) dla Wermachtu rakiety konstrukcji inż. Rudolfa Nebela. Wzniosła się na 30 m, przechyliła i spadła do pobliskiego lasu. Wojsko sceptycznie oceniło pokaz; jednak pochodzący z majętnej i arystokratycznej rodziny Wernher von Braun przekonał płk Becker’a, profesora Uniwersytetu Berlińskiego. Pułkownik powołał zespół do zbadania wojskowych zastosowań tej techniki, jego szefem wyznaczył kpt. Waltera Dornberger’a. Wermacht zaproponował VfR finansowanie badań i prób pod warunkiem utajnienia i przejęcia kontroli przez armię. Prezes VfR Rudolf Nebel odrzucił ofertę, ale przyjęli ją inni działacze – w tym Wernher von Braun.
W kwietniu 1934 von Braun napisał, 27 lipca 1934 obronił pracę doktorską pt. „Konstrukcyjne, teoretyczne i eksperymentalne przyczynki do problemu rakiety o napędzie płynnym”. Od połowy 1934 niemiecka armia przejęła kontrolę nad dorobkiem VfR. W grudniu 1934 na wyspie Borkum wojsko przeprowadziło udaną próbę odpalenia dwóch rakiet Agregat nr 2, A2 („Max” i „Moritz”) na paliwo płynne; obie wzniosły się znacznie na wysokość ponad 2 tys. metrów..
W 1933 władzę objął Adolf Hitler; w 1934 naziści zakazali grupie Nebela prób rakietowych na Raketenflugplatz, gdy odmówił został aresztowany przez gestapo, osadzony w obozie koncentracyjnym w Budziszynie. W 1936 Wermacht i Luftwaffe rozpoczęły budowę dwóch tajnych ośrodków badań rakietowych na wyspie Usedom (Uznam), niedaleko miejscowości Peenemünde. W 1937 Wernher von Braun wstąpił do NSDAP, w tym roku rozpoczęły pracę dwa niezależne zespoły badawcze. Ośrodek Peenemünde-Wschód podlegał Wermachtowi, pracował nad rakietą pionowego startu (późniejsza V-2), kierował nim gen. Walter Dornberger. Ośrodek Peenemünde-Zachód podlegał Luftwaffe, pracował nad nowymi rodzajami broni lotniczych (późniejszy bezzałogowy pocisk odrzutowy Fi-103, znany jako V-1), kierował nim Wernher von Braun.
W 1939 doświadczalna rakieta A-5, o wadze 1,3 ton, osiągnęła pułap 13 km. Zastosowano w niej nowy rodzaj paliwa – 80% nadtlenek wodoru (H2O2, perhydrol). 3 września 1942 prototyp rakiety A-4 (V-2) o wadze 13 ton, lecący torem balistycznym, osiągnął pułap 83 km, przeleciał 193 km, spadając zaledwie 5 km od zaplanowanego celu. 10 grudnia 1942 do swego pierwszego lotu wystartowała bezpilotowa bomba latająca Fieseler Fi-103 (V-1). W marcu 1943 Hitler zakazał dalszych prób nad projektem rakiet A-4, bo… śniło mu się, że rakieta nie dotrze do Wielkiej Brytanii… Później zmienił decyzję.
Pierwszy meldunek wywiadowczy, zawierający parametry techniczne rakiet, już 2 grudnia 1942 dostarczył aliantom wywiad Armii Krajowej. Pochodził od informatora wywiadu AK w czeskiej hucie Witkowice, w której Niemcy eksperymentowali z produkcją specjalnych łusek ze stalowych bloków 70 x 1200 mm, walcowanych w procesie Mannesmana. W styczniu 1943 wywiad AK ustalił także, że 80 proc. używanej rudy żelaza dostarczano ze szwedzkich kopalń Kiruna i Gellivare statkami do Szczecina, następnie barkami do Raciborza oraz koleją do Witkowic.
Na początku 1943 inż. Jan Szreder ps. Furman meldował o istnieniu tajnego ośrodka na wyspie Uznam, pracującego nad „torpedami powietrznymi”, do którego kierowane są liczne transporty maszyn i materiałów oraz dla którego pracują tysiące więźniów zlokalizowanych tam obozów: koncentracyjnego, jeńców wojennych, pracy.
W meldunkach miesięcznych za luty i marzec 1943 wywiad AK raportował, że w Peenemünde: „centralizuje się ośrodek budowy i prób samolotów rakietowych” o napędzie umożliwiającym osiągnięcie prędkości do 800 km/godz, na jego potrzeby pracuje fabryka zatrudniająca 8 tys. osób, laboratoria i lotnisko doświadczalne, przejazd w promieniu kilku kilometrów od ośrodka możliwy jest jedynie na podstawie specjalnych przepustek.
Wywiad i kontrwywiad Polskiego Państwa Podziemnego w starciu z V-1 i V-2
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego,Warszawa 2020, ISBN 978-83-956907-2-3
Cichociemny Stefan Ignaszak ps. Nordyk kierował siatkami wywiadu ofensywnego Armii Krajowej, które rozpracowywały niemiecki przemysł zbrojeniowy na terenie III Rzeszy oraz Generalnego Gubernatorstwa. Poprzez kierowaną przez siebie sieć wywiadowczą „Bałtyk”, od komórki „Bałtyk 303” uzyskał informacje o niemieckich testach nowej broni „V-1” i „V-2”, dzięki pomocy swojego informatora Romana Trägera ps. As, T-2, Junior, służącego w Wermachcie, w jednostce instalującej łącza telefoniczne na terenie ośrodka w Peenemünde. Był synem jego agenta, Augustyna Trägera ps. Sęk, Tragarz, T-1, polskiego oficera Oddziału II (wywiad) Sztabu Generalnego WP. Roman Träger dostarczył także plan ośrodka w Peenemünde.
Cichociemny Stefan Ignaszak ps. Nordyk osobiście rozpracowywał tereny doświadczeń nad nową bronią III Rzeszy w Pustkowie, Blizne. Zdobył mapę SS Truppenubungsplatz Blizne, wykonał zdjęcia rakiety V2, która nie wybuchając wylądowała w pobliżu wsi Mężenin (k. Sarnak), zdjęcia krateru po wybuchu rakiety V2, zdobył jej części (turbiny, dysze, sprężarki), oraz próbki paliwa – nadtlenku wodoru.
W pierwszej fazie wybuchów pod Sarnakami – wspominał Cichociemny Stefan Ignaszak ps. Nordyk – wysłałem na ten teren A. Pieńkowskiego ps. Klimont, który wkrótce dostarczył do Warszawy różne drobne części rozerwanych rakiet. Później pojechałem z „Klimontem” do Sarnak i w pobliżu jakiejś wsi sfotografowałem krater po pocisku tak głęboki, że musiałem zejść po drabinie. Wracając do Warszawy zabraliśmy próbkę materiału pędnego rakiety, zamelinowaną u miejscowego kowala.” (Michał Wojewódzki – Akcja V-1, V-2, Instytut Wydawniczy PAX 1975, s. 244)
Brytyjski wywiad przeprowadził 22 kwietnia, 14 maja oraz 21 i 23 czerwca 1943 loty rozpoznawcze, które potwierdziły informacje polskiego wywiadu. Brytyjski raport wywiadowczy „German Long-Range Rocket Development” 27 kwietnia 1943 zaakceptował Winston Churchill oraz wydał rozkaz zbombardowania ośrodka.
W trakcie przygotowań do jego wykonania zmieniono trasy przelotów formacji bombowych atakujących Berlin. Wielokrotne przeloty bombowców (co noc) nad ośrodkiem Peenemunde uśpiły czujność obrony przeciwlotniczej oraz niemieckiej Luftwaffe.
W nocy 17/18 sierpnia 1943 aż 597 brytyjskich bombowców przeprowadziło nalot o kryptonimie „Operacja Hydra”. Bezpośrednio przed operacją osiem samolotów Mosquito poleciało nad Berlin w celu upozorowania zbliżającego się kolejnego bombardowania stolicy Niemiec.
Szef sztabu Lufftwafe i najbliższy współpracownik Göringa wysłał nad Berlin 203 niemieckie myśliwce. Tymczasem brytyjskie bombowce zrzuciły na Peenemunde aż 1874 ton bomb – 1593 ton bomb burzących oraz 281 ton bomb zapalających. Częściowo zniszczyły ośrodek, hale fabryczne, osiedle mieszkalne, obóz dla robotników; spowodowały 735 ofiar, w tym 178 Niemców. Zestrzelono 42 brytyjskie samoloty, Luftwaffe straciła 12 samolotów.
Po bombardowaniu V-1 nadal produkowano w Kassel, ale produkcję V-2 przeniesiono do podziemnej fabryki Mittelbau-Dora (filii obozu koncentracyjnego KL Buchenwald) w Nordhausen w górach Harz. Personel naukowy prowadzący próby testowe rakiety, we wrześniu 1943 przeniesiono w rejon Blizny k. Mielca, poligon nazwano Heidelager Blizna, miał kryptonim „Frieda”. Wyrzutnie Fi-103 wycelowano w zamieszkałą przez Polaków miejscowość Wierzbica (8 km od Rejowca, ok. 170,5 km od Blizny). Pierwszą próbę z rakietą A4 na nowym poligonie przeprowadzono 5 listopada 1943.
W tym rejonie funkcjonowała sprawna siatka wywiadowcza Inspektoratu Dębica AK, już we wrześniu 1943 raportowała o powstaniu tego kompleksu doświadczalnego. Po wznowieniu prób rakietowych wywiad AK prowadził rejestr wystrzelonych pocisków wraz z informacją o godzinie wystrzelenia i kierunku lotu, starając się pozyskać części z pocisków upadających początkowo do 15 km, następnie do 150-170 a nawet 250-300 km od poligonu.
24 kwietnia 1944 wywiad AK pozyskał żyrokompas elektromagnetyczny rakiety V-2, która spadła na podwórze i zabudowania Daniela Łopatiuka oraz pastwisko we wsi Klimczyce – Kolonia k. Sarnak. Zdobyto także resztki płynu, po analizie profesora Politechniki Warszawskiej Marcelego Struszyńskiego ustalono iż był 80 proc. stabilizowanym perhydrolem (H2O2, nadtlenkiem wodoru). Żyrokompas ukryto w ulu w ogrodzie Czuryłły, dzięki czemu nie zabrali go Niemcy, którzy wkrótce pojawili się we wsi, zabierając wszystkie znalezione elementy.
20 maja 1944 wywiad AK przejął całą rakietę, która spadła w błotniste wikliny nad brzegiem Bugu w rejonie wsi Mężenin k. Klimczyc. Żołnierze plutonu Tadeusza Jakubskiego ps. Czarny 8 kompanii 22 Pułku Piechoty AK zamaskowali szczątki rakiety sitowiem i wikliną, uniemożliwiając Niemcom jej odnalezienie. Po ok. tygodniu część rakiety przewieziono do Hołowczyc, tam je obejrzano, zmierzono i sfotografowano. Najważniejsze elementy, zapakowane w skrzynie oraz worki, przetransportowano trzema ciężarówkami (przykryte ziemniakami) do Warszawy.
Analizy konstrukcji i rozszyfrowania sposobu działania rakiety dokonali współdziałający w wywiadzie AK inż. Antoni Kocjan inż. Stefan Waciórski oraz prof. dr inż. Janusz Groszkowski. Ustalili, że rakietę napędza silnik na paliwo płynne, składające się z paliwa wlaściwego oraz utleniacza. Rakietą steruje serwomechanizm kierowany przez żyrokompas, a w początkowej fazie lotu możliwe jest sterowanie radiowe.
12 czerwca 1944 oraz 3 lipca 1944 ustalenia te wywiad AK przekazał do Londynu, w depeszach radio nr 366 oraz nr 403/1327. Ogółem wywiad AK przekazał nt. niemieckich prób rakietowych z V-1 i V-2: w 1943 cztery meldunki radiowe i dwa miesięczne oraz w 1944 piętnaście meldunków radiowych i pięć meldunków miesięcznych. Ponadto Polacy z terenu Francji przesłali do Londynu 173 meldunki nt. lokalizacji wyrzutni V-1, pięć meldunków nt. lokalizacji miejsc startu V-2 oraz dwa raporty o miejscach zakwaterowania niemieckiej obsługi wyrzutni.
Grażyna Bołcun – Wyrzutnia pocisków rakietowych V1 i V2 w Bliźnie
we wspomnieniach kpt. Józefa Rządzkiego ps. Boryna
komendanta obwodu AK Kolbuszowa „Kefir”: 1942-1945
w: Rocznik Kolbuszowski 2015 nr 15, s. 7-26
W nocy z wtorku na środę 25/26 lipca 1944 przeprowadzono najsłynniejszą operację MOST 3, podczas której samolot Dakota KG-477 „V” z polsko-brytyjską załogą z 267 Dywizjonu RAF oraz 1586 Eskadry PAF wylądował na polowym lądowisku „Motyl”, w okolicach wsi Wał – Ruda, 18 km od Tarnowa, nad rzeczką Kisieliną (położenie: N50°08′ E20°47′). Głównym celem operacji było przerzucenie na Zachód z okupowanej Polski zdobytych przez wywiad AK informacji oraz części rakiety V2 (A-4).
Oficer wywiadu AK por. Jerzy Chmielewski, ps. Rafał zabrał ze sobą do Londynu siedem najważniejszych części rakiety oraz 30 stron „Meldunku specjalnego 1/R nr 242. Pociski rakietowe”. Później m.in. jako instruktor „Oficerskiego Kursu Doskonalącego Administracji Wojskowej” (kamuflaź polskiej szkoły wywiadu) szkolil Cichociemnych – przyszłych oficerów wywiadu Armii Krajowej nt. realiów okupowanej Polski.
Meldunek zawierał:
Po pięciu minutach od wylądowania samolot był rozładowany i załadowany. Jednak przy starcie w drogę powrotną, koła samolotu ugrzęzły w podmokłej ziemi, dopiero po czwartej próbie udało się wystartować. Samolot wylądował w Campo Casale szczęśliwie, choć bez hamulców, o godz. 05.43, po locie trwającym (wraz z postojem podczas lądowania) dziesięć godzin 15 minut. 28 lipca 1944 samolot z raportem wywiadu oraz częściami rakiety wylądował na lotnisku RAF Hendon (obecnie siedziba muzeum RAF).
Andrzej Glass – Akcja V-1 i V-2 – wkład Polaków w rozszyfrowanie tajnych broni niemieckich
w: Polska myśl techniczna w II wojnie światowej
w 70 rocznicę zakończenia działań wojennych w Europie. Materiały pokonferencyjne.
Centralna Biblioteka Wojskowa, ISBN 978-83-63050-28-3, Warszawa 2015, s. 133-149
Jan Nowak – Jeziorański: „Rano o dziesiątej dostajemy komunikat meteorologiczny od Anglików, że wszystko jest OK. O dwunastej radiostacja lądowiska daje sygnał gotowości przyjęcia. Jeśli go powtórzy o siedemnastej, szykujecie się do drogi. O dwudziestej samolot idzie w górę z takim wyrachowaniem, by nad terytorium nieprzyjacielskim znaleźć się zaraz po zapadnięciu ciemności, a powrócić przed brzaskiem. Wysyłamy depeszę o waszym starcie, a BBC po dzienniku o godzinie dziewiętnastej potwierdza lot umówioną melodią. Po północy powinniście być na miejscu. Wtedy z kolei oni dają nam znać, że maszyna wystartowała, a my – w parę godzin później – że wróciła w porządku. Na tym kończy się cała historia. (…)
Mieliśmy lecieć nie Liberatorem czy Halifaxem jak skoczkowie, lecz dużo powolniejszą Dakotą, wybraną do tego celu, ponieważ samolot tego typu potrzebował bardzo krótkiego pasa do startu i lądowania. (…) Nasz samolot DC3 był zupełnie nie uzbrojony, miał bardzo małą szybkość. Obciążenie dodatkowymi zbiornikami z benzyną trzeba było zrekompensować nie tylko pozbyciem się uzbrojenia, ale zdjęciem nawet blach osłonowych. (…) wybrano Dakotę do tzw. „siadanych” operacji tylko ze względu na jej wyjątkowo krótki start. Wobec myśliwca była bezbronna jak dziecko. Każde spotkanie z nieprzyjacielem w powietrzu było dla niej śmiertelne. (…)
Z dala przed nami zapala się wreszcie długi, nieforemny prostokąt. Obok niego wielka świetlna strzała, utworzona z palących się ognisk, wskazuje kierunek wiatru. Ze środka prostokąta słabe światełko wysyła w naszym kierunku alfabetem Morse’a literę „M”. Dakota odpowiada literą „K” światłami pozycyjnymi na obu skrzydłach. A więc to już nasze lądowisko. Zataczamy ogromne koło nad całą okolicą i podchodzimy do lądowania. Spod obu skrzydeł maszyny buchnęły snopy oślepiającego światła dwóch potężnych reflektorów. (…)
Podchodzimy do lądowania po raz drugi. Tym razem wszystko odbywa się szczęśliwie. Czujemy dosyć mocny wstrząs. Dakota sunie chwilę po ziemi. Do kabiny wpada polski pilot i wywala drzwi. Wyciągają się z dołu ręce po dwa ciężkie, podłużne worki. Dziewiętnaście ciężkich waliz ze sprzętem wyrzucamy z samolotu w ciągu kilkunastu sekund. (…) Samolot otaczają chłopi, niektórzy na bosaka, uzbrojeni w karabiny, rozpylacze, błyskawice, steny. (…) Każą nam biec przez ląkę pod las w kierunku dwóch czekających furmanek. (…) nasz woźnica z prawdziwie chłopską flegmą objaśnia sytuację. – Tam dalej – wskazał batem kierunek – stoją we wiosce szkopy. Przyśli wczoraj rano, to pewno pójdą dalej o świtaniu. Będzie z dziesięć czołgów i kupa samochodów (…)
Po chwili ktoś do nas przylatuje. Koła samolotu ugrzęzły w ziemi zbyt miękkiej po niedawnym deszczu. Załoga i chłopi podkładają deski. Może za drugim razem uda się ruszyć. Mija minuta za minutą. Ustał wprawdzie hałas motorów, ale głosy i nawoływania ludzkie niesie daleko po nocnej rosie. Jeśli Niemcy są tuż, to dlaczego się nie ruszają? Nasz woźnica wzrusza ramionami – Bo po nocy mają pietra. Albo to mogą wiedzieć, ilu nas tu jest? (…) Tymczasem Dakota zapuszcza znowu motory i próbuje ruszyć, wypuszczając spod skrzydeł dwa snopy światła, które przecinając ostro ciemności sięgają chyba aż po horyzont. Ryk niesamowity. Pilot usiłuje wystartować całą mocą silników. Słuchamy w napięciu. Ruszy wreszcie, czy nie? (…) Niestety po paru minutach motory stanęły znowu. Okazało się, że podłożenie desek nic nie pomogło: maszyna nie może ruszyć. (…) Mija znowu kilkanaście minut i nagle wszyscy odstępują od samolotu. Widocznie załoga będzie próbowała po raz trzeci. Istotnie motory zawarczały znowu i samolot wniósł się wreszcie w powietrze. (…) Z powodu opóźnienia część trasy będą musieli przelecieć nad Bałkanami już przy dziennym świetle (…)”
Jan Nowak-Jeziorański, Kurier z Warszawy, Res Publica, Znak, Warszawa – Kraków 1989, ISBN 8370460720, s. 300-308
F/L (kpt.) Kazimierz Szrajer, pilot: „(…) Poszedłem do pasażerów sprawdzić, czy wszystko jest w porządku i zademonstrować założenie pasów i użycie spadochronów w wypadku gdyby zaszła tego potrzeba .(…) Z powrotem w kabinie, zastąpiłem pilota i przejąłem stery. Piękna gwiaździsta noc, spokój. Co za kontrast z tym, co przeżywaliśmy tylko dwie godziny temu. Za trzy godziny będziemy z powrotem w bazie powracając do normalnego życia dywizjonowego we względnie bezpiecznej atmosferze pomiędzy lotami. Za sobą zostawiliśmy grupę ludzi żyjącycli w stałym niebezpieczeństwie, walczących już prawie od pięciu lat z okupantem w Kraju, ludzi, którzy od miesięcy przygotowywali się do operacji „Trzeci Most”. Nasz odlot z częściami rakiety V-2 był dla nich kulminacją sukcesu. (…)”
Kazimierz Szrajer – w: „Trzeci Most”, jednodniówka, XV Zjazd (1984), s. 60
Kazimierz Iranek Osmecki – Meldunek specjalny 1/R. Nr 242. Pociski rakietowe
w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż 1972, zeszyt 22, s. 65-81
V-1 o długości 8,3 m, masie całkowitej 2 200 kg (830 kg ładunku wybuchowego, 650 kg paliwa) osiągała prędkość 580-640 km/gpdz., miała zasięg 300 km. Wymagała tylko 240 godz pracy przy produkcji, jej koszt wynosił 5 tys. marek. Niemcy wyprodukowały 30 tys. rakiet V-1, użyto 22 tys. (w tym wystrzelono na Wielką Brytanię 10 492, na Londyn 2419), do celu dotarło ok. 75 proc.
V-2 o długości 14 m, masie całkowitej 12 700 kg (980 kg ładunku wybuchowego, 5000 kg płynnego tlenu, 3500 kg spirytusu) osiągała prędkość 5 tys. km/godz, wysokość lotu 90 km, miała zasięg 300 km oraz czas lotu 5 min. Wymagała 13 tys. godzin pracy podczas produkcji, jej koszt wynosił ok. 100 tys RM.
Niemcy wyprodukowały 5,6 tys. rakiet V-2, użyto 5,5 tys., w tym w celach bojowych ok. 5 tys. Na Wielką Brytanię wystrzelono 3170 rakiet (1359 na Londyn), na Belgię 1664, na Francję 73.
Prowadzono prace nad rakietą V-4b o zasięgu zwiększonym do 600 km, a także nad dwustopniową rakietą A-9/A-10 do bombardowania USA, o zasięgu 5 tys. km.
Maciej Żuczkowski – Wywiad Armii Krajowej
w: Pamięć.pl nr 4-5/2012, Instytut Pamięci Narodowej Warszawa, s. 44 – 49
Tł..
W zimny, wtorkowy poranek 1 lutego 1944, w Alejach Ujazdowskich w Warszawie, żołnierze 1 plutonu kompanii Pegaz (przeciw gestapo) Armii Krajowej (później jako 1 kompania batalionu Parasol) przeprowadzili udaną akcję likwidacyjną gen. Franza Kutschery, SS-Brigadeführer’a i Generalmajor’a der Polizei, dowódcy SS i policji na dystrykt warszawski Generalnego Gubernatorstwa – kata Warszawy.
„Akcja Kutschera” była jedną z wielu akcji likwidacyjnych dygnitarzy niemieckiego aparatu terroru, przeprowadzanych pod kryptonimem „Akcja Główki” (nawiązywał do symbolu Totenkopf) przez żołnierzy Armii Krajowej. Na liście „główek” przeznaczonych do likwidacji znajdowało się ok. stu nazwisk Niemców, głownie z gestapo, SS oraz innych struktur niemieckiego terroru – dygnitarzy skazanych za swoje zbrodnie przez sądy Polskiego Państwa Podziemnego.
Od czerwca 1943 organizatorem oraz dowódcą wydzielonego (utworzonego 1 sierpnia 1943) oddziału do walki z gestapo, działającego pod kryptonimem „Agat”, później „Pegaz”, następnie „Parasol” był Cichociemny kpt. Adam Borys ps. Pług.
Oddział sformowano z harcerzy Szarych Szeregów, w lipcu 1944 liczył 440 żołnierzy, sformowanych w trzy kompanie. Przeprowadził wiele akcji bojowych, oraz rozbrojeniowych, także zamachy na wysokich funkcjonariuszy SS, policji oraz gestapo. Jego dowódca uczestniczył we wszystkich akcjach, w większości planował je, zatwierdzał, a następnie jako obserwator na miejscu sprawdzał wykonanie planu akcji.
Adam Borys – dowódca „Parasola” – specjalnego oddziału „Kedywu” AK
w: Zeszyty Historyczne Stowarzyszenia Klub Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari, nr 4/2006
Aleksander Kunicki ps. Rayski, szef wywiadu oddziału dyspozycyjnego Pegaz (wcześniej Osa – Kosa 30, Agat) od dłuższego czasu penetrował niemiecką dzielnicę w Warszawie, szczególnie rejon Alei Ujazdowskich oraz Alei Szucha, prowadząc rozpoznanie wyższych oficerów gestapo i policji bezpieczeństwa, w ramach przygotowań do akcji „Główki”. „Polował” zwłaszcza na komendanta policji i służby bezpieczeństwa Waltera Stamma oraz na dowódcę policji bezpieczeństwa i SD Ludwiga Hahna.
W grudniu 1943 zauważył ciemną limuzynę Opel Admiral o numerze rejestracyjnym SS-20795, wjeżdżającą do siedziby dowództwa SS i policji. Kolejne dni obserwacji doprowadziły do ustalenia, że samochód codziennie przywozi z pobliskiej Al. Róż 2 generała SS, który może być dowódcą SS i policji w Warszawie. Cichociemny kpt. Adam Borys ps. Pług wydał rozkaz kontynuowania obserwacji, wkrótce ustalono że obserwowany generał to kat Warszawy Franz Kutschera.
W grudniu 1943 oraz w styczniu 1944 przeprowadzono dodatkową weryfikację posiadanych danych, m.in. „Żak” sprawdził mieszkańców Al. Róż 2 w warszawskim biurze meldunkowym. Także na zdjęciu posiadanym przez wywiad AK „Rayski” rozpoznał obserwowanego generała SS jako Kutscherę. „Hanka”, „Kama” i „Dewajtis” przez miesiąc prowadziły na zmianę codzienne obserwacje siedziby SS przy Unter den Linden (Al. Ujazdowskich) 23 oraz kamienicy przy Al. Róż 2. Wywiadowczynie ustaliły, że Kutschera przyjeżdżał do gmachu dowództwa SS dość regularnie, zwykle pomiędzy godz. 8.30 a 9.10.
„Rayski” z „Żakiem” rozpoznali siły niemieckie w rejonie przygotowywanej akcji. W wartowni dowództwa ok. 8-10 uzbrojonych w pistolety maszynowe funkcjonariuszy Kripo. W bezpośrednim sąsiedztwie znajdowały się siedziby Kriminalpolizei (policji kryminalnej), Sonderdienst (służby specjalnej). W pobliżu, przy Al. Szucha – siedziba Geheime Staatspolizei (Tajnej Policji Państwowej – Gestapo) oraz pogotowie żandarmerii, w obiektach Sejmu przy ul. Wiejskiej dwa bataliony (co najmniej kilkuset) funkcjonariuszy Schutzpolizei (policji ochronnej). We wszystkich okolicznych budynkach mieszkali uzbrojeni Niemcy.
Po uzyskaniu niezbędnych informacji przystąpiono do zaplanowania akcji. Zgodnie z planem, „Kama” miała obserwować kamienicę przy Al. Róż 2 oraz wylot z Al. Róż na Al. Ujazdowskie. Przyjazd samochodu po Kutscherę miała zasygnalizować przewieszeniem na prawą rękę jasnej peleryny przeciwdeszczowej, a ruszenie samochodu spod kamienicy przejściem na drugą stronę Al. Ujazdowskich. „Kama”, stojąca na następnym skrzyżowaniu (wylot ul. Chopina), miała zasygnalizować zbliżanie się samochodu z Kutscherą poprzez wyciągnięcie białego pudla na kapelusze, następnie zaś przejście na drugą stronę ulicy. „Hanka” stojąc niedaleko przystanku tramwajowego przed skrzyżowaniem Al. Ujazdowskich z ul. Piusa XI, miała przekazać sygnał o zbliżaniu się samochodu z Kutscherą dowódcy akcji – „Lotowi”. Zaraz potem miała odejść ul. Piękną w stronę ul. Marszałkowskiej. „Kama” i „Dewajtis” miały spotkać się w bramie narożnego domu przy ul. Chopina i razem odejść pieszo w stronę ul. Koszykowej, w kierunku pl. Zbawiciela.
„Lot” miał stał nieco dalej od „Hanki”, prawie na wylocie z ul. Piusa XI, poprzez zdjęcie kapelusza z głowy miał dać sygnał rozpoczęcia akcji. Na ten sygnał „Miś” miał wyjechać z ul. Piusa XI (obecnie ul. Piękna) w Al. Ujazdowskie oraz samochodem Adler Trumpf Junior zablokować przejazd pojazdowi Kutschery. „Lot” oraz „Kruszynka” mieli podbiec do samochodu dygnitarza SS, „Lot” miał zastrzelić Kutscherę, „Kruszynka” miał go wesprzeć ogniem oraz ubezpieczać. W tym czasie na miejsce akcji mieli dotrzeć także „Juno”, „Olbrzym”, „Cichy” oraz „Ali” aby otworzyć ogień ubezpieczając wykonawców wyroku. „Ali” miał obrzucić budynek granatami, które miał w teczce. „Bruno” i „Sokół” mieli swoimi samochodami wyjechać tyłem z ul. Chopina na Al. Ujazdowskie, przygotowując się do ewakuacji w przeciwnym kierunku uczestników akcji z miejsca zamachu. Łączniczki miały pieszo oddalić się z miejsca akcji.
Zbiórka uczestników przed akcją miała nastąpić w mieszkaniu Marii Pisarek przy ul. Mokotowskiej 59 m. 3. Samochody miały wyjechać z garażu przy ul. Wroniej (Warszawa Wola), dwa z nich miały tam powrócić po akcji, chyba że także zostałyby uszkodzone. Ewentualni ranni mieli być odwiezieni do Szpitala Maltańskiego, funkcjonującego w Pałacu Mniszchów przy ul. Senatorskiej 38/40. Dowódca akcji „Lot” szczegółowo omówił jej plan z wszystkimi uczestnikami.
Andrzej Gładkowski (oprac.) – Akcja bojowa AK na gen. SS i policji Franza Kutscherę
w: Zeszyty Historyczne Stowarzyszenia Klub Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari, nr 5/2006
Zgodnie z przygotowanym planem, akcja miała zostać przeprowadzona w 4 etapach:
Uczestnicy akcji:
Obserwacja i sygnalizacja:
Waldemar Stopczyński – Teczka pełna granatów
w: Kombatant 2009, nr 3 (219), s. 3-6
Zaplanowana na piątek 28 stycznia 1944 akcja nie doszła do skutku. Uczestnicy na swoich stanowiskach od godz. 8.40 oczekiwali na przyjazd Kutschery. NIe przybył do 9.30, wobec tego „Lot” dał sygnał do zakończenia akcji. Później okazało się, że Kutschera był nieobecny bo wyjechał z Warszawy.
Wieczorem tego dnia napotkany patrol żandarmerii nieopodal skrzyżowania z ul. Wilczą, przy próbie wylegitymowania otworzył ogień do uciekających dwóch uczestników akcji: Jana Kordulskiego ps. Żbik (planowany jako zastępca dowódcy akcji i drugi wykonawca wyroku) oraz do Zdzisława Poradzkiego ps. Kruszynka. „Żbik” został postrzelony w rękę, pomimo operacji musiał mieć amputowaną dłoń. Wobec tego do uczestników akcji dookoptowano Zbigniewa Gęsickiego ps. Juno oraz Stanisława Huskowskiego ps. Ali.
Aby uniknąć ryzyka dłuższej nieobecności Kutschery, kolejny termin akcji Cichociemny kpt. Adam Borys ps. Pług wyznaczył na najbliższy wtorek 1 lutego 1944. Tym razem przeprowadzono ją zgodnie z planem, choć nie wszystkie jej elementy były pomyślne.
Akcja trwała jedną minutę i czterdzieści sekund. „Miś” samochodem Adler Trumpf Junior jechał Al. Ujazdowskimi naprzeciwko limuzyny Opel Admiral, w której siedział Franz Kutschera, początkowo blisko środka jezdni, następnie częściowo przeciwległym pasem. Kierowca Opla z Kutscherą przyhamował, następnie włączył żółte światło pojazdu uprzywilejowanego okupanta, żądając wolnego przejazdu. „Miś” również przyhamował, ale gdy „Opel” ruszył, próbując go ominąć – zablokował swoim samochodem pojazd Kutschery.
Od strony ul. Pięknej (wówczas ul. Piusa XI) biegną „Lot” oraz „Kruszynka”. „Lot” podbiega do Kutschery i strzela ze Stena. Kierowca niemieckiego dygnitarza strzela „Lotowi” w brzuch, „Lot” odpowiada ogniem i dalej strzela do Kutschery. „Kruszynka” otwiera drzwi limuzyny, serią ze Stena strzela do Kutschery, następnie wyciąga jego ciało na jezdnię. Razem z „Misiem” przeszukują mundur Kutschery w poszukiwaniu dokumentów. Nie znajdują ich, ale zabierają pistolet i teczkę generała SS. „Miś” rzuca granat w stronę nadbiegających niemieckich żandarmów.
Do wszystkich uczestników akcji wściekle strzelają Niemcy: z ulicy, z okien pobliskich budynkow, z siedziby dowództwa SS i policji. Ubezpieczający akcję „Cichy”, „Olbrzym” i „Juno” strzelają do wszystkich mundurowych, strzelają do Niemców w Alejach Ujazdowskich oraz w oknach budynków. „Ali” nie potrafi otworzyć teczki z granatami, wg. jego relacji zamek teczki się zaciął. Według jednej z relacji, „Ali” strzela z Parabellum.
Siła niemieckiego ognia jest spora: „Cichy” zostaje ranny w brzuch, „Olbrzym” w pierś, „Miś” zostaje postrzelony w głowę. „Juno” strzela bez przerwy, osłaniając wycofujących się kolegów. Oczekujący na nich na ul. Chopina kierowcy samochodów odpierają zagrożenie ze strony dwóch SS-manów z wyciągniętą bronią – „Sokół” celnie rzuca w ich stronę granat.
Ranni odjeżdżają Mercedesem V-170, kierowanym przez „Sokoła”. „Kruszynka” oraz „Ali” wskakują do Opla Kapitana, którym kieruje „Bruno”. Jadą ul. Chopina, następnie Mokotowską do Krochmalnej. Oddają broń, jadą na ul. Nowy Zjazd, tam wysiadają. „Bruno” jedzie Oplem do garażu na ul. Ogrodowej.
„Sokół” Mercedesem z rannymi jedzie ul. Chopina, później Mokotowską, Kruczą, Bracką, Zgody, Zielną, następnie Sienną i Graniczną do Pl. Bankowego. Pod restauracją „Melodia” wsiada doktor Zbigniew Dworak ps. „Maks”. Jadą do Szpitala Maltańskiego na ul. Senatorską, gdzie zostają lżej ranni: „Miś” oraz „Olbrzym”. Doktor opatruje rannego w brzuch „Cichego”, przez pl. Teatralny, Senatorską, Miodową, Krakowskim Przedmieściem jadą do miejsca pracy dr „Maksa” – do szpitala Przemienienia Pańskiego, na ul. Sierakowskiego 7 (Warszawa Praga).
Tam rozpoczyna się trudna, ponad sześciogodzinna operacja „Lota” oraz „Cichego”. Operuje wieloosobowy zespół lekarzy, kierowany przez: dr Mieczysława Świniarskiego, dr Klaudiusza Czekalskiego, dr Marię Bońkowską – Anusiakową. „Lot” ma dwukrotnie przestrzelony brzuch, uszkodzone jelita i wątrobę. „Cichy” ma uszkodzoną jamę brzuszną i śledzionę.
Po operacji, pacjentów pilnuje dwóch granatowych policjantów. Kpt. „Pług” wydaje rozkaz odbicia i ukrycia rannych. Do szpitala przyjeżdża 17 żołnierzy AK z „Pegaza, dowodzonych przez Jerzego Zborowskiego ps. Jeremi, rozbrajają policjantów.
Ranni zostają przewiezieni karetką Miejskich Zakładów Sanitarnych do szpitala przy ul. Koszykowej 78 (róg Chałubińskiego) przy Warszawskiej Szkole Pielęgniarstwa. Tam odmówiono jednak ich przyjęcia, tymczasowo ulokowano ich w klinice ginekologiczno – położniczej przy ul. Chmielnej 34.
Nad ranem „Lot” zostaje przewieziony do Szpitala Wolskiego przy ul. Płockiej 26. Szpital Ujazdowski odmawia przyjęcia „Cichego”, zostaje więc przewieziony do Szpitala Maltańskiego. Wielokrotne transporty rannych pogarszają ich bardzo zły stan zdrowia – 4 lutego 1944 umiera „Lot”, 6 lutego „Cichy”.
Bezpośrednio po zakończeniu akcji zamachu na Kutscherę, „Sokół” oraz „Juno” zamiast porzucić – tak jak zaplanowano – podziurawionego kulami Mercedesa V-170, wracają nim w pobliże miejsca akcji, przejeżdżając mostem Kierbedzia.
W połowie mostu, zauważają policyjną blokadę na jego wylocie od strony Starego Miasta. Próbują zawrócić, ale bezskutecznie. Strzelają do nadbiegających Niemców, „Sokół” rzuca granat. Obaj skaczą z mostu do lodowatej Wisły. Niemcy strzelają do nich z mostu oraz z brzegów rzeki. „Sokół” oraz „Juno” tracą życie w wodach Wisły. Po wyłowieniu ciał, Niemcy ustalają tożsamość „Sokoła” na podstawie jego prawdziwych dokumentów, które miał przy sobie, naruszając zasady konspiracji.
W akcji poległo 4 żołnierzy „Pegaza”: Bronisław Pietraszewicz (21 lat) ps. Lot, Marian Senger (20 lat) ps. Cichy, Kazimierz Sott (20 lat) ps. Sokół, Zbigniew Gęsicki (24 lat) ps. Juno, ponadto dwóch AK-owców zostało rannych.
Wskutek akcji zginęło 5 Niemców: kat Warszawy, zbrodniarz niemiecki gen. Franz Kutschera, jego kierowca, dwóch wartowników dowództwa SS i policji, niemiecki policjant na moście Kierbedzia, ponadto 9 Niemców zostaje rannych.
4 lutego 1944 trumnę ze zwłokami Kutschery przewieziono na lawecie działa z siedziby dowództwa SS i policji, z Al. Ujazdowskich, przez pl. Trzech Krzyży, Nowym Światem, Królewską do Pałacu Brühla przy ul. Wierzbowej 1 (w 1944 wysadzony przez Niemców wraz z Pałacem Saskim). Według niektórych relacji, po kilku godzinach ekspozycji zwłok, Kutscherę przewieziono na Dworzec Gdański, stamtąd specjalnym pociągiem na pogrzeb w Berlinie. Całą trasę przejazdu ochraniała niemiecka policja, ulice zostały zamknięte dla Polaków. Mieszkańców domów na trasie zmuszono do opuszczenia mieszkań w godz. 10-17.
Wojciech Parzyński ustalił interesujące fakty. Według jego ustaleń, „po przewiezieniu ciała do pałacu Brühla odbył się ślub nieżyjącego generała Franza Kutschery z jego narzeczoną, młodą Norweżką Jane Lillian Steen (ur. 09.12.1918 r. w Kristiansand w Norwegii), będącą w zaawansowanej ciąży.” Według jego ustaleń, potwierdzonych przez Volksbund Deutsche Kriegsgräberfür-sorge e. V. (Ludowy Niemiecki Związek Opieki nad Grobami Wojennymi) – „Franz Kutschera (22.2.1904 – 1.2.1944) został najpierw pochowany na cmentarzu Powązki w Warszawie. W 1990 r. nasi pracownicy dokonali tam ekshumacji ponad 2.000 Niemców poległych w czasie wojny, którzy zostali przeniesieni na Niemiecki Wojenny Cmentarz w miejscowości Joachimów – Mogiły. Wśród nich znajdował się również Franz Kutschera. (…) Kutschera został zidentyfikowany na podstawie miejsca usytuowania swego grobu na Powązkach (część Q, rząd V, grób nr 6)”.
Wojciech Parzyński – Pochówek Franza Kutschery
w: Biuletyn Informacyjny 2015, nr 01 (297) s. 48 – 57
2 lutego 1944 w Alejach Ujazdowskich Niemcy zamordowali przez rozstrzelanie stu młodych (poniżej 20 lat) więźniów Pawiaka. Tego samego dnia zamordowano dwustu Polaków w ruinach getta. Ponadto w tym dniu wydano zakaz prowadzenia przez Polaków samochodów osobowych i motocykli na terenie Warszawy, jeśli nie towarzyszył im Niemiec.
3 lutego 1944 rozplakatowano dwa obwieszczenia. Pierwsze o przeprowadzonej w Al. Ujazdowskich egzekucji Polaków. Drugie nakładało na mieszkańców Warszawy oraz powiatu warszawskiego kontrybucję – podatek okupacyjny w wysokości stu milionów złotych. Ponadto zawieszono wszystkie polskie przedstawienia w teatrach, seanse w kinach itp., zamknięto „nieniemieckie” restauracje. Przesunięto o godzinę wcześniej (z 20 na 19) początek „godziny policyjnej”.
Dowództwo Armii Krajowej oceniło pozytywnie przebieg akcji, negatywnie odprowadzanie do garażu po akcji podziurawionego kulami samochodu, co spowodowało śmierć „Sokoła” oraz „Juno”. Rozkazem 267/BP z 25 marca 1944 Komendant Główny Armii Krajowej odznaczył pośmiertnie dowódcę akcji Bronisława Pietraszewicza ps. Lot Orderem Virtuti Militari oraz awansował go na pierwszy stopień oficerski. Awansowany został również Aleksander Kunicki ps. Rayski. Dziesięciu uczestników akcji (oprócz „Alego”) odznaczono Krzyżami Walecznych po raz pierwszy.
Przełożony Kutschery, zbrodniarz niemiecki Wilhelm Koppe, Wyższy Dowódca SS i Policji w Kraju Warty i Generalnym Gubernatorstwie oraz SS-Obergruppenführer, generał Waffen-SS, na posiedzeniu rządu Generalnego Gubernatorstwa w Krakowie, podczas informacji o stanie bezpieczeństwa podkreślił:
Do najpoważniejszych wstrząsów ostatniego okresu należy zaliczyć dwa wielkie zamachy; ofiarą jednego z nich padł SS-Brigadeführer Kutschera. Członkowie nacjonalistycznego ruchu oporu przygotowali ten zamach tak precyzyjnie, że można go nazwać koronkową robotą. Przy jednym z ranionych sprawców znaleziono szkic, z którego wynikało, że plan zamachu opracowany był do najdrobniejszych szczegółów włącznie z pozycjami zajmowanymi przez poszczególnych jego wykonawców i kolejnością strzałów
Stypułkowska – Chojecka Maria „Kama” – Jakby to było wczoraj.
W 60. rocznicę zamachu na kata Warszawy, Franza Kutscherę
w: Biuletyn informacyjny AK nr 12 (164), grudzień 2003, s. 27-30
Archiwum Akt Nowych – Raport Stanisława Huskowskiego ps. Ali
Waldemar Stopczyński – Raport „Alego” z akcji na Kutscherę
czyli czego nie powiedział dowódca batalionu „Parasol”
w: Przegląd Historyczno – Wojskowy 2019, nr 2, s. 55-85
Istnieją kontrowersje wokół akcji oraz rozbieżne relacje co do niektórych elementów akcji, jej przebiegu itp. Publikuję wersję najbardziej prawdopodobną, uznaną przez wybitnych historyków. Publikuję także wersję odmienną, lansowaną przez jej autora (na podstawie jednego źródła oraz jego wątpliwych interpretacji), Waldemara Stopczyńskiego. Nie mam wystarczających danych źródłowych, aby rozstrzygnąć jaki był naprawdę każdy szczegół przebiegu akcji. Niestety, wersja odmienna przedstawiana jest w sposób bardzo emocjonalny, agresywną retoryką, wraz z mało wiarygodnym oskarżeniem kpt. Pługa. W praktyce znacznie utrudnia to podjęcie rzeczowej dyskusji oraz rzetelnej rekonstrukcji wydarzeń, zwłaszcza że sfrustrowany Waldemar Stopczyński uważa się za nieomylnego, jedynego prawdziwego historyka, nadto dopuszcza się złośliwych personalnych ataków na Facebooku na osoby które nie chcą akceptować jego wersji. Takie działania wymierzył również wobec mnie, zanim podjąłem jakąkolwiek dyskusję. Nigdy nie pisałem pod czyjekolwiek dyktando i nadal nie mam zamiaru uprawiać takiego „dziennikarstwa”. Ubolewam nad tym, że od wielu lat wprost brutalnie atakowany jest nieżyjący Cichociemny śp. Adam Borys…
Sprawozdanie z akcji zamachu na Kutscherę
autorstwa kpr. Stanisława Huskowskiego ps. Ali
Jednostka Wojskowa GROM im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej, to JW 2305 sformowana 13 lipca 1990. Po przeprowadzeniu intensywnych szkoleń, jednostka osiągnęła gotowość bojową 13 czerwca 1992.
Decyzją ministra obrony narodowej z 4 sierpnia 1995 nr 119/MON, podjętą w porozumieniu z ministrem spraw wewnętrznych, specjalna jednostka GROM otrzymała zaszczytne imię Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej, została też zobowiązana do kontynuowania Ich dumnej tradycji.
1 października 1996, w obecności Cichociemnych, w Pałacu Prezydenckim jednostka otrzymała sztandar od Prezydenta R.P. Rodzicami Chrzestnymi sztandaru byli: Cichociemny Bronisław Czepczak-Górecki oraz Agnieszka Petelicka.
Prof. Hubert Królikowski wskazuje, że w nowożytnej historii działań specjalnych za pierwsze tego rodzaju działania na ziemiach polskich należy zapewne uznać poczynania Kozaków zaporoskich, którzy z woli króla Władysława IV w 1635 wpłynęli swoimi czajkami (łodziami z ok. 70 załogą) na Zalew Wiślany, w celu zdobycia zajmowanej przez Szwedów Pilawy (obecnie Bałtyjsk).
Prawdopodobnie pierwszą polską formacją specjalną byli lisowczycy – oddziały lekkiej kawalerii, dowodzone przez Aleksandra Lisowskiego. Wyspecjalizowali się w dywersji oraz wywiadzie, zasłużyli w walce z Rosją. Wojna nieregularna, zwana wtedy „szarpaną” była polską specjalnością podczas konfederacji barskiej (1768-1772). Wyróżnił się wówczas oddział 370 kawalerzystów Jakuba Ulejskiego, działający w Wielkopolsce oraz na zachodnim Mazowszu.
W okresie powstania listopadowego, w polskiej walce o niepodległość działania specjalne podejmował 200 osobowy pułk Emira Wacława Rzewuskiego, którego sukcesy utrwaliły w literaturze dzieła Adama Mickiewicza oraz Juliusza Słowackiego. Rząd Narodowy powstańczego państwa polskiego utworzył własną jednostkę specjalną – Straż Przyboczną z oddziałem sztyletników. Dowodził nimi Paweł Landowski, potem Emmanuel Szafarczyk. Sztyletnicy przeprowadzili 47 zamachów, likwidując carskich policjantów i donosicieli.
Piękną kartę działań specjalnych zapisali bojowcy PPS. Wyszkoleni w ambasadzie japońskiej w Paryżu, nauczyli się nie tylko walki dywersyjnej, ale również wytwarzania bomb, zapalników i granatów ręcznych. W marcu 1905 zjazd PPS powołał Wydział Spiskowo – Bojowy, którym kierowali współpracownicy Józefa Piłsudskiego: Aleksander Prystor oraz Walery Sławek. W październiku 1905 szefem wydziału został Józef Piłsudski. Bojowcy przeprowadzili wiele akcji zbrojnych, w tym zamachów; przeprowadzili także słynną akcję uwolnienia z Pawiaka dziesięciu więźniów politycznych skazanych na śmierć.
Podczas I wojny światowej rozpoczęły się pierwsze działania specjalne z wykorzystaniem lotniczego desantu – zrzucano szpiegów, działaczy politycznych oraz żołnierzy. Pierwszą taką „wyprawą specjalną” było zapewne przerzucenie 18 listopada 1914 francuskiego agenta wywiadu za linię niemieckiego frontu, w rejon Catalet. Kluczowym elementem szkolenia spadochroniarzy była wówczas rada, aby podczas skoku zacisnąć nogi oraz zęby…
Polacy raczej nie zaciskali zębów, w połowie 1914 utworzyli Oddział Lotny Wojsk Polskich jako jednostkę wydzieloną Polskiej Organizacji Wojskowej. Oddziałem dowodził Jan Bielawski ps. Mikita, a jego zadanie zdefiniowano jako „walkę podjazdową z Rosją przez psucie komunikacji i napady na urzędy”. Już w listopadzie 1914 żołnierze tego oddziału wysadzili most kolejowy oraz tory pod Grodziskiem. Od 1917 działania specjalne podjęło Kierownictwo Pogotowia Bojowego PPS, dowodzone przez Tomasza Arciszewskiego. 1 października 1918 formacja, wspólnie z POW przeprowadziła udany zamach na dr Ericha Schultza, kierującego niemiecką policją polityczną.
Wielu badaczy polskich formacji specjalnych uważa, że pierwsze jednostki specjalne w Wojsku Polskim powstały „w okresie II wojny światowej”. Niezupełnie – wprawdzie pierwszą polską jednostką powietrznodesantową miał zostać batalion spadochronowy, który (jeszcze przed wybuchem wojny) planowano sformować w lutym 1940 – ale nie była to pierwsza formacja specjalna w strukturach Wojska Polskiego. Nie były nimi także utworzone jeszcze przed wojną, w 1938 bojowe grupy dywersyjne (desantowe) – których zadaniem miała być dywersja, ale także eliminacja wysokich przedstawicieli niemieckich władz, w tym funkcjonariuszy NSDAP oraz wysokich rangą oficerów Wehrmachtu.
Niewątpliwie za pierwszą formację specjalną w Wojsku Polskim należy uznać oddziały dywersyjne, włączone później w tzw. Grupę Destrukcyjną „Wawelberga”. W nocy 2/3 maja 1921, w ramach operacji „Mosty”, polscy dywersanci z tych oddziałów – bez żadnych strat własnych – zniszczyli siedem mostów na najważniejszych liniach kolejowych Górnego Śląska, uszkodzili tory na dwóch pozostałych oraz częściowo zniszczyli łączność telekomunikacyjną pomiędzy Górnym Śląskiem a Niemcami. Pierwsi polscy „specjalsi” odegrali kluczową rolę w sukcesie III Powstania Śląskiego, które zdecydowało o przyłączeniu do Polski kluczowych gospodarczo obszarów. Warto zauważyć, że „wawelberczycy” nie zostali rozszyfrowani ani przez wywiad niemiecki, ani przez wywiady innych państw.
Jak trafnie zauważa prof. dr hab. Hubert Królikowski – „W okresie międzywojennym i II wojny światowej władze Rzeczypospolitej potrafiły zbudować bardzo skuteczne jednostki sił operacji specjalnych (…) Byli to „destruktorzy Wawelberga”, cichociemni oraz Samodzielna Kompania Grenadierów.Tego typu formację stworzyły też sterowane z Moskwy władze Polski Ludowej, był to Polski Samodzielny Batalion Specjalny”. [zobacz – Spadochroniarze Stalina]
Dodać należy, że jednostką specjalną miała być także 1 Samodzielna Kompania Commando, utworzona rozkazem gen. Władysława Sikorskiego – ostatecznie jednak została użyta w walkach lądowych jako jednostka piechoty…
Pierwsza polska operacja specjalna podczas II wojny światowej nie miała charakteru bojowego, lecz wojskowo – polityczny. 26 września 1939 na Polu Mokotowskim w Warszawie wylądował samolot – prototyp polskiego lekkiego bombowca PZL 46 „Sum”. Do walczącej Warszawy dotarł nim wysłannik Naczelnego Wodza, przedwojenny organizator polskiej siatki dywersyjnej w Niemczech, mjr dypl. Edmund Galinat (późniejszy dowódca Samodzielnej Kompanii Grenadierów). Przywiózł do gen. Juliusza Rómmla, dowódcy garnizonu stolicy, rozkaz Naczelnego Wodza marsz. Rydza-Śmigłego, zobowiązujący do zbudowania organizacji konspiracyjnej. więcej info – Prekursorzy Cichociemnych
GROM. Tobie Ojczyzno (fragment filmu „Wojsko Polskie. Twoja armia”)
scenariusz: Norbert Rudaś reżyseria: Norbert Rudaś Andrzej Jachim
Tworzenie JW GROM (JW 2305) rozpoczęto w 1990. Rząd Tadeusza Mazowieckiego zdecydował o realizowaniu we współpracy z amerykańską CIA oraz izraelskim Mossadem tajnej „operacji Most” polegającej na przerzucie ok. 40 tys. rosyjskich Żydów emigrujących z ZSRR przez Polskę do Izraela.
W reakcji na te działania arabscy terroryści zaatakowali polskich dyplomatów w Bejrucie i zagrozili kolejnymi atakami. W celu wzmocnienia ochrony polskich placówek dyplomatycznych ówczesny szef Wydziału Ochrony Placówek MSZ ppłk Sławomir Petelicki przygotował koncepcję powołania specjalnej jednostki wojskowej. Znaczącej pomocy udzieliły władze USA, wdzięczne za uratowanie w Iraku agentów CIA przez polski Zarząd Wywiadu Urzędu Ochrony Państwa (operacja „Samum”). Decyzję w sprawie pomocy w utworzeniu polskiej jednostki specjalnej podjął osobiście prezydent USA George Bush.
Po zatwierdzeniu przez MSW koncepcji ppłk Sławomira Petelickiego, rozpoczęto formowanie jednostki, we współpracy z amerykańską 1 st. SFOD-D (Delta Force), brytyjskim 22 Special Air Service Regiment (SAS) oraz niemieckim GSG 9. Pierwsza grupa kandydatów do GROM wyjechała na szkolenie do USA w styczniu 1991. Intensywne szkolenia poprzedzające osiągnięcie gotowości bojowej przez JW GROM przeprowadzili instruktorzy amerykańscy (Delta Force, Hostage Rescue Team FBI, Navy SEALs). Jednym z nich był m.in. legendarny snajper amerykańskiej Delta Force Lawrence Freedman, uczestnik misji w Wietnamie, Afryce, na Bliskim Wschodzie oraz w Azji.
Pierwszy Zespół Bojowy „A” osiągnął gotowość w czerwcu 1992, sformowano także grupę snajperów. Pierwsi żołnierze JW GROM wywodzili się z 1 Batalionu Szturmowego z Lublińca (obecnie JW Komandosów), byłych kompanii specjalnych 6 Pomorskiej Brygady Desantowo – Szturmowej (obecnie 6 Brygady Powietrznodesantowej), płetwonurków bojowych Marynarki Wojennej (obecnie JW Formoza), policyjnych jednostek antyterrorystycznych, absolwentów szkół oficerskich, głównie Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu oraz pododdziałów rozpoznawczych.
W 1993 rozpoczęto współpracę z brytyjskimi siłami specjalnymi: SAS oraz SBS (Special Boat Service), jej efektem było sformowanie drugiego Zespołu Bojowego „B”, do działań w środowisku wodnym. Wykorzystano także doświadczenia Navy SEALs oraz Special Warfare Combatant-craft Crewmen. Proces wstępnego formowania JW GROM zakończyło utworzenie w 2004 Zespołu Bojowego „C”.
Od początku JW GROM była tworzona jako SMU (Special Missions Unit), od 1 października 1999 podlega Ministerstwu Obrony Narodowej. Pierwszą bojową operację specjalną żołnierze GROM przeprowadzili 27 czerwca 1997 (pojmanie zbrodniarza wojennego Slavko Dokmanovicia zwanego „rzeźnikiem z Vukovaru”) jeszcze przed przystąpieniem Polski do NATO. Wcześniej, wiosną 1991 zajęli siedzibę spółki „Art-B”, ochranianą przez policyjnych antyterrorystów. W czerwcu 1997 zabezpieczali wizytę w Polsce papieża Jana Pawła II. Pierwszą misją poza Polską był udział w misji stabilizacyjnej ONZ w 1994 w Haiti (operacja „Uphold Democracy”), podczas której ochraniali VIP-ów, m.in.specjalnego wysłannika ONZ, doradcę prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego, dowódcę sił zbrojnych USA na Atlantyku i in.
GROM jest skrótem pełnej nazwy: „Grupa Reagowania Operacyjno – Manewrowego”.
Starannie wyselekcjonowani żołnierze tej jednostki są profesjonalnie oraz możliwie wszechstronnie wyszkoleni, wyposażeni, przygotowani do prowadzenia szczególnie na terenie państw wrogich, objętych wojną, kryzysem itp. wszelkich operacji specjalnych:
Jednostka jest polskim odpowiednikiem jednostek specjalnych: amerykańskich 1st Special Forces Operational Detachment „Delta” (tzw. Delta Force), SEALs DEVGRU – Naval Special Warfare Development Group, brytyjskiej SAS, izraelskiego Sajjeret Matkal.
Organizacja, liczba żołnierzy, szczegółowe dane dot. uzbrojenia i wyposażenia są ściśle tajne. Podobnie jak brytyjski SAS oraz amerykańska 1st SFOOD-D JW GROM składa się z trzech Zespołów Bojowych, przy czym Zespół „A” działa w taktyce czarnej (operacje lądowe) a Zespół „B” w taktyce niebieskiej (operacje w środowisku wodnym). Możemy ujawnić, że w skład jednostki wchodzą operatorzy, 6-osobowe sekcje żołnierzy dowodzone przez oficera, łączone w grupy oraz zespoły, a także pododdziały wsparcia operacyjnego i zabezpieczenia logistycznego. Każdy operator posiada co najmniej dwie specjalności wojskowe. JW GROM posiada w swej strukturze zespoły: wsparcia bojowego, zabezpieczenia logistycznego (grupy: remontową, zaopatrzeniową, transportową), grupę zabezpieczenia medycznego oraz lotniczą.
Żołnierze JW GROM są profesjonalnie przygotowani do działania na lądzie, wodzie oraz w powietrzu. Jednostka GROM posiada także m.in. własny bank wiedzy, struktury wywiadowczo-rozpoznawcze, specjalistów EOD (materiały wybuchowe) oraz MoE (wybuchowe wejście szturmowe), kilkudziesięciu strzelców wyborowych oraz Wysuniętych Nawigatorów Naprowadzania Lotnictwa, WNNL (ang. JTAC, Joint Terminal Attack Controller). Do wspomagania niektórych zadań w jednostce wykorzystuje się psy służbowe. Grupa lotnicza JW GROM dysponuje czterema (wkrótce ośmioma) śmigłowcami Black Hawk S-70i / UH-60M / MH-60M.
Wyszkolenie, umundurowanie, wyposażenie i uzbrojenie żołnierza GROM umożliwia mu wszechstronne działanie w warunkach: leśnych (taktyka zielona), miejskich (taktyka czarna) lub wodnych (taktyka niebieska). Warto zauważyć, że np. taktyka czarna obejmuje nie tylko działania w otwartym środowisku miejskim, na terenie osiedli, w budynkach mieszkalnych, obiektach infrastruktury itp., ale także w pojazdach, autobusach, pociągach, samolotach czy metrze.
ZADANIA LEŚNE (taktyka zielona): mundur, kapelusz, kominiarka maskująca, buty z membraną GORE-TEX, pas z szelkami, noże wieloczynnościowe oraz komandosa. Ponadto: plecak, kurtka, karimata, śpiwór, manierka, racje żywnościowe, sprzęt łączności, sprzęt nawigacji, uzbrojenie, wyposażenie specjalistyczne i in.
ZADANIA MIEJSKIE (taktyka czarna): kombinezon, kominiarka, rękawice wykonane z Nomex-u, specjalistyczne buty z cienką podeszwą, kask ochronny Pro-Tec, gogle antyrefleksyjne, torba z liną, kuloodporna kamizelka szturmowo – taktyczna, nakolanniki, nałokietniki, kabura na broń, kieszenie na dodatkową amunicję. Ponadto: noktowizor, nóż bojowy, manierka, sprzęt łączności, sprzęt nawigacji, uzbrojenie.
ZADANIA WODNE (taktyka niebieska): suchy skafander z kapturem oraz rękawicami z tkaniny neoprenowej, kamizelka ratunkowo-wypornościowa MDB, buty taktyczno-wojskowe JUNGLE. Ponadto: wodoszczelna torba z wyposażeniem specjalistycznym, nóż bojowy, uprząż, płetwy, aparat tlenowy o obiegu zamkniętym OXY-NG2 lub NG3, sprzęt łączności, sprzęt nawigacji, uzbrojenie (m.in. broń maszynowa z oświetleniem, wskaźnikiem laserowym, celownikiem holograficznym, broń krótka itp.)
STOSOWANE UZBROJENIE:
– pistolety samopowtarzalne Heckler & Koch USP, w kilku wersjach, m.in. MP5A5, MP5KA4, MP-5SD i in.
– karabinki automatyczne HK416 (i in.) z celownikami optycznymi, laserowymi, noktowizyjnymi, latarką, laserowym wskaźnikiem celu i in.
– karabiny wyborowe snajperskie (indywidualnie dopasowane do konkretnego strzelca wyborowego), m.in. M21, XM21, Mauser 76 SR, Remington M700, Barrett M82, PSG 1 oraz SR 25 i in. – karabinki szturmowe, m.in. SR16 M4 Knights Armanent Company
– wielolufowe karabiny maszynowe np. M134D Dillon Aero Minigun i in.
– moździerze, granatniki, działa bezodrzutowe (do niszczenia pojazdów opancerzonych) np. lekki moździerz komandoski LRM vz. 99 ANTOS z amunicją odłamkowo – burzącą oraz termobaryczną, bezodrzutowe wyrzutnie pocisków termobarycznych RPG-75-TB. i in.
Żołnierze GROM szkolą się nieustannie, w ścisłej współpracy z najlepszymi jednostkami specjalnymi NATO. Szkolą się w Polsce, na własnym poligonie lądowym oraz wodnym, także na terenie sojuszniczych państw, głównie USA, ale również na terenie np. dżungli. Pierwszym etapem – podobnie jak w przypadku Cichociemnych – jest oczywiście selekcja.
Jednym z podstawowych szkoleń żołnierzy jest kurs SERE (ang. Survival Evasion Resistance Escape, przetrwanie, unikanie, opór w niewoli, ucieczka). Jest zbliżony do „kursu bytowania” który przechodzili Cichociemni. Jest znacznie rozszerzonym kursem przetrwania (survivalu) i oporu.
Do służby w JW GROM przyjmowani są wyłącznie kandydaci ze służb mundurowych, po trzech etapach selekcji: fizycznej, psychologicznej oraz psychofizycznej (w terenie). Po pomyślnej selekcji kandydaci uczestniczą w rocznym szkoleniu bazowym. W jego trakcie ośmiomiesięczny kurs działań specjalnych, następnie kurs podstawowy. Finałem procesu szkolenia bazowego jest szkolenie specjalistyczne,uwzględniające osobiste predyspozycje żołnierza.
Szkolenia z zakresu taktyki zielonej (otwarty teren) przygotowują do organizowania i zakładania doraźnych lub planowych pułapek, zasadzek, właściwego reagowania na wymianę ognia, walki wręcz, ubezpieczonych marszy, cichego poruszania się z użyciem kamuflażu, wychodzenia z zasadzek, obserwacji, przenikania, naprowadzania ataków lotniczych, rozmieszczania snajperów itp. Szkolenie obejmuje również metody dotarcia do miejsca operacji drogą lotniczą, w tym zrzuty HALO (z bardzo dużej wysokości, ok. 10 km), zrzuty HAHO (z dużej wysokości) oraz zjazd na linach z helikoptera. Specjalistyczne szkolenie podstawowe żołnierza GROM trwa trzy lata…
Szkolenia z zakresu taktyki niebieskiej (środowisko wodne) przygotowują żołnierza do specyfiki działań pod wodą oraz na wodzie, w tym m.in. do patrolowania, nurkowania, abordaży. Szkolenie obejmuje również metody dotarcia do miejsca operacji drogą lotniczą lub wodną, w tym z użyciem helikoptera i/lub łodzi szturmowych.
Szkolenia z zakresu najtrudniejszej taktyki czarnej (tereny miejskie) przygotowują żołnierza do specyfiki działań antyterrorystycznych na obszarze wysoko zurbanizowanym, zabudowanym, w tym w pomieszczeniach, pojazdach, samolotach, budynkach, ulicach, lotniskach, dworcach itp. Zespół CQB używany jest do walki z terrorystami na zagrożonym obszarze, zespół MOUNT przejmuje i utrzymuje taki obszar.
Dowództwo JW GROM odwołuje się w procesie szkoleniowym swoich żołnierzy do tradycji oraz symboliki Cichociemnych. M.in. na wniosek dowódcy GROM minister obrony narodowej 8 czerwca 2009 wprowadził do użytku naszywkę „CICHOCIEMNY” dla żołnierzy Zespołów Bojowych Jednostki Wojskowej 2305, którzy pomyślnie ukończyli kurs podstawowy oraz specjalistyczne szkolenie bojowe. Dzięki temu można uznać, że są kolejnymi Cichociemnymi…
Niezwykle istotne jest także to, że JW GROM opiekuje się licznymi grobami Cichociemnych oraz jest od wielu lat współorganizatorem dorocznego Zjazdu Cichociemnych i Ich Rodzin. Także dzięki takim działaniom pogłębiona pamięć o Cichociemnych jest wciąż żywa, wciąż wpływa na postawy propatriotyczne Polaków…
Hubert Królikowski – Koncepcja i tworzenie JW GROM jako jednostki sił operacji specjalnych
w: Bezpieczeństwo, 2020, nr 2 (XXXIX) e-ISNN 2451-0718
Zobacz – byli dowódcy Jednostki Wojskowej GROM
NIEKTÓRE MISJE GROM:
Arkadiusz Machniak – Polityczne i militarne przesłanki
utworzenia w Polsce Wojsk Specjalnych
w: Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis,
Studia de Secutitate 2020, nr 10 (1), ISNN 2657-8549
Michał Frejlich – Wpływ Stanów Zjednoczonych na Jednostkę Wojskową GROM
w latach 1989-2021 w perspektywie porównawczej
w: Przegląd Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ABW 2023, nr 29 (15), s. 215-235
Radosław Kotowicz – Rola Cichociemnych podczas II wojny światowej
kultywowanie pamięci oraz przejęcie tradycji przez JW GROM (praca licencjacka)
Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie
Instytut Nauk o Bezpieczeństwie, Kraków 2022
Praca licencjacka do pobrania – Radosław Kotowicz – Rola Cichociemnych podczas II wojny światowej, kultywowanie pamięci oraz przejęcie tradycji przez JW GROM (plik pdf).
Zobacz także – Kultywowanie pamięci Cichociemnych
Zobacz – Special Ops: 30 lat JW GROM (bezpłatny e-book)
Od początku swego istnienia (czyli od 8 stycznia br.) Fundacja dla Demokracji realizuje – za zgodą Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych – projekt „Cichociemni”. Jego celem jest digitalizacja zbiorów Sali Tradycji Jednostki Wojskowej GROM oraz archiwaliów przekazanych Jednostce przez Rodziny Cichociemnych. Prace trwają już kilkanaście tygodni, mają zakończyć się w czerwcu br. Wykonano wiele cyfrowych zdjęć oraz ponad tysiąc skanów dużej rozdzielczości. Zdigitalizowane treści mają już objętość ponad 140 GB.
Dzięki aktywności Fundacji, nawiązano współpracę z wieloma podmiotami i instytucjami m.in. z Fundacją im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej, Muzeum Powstania Warszawskiego, Narodowym Archiwum Cyfrowym, Instytutem Pamięci Narodowej, Urzędem ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Niektóre z wymienionych podmiotów udostępniły nawet własne zasoby (zdigitalizowane lub do digitalizacji) na potrzeby projektu ?Cichociemni?.
W tym miesiącu, dzięki życzliwości Pana Jana Ołdakowskiego, Dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego, przeprowadzimy w zasobach MPW kwerendę dotyczącą 91 Cichociemnych, którzy uczestniczyli w Powstaniu Warszawskim. Odszukane treści zostaną zdigitalizowane, czyli przeniesione na nośniki cyfrowe. Także w maju br., dzięki uprzejmości Pana dr Wojciecha Woźniaka, Dyrektora Narodowego Archiwum Cyfrowego, Fundacji zostanie udostępniony nieupubliczniony dotąd tzw. Zespół nr 37, zawierający nieznane fotografie Cichociemnych.
W ramach projektu oraz dzięki pomocy JW GROM Fundacja dla Demokracji nawiązała współpracę z ostatnim z żyjących Cichociemnych ? kpt. Aleksandrem Tarnawskim (ma obecnie 95 lat!) aby zarejestrować na nośnikach cyfrowych Jego cenne dla historii Polski wspomnienia. Ponadto Fundacja poprosiła o udostępnienie szeregu informacji przez wiele podmiotów, w tym organy władzy publicznej. Na prośby Fundacji odpowiedzieli m.in. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, Ministerstwo Edukacji Narodowej, Rada Ochrony Pamięci Walk I Męczeństwa, Telewizja Polska S.A. i in.
W ostatnich dniach prezes Fundacji uczestniczył w konferencji nt. Cichociemnych zorganizowanej w Senacie R.P. oraz w dorocznym Zjeździe Cichociemnych i Ich Rodzin – pod patronatem Prezydenta R.P. – który miał miejsce m.in. na Zamku Królewskim w Warszawie.
Pozyskane przez Fundację cenne archiwalia przeniesione na nośniki cyfrowe zostaną udostępnione dla celów edukacyjnych na specjalnej stronie elitadywersji.org oraz przekazane do właściwych muzeów, również do Instytutu Pamięci Narodowej, a także Narodowego Archiwum Cyfrowego.
Na mocy stosownego porozumienia, Fundacja przekaże Jednostce Wojskowej GROM wszystkie cyfrowe treści (zarówno w wersji surowej, jak i po obróbce graficznej). Fundacja przekaże także JW GROM autorskie prawa majątkowe do zdigitalizowanych treści. Zasoby strony zostaną udostępnione do celów edukacyjnych portalowi wiedzy dla uczniów i nauczycieli SCHOLARIS.
Celem wszystkich działań w projekcie „Cichociemni” jest wzmacnianie oraz promowanie naszej pamięci (w tym wśród młodego pokolenia) o Cichociemnych Spadochroniarzach Armii Krajowej – elicie naszej dywersji. Fundacja dla Demokracji ma zaszczyt dołożyć swoją cegiełkę do działań upamiętniających Cichociemnych.
vel Elisabeth Kubitza, vel Elise Riviere, vel Elizabeth Watson, vel Elżbieta Grochowska, vel Elżbieta Nowak, vel Elizabeth van Braunug
nie przydzielono Znaku Spadochronowego
(nie podała swoich danych osobowych oficerom Oddziału VI (Specjalnego)
zobacz – Kontrowersje: Elżbieta Zawacka – Cichociemna czy agent?
zobacz – Ogniska ignorancji oraz Lans na kłamstwach i po trupach…
Feministyczne kłamstwa
W latach 1915 – 1922 uczyła się w niemieckiej szkole wydziałowej, następnie w Miejskim Gimnazjum Żeńskim w Toruniu. W 1927 zdała egzamin dojrzałości, następnie na Wydziale Matematyczno – Przyrodniczym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W czerwcu 1935 zdobyła dyplom magistra filozofii w zakresie matematyki.
Od września 1931 nauczycielka matematyki, fizyki i ćwiczeń cielesnych w średniej szkole niemieckiej w Sompolnie k. Konina. Od września 1934 w szkole średniej sióstr Urszulanek w Otorowie (pow. Szamotuły). W latach 1935-1936 nauczycielka fizyki i gramatyki, opiekunka koła sportowego w Miejskim Gimnazjum Żeńskim w Toruniu. W latach 1936-1937 nauczycielka matematyki w Państwowym Gimnazjum Żeńskim i Liceum Raciborzanek w Tarnowskich Górach. Od 1930 społeczna instruktorka i komendantka Przysposobienia Wojskowego Kobiet, w powiatach: Koło, Szamotuły, Tarnowskie Góry. Od 1938 komendantka Rejonu Śląskiego PWK.
We wrześniu 1939 zmobilizowana jako instruktorka Przysposobienia Wojskowego Kobiet, 2 września wraz z drużyną instruktorek ewakuowana z Katowic. Pieszo, m.in. przez Olkusz, Racławice, Sandomierz, Kraśnik dotarła 8 września do Lublina. Przydzielona do Lwowa, początkowo jako komendantka Kobiecej Służby Przeciwlotniczej Komitetu Obywatelskiego Obrony Lwowa, następnie przy produkcji przeciwczołgowych butelek zapalających w drużynach ppanc. Lwowskiego Kobiecego Batalionu Pomocniczej Służby Wojskowej.
Po kapitulacji Lwowa, w październiku 1939 powróciła do Torunia. Pod koniec października dotarła do Warszawy, wstąpiła do Służby Zwycięstwu Polsce. Zaprzysiężona 2 listopada 1939, obrała pseudonim „Zelma”, przydzielona na Śląsk. Wraz z Organizacją Orła Białego współorganizatorka Zagłębiowskiego Podokręgu SZP-ZWZ, szef łączności w sztabie, następnie szef łączności Okręgu ZWZ Śląsk. Kurierka jego dowódcy, ppłk Henryka Kowalówki, ps. Oset, Topola. Współorganizowała tajne nauczanie w Zagłębiu Dąbrowskim.
Od grudnia 1940 w Dziale Łączności Zagranicznej Oddziału Łączności Konspiracyjnej Komendy Głównej ZWZ, pod pseudonimem „Zo”. Jako kurierka wyjeżdżała co jakiś czas do Berlina. Do kwietnia 1942 posługując się fałszywymi dokumentami przekroczyła granicę – wg. własnej relacji – ponad sto razy. W zdecydowanej większości była to granica Generalnego Gubernatorstwa pomiędzy Katowicami a Sosnowcem, którą przekraczała tramwajem. Podczas pobytów w Warszawie uczestniczyła w tajnym nauczaniu, w latach 1941 – 1942 studiowała pedagogikę społeczną na tajnych kompletach Wolnej Wszechnicy Polskiej. Od wiosny 1942 ponownie na Śląsku, objęła funkcję kierowniczki referatu WSK Okręgu Śląskiego Armii Krajowej. Pod ps. „Sulica” zorganizowała struktury obwodu WSK, rozpoczęła szkolenia.
Jako kurierka KG AK kontaktowała się z rezydentem polskiego wywiadu w Berlinie kpt. Alfonsem Jakubiańcem, ps. Kuba, ekspediującym przekazywaną pocztę przez Szwecję do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie. 22 maja 1942 – wg. własnej, wewnętrznie sprzecznej relacji – ponoć śledzona przez agentów gestapo od Sosnowca wyskoczyła z pociągu w rejonie Żyrardowa. Poszukiwana listem gończym (Fahndungsbuch nr 237).
Od czerwca 1942 emisariuszka Komendanta Głównego AK, 20 grudnia wysłana do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie w celu „usprawnienia łączności kurierskiej” oraz unormowania sytuacji prawnej kobiet w AK. Zgodnie bowiem z ustawą z 1938 kobiety mogły służyć tylko w pomocniczej służbie wojskowej, nie mogły wydawać rozkazów ani być awansowane na stopnie wojskowe. Przez Berlin i Strasburg dotarła do Paryża, wobec „spalenia” trasy, w grudniu 1942 wróciła do Warszawy.
17 lutego 1943 wyruszyła ponownie z dwoma meldunkami KG AK dla Naczelnego Wodza. Dotarła do Paryża, następnie przez Vichy, Tuluzę, Foix i Tarascom do granicy z Andorą, następnie z Hiszpanią. 29 marca w konsulacie angielskim w Barcelonie nawiązała kontakt ze Sztabem NW w Londynie. Koleją dojechała do Bristolu, 4 maja 1943 zameldowała się w Oddziale VI Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie. Odmówiła podania danych personalnych, oficerowi Oddziału VI ewidentnie skłamała, że jest „żoną kapitana dyplomowanego służby stałej”…. Wbrew hagiograficznym wersjom biogramu Zawackiej, w rzeczywistości w najmniejszym stopniu nie zrealizowała zadania „usprawnienia łączności”, z wielu powodów. Głównym powodem była jej zarozumiałość, arogancja oraz ostry konflikt personalny pomiędzy nią a oficerami Oddziału VI (Specjalnego). W jego wyniku sformułowano nawet opinię o treści:
1. Mało inteligentna lecz bardzo sprytna; fantastyczny przerost ambicji osobistej. 2. Niczym nie skrępowana ciekawość i wścibskość. 3. Nielojalna i skłonna do nadużywania zaufania dla celów egoistycznych. 4. Nieprzytomna feministka i pionierka ruchu „wyzwolenia” i równouprawnienia kobiet. 5. Histeryczka. 6. Przyjechała i zameldowała się 3/4.V.1943. 7. Odmówiła złożenia pis.[emnego] meldunku i podania danych personalnych. 8. W pierwszej połowie maja przyjęta przez śp. N.W. [Naczelnego Wodza], na gros pytań odpowiadała „nie wiem” – wobec czego N.W. zrezygnował z rozmowy. 9. W końcu sierpnia przyjęta przez Szefa Sztabu – przedstawiła opracowany przez Bilskiego meldunek. 10. W pierwszych dniach września – u Min. O.N. Kukiela kilka razy przyszła ubrana w mundur z dystynkcjami of.[icera] – kapitana. 11. Zo 10/11 odleciała i wg. raportu lotnika wylądowała szczęśliwie.
Po wojnie, w oświadczeniu z 18 października 1976 przyznała, iż w/w opinia mogła zostać wywołana – „(…) moją – bynajmniej nie tajoną – a może zbyt ostro i emocjonalnie wyrażoną oceną efektywności pracy O.VI w zakresie łączności lądowej (…)” (Studium Polski Podziemnej w Londynie, sygn. Kol.023.0326.22). Hagiografka Zawackiej, Katarzyna Minczykowska w swej książce przyznaje jednym zdaniem (w… „Kalendarium życia Elżbiety Zawackiej”, sic!), że „skutkiem misji było nieznaczne usprawnienie łączności KG AK ze Sztabem Naczelnego Wodza w Londynie (…)” – jednak nie podaje, na czym ów rzekomy sukces „usprawnienia łączności” miał polegać. (Cichociemna. Elżbieta Zawacka. „Zelma”, „Sulica”, „Zo”, wyd. Fundacja Generał Elżbiety Zawackiej, Toruń 2016, s.315)
Nie potrafiła się porozumieć z dwoma generałami pełniącymi funkcję Naczelnego Wodza. Szefowi Sztabu Naczelnego Wodza przedłożyła cudzy raport ws. łączności lądowej, opracowany przez mjr. dypl. Kazimierza Bilskiego. Według jej własnej relacji, podczas spotkania z gen. Władysławem Sikorskim, Naczelny Wódz „nie był zainteresowany jej raportem, a cały czas opowiadał jak to mu rzucają kłody pod nogi.” Według relacji oficerów Oddziału VI na wiele pytań Naczelnego Wodza odpowiadała „nie wiem”. Drugie spotkanie z Naczelnym Wodzem, którym po katastrofie w Gibraltarze został gen. Kazimierz Sosnkowski, również miało osobliwy przebieg. Według relacji oficerów Oddziału VI (Specjalnego) „audiencja u Naczelnego Wodza była właściwie jej monologiem, pełnym zarzutów, oskarżeń przeciw wszystkiemu i przeciw wszystkim”. Na audiencję u Naczelnego Wodza oraz spotkania z ministrem obrony narodowej Zawacka bezprawnie ubrała się w mundur kapitana, chociaż nie miała żadnego stopnia wojskowego (sic!). Według jej oświadczenia z 18 października 1976 – „(…) dystynkcje kapitana WP nie wydawały mi się przerostem ambicji (…)” (Studium Polski Podziemnej w Londynie, sygn. Kol.023.0326.22). Według jej własnej relacji miała otrzymać awans na stopień kapitana dopiero 2 października 1944, tj. ponad rok później…
Zawacka jak każdy kurier przybyły z kraju, udzielała informacji o aktualnych realiach okupacyjnych Polski w trakcie szkolenia Oficerskiego Kursu Doskonalącego Administracji Wojskowej (kamuflaż szkoły wywiadu) w Glasgow. Po katastrofie w Gibraltarze wezwana do Oddziału VI w celu identyfikacji (na fotografii) towarzyszącego gen. Sikorskiemu kuriera KG AK Jana Gralewskiego ps. Pankrac. Fakt ten stał się podstawą do nieprawdziwych opowieści feministek wyolbrzymiających jej rolę, jakoby Zawacka rzekomo „zaangażowała się w pierwsze śledztwa po katastrofie w Gibraltarze”.
Przecz cztery miesiące pobytu w Wielkiej Brytanii głównym motywem jej działania było przekonywanie do uznania kobiet za żołnierzy służby zasadniczej, odwiedzała także kobiece jednostki angielskie i belgijskie. Pomimo iż nie podała w Oddziale VI (Specjalnym) nawet własnych danych personalnych, nie została zrekrutowana przez Oddział Specjalny, który nie przydzielił jej żadnych zadań wojskowych – jej hagiografka Katarzyna Minczykowska w swojej książce niedorzecznie wywodzi, iż „9 września 1943” Elżbieta Zawacka „wstąpiła do Cichociemnych”. W rzeczywistości rekrutacją do grona Cichociemnych zajmowali się oficerowie Sztabu Naczelnego Wodza – głównie Oddziału VI (Specjalnego). Nie można było „wstąpić do Cichociemnych”, nie istniała taka procedura…
Podkreślić także należy, że zgodnie z ustawą o powszechnym obowiązku wojskowym z 9 kwietnia 1938 kobiety w wojsku (także w Armii Krajowej) mogły służyć jedynie w pomocniczej służbie wojskowej, nie mogły wydawać rozkazów ani być awansowane na stopnie wojskowe. Opowieści, że Zawacka została rzekomo „cichociemną” podczas pobytu w Londynie są kompletną bzdurą także i z tego powodu, że zgodnie z ówczesnym prawem nie była nawet pełnoprawnym żołnierzem lecz służyła w formacji pomocniczej. Sytuację prawną kobiet unormował dopiero dekret Prezydenta R.P. z 27 października 1943 o ochotniczej służbie kobiet, dopuszczający je do pełnienia służby zasadniczej w Wojsku Polskim.
„Zo” Elżbieta Zawacka, IPN tv Bydgoszcz 2016 r.
Wielomiesięczny (nawet ponad roczny) proces szkolenia kandydatów na Cichociemnych składał się z czterech grup szkoleń, w każdej po kilka – kilkanaście kursów. Kandydatów szkolili w ok. 30 specjalnościach w większości polscy instruktorzy, w ok. 50 tajnych ośrodkach SOE oraz polskich. Oczywiście nie było Cichociemnego, który ukończyłby wszystkie możliwe kursy. Trzy największe grupy wyszkolonych i przerzuconych do Polski to Cichociemni ze specjalnością w dywersji (169), łączności (50) oraz wywiadzie (37). Przeszkolono i przerzucono także oficerów sztabowych (24), lotników (22), pancerniaków (11) oraz kilku specjalistów „legalizacji” (czyli fałszowania dokumentów).
Instruktor kursu odprawowego, późniejszy Cichociemny i szef wywiadu Armii Krajowej mjr / płk dypl. Kazimierz Iranek-Osmecki wspominał – „Kraj żądał przeszkolonych instruktorów, obeznanych z nowoczesnym sprzętem, jaki miał być dostarczony z Zachodu. Ponadto mieli oni być przygotowani pod względem technicznym i taktycznym do wykonywania i kierowania akcją sabotażową, dywersyjną i partyzancką. Żądano też przysłania mechaników i instruktorów radiotelegrafii, jak również oficerów wywiadowczych ze znajomością różnych działów niemieckiego wojska, lotnictwa i marynarki wojennej, ponadto oficerów sztabowych na stanowiska dowódcze. Szkolenie spadochroniarzy musiało więc się odbywać w bardzo rozległym wachlarzu rzemiosła żołnierskiego.
Przystąpiono do werbowania ochotników i wszechstronnego ich szkolenia na najrozmaitszych kursach, zależnie od przeznaczenia kandydata do danej specjalności. Każdy z ochotników musiał oczywiście ukończyć kurs spadochronowy. Ostatecznym oszlifowaniem był tzw. kurs odprawowy. Zaznajamiano na nim z warunkami panującymi w kraju, rodzajami niemieckich służb bezpieczeństwa i zasadami życia konspiracyjnego. (…)” (Kazimierz Iranek-Osmecki, Emisariusz Antoni, Editions Spotkania, Paryż 1985, s. 159-160)
Elżbieta Zawacka nie była Cichociemną, lecz kurierką. Oddział VI (Specjalny) Sztabu Naczelnego Wodza, który rekrutował, szkolił i ekspediował żołnierzy do służby specjalnej w Armii Krajowej nie mógł traktować jej jako „cichociemnej”, ponieważ jej nie zrekrutował, nie przeszkolił ani nie przydzielił żadnych zadań wojskowych. Co więcej – Oddział VI (Specjalny) Sztabu Naczelnego Wodza nie znał nawet jej danych osobowych, bo… arogancko odmówiła ich podania, dodatkowo kłamiąc iż jest żoną oficera (kapitana).
Ponadto, zgodnie z prawem, Zawacka nie była nawet wówczas pełnoprawnym żołnierzem Armii Krajowej – lecz służyła w formacji pomocniczej. Sytuację prawną kobiet w wojsku unormował dopiero dekret Prezydenta R.P. z 27 października 1943 o ochotniczej służbie kobiet, dopuszczający je do pełnienia służby zasadniczej w Wojsku Polskim.
Uznawana jest grzecznościowo za Cichociemną, ponieważ po wojnie Cichociemni przyjęli Ją do swego grona. Ukończyła kurs spadochronowy. Wg. jej własnej relacji szkolenie spadochronowe „poszło jej dobrze”. W rzeczywistości to kłamstwo – „poszło” bowiem bardzo fatalnie – po pierwszym skoku ćwiczebnym skręciła obie kostki, bowiem skakała w nieodpowiednim (chybotliwym) obuwiu. Skręcenie obu kostek w normalnych warunkach spowodowałoby wyeliminowanie jej z kursu, ale w tym przypadku zakończyło się dla niej pomyślnie.
Oczekiwała na lot do Polski w ośrodku SOE w Pollards Park House, Chalfont, St. Giles, Buckinghamshire, gdzie znajdowały się: stacja wyczekiwania (na lot do Polski) „Marta” (STA XXA) oraz Specjalna Szkoła Treningowa (STS 20B), szkoląca m.in. w zakresie „czarnej propagandy”. Przez dziesięć dni mieszkała tam w jednym pokoju z Sue Ryder. Rzeczy osobiste (m.in. torebka, piżama, bielizna i in.) zdała do depozytu 14 grudnia 1943 w STS 46 (Chicheley) jako Elizabeth Watson. Przed odlotem jako „Zo” otrzymała odprawę pieniężną: zaliczkę na diety i koszty podróży – 20 złotych, 25 marek niemieckich, 40 dolarów USA oraz odprawę bezzwrotną – 50 dolarów USA w banknotach i 40 dolarów USA w złotych monetach. Na dokumencie odnotowano m.in. „(…) Ob. Zo jest na uposażeniu krajowym (…)” (Studium Polski Podziemnej w Londynie, sygn. Kol.023.0326.26).
Na skok do Polski ubrała się w sukienkę zakupioną w Wielkiej Brytanii, naturalnie z brytyjskimi potnikami, co mogło zdekonspirować ją podczas ewentualnego aresztowania i rewizji. Katarzyna Minczykowska – hagiografka Zawackiej – twierdzi w książce, nie podając racjonalnych podstaw tego wywodu, że nie były to brytyjskie potniki (wkładki pod pachami), lecz ponoć… brytyjska metka sukienki. Twierdzi także, że odpowiedzialna za to zagrożenie nie jest Zawacka, lecz… oficer który przed skokiem niewystarczająco dokładnie ją sprawdził. Jednym tchem hagiografka Zawackiej jednak przyznaje, że Zawacka nie chciała się ona poddać drobiazgowej rewizji przed skokiem… Podobnie winą za niewłaściwe obuwie podczas pierwszego, ćwiczebnego skoku spadochronowego (w konsekwencji za skręcenie obu kostek) obarczona została nie Zawacka, lecz… prowadzący szkolenie spadochronowe…
Jak zauważa Józef Borzyszkowski – „skorzystała z jedynej możliwości powrotu do kraju – zrzutu lotniczego razem z „cichociemnymi” po wcześniejszym przeszkoleniu spadochronowym. Stąd jako jedyna kobieta zaistniała w naszej powojennej świadomości historycznej jako „cichociemny w spódnicy”, choć niezgodnie z rzeczywistością…” (Elżbieta Zawacka (1909-2009), Acta Cassubiana 2009, nr 11, s.486-487)
Skoczyła ze spadochronem do okupowanej Polski w nocy 9/10 września 1943 w sezonie operacyjnym „Riposta”, w operacji lotniczej „Neon 4” (dowódca operacji: S/L Stanisław Król, ekipa skoczków nr: XXIX), z samolotu Halifax JD-171 „P” (138 Dywizjon RAF, załoga: pilot – W/O Stanisław Kłosowski, pilot – W/O Wincenty Mąka / nawigator – S/L Stanisław Król / radiotelegrafista – W/O Henryk Ptasiewicz / mechanik pokładowy – Sgt. Stanisław Masłoń / strzelec – F/S Janusz Barcz / despatcher – W/O Józef Chodyra). Informacje (on-line) nt. personelu Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii (1940-1947) – zobacz: Lista Krzystka
Start o godz. 18.15 z lotniska RAF Tempsford, zrzut na placówkę odbiorczą „Solnica” 107 (kryptonim polski, brytyjskie oznaczenie numerowe pinpoints), w okolicach miejscowości Osowiec, Podkowa Leśna, 7 km na południe od Grodziska Mazowieckiego. Razem z nią skoczyli: por. Bolesław Polończyk ps. Kryształ, ppor. Fryderyk Serafiński ps. Drabina. Skoczkowie przerzucili 252 tys. dolarów w banknotach oraz 100 tys. marek na potrzeby AK. Zrzucono także sześć zasobników i jedną paczkę. W drodze na zrzutowisko samolot został ostrzelany nad Danią przez niemiecką artylerie przeciwlotniczą, w drodze powrotnej zaatakowały go dwa niemieckie myśliwce – Messerschmitty. Podziurawiony Halifax, na resztkach paliwa, szczęśliwie powrócił jednak na tajne lotnisko RAF Tempsford.
Mechanik pokładowy Stanisław Masłoń: „Parę minut przed startem przyjechała limuzyna ze (…) skoczkami, w tym jedna kobieta, piękna blondynka. Cichociemni zajęli swoje miejsce i o godz. 18.15 nastąpił start (…) Mijaliśmy snem pogrążone wioski i miasteczka, aż dotarliśmy do miejsca placówki. Trzy światełka w trójkącie, wymiana sygnałów i przelot z zrzutami, najpierw skoczków, a za drugim zasobniki. Zadanie wykonane, ostry skręt na kurs do Anglii (…).
Trasa powrotna biegła przez Danię i tu rozpoczęły się kłopoty. Zostaliśmy zaatakowani przez dwa myśliwca (…) Strzelali jak do kaczki, pociski przeszywały kadłub i płaty skrzydeł, które miały dźwięk, jakby ktoś rzucał garściami grochu o ścianę. Lecieliśmy na resztkach paliwa i trzeba było przełączyć na zapasowe zbiorniki, by silniki nie przestały równo grać, co zrobiłem z dużym trudem, bo samolotem rzucało a zawory były umieszczone za tylnym wzmocnieniem skrzydeł. (…) Naszym ocaleniem były małe chmurki, umiejętność pilota i duża doza szczęścia. (…) Z trudnością dowlekliśmy się do bazy w Tempsford (…)”. Masłoń, „Królewska załoga”, Jednodniówka, XV Zjazd Lotników, 1984, w: Kajetan Bieniecki: Lotnicze wsparcie Armii Krajowej, Arcana, Kraków 1994, ISBN 83-86225-10-6, s. 86
Elżbieta Zawacka: „(…) Nad Danią nasz Halifax został ostrzelany przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą. Od wybrzeży szwedzkich zeszliśmy na wysokość około 300 metrów przelatując dawniejszą granicę Polski. Pod nami była wstęga Wisły, która miała nas doprowadzić do miejsca zrzutu. Wkrótce samolot zatoczył łuk, szukając świateł na polanie. Było nas troje „ptaszków”. Jako jedyna kobieta miałam skakać pierwsza. Otworzono klapę w podłodze, nad którą usiadłam oczekując rozkazu. Równocześnie z okrzykiem sierżanta: Go! zsunęłam się w ciemność. Po kilku sekundach, silne szarpnięcie i ujrzałam nad sobą olbrzymią czaszę spadochronu. Opadałam powoli w dół i wkrótce dotknęłam stopami polskiej ziemi. W ciemności słychać było głosy biegnących żołnierzy placówki AK. Dowódca (przyjętym zwyczajem) chwytał w objęcia ludzi stamtąd. Ściskając mnie odskoczył nagle z okrzykiem – Kobieta!” Kopf, „Zo”, Kobieta i życie 1981 nr 31, w: Kajetan Bieniecki: Lotnicze wsparcie Armii Krajowej, Arcana, Kraków 1994, ISBN 83-86225-10-6, s. 86-87
zobacz – Kontrowersje: Elżbieta Zawacka – Cichociemna czy agent?
zobacz – Ogniska ignorancji oraz Lans na kłamstwach i po trupach…
Feministyczne kłamstwa
W „Dzienniku czynności” mjr dypl. Jan Jaźwiński oficer wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, Szef Wydziału Specjalnego (S), organizator lotniczych przerzutów do Polski odnotował:
„Dn. 9.IX. wszedł w życie Plan Startu – wariant 7 lotów – to zn. na wszystkie placówki przyjęte przez Air Min. na dzień 9.IX.43. Plan ten jest następujący: – op. Nr. 53/76, Neon 1 – (3-6-1), plac. odb. GARNEK lub SITO, nawig. kpt. ZBUCKI, op. Nr. 54/77, Neon 4 – (3-6-1), plac. odb. Solnica lub Latarnia II, nawig. mjr KRÓL, – op. Nr. 58/78, FLAT 1 – (0-6-6), plac. odb. KILIM lub SERWETKA, nawig. por. FREYER, – op. Nr. 59/79, FLAT 2 – (0-6-6), plac. odb. Lichtarz lub Łuczywo, nawig. por. KRYWDA. – op. Nr. 60/80, FLAT 6 – (0-6-6), plac. odb. Bast. RYGIEL lub Klamka, nawig. kpt. KUŹMICKI, – op. Nr. 61/81, FLAT 7 – (0-6-6), plac. odb. Bast. RYGIEL lub Klamka, nawig. por. MALINOWSKI, – op. Nr. 62/82, FLAT 8 – (0-6-6), plac. odb. POKRYWA lub OBRAZ, nawig. kpt. Gębik.
W czasie od godz. 18.05 do godz. 18.43 wystartowały wszystkie loty, za wyjątkiem lotu Nr. 61/81 – nawalili mechanicy bryt. – za późno przygotowali samolot. W ten sposób zostal niewykorzystany Bast. RYGIEL.
Dn. 10.IX. Wynik operacji: – wykonano loty Nr. 54/76, 58/78, 59/79 i 62/92. – na plac. odb. zasadn. SOLNICA, KILIM, LICHTARZ i POKRYWA. – zawrócił z drogi lot Nr. 60
/80 – rozbity zbiornik z benzyną – z konwoju na Baltyk o lot Nr. 53/76 – nawigator skalkulował, że braknie mu czasu na powrót w nocy. (…)
W ekipie Neon 1 przerzuceni zostali skoczkowie: Kryształ, Drabina i Zofja (1-sza kobieta – skoczek). Pieniądze – dol. am. 252000, rmk. 100000. .” (s. 191)
Zobacz: Oddział VI (Specjalny) – Zawartość zasobników i paczek
Po skoku ponownie przydzielona do działu łączności Komendy Głównej AK. W marcu 1944 utworzona przez nią siatka uległa kompletnej dezorganizacji wskutek aresztowania przez gestapo jednej osoby, następnie aż ok. stu siedemdziesięciu osób (sic!). Jak można przypuszczać, sieć zorganizowana była z naruszeniem podstawowych zasad konspiracji oraz sygnalizacji, skoro aresztowanie zaledwie jednej osoby doprowadziło do tak gigantycznej fali aresztowań i paraliżu sieci. Zagrożona aresztowaniem otrzymała rozkaz ukrycia się w klasztorze sióstr Niepokalanek w Szymanowie k. Sochaczewa. Od lipca 1944 w Warszawie, jako referentka w sztabie Wojskowej Służby Kobiet Komendy Głównej AK.
Aleksandra Pietrowicz – Legendarna „Zo”
w: Biuletyn informacyjny AK nr 11 (295) listopad 2014, s. 18 – 28
Elżbieta Skerska – Operacja „Neon 4”
w: Biuletyn Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej 2017 (nr 67), s. 86 – 91
W Powstaniu Warszawskim nadal jako referentka w sztabie Wojskowej Służby Kobiet KG AK (II rzut). Najpierw oczekiwała na jakikolwiek przydział bojowy, potem – także według własnej relacji – „kontrolowała kuchnie i punkty sanitarne”. Nie ma żadnej racjonalnej informacji gdzie i po co przeprowadzała te domniemane „kontrole”, ile ich było oraz co z nich miało wyniknąć. Według jej własnej relacji, udział Zawackiej w Powstaniu miał charakter „incydentalny”. Obecnie rozpowszechniane są rażąco nieprawdziwe opowieści, jakoby Zawacka rzekomo „odegrała wiodącą rolę w Powstaniu Warszawskim oraz wyzwoleniu Polski”… Fundacja gen. Zawackiej nie raczy prostować tych niedorzecznych enuncjacji… Zobacz artykuł – Lans na kłamstwach i po trupach.
Według jej własnej relacji awansowana na stopień kapitana 2 października 1944, tego dnia wyruszyła z Warszawy do Krakowa, aby odtworzyć łączność KG AK. W grudniu 1944 zorganizowała przerzut do Szwajcarii emisariusza „Zycha”, czyli Zdzisława Jeziorańskiego vel Jana Nowaka oraz jego żony „Grety” (Jadwiga Wolska vel Zaleska). Wytyczyła szlaki kurierskie przez południowe Niemcy i Austrię do Szwajcarii. Zorganizowała pomocnicze placówki kurierskie w Katowicach, Sosnowcu i Wiedniu.
W ostatniej trasie kurierskiej w styczniu 1945 przewiozła pocztę Komendanta Głównego AK gen. Leopolda Okulickiego ps. Niedźwiadek do bazy w Kappel k. Freiburga. Powróciła z kurierką Wacławą Zastocką ps. Baśka, przez Wiedeń do Sosnowca, następnie do Częstochowy i Krakowa. Tam zdemobilizowana.
zobacz publikację IPN – Generał brygady Elżbieta Zawacka (1909 – 2009):
Zbigniew S. Siemaszko – Cichociemni Łącznościowcy
maszynopis w zbiorach Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki w Zegrzu
W lutym 1945 powróciła do Torunia, następnie wyjechała do Warszawy. Nawiązała kontakt z mjr Zofią Franio ps. Doktor, szefową łączności i kolportażu Obszaru Centralnego Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj. Mianowana szefem łączności i kolportażu Obszaru Zachodniego DSZ, od marca 1945 w Poznaniu, zorganizowała komórkę DSZ, kolportaż prasy podziemia niepodległościowego m.in. w Ostrowie, Lesznie, Gnieźnie, Środzie, Wrześni, Łodzi, Gdyni, Toruniu, Bydgoszczy i Szczecinie. Na przełomie sierpnia i września 1945 podjęła nieudaną próbę wyjazdu do polskich środowisk kobiecych na Zachodzie. Do czerwca 1946 kolportowała niepodległościową prasę WIN.
Pod koniec 1946 podjęła studia z pedagogiki społecznej na Uniwersytecie Łódzkim. Od czerwca 1946 referentka szkolenia w Państwowym Urzędzie Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego w Gdańsku i Warszawie. Od 1947 komendantka Centrum Wyszkolenia Instruktorek. Od stycznia 1948 nauczycielka matematyki w szkołach dla dorosłych w Łodzi, Toruniu oraz w liceum w Olsztynie. W latach 1948 – 1951 podjęła studia doktoranckie.
Elżbieta Zawacka – „Przejście” (fragmenty wspomnień, Toruń czerwiec 2007 r.)
w: Biuletyn IPN nr 1 – 2 (96-97) styczeń – luty 2009, s. 176 – 183
Wojciech Markert – Służba kurierska Elżbiety Zawackiej ps. „Zo”
w: Biuletyn informacyjny AK nr 1 (321) styczeń 2017, s. 20 – 25
5 września 1951 aresztowana przez funkcjonariuszy UB w Olsztynie, po roku śledztwa oskarżona o kontakt z Cichociemnym mjr Andrzejem Czaykowskim ps. Garda, jako „jedna z agentek siatki szpiegowskiej Czaykowskiego”. Oskarżona także o… przechowywanie „banknotu 10-cio dolarowego”. 23 stycznia 1952 wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie skazana na pięć lat więzienia. Po rewizji Naczelnego Prokuratora Wojskowego oraz ponownym rozpatrzeniu sprawy 26 sierpnia skazana na 7 lat więzienia. Po skardze rewizyjnej obrońcy (na korzyść) oraz Naczelnej Prokuratury Wojskowej (na niekorzyść), 23 października ponownie uchylono wyrok.
Po rozpoznaniu sprawy po raz trzeci, wyrokiem z 28 listopada przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazana na dziesięć lat więzienia. Osadzona początkowo w więzieniu w Fordonie, następnie w Grudziądzu i Bojanowie. Po amnestii zwolniona 24 lutego 1955.
Do 1965 nauczycielka, min. w szkołach w Toruniu. W 1995 obroniła stopień doktora nauk humanistycznych, wykładowca, adiunkt w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Gdańsku (późniejszy Uniwersytet Gdański). Do 1975 obroniła habilitację oraz zdobyła docenturę. Do sierpnia 1978 docent na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, Mianowana profesorem nauk humanistycznych w 1996. Represjonowana przez funkcjonariuszy bezpieki.
Od 1 września 1978 na emeryturze, zaangażowana w dokumentowanie wojennej historii konspiracji pomorskiej, głównie działań kobiet na frontach II wojny światowej. Od 1981 wiceprzewodnicząca Rady Kombatantów przy NSZZ „S” w Gdańsku, szefowa Komisji Historycznej. W stanie wojennym represjonowana.
W 1986 inicjatorka Klubu Historycznego AK, pod koniec 1988 współzałożycielka Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej, późniejszego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. W 1989 założycielka fundacji „Archiwum Pomorskie Armii Krajowej”, od 2002 pod nazwą Fundacja „Archiwum i Muzeum Pomorskie AK oraz Wojskowej Służby Polek”, od marca 2002 Fundacja Generał Elżbiety Zawackiej. Archiwum i Muzeum Pomorskie AK oraz Wojskowej Służby Polek. Dożyła prawie stu lat, po śmierci pochowana na cmentarzu św. Jerzego w Toruniu.
Uwaga – biografia Elżbiety Zawackiej (właściwie bardziej adekwatnym sformułowaniem byłoby: „hagiografia”) została napisana przez Katarzynę Minczykowską, jej podwładną w Fundacji Generał Zawackiej, w większości na podstawie (często wewnętrznie sprzecznych) relacji ustnych Elżbiety Zawackiej oraz sfinansowana m.in. przez fundację imienia Zawackiej. Książka ta nie respektuje podstawowych zasad krytycznej analizy źródeł historycznych.
Również biogram Elżbiety Zawackiej w Wikipedii został napisany… przez wolontariusza Fundacji Generał Zawackiej, na podstawie tej samej książki K. Minczykowskiej (czyli na podstawie bezkrytycznego powtórzenia wewnętrznie sprzecznych opowieści Zawackiej). Reasumując – oba kluczowe biogramy powstały w znacznej mierze na podstawie niespójnych opowieści Zawackiej o niej samej.
Gdy relacje te są wzajemnie sprzeczne, zarówno Fundacja jak i Zawacka „wybierały” najbardziej korzystną dla niej wersję. Zawacka niejednokrotnie relacjonowała zupełnie odmiennie – sprzecznie ze sobą – różne wydarzenia ze swego życia lub też pomijała niekorzystne dla siebie wątki; w jej biografii nie zawsze to odnotowano.
Przez wiele lat podczas wojny oraz po wojnie Elżbieta Zawacka uważała samą siebie za „kogoś lepszego niż cichociemny”, gdy jednak opinia publiczna wyżej oceniała cichociemnych od kurierów, zaczęła uważać się za „cichociemną”…
Reasumując, biografia Elżbiety Zawackiej w sporej mierze jest efektem różnych zabiegów „koloryzacyjnych”, podkreślających jej domniemane zasługi. Nie odmawiając Zawackiej zasług należy podkreślić, że niestety, jej biografia nie jest napisana rzetelnie, a zasługi te są znacznie wyolbrzymione…
prof. zw. dr hab. Józef Półturzycki – Spór o Elżbietę Zawacką – żołnierza i pedagoga
[recenzja książki: Katarzyna Minczykowska, Cichociemna generał Elżbieta Zawacka Zo, OW Rytm, 2014]
w: Rocznik andragogiczny nr 21, Uniwersytet Warszawski, s. 317-331
Generał Elżbieta Zawacka
W styczniu 1993 Rada Miejska Torunia nadała Jej tytuł Honorowego Obywatela Miasta.
W 2002 otrzymała od prezesa IPN nagrodę „Kustosz Pamięci Narodowej”.
9 marca 2002 Fundacja „Archiwum i Muzeum Pomorskie AK oraz Wojskowej Służby Polek”. przyjęła nazwę Fundacja Generał Elżbiety Zawackiej. „Archiwum i Muzeum Pomorskie AK oraz Wojskowej Służby Polek”.
W 2005 powstał film dokumentalny pt. „Elżbieta Zawacka. Miałam szczęśliwe życie” (zobacz film na You Tube) Fundacji Filmowej Armii Krajowej dla Muzeum Powstania Warszawskiego.
W 2008 została Honorowym Obywatelem Piastowa.
W 2009 imię gen. bryg. prof. Elżbiety Zawackiej przyjęły: Biblioteka Pedagogiczna w Toruniu (4 listopada), Szkoła Podoficerska Wojsk Lądowych w Zegrzu (8 listopada); 19 marca 2010 Gimnazjum nr 2 w Toruniu oraz Zasadnicza Szkoła Zawodowa nr 1 i Technikum nr 1 w Zespole Szkół Ekonomicznych w Toruniu.
W 2013 Jej imię otrzymał Region Wsparcia Teleinformatycznego w Bydgoszczy (11 czerwca) oraz nowy most drogowy w Toruniu (24 października).
23 września 2014 odsłonięto w Toruniu pomnik Elżbiety Zawackiej ps. Zo.
W 2014 Fundacja Generał Elżbiety Zawackiej oraz Oficyna Wydawnicza „Rytm” opublikowała biografię gen. Elżbiety Zawackiej, autorstwa jej podwładnej oraz wieloletniej współpracowniczki Katarzyny Minczykowskiej, w książce pt. Cichociemna. Generał Elżbieta Zawacka 1909-2009. Publikacja otrzymała nagrodę Klio I stopnia w kategorii autorskiej.
W 2014 w Toruniu odsłonięto pamiątkową tablicę na budynku przy ul. Gagarina 132-138, w którym mieszkała gen. prof. Elżbieta Zawacka.
We wrześniu 2016 IPN Bydgoszcz opublikował film pt. „Zo” Elżbieta Zawacka (zobacz na You Tube)
W grudniu 2016 Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych dla uczczenia pamięci 316 Cichociemnych wyprodukowała w limitowanej serii stu egzemplarzy paszport testowy „Cichociemni”.
W marcu 2018 Fundacja Generał Elżbiety Zawackiej wyprodukowała poświęcony gen. Elżbiecie Zawackiej teaser pt. „Emisariuszka„, obecnie przygotowuje o Niej pełnometrażowy film fabularny (zobacz stronę Fundacji).
4 października 2018 Regionalne Centrum Informatyki Bydgoszcz przyjęło imię gen. Elżbiety Zawackiej ps. „Zo” jako patrona.
1 marca 2019 imię Generał Elżbiety Zawackiej nadano 8 Kujawsko – Pomorskiej Brygadzie Obrony Terytorialnej.
Córka Władysława, urzędnika Sądu Powiatowego oraz Marii z domu Nowak. Rodziny nie założyła.
Miałam szczęśliwe życie
W 1989 roku powstał film dokumentalny „Cichociemni” (scenariusz i reżyseria Marek Widarski).
15 maja 2005 odsłonięto na terenie jednostki specjalnej – Jednostki Wojskowej GROM w Warszawie pomnik poświęcony cichociemnym spadochroniarzom AK. Znaczna część ekspozycji Sali Tradycji jednostki GROM poświęcona jest Cichociemnym.
Od 4 sierpnia 1995 roku jednostka nosi nazwę – Jednostka Wojskowa GROM im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej
W 2008 roku powstał film dokumentalny „My cichociemni. Głos żyjących” (scenariusz i reżyseria Paweł Kędzierski).
7 października 2013 roku w Warszawie przy ul. Matejki, naprzeciwko Sejmu R.P. odsłonięto Pomnik Cichociemnych Spadochroniarzy AK.
W 2013 roku powstał film dokumentalny „Cichociemni. Wywalcz wolność lub zgiń” (scenariusz i reżyseria Dariusz Walusiak).
W 2016 roku Sejm R.P. ustanowił rok 2016 Rokiem Cichociemnych. NBP wyemitował srebrną kolekcjonerską monetę o nominale 10 zł upamiętniającą 75. rocznicę pierwszego zrzutu Cichociemnych.
W 2017 roku PLL LOT umieścił znak spadochronowy oraz podpis upamiętniający Cichociemnych na kadłubie Boeinga 787 (SP-LRG).
Cichociemni są patronem wielu szczepów, drużyn oraz organizacji harcerskich. Opublikowano wiele książek i artykułów o Cichociemnych.
Na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie znajdują się groby kilkudziesięciu Cichociemnych oraz poświęcony Im pomnik „TOBIE OJCZYZNO”
Zobacz także – biogram w Wikipedii
Jan Tomasz Wierzejski
Zwykły Znak Spadochronowy nr 4432, Bojowy Znak Spadochronowy nr 1532
Był jednym z 26 spośród 316 Cichociemnych, urodzonych poza granicami II R.P. Od 1920 w Polsce, zamieszkał w Łukowie, uczył się w tamtejszym gimnazjum. Od 1924 w Korpusie Kadetów nr 2 w Modlinie, od 1926 po przeniesieniu do Chełmna, od 1926 w Korpusie Kadetów Nr 1 we Lwowie, tam zdał egzamin dojrzałości.
Od 1930 w Szkole Podchorążych Saperów, po jej ukończeniu awansowany na stopień podporucznika, ze starszeństwem od 15 sierpnia 1932. Przydzielony jako dowódca plutonu, następnie kompanii, do Batalionu Mostowego w Kazuniu. Awansowany na stopień porucznika ze starszeństwem od 19 marca 1937.
W kampanii wrześniowej 1939 dowódca 12 samodzielnej kompanii pontonowej, następnie dowódca saperów 8 Dywizji Piechoty, będącej odwodem Armii „Modlin”. Odznaczony Krzyżem Walecznych. Prawdopodobnie 4 września w niewoli niemieckiej, uciekł.
Po agresji sowieckiej na Polskę 17 września 1939 aresztowany, skazany na 8 lat, zesłany do łagrów. Po układzie Sikorski – Majski zwolniony, na początku 1942 wstąpił do Armii gen. Andersa. Przydzielony jako oficer wyszkolenia do 2 Batalionu Saperów, od listopada 1942 w Dowództwie Saperów. Od lipca 1943 I oficer techniczny w V Brygadzie Saperów. Awansowany na stopień kapitana, ze starszeństwem od 3 maja 1943.
Tomasz Wierzejski: „Z gwałtownym piskiem hamulców samochód zarył się czterema kołami przede mną. Z niemałym zdziwieniem ujrzałem wysiadającego zeń mego dawnego przełożonego z okresu służby w Armii Polskiej w ZSRR. Aczkolwiek łączyły nas od tego czasu stosunki przyjacielskie, to jednak nie na tyle, bym mógł się spodziewać jego przybycia na moje spotkanie aż na granicę Palestyny (…)
odparł spokojnie – mogę ci tylko oznajmić, że jestem upoważniony do przyjmowania zgłoszeń ochotników do Armii Krajowej (…) termin zgłoszeń upływa dziś wieczorem, zdecydujesz się albo teraz, albo już twego zgłoszenia nie przyjmę. Z lekka mnie to zatkało. (…) Oto przedefilował przede mną mój oddział, z którym pospołu miałem torować drogę walczącym oddziałom w drodze do Polski. Tyle razy już w myślach widziałem tę chwilę, gdy będę tak jak teraz stał na granicy, lecz nie obcego kraju, ale Ziemi Ojczystej (…) Mam rzucić, pozostawić tę garść wiernych ludzi, z którymi razem miałem iść do Kraju? Porzucić wyraźną i wytkniętą drogę i pójść drogą trudniejszą?
Spojrzałem na mego rozmówcę, stał spokojny ze skupioną twarzą, jego przenikliwe spojrzenie spoczywało nieruchomo na mnie, jakby pragnął wysondować, co kryje się w mych myślach. Zwróciłem swoje oczy na długi wąż samochodów, wyciągnięty wstęgą na serpentynie. Zatrzymałem wzrok na nich przez dłuższą chwilę. – Dobrze – rzekłem – zgłaszam się. Uścisnęliśmy sobie dłonie.”
Tomasz Wierzejski: 10 minut namysłu, w: Drogi Cichociemnych, Koło Cichociemnych Spadochroniarzy AK, Veritas Londyn 1972, s. 20-22
Grzegorz Skrukwa – Armia Andersa – nadzieja dla Polaków w ZSRR
w: Zesłaniec, 2008, nr. 34, s. 29 – 40
Andrzej Wojtaszak – Armia Polska w ZSRR
w: Zesłaniec, 2007, nr 32, s. 89 – 106
Wielomiesięczny (nawet ponad roczny) proces szkolenia kandydatów na Cichociemnych składał się z czterech grup szkoleń, w każdej po kilka – kilkanaście kursów. Kandydatów szkolili w ok. 30 specjalnościach w większości polscy instruktorzy, w ok. 50 tajnych ośrodkach SOE oraz polskich. Oczywiście nie było Cichociemnego, który ukończyłby wszystkie możliwe kursy. Trzy największe grupy wyszkolonych i przerzuconych do Polski to Cichociemni ze specjalnością w dywersji (169), łączności (50) oraz wywiadzie (37). Przeszkolono i przerzucono także oficerów sztabowych (24), lotników (22), pancerniaków (11) oraz kilku specjalistów „legalizacji” (czyli fałszowania dokumentów).
Instruktor kursu odprawowego, późniejszy Cichociemny i szef wywiadu Armii Krajowej mjr / płk dypl. Kazimierz Iranek-Osmecki wspominał – „Kraj żądał przeszkolonych instruktorów, obeznanych z nowoczesnym sprzętem, jaki miał być dostarczony z Zachodu. Ponadto mieli oni być przygotowani pod względem technicznym i taktycznym do wykonywania i kierowania akcją sabotażową, dywersyjną i partyzancką. Żądano też przysłania mechaników i instruktorów radiotelegrafii, jak również oficerów wywiadowczych ze znajomością różnych działów niemieckiego wojska, lotnictwa i marynarki wojennej, ponadto oficerów sztabowych na stanowiska dowódcze. Szkolenie spadochroniarzy musiało więc się odbywać w bardzo rozległym wachlarzu rzemiosła żołnierskiego.
Przystąpiono do werbowania ochotników i wszechstronnego ich szkolenia na najrozmaitszych kursach, zależnie od przeznaczenia kandydata do danej specjalności. Każdy z ochotników musiał oczywiście ukończyć kurs spadochronowy. Ostatecznym oszlifowaniem był tzw. kurs odprawowy. Zaznajamiano na nim z warunkami panującymi w kraju, rodzajami niemieckich służb bezpieczeństwa i zasadami życia konspiracyjnego. (…)” (Kazimierz Iranek-Osmecki, Emisariusz Antoni, Editions Spotkania, Paryż 1985, s. 159-160)
Zgłosił się do służby w Kraju. Przydzielony do Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza. Przeszkolony ze specjalnością w dywersji, zaprzysiężony na rotę ZWZ/AK 14 lutego 1944 w Ostuni przez komendanta bazy, oficera Oddziału VI (Specjalnego), płk Leopolda Krizara. Wg. jego opinii – „Technicznie i taktycznie przygotowany dobrze. Sprawność i wytrzymałość fizyczna bardzo dobre. Charakter prawy, wartość moralna bez zastrzeżeń (…).”. Przerzucony na stację wyczekiwania Głównej Bazy Przerzutowej „Jutrzenka” w Latiano nieopodal Brindisi (Włochy).
Skoczył ze spadochronem do okupowanej Polski w nocy 21/22 maja 1944, w sezonie operacyjnym „Riposta”, w operacji „Weller 29” (dowódca operacji: S/L Eugeniusz Arciuszkiewicz, ekipa skoczków nr: LIII), z samolotu Halifax JP-222 „E” (1586 Eskadra PAF, załoga: pilot – F/L Gerard Kunowski, pilot – P/O Witold Graczyk / nawigator – S/L Eugeniusz Arciuszkiewicz / radiotelegrafista – P/O Kazimierz Kujawa / mechanik pokładowy – Sgt. Piaścik / strzelec – F/O Olgierd Łuczkowski / despatcher – F/S Piotr Straub). Informacje (on-line) nt. personelu Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii (1940-1947) – zobacz: Lista Krzystka
Start z lotniska Campo Casale nieopodal Brindisi, zrzut na placówkę odbiorczą „Kos” 407 (kryptonim polski, brytyjskie oznaczenie numerowe pinpoints), w okolicach miejscowości Wierzbno, 24 km od Krakowa. Razem z nim skoczyli: por. Marian Golarz ps. Góral 2, rtm. Krzysztof Grodzicki ps. Jabłoń, ppor. Władysław Marecki ps. Żabik 2, gen. bryg. Leopold Okulicki ps. Niedźwiadek, ppor. Zbigniew Waruszyński ps. Dewajtis 2. Zrzucono w trzech nalotach w godz. 00.54 – 01.25 skoczków oraz 12 zasobników i 4 paczki. Samolot szczęśliwie powrócił do bazy w Brindisi o godz.05.20, po 9 godzinach lotu. Z drugiego Halifaxa zrzucono w dwóch nalotach w godz. 00.37 – 00.50 kolejne 12 zasobników i 12 paczek, powrócił do bazy po 9 godzinach 15 minutach lotu. Zrzut przyjmowały wspólnie: oddział partyzancki Armii Krajowej oraz oddział Batalionów Chłopskich, pod dowództwem Jana Latały ps. Topór.
Nawigator Eugeniusz Arciuszkiewicz: Już o godzinie siódmej rano mjr Jaźwiński, dowódca Bazy Przerzutowej [Głównej Bazy Przerzutowej w Latiano pod Brindisi – RMZ] zjawił się na lotnisku i dał do zrozumienia, że czeka nas specjalne zadanie (…) Sześciu skoczków z „bagażem”. Placówka „Kos”, 9 mil od m. Niepołomice, sygnał n, czas zrzutu godz. 00.00 – 00.10 (…) Na dwie godziny przed startem przyjechała przed nasz dom ciężarówka, z której wyszło 6-ciu osobników i znikło w drzwiach pokoju, przeznaczonego na ostatnie przygotowanie do lotu. Tam szukano kompromitujących przedmiotów, sprawdzano dokumenty, instrukcje, wydano pasy z pieniędzmi, broń i truciznę na wypadek wsypy no i – „ostatnia wieczerza”. Byłem zaintrygowany ważnością misji. W końcu jeden z szóstki szepnął mi go ucha – „W ekipie jest „Niedźwiadek” – płk Okulicki, ze specjalną ważną misją”. (…)
Przed nami ciemna plama Puszczy Niepołomickiej. 00.40 -na dużej polanie Niepołomice. Kurs 019°, za 3 minuty będzie „Placówka”. Schodzimy do 600 stóp, nadajemy literę rozpoznawczą. Na ziemi latarka natychmiast odpowiada umówionym sygnałem – „placówka” gotowa do odbioru. (…) Godz. 00.54, posuwamy się wzdłuż lini świateł, jesteśmy prawie nad placówką. Krzyczę: – „Skok”. Despatcher trąca ramię skoczka. Jeden po drugim znikają w ciemnym otworze przy akompaniamencie części bagażu. (…) Na odprawie gratulują. „Placówka” potwierdziła odbiór zrzutu. (…)
Eugeniusz Arciuszkiewicz – Lot nr 43 – 21 maj 1944. Jednodniówka. XI Zjazd, 1976, w: Kajetan Bieniecki, Lotnicze wsparcie Armii Krajowej, Arcana, Kraków 1994, ISBN 83-86225-10-6, s. 167-168
ppor Jerzy Migas, dowódca placówek zrzutowych: Przy Lesie Wierzbińskim, na drodze w kierunku wsi Szarbia, ustawiło się osiem furmanek konnych, a w „koszu” bazy umieszczeni zostali żołnierze z elektrycznymi lampkami sygnalizacyjnymi. Lampki wyznaczały znak krzyża, który ustawiony był zgodnie z kierunkiem wiejącego wiatru. Na najwyższym, w stosunku do terenu, miejscu znajdował się żołnierz z silną lampą do sygnalizacji alfabetem Morse’a. Wszyscy czekają w napięciu. W powietrzu cisza. Dopiero o godzinie 00.37 do uszu dociera daleki warkot samolotu. Samolot zbliża się, pada rozkaz „Sygnał świetlny w górę”. Sygnały przekazywane są alfabetem Morse’a. Rozpoznanie dwustronnie stwierdzone. Żołnierze ustawieni w kształcie krzyża świecą lampkami. Samolot dwukrotnie dolatuje do „kosza” placówki „KOS”, lecą zasobniki i paczki.
Po nim pojawia się drugi samolot, który z wysokości około 2000 stóp dokonuje zrzutu sześciu skoczków, a następnie zasobników i paczek. Na nierównym polu wznoszącym się lekkim skosem w kierunku lasu, rosną ziemniaki, utrudniające poruszanie się skoczków, którzy ciągną za sobą białe czasze spadochronów. Skoczkowie całują ziemię. Uściski rąk. W grupie skoczków zebranych pod lasem jeden wyraźnie kuleje. Doznał kontuzji stopy przy lądowaniu. Teraz siedzi i odpoczywa. Na zrzutowisku wyłapywane są zrzucane z samolotu pojemniki.
Jerzy Migas – w: O zrzutach Cichociemnych na Ziemi Proszowskiej, oprac. Mateusz Serwatowski, w: Stowarzyszenie Historyczno-Eksploracyjne „Bojowe Schrony Proszowice”
opr. Mateusz Serwatowski – O zrzutach Cichociemnych na Ziemi Proszowskiej
w: Stowarzyszenie Historyczno-Eksploracyjne „Bojowe Schrony Proszowice”
W swoim pamiętniku mjr dypl. Jan Jaźwiński oficer wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, komendant Głównej Bazy Przerzutowej „Jutrzenka” w Latiano nieopodal Brindisi, organizator lotniczych przerzutów do Polski odnotował:
„W okresie od 1 maja 1944 r. nadeszło do mnie ponad 60 depesz związanych z opracowaniem planu przerzutu zwanego „Odwet” jaki ma rozpocząć się od 1 sierpnia b.r. Tatar zastrzegł sobie wyłącznie koordynację tego planu z dowódcą AK. Tę masę depesz charakteryzuje zupełna nieznajomość organizacji i kompetencji władz brytyjskich, tak we Włoszech jak i w Londynie. Usiłuję cierpliwie naświetlić sytuację i warunki pracy Bazy Jutrzenka, kładąc nacisk na przysłanie załóg polskich. Załogi te są w kompetencji Air Ministry i polskiego Inspektora Lotnictwa. Ciągle mam nadzieję, że szef Sztabu gen. Kopański dotrzyma swego przyrzeczenia, że osobiście dopilnuje wysłania załóg dla polskiego dyonu. Nie rozumiem dlaczego gen. Kopański milczy i nawet nie odpowiada mnie, kto te załogi wstrzymuje. (…)
W rezultacie mam obecnie: bardzo dobrą współpracę z dowódcą AK i bardzo dobrze funkcjonujący aparat przyjęcia zrzutów w Kraju. Ze strony szefa Sztabu NW i podległego mu O. Spec. mam tylko masę depesz zupełnie błędnych i ani jednego awiza o przysłaniu załóg polskich. To wszystko co przychodzi z O. Sp. nie ma żadnego logicznego związku z pracą Bazy i kiedy przyjdzie czas na opracowanie planu przerzutu trzeba to będzie zrobić na Bazie Jutrzenka. (…)
25 maja otrzymałem pocztę prywatną, drogą przez kuriera SOE z Londynu we Włoszech. Jeden list od Wandy, wypełniony ściśle prywatnymi sprawami, drugi list od Podolskiego. Pod podaje używając kryptonimów: (…) Perkins [szef polskiej sekcji SOE] rozmawiał dwukrotnie z Tatarem. Ja tłumaczyłem. Perkins powiedział mnie: Wystarczą te dwa razy. Tatar damned fool [głupi jak but – tłum Kajetan Bieniecki] nie ma pojęcia o roli A.K., albo usiłuje zniszczyć A.K. w oczach Aliantów albo, na co wskazują dane z wywiadu brytyjskiego, kontaktuje się ze znanym nam agentem ambasady sowieckiej. Nominacja Tatara na pewno nie pomoże ani Sosnkowskiemu ani też Mikołajczykowi, który go popiera.” (Dramat dowódcy. Pamiętnik oficera sztabu oddziału wywiadowczego i specjalnego, przygotowanie do druku: Piotr Hodyra i Kajetan Bieniecki, Polski Instytut Naukowy w Kanadzie, Montreal 2012, ISBN 978-0-9868851-3-6, tom II, s. 55-57)
Zobacz: Oddział VI (Specjalny) – Zawartość zasobników i paczek
Grzegorz Rutkowski – Udział Batalionów Chłopskich
w odbiorze zrzutów lotniczych z Zachodu na terenie okupowanej Polski
w: „Zimowa Szkoła Historii Najnowszej 2012. Referaty”, IPN, Warszawa 2012, s. 15 – 25
Początkowo w Klimontowie, od 30 maja do 15 czerwca aklimatyzacja do realiów okupacyjnych w Warszawie. Od 20 czerwca 1944 przydzielony do batalionu „Czata 49”, baza zaopatrzenia w Wilnie. Nie dotarł do miejsca przeznaczenia z powodu działań wojsk sowieckich, zmuszony do powrotu do Warszawy. 29 lipca 1944 przydzielony jako dowódca plutonu kadrowego batalionu „Czata 49” Zgrupowania „Radosław”..
W Powstaniu Warszawskim jako dowódca plutonu (liczącego ok. 70 powstańców) batalionu „Czata 49” Zgrupowania „Radosław”. 17 sierpnia ranny na Muranowie, odznaczony Krzyżem Walecznych po raz drugi. 19 sierpnia ponownie ranny, zasypany po wybuchu goliata na skrzyżowaniu ul. Zakroczymskiej i Konwiktorskiej. 26 sierpnia ranny po raz trzeci, przeniesiony do szpitala.
Od 3 września ponownie w walce, dowódca kompanii oraz saperów w Zgrupowaniu „Radosław”. 5 września odznaczony Virtuti Militari. Od 8 września zastępca dowódcy batalionu „Czata 49”, uczestniczył w ciężkich walkach na Czerniakowie. Awansowany na stopień majora 3 października 1944. Walczył na Muranowie, Czerniakowie, Starym Mieście oraz w Śródmieściu. Po kapitulacji Powstania w niewoli niemieckiej, m.in. w oflagu VII A Murnau, 29 kwietnia 1945 uwolniony przez wojska amerykańskie.
6 czerwca 1945 zameldował się w Oddziale VI (Specjalnym) Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie, wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie pod dowództwem brytyjskim.
Pozostał na emigracji, zmarł tragicznie, w wypadku 25 czerwca 1957 w Londynie, pochowany na londyńskim cmentarzu Brompton – grób 202155.
Syn Bronisława i Bronisławy z domu Przewuskiej. Rodziny nie założył.
W 1989 roku powstał film dokumentalny „Cichociemni” (scenariusz i reżyseria Marek Widarski).
15 maja 2005 odsłonięto na terenie jednostki specjalnej – Jednostki Wojskowej GROM w Warszawie pomnik poświęcony cichociemnym spadochroniarzom AK. Znaczna część ekspozycji Sali Tradycji jednostki GROM poświęcona jest Cichociemnym.
Od 4 sierpnia 1995 roku jednostka nosi nazwę – Jednostka Wojskowa GROM im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej
W 2008 roku powstał film dokumentalny „My cichociemni. Głos żyjących” (scenariusz i reżyseria Paweł Kędzierski).
7 października 2013 roku w Warszawie przy ul. Matejki, naprzeciwko Sejmu R.P. odsłonięto Pomnik Cichociemnych Spadochroniarzy AK.
W 2013 roku powstał film dokumentalny „Cichociemni. Wywalcz wolność lub zgiń” (scenariusz i reżyseria Dariusz Walusiak).
W 2016 roku Sejm R.P. ustanowił rok 2016 Rokiem Cichociemnych. NBP wyemitował srebrną kolekcjonerską monetę o nominale 10 zł upamiętniającą 75. rocznicę pierwszego zrzutu Cichociemnych.
W 2017 roku PLL LOT umieścił znak spadochronowy oraz podpis upamiętniający Cichociemnych na kadłubie Boeinga 787 (SP-LRG).
Cichociemni są patronem wielu szczepów, drużyn oraz organizacji harcerskich. Opublikowano wiele książek i artykułów o Cichociemnych.
Na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie znajdują się groby kilkudziesięciu Cichociemnych oraz poświęcony Im pomnik „TOBIE OJCZYZNO”
Zobacz także: