• cichociemni@elitadywersji.org

Aktualności

Zdumiewający przypadek cenzury

 


41_cc-Tobie-Ojczyzno-grupa-250x139 Zdumiewający przypadek cenzurySpis treści:


 

pamietnik_20220517_101922-203x250 Zdumiewający przypadek cenzuryPodczas mojej prywatnej akcji letniej pt. „Wakacje w archiwach” ponownie odwiedziłem Centralne Archiwum Wojskowe. We wtorek, trzynastego lipca 2022 doświadczyłem tam zdumiewającego przypadku cenzury oraz wysoce nieprofesjonalnego zachowania władz tego archiwum.

Ostatni raz zetknąłem się z cenzurą w czasie obrad „okrągłego stołu” w lutym 1989. Napisałem wówczas artykuł pt. Potrzebny odwrót od wszechwładzy który został w całości zdjęty przez cenzurę. W śląskim tygodniku „Tak i Nie” opublikowano tylko… moje imię i nazwisko z zaznaczeniem ingerencji cenzury. Oczywiście już sam tytuł był niezwykle groźny dla ówczesnej władzy…

Ponownie zetknąłem się z cenzurą – choć innego rodzaju – właśnie 13 lipca 2022. Od kilku tygodni przeglądam archiwalia znajdujące się w Centralnym Archiwum Wojskowym. Przeprowadzam kwerendę w znacznej części z 21,3 metrów bieżących (teczki pionowo, grzbietami na zewnątrz, jedna przy drugiej) akt Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza z lat 1940-1949. CAW jest częścią Wojskowego Biura Historycznego, którego dyrektorem jest dr hab. Sławomir Cenckiewicz.

W zespole akt Oddziału VI znajdują się dwie teczki z kserokopiami pamiętników współtwórcy Cichociemnych Jana Górskiego; oznaczone są sygnaturami II.52.424 oraz II.52.425. Trzynastego lipca br. – w mojej ocenie rażąco bezprawnie – odmówiono mi dostępu do tych dokumentów, przy czym faktycznej odmowie towarzyszył dziwaczny kontredans pseudoprawny.

 

Idea i prawo przegrywa z praktyką

rewers_1-300x225 Zdumiewający przypadek cenzury„Strategia rozwoju archiwów państwowych na lata 2021-2030” opowiada ładną bajkę, że misją archiwów państwowych (których częścią jest CAW podległe dyrektorowi Cenckiewiczowi) jest

otwarty i powszechny dostęp do dziedzictwa historycznego Polski i Europy znajdującego się w polskich Archiwach Państwowych”

W stosownym dokumencie pogrubioną czcionką podkreślono – „Misją Archiwów Państwowych jest trwałe zachowanie świadectw przeszłości i zapewnienie do nich powszechnego dostępu w celu wspierania rozwoju państwa i społeczeństwa”. Wspomniano też o „podnoszeniu jakości usług publicznych”. W mojej ocenie w Centralnym Archiwum Wojskowym nie ma już „otwartego i powszechnego dostępu”, a jakość usługi publicznej znacznie się obniżyła, a nie podniosła.

rewers_2-300x231 Zdumiewający przypadek cenzuryObowiązujące przepisy, w tym zwłaszcza Konstytucji R.P., prawa UE oraz ustawy o narodowym zasobie archiwalnym definiują dwie fundamentalne zasady udostępniania materiałów archiwalnych – po pierwsze bezpłatnie, po drugie każdemu. Nie jest to żadna nowość. Otwartość archiwów wprowadzono po raz pierwszy w związku z rewolucją francuską i powołaniem Archiwum Narodowego w Paryżu – uwaga – w 1790 roku! Oczywiście istnieją pewne ograniczenia w dostępie, ale fundamentalną zasadą jest to, że odmowa udostępnienia jakichkolwiek archiwaliów podlega kontroli sądowej. Odmawiający dostępu ma ustawowy obowiązek wydać decyzję administracyjną, w której wskazuje faktyczną oraz prawną podstawę odmowy, zaś sąd na wniosek zainteresowanego dokonuje kontroli, czy odmówiono dostępu zgodnie z prawem. Te dość proste zasady – jak się okazuje – nie są stosowane w Centralnym Archiwum Wojskowym.

We wtorek 13 lipca w CAW w Warszawie odmówiono mi dostępu do kserokopii pamiętników Jana Górskiego, wskazując jako powód… „zakaz dyrektora”. Czyli powodem odmowy jest odmowa p. Cenckiewicza. Próbowałem wyjaśnić przyczyny tej odmowy, w końcu dowiedziałem się, że „wpłynęło pismo spadkobiercy”. Poprosiłem zatem o doręczenie mi decyzji administracyjnej, od której mógłbym odwołać się do sądu. Przez dwa dni trwał osobliwy pseudoprawny taniec wokół tej odmowy. W czwartek wieczorem napisałem maila do Pana Dyrektora Cenckiewicza, opisując sytuację zapewne znaną mu (bo wywołaną jego decyzją):

„(…) od dwóch dni usiłuję uzyskać decyzję administracyjną w sprawie tej odmowy, zawierającą wskazanie podstawy faktycznej oraz prawnej tej nieoczekiwanej cenzury akt. Pomimo wyraźnego poinformowania personelu Pracowni Naukowej, iż oczekuję decyzji administracyjnej o odmowie, a także pomimo obowiązku wynikającego z ustawy, takiej decyzji nie otrzymałem do dzisiaj.

Co zdumiewające, personel Pracowni Naukowej, a także wezwany na pomoc pracownik Pracowni Informacji Naukowej poinformowali mnie, iż w sprawie uzyskania decyzji administracyjnej o odmowie udostępnienia w/w jednostek archiwalnych mam… napisać do Pana podanie.

Szczerze mówiąc, jestem zarówno zniesmaczony jak i zdumiony sposobem wprowadzenia oraz uzasadnienia Pana zakazu dostępu do w/w akt, a także próbami niezgodnego z prawem uchylania się od wydania formalnej decyzji o odmowie udostępnienia akt – co ma pozbawić mnie prawa do kontroli sądowej Pana odmownej decyzji. Oczekuję wyjaśnienia tej bulwersującej sprawy najpóźniej w piątek 15 lipca br., podczas mojej wizyty w Pracowni Naukowej. Ufam, że raczy Pan zachować się zgodnie z obowiązującym prawem.”

 

Cenzura „na wniosek wnuka”

cenzura-pismo-300x220 Zdumiewający przypadek cenzuryW piątek 15 lipca 2022, w odpowiedzi na moje pismo do dyrektora Cenckiewicza otrzymałem pismo jego zastępcy. Nie wiem, dlaczego kierując pismo do Fundacji, bezprawnie użył w nim mojego prywatnego adresu zamieszkania. W piśmie można przeczytać, że KSEROKOPIE (podkreślenie RMZ) pamiętników Jana Górskiego

„zostały wyłączone z udostępniania na wniosek wnuka kpt. Jana Górskiego. (podkreślenie RMZ). Zgodnie z wyrokiem Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy został on spadkobiercą „Pamiętników Kapitana Jana Górskiego”, których oryginały znajdowały się w zasobie Archiwum Akt Nowych, skąd miały mu one zostać wydane na podstawie wymienionego wyroku.

Ponieważ brak jednoznacznych przesłanek, że materiały znajdujące się w zasobie Centralnego Archiwum Wojskowego są materiałami archiwalnymi, ich udostępnianie zostało wstrzymane decyzją kierownika CAW (podpisany pod pismem dr Łukasz Cięgotura wstydliwie zataił, że to on właśnie pełni obowiązki „kierownika CAW”)  do czasu ustalenia stanu prawnego rzeczonych dokumentów lub uzyskania zgody na ich udostępnienie od spadkobiercy”.

Osobliwa treść tego pisma jest równie zaskakująca jak bezprawna. Odczytując literalnie to co Pan Doktor napisał, wynika z niego, że wszystkie (sic!) archiwalia CAW mają nieokreślony status prawny, zaś zgodę na dalsze działanie „Cenzurowanego Archiwum Wojskowego” może wydać jedynie „wnuk spadkobiercy”. Oczywiście Pan Doktor miał na myśli tylko status kserokopii pamiętników, ale zaplątał się tak dalece, że pomylił nie tylko adres mojej fundacji. „Pomyliły mu się” najbardziej zasadnicze kwestie.

 

Krótki kurs prawa dla dyrektora WBH

cenzurowane-archiwum-300x196 Zdumiewający przypadek cenzuryTreść pisma Pana Zastępcy Dyrektora Wojskowego Biura Historycznego jest smutnym świadectwem żenującego poziomu (czy raczej braku) wiedzy prawnej. Pan Dyrektor nie wie, czy to, co ma w archiwum to są archiwalia – czy też nie. Pan Dyrektor „wstrzymuje udostępnianie” z powodu swego widzimisię (nie podał prawidłowej – nawet żadnej – podstawy faktycznej i prawnej). Pan Dyrektor czeka, aż mu ktoś ustali status dokumentów które ma w archiwum, albo na „zgodę spadkobiercy” który nie ma żadnych praw do kserokopii utworu, na dodatek znajdującego się od kilku lat w domenie publicznej.

Nie wiadomo – śmiać się, czy płakać…?

 

Po pierwsze

każdy, komu odmawia się dostępu do archiwaliów powinien otrzymać decyzję administracyjną o odmowie udostępnienia, ze wskazaniem podstawy faktycznej i prawnej takiej odmowy. Wbrew wywodom personelu WBH nikt nie ma obowiązku pisać „podania w sprawie wydania decyzji” – każdy organ władzy publicznej (w tym przypadku archiwum) ma ustawowy obowiązek wydać decyzję z urzędu.

 

Po drugie

cenzura-pismo-rewersy-300x220 Zdumiewający przypadek cenzuryWBH ośmiesza się publicznie wywodząc, że „pismo spadkobiercy” ma rzekomo ten skutek prawny, że może stanowić podstawę faktyczną (a gdzie prawna?) do odmowy udostępnienia kserokopii pamiętników.

Co gorsza, jak wynika z treści pisma, Pan Doktor Zastępca wydaje się nie odróżniać oryginałów (których dotyczy wyrok sądowy) od kserokopii ani fizycznego przedmiotu (pamiętnika) od autorskich praw majątkowych do jego treści. Ponadto Pan Doktor Zastępca nie raczył zauważyć, że nie można otrzymać w spadku autorskich praw majątkowych do utworu, który znajduje się już od kilku lat w domenie publicznej, z powodu ustawowego wygaśnięcia tych praw.

 

Po trzecie

bardzo słusznie sąd nakazał Archiwum Akt Nowych wydanie spadkobiercy oryginałów pamiętników Jana Górskiego. To niewątpliwie cenna pamiątka rodzinna. Ale z tego faktu nie wynika bynajmniej, że spadkobierca ma prawo udzielania bądź nieudzielania zgody na udostępnianie ich kserokopii, znajdujących się w narodowym zasobie archiwalnym. Przedmiotem spadku były fizyczne egzemplarze pamiętników – a nie ich treść. Jeśli Pan Doktor Zastępca uważa, że w skład masy spadkowej po Janie Górskim weszły także kserokopie pamiętników – to niech postawi sobie pytanie, jakim prawem przetrzymuje cudzą własność?

 

Po czwarte

z faktu odziedziczenia fizycznych egzemplarzy pamiętników nie wynika – bo wynikać nie może – przejęcie przez spadkobiercę jakichkolwiek praw autorskich do nich. Trochę znam problematykę prawa autorskiego, bo jako poseł byłem jedną z kilku osób, które wraz z ekspertami przygotowywały treść pierwszej ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Autorskie prawa osobiste są niezbywalne i nie wygasają nigdy. Nie podlegają dziedziczeniu, choć np. spadkobierca może wykonywać autorskie prawa osobiste zmarłego. Nic jednak nie wiadomo, aby istniał jakikolwiek spór co do autorstwa tych pamiętników, autorskie prawa osobiste Jana Górskiego są więc niezagrożone.

Autorskie prawa majątkowe, zgodnie z art. 36 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych wygasają po upływie 70 lat od śmierci twórcy. Mjr dypl. Jan Górski został zamordowany 17 kwietnia 1945, zatem autorskie prawa majątkowe do Jego pamiętników już wygasły, a pamiętniki z mocy ustawy znajdują się w tzw. domenie publicznej. Żaden wyrok sądu nie może tego podważyć.

 

Po piąte

pamietnik_cenzura_20220517_101922-203x250 Zdumiewający przypadek cenzurywystarczy przeczytać art. 1 ustawy o narodowym zasobie archiwalnym i archiwach, aby ustalić status prawny kserokopii pamiętników. Zgodnie z ustawą – „Materiałami archiwalnymi (…) ą wszelkiego rodzaju akta i dokumenty (…) oraz inna dokumentacja, bez względu na sposób jej wytworzenia, mająca znaczenie jako źródło informacji o wartości historycznej (…)”. Sądzę, że ani Dyrektor WBH, ani też spadkobierca mjr dypl. Jana Górskiego nie mają zamiaru podnosić, że treść pamiętników współtwórcy Cichociemnych jest bez znaczenia, albo że nie ma wartości historycznej.

 

Po szóste

jeśli Pan Dyrektor Cenckiewicz albo Pan Zastępca Cięgotura ma wątpliwość, czy to, co ma w archiwum to materiał archiwalny w rozumieniu ustawy, to zgodnie z tą ustawą powinien natychmiast wszcząć odpowiednie postępowanie w celu wyjaśnienia tej wątpliwości. Bezterminowe oczekiwanie, aż ktoś inny zrobi to za nich, albo na decyzję spadkobiercy, który w tej sprawie żadnej decyzji podjąć nie może – jest nie tylko niekonstytucyjne i bezprawne, ale także ośmiesza archiwum, które wymienieni Panowie reprezentują.

 

Po siódme

wszystkiego mogłem się spodziewać po Wnuku Cichociemnego – tylko nie tego, że będzie starał się ukryć przed społeczeństwem pamiętniki własnego Dziadka. Napisałem do Pana Michała Górskiego, że jego próbę zablokowania dostępu do pamiętników mjr dypl. Jana Górskiego przyjąłem z niesmakiem oraz ze zdumieniem. Pomimo upływu kilku dni nie zechciał dotąd odpowiedzieć. Od kilku lat (niestety dość samotnie) podejmuję działania upamiętniające 316 Cichociemnych spadochroniarzy Armii Krajowej. Tutaj podstawowe informacje o realizacji „Projektu Cichociemni”.  Liczyłem na wsparcie, a nie na podkładanie nogi…

 

Po ósme

uprzejmie informuję wszystkich zainteresowanych, że skieruję skargę do Ministra Obrony Narodowej (któremu podlega Wojskowe Biuro Historyczne) na niezgodne z prawem funkcjonowanie WBH. Oczywiście wystąpię także do sądu, w nadziei iż zechce w miarę szybko rozpoznać sprawę i rozstrzygnąć autorytatywnie, czy zasadnie wprowadzono w WBH faktyczną cenzurę.

Ryszard M. Zając

 

PS.

Skarga na niezgodne z prawem funkcjonowanie Centralnego Archiwum Wojskowego została wysłana do Ministra Obrony Narodowej. Zwróciłem się także do rzecznika prasowego MON o ustosunkowanie się do krytyki prasowej zawartej w tej publikacji. Będę informował o rozwoju sytuacji…

 

Brytyjczycy wobec Polski – SOE i Cichociemni

 


41_cc-Tobie-Ojczyzno-grupa-250x139 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i CichociemniSpis treści:


 

soe-tablica-296x300 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i Cichociemni

tablica upamiętniająca wszystkich agentów SOE, na budynku jej dawnej siedziby w Londynie

Od wielu lat jęczałem przy byle okazji, że nie ma porządnie napisanej monografii polskiej sekcji brytyjskiego Kierownictwa Operacji Specjalnych (Special Operations Executive, SOE). Moje jęki widać dotarły gdzie trzeba, bo wreszcie opublikowano rewelacyjną książkę „Polska w brytyjskiej strategii wspierania ruchu oporu. Historia Sekcji Polskiej Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE)”. Jej autorami są: prof dr hab. Jacek Tebinka oraz dr hab. Anna Zapalec, a publikację starannie i ładnie wydało warszawskie wydawnictwo „Neriton”. ISBN 978-83-66018-94-5 (druk), ISBN 978-83-66018-95-2 (e-book).

 

Całkiem serio i krótko – ta publikacja to intelektualne frykasy dla wszystkich zainteresowanych polskimi operacjami specjalnymi podczas II wojny światowej.

 

Nawet pobieżny rzut oka na spis treści uświadamia ogrom pracy Autorów. Ta fundamentalna monografia obejmuje okres od pierwszych brytyjskich planów wojny nieregularnej przed wybuchem II wojny św. aż do stycznia 1946 i rozwiązania SOE. Autorzy trafnie zauważają we wstępie:

„Polsko-brytyjska współpraca w czasie drugiej wojny światowej obejmowała cały wachlarz spraw, począwszy od kontaktów politycznych poprzez prowadzone działania zbrojne i wywiadowcze, jak również sabotaż i dywersję. (…) Polski ruch oporu zaczął kształtować się pod koniec września 1939 r. jako jeden z pierwszych w Europie. Od początku miał unikalny charakter na tle podziemia w innych krajach podbijanych przez państwa Osi. Polacy i Brytyjczycy współpracowali ze sobą jeszcze zanim powstało SOE, mające zajmować się wojną nieregularną oraz organizacjami podziemnymi w Europie. (…) Gdy powstało SOE było niemal rzeczą naturalną, że relacje Brytyjczyków z Polakami w zakresie działań konspiracyjnych będą kontynuowane (…)” (s.9-10)

ozn_Dziennik-czynnosci-mjr-Jazwinskiego_600px-300x161 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i CichociemniAutorzy zaznaczają, że oprócz bardzo obszernej kwerendy, m.in. w wielu brytyjskich archiwach sięgnęli także np. do źródłowego w polskim kontekście „Dziennika czynności” organizatora wsparcia lotniczego dla AK, płk Jana Jaźwińskiego, a także – oczywiście – do pamiętników współtwórcy (wraz z ppłk dypl. cc Maciejem Kalenkiewiczem) Cichociemnych mjr dypl. cc Jana Górskiego. Naturalnie źródłem wielu istotnych ustaleń były również akta Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza oraz wydane przez londyńskie Studium Polski Podziemnej w sześciu tomach dokumenty Armii Krajowej.

Autorzy monografii podkreślają, że ich publikacja starała się pokazać „jak rozwijała się współpraca SOE z Polakami w kwestii operacji specjalnych oraz jak przebiegał proces decyzyjny w Londynie, który często kończył się podjęciem decyzji sprzecznych z sugestiami płynącymi z Baker Street [siedziba centrali SOE – przyp. RMZ], a także wbrew nadziejom i oczekiwaniom strony polskiej.” (s. 18) Jest więc mocna szansa, że po tej rzeczowej publikacji skończy się nareszcie bezkrytyczne wielbienie „ogromnej pomocy Wielkiej Brytanii dla Polski”, opowiadania o „szkoleniach Cichociemnych według standardów SOE” oraz inne tego rodzaju publicznie rozpowszechniane, wzmacniane anglomanią a nawet ojkofobią, bajki dla naiwnych.

 

Powstanie powszechne i wsparcie dla Polski

Ze względu na wieloaspektowość i złożoność zagadnienia ta kapitalna monografia w dwóch rozdziałach ma charakter problemowy, w pozostałych siedmiu naturalny charakter chronologiczny. Dwa rozdziały „problemowe” to po pierwsze oczywiście „polski plan” powstania powszechnego. Jeszcze do niedawna koncepcja bardzo słabo znana nawet w Polsce – choć był to strategiczny cel najpierw Związku Walki Zbrojnej, później Armii Krajowej i Sztabu Naczelnego Wodza. Przez jakiś czas „zaraziliśmy” nią nawet dowództwo alianckie, które przyjęło jako własny – jak to ujął mjr dypl. cc Jan Górski „nasz polski pogląd na sposób przeprowadzenia głównej rozgrywki wojennej z Niemcami” (pamiętniki Jana Górskiego). Koncepcja na tyle niedostrzegana w naszym kraju, że dopiero w lutym 2020 musiałem od podstaw (wcześniej go nie było – sic!) napisać odpowiednie hasło w… Wikipedii –  Na gruncie naukowym koncepcję dogłębnie zbadał, a wyniki badań opublikował, prof. Marek Ney-Krwawicz z Instytutu Historii PAN.

Drugi rozdział „problemowy” omawianej monografii także ma znaczenie fundamentalne – opisuje działania SOE na rzecz polskiej konspiracji (nie tylko w Polsce i nie tylko AK). Zasadniczą jego część stanowi analiza współpracy polskiej sekcji SOE z Oddziałem VI (Specjalnym) Sztabu Naczelnego Wodza. Mowa w nim m.in. o szkoleniu Cichociemnych:

„W sprawie szkoleń strona polska od początku była uzaleźniona od Brytyjczyków. To oni wybierali miejsca na kursy szkoleniowe [uwaga dla Instytutu Pamięci Narodowejnie było jednego „kursu cichociemnego” jak nieprawdziwie „edukujecie” – przyp. RMZ], zapewniali zakwaterowanie, zaopatrzenie, wyposażenie kursu, część kadry szkoleniowej i ekwipunek przed odlotem skoczków. Strona brytyjska przekazywała też potrzebne materiały do wyrobienia cichociemnym fałszywych dokumentów. We wszystkich tych kwestiach Oddział VI SNW współpracował z Sekcją Polską SOE (…)” (s. 231).

 

Cichociemni i spadochroniarze Akcji Kontynentalnej

„Wyjątkowa pozycja na tle innych narodowości – zauważają Autorzy – przyznana Polakom przez władze brytyjskie dotyczyła także systemu szkoleń cichociemnych. Część kursów prowadzili polscy oficerowie, a Sekcja Polska SOE posiadała własne stałe ośrodki szkoleniowe. Miały one podwójne kierownictwo, zarówno angielskie jak i polskie, przy czym Brytyjczycy odpowiadali za ich administrowanie i zaopatrzenie materiałowe, a nadzór nad szkoleniem sprawowali Polacy.” (s. 232).

Autorzy zaznaczają – czego nie chce dostrzec np. dr Waldemar Grabowski z IPN, tworzący kontrowersje wokół liczby 316 Cichociemnych – że w przypadku Cichociemnych „Ostateczna odprawa skoczków była zawsze w rękach Oddziału VI, a gdy opuszczali oni stację wyczekiwania [skakali do Polski – przyp. RMZ], to Sekcja Polska SOE traciła nad nimi całkowita kontrolę, gdyż przybierali pseudonimy, których Brytyjczycy nie znali” (s. 234) Dodać należy, że ważniejszy od pseudonimów był fakt, iż Cichociemni – w odróżnieniu od innych polskich skoczków – otrzymywali przydziały w Armii Krajowej oraz podlegali KG AK.

„Natomiast skoczkowie Sekcji Mniejszości Polskich (EU/P) przechodzili szkolenie, nad którym nadzór sprawowała Sekcja Szkoleniowa SOE (…) Kurierzy i emisariusze polityczni Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, którzy mieli zostać zrzuceni do Polski, pod względem szkolenia podlegali [brytyjskiej – przyp. RMZ] Sekcji Mniejszości Polskich.” (s. 234). Warto też dodać, że polscy skoczkowie zrzucani poza Polskę w ramach „Akcji Kontynentalnej” prowadzonej w skupiskach Polonii, nie byli cichociemnymi – stanowiącymi integralną część koncepcji powstania powszechnego w Polsce. Byli wykorzystywani zarówno w cywilnej jak i wojskowej konspiracji poza Polską, rozwijanej dzięki współpracy polskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz Sekcji Mniejszości Polskich (EU/P) SOE, która zadaniowała i finansowała te działania. Byli spadochroniarzami Akcji Kontynentalnej.

 

Trzeciorzędność Polski w alianckiej strategii

churchill-287x350 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i CichociemniAutorzy monografii zaznaczają, że „w połowie marca 1943 r. Churchill nie był już zwolennikiem wzniecania powstań mających służyć osłabianiu Trzeciej Rzeszy”, zaś obowiązująca od 20 marca 1943 nowa dyrektywa dla SOE zawierała ustalenia brytyjskich szefów sztabu, które „stanowiły wyraźne odejście od koncepcji wywoływania niekontrolowanego wystąpienia przeciw okupantom czy powstania (…).” (s.303) Wg. nowych priorytetów „na pierwszym miejscu była dywersja na wyspach włoskich. Na drugim znajdowała się pomoc dla ruchu oporu w Jugosławii (czetników) i Grecji (…) a następnie Francji. Dopiero potem uwzględniono Polskę i Czechosłowację.” (s. 304) Polsce wyznaczono – w mojej ocenie – jednak dosyć podrzędne zadanie dywersji i sabotażu „na liniach kolejowych prowadzących na front wschodni”. (s. 304)

Jak można zauważyć, żaden z historyków nie znalazł dotąd odpowiedzi na nurtujące nie tylko mnie pytanie – dlaczego polski Sztab Naczelnego Wodza zgodził się w istocie zdewastować Armię Krajową (także m.in. akcją „Burza”) w imię wsparcia Stalina, pomimo Zbrodni Katyńskiej oraz zerwania stosunków dyplomatycznych z ZSRR? To, że nastąpiło to finalnie już po tragicznej śmierci gen. Władysława Sikorskiego, pod rządami lichego polityka, premiera Mikołajczyka, w mojej ocenie nie ma większego znaczenia…

Natomiast zasadnicze znaczenie ma kwestia, którą wskazali autorzy monografii w wątku dotyczącym odmowy Połączonego Komitetu Szefów Sztabów większego wsparcia dla Armii Krajowej. „Na decyzję anglo-amerykańskich szefów sztabów wpłynęły przede wszystkim aspekty logistyczne i strategiczne, takie jak brak samolotów i przekonanie o konieczności wspierania ruchu oporu przede wszystkim we Francji i na Bałkanach. Nie oznaczało to pominięcia wątku konfliktu polsko – radzieckiego. Anglo-amerykańscy sztabowcy byli zaniepokojeni, że dobrze uzbrojona polska armia podziemna może skierować swoją broń nie tylko przeciw Niemcom, lecz także ZSRR.” (s. 335)

 

Operacja „Denham” czyli Retinger na służbie Edena
Dakota_III_Douglas-C-47-300x233 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i Cichociemni

Douglas C-47 Skytrain Dakota

Monografia wspomina w kilku akapitach nt. operacji lotniczej Wildhorn I” („Most 1”), połączonej z lądowaniem w Polsce oraz w kilku innych miejscach jednozdaniowo o „kuzynku diabła” Józefie Retingerze. Autorzy trafnie wskazują, że leciał do Polski ze ściśle tajną misją „Denham”, według nich „Retinger miał zbadać poglądy przywódców politycznych w Kraju i zachęcić ich do przyjęcia realistycznego [czytaj: brytyjskiego – przyp. RMZ] stanowiska.” (s. 381). Mylą się jednak całkowicie, wywodząc, że jakoby „Mikołajczykowi zależało na wysłaniu Retingera” itd. To specjalizujący się w intrygach Retinger sam „załatwił sobie” przerzut do Polski, co spotkało się z aprobatą brytyjską. Wysłany z nim przez polskiego premiera kurier Tadeusz Chciuk ps. Celt (który sam siebie – wbrew faktom – nazwał „cichociemnym”) zapytał Mikołajczyka, czy to właśnie premier wysyła Retingera.

Oto odpowiedź Mikołajczyka – „Przypuszczam, że to Eden [Anthony Eden, brytyjski minister spraw zagranicznych – przyp. RMZ] wysyła Retingera albo – co jest bardziej prawdopodobne, Retingerowi udało się przekonać Edena, że jego wyjazd do Polski jest potrzebny. Owszem, niech jedzie – jego wyjazd może dużo pomóc, a nie widzę, w czym mógłby nam zaszkodzić. (…) Retinger ma w sobie wielką żyłkę awanturniczą i oczywiście jest to jednym z powodów jego wyjazdu. Chce by o nim było głośno – chciał nawet, aby ogłoszono przez radio jego wyjazd do Polski, ale to oczywiście nonsens, ani ja, ani Anglicy na to się nie zgodzili (…) sprawa jest trzymana ściśle w tajemnicy i właśnie wy musicie bardzo uważać, by się nie rozeszła ani we Włoszech, ani w kraju, bo to dużo zaszkodzi. Zwłaszcza w interesie samego Retingera leży tajemnica, bo jak się „dwójka” [polski wywiad – przyp RMZ] dowie o jego pobycie w kraju, to go sprzątną, a jeśli dowie się wojsko wcześniej o wyjeździe, to gotowi mu go sabotować” (archiwa IPN sygn. BU 01168/422 J-2675, s. 7; Bogdan Podgórski, Józef Retinger prywatny polityk, Universitas, Kraków 2013, ISBN 97883-242-1974-2  s. 125).

 

Retinger-Jozef-300x302 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i Cichociemni

Józef Retinger

Autorzy monografii zauważają też, że Retingera wysłano do Polski „poza wiedzą Oddziału VI i Naczelnego Wodza”, jednak przeoczyli istotny fakt, że Retinger został wysłany także w tajemnicy przed Prezydentem R.P. (sic!). Należy podkreślić, że chociaż Retingera wysłano przy pomocy władz wojskowych zaprzyjaźnionego państwa: Wielkiej Brytanii, prawna kwalifikacja tego zdarzenia wyczerpuje znamiona czynu określanego jako „zdrada dyplomatyczna”. No ale Retinger – choć był doradcą Sikorskiego – zawsze czuł się bardziej „obywatelem świata” czy „prywatnym politykiem” niż obywatelem Rzeczpospolitej. W omawianej monografii został potraktowany dość marginalnie, choć to ponoć on właśnie „załatwił” u Churchilla ewakuację polskich żołnierzy z Francji do Wielkiej Brytanii…

Autorzy monografii mijają się także z faktami, wskazując na przyczynę opóźnionego powrotu Retingera do Wielkiej Brytanii, którą miało być „przeprowadzenie z niewielkim wyprzedzeniem” operacji lotniczej „Wildhorn II” (Most 2) (s. 389). Wskazują na wyjaśnienie Retingera, który „twierdził że celowo odstawiono go na niewłaściwy punkt i spóźnił się na start samolotu” (s. 389), ale nie dają mu wiary, pisząc, iż „w rzeczywistości” przyczyną miało być to „wyprzedzenie”. Otóż nie taka była przyczyna – akurat w tym wypadku Retinger mówi prawdę. Miał odlecieć w operacji lotniczej „Most 2” (Wildhorn II) z polowego lądowiska „Motyl”, zlokalizowanego w okolicach wsi Wał – Ruda, Jadowniki Mokre, pomiędzy rzeczką Kisieliną i Dunajcem kilka kilometrów od Dołęgi, 18 km od Tarnowa.

Ladowisko-Motyl-250x212 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i Cichociemni

Lądowisko „Motyl”

Samolot Dakota KG-477 „V” (1586 Eskadra PAF) lądował o godz. 00.07, po trwającym 7 minut rozładunku odleciał – bez Retingera, który był obecny na lądowisku, ale nie został na czas doprowadzony do samolotu. Akcją kierował płk. Roman Rudkowski, na polecenie płk. Franciszka Demela miał skontrolować dokumenty zabierane przez Retingera z Polski, kazał więc mu przekazać je łącznikowi, który miał je oddać bezpośrednio na lądowisku. Retinger zakpił z nich, przekazując grubą, zaklejoną kopertę, po jej otworzeniu okazało się, że zawiera plik czystych kartek. W rewanżu odstawiono go na odległy koniec lądowiska, wskutek czego nie zdążył zgłosić się do odlatującego samolotu. W drodze powrotnej z lądowiska, podczas przejazdu przez rzekę Uszwicę, zorganizowano wywrócenie bryczki, Retinger wpadł do wody, co umożliwiło skontrolowanie jego bagaży, jednak nie znaleziono żadnych notatek.

Ta próba zatrzymania, także zamachy na Retingera, wynikały wprost z ostrych sporów w Londynie i Kraju co do właściwego kierunku polityki polskiej wobec ZSRR, który przywłaszczył sobie 42,1 proc. terytorium Polski oraz pozbawił wolności 13,7 mln Polaków. Po śmierci gen. Sikorskiego głównym ośrodkiem decyzyjnym Polski została wprawdzie Komenda Główna AK, ale wśród oficerów nie było jednomyślności co do polityki wschodniej. A propos zamachu na Retingera – w monografii nie ma o nim słowa, a sprawa musiała być analizowana także przez SOE. Więcej info – tutaj

 

Tatar a sprawa polska
Tatar-1-168x300 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i Cichociemni

Stanisław Tatar

Wśród potknięć merytorycznych, które są także (jest ich niewiele) w tej monografii, najbardziej znaczące jest w mojej ocenie wadliwe zaprezentowanie działań gen. Stanisława Tatara. Zdaję sobie sprawę z tego, że pisząc o „brytyjskiej strategii” wobec Polski, Autorzy z konieczności przyjęli w wielu kwestiach brytyjski punkt widzenia, a Tatar współdzielił z Brytyjczykami naiwną miłość do Sowietów. Wiadomo mi także, że znaczna część akt sekcji polskiej SOE została zniszczona, a niemałej części jeszcze nie odtajniono.

Jednak niezrozumiałe jest dla mnie całkowite pominięcie roli Tatara w przygotowaniach do Powstania Warszawskiego, choćby tylko w oparciu o źródła polskie. Dodam w tym miejscu ustalenie wybitnego historyka Stanisława Salmonowicza:

„najnowsze badania naukowe grzebią obraz generała Tatara jako realisty; w istocie był u boku S. Mikołajczyka głównym protagonistą idei powstania, dla niej wstrzymał bezprawnie depeszę Naczelnego Wodza wzywającego do ostrożności, a po klęsce sprytnie tuszował swoją rolę inspiratora” (Powstanie Warszawskie: refleksje w 60. rocznicę, Czasy Nowożytne, XVII, Warszawa: Polskie Towarzystwo Historyczne, 2004, s. 10).

Podobnie niezrozumiałe jest – w kontekście usilnego poszukiwania przez SOE milionów dolarów z dotacji Roosevelta dla Armii Krajowej – nadzwyczaj enigmatyczne wspomnienie funduszu „Drawa”, ledwo wzmianka o milionach dolarów „znajdujących się w rękach Tatara”, dość zagadkowy akapit o samobójstwie „Hańczy” (przez lata przedstawianym przez „władzę ludową” jako „morderstwo”), wreszcie całkowite pominięcie sprawy złota FON oraz centrali konspiracyjnej „Hel”. (Zobacz także hasła Wikipedii mojego autorstwa – Fundusz „Drawa” oraz centrala konspiracyjna „Hel”)

Na marginesie można zauważyć, że operacje specjalne brytyjskiej SIS, amerykańskich: OPC oraz CIA („Ostiary”), czy MBP / NKWD  („Cezary”), wreszcie działalność szpiegowskiej „piątki z Cambridge” na rzecz ZSRR miały miejsce (lub zostały ujawnione) dopiero po rozwiązaniu SOE, rzecz jasna więc nie mogły znaleźć się w omawianej publikacji. Z pewnością interesujące będzie dogłębne poznanie ich wpływu na politykę zachodnich mocarstw, naturalnie w zupełnie innej publikacji.

 

Podsumowanie

Ogólnie bardzo wysoko oceniam pracę pt. „Polska w brytyjskiej strategii wspierania ruchu oporu. Historia Sekcji Polskiej Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE)” jako rewelacyjnie wartościową poznawczo. Na tę ocenę nie ma nadmiernie wielkiego wpływu fakt, że znalazłem w niej pewne nieścisłości i mankamenty.

Przede wszystkim jednak pragnę wyrazić Autorom gorące podziękowanie za prostą, ale prawdziwą definicję „pierwszych Cichociemnych”:

„skoczkowie spadochronowi przerzucani do okupowanej Polski drogą lotniczą dla zasilenia m.in. Komendy Głównej ZWZ i komend niższego szczebla oraz komórek specjalnych do spraw sabotażu i dywersji.” (s. 127)

Po tym, jak usiłował zmajstrować na nowo definicję „cichociemnych” dr Waldemar Grabowski z IPN, to naprawdę nadzwyczaj ożywcze sformułowanie…

 

Co do pewnych mankamentów publikacji, postaram się je wskazać, mam nadzieję, że według „precedencji”:

1/ Krzywdząco dla Polski marginalne potraktowanie polsko – brytyjskiej współpracy wywiadowczej, której znaczące efekty (prawie połowa wszystkich meldunków wywiadowczych dla aliantów), w mojej ocenie musiały mieć wpływ na brytyjską strategię wobec Polski. Przyznaję, że zagadnienie jest dość złożone, bo polsko – brytyjskie relacje w tej sferze zasadniczo przebiegały dwutorowo, poprzez kontakty zarówno z Oddziałem II jak i Oddziałem VI SNW, a sporą część ustaleń zawiera dwutomowa publikacja zawierająca ustalenia Polsko – Brytyjskiej Komisji Historycznej (Polsko – brytyjska współpraca wywiadowcza podczas II wojny światowej. Ustalenia Polsko – Brytyjskiej Komisji Historycznej, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych, t. I. Warszawa 2004 ISBN 83-89115-11-5, t. II 2005, ISBN 83-89115-37-9).

Ale wspomnienie o „Enigmie” w jednym akapicie? W mojej ocenie to właśnie sukcesy wywiadowcze Polaków były główną przyczyną kontynuowania wsparcia (z czasem coraz bardziej pozornego) dla Armii Krajowej. Mjr dypl. Jan Jaźwiński wprost podaje, że taka była praprzyczyna brytyjskiego zainteresowania polskimi „lotami łącznikowymi”.

 

ABW-455E_00004-266x350 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i Cichociemni

Radiostacja AP-4 źródło: ABW

2/ Brytyjskie „wsparcie w zakresie łączności” zostało zaprezentowane w publikacji tak, jakby polskie znaczące dokonania w tej sferze pojawiły się dopiero w 1942, w związku z działalnością Polskich Wojskowych Warsztatów Radiowych. Być może taka była optyka brytyjska, choć Autorzy przytaczają opinię, iż radiostacje konstrukcji inż Tadeusza Heftmana „były w tym czasie uważane jako najlepsze do pracy konspiracyjnej, w tym wywiadowczej” (s. 246).

Dodać należy, że konstrukcje radiostacji braci Danielewiczów oraz Heftmana (wszyscy z Sosnowca) zdobyły złote medale na Pierwszej Ogólnokrajowej Wystawie Radiowej w Warszawie, zorganizowanej od 15 do 24 maja 1926. Założona w 1928 roku Wytwórnia Radiotechniczna AVA, jak to ujął ppłk. dypl. inż. Tadeusz Lisicki„prawie od czasu swego powstania była głównym dostawcą sprzętu radiowego i specjalnego dla Sztabu Głównego i odegrała znaczną rolę w rozwiązaniu „Enigmy” (Historia i metody rozwiązania niemieckiego szyfru maszynowego „ENIGMA”, źródło: Instytut Piłsudskiego w Londynie, Kolekcja akt Stefana Mayera, zespół nr 100, teczka nr 709/100/53). Wprawdzie SOE jeszcze nie istniało, ale nie sądzę, aby przynajmniej niektóre sukcesy polskich łącznościowców nie były znane brytyjskiej SIS, istniejącej od 1909, której oficerowie współtworzyli SOE.

 

3/ Pominięcie polskich doświadczeń w zakresie „piechoty powietrznej” oraz „specjalsów”. Albo z nadzwyczaj brytyjskiej perspektywy, albo wskutek braku rzetelnych źródeł, Autorzy piszą: „Jesienią 1942 r. zwerbowano 15-osobową grupę lotników, którzy po przeszkoleniu mieli zostać następnie przerzuceni do kraju. Jednym z nich był ppłk Roman Rudkowski (…)” (s. 243).

spadochroniarze-Fokker-VII-Bm3W-250x192 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i CichociemniOtóż Rudkowski nie musiał być „werbowany”, bowiem od początku uczestniczył w realizacji przedwojennej, awangardowej koncepcji Sztabu Głównego Wojska Polskiego, której istotą było powołanie wojsk powietrzno – desantowych oraz wyszkolenie komandosów – spadochroniarzy do zadań specjalnych. Realizując ją, organizowano od 1936 wspierane przez państwo cywilne szkolenia spadochronowe LOPP, produkowano (licencyjne) spadochrony „Polski Irvin”, zbudowano 16 wież spadochronowych, utworzono Wojskowy Ośrodek Spadochronowy w Bydgoszczy oraz zorganizowano dwa kursy dla spadochroniarzy do zadań specjalnych.

W ramach przygotowań do zadań specjalnych m.in. wykonano zasobniki towarowe (o ładowności 120kg) z amortyzatorami (tzw. odbojnikami) na potrzeby zrzutów sprzętu. Na początku listopada 1938 rozpoczęto formowanie wspierającego te zadania Wydzielonego Dywizjonu Towarzyszącego z 4 Pułku Lotniczego w Toruniu, jego dowódcą został późniejszy Cichociemny, mjr. pil. Roman Rudkowski. Warto też dodać, że pierwszą polską publikacją nt. ofensywnego wykorzystania spadochronu był – dziesięć lat przed wybuchem II wojny św. – artykuł mjr dypl. pil. Mariana Romeyki pt. „Wyprawy specjalne”. Więcej info – Prekursorzy Cichociemnych

 

cc-falszerze-300x200 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i Cichociemni

Fałszywe pieczątki do „legalizacji”…

4/ Autorzy zauważają w kontekście SOE, że „Strona brytyjska przekazywała też potrzebne materiały do wyrobienia cichociemnym fałszywych dokumentów.” (s. 231). Niestety nie ustalili, że te fałszywe dokumenty były w sporej mierze „polskiej produkcji”. Rzecz w tym, że brytyjski ośrodek fałszowania dokumentów (także pieniędzy, w tym okupacyjnych złotych) w Briggens, funkcjonował wprawdzie pod brytyjskim kierownictwem Cpt. Morton Bisset’a – ale początkowo uwzględniał tylko polskie potrzeby oraz do końca działał z udziałem polskich specjalistów.

Legalizacją (czytaj: fałszerstwami) zajmował się w nim doświadczony polski fałszerz Jerzy Maciejewski, przedwojenny pracownik Samodzielnego Referatu Technicznego Oddziału II (wywiad) Sztabu Generalnego WP. Przy podrabianiu dokumentów dla Cichociemnych pracowali także dwaj inni Polacy: Ludwik Surala i Dariusz Sobierajczyk. Ogółem podczas wojny w tym ośrodku wytworzono ok. 275 tysięcy (sic!) różnych dokumentów dla ruchów oporu w okupowanej Europie, w tym ok. 50 mln okupacyjnych złotych dla Armii Krajowej.

 

5/ Autorzy popełniają błąd, pisząc, iż „pierwszym kurierem” Naczelnego Wodza był płk August Emil Fieldorf, wysłany z Londynu do Polski 17 lipca 1940 (s.115). W pewnym sensie zaprzeczają sami sobie, bowiem na str. 64 prawidłowo opisują misję mjr Edmunda Galinata (późniejszego dowódcę Samodzielnej Kompanii Grenadierów), który 26 września 1939 został wysłany do Polski jako kurier przez (poprzedniego) Naczelnego Wodza. Nawet gdyby go pominąć, Fieldorf nie był „pierwszym kurierem”. 19 października 1939 wyruszył bowiem do Polski emisariusz Naczelnego Wodza rtm Feliks Szymański, późniejszy Cichociemny.

 

Tebinka-historia-SOE_1100px-169x250 Brytyjczycy wobec Polski - SOE i CichociemniWskazane nieścisłości nie mają zasadniczego znaczenia dla oceny niezwykle wysokiej wartości poznawczej publikacji prof dr hab. Jacka Tebinki oraz dr hab. Anny Zapalec. Szczerze i entuzjastycznie rekomenduję zakup i lekturę tej niezwykłej publikacji. Radzę się spieszyć, bowiem jak ustaliłem w wydawnictwie „Neriton”, wprawdzie z uwagi na znaczne zainteresowanie szykuje się dodruk książki, ale w mojej ocenie rychło będzie potrzebny kolejny. Publikacja niezwykła, stanowić będzie z pewnością solidny fundament pod kompendium rzetelnej wiedzy o 316 Cichociemnych – spadochroniarzach Armii Krajowej. Dziękuję i polecam 🙂

 

Ryszard  M. Zając

 

Jacek Tebinka, Anna Zapalec, Polska w brytyjskiej strategii wspierania ruchu oporu. Historia Sekcji Polskiej Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE), Neriton, Warszawa 2021, ISBN 978-83-66018-94-5 (druk), ISBN 978-83-66018-95-2 (e-book). 575 str. Publikacja powstała w ramach projektu (o tym samym tytule) sfinansowanego przez Narodowe Centrum Nauki (grant nr 2015/19/B/HS3/01051).

 

PS. Po napisaniu tej recenzji otrzymałem miłego oraz rzeczowego maila od Autorów, zawierającego także pochlebną ocenę portalu 🙂  Niestety, ma charakter prywatny, więc nie mogę go opublikować. Bardzo serdecznie dziękuję 🙂

 

 

Kultywowanie pamięci Cichociemnych…

 


41_cc-Tobie-Ojczyzno-grupa-250x139 Kultywowanie pamięci Cichociemnych...Spis treści:


 

fb-Kotowicz-praca-250x203 Kultywowanie pamięci Cichociemnych...Pan Radosław Kotowicz, student Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, był uprzejmy przesłać mi pytania do wywiadu, który został opublikowany w pracy licencjackiej:

Rola Cichociemnych podczas II wojny światowej, kultywowanie pamięci oraz przejęcie tradycji przez  JW GROM (plik pdf)

promotor: dr Paweł Łubiński. W mojej ocenie pytania są istotne, a moje odpowiedzi mogą choć trochę pomóc w refleksji nad tym nader istotnym zagadnieniem. Zdecydowałem się więc udostępnić (za zgodą Autora) pracę oraz opublikować te pytania wraz z odpowiedziami:

 

PRZEDMIOT I CEL BADAŃ:

Kultywowanie pamięci Cichociemnych oraz postrzeganie działań Cichociemnych podczas II wojny światowej.

PROBLEM BADAWCZY:

Jak postrzegani są działający podczas II wojny światowej Cichociemni?


Wywiad zostanie przeprowadzony przez Radosława Kotowicza, studenta Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, na kierunku Bezpieczeństwo Państwa.

Wywiad zostanie wykorzystany do pracy licencjackiej o tytule: „Rola Cichociemnych podczas II wojny światowej, kultywowanie pamięci oraz przejęcie tradycji przez  JW GROM”.

Promotor: Paweł Łubiński.

 

Ryszard-M-Zajac Kultywowanie pamięci Cichociemnych...Wywiad zostanie przeprowadzony z wnukiem Cichociemnego por. Józefa Zająca (1902-1968) ps. Kolanko, Rozdzielacz, Zawór, vel Józef Synek – Ryszardem M. Zającem.

Imię i Nazwisko: Ryszard M. Zając.

Miejscowość i data przeprowadzenia wywiadu:  Kraków, 08.05.2022

Stanowisko osoby, z którą zostanie przeprowadzony wywiad:

Prezes Zarządu Fundacji – Ryszard M. Zając, dziennikarz, były poseł na Sejm R.P. II kadencji (1993 – 1997), były franciszkanin – reformata (1985-1987), pierwszy więzień polityczny III R.P. (1992), były działacz opozycji demokratycznej, redaktor i wydawca pisma młodzieży solidarnej BAJTEL, wyróżnionego przez nielegalne wówczas Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich Nagrodą im. Po prostu za rok 1987, w kategorii gazet „wolnych ptaków”.

Prezes Zarządu jest wnukiem Cichociemnego por. Józefa Zająca (1902-1968) ps. Kolanko, Rozdzielacz, Zawór, vel Józef Synek, uczestnika wojny polsko – bolszewickiej, kampanii francuskiej, Powstania Warszawskiego, odznaczonego Srebrnym Krzyżem Zasługi, czterokrotnie Medalem Wojska, czterokrotnie Krzyżem Walecznych.


 

1. Kiedy rozpoczął Pan pracę nad projektem „Cichociemni”?

Znak-CC-1-250x251 Kultywowanie pamięci Cichociemnych...Pracę nad Projektem CICHOCIEMNI rozpocząłem w styczniu 2016. Pierwszym krokiem była digitalizacja dokumentów, zdjęć, oznak i innych artefaktów związanych z Cichociemnymi, znajdujących się w Sali Tradycji Jednostki Wojskowej GROM. Prace digitalizacyjne były możliwe dzięki zgodzie, jaką moja fundacja otrzymała od Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych oraz „Porozumieniu” jakie podpisałem z dowódcą JW GROM.

Później podjąłem poszukiwania artefaktów dotyczących Cichociemnych oraz m.in. prace digitalizacyjne w wielu innych instytucjach, także uczelniach oraz muzeach. Obecnie prowadzę intensywne kwerendy w archiwach. Efektem wszystkich moich działań są treści popularyzujące historię Cichociemnych, publikowane na portalu elitadywersji.org a także na fanpage oraz w grupie na Facebooku. Zbieram materiały do swojej książki o Cichociemnych spadochroniarzach Armii Krajowej.

 

1.1. Jaka była idea powstania tego projektu?

por-Józef-Zając-cc-208x300 Kultywowanie pamięci Cichociemnych...Na początku chciałem tylko dowiedzieć się czegoś więcej o swoim Dziadku – Cichociemnym. Szybko spostrzegłem, że nie sposób w pełni zrozumieć idei Cichociemnych tylko na przykładzie jednego życiorysu. Trzeba poznać życiorysy wszystkich 316 Cichociemnych, ale także osób zaangażowanych w realizację tej idei. Aby zrozumieć Cichociemnych, trzeba również poznać cały kontekst społeczno – militarno – polityczny tamtych lat, osadzić w tamtych realiach splatające się życiorysy żołnierzy w służbie specjalnej, walczących o wolną Polskę..

Percepcja Cichociemnych w naszym społeczeństwie – choć zasłużenie cieszą się Oni bardzo dużym uznaniem i respektem wśród Polaków – jest jednak wciąż bardzo powierzchowna. Nasza społeczna pamięć o Cichociemnych jest bardzo „dziurawa”, niestety nie uwzględnia kluczowych elementów wspaniałej idei Cichociemnych. Ideą Projektu jest możliwie wszechstronne przybliżenie społeczeństwu idei Cichociemnych oraz Ich sylwetek, utrwalenie pamięci o 316 Cichociemnych spadochroniarzach Armii Krajowej. 

 

1.2. Co na celu ma projekt?

Celem Projektu jest opracowanie kompendium wiedzy o 316 Cichociemnych spadochroniarzach Armii Krajowej, zdobycie i udostępnienie do użytku publicznego wszelkich istotnych informacji związanych z realizacją przez Nich maksymy „Wywalcz Jej wolność lub zgiń” oraz hasła – „Tobie Ojczyzno”. Celem Projektu w sferze aksjologicznej jest promowanie patriotyzmu, utrwalanie postaw patriotycznych.

Moim marzeniem jest powstanie – choćby tylko wirtualnego – Muzeum Cichociemnych, które w formie atrakcyjnej zwłaszcza dla młodych ludzi prezentowałoby historię pierwszych polskich „specjalsów”.  Na to jednak potrzeba dużych funduszy i politycznego wsparcia. Tego brakuje.

 

2. Na portalu elitadywersji.org w zakładce „informacje o realizacji projektu”, można dostrzec bardzo duży zakres prac jakie Pan wykonuje. W jaki sposób Pańska działalność kultywuje pamięć o Cichociemnych?

Ta „informacja”, choć przydługa, z konieczności jest skróconym zapisem moich działań. Są one połączeniem poszukiwań z udostępnianiem, popularyzacją wiedzy (zdobytej w ich wyniku) o 316 Cichociemnych. Ostatnio, dzięki kwerendzie w Arolsen Archives udało mi się ustalić, że Cichociemny por. Oskar Farenholc, jako John Oskar Kennedy został wywieziony do obozu koncentracyjnego  KL Mathausen – Gusen, prawdopodobnie tam zginął po 15 grudnia 1944. Dotąd sądzono, że w lipcu 1944 został wywieziony z Pawiaka do obozu koncentracyjnego KL Gross-Rosen lub zginął 3 sierpnia 1944. Uważam, że możliwie najpełniejsza wiedza o Cichociemnych, zrozumienie istoty Ich walki o wolną Polskę, wydatnie sprzyja ożywieniu i utrwaleniu pamięci o Cichociemnych. Muszę przyznać, że w pewnym sensie jestem jednoosobową „placówką” badawczą oraz edukacyjną.

 

2.1. Jakie to działania?

cc-elita-dywersji-300x159 Kultywowanie pamięci Cichociemnych...Mam za sobą bardzo wiele działań i wciąż niemało przede mną. Ich istota sprowadza się do ustawicznych poszukiwań informacji oraz artefaktów dotyczących Cichociemnych oraz udostępnianiu wyników tej pracy w miarę na bieżąco na portalu elitadywersji.org oraz na fanpage i w grupie na Facebooku. Ponadto na bieżąco dokonuję aktualizacji (lub piszę je na nowo) odpowiednich haseł Wikipedii. Udało mi się dość znacznie „odchwaścić” hasła w Wikipedii dotyczące problematyki Cichociemnych.

Warto podkreślić, że  w toku prowadzonych przeze mnie poszukiwań zdigitalizowałem olbrzymią ilość artefaktów związanych z Cichociemnymi, które dotąd nie były publicznie dostępne. Największa ich liczba pochodzi z JW GROM, ale udało mi się dotrzeć do dotąd szerzej nieznanych dokumentów, artefaktów bądź publikacji (np. w maszynopisie) m.in.. w Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki w Zegrzu (maszynopisy Zbigniewa S. Siemaszko, instrukcja radiostacji AP-5), Państwowym Muzeum Auschwitz – Birkenau (grypsy obozowe), Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (zdjęcia radiostacji AP-5) itp. Więcej informacji o tych działaniach znajduje się na stronie  – Informacja o realizacji projektu

Podkreślenia wymaga także, że w wyniku moich działań powstały unikalne treści – niektóre nigdy dotąd nie będące w polu czyjegokolwiek zainteresowania. Są to moje własne historyczne „odkrycia”. Efektem działań w Projekcie są nie tylko w miarę uszczegółowione, zauważalnie poprawione w oparciu o kwerendę z wielu źródeł, biogramy 316 Cichociemnych, ale także ok. 470 stron portalu elitadywersji.org oraz 29 unikalnych baz danych. Treści powstały także w wyniku kwerendy posiadanych przeze mnie ponad 600 publikacji dotyczących Cichociemnych (niektóre zawierają liczne nieścisłości, wzajemnie sprzeczne ze sobą informacje).

Udało mi się także „odnaleźć” Cichociemnego – uczestnika Powstania Warszawskiego (który dotąd był pomijany). Po sprawdzeniu moich danych Muzeum Powstania Warszawskiego wpisało Go do bazy uczestników Powstania. Z niezrozumiałych dla mnie względów IPN uchyla się od poprawienia swoich błędnych danych. W wyniku kwerendy, także m.in. dzięki „indeksowi represjonowanych” (pierwotnie projekt ośrodka „Karta”) udało mi się m.in. ustalić miejsca pobytu niektórych Cichociemnych w sowieckich łagrach. Ustaliłem skalę represji: niemieckich, sowieckich oraz władz „Polski Ludowej” wobec Cichociemnych. Informacje nt. represji udostępniłem na portalu elitadywersji.org oraz w odpowiednich hasłach Wikipedii. Tego rodzaju informacje nie były dotąd publicznie dostępne…

 

3. Na stronie można znaleźć również Pańskie erraty do publikacji na temat cichociemnych. Jak często w publikacjach o cichociemnych pojawiają się błędne informacje?

Niestety, dosyć często pojawiają się błędy faktograficzne, terminologiczne (zwłaszcza wokół „listy Cichociemnych”), a także błędne uproszczenia (np. jakoby byli „agentami SOE” albo „żołnierzami PSZ”, jakoby istniał jakiś jeden „kurs cichociemnego”, jakoby Cichociemni byli „szkoleni wg. standardów SOE” itp. itd.) Staram się reagować na błędy istotne, najbardziej ewidentne oraz najbardziej rażąco odbiegające od prawdy historycznej.

Spośród dotąd wydanych ponad 600 najbardziej wartościowych publikacji książkowych i artykułów dotyczących Cichociemnych, część zawiera (na szczęście w niezbyt dużym stopniu) błędne dane oraz wykluczające się informacje. Publikacje „internetowe” zawierały dotąd (m.in. na stronach Polskiego Radia) dosyć liczne uproszczenia i przekłamania.

IPN_Cichociemni_broszura_500px-205x300 Kultywowanie pamięci Cichociemnych...Z satysfakcją obserwuję, że od ok. dwóch lat publikacje są coraz bardziej rzetelne, zawierają więcej precyzyjnie wskazanych faktów historycznych. Nierzadko nawet artykuły są wcześniej ze mną konsultowane – pod kątem ich poprawności merytorycznej. Smutnym wyjątkiem na tle widocznej ogólnej poprawy jakości publikacji nt. Cichociemnych była okolicznościowa publikacja dr Krzysztofa A. Tochmana (IPN), w której znalazłem rekordową ilość istotnych merytorycznych błędów – Rocznica pełna błędów

Najnowsza moja interwencja dotyczy opublikowania błędnej dezinformacji – jakoby Cichociemni byli „agentami SOE” – na portalu brytyjskiej organizacji pozarządowej English Heritage, w 80 rocznicę powstania ośrodka szkoleniowego Cichociemnych Audley End. Próbowałem zainteresować tym przekłamaniem redakcję „dzieje.pl” oraz PAP i kilka redakcji prasowych, niestety bez skutku. Z satysfakcją mogę odnotować, że właśnie otrzymałem maila z podziękowaniem za wytknięcie tego błędu oraz obietnicą jego szybkiego poprawienia od dr Andrew Hann (Properties Historians’ Team Leader, Curatorial Department, English Heritage). W mailu był uprzejmy także napisać – „bardzo interesujące było dla mnie badanie cichociemnych przez ostatnie kilka lat, a Twoja własna strona internetowa [elitadywersji.org] była dla mnie i moich kolegów bardzo przydatnym źródłem informacji.”

 

3.1. Czym jest to spowodowane?

Przyczyny rozmaitych błędów są różne i są złożone. Praprzyczyną jest brak jednej (czy też wiodącej) placówki badawczej (muzealnej) zajmującej się problematyką Cichociemnych. Skoro brak rzetelnych ustaleń, a w internecie mnóstwo przekłamań i uproszczeń – to nierzadko są one powielane. Oczywiście najbardziej istotną przyczyną jest brak należytej rzetelności, staranności w prezentowaniu problematyki Cichociemnych oraz uleganie niestety wciąż rozpowszechnianym, błędnym stereotypom.

cc-wikipedia-250x120 Kultywowanie pamięci Cichociemnych...Kiedyś jednym z głównych błędów np. w Wikipedii (obok fatalnej, infantylnie przekłamanej, treści hasła zasadniczego „Cichociemni” – którego poprawienie wymagało znacznego wysiłku) było np. powielanie w prawie wszystkich biogramach Cichociemnych nieprawdziwego sformułowania o „szkoleniu konspiracyjnym” oraz przekłamana nazwa szkolenia z zakresu wywiadu.

W pierwszym przypadku autorzy haseł bezkrytycznie powtarzali (za treścią biogramów ze „Słownika Biograficznego Cichociemnych” dr Krzysztofa Tochmana) frazę o szkoleniu „konspiracyjnym”. Była rażąco błędna, bo szkolenia odbywały się w Wielkiej Brytanii oraz Włoszech, bynajmniej nie w warunkach niemieckiej okupacji Anglii czy Włoch – były to szkolenia tajne, do pracy w konspiracji. Brak należytej precyzji spowodował powstanie istotnego błędu ahistorycznego. Czyli przyczyną tego błędu było bezrefleksyjne powtarzanie „za autorytetem”.

W drugim przypadku zamiast prawidłowej nazwy kursu „Oficerski Kurs Doskonalący Administracji Wojskowej” (kryptonim szkoły wywiadu) bądź używano w nazwie słowa „Doskonalenia”, bądź też powielano nazwę „Polska Szkoła Wywiadu”, czyniąc błędnie z nazwy potocznej nazwę własną. Przyczyną tego błędu było odwoływanie się do innych publikacji – bez sprawdzenia informacji źródłowych.

 

Obecnie dominują trzy główne błędy:

1/ twierdzenie, że Cichociemni „byli żołnierzami Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie” – owszem, byli – ale wcześniej, zanim zostali Cichociemnymi; czyli żołnierzami Armii Krajowej w służbie specjalnej. „Przy okazji” powiela się z przyczyn politycznych historyczny błąd, jakoby Armia Krajowa była częścią Polskich Sił Zbrojnych, podczas gdy formalnie (w świetle polskiego prawa) nie była – zobacz status prawny AK

2/ wywód jakoby Cichociemni byli „szkoleni przez SOE”, „według standardów SOE” itp. Ostatnio nawet pojawiła się wciąż powracająca nieprawdziwa teza, jakoby Cichociemni byli „agentami SOE”.  Wyjaśniałem to kilkakrotnie, m.in. Bajki o SOE oraz  Współpraca Polaków z SOE. Niestety, ten istotny błąd – odbierający zasługi Polakom – wciąż powraca; jego przyczyną jest z jednej strony brak rzetelnej wiedzy o Cichociemnych, ich szkoleniu oraz organizacji zrzutów dla AK; z drugiej zaś anglomania, a może nawet ojkofobia?

3/ pogląd, iż Cichociemnych nie było 316 tylko „o wiele więcej”. Nosiciele tego fałszywego poglądu nie chcą dostrzec, że zdecydowanie przeciwne jest mu np. zasłużone Studium Polski Podziemnej w Londynie (gdzie przechowywane są teczki personalne Cichociemnych). Pogląd lansowany jest usilnie zwłaszcza przez dr Wojciecha Grabowskiego (IPN), jak sądzę z przyczyn „grantowych” – zobacz Kontrowersje wkół liczby Cichociemnych

 

4. W jaki sposób krzewiony jest duch patriotyzmu wśród dorosłych oraz młodzieży?

41_cc-Tobie-Ojczyzno-grupa-250x139 Kultywowanie pamięci Cichociemnych...Cichociemni – idea oraz biografie 316 spadochroniarzy w służbie specjalnej AK mogą i często są dobrym wzorcem patriotycznej postawy. Staram się dostarczać wiedzy merytorycznej umożliwiającej podejmowanie wielu działań krzewiących ducha patriotyzmu. Niestety, z uwagi na ogrom pracy jaką samotnie wykonuję w Projekcie (i jaka jeszcze jest przede mną) nie jestem już w stanie osobiście angażować się w działania wychowawcze, pewnie też nie byłbym nadmiernie dobrym wychowawcą. Ale wiadomo mi, że moja praca jest wykorzystywana w takich inicjatywach – jestem proszony o zgodę na wykorzystanie materiałów, konsultacje niektórych treści itp.

 

4.1. Jak wygląda edukacja i działania na rzecz krzewienia patriotyzmu wśród dorosłych i młodzieży?

Można o tym napisać rozprawę doktorską. W skrócie – w mojej ocenie tego rodzaju działania niestety często są bardzo powierzchowne oraz podejmowane incydentalnie. Pomimo politycznych deklaracji brakuje systemowego podejścia do takiej działalności oraz do tej problematyki.

 

5. Czy historia Cichociemnych jest znana wśród wyżej wymienionych?

W mojej ocenie historia Cichociemnych jest dość dobrze znana, niestety jednak – bardzo powierzchownie, wręcz „hasłowo”. Wciąż wydają się dominować stereotypy, przekłamania i uproszczenia. Rekordowa liczba istotnych błędów w „okolicznościowej” publikacji IPN autorstwa dr Tochmana jest bardzo smutnym świadectwem „wiedzy” społecznej o Cichociemnych. Jeśli na tego rodzaju błędy pozwala sobie naukowiec, akurat  z IPN, przecież jakby „specjalizujący” się w problematyce Cichociemnych – to jest to bardzo, bardzo smutny przyczynek do rozważań o znajomości historii Cichociemnych w społeczeństwie…

 

5.1. Czy z zainteresowaniem poznają tą historię?

W mojej ocenie, opartej na relacjach i reakcjach wielu osób, niezwykła historia Cichociemnych przyciąga i fascynuje zarówno młodszych jak i starszych. Ma w sobie wszystkie istotne elementy, które potrafią wzbudzić naturalną ciekawość i zainteresowanie wśród większości społeczeństwa. Tym bardziej smutne jest, że taką piękną kartę polskiej historii traktujemy tak bardzo nierzetelnie.

 

6. Jak postrzega Pan działania Cichociemnych podczas II wojny światowej?

Uderzenie-powierzchn-AK-okregi-224x200 Kultywowanie pamięci Cichociemnych...Cichociemni byli – patrząc w szerszym kontekście – „elementem” nowatorskiej idei powstania powszechnego (w końcowej fazie wojny), przeprowadzonego przy wsparciu awangardowego wówczas w sztuce wojennej tzw. „uderzenia powierzchniowego” (powietrznodesantowego). Idea powstania powszechnego (nota bene, także słabo znana) była głównym celem strategicznym ZWZ/AK.

Cichociemni byli widoczną i okazałą emanacją przedwojennych działań Sztabu Głównego Wojska Polskiego, sytuujących Polskę w ścisłej światowej elicie państw tworzących wojska powietrznodesantowe. Byli także w ścisłej światowej elicie powstających wówczas na świecie formacji wojsk specjalnych.

Podczas wojny prowadzonej w okupowanej przez Niemców i Sowietów Polsce, Cichociemni byli nie tylko widocznym (dla wtajemniczonych żołnierzy, ale także jako podmiot antyokupacyjnej, żywej narracji Polaków) znakiem „rządu londyńskiego”, symbolem ciągłości Państwa Polskiego, ale także nadzwyczaj nowatorską jakością na polu walki. Dzięki ostrej selekcji oraz wszechstronnemu wyszkoleniu potrafili wszystko i byli zdolni do wszystkiego. Jednak Ich bojowy potencjał – z przyczyn od Nich niezależnych – nie został w pełni wykorzystany.

 

6.1. Czy byli znaczącą wartością dodaną dla struktur Armii Krajowej?

Orzel_AK-244x300 Kultywowanie pamięci Cichociemnych...To pytanie w mojej ocenie powinno stać się podstawą poważnego projektu badawczego. Nie natrafiłem dotąd na merytorycznie pogłębione, rzetelne publikacje na ten temat, poza dość powierzchownym artykułem dr hab. Jacka Sawickiego pt. Cichociemni – nowa jakość na polu walki, w: Biuletyn Informacyjny nr 2 (386), luty 2021 s. 13-17.

Zważywszy na rolę, jaką Cichociemni odegrali w dowodzeniu, szkoleniu, nawet w zaopatrzeniu Armii Krajowej wydaje się oczywiste, że Cichociemni byli bardzo znaczącą „wartością dodaną” dla Armii Krajowej. Cała sieć łączności (50 z 57 radiostacji) Armii Krajowej funkcjonowała dzięki 50 CC. Podczas Powstania Warszawskiego w sieci łączności AK pracowało 12 CC (na 9 radiostacjach). Rzetelna refleksja na temat roli CC w AK wymaga jednak pogłębionego podejścia do problemu.

Jest pewne, że Cichociemni mogliby być jeszcze bardziej wartościowi dla Armii Krajowej, gdyby nie kunktatorska postawa Brytyjczyków (zwłaszcza Foreign Office) i polityczne decyzje aliantów, traktujących Polskę jako trzeciorzędny teatr zmagań wojennych oraz strefę wpływów sowieckich. Efektem tej postawy aliantów było traktowanie „po macoszemu” wsparcia dla Armii Krajowej udzielanego za pośrednictwem Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza oraz brytyjskiej SOE Special Operations Executive).

 

7. Z akt IPN wynika, że niektórzy z cichociemnych, kierowani różnymi motywami, mogli podjąć współpracę z komunistycznymi służbami specjalnymi ?Polski Ludowej? ? m.in. UB, SB, IW, GZI, lub WSW czy wywiadem PRL. Czyli tzw. ?Lista Tochmana?.

Nie wykluczam, że mogły zdarzyć się przypadki podjęcia takiej współpracy z tzw. niskich pobudek. Sądzę, że z uwagi np. na wysokie wymagania moralne stawiane kandydatom na Cichociemnych  skala tego zjawiska nie powinna być zbyt duża. Z drugiej strony, ogrom  represji bezpośrednio po wojnie był dużym wyzwaniem dla wszystkich patriotycznie nastawionych Polaków. Niestety, w tamtym czasie wielu ludzi  złamano brutalnymi i perfidnymi metodami…

 

7.1. Jakie jest Pańskie stanowisko na ten temat?

W mojej ocenie należy szczególnie ostrożnie podchodzić do tej problematyki, aby nie skrzywdzić żadnego Bohatera. Ewentualna współpraca ze służbami po wojnie na pewno – poza bardzo nielicznymi przypadkami – nie przekreśla wszystkich zasług danej osoby podczas wojny. Z drugiej strony, trudno takiego współpracownika stawiać za wzór moralny, zwłaszcza ludziom młodym, nie potrafiącym nieraz dostrzec złożoności czy subtelności ludzkich postaw w określonym kontekście społeczno – politycznym.

W swojej pracy popularyzatorskiej przyjąłem zasadę, że CC będący na tzw. „liście Tochmana” są niejako „w cieniu”, tzn. nie wspominam rocznicy ich urodzin, co zawsze jest powodem do publicznej prezentacji biogramu danego Cichociemnego. CC z „listy Tochmana” są przeze mnie wskazywani w działaniach popularyzatorskich tylko jako członkowie danej ekipy skoczków. Sama „lista” jest w mojej ocenie oparta o zbyt enigmatyczne, nieznane opinii publicznej źródła, niekiedy także o dosyć dowolne lub wątpliwe interpretacje. Rzetelność jej autora w mojej ocenie także budzi uzasadnione wątpliwości – zobacz Rocznica pełna błędów

 

7.2. Czy informację potwierdzające takową współpracę cichociemnych są rzetelne i wystarczające?

W niektórych przypadkach trudno nawet mówić o „informacji” – są tylko nazwiska wymienione w artykule, np. jednym zdaniem. To zdecydowanie nierzetelne i niewystarczające. W mojej ocenie wszelkie źródłowe informacje, dokumenty itp. dotyczące tego rodzaju kwestii powinny być publicznie dostępne. Tylko wtedy można samodzielnie wyrobić sobie opinię na temat zachowania i postaw danej osoby oraz ówczesnego kontekstu takich sytuacji.

Dotąd brak jakichkolwiek – publicznie dostępnych – badań na ten temat. Są tylko cztery artykuły dr. Tochmana (w większości powielające te same tezy). Poleganie wyłącznie na twierdzeniu dr Tochmana w tak delikatnej i istotnej kwestii byłoby rażąco nierzetelne zwłaszcza że autor tych „informacji” dał przykład rażąco lekceważącego i nierzetelnego podejścia do mniej „delikatnych” faktów dotyczących Cichociemnych – Rocznica pełna błędów

 

8. Jak Pańskim zdaniem działania Cichociemnych wpłynęły na dalsze losy Polski?
soe-tablica-296x300 Kultywowanie pamięci Cichociemnych...

tablica upamiętniająca wszystkich agentów SOE, na budynku jej dawnej siedziby w Londynie

W realnej płaszczyźnie działania Cichociemnych przyczyniły się do wielu znaczących sukcesów Armii Krajowej. Brak jest jednak pogłębionych badań  tego zagadnienia. Cichociemny Stefan Ignaszak kierował siatkami wywiadu ofensywnego AK, rozpracowującymi niemiecki przemysł zbrojeniowy na terenie III Rzeszy oraz Generalnego Gubernatorstwa (jednym z Jego sukcesów było rozpracowanie niemieckiej broni V-1 i V-2), Cichociemny Janusz Prądzyński zdobył plany prototypów niemieckich czołgów „Panther” i broni przeciwpancernej „Panzerfaust” – to przykłady realnego wpływu CC na sukces aliantów.

Warto zauważyć także istotny kontekst działań związanych z Cichociemnymi, mianowicie wzorowanie się brytyjskiej tajnej agendy rządowej (także jej szefa) Special Operations Executive na polskich działaniach, również tworzenie pierwszych jednostek powietrznodesantowych w oparciu o polskie wzorce m.in. przedwojenny dorobek Sztabu Głównego Wojska Polskiego (m.in. Wojskowy Ośrodek Spadochronowy w Bydgoszczy), standardy wypracowane bezpośrednio po wybuchu wojny przez zaangażowanych w te działania oficerów. W pewnym sensie można powiedzieć, że byliśmy przykładem dla Europy i świata. Niezależnie od sowieckich poczynań w Polsce wyrobiliśmy sobie znakomitą markę w niełatwym świecie „specjalsów”…

Cichociemni mieli realne szanse znaczącego wpłynięcia na powojenne losy Polski – nawet pomimo Jej usilnego komunizowania przez Sowietów. Licznie zaangażowali się – jako Żołnierze Wyklęci – w działania Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj, organizacji „NIE”, później także Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, w tym Delegatury Zagranicznej WiN oraz innych organizacji antykomunistycznych. Wielu Cichociemnych angażowało się przez lata po wojnie w antykomunistyczne operacje specjalne. M.in. płk Adam Boryczka był kurierem Delegatury Zagranicznej WiN, kpt. Jan Nowak-Jeziorański pod koniec 1951 został dyrektorem amerykańskiej rządowej Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Cichociemny Roman Rudkowski werbował polskich pilotów do lotów w tajnych operacjach CIA samolotami C-47 Skytrain (Dakota), C-54, z bazy USAF w Wiesbaden.

Historia napisała jednak smutną pointę. Bohaterstwo Armii Krajowej finalnie zakończyło się zdradą USA i Wielkiej Brytanii oraz oddaniem Polski do sowieckiej strefy wpływów. Bohaterstwo Cichociemnych zakończyła sowiecka infiltracja Londynu (tzw. piątka z Cambridge, w tym osławiony Kim Philby) oraz zdrada w „polskim Londynie” prosowieckiego gen. Stanisława Tatara, który doprowadził do samobójczej, zbędnej „akcji Burza„, żwawo podjudzał do tragicznie zakończonego Powstania Warszawskiego, sparaliżował powojenną walkę o wolną Polskę m.in. organizując fałszywą „centralę konspiracyjną Hel”, defraudując państwowe pieniądze funduszu „Drawa” oraz przekazując władzom „Polski Ludowej” ok. 3 tys. teczek personalnych i dokumentów Oddziału VI (Specjalnego)

 

9. Jak postrzega Pan Jednostkę Wojskową GROM jako ?spadkobierców? Cichociemnych?

Grom-52-250x250 Kultywowanie pamięci Cichociemnych...Decyzja ministra obrony narodowej z 04 sierpnia 1995 nr 199/MON o nadaniu Jednostce Wojskowej GROM imienia Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej oraz  zobowiązaniu jej do kontynuowania Ich tradycji była niezwykle trafna. Starannie wyselekcjonowani żołnierze tej jednostki są profesjonalnie oraz możliwie wszechstronnie wyszkoleni, wyposażeni, przygotowani do prowadzenia szczególnie na terenie państw wrogich, objętych wojną, kryzysem itp. wszelkich operacji specjalnych; są więc naturalnymi kontynuatorami działań Cichociemnych.

Dowództwo JW GROM odwołuje się w procesie szkoleniowym swoich żołnierzy do tradycji oraz symboliki Cichociemnych. M.in. na wniosek dowódcy GROM minister obrony narodowej 8 czerwca 2009 wprowadził do użytku naszywkę „CICHOCIEMNY” dla żołnierzy Zespołów Bojowych Jednostki Wojskowej 2305, którzy pomyślnie ukończyli kurs podstawowy oraz specjalistyczne szkolenie bojowe. Dzięki temu można uznać, że wprost są kolejnymi Cichociemnymi…

Niezwykle istotne jest także to, że JW GROM opiekuje się licznymi grobami Cichociemnych oraz jest od wielu lat współorganizatorem dorocznego Zjazdu Cichociemnych i Ich Rodzin. Także dzięki takim działaniom pogłębiona pamięć o Cichociemnych jest wciąż żywa, wciąż wpływa na postawy propatriotyczne Polaków…

 

Cała praca licencjacka do pobrania – Radosław Kotowicz – „Rola Cichociemnych podczas II wojny światowej, kultywowanie pamięci oraz przejęcie tradycji przez  JW GROM?  (plik pdf).

Ocena pracy:  bardzo dobry (5.0) 

Kotowicz-praca-licencjacka-177x250 Kultywowanie pamięci Cichociemnych...Opinia promotora, dr Pawła Łubińskiego: „(…) Praca dyplomowa poświęcona jest Cichociemnym oraz spadkobiercom ich tradycji, a więc Jednostce Wojskowej GROM. Autor na łamach pracy przedstawia i analizuje zagadnienia związane z historią Cichociemnych, ich wierną służbą Ojczyźnie, wyszkoleniem i zadaniami JW GROM. Autor skupia się na aspekcie kultywowania pamięci Cichociemnych oraz krzewienia ducha patriotyzmu wśród młodzieży, gdzie rozważania na ten temat zostały przedstawione w formie wywiadu, dzięki wielkiemu zaangażowaniu wnuka Cichociemnego por. Józefa Zająca (1902-1968) ps. Kolanko, Rozdzielacz, Zawór, vel Józef Synek – Ryszarda M. Zająca. Aspekt kultywowania pamięci rozważany jest na podstawie działalności Pana Ryszarda M. Zająca w tym obszarze (s. 75-76). Treść pracy jest więc zbieżna z kierunkiem kształcenia Autora. Autor wykazał się bardzo dobrą znajomością analizowanych zagadnień. Swój wywód oparł na analizie literatury zwartej oraz źródeł internetowych. Odpowiednio zastosowana została również terminologia naukowa. (…)

Wnioski zostały sformułowane w sposób prawidłowy i w odniesieniu do wiodącej dyscypliny nauk o bezpieczeństwie. W stosunkowo obszerny sposób, korespondujący z treścią wstępu, wnioski finalne płynące z badań Autor zawarł zwłaszcza w trzecim rozdziale pracy. Wnioski te należy uznać za trafne i w przedmiotowym zakresie bezsprzeczne, tym bardziej, że wynikają z analizy stanu faktycznego oraz dociekań Autora, które obrazują odpowiedzi respondenta. Pracę wzbogacono licznymi ilustracjami. (…)  Ze względu na narrację, styl pisemnej wypowiedzi oraz warsztat i zaangażowanie Autora w przeprowadzenie wywiadu – niniejsza praca zasługuje na wyróżnienie.”   

Instytut Nauk o Bezpieczeństwie, Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, 23 czerwca 2022

 

 

 

Interwencja w 80 rocznicę Audley End

STS 43 czyli Audley End k. Saffron Walden, hrabstwo Essex – to najsłynniejszy ośrodek szkoleniowy Cichociemnych. Brytyjska organizacja pozarządowa English Heritage opiekująca się zabytkami budownictwa w Anglii należącymi do „zbioru dziedzictwa narodowego” (National Heritage Collection) – po mojej interwencji prostuje błąd na stronie internetowej dotyczący Cichociemnych 🙂 

 

3 maja 2022 na stronie oraz w grupie na Facebooku opublikowałem post zatytułowany

„Brytyjskie kłamstwo w 80 rocznicę Audley End”.

Audley-End--250x168 Interwencja w 80 rocznicę Audley EndWskazałem w nim cytat z brytyjskiej strony – „W tym roku przypada 80. rocznica powstania Stacji 43 w Audley End, bazy szkoleniowej polskiej sekcji Special Operations Executive (SOE) podczas II wojny światowej. Polscy agenci przybyli w kwietniu 1942 roku, a działania rozpoczęły się 1 maja. (….)  do Polski skoczyło 316 agentów SOE [tak niezgodnie z prawdą historyczną w oryginalnym brytyjskim tekście], większość z nich przeszkoliła się w Audley End. Ci dzielni mężczyźni i jedna niezwykła kobieta byli znani jako Cichociemni – Silent Unseen.”


Zmuszony jestem zaprotestować wobec bezczelnie kłamliwego twierdzenia, jakoby Cichociemni rzekomo byli „agentami SOE”… Cichociemni nie byli agentami SOE – tylko żołnierzami Armii Krajowej w służbie specjalnej. Byli szkoleni m.in. w brytyjskim ośrodku STS 43 Audley End, ale przez Polaków. W żadnej chwili nie podlegali SOE, po skoku otrzymali przydziały służbowe w Armii Krajowej i podlegali KG AK.

47 osób personelu brytyjskiego zajmowało się sprawami administracyjno – gospodarczymi. Jak to ujęto w tekście na stronie English Heritage  – „Kontyngent żołnierzy brytyjskich był odpowiedzialny za obowiązki administracyjne oraz pilnowanie domu i terenów”. W tekście też czytamy – „Instruktorzy byli prawie w całości Polakami i sami opracowali kursy przy wsparciu centralnego dowództwa SOE.” Należy dodać, że to „wsparcie dowództwa SOE” polegało na tym, że Brytyjczycy się nie wtrącali, a szef SOE Collin Gubbins uczył się od Polaków i wzorował działania SOE na polskich doświadczeniach.  Lyne Olson w ciekawej i rzetelnej książce pod znaczącym tytułem „Wyspa ostatniej nadziei. Anglicy, Polacy i inni” podkreśla – „posłużył się Polską jako wzorcem w kwestii rodzaju i zakresu działań ruchu oporu, jaki chciałby wywołać w Europie. (s. 189). To żałosne, że Brytyjczycy usiłują sobie przypisać polskie zasługi 🙁         (5 maja 2022)

 

 

Odpowiedź English Heritage

Po mojej interwencji, brytyjska organizacja przyznaje, że Cichociemni nie byli „agentami SOE” (Special Operations Executive) lecz żołnierzami polskiej Armii Krajowej 🙂

 

Audey-End-komendanci-228x350 Interwencja w 80 rocznicę Audley End

Komendanci Audley End: brytyjski i polski

Dr Andrew Hann (Properties Historians’ Team Leader, Curatorial Department) był uprzejmy napisać do mnie dwa maile.

Oto ich treść:

Dziękujemy za wiadomość e-mail zwracającą uwagę na błędy na naszej stronie internetowej związane z działaniem STS 43 w Audley End. Pragniemy zapewnić, że doskonale wiemy, iż Polacy szkolący się w Audley End w latach 1942-44 nie byli „agentami SOE”, ale spadochroniarzami sił specjalnych Armii Krajowej.

Główny artykuł na naszej stronie https://www.english-heritage.org.uk/visit/places/audley-end-house-and-gardens/history-and-stories/polish-special-agents/ jasno to wyjaśnia. Czasami używaliśmy skróconego terminu „agenci”, aby opisać mężczyzn, który teraz uznajemy za niepoprawny, i dopilnujemy, aby zostało to zmienione tak szybko, jak to możliwe.

Pragniemy zapewnić, że w przygotowaniu naszej strony internetowej oraz nowo otwartej wystawy w Audley End House przeprowadziliśmy szerokie konsultacje z polskimi historykami oraz potomkami cichociemnych mieszkających w Wielkiej Brytanii. Na pewno nigdy nie było naszą intencją przypisywanie sobie zasługi za bohaterskie czyny cichociemnych i jeśli nasze treści w sieci sprawiały takie wrażenie, bardzo nam przykro.

 

audley-end-29-250x181 Interwencja w 80 rocznicę Audley End

Audley End (STS 43)

Nie ma problemu i dziękuję za wskazanie błędu. Zawsze staramy się zachować najwyższy standard dokładności historycznej naszych treści, zarówno na stronie, jak i online. Może minąć kilka dni, zanim nasz zespół internetowy będzie mógł poprawić tekst online, ale już powiadomiłem ich, co należy zmienić.

Muszę przyznać, że bardzo interesujące było dla mnie badanie cichociemnych przez ostatnie kilka lat, a Twoja własna strona internetowa była dla mnie i moich kolegów bardzo przydatnym źródłem informacji.

z wyrazami szacunku, Andrew

 

 

Aleksander Stpiczyński – Kurier na równiku

 

Spośród wszystkich dokumentów historycznych szczególne znaczenie poznawcze mają oczywiście wspomnienia bezpośrednich uczestników – twórców Historii. To zwykle najcenneijsze źródło frapujących informacji „od kuchni”, z poziomu kreatora istotnych, dziejowych wydarzeń. Właśnie miałem zaszczyt przeczytać niezwykłą publikację – „Kurier na równiku” – wspomnienia oficera wywiadu, Cichociemnego Aleksandra Stpiczyńskiego (wyd. Verena Beata Majchrowska, Warszawa 2021, ISBN 978-83-962828-1-1).
.
Red. Beata Majchrowska podjęła się trudu ich opracowania, po wcześniej napisanej przez siebie świetnej książce „Więcej niż Enigma” o Antonim Palluthu (wyd. Klinika Języka, Szczęsne 2020, ISBN 978-93-64197-97-1), także oficerze wywiadu, m.in. udziałowcu znanej Wytwórni Radiotechnicznej „AVA”, w której inż Tadeusz Heftman  skonstruował m.in. słynne „pipsztoki” – małe, przenośne radiostacje (polish spy radio), używane przez Cichociemnych w Armii Krajowej. Obie te publikacje z całą pewnością godne są naszej uwagi i zainteresowania.

Powiedzieć o Cichociemnym Aleksandrze Stpiczyńskim, że to postać niebanalna i niezwykła nawet w tajemnym świecie wyrafinowanych szpiegów – to niedopuszczalnie spłycić jego wybitną osobowość oraz nader powierzchownie spojrzeć na znakomite rezulaty Jego perfekcyjnej „szpiegowskiej roboty”, wzmocnionej gruntownym patriotyzmem. Jego wyjątkowa historia życia wymyka się wszelkim opisom, jest wielowarstwowa, pełna niespodziewanych zwrotów akcji niczym hollywoodzki thriller.

To fascynująca kronika losów wybitnego Polaka, który osobiście wpływał na bieg historycznych wydarzeń – na tyle, na ile jest to dane agentom wywiadu. Jego wspomnienia są niczym unikalnej wartości patchwork, w którym z pozoru drobne fakty i okoliczności – choć zwyle decydujące o życiu lub śmierci – samo życie twórczo połączyło w biografię wybitnego oficera, tworząc nowy wzór. Wzór dla nas do prób naśladowania…

Przedwojenny szef wywiadu i kontrwywiadu, płk Stefan Mayer, w rozważaniach nad psychologią wywiadu podkreślał – „Wywiad (…) jest funkcją pracy wyobraźni, wyobraźni bogatej, twórczej nie lękającej się przeciwności piętrzących się na drodze wykonawczej. (…) Jakie by nie były techniczne środki i udoskonalenia użyte w wywiadzie agencyjnym w ostatecznym rozrachunku sukcesu pozycją decydującą będzie człowiek…” (źródło: Instytut Piłsudskiego w Londynie, Kolekcja akt Stefana Mayera, zespół nr 100, teczka nr 709/100/38, całość na tej stronie) Niewątpliwie Aleksander Stpiczyński był wyjątkowo cennym klejnotem w koronie najwybitniejszych polskich oficerów wywiadu w dziejach.

.
Nadzwyczaj interesujące streszczenie biografii Cichociemnego Aleksandra Stpiczyńskiego napotkamy na pierwszych stronach książki. „Rzeczy niemożliwe wykonujemy od razu, na cuda potrzebujemy trochę więcej czasu” – to powiedzenie, popularne w kręgach wojskowych po obu stronach Atlantyku w czasie II wojny światowej, upodobał sobie także Aleksander Stpiczyński – trafnie zauważa Beata Majchrowska. Padało w tych szczególnych chwilach, kiedy swoim sposobem znajdował wyjście z absolutnie beznadziejnych sytuacji. Nadludzka dawka wigoru i optymizmu, połączona z inteligencją, zaradnością i sprytem często ratowały go z opresji.

Dla Stpiczyńskiego nie było rzeczy niewykonalnych – stale to udowadniał. Gdy salwował się ucieczką z pociągu pędzącego do obozu koncentracyjnego – w bydlęcym wagonie pełnym więźniów wyciął otwór za pomocą przemyconego noża – piłki. Gdy z zadrutowanym po operacji kolanem uciekał w stylu, rzecz można klasycznym, spuszczając się na związanych prześcieradłach ze szpitalnego okna. Gdy robił podkop pod obozem w Compiegne, by z niego uciec z całą grupą więźniów – kilkudziesięciometrowy tunel zachwycił… samych gestapowców. Gdy wreszcie po wojnie na „tarabicie wjeżdżał w nowe życie”, mierząc się w nierównej walce z dzikością amazońskiej puszczy w Ekwadorze.” (s.9)

 

Red. Beata Majchrowska, Autorka opracowania wspomnień Aleksandra Stpiczyńskiego podkreśla, że „czyta się je w napięciu jak najlepszą powieść sensacyjną, obfitującą w zwroty akcji i żywe dialogi. Są też poruszające – wyłania się z nich portret człowieka całkowicie oddanego służbie dla Ojczyzny. Dla niego Polska była niczym elan vital – napędem, siłą życiową” (s.10)

Wymowną recenzję ksiązki oraz opinię o Cichociemnym Aleksandrze Stpiczyńskim sformułował jego „kolega po fachu”, także wybitny agent wywiadu, Kazimierz Leski ps. Bradl – „Ksiązka (…) opowiada tamte przeżycia prosto, bez patosu, tak ja się wtedy żyło: jest zadanie – należy je wykonać; są kłopoty, trzeba się zastanowić, jak się z nich wygrzebać. (…) Na tle tej opowieści (…) rysuje się sylwetka człowieka, który nigdy nie uważał, że gra jest przegrana czy chocby zakończona, który w każdej sytuacji potrafił spostrzec jakieś wyjście, często zupełnie zaskakujące.” (s.28)

Obaj wybitni „szpiedzy” mieli także wspólne przeżycia: Kazimierz jako fałszywy niemiecki generał, Aleksander jako fałszywy francuski baron, po spotkaniu razem przekraczali „zieloną granicę” (właściwie białą, bo w zimie) francusko – hiszpańską. Zaraz potem nielegalny przerzut do kolejnego punktu podróży, zdecydowanie mniej ekskluzywnie, „na pace” ciężarówki. Aleksander Stpiczyński tak opsuje ten epizod: „Dziwna jakaś buda, wysoka, drewniana, zamknięta ze wszystkich stron, małe tylko drzwiczki z boku. Ciemno zupełnie, Kazio po omacku wspina się do drzwiczek, wsiąka w budę i słyszę, jak zaczyna kląć w najobrzydliwszy sposób. Wciskam się za nim i natrafiam na jakieś dziwne przeszkody. Drzwiczki zostają zatrzaśnięte z zewnątrz, maszyna rusza. W tej samej chwili zaczynam i ja kląć, jestem bowiem przywalony do ściany wyraźnie przez jakieś bydlę, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Cielak na skutek ruchu maszyny napiera na mnie całym ciężarem, depcząc mi kopytami po nogach, z boku czuję raptem , jak mokry pysk jakiegoś innego bydlęcia smaruje mi po twarzy. Kazio stęka gdzieś obok, ale po chwili słyszę jego śmiech – słuchaj, siedzę na krowie! Niech was diabli! – jedziemy w wozie bydlęcym, i to pełnym „po brzegi”. Ano, co zrobić, jechać to jechać.” (s.44)

Równie urocza jest relacja np. nt. ucieczki z kolejowego transportu do obozu koncentracyjnego – „Noc zapada ciemna i dżdżysta – taka właśnie potrzebna. W wagonie ok. 60 ludzi (…). Już o szarówce zaczynamy robotę. Scyzoryk wypruty z rękawa spełnia swoje przeznaczenie, bieg pociągu głuszy hałas dłubanego i piłowanego drewna, ciemność przesłania kolejno pracującego od reszty współwięźniów. Nie trzeba, żeby wiedzieli (…) jest nas tylko kilku, reszta jakieś typy niepewne i wielu z nich już w ciągu dnia groziło, że nie pozwolą na żadną próbę ucieczki. Sami uciekać nie myślą, a gdyby ktoś próbował, to podniosą alarm. (…) Teraz! Deski wylatują… W wagonie gęsta czarna noc. Tuż nad podłogą rysuje się nagle nieco jaśniejszy kwadrat otworu….” (s.116-117)

Na książkę „Kurier na równiku” składają się właściwie dwie odrębne publikacje. Pierwszą są wydane wcześniej wspomnienia Aleksandra Stipiczyńskiego, zatytułowane „Wbrew wyrokowi losu”. Drugą niepublikowane dotąd – opracowane przez red. Beatę Majchrowską – wspomnienia z powojennego pobytu w Ekwadorze. Każde słowo wydrukowane w tej książce warte jest naszego uważnego zainteresowania. Gorąco polecam 🙂

Aleksander Stpiczyński „Kurier na równiku”, oprac. Beata Majchrowska, wyd. Verena Beata Majchrowska, Warszawa 2021, ISBN 978-83-962828-1-1.

Rekomenduję – Znaki spadochronowe

Pozwalam sobie zarekomendować doskonałą, rzetelną pracę autorstwa dr Rafała Niedzieli: ?TOBIE OJCZYZNO. Znaki spadochronowe i szybowcowe w Polskich Siłach Zbrojnych (1941-1947)?.

Ksiażka ukazała się w sierpniu br., kupiłem ją i jestem pod wrażeniem tytanicznej wręcz pracy wykonanej przez Autora. Wydawcą tej unikalnej publikacji jest Fundacja ?SPRZYMIERZENI z GROM?, a cały dochód pochodzący ze sprzedaży zostanie przekazany na cele statutowe Fundacji, która od lat wspiera poszkodowanych żołnierzy, pracowników służb mundurowych oraz ich rodziny.

Jak wyjaśniają inicjatorzy publikacji – Od wielu lat polskie odznaki spadochronowe, zwłaszcza te najwcześniejsze, są pożądanymi walorami kolekcjonerskimi. Celem prezentowanej publikacji było przygotowanie rzetelnego i w miarę pełnego opracowania poświęconego odznakom kwalifikacyjnym formacji powietrzno-desantowych Polskich Sił Zbrojnych, jakimi były znaki spadochronowe i szybowcowe, wprowadzone i nadawane w latach 1941-1947. Książka jest owocem ponad 20 lat doświadczeń kolekcjonerskich autora oraz licznych badań i kwerend przeprowadzonych w archiwach, muzeach i prywatnych zbiorach w kraju i zagranicą.

Pierwszy rozdział pracy zawiera rys historyczny polskiego spadochroniarstwa wojskowego obejmujący okres dwudziestolecia międzywojennego i formacje wojskowe na Zachodzie. W głównej mierze został opracowany na podstawie dostępnej literatury przedmiotu i stanowi tło historyczne do zasadniczej tematyki pracy.

W kolejnym rozdziale, na podstawie zachowanych nielicznych obiektów i szczątkowych informacji, autor opisał znaki sportu spadochronowego LOPP, nadawane (w tym również żołnierzom) w II połowie lat 30. XX wieku, jako pierwsze tego typu odznaki polskie. W dalszej części przedstawione zostały również okoliczności wprowadzenia znaku spadochronowego oraz jego pierwszego wręczenia.

W dwóch następnych rozdziałach autor zaprezentował różne aspekty związane ze znakami, m.in. podstawy formalno-prawne, nadawanie odznak (w tym cudzoziemcom) i ich noszenie, charakterystykę techniczną i produkcję znaków, dokumenty spadochronowe itp.

W ostatnim rozdziale zostały opisane znaki szybowcowe oraz alianckie insygnia spadochronowe noszone przez żołnierzy polskich. Autor przedstawił i omówił również przykłady różnorakiego wykorzystania wizerunku znaku spadochronowego w okresie funkcjonowania Polskich Sił Zbrojnych.

Na koniec Czytelnicy zapoznają się z wersją Znaku Spadochronowego dla cichociemnych wprowadzoną w 1954 r.

Znaki spadochronowe i szybowcowe do dziś rozbudzają wyobraźnię kolekcjonerów, historyków, jak i rodzin spadochroniarzy. Autor ma nadzieję, że rezultaty jego pionierskich badań wypełnią lukę w pomocniczej dyscyplinie historii, jaką jest falerystyka, oraz że będą one pomocne w usystematyzowaniu wiedzy i zweryfikowaniu zbiorów przez licznych kolekcjonerów tych walorów.

Książka została wydana w 80. rocznicę utworzenia znaku spadochronowego. Ostatnie egzemplarze są jeszcze dostępne w sprzedaży na stronie portalu Defence24 (to jedyny dystrybutor)

?Tobie Ojczyzno?. Znaki spadochronowe i szybowcowe w Polskich Siłach Zbrojnych (1941-1947) – Sklep Defence24. Format książki B5, twarda okładka, 400 stron, ok. 300 ilustracji, w większości dotychczas niepublikowanych.