• cichociemni@elitadywersji.org

Aktualności

Chytre chłopy z partii ludowej

Nie wszyscy mają świadomość, że polityczne afiliacje rozmaitych organizacji i środowisk miały bardzo silny wpływ na funkcjonowanie “polskiego Londynu” oraz krajowej konspiracji. Najostrzejsze spory stale wywoływali ludowcy – w tym Kot i Mikołajczyk, którzy mieli zasadniczy wpływ na cywilne struktury łączności z Krajem.

Podczas wojny podejmowano nie tylko walkę z okupantem – toczyła się również ostra wewnętrzna walka – głównie ludowców – o polityczne wpływy. Wplątano w nią Oddział VI (Specjalny) oraz lotnicze wsparcie AK, okradano Armię Krajową…

 

Nie zamierzam opisywać politycznych rozgrywek w “polskim Londynie” oraz w okupowanej Polsce podczas wojny – to temat na odrębną publikację i to sporej objętości. Warto jednak zwrócić uwagę na niemądre działania ludowców, których skutkiem była nawet realna groźba zbrojnej walki Armii Krajowej z Batalionami Chłopskimi…

Po Armii Krajowej największą konspiracyjną formacją zbrojną były właśnie Bataliony Chłopskie – partyjne wojsko ruchu ludowego. Utworzono je wbrew ZWZ, aby zapewnić chłopskim politykom wpływ na podziemie w okupowanej Polsce oraz pozycję do współdecydowania o kształcie przyszłej Polski. Przez całą wojnę chytre chłopy z ruchu ludowego podejmowały szereg działań zmierzających do zawłaszczenia kolejnych obszarów funkcjonowania Polskiego Państwa Podziemnego. Działania te zmierzały wprost do podporządkowania ludowcom konspiracji zbrojnej w Kraju, zmierzały do likwidacji Oddziału VI (Specjalnego) oraz zaprzestania akcji zrzutowej Cichociemnych i zaopatrzenia dla Armii Krajowej.

Stanislaw_Kot_1933-216x250 Chytre chłopy z partii ludowej

Stanisław Kot

Wkrótce po ewakuacji rządu do Wielkiej Brytanii, w lipcu 1940 prezydent R.P. Władysław Raczkiewicz w liście do gen. Sikorskiego domagał się m.in. odwołania z rządu Stanisława Kota, oskarżając go o ?brak umiaru, taktu i karności obywatelskiej, oraz tendencje do wykraczania poza swoje kompetencje?. To była w zupełności prawda, jednak Kot w rządzie pozostał. Prezydent zdymisjonował Sikorskiego, ale po brytyjskich naciskach Sikorski i jego rząd jednak ocalał. Silne spory polityczne w emigracyjnym rządzie trwały niemal przez cały okres jego istnienia. Dla naszych rozważań najistotniejsze są kwestie dotyczące łączności z okupowaną Polską.

 

Łączność z Krajem

Rząd Sikorskiego zorganizował dwie struktury łączności z okupowaną Polską – cywilną i wojskową. Początkiem struktury wojskowej były dwie placówki wywiadu: w Bukareszcie (Bolek) oraz w Budapeszcie (Romek). Później dołączono do niej kolejne placówki, które potem podporządkowano utworzonemu 28 czerwca 1940 Oddziałowi VI (Specjalnemu) Sztabu Naczelnego Wodza.

Organizację cywilnych struktur łączności z Krajem, po decyzji Rady Ministrów z 6 października 1939, rozpoczął minister Aleksander Ładoś. Na posiedzeniu Komitetu Ministrów ds. Kraju (KSK) 9 stycznia 1940 obowiązki te przejął Stanisław Kot, któremu KSK 2 lutego 1940 powierzył zadanie organizacji cywilnej struktury łączności. Miał zajmować się tym Wydział Polityczny Prezydium Rady Ministrów, później Wydział Społeczny MSW. Minister Kot zorganizował 16 przedstawicielstw konsularnych R.P. w: Belgradzie (Bogumił 2), Bemie (Bronisław), Budapeszcie (?Bolesław?), Bukareszcie (?Bogumił 1?), Jerozolimie (?Janusz?), Kairze (?Karol?), Kujbyszewie (?Krystyna?), Lizbonie (?Leon?), Madrycie (?Marceli?), Rzymie (?Roman?), Sofii (?Sonia?), Stambule (?Stefan?), Sztokholmie (?Adam?), Teheranie (?Teresa?), USA (?Urszula?), Vichy (?Wojciech?). W okupowanej Polsce funkcjonowała Delegatura Rządu na Kraj.

Zadaniem tych cywilnych placówek było przekazywanie pomiędzy emigracyjnym rządem a Polską informacji, ludzi (emisariuszy i kurierów), paczek oraz pieniędzy. W łączności korzystano z kurierów (zwanych kociakami) oraz poczty dyplomatycznej, później także z szyfrowanej łączności radiowej. Działająca od lipca 1941 na potrzeby Kota centrala radiowa zlokalizowana była na przedmieściu Londynu, w Mill Hill. Miała jedną stałą radiostację nadawczo – odbiorczą i kilka przenośnych; w połowie 1942 uruchomiono drugą radiostację z antenami kierunkowymi. MSW miało stałą, codzienną łączność z podległymi placówkami, w tym własną (odrębną od wojskowej) łączność z Delegatem Rządu na Kraj w okupowanej Polsce.

Struktury cywilnej łączności z Polską zostały zdominowane przez ludowców, a postawa ministra Kota doprowadziła do tego, że realizowały w znacznej części wyłącznie interesy partyjne. Chytre chłopy w wewnętrznych relacjach w rządzie (czytaj: w swoich intrygach) dla wsparcia własnych pomysłów wykorzystywali nawet rzekome “zdanie Kraju” (w istocie opinie inicjowane na ich życzenie) a nawet… przedstawicieli brytyjskich struktur rządowych, w tym SOE.

Bezpardonowość poczynań ludowców dobrze ilustruje meldunek komendanta głównego Związku Walki Zbrojnej z 30 listopada 1940, o działaniach podległej Kotowi placówki w Budapeszcie: ?przekupuje kurierów, bazy i wchodzi na trasy przez ZWZ zorganizowane, dezorganizując na nich ruch naszych kurierów” chociaż ?wszystkie agendy Nacz. Wodza i Premiera, tak w Kraju, jak i za granicą winny z sobą przecież ściśle współpracować”. Szef polskiego wywiadu płk. dypl. Stanisław Gano z obawy przed dekonspiracją własnych siatek wywiadowczych, w połowie 1943 wprost zakazał używania radiostacji ekspozytur wywiadu do łączności z opanowanym przez ludowców Wydziałem Spraw Specjalnych MON. 

26 września 1940, po naiwnym memorandum gen. Sikorskiego do premiera Churchilla, nadzorujący SOE brytyjski minister Hugh Dalton spotkał się z ministrem Stanisławem Kotem. To był wstęp do łatwego rozgrywania polskich sporów przez Brytyjczyków, nota bene najczęściej z inicjatywy Kota.

Jak to ujął Dalton w notatce do Churchilla – ?Kot jest protegowanym Sikorskiego, ale nie jest w dobrych stosunkach z innymi Polakami, w tym z Sosnkowskim. […] Na szczęście moje osobiste stosunki z Polakami są od dawna dobre, znacznie lepsze niż między nimi samymi?.

Zastępca, później szef Oddziału VI (Specjalnego) mjr Marian Utnik w swoim powojennym opracowaniu nt. funkcjonowania Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie kilkakrotnie wspomina Stanisława Kota. Zauważa, że “monopolizując wspieranie akcji cywilnej na Kraj dbał przede wszystkim o utrzymanie prymatu swego stronnictwa” (Stronnictwa Ludowego). Podkreśla także:

“Sikorskiemu stwarzano klopoty i trudności wewnątrz samego obozu rządowego. Na odcinku współpracy z krajem dywersję uprawiał min. Kot nie tylko tym, że organizował niezależny kanał cywilnej łączności, ale przede wszystkim dlatego, że wysyłał sprzeczne z zamierzeniami premiera Sikorskiego wytyczne dla swojego stronnictwa w Polsce. Drugą kwestią kłopotliwą dla naczelnego wodza były ataki na (…) na politykę personalną w wojsku. Przewodził tej akcji Mikołajczyk, a sekundowali mu socjaliści z lewego skrzydła. Żądali usuwania oficerów zawodowych, szczegółnie wyższych stopni (…)”

Wymowną opinię o Stanisławie Kocie i jego intrygach miał Stanisław Mackiewicz

“Dziwne było działanie tego człowieka – kraj byl okupowany, sprawa polska wisiała na włosku,  a on się zajmował personaliami w biurach polskiego rządu. Wypędzał jednych, wprowadzał innych, tylko to go interesowało. U Kota zawziętość współżyla z głębokim zaufaniem do niektórych ludzi.”

Ludowcy, w tym głównie Stanisław Kot, później także Stanisław Mikołajczyk, wciąż podejmowali próby podporządkowania swym partyjnym celom wszelkich możliwych struktur. Zawłaszczyli dla siebie tzw. Akcję Kontynentalną, czyli tworzoną od 1941 w krajach Europy, Skandynawii, Ameryki Południowej sieć struktur  polityczno ? wywiadowczych, w niewielkiej części także sabotażowo ? dywersyjnych. Mizerne efekty wojskowe tych działań “dywersyjnych” dobrze ilustrują, co stałoby się z Armią Krajową dowodzoną przez polityków ze środowiska ludowego. Oczywiście to nie umniejsza w żadnym stopniu bohaterstwa ok. 45 spadochroniarzy Akcji Kontynentalnej, którzy jako agenci SOE wykonywali zadania wywiadowcze, łącznościowe, także dywersyjne; nota bene – po nieudolnych działaniach “cywilów” – organizowane przez “pion wojskowy” Akcji.

W mojej ocenie Stanisław Kot był bardzo blisko uzyskania pozycji większego szkodnika w “polskim Londynie” niż generał – zdrajca Stanisław Tatar, z tą różnicą, że w odróżnieniu od Tatara minister Kot (także Mikołajczyk) zawłaszczyłby złoto FON oraz miliony dolarów pozostałe po likwidacji Oddziału VI (Specjalnego) nie dla osobistych korzyści, ale dla swojej partii. Ich wszystkich łączyło nadzwyczajne zamiłowanie do personalnych intryg oraz faktyczne lekceważenie “sprawy polskiej”…

 

Lotnicze wsparcie partii ludowej
PRM_106-PL-1943-O-VI_1-300x187 Chytre chłopy z partii ludowej

Źródło: Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego,m sygn. PRM.106.12

Jak dość powszechnie wiadomo, “ambasada Armii Krajowej” ulokowana w Sztabie Naczelnego Wodza w Londynie – czyli Oddział VI (Specjalny) – całą swą aktywność podporządkowała wsparciu wysiłku zbrojnego Armii Krajowej w okupowanej Polsce. Istotnym narzędziem tego wsparcia były zrzuty Cichociemnych i zaopatrzenia dla AK, organizowane przez oficera wywiadu z Oddziału VI – mjr / ppłk. dypl. Jana Jaźwińskiego

Lotnicze wsparcie Armii Krajowej zawsze było solą w oku londyńskich ludowców. Już na początku organizowania akcji zrzutowej, w sierpniu 1940, Jan Jaźwiński powiedział w rozmowie z kpt. Haroldem Perkinsem, późniejszym szefem polskiej sekcji Special Operations Executive:

(?) Trudności są tu w Londynie. Jak pan wie, źródłem tych trudności jest prof. Kot i Mikołajczyk oraz dywersja, jaką prowadzi w wojsku Modelski. KotMikołajczyk i Modelski zgodnie argumentują, że mają zrozumienie i poparcie grupy polityków brytyjskich, który mają duże wpływy w Foreign Office. (?)? 
(Jan Jaźwiński ? Dramat dowódcy. Pamiętnik oficera sztabu oddziału wywiadowczego i specjalnego, przygotowanie do druku: Piotr Hodyra i Kajetan Bieniecki, tom I i II, Polski Instytut Naukowy w Kanadzie, Montreal 2012, ISBN 978-0-9868851-3-6 s. 254-257)

Jak to ujął płk dypl. Józef Smoleński, szef Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza ? ?Gra ich [Mikołajczyk, Kot, Modelski] ma na celu, aby pozbawić ZWZ wszelkiej pomocy z Londynu. Chcą zlikwidować O.VI Sztabu NW i otworzyć komórkę specjalną dla łączności z organizacją Mikołajczyka w Kraju (?)? (ibidem, s. 261)

 

prm106-oVI-215x250 Chytre chłopy z partii ludowej

Źródło: Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego, sygn. PRM.106.12

Nie zachowało się zbyt wiele dokumentów ilustrujących w istocie wrogie działania ludowców wobec Armii Krajowej. Brak jest też porządnych, a nie przyczynkarskich badań naukowych dotyczących tego zagadnienia. Temat wciąż jest uważany za “niewygodny”.

Charakterystyczna dla perfidnych działań ludowców jest treść depeszy MON nr 5501 z końca 1942 w sprawie “stopniowego odciążenia oparatu Sił Zbrojnych od agend i prac, które właściwie winny leżeć w kompetencji władz cywilnych”. To “odciążenie” miało polegać na faktycznym przejęciu przez działaczy Stronnictwa Ludowego kontroli nad istotnymi strukturami wojskowymi, w tym Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej (oraz komend okręgów i obwodów) Armii Krajowej.

Ciekawym dokumentem jest odpowiedż na taką bezczelną próbę zawłaszczenia, wyrażona depeszą dowódcy AK z 23 grudnia 1942, w której na “polecenie odciążenia” odpowiada – “Wykluczam możliwość podporządkowania komukolwiek właściwych organów wojskowych. Jeśli Delegat Rządu potrzebuje podobnego organu – niech go sobie utworzy.”

W dokumencie “Wewnętrzne zagadnienia polityczne” dowódca Armii Krajowej gen. Stefan Rowecki zaapelował do Naczelnego Wodza – “Proszę Pana Generała o poparcie mego stanowiska i ograniczenie ciągłych apetytów odcinka cywilnego – brania gotowych z takimi ofiarami i trudem budowanych komórek pracy wojska w Kraju.”

 

Dowódca Armii Krajowej gen. Stefana Roweckiego do Naczelnego Wodza
“O wewnętrznych zagadnieniach politycznych”, 20 kwietnia 1943
źródło: Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego, sygn. PRM.106.12

Ludowcy jednak wciąż zamierzali brać dla siebie, co się dało. Dlatego oddziały “Chłostry” (późniejszych Batalionów Chłopskich) chętnie włączyły się w odbiór zrzutów. Ludowcom brakowało broni oraz innego zaopatrzenia; możliwość pozyskania go ze zrzutów była także silną motywacją do włączenia się w akcję scalenia z AK. Aparat odbioru zrzutów we wszystkich okręgach AK objętych akcją zrzutową oparty był na strukturach AK. Jednak we wschodnich obwodach Obszaru Warszawskiego AK z konieczności (brak struktur własnych) oparto się na strukturach Stronnictwa Ludowego. Od jesieni 1942 do wiosny 1943 ok. 25 proc. wszystkich zrzutów odebrały oddziały Batalinów Chłopskich, dzieląc się pozyskaną w ten sposób bronią i sprzętem z oddziałami Armii Krajowej.

W połowie 1943, zapewne na polecenie ludowców w rządzie Sikorskiego, Bataliony Chłopskie rozpoczęły organizowanie w okupowanej Polsce własnych zrzutowisk do podejmowania zrzutów lotniczych; m.in. w Małopolsce oraz w obwodach dębickim i jasielskim. Komendant główny AK, gen. Tadeusz Komorowski, raportował w depeszy z 5 sierpnia 1943 do Naczelnego Wodza:

?Na terenie kraju zjawiły się pierwsze niejasne oznaki zamierzeń M[inisterstwa] S[praw] Wewn[ętrznych] w postaci pogłosek ze strony Trójkąta [Stronnictwa Ludowego – przyp. RMZ], że będą mieli własne loty przerzutowe. Przygotowań konkretnych jeszcze nie stwierdzono. Zrealizowanie takich zamierzeń uważać bym musiał za akt dywersyjny w stosunku do Sił Zbrojnych w Kraju i najkategoryczniej mu się przeciwstawić. (…) Na pewno będziemy zmuszeni do walki o zapewnienie sobie odbioru. Wszelki odbiór w terenie niekontrolowany przez nas zmuszeni będziemy traktować jako obcy, to znaczy bolszewicki i będę go zwalczać. (?) Uruchomienie osobnych lotów przez M[inisterstwo] S[praw] Wewn[ętrznych] niezależnie od przerzutu wojskowego na pewno rozłoży nasz system przyjęcia przerzutu w sezonie 1943/44 i niechybnie doprowadzi do starć zbrojnych w terenie między nami?

Krzyz_Batalionow_Chlopskich-250x250 Chytre chłopy z partii ludowejWkrótce, po odrzuceniu pomysłu ludowców o własnych zrzutach oraz odcięciu Batalionów Chłopskich od udziału w przyjmowaniu zrzutów dla AK rozpoczeły się… kradzieże broni Armii Krajowej oraz wrogie przejęcia zrzutów przez działaczy i żołnierzy ruchu ludowego. Na szczęście, nie były to działania powszechne i miały miejsce prawdopodobnie tylko w 1-2 okręgach AK. Co najmniej trzy takie przypadki miały miejsce w Okręgu Radom-Kielce AK. W nocy 9/10 kwietnia 1944 oddział BCh Józefa Sygieta ps. Jan, dowodzony przez Kazimierza Musiała ps. ?Groźny? odebrał zrzut dla AK, po zmyleniu załogi samolotu fałszywą sygnalizacją świetlną. Przejęto przeznaczone dla Armii Krajowej: 12 erkaemów, 50 pistoletów maszynowych, 60 pistoletów, ok. 300 granatów oraz amunicję. W nocy 24/25 maja 1944 chłopi z Turska przejęli zrzut dla AK, który miał trafić na położone ok. 5 km obok zrzutowisko “Palma 2”. Broń zawłaszczył oddział Batalionów Chłopskich dowodzony przez Mariusza Zembrzuckiego ps. Jacek; który miał część zrzutu zwrócić AK. W nocy 28/29 maja 1944 żołnierze BCh, także po zmyleniu załogi samolotu sygnalizacją świetlną, w rejonie wsi Oblekoń i Rataje odebrali cały zrzut broni przeznaczony dla Armii Krajowej.

Również w okręgu Radom-Kielce AK miały miejsce rabunkowe napady Batalionów Chłopskich na magazyny broni Armii Krajowej. Po zrzucie wiosną 1943 na placówkę odbiorczą “Sokół” w rejonie Garwolina i zamelinowaniu broni u komendanta rejonu BCh Kłoczew, żołnierze BCh upozorowali napad na ten magazyn AK, kradnąc jego zawartość. Pomimo interwencji komendy obwodu AK skradzionej broni nie zwrócono. Jesienią 1943 i wiosną 1944 żołnierze BCh okradli kilka wykrytych przez siebie magazynów broni Armii Krajowej, m.in. w: kamieniołomie w Maksymowie, Wiślicy, Sępichowie, Nisku. W kwietniu 1944 stuosobowy oddział BCh dowodzony przez Aleksandra Liszaja ps. Tomczyk zuchwale okradł magazyn broni AK w Ocisękach, przywłaszczając sobie m.in. 50 pistoletów maszynowych, 4 erkaemy, 1 granatnik przeciwpancerny ?Piat?, 50 pistoletów, dużą ilość amunicji. Pomimo akcji oddziału AK “Wybranieccy” i rewizjach w chłopskich domach (ze zrywaniem podłóg włącznie) w dwóch wsiach (Życin, Korytnica) odzyskano tylko niewielką część zrabowanej broni. Oddział Armii Krajowej został nawet w rejonie Oględowa ostrzelany przez “nieznanych sprawców”, wskutek ostrzału poległ jeden żołnierz AK. Z rozkazu komendy obwodu AK Busko zlikwidowano Aleksandra Liszaja, dowódcę akcji rabunkowej, wskutek czego w obwodzie Busko nie było scalenia BCh z AK. Według ustaleń historyków, większość powstałych w 1944 oddziałów BCh na Kielecczyźnie była uzbrojona w broń zrzutową, w części skradzioną Armii Krajowej.

 

Walka ludowców z Armią Krajową
Mikolajczyk-178x250 Chytre chłopy z partii ludowej

Stanisław Mikołajczyk

Od początku organizacji cywilnej struktury łączności z Krajem, Stanisław Kot nie tylko zawłaszczył te struktury rządowe dla partyjnych celów własnej partii (Stronnictwa Ludowego), ale stale podejmował ze Stanisławem Mikołajczykiem nieustanne próby zawłaszczania kolejnych obszarów działalności dla partyjnych celów ludowców.

Początkowo aktywiści ludowi usiłowali uzyskać większy wpływ na konspirację wojskową, wprowadzając swoich ludzi do kierownictwa struktur Służby Zwycięstwa Polski oraz Związku Walki Zbrojnej. Gdy zamiar ten się nie powiódł, ewidentnie w opozycji do Związku Walki Zbrojnej działacze Stronnictwa Ludowego utworzyli swe partyjne wojsko – “Chłopską Straż” (“Chłostrę”, późniejsze Bataliony Chłopskie). Podjęli przy tym wiele działań, zmierzających do uzyskania przez nie statusu “wojsk rządowych”.

W praktyce chcieli pieniędzy i zrzutów broni i zaopatrzenia dla swojego partyjnego wojska. Nie respektowali rozkazu gen. Władysława Sikorskiego o utworzeniu Armii Krajowej; nie chcieli uczestniczyć w działaniach scalających polską konspirację wojskową.

1 marca 1942 dowódca AK gen. Stefan Rowecki meldował w depeszy do Naczelnego Wodza: “Zarysowujące się w poprzednim okresie pogorszenie lojalnej współpracy przerodziło się w wręcz nieprzychylny stosunek Trójkąta [Stronnictwa Ludowego – przyp. RMZ]  do PZP [Polskiego Związku Powstańczego, kryptonim AK – RMZ]. Wzmogła się znacznie działalność organizacyjna Batalionów Chłopskich przy jednoczesnej nielojalnej agitacji przeciwko naszym oddziałom, aż do przeciągania naszych ludzi włącznie”

Grzegorz Rutkowski – Udział Batalionów Chłopskich
w odbiorze zrzutów lotniczych z Zachodu na terenie okupowanej Polski
w: “Zimowa Szkoła Historii Najnowszej 2012. Referaty”, IPN, Warszawa 2012, s. 15 – 25

 

W sierpniu 1942 w partyjnym organie ludowców “Żywią i bronią” opublikowano artykuł “Dwa etapy walki”, w którym partyjni działacze Stronnictwa Ludowego obwieścili – “żadne dzisiaj zaklęcia i posądzenia nas o partyjnictwo ani żadne zwodnicze hasła jedności narodowej, za którymi kryje się obrona całkiem przyziemnych interesów: władzy i posiadania nie zawrócą nas z drogi walki o Polskę ludową”. Chodziło im o nieco inną “Polskę ludową” niż działaczom PPR, ale częściowa zbieżność celów była oczywista – podobnie jak komuniści chcieli “nowego ustroju” Polski. Jednak zarówno w kierownictwie partii, jak i wśród szeregowych członków dominowała niechęć wobec komuny, głównie z powodów światopoglądowych. Dzięki temu nie doszło wówczas do sojuszu ludowców z komunistami.

Odpowiedzią na ten partyjny rokosz ludowców był rozkaz gen. Sikorskiego z 15 sierpnia 1942, rozpoczynający się od zdania – “Wszystkie organizacje wojskowe istniejące na terenie kraju i których celem jest współdziałanie w walce z nplem lub w pomocniczej służbie wojskowej, podporządkowuję dowódcy Armii Krajowej”. Rozkaz był jednoznaczny, zapowiadał, że wszystkie organizacje wojskowe uchylające się od scalenia z AK nie będą uznane, należącym do nich żołnierzom AK grozi odpowiedzialność sądowo-karna. Ponadto Delegat Rządu w okupowanej Polsce został zobowiązany do udzielenia “wszelkiej możliwej pomocy” dowódcy AK w akcji scaleniowej.

Urzędujący w Londynie Stanisław Mikołajczyk kilka dni później wysłał do Delegata Rządu list, w którym… zakwestionował rozkaz gen. Sikorskiego, twierdząc że nie został o nim poinformowany, a jego wykonanie według niego jest “jednak niemożliwe”. Ale stanowisko Sikorskiego poparły inne partie, domagając się, aby “wojska partyjne” podporządkowały się Armii Krajowej. W styczniu 1943 “Chłostra” formalnie podjęła więc rozmowy scaleniowe, faktycznie starając się scalenie odwlec. Jeszcze w lipcu 1943, już po katastrofie gibraltarskiej, nowy premier rządu, ludowiec Stanisław Mikołajczyk usiłował wymusić na prezydencie R.P. zmianę decyzji o mianowaniu Naczelnym Wodzem gen. Kazimierza Sosnkowskiego, sugerując “Chłostrze” zerwanie umowy scaleniowej z AK.

Wskutek bardziej ugodowej postawy AK wobec BCh proces scalenia postępował, choć jeszcze w 1944 ludowcy lokalnie zrywali umowy scaleniowe, oskarżając AK że jest “wojskiem pańskim”. AK-owcy meldowali Komendzie Głównej, że najlepsi ludzie “Chłostry” wciąż pozostają poza AK, samowolnie dzielą ziemię dworską, a także iż komunizując stanowią oparcie dla “desantów bolszewickich”. Spory pomiędzy ludowcami a Armią Krajową miały więc wciąż także fundamentalny charakter. Ludowcy wyłączyli z procesu scaleniowego ponad połowę struktur Batalionów Chłopskich (ponad 60 tys. osób), tworząc z nich tzw. Ludową Straż Bezpieczeństwa a także podlegający Delegaturze Rządu na Kraj Państwowy Korpus Bezpieczeństwa oraz “Straż Samorzadową”.

Teza o prokomunistycznych poglądach ludowców nie była całkiem pozbawiona podstaw. Dówódca Armii Krajowej gen. Tadeusz Bór Komorowski depeszował do Londynu 23 maja 1944 – SL jest w całej Polsce centralnej największą i niekwestionowaną siłą. W terenie jednak niejednolitą i nie zdyscyplinowaną. Kierownictwo stronnictwa musi się liczyć z radykalizacją mas, która w niektórych okolicach przybiera niepokojący charakter nie tylko społeczny, ale ze względu na zbyt przychylny stosunek do dywersji sowieckiej (Podlasie, zachodnia Lubelszczyzna). Separatyzm BCh i tendencje rewolucyjne dołów powodują w terenie liczne konflikty z AK.”

Charakterystyczna jest treść depeszy z obwodu Busko-Borsuk AK – “L.563/2274 D.St. Sprawa broni 2 ostatniego top. Melduję, że broń otrzymaną z top przydzieliłem grupie do ochrony dalszych zrzutów w ilości podanej w załączeniu. Zrobiłem to dlatego, że na tym terenie gdzie jest czuwanie nie stacjonuje silny grupa PPR w sile 200 ludzi, wszyscy posiadają broń maszynową lekką i ciężką. Obecnie grupa PPR zwiększyła się do 300 ludzi przez połączenie z Dziekanem grupą specjalną LSB [Ludowej Straży Bezpieczeństwa – RMZ]. Grupa ta i cała BCH czycha z namiętnością zawodowych złodziei na sposobność odebrania.

Warto zauważyć, że choć pod koniec 1944 (sic!) scalenie części (niespełna połowy) oddziałów ludowców z AK nabrało tempa, to praktycznie do końca wojny ludowcy usiłowali stać się jakąś “trzecią siłą” pomiędzy lewicą a prawicą. Po wojnie ludowcy z Mikołajczykiem na czele dołączyli do obozu “jałtańczyków” (akceptujących ustalenia Jałty) co dla Polski i dla samych ludowców skończyło się bardzo fatalnie…

Na zakończenie warto zauważyć, że w latach 1942-1945 oddziały ok. 390 tys. żołnierzy Polski Walczącej – głównie Armii Krajowej – przeprowadziły ponad 110 tys. akcji zbrojnych oraz dywersyjnych. Liczba akcji bojowych i dywersyjnych Batalionów Chłopskich liczących ponoć 170 tys. żołnierzy, wynosi niespełna 4-5 tys. …

 

PS.

Zdaję sobie sprawę że ten post może wywołać kontrowersje. Przy całym szacunku dla ruchu ludowego – takich faktów nie można ukryć…

Dla znających nakreślony skrótowo powyżej kontekst polityczny, niebywale niedorzeczne muszą wydawać się próby utożsamienia politycznych działań ludowców z MSW, MON ze ściśle wojskowymi działaniami podejmowanymi przez Oddział VI (Specjalny) Sztabu Naczelnego Wodza. Próby zakłamywania historii poprzez wywody, jakoby spadochroniarze organizowanej przez ludowców “Akcji Kontynentalnej” (zapewne zbieżność skrótu “Akcji” – AK, z Armią Krajową nieprzypadkowa) zrzucani przez SOE do państw europejskich byli rzekomo także Cichociemnymi, czyli spadochroniarzami Armii Krajowej, przerzucanymi do Kraju przez wojsko…

Dodam, że nikt nie ma prawa odmawiać spadochroniarzom Akcji Kontynentalnej bohaterstwa oraz niekiedy bardzo spektakularnych sukcesów. Jest jednak faktem, iż nie działali w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego.

 

Zobacz także – Zasobnik pełen złota…

 

Źródła:

  • Magdalena Hulas – Goście czy intruzi? Rząd polski na uchodźstwie wrzesień 1939 – lipiec 1943, Instytut Historii PAN, Warszawa 1996, ISBN 83-86301-20-1
  • Alina Fita – Akcja scaleniowa Batalionów Chłopskich z Armią Krajową. (Geneza, zasady, przebieg), w: Rocznik naukowo – dydaktyczny WSP w Krakowie. Prace ekonomiczno – społeczne, zeszyt 53, Kraków 1974
  • Grzegorz Rutkowski – Udział Batalionów Chłopskich w odbiorze zrzutów lotniczych z Zachodu na terenie okupowanej Polski, Instytut Historii, Polska Akademia Nauk, w: Zimowa Szkoła Historii Najnowszej, Warszawa 2012, t. 1, ISBN 978-83-7629-394-3
  • Żołnierze Batalionów Chłopskich o Polsce i o sobie (pamiętniki żołnierzy BCH), Prace naukowe  Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie, Pedagogika nr 20, Częstochowa 2011, s. 307-317
  • Alina Fitowa – Bataliony chłopskie w Małopolsce 1939-1945, PWN, Warszawa 1984
  • Marian Utnik ? Sztab polskiego Naczelnego Wodza w II wojnie światowej, część I, w: Wojskowy Przegląd Historyczny, Warszawa 1971, nr 2 s. 218 ? 248
  • Marian Utnik ? Sztab polskiego Naczelnego Wodza w II wojnie światowej, część II, w: Wojskowy Przegląd Historyczny, Warszawa 1972, nr 2 s. 293 ? 321
  • Marian Utnik ? Sztab polskiego Naczelnego Wodza w II wojnie światowej, część III, w: Wojskowy Przegląd Historyczny, Warszawa 1973, nr 2 s. 202 ? 235
  • Marian Utnik ? Sztab polskiego Naczelnego Wodza w II wojnie światowej, część IV, w: Wojskowy Przegląd Historyczny, Warszawa 1973, nr 4 s. 174 ? 200
  • Marian Utnik ? Sztab polskiego Naczelnego Wodza w II wojnie światowej, część V, w: Wojskowy Przegląd Historyczny, Warszawa 1974, nr 1 s. 225 ? 257
  • Marian Utnik ? Sztab polskiego Naczelnego Wodza w II wojnie światowej, część VI, w: Wojskowy Przegląd Historyczny, Warszawa 1975, nr 4 s. 264 ? 300

 

Powstanie (niezbyt) powszechne…

 

W lutym 1941 zaszyfrowany dokument z Komendy Głównej Armii Krajowej dotarł do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie. Był to “Meldunek Operacyjny nr 54” – pierwszy plan powstania powszechnego w PolscePo nim był we wrześniu 1942 “Raport Operacyjny nr 154” (uwzględniający zmienione realia po agresji Rzeszy na ZSRR). W październiku 1943 emigracyjny rząd R.P. w Londynie przyjął “Instrukcję dla Kraju”, zakładającą dwa warianty powstania. Prace nad koncepcją prowadzono w polskich sztabach przez całą wojnę, zaniechano jej ostatecznie dopiero pod koniec 1944.

“Polski plan”
powstanie-00_1000px-280x250 Powstanie (niezbyt) powszechne...

Fragment pisma gen. Sikorskiego do ministra Edena, 9 marca 1942

Koncepcja powstania powszechnego – przez zachodnich aliantów zwana “polskim planem” (lub koncepcją detonatora) – to jeszcze do niedawna koncepcja bardzo słabo znana nawet w Polsce. Na tyle niedostrzegana w naszym kraju, że dopiero w lutym 2020 musiałem od podstaw (wcześniej go nie było – sic!) napisać hasło w Wikipedii. Kilka dni temu znacznie go uzupełniłem o informacje nt. postawy zachodnich aliantów wobec tej koncepcji.

Na gruncie naukowym koncepcję dogłębnie zbadał, a wyniki badań opublikował, prof. Marek Ney-Krwawicz z Instytutu Historii PAN. Wszystkie istotne meandry koncepcji i realizacji planu powstania powszechnego rzeczowo omówili m.in.: prof dr hab. Jacek Tebinka oraz dr hab. Anna Zapalec, w odrębnym rozdziale książki pt. Polska w brytyjskiej strategii wspierania ruchu oporu. Historia Sekcji Polskiej Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE), (wyd. Neriton, Warszawa, ISBN 978-83-66018-94-5). Zachęcam do jej przeczytania.

Idea zorganizowania w Polsce ogólnonarodowego powstania powszechnego – które miało być przeprowadzone przez Armię Krajową w ostatniej fazie II wojny światowej – była fundamentem działań polskich władz na uchodźstwie. Przygotowanie i zwycięskie przeprowadzenie powstania zbrojnego – z chwilą wkroczenia na ziemie polskie regularnych wojsk polskich odtworzonych na obczyźnie – było głównym zadaniem Związku Walki Zbrojnej, następnie Armii Krajowej, której nadano nawet kryptonim “Polski Związek Powstańczy”. Oczywiście Cichociemni, także uruchomienie lotniczego wsparcia Armii Krajowej zrzutami, to były integralne składowe tej śmiałej, ale jednak w sporej mierze nierealnej koncepcji. Widocznym efektem realizacji idei powstania było utworzenie 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Oto próba podsumowania najważniejszych dostępnych informacji o wszystkich istotnych aspektach tego zagadnienia.

 

7 grudnia 1941 współtwórca Cichociemnych (z kpt./ppłk Maciejem Kalenkiewiczem) kpt. dypl. Jan Górski pisał w liście do kolegów:
Przyjmijcie ode mnie – takiego spadochroniarza co w Rubensie siedzi [luksusowy hotel “Rubens” w Londynie był siedzibą Sztabu Naczelnego Wodza – RMZ] – Szczęść Boże! Zanieście Krajowi nasze serca, myśli i pracę, która może, Bóg da, przyda się Mu w chwili otwartej i decydującej walki o Wolność. Powiedzcie im, że tu na Wyspie wszystko co polskie, młode i zdrowe, a czuje i myśli ma jedną, jedyną ideę naszego pokolenia: wsparcie powstania

Niespełna trzy tygodnie później Jan Górski napisał w swoim pamiętniku:

GORSKI-JAN-250x300 Powstanie (niezbyt) powszechne...“Nasz polski pogląd na sposób przeprowadzenia głównej rozgrywki wojennej z Niemcami został dwukrotnie aprobowany przez N.W. [Naczelnego Wodza – RMZ] i zatwierdzony jego podpisami w rozkazach 408/II tj. 40 oraz 841/III tj. 41.1 (red: wszystkie siły na powstanie powszechne przeznaczyć!).

Rozkazy te wymagają dużego wysiłku w celu doprowadzenia do ich realizacji. Powstaje zagadnienie natury strategicznej wymagające tak samo jednolitego kierownictwa i doboru najlepszych naszych sił. W ramach całego wysiłku anglo-amerykańskiego, europejska kampania kontynentalna odegra bez wątpienia najpoważniejszą rolę. Sposób przeprowadzenia tej kampanii ujęły wyżej wymienione rozkazy. Do dziś dnia nie wysuwa się innego poglądu na tę sprawę. Chyba wśród tych, co widzą rozwiązanie w zwycięstwie Rosji (…) tak na prawdę rozpacz, że rozkazy są, ale działania…”

 

Narodziny koncepcji

Pod koniec grudnia 1939 zorganizowano pierwszą, wewnętrzną konferencję KG ZWZ w Paryżu w sprawie przygotowania przyszłego powstania powszechnego w Polsce. 30 grudnia 1939, następnie 21 stycznia, wreszcie 14 lutego 1940 do gen. Kazimierza Sosnkowskiego dotarł raport, w finalnej wersji podpisany przez kapitanów Jana Górskiego oraz Macieja Kalenkiewicza. Miał tytuł: Użycie lotnictwa dla łączności i transportów wojskowych drogą powietrzną do Kraju oraz dla wsparcia powstania. Stworzenie jednostek wojsk powietrznych.

Autorzy podkreślali w nim – “Głównym zadaniem wojsk polskich we Francji jest jak najwydajniejsze i jak najbardziej bezpośrednie działanie na korzyść Kraju. Taką właśnie jego formą jest wsparcie powstania przez desanty oddziałów wojsk polskich tworzonych we Francji.? W kwietniu 1940 kpt. dypl. Kalenkiewicz opracował ?Plan wsparcia i osłony powstania w Kraju”. Zaraz potem obu przeniesiono do ?Biura gen. Sosnkowskiego? (komenda ZWZ). Przekonali sztabowców.

10 października 1940 Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych gen. Władysław Sikorski wydał rozkaz L.408/III w sprawie przygotowania Polskich Sił Zbrojnych do możliwości przerzucenia transportem lotniczym do kraju, do bezpośredniego wsparcia i osłony Powstania. W marcu 1941 kpt. Jan Górski oraz kpt. Maciej Kalenkiewicz przedłożyli studium strategiczne – “Uderzenie powierzchniowe [powietrznodesantowe – RMZ] jako nowa forma walki zaczepnej”. Opracowanie to dostępne jest na stronach z Ich biogramami  (Jan Górski oraz Maciej Kalenkiewicz)

Komenda Główna Armii Krajowej w dokumencie “Zasady walki powstańczej” podkreślała:
“powstanie musi charakteryzować długotrwałe, precyzyjne w szczegółach przygotowanie, a następnie krótkie, gwałtowne, powszechne i jednoczesne uderzenie, które poprzez postawienie wszystkiego na jedną kartę i działanie niezwykle śmiałe powinno doprowadzić do rozstrzygnięcia w ciągu niewielu godzin powstańczej nocy.?

Sztab Naczelnego Wodza, przygotowując powstanie, planował reorganizację Polskich Sił Powietrznych. Do końca 1942 planowano utworzyć 12 dywizjonów myśliwskich oraz 4 dywizjony bombowców nurkujących. Istotnym elementem planu było przygotowanie 2-3 batalionów oddziałów specjalnych. Część z nich miała wylądować w Polsce jeszcze przed wybuchem powstania.

Uderzenie-powierzchn-AK-okregi-224x200 Powstanie (niezbyt) powszechne...W “Meldunku Operacyjnym nr 54” zaplanowano zrzucenie przynajmniej po jednym batalionie spadochroniarzy w 4 kluczowych dla sukcesu powstania obszarach Polski, tzw. bazie. Były to polskie ziemie etniczne z silnie rozwiniętą konspiracją wojskową: teren Generalnej Guberni (bez Galicji Wschodniej), Zagłębie Dąbrowskie, dawne województwo łódzkie, ziemia płocka, zachodnia część dawnego województwa białostockiego oraz rejon Brześcia nad Bugiem. Za niezbędny warunek sukcesu powstania uznano opanowanie obszaru pomiędzy Warszawą, Łodzią, Krakowem, Rzeszowem i Lublinem oraz opanowanie najważniejszych ośrodków, tzw. ognisk walki, tj. celów istotnych dla oporu lub dla powstania.

Po agresji hitlerowskiej na Rosję, KG AK opracowała zmodyfikowany plan powstania, znany jako “Raport Operacyjny nr 154”. Wysłano go do Londynu we wrześniu 1942, zawierał także postulaty dotyczące wykorzystania lotnictwa na potrzeby przygotowywanego powstania. 26 lutego 1943 Szef Sztabu Naczelnego Wodza zatwierdził wariant nr 2 planu Lotniczego Wsparcia Powstania. Po tragicznej śmierci gen. Sikorskiego nie zmalało w Sztabie Naczelnego Wodza tempo przygotowań do lotniczego wsparcia powstania powszechnego w Kraju. Prowadzono je w porozumieniu z Dowództwem Armii Krajowej. Z planem powstania połączono plan OSZ, czyli Odtwarzania Sił Zbrojnych.

Podkreślić należy, że Cichociemni byli wysyłani do okupowanej Polski właśnie w tym strategicznym zamiarze, aby jako żołnierze AK w służbie specjalnej uczestniczyli w przygotowaniach do przeprowadzenia powstania powszechnego w końcowej fazie wojny. Po to zresztą wśród Nich byli liczni specjaliści lotnictwa – Armia Krajowa nie miała przecież własnych samolotów, a Ich zadaniem (oprócz m.in. przygotowywania zrzutów) było także przygotowywanie miejsc dla lądowania polskich spadochroniarzy…

 

Alianci wobec “polskiego planu”…

Brytyjski wywiad wojskowy MI (R) w swoim raporcie dla War Office z 17 lipca 1940 nt. krótko- i długoterminowej strategii współpracy z Polakami uznał możliwość wywołania powstania powszechnego w Polsce, także w innych krajach, zalecając nawiązanie ścisłej współpracy. Koncepcja powstania, nazywana także “polskim planem” lub “koncepcją detonatora” była początkowo w pełni akceptowana przez zachodnich aliantów. Brytyjski premier Winston Churchill podczas swojej wizyty w USA (22 grudnia 1941 – 14 stycznia 1942) przekonywał, że przyszłej ofensywie alianckiej na kontynencie europejskim towarzyszyć będą skoordynowane powstania w krajach okupowanych.

churchill-287x350 Powstanie (niezbyt) powszechne...Utworzony wkrótce amerykańsko – brytyjski Połączony Komitet Szefów Sztabów, do którego należało przygotowanie wspólnej strategii wojennej, odrzucił polską propozycję. Jednak brytyjskie SOE, głównie za sprawą swojego szefa Collin’a Gubbins’a wciąż akceptowało polską koncepcję. Była ona obecna w pierwszej dyrektywie dla SOE z 25 listopada 1940 oraz w strategii wojennej Wielkiej Brytanii, przygotowanej przez Połączony Sztab Planowania (Joint Planning Staff; JPS) w czerwcu 1941. Ale o “koncepcji detonatora” nie wspomniano już w pierwszej dyrektywie SOE dla szefów sztabu z 25 listopada 1941. W drugiej dyrektywie dla SOE z 12 maja 1942 wspomniano wprawdzie o organizowaniu działań ruchów konspiracyjnych na “terenach projektowanych operacji”, ale jednoznacznie wskazano, iż dotyczy to wyłącznie państw Europy Zachodniej.

Z tego powodu 14 maja 1942 szef brytyjskiego Imperialnego Sztabu Generalnego odmownie odpowiedział na memorandum gen. Władysława Sikorskiego w sprawie utworzenia wspólnego sztabu dla państw sprzymierzonych. W polskiej “Notatce dla Szefa Sztabu NW” podkreślono –

Rola SOE (podobno biuro Gubbinsa) sprowadza się do prowadzenia dywersji, sabotażu – słowem drobnego i taniego, bo cudzym kosztem, działania. Słowa, że do zakresu SOE należy również przyszła akcja na terenie krajów okupowanych, nie wydaje się, by odnosiły się do organizacji powstań.

2 czerwca 1942 Brytyjczycy wysłali do władz Belgii, Holandii, Czechosłowacji, Grecji, Norwegii, Jugosławii, Wolnej Francji oraz Polski tzw. memorandum gen. Brooke’a. Poinformowano w nim, że propozycja wspólnego sztabu alianckiego do koordynowania działań wywrotowych w krajach okupowanych “nie przyniosłaby dobrych rezultatów”. Wskazano, że do SOE władze państw sprzymierzonych powinny się zwracać w sprawach “sabotażu, organizacji ruchu oporu oraz tajnych armii”.

Gen. Sikorski w połowie czerwca 1942 napisał kolejny list do gen. Brooke’a; zaakceptował w nim rolę SOE, ale postulował powołanie polsko-brytyjskiego komitetu sztabowego do współpracy z brytyjskim Komitetem Szefów Sztabu. Później Brytyjczycy nazywali go “Polish Staff Committee” lub “Polish Plannig Staff” albo “Polish Planning Committee”. W jego skład, ze strony polskiej miało wejść trzech wyższych oficerów z wojska, lotnictwa i marynarki. Ostatecznie, w sierpniu 1942 powstał postulowany komitet – lecz nie przy brytyjskim sztabie. Nową komórką – SOE Polski Komitet Planowania – ze strony polskiej kierował płk Andrzej Marecki, szef Oddziału III Sztabu NW. Zadaniem Komitetu były głównie prace studyjne wokół koncepcji powstania powszechnego w Polsce.

 

Niejasne stanowisko Brytyjczyków

Jeszcze latem 1942 w kierownictwie Special Operations Executive dyskutowano nad formami współpracy z Polakami. Wobec istniejących niejasności, w piśmie do brytyjskiego Foreign Office oraz do Ministra Wojny Ekonomicznej barona Daltona SOE poprosiło o “pilne skonkretyzowanie stanowiska rządu Wielkiej Brytanii do sprawy polskiej”. W szczególności problemem dla SOE była ustawiczna niemożność zapewnienia Polakom tylu samolotów dalekiego zasięgu, ilu żądał mjr dypl. Jan Jaźwiński z Oddziału VI Sztabu NW, organizujący przerzut do Polski Cichociemnych oraz zaopatrzenia dla Armii Krajowej.

soe-london-baker-street-64-1-240x300 Powstanie (niezbyt) powszechne...

w tym budynku w Londynie mieściła się w latach 1940 – 46 centrala SOE

W pewnym sensie postulaty Polaków wsparł oficer SOE mjr Peter Wilkinson, autor projektu tego pisma do brytyjskich ministrów. 21 lipca 1942 przedstawił szefowi SOE Gubbinsowi opracowanie pt. “Trzeci Front”. Jego istotą była konkluzja, że SOE powinno wspierać rozwój polskiej oraz czeskiej konspiracji antyniemieckiej. W rezultacie SOE starało się zrealizować przynajmniej niektóre z polskich postulatów, choć już od maja 1942 władze Wielkiej Brytanii przesądziły o braku wsparcia dla polskich planów powstania, gdyż anglo-amerykańskie operacje planowano poza Europą Środkową.

Od czerwca 1940 aż do daty agresji Niemiec na ZSRR (22 czerwca 1941) Polska była jedynym znaczącym sojusznikiem Wielkiej Brytanii. Jednak pod koniec września 1941 pomiędzy SOE a NKWD zawarto umowę o współpracy. Nawiązanie współpracy wojskowej pomiędzy Wielką Brytanią a ZSRR w konsekwencji spowodowało faktyczne zaniechanie planu wsparcia przez Brytyjczyków powstania w Polsce oraz zmniejszenie pomocy militarnej dla Armii Krajowej.

Sztab Naczelnego Wodza nie miał pełnej świadomości zmiany brytyjskich priorytetów. Niejasności podtrzymywało dwuznaczne stanowisko Brytyjczyków. Sztab Naczelnego Wodza pracował wciąż nad koncepcją powstania, upatrując możliwości jego przeprowadzenia dzięki pomocy ze Stanów Zjednoczonych.

Brytyjskie SOE 3 października 1942 przygotowało “Memorandum of Polish Plans for the Employment of their Forces in the Re-Occupation of Poland” (Memorandum o polskich planach wykorzystania ich sił wojskowych do wyzwolenia Połski). Dokument zawierał następujące konkluzje:

  • polskie potrzeby w zakresie liczby samolotów transportowych do przerzutu żołnierzy i zaopatrzenia na potrzeby planowanego powstania są niemożliwe do realizacji obecnie, ale być może będą zrealizowane w przyszłości,
  • nie należy lekceważyć ok. 100 tys. żołnierzy Armii Krajowej w okupowanej Polsce,
  • polski plan powstania jest zgodny z koncepcją działania SOE, więc można go ponownie rozważyć,
  • możliwa jest realizacja najważniejszych polskich postulatów tj. pewna odrębność polskich jednostek lotniczych będących w dyspozycji Air Ministry (brytyjskiego ministerstwa lotnictwa); unowocześnienie dywizjonów lotniczych latających ze zrzutami do Polski; użycie polskiej brygady spadochronowej do wsparcia powstania w Polsce,
  • należy zapewnić Polakom możliwość użycia dziewięciu samolotów dalekiego zasięgu w celu lotniczego wsparcia Armii Krajowej,
  • powinna zostać utworzona polska eskadra specjalna, obsadzona przez polskie załogi.

Kluczowa konkluzja brzmiała – Nie można przecenić strategicznych korzyści z możliwości stworzenia dodatkowej armii świeżych wojsk na tyłach Niemców w kluczowym momencie wojny. Gdyby zatwierdzono najpilniejsze polskie prośby, siły skierowane z głównego teatru byłyby nieskończenie małe, a wpływ na przygotowania Tajnej Armii i morale w Polsce bezcenny”.

Pod koniec listopada 1942 aliancki Joint Planning Staff pozytywnie odpowiedział na te postulaty, zastrzegając jednak że ich realizacja może być czasowo odległa. Brytyjczycy wykorzystali polską koncepcję powstania do powiązania jej ze swoim pomysłem “Big Scheme” (Wielki Plan). Niewiele miał jednak z nią wspólnego, sprowadzał się tylko do dywersji i sabotażu na zapleczu frontu wschodniego. W okupowanej Polsce brytyjski plan realizowano poprzez powołanie Wachlarza oraz dzięki przekazanym środkom finansowym.

Oficerowie sztabu Naczelnego Wodza mieli świadomość, że odpowiedź Brytyjczyków i Amerykanów faktycznie oznacza brak wsparcia dla polskiej koncepcji powstania. 3 grudnia 1942 szef Oddziału VI (Specjalnego) SNW, ppłk dypl. Michał Protasewicz podczas rozmów nt. wsparcia dla AK wprost indagował Petera Wilkinsona z SOE, czy brak istotnego wsparcia dla Polaków nie jest skutkiem anglosaskich obaw, że Armia Krajowa może zostać użyta do walki z ZSRR. W notatce do szefa SOE Gubbinsa na temat tej rozmowy Wilkinson zauważył, że “niemal każdy cichociemny wysyłany do Polski zapytany o cel jego wysłania, stwierdził, że zamierza walczyć z Rosjanami”.

W lutym 1943 Wilkinson przekazał szefowi Oddziału VI (Specjalnego) ppłk Protasewiczowi oraz organizatorowi zrzutów mjr dypl. Janowi Jaźwińskiemu, jednoznaczne stanowisko – Połączony Komitet Szefów Sztabów jest przeciwny powstaniu w Polsce, nie przewiduje wykorzystania Armii Krajowej podczas desantu w Europie, a Polska i Czechy są dla zachodnich aliantów odległymi teatrami działań wojennych.

Jak stwierdzono w “Sprawozdaniu z działalności Wydziału “S” Oddziału Spec. Sztabu N.W. za okres 1941 r. – 1945 r. (Londyn 28 lutego 1996, sygn. CAW II-52.356), “Od 1943 r. żądania polskie zostały ograniczone do wyposażenia przed powstaniem 50 baonów typu wojsk powietrznych, oraz dalszych 50 podobnych baonów już w czasie powstania i żywienia walki tych jednostek przez okres ok. 3 tygodni. Oznaczało to potrzebę wysyłania do Kraju średnio 100-130 samolotów transportowych na dobę i zostało przez Anglików odrzucone jako niewykonalne.”

 

2-3 bataliony Cichociemnych…

Zauważyć należy, że w “Meldunku Operacyjnym nr 54” – pierwszej w miarę skonkretyzowanej koncepcji powstania – są pewne nieścisłości. Wskazywano w nim potrzebę przygotowania 2-3 batalionów oddziałów specjalnych oraz zrzucenia ich do Polski jeszcze przed wybuchem powstania. Planowano też zrzucenie do Polski tuż przed wybuchem powstania, przynajmniej po jednym batalionie spadochroniarzy (z tych przygotowanych), w czterech kluczowych dla sukcesu powstania obszarach Polski, tzw. bazie.

Czyli najpierw 3 bataliony, potem cztery, razem siedem. Pytanie skąd wziąć siedem batalionów, jak wcześniej przygotowuje się 2-3?  Druga kwestia – liczebność. Jeśli przyjąć minimalną liczebność batalionu powietrznodesantowego jako 300 spadochroniarzy, to można od biedy uznać, że 316 Cichociemnych to jeden batalion. Jest to uproszczone założenie, bowiem batalion powietrznodesantowy to nie tylko spadochroniarze “szturmowcy”. Potrzebne jest odpowiednie wyposażenie, “zgranie żołnierzy” jako jednej jednostki (a nie jako zbioru wybitnych indywidualności). Uwzględniając te uwagi, liczebność batalionu może wynosić ok. dwa razy więcej żołnierzy.

1-SBS-1-152x300 Powstanie (niezbyt) powszechne...Ogółem “na powstanie” planowano wyszkolić 7 batalionów powietrznodesantowych, czyli w wersji minimum ok. 2,1 tys. żołnierzy; w wersji bardziej realistycznej ponad 4 tys. Realizacja tych założeń nie przebiegła całkiem planowo. Zrzucono 316 Cichociemnych, wyszkolono jeszcze 217 czyli razem 533 spadochroniarzy, choć o różnych specjalnościach wojskowych. Wyszkolona odrębnie 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa składała się m.in. z trzech batalionów strzelców spadochronowych; razem z pododdziałami wsparcia liczyła ok. 3 tys. żołnierzy. Czyli razem samych szturmowców (bez wsparcia) było niewiele ponad 2 tys. Wygląda na to, że wstępny plan prawie zrealizowany, bo planowane 7 batalionów – w wersji minimum – to ok. 2,1 tys. spadochroniarzy. Co do liczby 50 batalionów “na powstanie” (ok. 30 tys.) brak źródłowych dokumentów. Jest jednak oczywiste, że po 1 brygadzie spadochronowej powinny powstać następne…

Powstaje jednak kluczowe pytanie – czy nawet dysponując dywizją (ok. 5-15 tys.) spadochroniarzy można było realnie – bez uruchomienia lądowej inwazji – pokonać Niemców w okupowanej Polsce? W dacie agresji na Polskę Niemcy mieli ok. 1,8 mln żołnierzy, 2,8 tys. czołgów itd. Podczas wojny, statystycznie w każdym mieście siły niemieckie były zdecydowanie większe niż liczebność batalionów spadochronowych planowanych do użycia w powstaniu. Rzecz jasna bataliony wsparłaby znacząco Armia Krajowa. Ale przypomnę, że np. w Powstaniu Warszawskim 50 tys. powstańców walczyło z porównywalną liczbą sił niemieckich. Żołnierze bili się dzielnie, nawet heroicznie – ale to nie wystarczyło. Podjęta 1 sierpnia 1944 przez Armię Krajową walka o Warszawę, określana mianem Powstania Warszawskiego nie była powstaniem powszechnym, lecz realizacją “Burzy” (jedno nie miało związku z drugim). Ale porównanie realnych możliwości w kontekście planowanego powstania jest w pełni zasadne.

 

Fantastyka czy dalekowzroczność?

Czy zatem polska koncepcja powstania powszechnego była futurystyczno – fantastyczna? Czy też “polski plan” był dalekowzroczną wizją – rzeczywiście miał realne szanse powodzenia? To pytanie nie tylko dla historyków, ale także dla wybitnych teoretyków wojskowości. Niestety, nie udało mi się dotrzeć do jakiegokolwiek rzetelnego opracowania, rzeczowo analizującego plusy i minusy polskiej koncepcji. Twórcze czy krytyczne podejście do istotnych faktów z polskiej historii nie jest wciąż nadmiernie obecne. Zwykle dominuje bezkrytyczny zachwyt nad dzielnością i patriotyzmem Polaków. To oczywiście prawda, ale wcale nie przybliża do mądrej analizy wszelkich naszych poczynań.

Historia alternatywna nie jest dyscypliną naukową, sytuuje się raczej w granicach fantastyki naukowej. Łatwo też wiele lat po wojnie krytykować plany, zweryfikowane już rzeczywistym przebiegiem zdarzeń. Na taką łatwiznę już po wojnie poszedł kpt dypl. Jan Podoski – nie on jeden, ale ten dość paskudnie, z chęci przymilenia się władzom “Polski ludowej”. Wykpił realizm polskiej koncepcji powstania powszechnego w opracowaniu, które było w Centralnym Archiwum Wojskowym (sygn. II.52.405) fałszywką bezpieki, przypisywaną mjr dypl. Janowi Jaźwińskiemu. Podoski w broszurze z lipca 1945 wywodził: “Rozmach jednak, z jakim został ten projekt opracowany przeszedł najśmielsze nawet fantazje Verne’go lub Hitlera o jego panowaniu nad Europą. Zażądano w nim bowiem od angielskiego War Office około 3500 samolotów transportowych i odpowiedniej ilości maszyn myśliwskich na przerzut wojsk spadochronowych i piechoty powietrznej z Anglii do Polski.  (…) Planowano, że cała ta flotylla spadnie pewnego dnia z nieba i uratuje Polskę. Obliczenia były pobieżne, nie liczono się z niczym. (…) W tym czasie bowiem (pocz. 1942 r.) Anglia posiadała zaledwie kilkadziesiąt maszyn transportowych, z których miała korzystać przy zaopatrywaniu Francji, Jugosławii, Grecji i Włoch i mowy nie było o przygotowywaniu jakiejś specjalnej floty dla Polski”.

 

W największej operacji powietrznodesantowej II wojny św. “Market Garden” do walki skierowano ok. 35 tys. spadochroniarzy. W pierwszym rzucie przerzucono ich 1544 samolotami transportowymi oraz 478 szybowcami. Polska leżała na odległych peryferiach zachodniego teatru działań, oddana Brytyjczyków i Amerykanów do sowieckiej strefy wpływów. Mielibyśmy jakieś szanse na zwycięskie powstanie silnie wsparte z powietrza, gdyby zwyciężyła koncepcja drugiego frontu na Bałkanach, przyłączenie się do aliantów Węgier, Rumunii i Bułgarii oraz lądowe natarcie w kierunku Polski i ówczesnej Czechosłowacji. Paradoksalnie, przeciwko takiemu planowi opowiedzieli się zgodnie Roosevelt oraz Stalin. Gdyby nie ten sprzeciw, być może powstanie powszechne nie byłoby tylko “polskim planem”…

Polacy nie tracili nadziei na powstanie prawie do końca II wojny światowej. Jeszcze 27 listopada 1944 szef Sztabu Naczelnego Wodza gen. Stanisław Kopański pisał w swojej depeszy do gen. Leopolda Okulickiego“Prawdopodobieństwo ogólnego powstania na ziemiach polskich pod okupacją niemiecką w obecnych warunkach coraz bardziej maleje, niemniej jednak nie może być całkowicie wykluczone, toteż nie może być wyeliminowane z przygotowań AK”. 

Realizacji koncepcji powstania powszechnego w Polsce zaniechano wskutek postawy aliantów, w tym zwłaszcza ich haniebnych decyzji (w Teheranie, Jałcie oraz Poczdamie) o oddaniu Polski Stalinowi, do sowieckiej strefy wpływów. Pomijanie w historycznej narracji istnienia koncepcji powstania powszechnego – czyli zorganizowanej woli Polaków do walki pod kierownictwem emigracyjnego rządu o wyzwolenie i niepodległość Polski – jest niestety wciąż widocznym przejawem sowietyzacji polskiej historii. Czas boleśnie zweryfikował powstańcze plany polskich władz. Stalin miał “konkurencyjny” plan – uczynić z Polski sowieckiego wasala. Zrealizował go dzięki pomocy naiwnych przywódców zachodnich mocarstw…

 

 

 

PS.
Niestety, nie mam możliwości zacytowania innych słów Jana Górskiego nt. powstania, bo jego wnuk utajnił pamiętnik dziadka chwilę przed moją kwerendą w Centralnym Archiwum Wojskowym. Taki jestem niebezpieczny! Uważam to utajnienie za niedopuszczalną cenzurę, ale nie chciałem wytaczać procesu sądowego ani CAW, ani krewnemu współtwórcy Cichociemnych. Odpuściłem, może kiedyś ktoś mądrzejszy opublikuje te pamiętniki w wersji nieocenzurowanej…

 

Więcej informacji także w haśle Wikipedii mojego autorstwa – powstanie powszechne

 

 

Źródła:
  • Marek Ney-Krwawicz, Organizacja prac nad powstaniem powszechnym w kraju w Sztabie Naczelnego Wodza na obczyźnie. Zarys problemu, ?Kwartalnik Historyczny?, 102 (3?4), Warszawa 1995, s. 197?208, ISSN 0023-5903.
  • Jacek Tebinka, Anna Zapalec, Polska w brytyjskiej strategii wspierania ruchu oporu. Historia Sekcji Polskiej Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE), Warszawa: Neriton, 2021, ISBN 978-83-66018-94-5.
  • Tadeusz Bór Komorowski, Armia Podziemna, wyd. trzecie, Przedmowa do trzeciego wydania gen. Tadeusza Pełczyńskiego, Londyn: Veritas, 1950, s. 12.
  • Jacek Tebinka, Anna Zapalec, Początki współpracy brytyjskich instytucji zajmujących się operacjami specjalnymi z polskim wywiadem wojskowym w 1939 r., ?Dzieje Najnowsze?, Rocznik LI – 2019, 4, 2019, s. 20, ISSN 0419-8824.

 

 

 

 

CICHOCIEMNI – najczęstsze błędy

 

Cichociemni:

najczęściej popełniane błędy  (sprostowania)

 

 

41_cc-Tobie-Ojczyzno-grupa-250x139 CICHOCIEMNI -  najczęstsze błędyPrzez siedem lat moich działań na rzecz Cichociemnych zrobiłem niemało:

 

Najbardziej cieszą mnie zwycięskie skutki moich działań:

  • wyjątkowe, dotąd nieznane artefakty oraz liczne publikacje,
  • unikalne bazy danych nt. Cichociemnych,
  • “odkurzenie” w społecznej pamięci – od lat pomijanych przez IPN:

 

Najbardziej martwi mnie to, że wciąż działam w pojedynkę, bez niczyjego wsparcia, wydając swoje skromne pieniądze – podczas gdy wysoko opłacani “eksperci” oraz instytucje z wielkim budżetem wciąż produkują kolejne kłamstwa nt. Cichociemnych. Wciąż obiektywna prawda historyczna jest zadeptywana przez ignorantów, anglofilów, ojkofobów, sitwy i koterie…

Udało mi się prawie całkiem wyplenić z przestrzeni publicznej błędy najbardziej rażąco odbiegające od prawdy historycznej. Już nie ma narracji o Cichociemnych – rzekomych “agentach SOE”, “żołnierzach PSZ”, “szkoleniu konspiracyjnym” w Wielkiej Brytanii, “Polskiej Szkole Wywiadu”.

 

Niestety, wciąż jeszcze rozpowszechniane są bzdury o rzekomo istniejącym “kursie cichociemnego”;  jakoby Cichociemni byli ?szkoleni przez SOE?, ?według standardów SOE? itp. Wciąż publikowane są kłamstwa o “organizowaniu zrzutów przez SOE, o “cichociemnych do innych krajów”.

Wciąż ukrywa się rzeczywistą skalę represji niemieckich, sowieckich i “władzy ludowej” wobec Cichociemnych. Wciąż zaniża się liczbę Cichociemnych uczestniczących w Powstaniu Warszawskim. Wciąż milczy się o powojennej walce Cichociemnych o wolną Polskę.

Wśród zagadnień wiążących się z historią Cichociemnych nadal przemilcza się przedwojenne polskie sukcesy w dywersji, spadochroniarstwie, wywiadzie. Rozmaitej maści “specjaliści” wywodzą, że rzekomo to Polacy uczyli się od Brytyjczyków czy Amerykanów – choć było dokładnie odwrotnie. Ale przecież dla niektórych – nic co polskie nie może być nigdy lepsze od zachodniego… 🙁

 

 


41_cc-Tobie-Ojczyzno-grupa-250x139 CICHOCIEMNI -  najczęstsze błędySpis treści:


 

Ściąga dla dziennikarzy i edukatorów

Wkrótce kolejna rocznica pierwszego skoku Cichociemnych do Polski (15/16 lutego). Można spodziewać się zatem wielu publikacji nt. 316 spadochroniarzy Armii Krajowej.

Mam nadzieję, że nie będą to publikacje tak marnej jakości jak wydana przez IPN (sic!) broszura Krzysztofa Tochmana pt. ?Cichociemni 1941 ? 1945. W 80 rocznicę pierwszego skoku bojowego do Polski? (ok. 36 błędów) – albo wydany przez wydawnictwo “Znak” pseudoedukacyjny śmieć ahistoryczny: książka Kacpra Śledzińskiego ?Cichociemni. Elita polskiej dywersji? – 246 błędów i nieścisłości na 417 stronach…

Dla wszystkich autorów przygotowałem dość krótką, podręczną “ściągę” –  oto najczęściej popełniane błędy w narracji nt. Cichociemnych:

Do pobrania:   CICHOCIEMNI – najczęściej popełniane błędy (pdf)

 

Cichociemni:

 

  • Cichociemni nie byli rekrutowani przez SOE – kandydatów na CC rekrutował Oddział VI (Specjalny) Sztabu Naczelnego Wodza. Oficerowie O VI. SNW osobiście przyjeżdżali do jednostek PSZ, od ich dowódców otrzymywali informacje o najlepszych żołnierzach i przeprowadzali z nimi rozmowę. Cichociemnych do wywiadu rekrutował oficer wywiadu (Oddział II SNW), do lotnictwa oficer lotnictwa (Oddział III SNW).

 

  • Cichociemni nie byli agentami SOE – Polacy jako jedyni mieli wyjątkową pozycję w relacjach z SOE: sami rekrutowali oraz szkolili kandydatów na CC, mieli swoich instruktorów, własne radia, szyfry, radiotelegrafistów, sami organizowali zrzuty. Po skoku do Polski Cichociemni byli przydzielani do struktur Armii Krajowej, nigdy nie podlegali SOE.

 

  • Cichociemni nie byli brytyjskimi komandosami – niektórzy kandydaci na Cichociemnych byli szkoleni na miesięcznym, organizowanym przez Brytyjczyków, kursie komandosów i sabotażystów w STS 17 (Special Training School) k. Hertford. Nie byli jednak żołnierzami brytyjskich jednostek.

 

  • Cichociemni nie byli żołnierzami PSZ – byli żołnierzami Armii Krajowej w służbie specjalnej, co wprost wynika z treści Ich przysięgi oraz przydziału służbowego po skoku. Służyli w strukturach wojskowych Polskiego Państwa Podziemnego, bo podczas służby w Polskich Siłach Zbrojnych ochotniczo zgłosili się do służby w kraju. AK uważa się za część PSZ, jednak formalnie (status prawny) tylko dowódca AK podlegał Naczelnemu Wodzowi w Londynie. W ówczesnych realiach niemożliwe było bieżące dowodzenie dużą wojskową strukturą konspiracyjną na odległość.

 

  • Cichociemni nie byli agentami wysyłanymi na “misje specjalne” – Cichociemni nie byli agentami lecz żołnierzami konspiracyjnej Armii Krajowej. Nie byli “wysyłani na misje specjalne” tj. jednorazowe zadania do wykonania – lecz mieli służyć w AK. W pewnym sensie Ich “misją” było wsparcie Armii Krajowej w konspiracyjnej walce w okupowanej Polsce, udział w przygotowaniach do powstania powszechnego, które planowano rozpocząć w ostatniej fazie wojny w Polsce oraz odtworzenie Sił Zbrojnych R.P. po wojnie

 

  • Cichociemni nie skakali do innych krajów – wbrew rozpowszechnianym dezinformacjom, polscy spadochroniarze do innych krajów nie byli Cichociemnymi lecz spadochroniarzami Akcji Kontynentalnej lub “Project Eagle”. Tylko Cichociemni byli żołnierzami Armii Krajowej w służbie specjalnej, działali w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego, byli wysyłani przez wojsko i realizowali cele wojskowe. Spadochroniarze do innych krajów działali poza Polską oraz poza strukturami Polskiego Państwa Podziemnego, byli agentami brytyjskiego SOE lub amerykańskiego OSS.

 

  • Cichociemni nie byli nazywani “chomikami” – Początkowo Cichociemnych nazywano ?ptaszkami? lub ?zrzutkami?, a kurierów politycznych ?kociakami?. Natomiast “chomikami” nazwano grupę 16 oficerów, absolwentów Wyższej Szkoły Wojennej, których 14 lutego 1940, w raporcie do gen. Sosnkowskiego, zgłosił kpt. Jan Górski (wraz z kpt. Maciejem Kalenkiewiczem), jako gotowych do desantowania się do Kraju. Od Jego pseudonimu (Chomik) nazwano tę grupę ?chomikami?.

 

  • Cichociemni, tej nazwy nie wymyślono – zwłaszcza dlatego, że Cichociemni “działali cicho i po ciemku”. To powojenne dywagacje i interpretacje. Początkowo nie było żadnej nazwy, później powstała spontanicznie, jako koleżeńska kpina z tajnego charakteru szkoleń. Od września 1941 używano jej oficjalnie w dokumentach Oddziału VI (Specjalnego).

Po wojnie znaczenie nazwy cichociemni wyjaśniono w publikacji (“Drogi Cichociemnych”) będącej zbiorem wspomnień CC, wydanym z inicjatywy Koła Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej w Londynie: “Nazywamy się cichociemnymi. Nazwa niejednemu wyda się może dziwaczna, ale spróbujcie znaleźć lepszą na określenie takiego charakternika, który potrafi zjawić się nie spostrzeżony tam gdzie się go najmniej spodziewają i pożądają, cicho a sprawnie narobić nieprzyjacielowi bigosu i wsiąknąć niedostrzegalnie w ciemność, w noc ? skąd przyszedł”

 

Szkolenie Cichociemnych:

 

  • nie było “kursu cichociemnego” – kandydatów na Cichociemnych szkolono zgodnie ze zgłaszanymi przez dowódcę AK potrzebami Armii Krajowej, w ok. 30 specjalnościach w ok. 50 tajnych ośrodkach szkoleniowych brytyjskich (SOE) oraz polskich. Przyszłych Cichociemnych, nawet w brytyjskich ośrodkach w większości szkolili polscy instruktorzy, według polskich programów szkolenia. Zasadą było, że ośrodki te miały dwóch komendantów, przy czym brytyjski odpowiadał za sprawy administracyjno-gospodarcze.

Trzy największe grupy szkolonych to Cichociemni ze specjalnością w dywersji, łączności oraz wywiadzie. Szkolono także oficerów sztabowych, lotników, pancerniaków oraz kilku specjalistów ?legalizacji? (czyli fałszowania dokumentów). Rozpowszechniana  teoria, że wszystkich tych umiejętności można było rzekomo nauczyć się na jednym ?kursie cichociemnego? jest oczywistą niedorzecznością, absurdem.

 

  • nie szkolono Cichociemnych na “stacjach SOE” – poza krótkim okresem początkowego zamieszania w nazewnictwie, szkolono w ośrodkach (szkołach) nazywanych STS (Special Training School) i oznaczanych numerem arabskim. Natomiast “stacje SOE” (Station, STA) służyły do celów innych niż szkoleniowe; były to m.in. stacje wyczekiwania, stacje pakowania zasobników zrzutowych itp. Kandydatów na Cichociemnych szkolono także m.in. w całkowicie polskich ośrodkach, nazywanych bazami, które nie były “stacjami SOE”.

 

Znak Spadochronowy

  • nie był “Znakiem Cichociemnych” – Znak Spadochronowy był odznaką spadochroniarzy, a nie tylko Cichociemnych. Wyprodukowano 6550 zwykłych Znaków Spadochronowych, z tego użyto 6252. Cichociemnym spadochroniarzom Armii Krajowej wydano 311 zwykłych Znaków Spadochronowych (w grupie numerów od 0001 do 0500). Wydano 2090 Bojowych Znaków Spadochronowych, z tego Cichociemnym zaledwie 149.

 

1 SBS

  • nie była “formacją Cichociemnych” – 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa gen. Stanisława Sosabowskiego została utworzona w ramach przygotowań do powstania powszechnego w Polsce. Miała je wesprzeć dużym desantem spadochronowych zwłaszcza w 4 głównych ośrodkach Polski. Powstała formalnie w październiku 1941; w jej składzie było 299 oficerów, 2839 szeregowych. Z 1 SBS wywodziło się 61 późniejszych Cichociemnych.

 

Largo House

  • nie było “ośrodkiem Cichociemnych” – w Largo House (Upper Largo k. Leven, hrabstwo Fife, Szkocja, Wielka Brytania) znajdował się polski ośrodek wstępnego szkolenia spadochronowego 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Szkolili się tam także kandydaci na Cichociemnych, którzy z reguły byli później szkoleni także w brytyjskim ośrodku szkolenia spadochroniarzy STS 51 – Parachute Training School w Ringway pod Manchesterem.

 

Briggens

  • nie był “ośrodkiem szkolenia spadochronowego” – zlokalizowano tu brytyjski ośrodek STS 38; w latach 1941-1942 zorganizowano w nim dwa kursy walki konspiracyjnej dla kandydatów na Cichociemnych. Ponadto przez całą wojnę działał tu brytyjski ośrodek (STA 38) fałszowania dokumentów (także pieniędzy, w tym okupacyjnych złotych). Początkowo pracował tylko na polskie potrzeby, pracował w nim doświadczony polski fałszerz Jerzy Maciejewski, przedwojenny pracownik Samodzielnego Referatu Technicznego Oddziału II (wywiad) Sztabu Generalnego WP. Ogółem podczas wojny w tym ośrodku wytworzono ok. 275 tysięcy (sic!) różnych dokumentów dla ruchów oporu w okupowanej Europie. Od lipca 1943 wyprodukowano w nim także ok. 50 mln okupacyjnych złotych dla Armii Krajowej.

 

SOE (Special Operations Executive):

 

  • SOE nie było nadmiernie profesjonalne ani samodzielne – początkowo kierownictwo SOE wywodziło się z brytyjskiej śmietanki towarzyskiej, z elitarnych brytyjskich szkół, zwłaszcza z Eton. Ludzie ci całe życie żyli pod kloszem i nie mieli bladego pojęcia o realnym życiu, zwłaszcza pod niemiecką okupacją. Ponadto rekrutowali do pracy w SOE? prawników, bankowców i biznesmenów. Byli jeszcze mniej “profesjonalni” niż np. brytyjski marszałek Montgomery, który tak bezdennie głupio zaplanował operację “Market Garden”, że skończyła się piramidalną kompromitacją, za którą życiem zapłaciło wielu żołnierzy.

“Profesjonalizm SOE” był podobny – najbardziej skompromitowała się sekcja holenderska: od marca 1942 do grudnia 1943, wskutek działań niemieckiej Abwehry (operacja Der Englandspiel, Angielska Gra), Niemcy przejęli całkowitą kontrolę nad siatką SOE w Holandii. Kontrolowali 30 placówek, 14 radiostacji; przechwycili 54 agentów, aresztowali byłego premiera Vorrink’a, ok. 150 najważniejszych osób z konspiracji. Ponadto przechwycili pół miliona guldenów, setki ton materiałów wybuchowych i sprzętu. Do tego jeszcze zestrzelii 12 samolotów RAF wracających ze zrzutów.

SOE stała się bardziej profesjonalna dopiero od września 1943, gdy jej szefem został bryg. Colin McVean Gubbins. W Polsce jakoś to fakt nieznany choć nie jest tajemnicą – ale został szefem SOE właśnie ze względu na jego “polskie doświadczenia” (m.in. E.D.R. Harrison, The british Special Operations Executive and Poland, The Historical Journal, 43,4 (2000), s. 1071-1091). Gubbins był autorem pierwszego brytyjskiego podręcznika wojny partyzanckiej, do którego materiały zbierał w Polsce. Wzorował się na Polsce i chciał aby ruchy oporu w innych krajach funkcjonowały podobnie jak polska Armia Krajowa. Wykorzystywał polskie doświadczenia dywersyjne, spadochronowe oraz wywiadowcze.

Dodać należy, że SOE nigdy nie była w pełni samodzielna ? uzależniona była operacyjnie od brytyjskiego lotnictwa i marynarki, materiałowo od ministerstwa wojny, politycznie od ministerstwa spraw zagranicznych, strategicznie podlegała Komitetowi Szefów Sztabu Imperialnego.

 

  • SOE nie było instytucją nadrzędną nad Polakami – PSZ oraz Sztab Naczelnego Wodza funkcjonowały w Wielkiej Brytanii na podstawie umowy polsko-brytyjskiej z 30 lipca 1940. W sprawach związanych z wsparciem lotniczym Armii Krajowej, w tym zrzutami Cichociemnych i zaopatrzenia dla AK Polacy byli samodzielni, chociaż uzależnieni od decyzji SOE. Brytyjczycy nie dowodzili Oddziałem VI (Specjalnym) Sztabu Naczelnego Wodza, który organizował zrzuty dla AK, ale starali się wpływać na jego działania.

Generalną zasadą był wzajemne świadczenie usług przez Polaków i Brytyjczyków, wszelkie decyzje podejmowano po uzgodnieniach które potwierdzano protokołami, wypracowywanymi podczas dwustronnych spotkań. Dzięki zaangażowaniu polskiego oficera wywiadu z O.VI – mjr./ppłk. dypl. Jana Jaźwińskiego, Polacy aktywnie starali się wpływać na korzystne dla Polski decyzje SOE.

 

  • SOE nie wyznaczało “standardów szkolenia” Cichociemnych – początkowo SOE nie miało żadnych “standardów”, dopiero uczyło się – głównie od Polaków – podstawowych zasad dywersji, konspiracji, spadochroniarstwa, organizacji zrzutów, konstrukcji zasobników zrzutowych itp. itd. Kandydatów na Cichociemnych szkolono zgodnie z potrzebami Armii Krajowej, wg. programów opracowywanych przez Oddział VI (Specjalny) SNW oraz wytycznych i uwag zgłaszanych (depeszami z Polski) przez dowódcę AK.

Wyjątkowo za dobre “standardy szkolenia” można uznać nowatorskie metody szkoleń w zakresie walki wręcz, nożem oraz tzw. strzelania instynktownego (Point shooting). Nie były to jednak “standardy SOE”, a raczej standardy Wiliama F. Fairbairn’a. Ponadto, w zakresie strzelania instynktownego nowatorskich standardów uczył także polski instruktor Aleksander Ihnatowicz, (później spadochroniarz Akcji Kontynentalnej).

 

  • SOE nie nadzorowało łączności KG AK ze Sztabem Naczelnego Wodza – Brytyjczycy nie mogli nadzorować łączności pomiędzy Sztabem Naczelnego Wodza a ośrodkami i placówkami Oddziału VI, polskiego wywiadu oraz Armią Krajową w Polsce. Polacy mieli własny sprzęt – centrale radiowe: nadawczą (w Chipperfield Lodge), odbiorczą (w Barnes Lodge), radiostację “zrzutową” (w Mesagne) oraz radiostacje w Polsce i placówkach wywiadu za granicą (polish spy radio, pipsztoki) konstrukcji inż. Tadeusza Heftmana.

Polacy mieli także całkowicie polski ośrodek szkoleniowy (Anstruther, później Auchtertool, następnie Polmont), w którym szkolili się m.in. kandydaci na Cichociemnych ze specjalnością w łączności. Ponadto używano w łączności własnych szyfrów, nieznanych Brytyjczykom. W łączności pomiędzy zespołem polskich kryptologów z francuskiego ośrodka ?Cadix? depesze szyfrowano polską maszyną szyfrującą ?Lacida?.

Sprzęt do łączności był polskiej konstrukcji oraz polskiej produkcji (Polskie Wojskowe Warsztaty Radiowe w Stanmore pod Londynem). Dopiero w kwietniu 1944 Brytyjczycy zażądali udostępnienia im polskich szyfrów używanych w łączności, w związku z przygotowaniami do inwazji.

 

  • SOE nie organizowało zrzutów do Polski – zrzuty Cichociemnych i zaopatrzenia organizował Oddział VI (Specjalny), kierował tym oficer wywiadu z tego oddziału mjr./ppłk. dypl. Jan Jaźwiński. Był on inicjatorem oraz organizatorem akcji zrzutowej od początku (lipiec 1940) do końca lipca 1944. Miał znaczną swobodę w organizowaniu przerzutu lotniczego do Kraju. Za pośrednictwem SOE przekazywał zadania zrzutowe (czas i trasa lotu, miejsce zrzutu itp.) brytyjskiej jednostce lotniczej wykonującej zrzuty (148 Special Duty Squadron); później przekazywał je także do polskiej 1586 Eskadry Specjalnego Przeznaczenia. Każdorazowo na lot ze zrzutami do Polski wydawał zgodę brytyjski minister lotnictwa, SOE przekazywało ją Polakom.

SOE nie była więc organizatorem zrzutów do Polski lecz jedynie użyczała Polakom samolotów będących w jej dyspozycji. W zamian m.in. otrzymywała z Oddziału VI (Spec.) m.in. raporty polskiego wywiadu. Zaopatrzenie dla Armii Krajowej było w dużym stopniu pozyskiwane (także kupowane) oraz pakowane przez polski Oddział VI (Specjalny).

 

Polska sekcja SOE

  • nie była strukturą polską – słowo “polska” w nazwie sekcji określało wyłącznie teren, którym się zajmowała. Ta sekcja SOE była strukturą wyłącznie brytyjską – żaden z polskich oficerów nie pracował w “polskiej” sekcji SOE, ani nie był do nie przydzielony czy oddelegowany – to była wyłącznie brytyjska struktura. Polacy mieli wyjątkową pozycję w relacjach z Brytyjczykami, więc zaledwie kilkuosobowa “polska” sekcja SOE była tylko pośrednikiem w kontaktach pomiędzy polskim Oddziałem VI (Specjalnym) a odpowiednimi władzami brytyjskimi.

 

Oddział VI (Specjalny)

  • nie podlegał SOE, nie był strukturą polsko-brytyjską – Oddział VI (Specjalny) Sztabu Naczelnego Wodza był wyłącznie strukturą polską; swoistą “ambasadą Armii Krajowej” w sztabie Naczelnego Wodza w Londynie. Jego podstawowym zadaniem było utrzymanie łączności radiowej i kurierskiej Naczelnego Wodza w Londynie z Komendantem Głównym Armii Krajowej w okupowanej Polsce. Zajmował się więc m.in. rekrutacją i szkoleniem kandydatów na Cichociemnych, zrzutami skoczków, zaopatrzenia i pieniędzy dla AK, organizacją operacji zrzutowych, zrzutami kurierów politycznych, pieniędzy i zaopatrzenia dla cywilnej Delegatury Rządu. Oddział VI m.in. pośredniczył w przekazywaniu SOE raportów polskiego wywiadu oraz odstępował odpłatnie SOE polskie radiostacje konstrukcji inż. Tadeusza Heftmana, wyprodukowane w Polskich Wojskowych Warsztatach Radiowych w Stanmore.

 

Główna Baza Przerzutowa

  • nie była strukturą polsko-brytyjskąbyła wyłącznie strukturą polską; jej komendantem był mjr./ppłk. dypl. Jan Jaźwiński. “Wszystkie sprawy związane z całokształtem akcji przerzutowej są zachowane do wyłącznej decyzji dowódcy G.B.P. Tylko i wyłącznie D-ca G.B.P. jest uprawniony do określenia zakresu wglądu w pracę G.B.P. dla władz polskich i Sprzymierzonych. Wgląd ten może mieć miejsce o ile D-ca G.B.P. uzna, że jest to konieczne dla ułatwienia pracy G.B.P.?  (Rozkaz organizacyjny i Instrukcja Specjalna dla Dowódcy Głównej Bazy Przerzutowej do Kraju, w: Jan Jaźwiński, Dziennik czynności mjr Jana Jaźwińskiego, sygn. SK 16.9, Centralne Archiwum Wojskowe sygn. CAW ? 1769/89, s. 268/271/290 ? 269/272/291, 21 stycznia 1944).

 

Kurierzy

  • nie byli Cichociemnymi – byli kurierami politycznymi, wysyłanymi do Polski przez ministra spraw wewnętrznych Stanisława Kota (PSL). Nazywano ich od jego nazwiska “kociakami“, byli łącznikami pomiędzy rządem  R.P. w Londynie a Delegaturą Rządu na Kraj w Polsce. Byli wysyłani przez polityków w celach politycznych. Zazwyczaj ich szkolenie ograniczone było do kwestii związanych z pracą kurierską oraz skoku spadochronowego.

 

Dywersja, spadochroniarstwo, wywiad

  • nie były “specjalnością” brytyjską czy amerykańską – bez wątpienia Polacy mieli przed wojną zdecydowanie większe doświadczenie w dywersji, spadochroniarstwie oraz wywiadzie niż Brytyjczycy, a zwłaszcza niż Amerykanie. Pierwszą polską jednostką specjalną były Grupy Dywersyjne Wawelberga ? zespoły żołnierzy które przeprowadziły skuteczne działania dywersyjne od 3 do 5 lipca 1921, umożliwiając nam wygranie III Powstania Śląskiego.

Według zgodnej opinii Brytyjczyków i Amerykanów, Polacy mieli najlepszy wywiad na świecie; podczas wojny nie tylko złamali ?Enigmę?, ale też dostarczyli aliantom dane nt. V-1 i V-2 oraz ponad 22 tys. (48 proc. ogółu) raportów wywiadowczych ? to ustalenia Polsko-Brytyjskiej Komisji Historycznej.

Polskie działania w zakresie spadochroniarstwa – w tym utworzenie Wojskowego Ośrodka Spadochronowego w Bydgoszczy (wrzesień 1939) oraz szkolenie spadochroniarzy do zadań specjalnych miały miejsce jeszcze przed wojną. Pierwszą brytyjską jednostkę spadochronową (1 Batalion Spadochronowy) utworzono dopiero 15 września 1941. Pierwszą amerykańską jednostkę spadochronową (1 Brygada Piechoty Spadochronowej) utworzono 30 lipca 1942.

 

Skok w masce

  • Cichociemni nie “skakali w maskach” ? JEDYNĄ osobą, która skoczyła w masce przeciwgazowej był Józef Retinger, realizujący brytyjską operację wywiadowczą ?Denham?. Wysłano go do Polski wskutek działań Anthony?ego Eden?a oraz SOE, pod zmienioną tożsamością (jako rzekomego Cpt. Paissey?a), w tajemnicy przed Prezydentem R.P. i Naczelnym Wodzem, dlatego założył maskę. Pomimo tego został przez Polaków rozpoznany.

Józef Retinger nie był Cichociemnym, tylko kurierem politycznym (Wielkiej Brytanii). Cichociemnymi byli wyłącznie żołnierze Armii Krajowej w służbie specjalnej, pełniący służbę wojskową w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego, wysyłani do Kraju przez wojsko oraz realizujący cele wojskowe.

 


 

Smutne rekordy błędów – zobacz  FAŁSZERZE HISTORII

Zachęcam do uważnej lektury hasła Wikipedii, przy którym sporo się napracowałem. Są tu wszelkie najważniejsze informacje, wraz ze wskazaniem ich źródeł – Wikipedia – Cichociemni  Zachęcam także do zajrzenia tutaj – https://elitadywersji.org/historia-cichociemnych-na-slajdach/

Przygotowujących bardziej pogłębione publikacje dot. Cichociemnych zachęcam do skorzystania z opracowanych przeze mnie unikalnych 33 baz danych – Bazy danych  Chętnie wyjaśnię wszelkie wątpliwości – napisz do mnie maila.

 

Moje erraty do pobrania w pdf:

oraz wykaz błędów i nieścisłości na stronie dr Bartłomieja Szyprowskiego – Błędy w publikacji K.Śledzińskiego a także recenzja (plik pdf)

 

Ryszard M. Zając

wnuk Cichociemnego por. cc Józefa Zająca ps. Kolanko   
(po wojnie w Głównej Komisji Weryfikacyjnej Armii Krajowej Sztabu Głównego w Londynie, sekretarz Koła Cichociemnych w Londynie)

Informacja o realizacji projektu   

Redaktor Wikipedii, autor/współautor ponad tysiąca edycji oraz nowych haseł m.in.:

 

Zapraszam do kompendium wiedzy o 316 Cichociemnych spadochroniarzach Armii Krajowej
Zapraszam do naszej  grupy na Facebooku

 

Do pobrania:   CICHOCIEMNI – najczęściej popełniane błędy (pdf)

 

 

Skazany za uczciwość…

 

Kozuchowski-Henryk-196x250 Skazany za uczciwość...

kpt. dypl. cc Henryk Kożuchowski
Fotografia z dokumentu urzędowego
edytowana cyfrowo, mojego autorstwa,
przekazana do domeny publicznej

© CC BY elitadywersji.org

Na przełomie czerwca i lipca 1943 Wojskowy Sąd Specjalny Państwa Podziemnego Okręgu Łódź AK skazał na śmierć Cichociemnego kpt. dypl. cc Henryka Kożuchowskiego ps. Hora. Skazano Go zaocznie za zdradę Narodu Polskiego. Zastrzelono na początku lipca 1943 w rejonie wsi Michałów k. Czarnocina (powiat Tomaszów Mazowiecki)…

 

Teczkę personalną Cichociemnego kpt dypl. cc Henryka Kożuchowskiego otwiera ręczny zapisek długopisem:

“zastrzelony z wyroku Wojsk. Sądu Specj. w 1943 w Łodzi (L.dz. 4719 z 6.9.43). Aresztowany przez Gestapo na jesieni 1942 załamał się i sypał, czym spowodował falę dużych aresztowań.”
Obok dopisano ołówkiem:  “Nieprawda. Zrehabilitowany 19 stycznia 1980”.

 

Lodz_ak-205x250 Skazany za uczciwość...Wstyd i skandal, to nie powinno się nigdy wydarzyć – odebrano życie niewinnemu człowiekowi. Na podstawie dostępnych dokumentów oraz relacji zrekonstruowałem tragedię kpt. dypl. Henryka Kożuchowskiego oraz Jego Rodziny. 

 

Wszechstronnie wyszkolony oficer (m.in. kursy: dywersyjno – strzelecki, walki konspiracyjnej, spadochronowy i in.) skoczył do okupowanej Polski w nocy 8/9 kwietnia 1942 w próbnym sezonie operacyjnym, w operacji lotniczej “Cravat”, na placówkę odbiorczą “Łąka”, w okolicach miejscowości Guźnia, Drzewicz, 10 km od Łowicza. Po skoku aklimatyzował się do realiów okupacyjnych w Warszawie, potem przydzielony jako szef  Oddziału III (operacyjno – szkoleniowego) Komendy Okręgu Łódź AK.

Według powojennej relacji Michała Stempkowskiego ps. Grzegorz, Barbara, wówczas Komendanta Okręgu Łódź AK, łódzkie środowisko konspiracji “nie przyjęło do swego grona “nowego” kpt. Hora, który wiedząc o pracy w terenie i dętych sprawozdaniach do wyższych instancji próbował te rzeczy prostować”. Środowiskowy ostracyzm wobec Cichociemnego Henryka Kożuchowskiego  był więc jedną z przyczyn wydania nań wyroku śmierci. Kolegom i koleżankom z konspiracji łódzkiej nie podobało się, że uczciwie raportował o pracy, nie pozwalając na “dęte sprawozdania”…

 

Relacja współwięźnia

5 grudnia 1942 aresztowany w Łodzi przez gestapo. Tak relacjonuje (list z 6 czerwca 1970) okoliczności pobytu w tym więzieniu współosadzony Hieronim Świderski:

W grudniu 1942 Gestapo łódzkie rozpoczęło aresztowania członków Z.W.Z. (…) Aresztowania nastąpiły na podstawie donosów agenta Gestapo i jego szajki. Nosił on nr V-Ib Pesi (…) Wszystkich członków, którzy nie zdążyli się ulotnić, umieszczono w więzieniu Gestapo w Łodzi przy ul. t.z. Robert Kochstrasse. Mnie zamknięto w celi, w której siedział już ś.p. Kożuchowski oraz około 25 więźniów. Przedstawił się jako kpt. 25 p.al. [Pułku Artylerii Lekkiej – przyp. RMZ]. Zawarliśmy ze sobą bliższą znajomość, ponieważ i ja służyłem w 66 p.p., a pułki te przynależały do 25 Dyw.Piech.

Po kilku dniach zabrano w nocy wszystkich więźniów z celi przeznaczonych do transportu prawdopodobnie do obozu konc. w Oświęcimiu, za wyjątkiem mnie i ś.p. Kożuchowskiego. Zaraz pierwszego dnia po wywiezieniu zebranych więźniów przedstawiłem ś.p.K. powody mojego aresztowania i sposób prowadzenia ze mną śledztwa (codzienna chłosta i groźby) ś.p.K. radził mi nie przyznawać się do stawianych zarzutów i stale odpowiadać: do żadnej organizacji nie należałem, nikt mnie do wstąpienia nie namawiał (…) Następnie ś.p.K. podał swoje powody aresztowania. Jako skoczek pod pseudonimem “Hora” lądował zdaje mi się w okolicy Białegostoku (…). Następnie wysłał (prawdopodobnie z Warszawy) do Łodzi pewną kobietę (może kurierkę)  z powierzonym jej materiałem (…) Owa kobieta nie poszła jednak zaraz pod wskazany jej adres, lecz wstąpiła po drodze do swoich znajomych wzgl. krewnych mieszkających przy ulicy, którą zabezpieczyła żandarmeria niemiecka i dokonywała rewizji mieszkań. Przy tej sposobności wpadła w ich ręce wspomniana kobieta z całym powierzonym jej materiałem. (…)

Lodz.-Anstadta-1949-wiezienie-gestapo-UB-140x250 Skazany za uczciwość...

Łódź, Andstata – więzienie gestapo i UB

Po ostatnim transporcie pozostało na górnym piętrze w celach po jednym, wzgl. trzech więźniów.  Policmajster, który po apelu wieczorem stwierdzał stany obecnych, rozkazał dyżurnemu strażnikowi umieścić nas razem wszystkich w jednej celi. Zebrało się nas około 13 więźniów starszych wiekiem (…)  Następnego dnia po pobudce i spożyciu chleba, wszedł do celi strażnik i spytał w języku niemieckim (…) kto z nas jest Schuster czyli szewc i kto jest Tischler czyli stolarz. Ja jego wypowiedź przetłumaczyłem i powiedziałem jemu, że szewcem jest plutonowy Otuszewski [lub Ostuszewski], a stolarzem ś.p.K. który spojrzał na mnie i ruchem głowy dał znać, że się zgadza (…). Zamknął cele i wszyscy ze strażnikiem udaliśmy się na parter, rzekomy szewc Otuszewski i rzekomy stolarz ś.p.K. poszli do celi rzemieślniczej, która była otwarta (…)

Dla utrzymania ciągłej łączności z ś.p.K. zgłosiłem się z jednym starszym więźniem do mycia podłóg na korytarzach. W jedną sobotę jesteśmy przy drzwiach celi rzemieślniczej (było tych rzekomych rzemieślników razem czterech). W tej chwili uchylił ś.p.K. drzwi i zwraca się do mnie przytłumionym głosem – Kolego Świderski żegnam się z wami po raz ostatni, grozi mi kara śmierci, jak mi na śledztwie oświadczono. Ja wszystko zaprzeczałem, a kobieta nie wytrzymała chłosty i wszystko zdradziła (…)

W następny dzień, a była to niedziela około południa, strażnicy biegając od celi do celi stwierdzają stany, przewracają ułożone w kostkę koce i płaszcze, nikt z nas nie może wysondować co się stało. W całym więzieniu poruszenie. Tajemnice wyjaśnili roznosiciele strawy (zupy obiadowej) – uciekł jeden więzień, w jaki sposób udała się ucieczka, nie wiadomo.

Po niedługim czasie przygotowano drugi transport do Oświęcimia. Załadowano nas do wagonów więźniarek z przedziałami zamkniętymi na trzy osoby. Ja siedziałem z (…) rzekomym szewcem plut. Otuszewskim (…) który naświetlił nam dopiero udaną ucieczkę ś.p. Kożuchowskiego. W ową niedzielę przyszedł do naszej celi strażnik i zabrał nas czterech rzekomych rzemieślników (nosiliśmy białe drelichowe bluzy na naszych marynarkach) i z rozkazu kwatermistrza zaprowadził nas na strych bloku frontowego, gdzie znajdowała się większa ilość nowych desek (stolarki i desek budowlanych na podłogi). Sortowaliśmy je na długość i wg przeznaczenia. Około południa kazał strażnik pracę przerwać i schodzimy do sieni wiodącej na podwórko. Ja, Otuszewski szedłem pierwszy, potem strażnik, a za nim pozostałych trzech. Okazało się jednak, że zeszło nas tylko trzech. Po chwili strażnik do nas mówi – wracamy na strych.

Nie zastaliśmy już ś.p. Kożuchowskiego. Ja tylko zauważyłem, że spod jednej luźnej deski podłogowej wystaje biały skrawek bluzy. W płaskim, z lekkim spadem pokrycia dachowego umieszczony był t.zw. świetlik z oszkloną ramą. Uciekinier ś.p. Kożuchowski zdjął najpierw ze siebie białą bluzę, umieścił ją pod podłogą, przystawił odpowiedniej długości deskę do świetlika, głową podniósł oszkloną ramę i przez otwór wydostał się na dach i na wolność (…)”  

 

Dokumenty i relacje

Dokumenty dot. rehabilitacji Cichociemnego Henryka Kożuchowskiego
w zbiorach Studium Polski Podziemnej w Londynie, sygn. Kol.023.0125

 

Po udanej ucieczce z więzienia gestapo, Cichociemny ś.p. Henryk Kożuchowski zgodnie z obowiązującymi procedurami w czerwcu 1943 zgłosił się na konspiracyjny punkt kontaktowy w Łodzi. Złożył pisemny meldunek o swojej ucieczce, miał zostać przerzucony do Komendy Okręgu Łódź A.K., czyli do Warszawy, aby mógł osobiście zdać szczegółową relację ze swej zuchwałej ucieczki. Na początku lipca 1943, podczas domniemanego przerzutu do Warszawy, został zastrzelony przez likwidatorów, w rejonie wsi Michałów k. Czarnocina (powiat Tomaszów Mazowiecki), w pobliżu przejścia do Generalnej Guberni. 

 

06_Kozuchowski-Henryk-KOL_023_0125-9-176x250 Skazany za uczciwość...Przez długi czas w Jego życiorysie widniał hańbiący zapis: W związku z podejrzeniami o sfingowanie ucieczki oskarżony o zdradę przez Wojskowy Sąd Specjalny Państwa Podziemnego w Łodzi, skazany na karę śmierci.”

Dopiero wiele lat po wojnie prawda wychodzi na jaw. W latach 1968-1969 odnalezieni dwaj współwięźniowie kpt. dypl. “Hory” nie tylko potwierdzają fakt zuchwałej ucieczki, ale podają nowe jej szczegóły. Okazuje się też, że dwaj niemieccy strażnicy więzienni za niedopełnienie swoich obowiązków zostali przez gestapo pobici na więziennym dziedzińcu, a następnie wysłani na front wschodni.

Ponadto wychodzi na jaw, że Wojskowy Sąd Specjalny Okręgu Łódź A.K. nie działał w tej sprawie zgodnie z przepisami. W postępowaniu przed podziemnym sądem żołnierz konspiracji powinien m.in. mieć obrońcę z urzędu. Sąd powinien także zapoznać się m.in. z raportem wywiadu w tej sprawie. Tych obowiązków nie dopełniono…

 

Cichociemny Bolesław Jabłoński ps. Kalia, który był w tym czasie szefem Oddziału II (wywiad) Okręgu Łódź A.K. w pisemnym oświadczeniu z 2 października 1979 stwierdza:

“(…) wiosną 1943 otrzymałem polecenie z K-dy Okręgu, aby naświetlić sposób i prawdopodobieństwo ucieczki z więzienia kpt. Hora – Henryka Kożuchowskiego. Ponieważ miałem możność to uczynić, wykazałem zgodnie z prawdą że ucieczka odbyła się w niedzielę przy robotach stolarskich na poddaszu i była całkowicie naturalna. Z całości opisu wynikało, że kpt. Hora wykazał ogromny hart fizyczny i inteligencję i że ucieczka była autentyczna.

Nie wiedziałem nic o tym, że w tym czasie toczył się proces przeciwko Horze i szukano dalszych argumentów przeciwko Niemu. W rozmowie z przewodniczącym Sądu po wojnie, gdy go indagowałem, dlaczego mnie nie wezwał na świadka i nie wziął pod uwagę mego opisu ucieczki, oświadczył mi że mego zaświadczenia wogóle sąd nie dostał, a o samym procesie bał się i wstydził się wogółe mówić. To był prawnik, ale alkoholik, por. żandarmerii Korwin – Piotrowski, już nie żyje. Zapytywany po wojnie w tej samej sprawie szef łączności Okręgu – Hanka, która znała sprawę dobrze – nie chciała mówić ale wynikało jasno, że to dawny antagonizm dwóch oficerów zawodowych – artylerzystów”.

 

Z tego oświadczenia jednoznacznie wynika, że bezpośrednią przyczyną niesłusznego skazania na śmierć Cichociemnego kpt. cc Henryka Kożuchowskiego – za rzekomą zdradę – były, łagodnie to ujmując, marne kwalifikacje moralne przewodniczącego Wojskowego Sądu Specjalnego Okręgu Łódź A.K., który wykorzystał wątpliwości co do autentyczności ucieczki z więzienia gestapo oraz panującą wówczas psychozę zdrady, a także środowiskowy ostracyzm wobec “nowego” Cichociemnego – w istocie do zabójstwa sądowego, morderstwa w majestacie konspiracyjnego prawa…

 

Do tych relacji należy dodać jeszcze jedno oświadczenie, z 4 października 1979, Cichociemnego mjr Adama Trybusa ps. Gaj, byłego szefa Kedywu oraz ostatniego inspektora okręgu Łódź A.K.:

“Po skoku w nocy w dn. 1/2 października 1942 r. i po okresie aklimatyzacji w Warszawie, otrzymałem wraz z Arturem Linowskim ps. Karp przydział do okręgu AK-ŁÓDŹ. Przed wyjazdem zostałem wezwany na punkt kontaktowy, gdzie otrzymałem rozkaz zorganizowania komórek sabotażowych i dywersyjnych na terenie rej. inspektoratu Piotrków-Tryb. Rozkaz ten przekazał mi kpt. Henryk Kożuchowski ps. Hora, szef III oddziału Sztabu Okr. Łódzkiego. Kpt. “Horę” spotkałem wtedy po raz pierwszy i – jak się okazało – ostatni.

Podał mi wówczas punkt kontaktowy w Piotrkowie Tryb., a mianowicie Państwowe Archiwum przy u;. Toruńska 3, którego Kierownikiem był wtedy dr Jan Warężak, działacz konspiracyjny. (…) Z lokalu konspiracyjnego z archiwum państwowego w Piotrkowie korzystałem nadal i coraz częściej w miarę postępów w montowaniu i prowadzeniu walki dywersyjnej i partyzanckiej przez oddziały i patrole Kedywu. Wynika z tego, że Kpt. “Hora” nie ujawnił w śledztwie punktu konspiracyjnego, jaki podał mi na odprawie w Warszawie. Dr Jan Warężak nie został aresztowany przez władze okupacyjne (…) co niewątpliwie nastąpiłoby, gdyby Kpt. “Hora” ujawnił w śledztwie tę tajemnicę organizacyjną.”

 

Postępowanie rehabilitacyjne

W październiku 1979 Michał Stempkowski, komendant okręgu Łódź AK wyraził zgodę na przeprowadzenie postępowania rehabilitacyjnego niesłusznie skazanego na śmierć Cichociemnego. W pisemnym oświadczeniu przyznał:

“(…) Zarówno sposób powołania Sadu, a głownie przeprowadzone dochodzenie zawierało wiele błędów, nieścisłości, nie uwzględniono informacji o sprawie własnego O.II. [wywiadu AK – przyp. RMZ] , co zostało stwierdzone dopiero po wojnie. Zarzut główny o zdradzie oskarżonego właściwie nigdy nie był udowodniony, a Sąd oparł się na poszlakach (…) .

Dokumenty sądowe zniknęły i nie ma po nich śladu. Ze względu na psychozę zdrady wśród szeregów AK w konspiracji w środowisku łódzkim zatwierdzenie wyroku stało się konieczne dla oczyszczenia atmosfery i możliwości spokojnej pracy dalej. (…)”

 

10_Kozuchowski-Henryk-KOL_023_0125-6-194x250 Skazany za uczciwość...Wkrótce Zespół Cichociemnych w Warszawie wystąpił do Zarządu Koła Cichociemnych w Londynie o rehabilitację śp. Henryka Kożuchowskiego ps. Hora – niesłusznie straconego za rzekomą zdradę Narodu Polskiego. W swym wniosku podkreślił:

“Główny argument do rehabilitacji daje właściwie sam Komendant Okręgu, który sąd powoływał i wyrok zatwierdził, stwierdzając jednoznacznie, że główny zarzut zdrady  nie miał w ogóle miejsca, a zarówno sąd jak i on sam uległ presji środowiska, które nie przyjęło do swego grona “nowego” kpt Hora, który wiedząc o pracy w terenie i dętych sprawozdaniach do wyższych instancji próbował te rzeczy prostować. Wkrótce potem został aresztowany, a po   a u t e n t y c z n e j   ucieczce z więzienia oskarżony, sądzony i stracony za rzekomą zdradę”
(Wniosek Zespołu Cichociemnych w Warszawie do Zarządu Koła Cichociemnych w Londynie, w zbiorach Studium Polski Podziemnej, sygn. KOL.023.0125.75)

 

19 stycznia 1980 Komisja Rehabilitacyjna w składzie: płk dypl. Kazimierz Iranek-Osmecki (przewodniczący), ppłk Jacek Bętkowski, kpt. Adolf Pilch, kpt. Franciszek Rybka oraz por. Fabiola Paulińska po analizie dokumentów i zeznań świadków jednogłośnie uwolniła od wszystkich zarzutów i zrehabilitowała śp. kpt. dypl. Henryka Kożuchowskiego. 1 lutego 1980  orzeczenie Komisji zatwierdził gen. bryg. Tadeusz Pełczyński, były szef sztabu Komendy Głównej Armii Krajowej.

 

 

Kpt. cc Henryk Stefan Jerzy Maciej Kożuchowski ps. “Hora”, “Ukrop”, vel Henryk Kosten, Zwykły Znak Spadochronowy nr 0063, ur. 14 stycznia 1911 w Warszawie, zm. w lipcu 1943 w rejonie Michałowa (powiat Tomaszów Mazowiecki), niesłusznie skazany na śmierć przez Wojskowy Sąd Specjalny Państwa Podziemnego Okręgu Łódź AK – kapitan dyplomowany, oficer Wojska Polskiego, Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, Armii Krajowej, szef Oddziału III Komendy Okręgu Łódź AK, uczestnik kampanii wrześniowej, francuskiej, cichociemny

Znajomość języków: angielski, francuski; szkolenia (kursy): m.in.  dywersyjno – strzelecki (SS 25, Inverlochy), prowadzenia pojazdów (samochód, motocykl),  oficerów sztabowych, spadochronowy (1 SBS), walki konspiracyjnej, odprawowy i in. W dniu wybuchu wojny miał 28 lat; w dacie skoku do Polski 31 lat. Pochodził z rodziny urzędnika

 

 

Źródła:

  • teczka personalna – Oddział Specjalny Sztabu Naczelnego Wodza (Studium Polski Podziemnej, Kol.023.0125)
  • Jędrzej Tucholski – Powracali nocą, Książka i Wiedza, Warszawa 1968, s. 124 – 127

 

Policja na tropie Cichociemnego…

 

Fijalka-odznaczenie-VM-300x241 Policja na tropie Cichociemnego...W połowie grudnia 2022 opublikowałem post na Facebooku w którym postawiłem pytanie:

KIM JEST NR 1?

 

Rzecz w tym, że istnieje wątpliwość, który z Cichociemnych jest na załączonej fotografii (patrz obok), oznaczony jako nr 1:

  • wg. Jędrzeja Tucholskiego (Cichociemni, wyd. 1988 fot. 94, w innych wydaniach pod innym numerem) – jest nim Cichociemny Jan Woźniak ps. Kwaśny
  • wg. Cezarego Chlebowskiego (Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie, wyd. 1993 fot. 12)  – jest nim Cichociemny Wincenty Ściegienny ps. Las

Fotografia przedstawia uroczystość odznaczenia Krzyżem Virtuti Militari przez Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego Cichociemnego Michała Fijałki ps. Kawa, w dniu 20 sierpnia 1942 w ośrodku szkoleniowym Cichociemnych Audley End (STS 43).

 

Sciegienny-Wincenty-KOL_023_0285-175x250 Policja na tropie Cichociemnego...Fotografia pochodzi z depozytu CC Michała Fijałki, który zidentyfikował widocznych na zdjęciu Kolegów – Cichociemnych, wskazując jako nr 1 właśnie CC Wincentego Ściegiennego.

Potwierdza to ustalenie Syn Cichociemnego – Pan Grzegorz Fijałka (skonsultowałem się w tej sprawie kilkanaście dni temu). Pan Grzegorz także podjął działania weryfikacyjne (porównywał fotografie CC) i uważa, że jako nr 1 jest cc Wincenty Ściegienny.

W mojej ocenie to właśnie może być wersja obiektywnie prawdziwa, a Jędrzej Tucholski pomylił się w opisie fotografii, podanym w swojej książce. Ale są być może argumenty za przyjęciem, iż Tucholski jednak się nie pomylił, a błędny opis opublikował (zawsze bardzo rzetelny) Cezary Chlebowski.

 

Rodzina Cichociemnego Jana Woźniaka utrzymuje, że na tym zdjęciu oznaczony jako nr 1 jest właśnie Cichociemny Jan Woźniak ps. Kwaśny. Rodzina Cichociemnego Michała Fijałki (z którego depozytu pochodzi fotografia) utrzymuje, że jako nr 1 jest Cichociemny Wincenty Ściegienny ps. Las. Obie wersje nie mogą być równocześnie prawdziwe.

Sądząc po rysach twarzy, układzie brwi, nosie, profilu, czole oraz fryzurze może to być właśnie Cichociemny Wincenty Sciegienny. Ale pewności nie ma – czyli śledztwo trwa nadal…

 

Zawiodła identyfikacja wg. wzrostu

Wozniak-Jan-KOL_023_0318-173x250 Policja na tropie Cichociemnego...Próbowałem pójść tropem wzrostu trójki Cichociemnych, sięgając do danych zawartych w dokumentach, w Ich teczkach personalnych.

Cichociemny Bolesław Kontrym miał wzrost ok. 175,26 cm, ale obaj “sporni Cichociemni” mieli wzrost zbliżony:

Ten trop nie doprowadził więc do indentyfikacji “poszukiwanego Cichociemnego” stojącego obok CC Bolesława Kontryma.

 

 

Zawiodło Narodowe Archiwum Cyfrowe

Logo-NAC-PL-pion-261x250 Policja na tropie Cichociemnego...Niestety, nie mogło pomóc w identyfikacji “poszukiwanego Cichociemnego” Narodowe Archiwum Cyfrowe. Zwróciłem się z prośbą o taką pomoc do dyrektora NAC Pana Piotra Zawilskiego.

Fotografia z uroczystości odznaczenia Michała Fijałki orderem Virtuti Militari, znajduje się bowiem w zasobach NAC, oznaczona sygn. 37-552-3. Opis zdjęcia podaje, że jest to uroczystość odznaczenia ppor. Michła Fijałki w dniu 28 (powinno być: 20) sierpnia 1942, a jako nr 1 wskazany jest ppor. “Kwaśny” – Jan Woźniak.

Poprosiłem NAC o wskazanie źródła identyfikacji Cichociemnego oznaczonego jako nr 1. Niestety odpowiedź NAC także nie wyjaśniła sprawy. Pani Katarzyna Brąkowska poinformowała, że NAC nie dysponuje materiałami źródłowymi, na podstawie których można by było zdecydowanie potwierdzić tożsamość cichociemnego oznaczonego na zdjęciu nr 1 i zweryfikować datę.

Opis zdjęcia w zasobach NAC zredagowano bowiem korzystając z dostępnych publikacji. Czyli wciąż nie ma oczekiwanego rezultatu naszego śledztwa.

 

 

Prośba o pomoc Policji

UPP-policja-300x198 Policja na tropie Cichociemnego...CLKP-300x90 Policja na tropie Cichociemnego...W tej sytuacji zwróciłem się z prośbą o pomoc do Pana gen. insp. Jarosława Szymczyka, Komendanta Głównego Policji oraz do Pani insp. dr n. o zdr. Anety Pawlińskiej, dyrektora Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Mam nadzieję, że działając w interesie publicznym zechcą zlecić wykonanie ekspertyzy fotograficznej w tej sprawie.

Do prośby dołączyłem skany zdjęć z depozytu Cichociemnego Michała Fijałki oraz skany fotografii obu Cichociemnych (z Ich teczek personalnych). Mam nadzieję, że specjalistyczne badania kryminalistyczne pozwolą odkryć poszukiwanego i odpowiedzieć na pytanie – kim jest Cichociemny oznaczony jako nr 1?

O wszelkich ustaleniach w tym śledztwie oczywiście będę informował 🙂


 

AKTUALIZACJA:

 

Pan podinsp. Dariusz Zajdel, biegły badań antroskopijnych z Wydziału Badań Dokumentów i Informatyki Śledczej Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji nadesłał 10 stycznia 2023 odpowiedź:

W odpowiedzi na przesłane przez Pana drogą elektroniczną pismo z dnia 03.01.2023 roku, dotyczące możliwości przeprowadzenia antroposkopijnych badań porównawczo-identyfikacyjnych osób na podstawie zdjęć uprzejmie informuję, że Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji prowadzi badania i wydaje opinie wyłącznie na zlecenie organów procesowych, m.in. Policji, Sądów i Prokuratur, oraz (w szczególnych przypadkach) dla instytucji państwowych o profilu naukowym. Tym samym nie wykonujemy opinii dla podmiotów zewnętrznych, w tym osób prywatnych.

 

W mojej ocenie problem z identyfikacją Cichociemnego na historycznym zdjęciu z Naczelnym Wodzem gen. Władysławem Sikorskim jest “szczególnym przypadkiem” o którym pisze Pan Podinspektor, zaś “instytucją państwową o profilu naukowym” mógłby być Instytut Pamięci Narodowej.

Co prawda IPN sporo uczynił aby zafałszować historię Cichociemnych, ale może akurat w tej sprawie zechciałby pomóc? Pełen nadziei napisałem zatem:

 

LIST OTWARTY DO PREZESA IPN
w sprawie identyfikacji Cichociemnego z historycznego zdjęcia

 

Logo_IPN-266x250 Policja na tropie Cichociemnego...

Szanowny Pan
dr Karol Nawrocki
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej

 

Szanowny Panie Prezesie,

Pozwalam sobie zwrócić się z usilną prośbą, aby Pan Prezes zechciał złożyć wniosek do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji o przeprowadzenie na podstawie zdjęć (dostarczonych już przeze mnie do CLKP) antroposkopijnych badań porównawczo-identyfikacyjnych dwóch Cichociemnych:

w celu ustalenia który z Nich znajduje się – obok Cichociemnego mjr cc Bolesława Kontryma –  na historycznej fotografii przedstawiającej uroczystość odznaczenia Krzyżem Virtuti Militari przez Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego Cichociemnego Michała Fijałki ps. Kawa, w dniu 20 sierpnia 1942 w ośrodku szkoleniowym Cichociemnych Audley End (STS 43).

Zwróciłem się z prośbą o pomoc w identyfikacji do dyrektora Narodowego Archiwum Cyfrowego Pana Piotra Zawilskiego, bowiem fotografia z tej uroczystości znajduje się w zasobach NAC (sygn. 37-552-3). Jednak Narodowe Archiwum Cyfrowe nie mogło okazać się pomocne, bowiem jak wynika z przesłanej mi odpowiedzi, opis tego zdjęcia – w tym identyfikację widocznych na nim Cichociemnych – zaczerpnięto z dostępnych publikacji. 

Fijalka-odznaczenie-VM-300x241 Policja na tropie Cichociemnego...Rzecz jednak w tym, że publikacje dotyczące tego fragmentu historii Cichociemnych, w zakresie dotyczącym identyfikacji Cichociemnego znajdującego się obok Cichociemnego mjr cc Bolesława Kontryma – zawierają wzajemnie wykluczające się informacje:

  • wg. Jędrzeja Tucholskiego (Cichociemni, wyd. 1988 fot. 94, w innych wydaniach pod innym numerem) ? jest nim Cichociemny Jan Woźniak ps. Kwaśny
  • wg. Cezarego Chlebowskiego (Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie, wyd. 1993 fot. 12)  ? jest nim Cichociemny Wincenty Ściegienny ps. Las

 

Fotografia z uroczystości pochodzi z depozytu CC Michała Fijałki, który zidentyfikował widocznych na zdjęciu Kolegów ? Cichociemnych, wskazując jako “spornego Cichociemnego” właśnie CC Wincentego Ściegiennego. Potwierdza to ustalenie Syn Cichociemnego ? Pan Grzegorz Fijałka (skonsultowałem się w tej sprawie kilkanaście dni temu). Pan Grzegorz także podjął działania weryfikacyjne (porównywał fotografie CC) i uważa, że jako nr 1 jest cc Wincenty Ściegienny. W mojej ocenie to właśnie może być wersja obiektywnie prawdziwa, a Jędrzej Tucholski pomylił się w opisie fotografii, podanym w swojej książce. Ale są być może argumenty za przyjęciem, iż Tucholski jednak się nie pomylił, a błędny opis opublikował (zawsze bardzo rzetelny) Cezary Chlebowski.

UPP-IPN-300x223 Policja na tropie Cichociemnego...Rodzina Cichociemnego Jana Woźniaka utrzymuje, że na tym zdjęciu oznaczony jako nr 1 jest właśnie Cichociemny Jan Woźniak ps. Kwaśny. Rodzina Cichociemnego Michała Fijałki (z którego depozytu pochodzi fotografia) utrzymuje, że jako nr 1 jest Cichociemny Wincenty Ściegienny ps. Las. W mojej ocenie jest to identyfikacja prawdziwa, sądząc po rysach twarzy, układzie brwi, nosie, profilu, czole oraz fryzurze. Ale nie ma obiektywnego rostrzygnięcia, wiadomo jedynie, że obie wersje nie mogą być równocześnie prawdziwe.

Nie natrafiłem w teczkach personalnych Cichociemnych ani w dostępnych publikacjach oraz dokumentach źródłowych na informację pozwalającą na jednoznaczne ustalenie co do tożsamości “spornego Cichociemnego” na zdjęciu z uroczystości odznaczenia przez Naczelnego Wodza Krzyżem Virtuti Militari – a więc faktu mającego dość istotne znaczenie historyczne. W tej sytuacji jedyną mozliwością rozstrzygnięcia wątpliwości w tym zakresie wydaje się przeprowadzenie antroposkopijnych badań porównawczo-identyfikacyjnych. Dlatego ośmielam się prosić Pana Prezesa o pomoc w tej sprawie.

z wyrazami szacunku
Ryszard M. Zając

 

Zobacz:

 

 

Spadochroniarze Stalina…

Pierwszy skok dwóch Cichociemnych (i kuriera) do Polski 15/16 lutego 1941 (operacja “Adolphus”) był pierwszym zrzutem alianckich żołnierzy na teren Europy Środkowej okupowanej przez Niemców. Drugi zrzut (operacja “Ruction”) także dwóch Cichociemnych oraz kuriera miał miejsce dopiero 7/8 listopada 1941. Zawsze zastanawiało mnie, z jakiego powodu przerwa w zrzutach trwała aż kilka miesięcy.

Udało mi się ustalić smutną prawdę – pomiędzy pierwszym a drugim zrzutem Cichociemnych brytyjska Special Operations Executive – jeszcze przed zawarciem umowy z sowieckim NKWD – wykonała co najmniej trzy zrzuty do Polski co najmniej dziewięciu sowieckich agentów. Tak bardzo Brytyjczycy pomagali Polsce...

 

Polska na celowniku Moskwy

Poland1921-39-237x250 Spadochroniarze Stalina...Gdy 21 października 1918 Lenin i Trocki utworzyli sowiecki wywiad wojskowy, od samego początku jego głównym celem była Polska. Bolszewicy chcieli bowiem doprowadzić do likwidacji Polski, dlatego ich służby niezwykle intensywnie nas zwalczały, wszelkimi możliwymi metodami, z morderstwami włącznie. Działali w sposób nieznany dotąd innym służbom (dla wielu wciąż niemożliwy) – odrzucili wszelkie rygory prawne czy moralne – ich zasadą był brak zasad.

Przedwojenny polski wywiad II R.P. – legendarna “Dwójka” czyli Oddział II Sztabu Głównego WP oprócz realizacji zadań strategicznych musiał z konieczności zajmować się również wyłapywaniem sowieckich szpiegów w Polsce. Tylko w latach 1929-1935 zatrzymano w Polsce aż 2605 sowieckich szpiegów oraz udaremniono aż 1303 sowieckich operacji szpiegowskich…

Nieco mniej, ale także intensywnie sowieckie służby działały na terenie państw zachodnich. Terrorowi wewnątrz Rosji, bezwzględności metod wobec wszystkich, towarzyszyła w niespotykanej dotąd skali silna propaganda, prezentująca “komunistyczny raj” jako alternatywę dla dotychczasowego porzadku społecznego. Na niespotykaną dotąd w historii skalę sowieci wykorzystywali także prowokację, infiltrację oraz dezinformację. 

Skutkiem sowieckich działań była niebywała skala infiltracji zachodnich służb, przekształcenie zachodnich partii komunistycznych w ośrodki sowieckich “agentur wpływu”. Od początku sowieckie służby specjalne działały globalnie, wskutek zastosowania nowych metod stając się w pierwszej dekadzie swej działalności najlepszą służbą specjalną świata.

“Bolszewicy ze swoim kryminalno – konspiracyjnym doświadczeniem, przejmując archiwa i kadry carskich służb, byli jak gangsterzy dopuszczeni do tajnych materiałów szkoleniowych policji. Wiedzieli jak użyć nowej wiedzy, gdzie są jej słabe punkty i co zrobić, by je usunąć”

(Marek Świerczek – Fenomen sowieckich służb specjalnych, w: Wiedza Obronna 2020, vol. 271 Nr. 2, s. 72, ISSN: 2658-0829 0209-0031).

 

Zinfiltrowany Zachód

odznaka-NKWD-245x350 Spadochroniarze Stalina...Dopiero kilka lat po II wojnie św. i później odkryto, że skala sowieckiej infiltracji Zachodu była przerażająca – sowieckimi szpiegami w Stanach Zjednoczonych okazali się m.in.: wiceprezydent USA Henry A. Wallace (sic!), doradca prezydenta USA podczas konferencji jałtańskiej Alger Hiss (ps. Ales), twórca Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego Harry Dexter White (ps. Jurist, Kassir), niemiecki fizyk w brytyjskim programie budowy bomby atomowej “Tube Alloys” Klaus Fuchs, amerykański pisarz Whittaker Chambers. Z komunizmem mocno sympatyzowała… żona prezydenta Roosvelta, być może to pod jej wpływem w 1944 Roosevelt powiedział do amerykańskiego ambasadora w Moskwie – “Nie dbam o to, czy kraje sąsiadujące z Rosją zostaną skomunizowane”.

Sowieci od początku trafnie byli postrzegani przez brytyjskie służby specjalne za główne zagrożenie. Ale ani Brytyjczycy, ani Amerykanie nie mieli w ZSRR swoich agentów. Co gorsza, np. Brytyjczycy po ataku Niemiec na ZSRR grzecznie i bardzo naiwnie zrezygnowali nawet z obserwacji sowieckiej ambasady w Londynie. Sowieci w Wielkiej Brytanii robili więc co chcieli. Brytyjczycy naiwnie założyli, że ścisła współpraca ze Stalinem spowoduje, że stanie się on sojusznikiem Londynu. Wskutek tej infantylnej polityki, skala sowieckiej infiltracji kół rządzących oraz mających jakiekolwiek wpływy w Wielkiej Brytanii była ogromna.

Brytyjskie Foregin Office (ministerstwo spraw zagranicznych) – podkreśla Hanna Świderska w publikacji w paryskiej “Kulturze” – “nie miało ani jednego dyplomaty obznajmionego ze sprawami sowieckimi czy choć mówiącego po rosyjsku i informacje o Wielkim Aliancie czerpało ze sprawozdań sporządzanych przez Dział Badań FO (Research Department) obsadzony przez kryptokomunistów” sic!

(Hanna Świderska, Z powiązań Polska – SOE – NKWD, Zeszyty Historyczne (zeszyt 12), tom 489, Biblioteka “Kultury”, Paryż: Instytut Literacki, 1995, s. 95-108).

 

Było jeszcze gorzej, niż można byłoby przypuszczać. Najsławniejszą i najbardziej szkodliwą sowiecką siatką szpiegowską w Wielkiej Brytami okazała się po wielu latach – działająca od początku II wojny do lat pięćdziesiątych tzw. piątka z Cambridge. Tylko w 1941 tych pięciu sowieckich szpiegów przekazało NKWD aż 7867 tajnych dokumentów, w tym dotyczących polskiego rządu na uchodźstwie oraz Sztabu Naczelnego Wodza.

Najsłynniejszą sowiecką siatkę szpiegowską tworzyli: 

  • Guy Burgess (ps. Tony, Yan), syn oficera Royal Navy, pijak, sybaryta, student prestiżowych: Eton College oraz Uniwersytetu w Cambridge, od 1935 w BBC, od 1939 w Secret Intelligence Service (MI6) oraz w Special Operations Executive. To on przekazał sowietom informacje, że nie są nic warte francuskie i brytyjskie deklaracje pomocy Polsce w przypadku agresji Niemiec. W 1951, ostrzeżony przez Kim’a Philby uciekł do Moskwy, przebywał tam do końca swego życia w 1963.
  • Kim_Philby-210x300 Spadochroniarze Stalina...Harold Adrian Russel Philby, znany jako Kim Philby (ps. Tom, Stanley), syn brytyjskiego dyplomaty, podróżnika, wicegubernatora Pendżabu (Indie),  absolwent Trinity College na Uniwersytecie Cambridge, korespondent “Timesa” podczas wojny domowej w Hiszpanii, przypadkowo ranny i odznaczony przez generała Franco Czerwonym Krzyżem Wojennej Zasługi, od 1940 w MI6, a także jako wykładowca podczas szkoleń Special Operations Executive. Od października 1944 kierownik Sekcji IX w brytyjskim kontrwywiadzie, mającej za zadanie… koordynację działań przeciwko ZSRR oraz wyłapywanie sowieckich szpiegów. W 1945 na wniosek szefa MI6 odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego, za rzekome zasługi na tym polu. Od 1949 jako oficer łącznikowy brytyjskiego wywiadu przy CIA, FBI oraz kontrwywiadzie kanadyjskim miał nieograniczony dostęp do danych amerykańskiego wywiadu. Po ucieczce Maclean’a i Burgess’a w maju 1951 do ZSRR, jako ich znajomy znalazł się w kręgu podejrzanych, ale nie potrafiono udowodnić mu szpiegostwa. Po naciskach Amerykanów zwolniony z brytyjskiego MI6, z wysoką odprawą, protegowany przez szefa brytyjskiej MI6 znalazł pracę jako korespondent “The Observer” i “The Economist”. Dopiero w 1962, po zeznaniach majora KGB Anatolija Golicyna, który w 1961 poprosił o azyl w USA, brytyjski kontrwywiad MI5 nabrał pewności co do szpiegowskiej działalności Philby’ego. Zanim go jednak aresztowano, w 1963 Kim Philby w Bejrucie wsiadł na radziecki statek i uciekł do ZSRR, 3 lipca 1963 otrzymał sowieckie obywatelstwo, podjął – już oficjalnie – pracę dla KGB. To dzięki niemu Stalin wiedział, że Brytyjczycy i Amerykanie zamierzali przemilczeć zbrodnię katyńską. Philby był… instruktorem na kursach wywiadu dla Cichociemnych w Bealieu…
  • Anthony Blunt (ps. Stuart, Wise), syn duchownego, student matematyki i filozofii na Uniwersytecie Cambridge, jako przedstawiciel MI5 co tydzień uczestniczył w spotkaniach Połączonego Komitetu Wywiadu (Joint Intelligence Committee), raportując na bieżaco podjęte tam ustalenia sowieckiemu NKWD. Nadzorował także londyńskie placówki dyplomatyczne, otwierał dyplomatyczne bagaże i przesyłki oraz kopiował zawarte w nich informacje. Według niektórych źródeł szczególnie zasłużył się w szpiegowaniu polskich działań.
  • piatka-195x250 Spadochroniarze Stalina...Donald Maclean (ps. Homer), syn brytyjskiego polityka, ministra w trzecim rządzie Ramsaya MacDonalda, student Gresham’s School i Trinity Hall Uniwersytetu Cambridge, zwerbowany do współpracy z sowietami przez Guya Burgessa i Anthony Blunta. Od 1935 brytyjski dyplomata w Foregin Office, początkowo w Wydziale Ligi Narodów i Państw Zachodnich, od września 1938 trzeci sekretarz ambasady brytyjskiej w Paryżu. Od czerwca 1940 drugi sekretarz w Wydziale Ogólnym Foreign Office, współpracującym z ministerstwami żeglugi, dostaw i wojny gospodarczej. Wydział odpowiadał za stacjonujące w Wielkiej Brytanii wojska sojusznicze, w tym m.in. Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie, którymi szczególnie interesowało się NKWD. Tylko w 1942 przekazał do NKWD 45 tomów tajnych dokumentów. Od wiosny 1944 jako pierwszy sekretarz brytyjskiej ambasady w USA miał stały dostęp do tajnych informacji m.in. ze spotkań oraz korespondencji prezydenta USA i premiera Wielkiej Brytanii. W 1951, ostrzeżony przez Kim’a Philby uciekł do Moskwy, podjął oficjalną współpracę z sowieckim MSZ i Instytutem Gospodarki Światowej i Stosunków Międzynarodowych, odznaczony Orderem Czerwonego Sztandaru Pracy.
  • John Cairncross (ps. Moliere), student Trinity College na Uniwersytecie Cambridge, zwerbowany do działalności szpiegowskiej na rzecz sowietów przez Guya Burgessa. Od 1940 sekretarz lorda Maurice Hankey’a, brytyjskiego polityka, byłego przewodniczącego Komitetu Obrony Imperialnej, od września 1939 do maja 1940 ministra bez teki w Gabinecie Wojennym premiera Nevilla Chamberlaina, członka komitetu nadzorującego brytyjski wywiad. Od 1941 Cairncross pracował (faktycznie na rzecz Sowietów) w ośrodku dekryptażu w Bletchley Park, gdzie łamano niemiecką “Enigmę”, a także w MI6 oraz w ministerstwie skarbu. Po wojnie był podejrzewany o wrogą działalność szpiegowską, wyjechał z Wielkiej Brytanii. Dopiero w 1964 przyznał się do szpiegostwa na rzecz ZSRR, uniknął kary dzięki ujawnieniu danych na ten temat brytyjskiemu kontrwywiadowi.

 

Wszyscy sowieccy agenci z “piątki Cambridge” byli homoseksualistami, co było wówczas w Wielkiej Brytanii karalnym przestępstwem, to zaś wpływało na względną hermetyczność tego środowiska oraz łatwość werbunku i szantażu. “Piątkę z Cambridge” łączyła nie tylko fascynacja komunizmem jako “nowym wspaniałym światem” przyszłości oraz remedium na faszyzm, ale również wspólne homoseksualne orgie, a także wielogodzinne alkoholowe libacje.

 

Polskie szanse

soe-tablica-296x300 Spadochroniarze Stalina...Po napaści Niemiec na ZSRR 22 czerwca 1941, już 12 lipca Wielka Brytania zawarła porozumienie z sowietami. Wkrótce w Special Operations Executive utworzono sekcję sowiecką. W tajnym ośrodku SOE, Stacji XVII w Brickendonbury, dla oficerów nowo tworzonej sekcji zorganizowano kurs pogłębienia znajomości języka rosyjskiego. Pomysłodawcą kursu był… Guy Burgess, a jednym z wykładowców – Kim Philby – obaj sowieccy agenci…

We wrześniu 1941 roku SOE podpisało umowę o współpracy z… NKWD. Sowieckie NKWD miało zaprzestać działań w państwach Wspólnoty Brytyjskiej, Arabii Saudyjskiej, Egipcie, Iraku, Jemenie oraz Syrii. SOE miała pomóc w zrzucaniu rosyjskich agentów do państw okupowanej Europy – wszystkich nie należących do ZSRR albo Wspólnoty Brytyjskiej. Potem zasady współpracy skorygowano – sowieccy agenci mieli działać w okupowanych krajach Europy Zachodniej za zgodą ich emigracyjnych rządów. Zrzucono kilkudziesięciu sowieckich agentów (według moich niepełnych danych ok. 30). Operacje sowieckich zrzutów ukrywano pod kryptonimem “Pickaxes”, trwały aż do maja 1944. W kilku zrzutach uczestniczyły także polskie załogi samolotów oddanych do dyspozycji SOE. Na terenach Polski i innych krajów Europy Środkowo – Wschodniej Stalin miał wolną rękę. Przyzwyczajał się do tego, że te państwa są pod jego całkowitą kontrolą…

We wrześniu 1941 Wielka Brytania i ZSRR faktycznie nawiązały bardzo ścisłe relacje: do Moskwy dotarł przedstawiciel brytyjskiego SOE brygadier George Hill, w Londynie zadomowił się pułkownik NKWD Iwan Cziczajew, formalnie jako radca ambasady sowieckiej do spraw kontaktów z rządami państw alianckich (w tym z polskim). W rzeczywistości był oficerem łącznikowym sowieckiego NKWD przy brytyjskim SOE. Cziczajew mieszkał początkowo w sowieckiej ambasadzie, później przy Addison Road 3, następnie (do września 1944) przy Campden Hill Court 54 w Notting Hill Gate. Usłużna SOE dostarczyła mu radiostację nadawczo – odbiorczą, niewykluczone że była to najlepsza wówczas “radiostacja szpiegowska” polskiej konstrukcji inż Tadeusza Heftmana. W styczniu 1944, podaczas coctail party wydanego przez mjr. Seddona z SOE, płk. Cziczajew oświadczył:

“Rząd sowiecki ma swoje sposoby rozwiązania sprawy polsko-rosyjskiej. (…) Rosja wypatruje z zainteresowaniem, jakie kroki podejmie w tym sporze Wielka Brytania i Ameryka…”

To “wypatrywanie z zainteresowaniem” było zapewne eufemizmem dla określenia głębokiej sowieckiej penetracji zwłaszcza londyńskich sfer władzy. W tej wojnie szpiegów Polacy – dysponujący poważnym atutem w postaci sprawnej sieci wywiadu – mogli zdecydowanie znacznie więcej ugrać niż ugrali. Ale szanse na uratowanie “sprawy polskiej” były takie same jak szanse na uratowanie ostatniej porcji słodyczy na dziecięcej imprezie…

 

Haniebna umowa SOE – NKWD…

spadochroniarze-stalina-218x250 Spadochroniarze Stalina...Wśród zagadnień z problematyki polskich spadochroniarzy do zadań specjalnych bardzo słabo zbadane są kwestie współpracy brytyjskiego SOE z sowieckim NKWD a także zrzutów na teren Polski spadochroniarzy w służbie Stalina. Podjąłem próbę rozpoznania tych “niewygodnych” zagadnień, w imię ustalenia obiektywnej prawdy historycznej. W brytyjskim The National Archives dostępnych jest kilkanaście tysięcy (w 67 teczkach) odtajnionych dokumentów dot. współpracy SOE z NKWD, ale historycy jakoś nadzwyczaj starannie omijają te archiwalia…

W myśl umowy pomiędzy SOE a NKWD, Brytyjczycy zobowiązali się zrzucać agentów NKWD do apństw europejskich – w tym do Polski. Do listopada 1941 NKWD wysłało do Wielkiej Brytanii 34 agentów (w tym 5 kobiet), następnie przedłożyło listę kolejnych 28 agentów, później jeszcze 100. Ogółem NKWD chciało zatem zrzucić do Europy co najmniej 162 agentów. Brytyjczycy stwierdzili, że dla takiej ilości nie mają wystarczającej liczby samolotów.

Agentów NKWD w SOE określano kryptonimem Pickaxe (kilof), taki kryptonim miały też pierwsze operacje zrzutowe; później kodowano je nazwami napojów i szczytów górskich. Sowieccy agenci mieli szkolenie spadochronowe w brytyjskim STS 51 Ringway pod Manchesaterem. Pierwszy zrzut miał miejsce 10/11 stycznia 1942 (Francja); kolejne 22/23-06-1942 (Holandia), 24/25-06-1942 (Belgia).

Polscy lotnicy latający w brytyjskim 138 Dywizjonie Specjalnym RAF wykonali kilka operacji zrzutowych sowieckich agentów NKWD:

  • Whiskey 2 5/26-03-1942,  20/21-04-1942 (Austria)
  • Sodawater 19/20-02-1943 (Austria),
  • Tonic  24/25-02-1943 (Niemcy).

W drugim locie operacji Whiskey, który po naciskach NKWD-SOE wystartował pomimo fatalnej pogody i zakazu lotów, poległ dowódca brytyjskiego dywizjonu 138 Special Duty Squadron wraz z polską załogą – samolot w drodze powrotnej rozbił się u podnóża Alp Bawarskich.

 

Walka “o polski flight”…

Pierwszy skok Cichociemnych (i kuriera) do okupowanej Polski był pierwszym zrzutem aliankich żołnierzy na teren okupowany przez Niemców. Już dziesięć dni później, 26 lutego 1941 mjr Jan Jaźwiński, oficer wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, organizator lotniczych przerzutów do Polski, w swoim “Dzienniku czynności” odnotował:

W realizacji dalszych lotów łącznikowych do Polski oraz transportu materiałów dywersyjnych i organizatorów dywersji z W.Brytanii do Polski, napotkałem na zasadnicze trudności, które zakomunikował Brig. Gubbins [szef SOE – przyp. RMZ] w dn. 26.II.br. a mianowicie:

1/ Loty łącznikowe do Polski muszą ulec zawieszeniu prawdopodobnie aż do października b.r., gdyż Air Ministry odmówiło udzielenia na ten cel samolotu nowoczesnego (dalekosiężnego i szybkiego) (…) Ze strony brytyjskiej, wg. wynurzeń Brig. Gubbinsa, istotne trudności spowodowane są nieustępliwym stanowiskiem Air Ministry, który nie dopuszcza uszczuplenia lotnictwa bombowego nawet o kilka samolotów (…)”
Napisał też proroczo – “(…) wydaje mi się, że realizacja stałych lotów do Polski, wyłącznie przy pomocy samolotów angielskich, będzie stale natrafiała na trudności. Uważam, że radykalne rozwiązanie tego tak ważnego dla nas zagadnienia da się uskutecznić tylko przez zakup, względnie uzyskanie w drodze rozmów z Rządem Stanów Zjednoczonych kilku samolotów specjalnych wraz ze sprzętem pomocniczym dla zorganizowania bazy.”(CAW – 1769/89, s.4)

Zaloga-Krol-Klosowski-250x112 Spadochroniarze Stalina...

“Królewska załoga” z personalem naziemnym przy Liberatorze d-cy 1568 Eskadry Specjalnego Przeznaczenia. W środku: po lewej Stanisław Kłosowski, po prawej Stanisław Król, zw zbiorów Piotra Hodyry

Rozpoczęta wówczas walka o polską eskadrę zakończyła się pozytywnie dopiero na przełomie 1943/1944 roku… Walka polskiego Sztabu Naczelnego Wodza o amerykańskie Liberatory dla łączności z Polską trwała długo i wcale nie była zwycięska. W kwietniu 1941 gen. Kazimierz Sosnkowski rozmawiał z najbliższym współpracownikiem Churchilla nt. przydzielenia dwóch samolotów do łączności z Polską. W czerwcu 1941 późniejszy Cichociemny W/C Roman Rudkowski zostaje odkomenderowany z dowództwa polskiego 301 Dywizjonu Bombowego – do dyspozycji gen. Sosnkowskiego, z zadaniem zorganizowania polskiej eskadry łącznikowej.

26 sierpnia 1941 gen. Władysław Sikorski napisał pismo do… szefa sztabu brytyjskiego lotnictwa (sic!) Portala z prośbą o przyznanie 5 Liberatorów i utworzenie polskiej eskadry łącznikowej. Portal odmówił, proponując przyznanie przestarzałych Whitleyów i sugerując lądowanie po zrzucie na sowieckich lotniskach (sic!!!) Po ponownym piśmie Sikorskiego do Portala 2 października 1941, tydzień później przyznano Polakom 3 Halifaxy.

Nie rozumiem, dlaczego Sikorski sam siebie redukował do roli pionka i rozmowy w takiej sprawie prowadził – zamiast z premierem Churchillem – z szefem sztabu jednego z rodzajów brytyjskich wojsk.

 

Jerzy Bednarek – Sowiecka grupa dywersyjno-wywiadowcza “Arsenał”
i jej działalność na ziemiach polskich (październik 1944-styczeń 1945″
w: Dzieje Najnowsze, 2016 nr 2, ISNN 04189-8824

 

Spadochroniarze Stalina

odznaka-NKWD-245x350 Spadochroniarze Stalina...W czasie gdy Polacy walczyli z brytyjską administracją wojenną o samoloty do łączności z Polską, SOE realizowało swoją haniebną umowę o współpracy z NKWD. Po pierwszym zrzucie Cichociemnych w lutym 1941, drugą (i kolejnymi) operacją lotniczą SOE w Polsce był zrzut… polskich komunistów w służbie sowieckiej, agentów NKWD.

Zanim wznowiono (w listopadzie 1941) loty z Cichociemnymi, SOE przerzuciło na teren Polski kolejnych agentów NKWD: m.in.:

  • prawdopodobnie 24/25 lipca 1941 zrzucono dwóch agentów NKWD: Stanisława Kujdę oraz NN (rejon miejscowości Mokra nieopodal Warszawy). Mieli nawiązać łączność z komunistyczną organizacją wywiadowczą Stanisława Dawidowicza, działającą od października 1939 na terenie Kielecczyzny. Od jesieni 1940 komunistyczna organizacja miała własną radiostację, z którą przez “zieloną granicę” dotarł radiotelegrafista w sowieckiej słuzbie kpr. Stanisław Pendyk.
  • w sierpniu 1941 zrzucono komunistycznego agenta, Antoniego Nizioła, członka KPP (rejon Wiązowny pod Warszawą), także Ignacego Borkowskiego, Józefa Strzelczyka (rejon Łodzi), Igora Mickiewicza, Tadeusza Kwapisza, Józefa Klufa (rejon Piotrkowa trybunalskiego)
  • 16/17 sierpnia 1941 zrzucono Mikołaja Arciszewskiego (rejon wsi Zofiówka, pow. piotrkowski), późniejszego dowódcę grupy wywiadowczej;

Uwaga dot. Arciszewskiego – wg. dotychczas rozpowszechnianych w Polsce relacji, miał być zrzucony przez Sowietów, z sowieckiego samolotu Li-2. Nie jestem w stanie obecnie zweryfikować, czy tak było rzeczywiście, czy to tylko sowiecka / prl-owska propaganda. Będę poszukiwał odpowiedzi także na to pytanie… Tak czy inaczej, z całą pewnością był agentem NKWD, a bohaterem – tylko dla komunistów. W istocie był zdrajcą, współpracującym z NKWD; w sprawozdaniu W. Charkiewicza o obozach na Litwie (w zbiorach Instytutu Polskiego i Muzeum Sikorskiego) opisano go jako sowieckiego szpicla i prowokatora…

 

Realizacja umowy NKWD z SOE doprowadziła do zrzucenia na teren okupowanej Polski kilkudziesięciu innych komunistów. Zrzucano ich m.in. w rejonie Warszawy, Piotrkowa, Radomia, Lublina, Białegostoku. Udało mi się ustalić nazwiska tylko niektórych spadochroniarzy w sowieckiej służbie:

  • na początku 1942 Edward Bujbol, Aleksander Biełusz, Jan Boguszewicz, Anatol Łankiewicz, Stanisław Matuszewicz, Wacław Przywieczerski, Jan Zieliński, Wacław Zienkiewicz (wszyscy rejon Lubczy nad Niemnem)
  • kwiecień 1942 Leonid Czetyrko, Józef Sęk-Małecki,
  • 24/25 kwietnia 1942 Adolf Matysiewicz (skakał dwukrotnie), Janusz Lewicki (radiotelegrafista)
  • 17/18 lutego 1943 Leon Burnat
  • 14/15 marca 1943 Maria Żmyrko, Janina Matysiewicz (radiotelegrafistki), Stanisław Kiryluk,
  • marzec 1943 Adolf Matysiewicz, Janina Kiriejew-Zakrzewska (rejon Szaniawy na Podlasiu)
  • 18/19 marca 1943 Franciszek Karawacki, Stanisław Rutkowski, NN (rejon Wyszkowa)
  • 11/12 wrzesień 1943 Mieczysław Lesz, Karol Więckowski, Alfons Kosiński, Franciszka Pawlińska
  • październik 1943 Jan Ornacik
  • jesienią 1943 Henryk Zasuń
  • 1943 Władysław Sobczyński,
  • marzec 1944: Kazimierz Jaworski
  • lipiec 1944: Helena Tomaszewska, Wanda Biel-Janiszewska (radiotelegrafistka), Kazimierz Waluk, Włodzimierz Juszczuk
  • 18/19 września 1944 Jan Miętki, Anatol Jegliński, Mieczysław Piotrowski (rejon Lipinek, Bory Tucholskie)

 

Pod koniec 1943 oraz w 1944 na teren Polski zrzucano także grupy sowieckich spadochroniarzy, w skład których wchodzili pojedyńczy skomunizowani Polacy. Zrzuty organizowały różne sowieckie struktury. Według ustaleń badaczy z IPN, od grudnia 1943 do listopada 1944 na okupowane terytorium Polski tylko NKGB USRS zrzuciło 11 specgrup dywersyjno – wywiadowczych.

Po utworzeniu podporządkowanej Sowietom dywizji im. Tadeusza Kościuszki, 18 października 1943 utworzono “Samodzielny Batalion Szturmowy”, przekształcony wkrótce w “Polski Samodzielny Batalion Specjalny”, stacjonujący we wsi Biełomuty pod Moskwą. Przeszkolono w nim 569 komunistycznych spadochroniarzy, spośród nich 221 zrzucono w celach wywiadowczo – dywersyjnych. Na wniosek Centralnego Biura Komunistów Polskich w ZSRR 3 kwietnia 1944 Sowieci utworzyli “Polski Sztab Partyzancki” który miał wspierać komunistycznych partyzantów Armii Ludowej na terenie Polski, Ukrainy, Białorusi.

“PSP” miał siedzibę od 3 maja 1944 w Szpanowie k/ Równego, po przejściu Armii Czerwonej przez Lubelszczyznę w Felinie k/ Lublina. Dysponował 5 samolotami, później kluczem samolotów wydzielonych z 8 pułku lotnictwa transportowego; przy ich użyciu przerzucił w celu wsparcia komunistycznej partyzantki w Polsce m.in. ok 120 ton materiałów wybuchowych, amunicji, kilkanaście tysięcy karabinów i pistoletów maszynowych. Od wiosny 1944 przerzucał na teren Polski początkowo kilkuosobowe, później kilkudziesięcioosobowe (nawet ok. 70 osób) grupy komunistycznych spadochroniarzy…

Wywiad ZWZ/AK raportował do Sztabu Naczelnego Wodza, że w lipcu 1941 w okolicach Mszczonowa Niemcy odnaleźli sowieckie spadochrony. Do sztabu NW dotarł także raport wywiadu ZWZ/AK  o zrzucie sowieckich spadochroniarzy w rejonie wsi Biadaszek oraz ich walce z żandarmerią i policją z Jędrzejowa i Kielc. Z czteroosobowej grupy sowieckich spadochroniarzy zabito jednego, prawdopodobnie Polaka, który posługiwał się dokumentem z danymi Stafana Chałki. Pomimo tych jednoznacznych raportów nic nie wiadomo o jakiejkolwiek reakcji Naczelnego Wodza na realizację umowy NKWD – SOE i zrzucaniu w istocie sowieckich spadochroniarzy (niekiedy narodowości polskiej) na teren II R.P. – czyli państwa oficjalnie uznawanego przez Wielką Brytanię, której rząd utrzymywał stosunki dyplomatyczne z emigracyjnymi władzami Polski…

Poruszone zagadnienie wymaga jeszcze przeprowadzenia wielu kwerend w archiwach, aby ustalić rzeczywistą skalę współpracy SOE z NKWD w zrzucaniu sowieckich spadochroniarzy (w tym narodowości polskiej) na teren okupowanej przez Niemców Polski. Istotnym, także niezbadanym aspektem jest domniemana reakcja polskich emigracyjnych władz, w tym Sztabu Naczelnego Wodza na brytyjsko – sowieckie operacje, wspomagające późniejszą wasalizację Polski wobec ZSRR. Na rzetelne ustalenia historyków przyjdzie nam zapewne jeszcze długo poczekać…

 

Źródła:
  • informacje własne (archiwum portalu)
  • Yuri Modlin – Moja piątka z Cambridge, W.A.B., Warszawa 2015, ISBN 9788328015975
  • Kajetan Bieniecki – Współpraca SOE z NKWD i Polacy, w: Zeszyty Historyczne” nr 121, Instytut Literacki Paryż, 1997
  • Piotr Kołakowski – Metody i cele działania sowieckich grup wywiadowczo-dywersyjnych na terenie Polski w latach 1941-1945, w: Zeszyt Naukowy Muzeum Wojska 2000 nr. 13 s. 98-112
  • Jerzy Bednarek – Sowiecka grupa dywersyjno – wywiadowcza “Arsenał” i jej działalność na ziemiach polskich (październik 1944-styczeń 1945″, w: Dzieje Najnowsze, 2016 nr 2, ISNN 04189-8824
  • Ryszard Nazarewicz – Polacy – spadochroniarze-wywiadowcy na zapleczu frontu wschodniego, Interpress, Warszawa 1974
  • Sprawozdanie z działalności Polskiego Samodzielnego Batalionu Specjalnego, w: Wojskowy Przegląd Historyczny 1964, nr 2 s. 143-360