W słoneczny, wtorkowy poranek 11 lipca 1944, na ul. Powiśle, przy wjeździe na plac Juliusza Kossaka w Krakowie, żołnierze 1 kompanii kompanii Pegaz (przeciw gestapo) Armii Krajowej (później jako 1 kompania batalionu Parasol) przeprowadzili akcję likwidacyjną Wilhelma Koppe, SS-Obergruppenführer’a (odpowiednik generała), wyższego dowódcy SS i policji, sekretarza stanu w niemieckim „rządzie” Generalnego Gubernatorstwa, zastępcy Hansa Franka (nazywanego przez Niemców „królem Polski”).
Wilhelm Koppe był odpowiedzialny za represje, masowe zbrodnie w tym eksterminację Polaków i Żydów. Niestety, wskutek zamachu ten zbrodniarz niemiecki został tylko ranny (położył się na podłodze opancerzonego samochodu), dzięki jego kierowcy (jechał szybko, zygzakiem) udało mu się uciec z miejsca akcji.
„Akcja Koppe” (podobnie jak „Akcja Kutschera”) była jedną z wielu akcji likwidacyjnych dygnitarzy niemieckiego aparatu terroru, przeprowadzanych pod kryptonimem „Akcja Główki” (nawiązywał do symbolu Totenkopf) przez żołnierzy Armii Krajowej. Na liście „główek” przeznaczonych do likwidacji znajdowało się ok. stu nazwisk Niemców, głownie z gestapo, SS oraz innych struktur niemieckiego terroru – dygnitarzy skazanych za swoje zbrodnie przez sądy Polskiego Państwa Podziemnego.
Od czerwca 1943 organizatorem oraz dowódcą wydzielonego (utworzonego 1 sierpnia 1943) oddziału do walki z gestapo, działającego pod kryptonimem „Agat”, później „Pegaz”, następnie „Parasol” był Cichociemny kpt./ppłk Adam Borys ps. Pług.
Oddział sformowano z harcerzy Szarych Szeregów, w lipcu 1944 liczył 440 żołnierzy, sformowanych w trzy kompanie. Przeprowadził wiele akcji bojowych, oraz rozbrojeniowych, także zamachy na wysokich funkcjonariuszy SS, policji oraz gestapo. Jego dowódca uczestniczył we wszystkich akcjach, w większości planował je, zatwierdzał, a następnie jako obserwator na miejscu sprawdzał wykonanie planu akcji.
Adam Borys – dowódca „Parasola” – specjalnego oddziału „Kedywu” AK
w: Zeszyty Historyczne Stowarzyszenia Klub Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari, nr 4/2006
Cichociemny por./mjr cc Ryszard Nuszkiewicz w swojej książce pt. „Uparci” relacjonuje, że pierwsze przygotowania do zamachu na niemieckiego zbrodniarza Wilhelma Koppe rozpoczęły się już w drugiej połowie listopada 1943. Wtedy otrzymał od szefa krakowskiego „Kedywu” mjr dr Stefana Tarnawskiego ps. Jarema rozkaz komendanta Okręgu Kraków AK, Cichociemnego ppłk/płk cc Józefa Spychalskiego ps. Luty, opracowania planu zamachu na generalnego gubernatora Hansa Franka lub na jego zastępcę, szefa SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie SS-Obergruppenführera Wilhelma Koppe.
Kręciliśmy się koło Wawelu, dyskutowaliśmy, aż wreszcie zrodziła się koncepcja, skromna ale realna do wykonania. Upatrzyliśmy narożny dom nr 12 przy zbiegu Bernardyńskiej i Smoczej. Wysoka wieżyczka, wznosząca się ponad mury Wawelu, wydawała się dobrym punktem do ostrzelania Franka czy Koppego, wychodzących ze swych apartamentów. Odległość 100 m nie powinna stanowić problemu dla dobrego snajpera. – Postaram się o sztucer z lornetką – zapalał się Staszek. Ja zaś byłem gotów strzelać. Oczywiście po małym treningu, aby nie spudłować. Tylko jak zorganizować odskok? Przydałby się na dole ktoś z motocyklem.
Jednak koszary SS na Bernardyńskiej, niedaleki parking wojskowy na dawnym boisku „Makkabi” [obecnie Nadwiślan] nie wróżyły nic dobrego, W rzeczywistości odskok wykonawcy zamachu przez księże ogrody na Stradom dawał większe szansę. Można by się przebrać za robotnika, albo braciszka zakonnego – kombinowałem. To była oczywiście tylko część zadania, Przedtem należało dorobić klucze do drzwi wejściowych na wieżę i przeprowadzić szczegółową obserwację, kiedy hitlerowcy zwykli wyjeżdżać z Wawelu. Roboty huk.
Taki plan przedłożyliśmy w konsekwencji „Jaremie”. Wkrótce szef poinformował mnie, że projekt nie przypadł dowództwu Okręgu do gustu jako „zbyt skromny”. Zresztą cały projekt odłożono na później, a to z uwagi na przejściowe nasilenie represji ze strony okupanta.
(Ryszard Nuszkiewicz, Uparci, IW Pax, Warszawa 1963, ISBN 83-211-0465-7, s. 181-182)
Do organizacji akcji powrócono po przypadkowym aresztowaniu przez gestapo 24 marca 1944 komendanta Okręgu Kraków AK, Cichociemnego ppłk/płk cc Józefa Spychalskiego ps. Luty. Opracowano kilka planów uwolnienia, w tym m.in. porwanie przez żołnierzy AK – w celu wymiany – dowódcy policji i SS w Generalnej Guberni Wilhelma Koppe. Zrezygnowano z planu „snajperskiego” zamachu – niemieckie śledztwo, po ustaleniu kąta trafienia i obliczeniu toru pocisku, wskazałoby narożną kamienicę przy ul. Bernardyńskiej i Smoczej, co skutkowałoby niemiecką odwetową pacyfikacją cywilów.
W kwietniu 1944 przeprowadzenie tego zamachu powierzono Kedywowi KG AK. Rozpoznanie przed akcją, na rozkaz Cichociemnego kpt./ppłk Adama Borysa ps. Pług, przeprowadził od maja do początku lipca 1944 Aleksander Kunicki ps. Rayski, szef wywiadu oddziału dyspozycyjnego Pegaz (wcześniej Osa – Kosa 30, Agat). Dzięki współpracy z „Wareckim”, pracownikiem Kripo (Kriminalpolizei) w Krakowie, ustalił m.in. że niemiecki zbrodniarz używa do przejazdu kabrioletu „Mercedes”, z boczną, zewnętrzną, niklową rurą wydechową i zewnętrznymi trąbkami sygnałowymi.
W związku z przygotowywaną akcją odbicia ppłk „Lutego”, w nocy 7/8 maja 1944 w akcji „Luty”, Cichociemni: ppor. Bronisław Kamiński ps. Golf, ppor. Józef Wątróbski ps. Jelito, ppor. Włodzimierz Lech ps. Powiślak oraz żołnierze krakowskiego „Żelbetu”: Leszek Koryl ps. Chrystian, Henryk Walczak ps. Waligóra oraz Zygmunt Szewczyk ps. Tygrys, wyruszyli z transportem broni zrzutowej do magazynu w zabudowaniach Józefa Bobra w Łęgu pod Krakowem. Wskutek zdrady granatowego policjanta (tzw. Policja Polska Generalnego Gubernatorstwa) zostali otoczeni przez oddział żandarmerii niemieckiej, 8 maja 1944 wszyscy polegli podczas próby uwolnienia się z zasadzki. Podczas tej akcji zginęły także 3 osoby cywilne.
Przystąpiono do obserwacji niemieckiego zbrodniarza, aby ustalić wszelkie istotne okoliczności, w tym szczególnie trasy przejazdu z Wawelu do siedziby „niemieckiego rządu” Generalnego Gubernatorstwa Akademii Górniczej przy ul. Mickiewicza 30. Ustalono m.in., że Koppe porusza się szarozieloną (lub szarostalową) limuzyną „Mercedes”, zwykle o numerze rejestracyjnym SS 20-710 (numer dość często zmieniano).
4 czerwca 1944 rozpoczęto w godzinach porannych (od 6.30 do 9.30) obserwację stałą, przeprowadzaną przez wywiadowczynie z warszawskiego „Parasola”: „Kamę” oraz „Dewajtis” oraz z krakowskiego „Kedywu”: „Inę”, „Dzidzię” i „Adę”. Ulokowały się one na ul. Gertrudy naprzeciw Wawelu, przy placu Bernardyńskim, w ul. Grodzkiej i ul. Straszewskiego, na Powiślu, ul. Zwierzynieckiej oraz na al. Krasińskiego i Mickiewicza. Czterotygodniowa obserwacja pozwoliła ustalić, że Koppe wyjeżdża z Wawelu zazwyczaj około godziny dziewiątej, poruszając się czterema trasami. Obok trasy przejazdu znajdowały się m.in. siedziba dowództwa Wermachtu, dwie jednostki SS, garaże i jednostka Luftwaffe, a także koszary pułku piechoty SS. Samochód dygnitarza jechał zwykle w obstawie gestapo. W tym czasie w Krakowie, będącej „stolicą” Generalnego Gubernatorstwa, mieszkało na stałe ok. 40 tys. Niemców.
Niezależnie od działań rozpoznawczych, od kwietnia 1944 trwały przygotowania o charakterze operacyjnym; zajmowali się nimi: „Rafał”, „Mietek”, „Ziutek” i „Zeta”. Na potrzeby akcji przerzucono z Warszawy do Krakowa broń i inne akcesoria: 20 pistoletów, 8 tys. sztuk amunicji, 30 granatów „filipinek”, 60 opatrunków osobistych, ładownic, smycze do broni oraz mundur oficera SS. Przerzucono je w dwóch partiach, całkowicie „legalnie” – jako urzędowe przesyłki Ostbahnu, na podstawie niemieckich list przewozowych (Ostbahnfrachtbrief). W przesyłkach znajdowały się „nadziewane bronią” mufy kablowe, rozruszniki i liczniki siły (z ich obudów wyjęto właściwe urządzenia). Magazyny broni zlokalizowano przy ul. Grzegórzeckiej, ul. Starowiślnej 33, a także u kowala Jana Wodnickiego w Bronowicach Małych. Wydanie broni na akcję miało się odbyć przy ul. Radziwiłłowskiej (obecnie Mikołaja Reja) 21/23 oraz przy ul. Krowoderskiej 68.
20 czerwca 1944 z Warszawy do Krakowa wyjechały na fałszywych dokumentach samochody zarejestrowane na firmę Landwirtschaftliche Zentralstelle: dwa mercedesy (jeden diesel) oraz trzy chevrolety (dwa 0,75 t, jeden 4 t). Samochody przechowano w drewnianych garażach przy placu na Groblach 5 (obok garaży Luftwaffe) oraz przy ul. Szlak 33. Jeden z pojazdów zaparkował w warsztacie przy placu Nowym, z wjazdem od ul. Józefa.
Uczestnicy akcji w pięciu grupach wyjechali z Warszawy do Krakowa: 1 czerwca 1944 – „Rafał” i „Zeta”, 2 czerwca – „Mietek”, „Ziutek” i łączniczka „Żaba”, 26 czerwca – „Akszak” i „Orlik”, 28 czerwca – „Zeus”, „Jacek”, „Tadeusz”, „Dietrich”, „Rek” i „Kruszynka” oraz 29 czerwca – „Jeremi”, „Warski” i „Korczak”. Wszyscy otrzymali fałszywe dokumenty, pieniądze oraz plany Krakowa (wcześniej musieli zdać egzamin ze znajomości miasta). Na polecenie Cichociemnego kpt./ppłk Adama Borysa ps. Pług, przy wsparciu płk dr Adama Szebesty i docenta UJ dr Stanisława Nowickiego, w majątku Poręba Dzierżna koło Wolbromia zorganizowano punkt operacyjny dla ewentualnych rannych podczas przeprowadzania akcji.
Wybrano najdogodniejszą dla przeprowadzenia akcji trasę przejazdu: z Wawelu na plac Bernardyński – ul. Podzamcze – ul. Powiśle – plac Kossaka – ul. Zwierzyniecka – aleje Krasińskiego i Mickiewicza. Jako miejsce akcji wybrano wylot ul. Powiśle na plac Kossaka. Alternatywnym miejscem akcji miał być narożnik ul. Gertrudy (Waryńskiego) i ul. Zielonej (Sarego). Jako trasę odskoku po akcji wybrano ulice: Retoryka – Garncarską – Dolnych Młynów – Michałowskiego (Rajską) – Batorego (Garbarską) – Łobzowską – Szlak – Długą – Śląską – Łokietka, do przejazdu kolejowego, następnie przez Bronowice do szosy katowickiej, potem przez Ojców – Skałę do Wolbrom, później ok. 10 km do wsi Udórz. Tam uczestnicy akcji mieli przejść do pobliskiej Woli Libertowskiej, a samochody miały być ukryte w szopach. Trasę odskoku mieli ubezpieczać żołnierze z miejscowych placówek AK, sygnalizując ewentualne niebezpieczeństwo.
Plan akcji przewidywał udział czterech grup żołnierzy: dwóch szturmowych oraz dwóch ubezpieczających, ponadto m .in. sześciu łączniczek sygnalizujących nadjeżdżanie celu; także samochodu tarasującego Niemcowi ucieczkę oraz dwóch dodatkowych samochodów ewakuacyjnych.
Akcję miała rozpocząć ogniem z trzech pistoletów maszynowych II grupa szturmowa w samochodzie „Chevrolet” 0,75 t. Po minięciu jej przez samochód z celem, miała skoncentrować ogień na samochód ubezpieczający z gestapowcami. Równocześnie do samochodu osłony miała otworzyć ogień I grupa ubezpieczająca, następnie ubezpieczać przebieg akcji oraz odskok od Wawelu i placu Na Groblach.
I grupa szturmowa miała otworzyć ogień do samochodu Wilhelma Koppe; przy czym do głównego celu miał strzelać „Kruszynka”, natomiast „Rafał” do adiutanta Koppe’go, a „Mietek” do kierowcy. Aby uniemożliwić kierowcy zbrodniarza ucieczkę, w nieistniejącej obecnie uliczce objazdowej pomiędzy ul. Zwierzyniecką a ul. Powiśle zaparkowano samochód „Chevrolet” 4 t., jego kierowca „Otwocki” miał Niemcowi zajechać drogę lub staranować go.
II grupa ubezpieczająca miała oczekiwać w rejonie przystanku tramwajowego na placu Kossaka. Po rozpoczęciu akcji miała wesprzeć I grupę szturmową. strzelając do Koppe’go, następnie ubezpieczać akcję od strony ul. Zwierzynieckiej. Po akcji miała utrudnić ewentualny pościg, rozsypując na całej szerokości drogi kolce do przebijania opon.
Akcja miała zostać przeprowadzona w środę 5 lipca 1944, lecz tego dnia Koppe zmienił trasę przejazdu i pojechał ul. Straszewskiego. Drugą próbę przeprowadzenia akcji podjęto dwa dni później, w piątek 7 lipca, lecz tego dnia Koppe wcale nie wyjechał z Wawelu, gdyż trwały tam obrady „niemieckiego rządu” Generalnego Gubernatorstwa.
We wtorek 11 lipca 1944 o godz. 9.17 Wilhelm Koppe wyjechał z Wawelu; siedział obok kierowcy; na tylnym siedzeniu jechał jego adiutant. Dygnitarz wyruszył bez ochrony towarzyszącego mu zwykle samochodu z gestapowcami, gdyż tego dnia pojazd ochrony spóźnił się i przyjechał trzy minuty po jego wyjeździe z Wawelu. Niestety, spowodowało to podczas kluczowego fragmentu akcji trwające ułamek sekundy zawahanie kierowcy pojazdu tarasującego przejazd…
Zgodnie z planem, na pl. Bernardyńskim „Rayski” zdejmując czapkę przekazał umówiony sygnał dla łączniczki „Ina”, stojącej obok kościoła św. Idziego. „Ina” poprawiając sobie włosy przekazuje sygnał o nadjeżdżającym celu „Adzie”, stojącej na rogu ul Podzamcze i Kanonicznej. Ta przekazuje sygnał „Dzidzi” czekającej przy ul. Podzamcze 14; ta klęcząc zapina but, przekazując w ten sposób sygnał „Kamie”. Po tym znaku, widząc nadjeżdżający samochód Koppe’go, „Kama” daje znak „Dewajtis”, przekładając biały płaszcz z prawej ręki na lewą. Gdy pojazd z niemieckim zbrodniarzem mija ul. Straszewskiego, „Kama” przechodzi przez jezdnię ul. Powiśle, sygnalizując w ten sposób że Koppe nadjeżdża właśnie tą ulicą. Po tych sygnałach „Dewajtis” schodzi schodkami z wału wiślanego, następnie także przechodzi przez jezdnię ul. Powiśle.
Wreszcie „Rafał” zdejmując czapkę z głowy daje sygnał rozpoczęcia właściwej akcji. Wszyscy uczestnicy rozpinają płaszcze i wyjmują broń. „Zeus” czekający w restauracji wyjmuje pistolet maszynowy z futerału na skrzypce i ostrzega personel i gości – „proszę pochować się pod stoły”. Na ulicy słychać już pierwsze strzały – strzela „Rafał” do Koppe’go; następnie strzelają „Mietek” i „Kruszynka”. Niestety, Chevrolet „Otwockiego” nieskutecznie tarasuje przejazd. Żołnierzy zmylił brak samochodu ochrony, ułamek sekundy zawahania wystarczył. Później „Bartek” i dr „Maks” relacjonują, że samochód Koppego szybko pojechał zygzakiem po trawniku, pośpiesznie uciekając z miejsca zamachu ul. Zwierzyniecką. Do uciekającego strzelali: „Rafał”, „Mietek”, „Dietrich”, prawdopodobnie także: „Warski”, „Ziutek”, „Rek”. Z Chevroleta 0,75 t., prowadzonego przez „Pikusia”, do uciekającego Niemca strzelali także: „Ali”, „Akszak”, „Orlik”, „Kruszynka”. W wyniku akcji Koppe odnosi tylko rany, zastrzelony zostaje adiutant Koppego który wcześniej zdążył ranić w lewe ramię „Mietka”.
„Rafał” gwizdkiem daje sygnał ewakuacji, na środek placu Kossaka wjeżdżają samochodami: „Bartek” (przodem), „Storch” (tyłem), „Otwocki” (łukiem). Pierwsze wycofują się: I grupa szturmowa oraz I grupa ubezpieczająca. Wkrótce dołączają pozostałe pojazdy, kolumna samochodów z kilkudziesięcioma żołnierzami AK rusza ustaloną trasą w stronę wsi Udórz. Bez przeszkód mija Wolbrom, największe miasto na trasie odskoku.
Wkrótce jednak, w rejonie Porębie Dzierżnej dochodzi do starcia z nadjeżdżającymi z przeciwnego kierunku niemieckimi żandarmami. W potyczce zastrzelono dwóch Niemców, raniono trzeciego. Niestety, Niemcy ranili w brzuch „Dietricha”. Pomimo zwycięstwa w tym starciu, odskakująca dalej kolumna została zaatakowana silnym ogniem broni maszynowej w rejonie wsi Udórz. Zaalarmowani pierwszą potyczką Niemcy nadjechali ciężarówkami z Żarnowca i Pilicy. Po pierwszych strzałach ranni zostali: „Warski”, „Zeus”, „Rafał” oraz „Zeta”, która pozostała w jednym z samochodów. Wycofujący się żołnierze AK przeprawili się przez rzeczkę Ozerki; poległ tam „Orlik” chwilę później, pół kilometra przed zbawczym lasem poległ „Ali”.
Rannych: „Zetę”, „Storcha” i „Warskiego” Niemcy przewieźli najpierw do Pilicy, następnie do więzienia Montelupich w Krakowie. Wszyscy poddani zostali okrutnym torturom w siedzibie krakowskiego gestapo przy ul. Pomorskiej. Pomimo bestialstwa Niemców nikt nikogo nie wydał. Ranni po torturach zostali zamordowani, 26 lipca Ich zwłoki przekazano do Zakładu Medycyny Sądowej przy ul. Grzegórzeckiej 16 – „Zetę” oznaczono nr 699, „Storcha” 700, a „Warskiego” 701. Pochowano Ich na cmentarzu Rakowickim. Dzięki polskiej lekarce, dr Janinie Kowalczykowej, po wyzwoleniu Krakowa odszukano zwłoki Bohaterów, ekshumowano je oraz 4 stycznia 1946 przeniesiono na wspólny cmentarz żołnierzy „Parasola”, na warszawskich Powązkach.
Niemcy aresztowali także sześciu chłopów ze wsi Chylina: Jana Biesika, Piotra i Andrzeja Kucyperę, Wojciecha Słabonia, Piotra oraz Władysława Wydmańskiego, oskarżyli ich o udzielenie pomocy żołnierzom AK i zesłali do obozów koncentracyjnych. Po wojnie powróciło z nich tylko trzech: Wojciech Słaboń, Andrzej Kucypera i Władysław Wydmański…
Cichociemny por./ mjr cc Ryszard Nuszkiewicz w swojej książce pt. „Uparci” wspominał: Przygotowany dużym nakładem sił i środków, świetnie zorganizowany i brawurowo przeprowadzony zamach na gen. Wilhelma Koppego niestety nie powiódł się. Bolesne straty oddziału „Parasol”, poniesione w czasie tragicznego odskoku, pogłębiały gorycz porażki. Koppego uratowało od śmierci błyskawiczne zsunięcie się na podłogę szoferki, pancerne płyty samochodu i refleks kierowcy. (… ) Tragiczny w rezultacie bilans zamachu na gen. Koppego wywoływał przygnębienie a zarazem budził chęć podjęcia powtórnej próby zamachu. Czy jednak dowództwo zgodzi się na powtórzenie akcji po przykrych i świeżych doświadczeniach kpt. „Świdy” i zespołu „Parasola”? Byłem przekonany, że uzyskać taką zgodę będzie bardzo trudno. Doświadczyłem już zresztą sam tego, że zatwierdzanie oddolnych inicjatyw było w warunkach konspiracji skomplikowane i długotrwałe. W maju 1944 r. złożyłem projekt zorganizowania przy Kedywie w Krakowie dwóch silnych oddziałów dyspozycyjnych w miejsce patroli dywersyjnych, mocno wykruszonych w skutek przejścia ich żołnierzy do partyzantki. Miały one działać w oparciu o terenowe ugrupowania AK i ściśle z nimi współpracować. Na moją propozycję nie otrzymałem żadnej odpowiedzi (…)
Chyba 22 lipca 1944 r. podjąłem sam decyzję. Zaważyło na tym spotkanie ze „Żninem” [Stanisław Maćkowski – przyp. RMZ].– Dlaczego wybrali oni plac Kossaka na miejsce zamachu? Przecież Koppe przejeżdża codziennie pod moimi oknami i można go ustrzelić jak kaczkę – argumentował „Żnin”. – A gdzie pan mieszka? – zainteresowałem się. – Przy alei Mickiewicza 15, niemal naprzeciwko Akademii Górniczej. – To mnie zaciekawia. Chętnie bym pana odwiedził i pogadał bardziej szczegółowo na ten temat. Umówiliśmy się następnego dnia w jego mieszkaniu. Okazało się, że „Żnin” zajmował wraz z bratem pokój i kuchnię z osobnym wejściem na pierwszym piętrze, a pracował obok przy ulicy Czystej w instytucji, która była znana z tego, że zapewniała pracownikom wyjątkowo silne papiery. Okno na ulicy Mickiewicza stanowiło rzeczywiście dobry punkt obserwacyjny. Uzgodniliśmy, że „Żnin” będzie codziennie zostawiał klucze w umówionym miejscu. Do współdziałania zostali jeszcze wciągnięci: „Ina” [Zofia Carnelli-Jasieńska – przyp. RMZ] i cichociemny „Dewajtis” [por./ kpt. Zbigniew Waruszyński – przyp. RMZ]. Już nazajutrz zjawiłem się tam z „Iną”. Spędziliśmy dwa przedpołudnia, niestety bezowocne. Zrzedły nam mocno miny. Czyżby Koppe zmienił trasę dojazdu do pracy lub godziny urzędowania? A może opuścił Kraków?
W międzyczasie głowiłem się nad planem akcji. Analizowałem wszystkie za i przeciw, budowałem różne koncepcje, konfrontując je z posiadanymi środkami i możliwościami wykonawczymi. Niewątpliwe utrudnienie stanowił fakt, że była to dzielnica niemiecka, naszpikowana urzędami okupacyjnymi i placówkami wojskowymi, penetrowana szczególnie wnikliwie przez organa tajnej policji oraz konfidentów z uwagi na pobliską siedzibę rządu GG. Wywołany jednak sytuacją wojenną popłoch oraz konieczność „łatania” frontu zmniejszały znacznie i to niebezpieczeństwo. Ale były też ułatwienia. Przede wszystkim odpadał cały wywiad wstępny. Posiadałem bowiem w każdej sytuacji do dyspozycji „Inę”, „Tomka”, „Adę” i „Dzidzię”, które brały udział w rozpoznaniu i zamachu, znały Koppego oraz jego samochody. Poza tym doświadczenia z akcji „Parasola” uczyły wiele i wskazywały, że zatarasowanie drogi samochodem wymaga zbyt dużo precyzji i z tego powodu jest zawodne. Na alei Mickiewicza istnieje jeszcze większa możliwość uniknięcia zasadzki, bo jezdnia jest dwukierunkowa, przedzielona pośrodku trawnikiem. Trzeba znaleźć skuteczny sposób na płyty pancerne wozu Koppego i należy bezwzględnie zmodyfikować odskok.
Mając własny pogląd na walkę w Krakowie oraz ograniczone środki zakładałem z góry wykonanie zamachu przez nieliczną grupę wykonawczą, bez użycia samochodów. Czy zaatakować z rogu ulicy Czystej, czy z okna mieszkania „Żnina”? Jak odskoczyć po akcji? Były to problemy, które rozsadzały mózg. Najmniej kłopotów miałem z doborem ludzi. Widziałem tylko trzech kandydatów: „Dewajtisa”, „Zawałę” [Kazimierz Lorys – przyp. RMZ] i siebie. Główne zadanie powierzyłem właśnie „Zawale”. Był on doświadczonym dywersantem, odważnym i zdecydowanym na wszystko. Do tego miał w dyspozycji i umiał się obchodzić ze zrzutowym angielskim granatem typu Gommon, który jakimś sposobem wyczarował dla Kedywu ppor. „Mars”. Ten przeciwpancerny granat, o natychmiastowym działaniu, stanowił jedyną skuteczną receptę na pancerz samochodu Koppego.
O ostatecznej koncepcji planu zdecydował problem odskoku. Jak się wycofać? Może do piwnic? Przecież z rozkazu niemieckich zarządzeń przeciwlotniczych wszystkie one są połączone przejściami z domu do domu. „Żnin” ma na pewno klucz do swojej piwnicy, a do wyjściowej trzeba go dorobić. Przy takim rozwiązaniu odskoku za najlepsze wyjście uznałem przeprowadzenie ataku sprzed domu nr 15 przy alei Mickiewicza. Punkt był o tyle dogodny, że wóz Koppego miał ograniczone pole widzenia wskutek zakrętu przy ulicy Krupniczej i musiał zwolnić przed skrzyżowaniem alei Mickiewicza z ulicą Czystą oraz wjazdem na parking przed Akademią Górniczą. Był to dla akcji poważny atut.
Zakładałem równoczesne działanie całej trójki. „Zawała” rzuci granat, ja ostrzelam z peemu samochód Koppego, a „Dewajtis” eskortę. Pierwszy wycofa się „Zawała”, za nim „Dewajtis”, ostatni ja. Stojący w korytarzu domu nr 15 „Żnin” zamknie na klucz masywną bramę wejściową, a później drzwi do piwnicy. Dalsze wycofanie nastąpi ustaloną trasą przez przejścia przeciwlotnicze. Niemcy po sforsowaniu bramy wtargną niewątpliwie do kamienicy i na podwórze, zanim odkryją prawdziwy kierunek naszego odwrotu. Ten zysk czasu dawał szansę ocalenia.
Dlaczego przewidywałem udział tylko czterech ludzi? Rozumowałem, że tylu właśnie wystarczy do wykonania zadania. Ewentualne straty, z którymi musiałem się liczyć, byłyby z pewnością większe przy dużej grupie wykonawczej. Najlogiczniejsze wydawało się zaangażowanie dwóch ludzi – rzucającego granat i zamykającego bramę. Obarczenie jednego zamachowca rolą prawie „żywej torpedy” wykraczało jednak poza normy konspiracyjnej walki. Taki był plan. Do jego realizacji było jeszcze daleko. Należało ustalić czas przejazdu Koppego, przeprowadzić próbę sygnalizacji na trasie, dopracować odskok i ściągnąć „Zawałę” z niezbędnym do akcji gommonem.”
(Ryszard Nuszkiewicz, Uparci, IW Pax, Warszawa 1963, ISBN 83-211-0465-7, s. 221, 223-225)
Ostatecznie nie doszło do zorganizowania powtórnego zamachu na Koppego…
Teodor Gąsiorowski – Specjalna operacja bojowa Koppe 11 lipca 1944 r.
w: Biuletyn informacyjny AK nr 8 (292) sierpień 2014, s. 42 – 49
Zobacz także:
ps. „Pług”, „Buda”, „Dyrektor”, „Kar”, „Pal”, „Bryl”
vel Adam Burda, vel Adam Gałecki
Zwykły Znak Spadochronowy nr 1254, Bojowy Znak Spadochronowy nr 1624
Od 1916 uczył się w szkole powszechnej w majątku hr. Żółtowskiego w Niechanowie, od 1920 w Gimnazjum Klasycznym im. A. Mickiewicza (obecnie Liceum Ogólnokształcące im. Bolesława Chrobrego) w Gnieźnie, w 1928 zdał egzamin dojrzałości. Działał w Związku Harcerstwa Polskiego, harcerz 3 Gnieźnieńskiej Drużyny Harcerzy im. Hetmana Stanisława Żółkiewskiego.
Od 15 lipca 1928 w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim, po jej ukończeniu 21 kwietnia 1929 na praktyce w 17 Pułku Artylerii Lekkiej. Awansowany na stopień podporucznika ze starszeństwem od 1 stycznia 1932.
W 1929 podjął naukę na Wydziale Rolniczo – Leśnym Uniwersytetu Poznańskiego, działał w Korporacji Chrobria. W lutym 1935 obronił dyplom inżyniera rolnictwa. Podczas studiów na rocznej praktyce w przemyśle rolno – spożywczym. Od stycznia 1935 podjął pracę w Izbie Rolnej w Poznaniu, od sierpnia 1935 na rocznym stażu w przemyśle mięsnym w Chicago (USA), jako stypendysta Fundacji Kościuszkowskiej. Od 1936 inspektor standaryzacji Polskiego Związku Eksporterów Bekonu i Artykułów Zwierzęcych w Warszawie, opracował normy standaryzacyjne dla produkcji eksportowej. Awansowany na stopień porucznika 1 stycznia 1938.
W kampanii wrześniowej 1939 przydzielony do Ośrodka Zapasowego Artylerii nr 7 w Kielcach, jako dowódca baterii formowanego 55 Pułku Artylerii Lekkiej.Wraz z oddziałem uczestniczył w szlaku bojowym: Radkowice – Kielce – Opatów -Sandomierz – Rozwadów – Kraśnik – Janów Lubelski – Szczebrzeszyn – Zwierzyniec – Kamionka Strumiłowa – Poryck – Przemyślany – Rohatyń – Wygpoda.
20 września wraz z odziałem przekroczył granicę z Węgrami, internowany w obozie dla oficerów Győr nad Dunajem. 19 grudnia 1939 uciekł, przez Jugosławię, z portu Split statkiem s/s „Attika” dotarł do Marsylii (Francja). W styczniu 1940 w Carpiagne – Bessieres wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie pod dowództwem francuskim, przydzielony do Ośrodka Artylerii w La Roche sur Yon.
Od kwietnia do maja 1940 uczestnik kursu oficerów zwiadowczych w Coëtquidan, następnie przydzielony jako oficer zwiadowczy 2 dywizjonu 3 Pułku Artylerii Lekkiej 3 Dywizji Piechoty.
Maciej Szczurowski – Geneza formowania Armii Polskiej we Francji 1939 – 1940
w: Piotrkowskie Zeszyty Historyczne, 2002, nr 4 s. 115 – 143
Po upadku Francji ewakuowany 22 czerwca 1940 z La Turballe, dotarł 25 czerwca 1940 do Liverpoolu (Wielka Brytania). Wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie pod dowództwem brytyjskim, przydzielony jako oficer zwiadowczy 1 baterii 1 Dywizjonu Artylerii Lekkiej 1 Brygady Kadrowej Strzelców. Od 18 października 1940 przydzielony do 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej.
Monika Bielak – Ewakuacja żołnierzy polskich z Francji do Wielkiej Brytanii
i Afryki Północnej w latach 1940-1941
w: IPN, Polska 1918-1989 – Od niepodległości do niepodległości. Historia Polski 1918-1989
Wielomiesięczny (nawet ponad roczny) proces szkolenia kandydatów na Cichociemnych składał się z czterech grup szkoleń, w każdej po kilka – kilkanaście kursów. Kandydatów szkolili w ok. 30 specjalnościach w większości polscy instruktorzy, w ok. 50 tajnych ośrodkach SOE oraz polskich. Oczywiście nie było Cichociemnego, który ukończyłby wszystkie możliwe kursy. Trzy największe grupy wyszkolonych i przerzuconych do Polski to Cichociemni ze specjalnością w dywersji (169), łączności (50) oraz wywiadzie (37). Przeszkolono i przerzucono także oficerów sztabowych (24), lotników (22), pancerniaków (11) oraz kilku specjalistów „legalizacji” (czyli fałszowania dokumentów).
Instruktor kursu odprawowego, późniejszy Cichociemny i szef wywiadu Armii Krajowej mjr / płk dypl. Kazimierz Iranek-Osmecki wspominał – „Kraj żądał przeszkolonych instruktorów, obeznanych z nowoczesnym sprzętem, jaki miał być dostarczony z Zachodu. Ponadto mieli oni być przygotowani pod względem technicznym i taktycznym do wykonywania i kierowania akcją sabotażową, dywersyjną i partyzancką. Żądano też przysłania mechaników i instruktorów radiotelegrafii, jak również oficerów wywiadowczych ze znajomością różnych działów niemieckiego wojska, lotnictwa i marynarki wojennej, ponadto oficerów sztabowych na stanowiska dowódcze. Szkolenie spadochroniarzy musiało więc się odbywać w bardzo rozległym wachlarzu rzemiosła żołnierskiego.
Przystąpiono do werbowania ochotników i wszechstronnego ich szkolenia na najrozmaitszych kursach, zależnie od przeznaczenia kandydata do danej specjalności. Każdy z ochotników musiał oczywiście ukończyć kurs spadochronowy. Ostatecznym oszlifowaniem był tzw. kurs odprawowy. Zaznajamiano na nim z warunkami panującymi w kraju, rodzajami niemieckich służb bezpieczeństwa i zasadami życia konspiracyjnego. (…)” (Kazimierz Iranek-Osmecki, Emisariusz Antoni, Editions Spotkania, Paryż 1985, s. 159-160)
Zgłosił się do służby w Kraju. Przeszkolony ze specjalnością w dywersji, zaprzysiężony na rotę ZWZ/AK 7 kwietnia 1942 w Londynie. Awansowany na stopień kapitana ze starszeństwem od 1 października 1942.
Skoczył ze spadochronem do okupowanej Polski w nocy 1/2 października 1942 w sezonie operacyjnym „Intonacja”, w operacji lotniczej „Hammer” (dowódca operacji: F/O Radomir Walczak, ekipa skoczków nr: XIII), z samolotu Halifax W-1229 „A” (138 Dywizjon RAF, załoga: pilot – F/S Stanisław Jensen, pilot – F/S Karol Twardawa / nawigator – F/O Radomir Walczak / radiotelegrafista – Sgt. Franciszek Janik / mechanik pokładowy – Sgt. Zygmunt Jaworski / strzelec – Sgt. Władysław Nalepa / despatcher – Sgt. Ignacy Adamczyk). Informacje (on-line) nt. personelu Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii (1940-1947) – zobacz: Lista Krzystka
Start o godz. 18.03 z lotniska RAF Tempsford pod Londynem, zrzut na placówkę odbiorczą „Bór” 205 (kryptonim polski, brytyjskie oznaczenie numerowe pinpoints), w okolicach miejscowości Gościewicz, Głosków (6,5 km od Garwolina). Razem z nim skoczyli: por. Stanisław Kotorowicz ps. Kron, mjr Bronisław Żelkowski ps. Dąbrowa oraz kurier Delegatury Rządu na Kraj st. strz. Jan Cegłowski ps. Konik. Samolot szczęśliwie powrócił na lotnisko Croft (hrabstwo York) po locie trwającym 13 godzin 17 minut. Skoczków podjął oddział Batalionów Chłopskich „Bór” dowodzony przez Stefana Waneckiego ps. Kruk oraz placówki terenowe BCh z Gościewicza, Brzuskowoli i Filipówki.
Łącznie w czterech operacjach lotniczych: Gimlet, Chisel, Hammer, (1/2 października 1942) oraz Lathe (2/3 października 1942) przerzucono do okupowanej Polski 17 Cichociemnych, 945,3 tys. dolarów, 16 zasobników z zaopatrzeniem dla AK, a także 5 bagażników dla Delegatury Rządu (859 tys. marek, 3 radiostacje, 3 odbiorniki radiowe, 2 generatory, leki i in.).
W „Dzienniku czynności” mjr dypl. Jan Jaźwiński oficer wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, Szef Wydziału Specjalnego (S), organizator lotniczego wsparcia Armii Krajowej (zrzutów do Polski) odnotował:
„Z 12 dni czuwania, pomyślna pogoda miała miejsce tylko w ostatnich dwóch dniach – 1.X. i 2.X. Przed 10 dni trwała zła pogoda w środkowej strefie lotów (Rzesza i Bałtyk). W dniu 1.x. wystartowały trzy samoloty. W dniu 2.X. wystartował jeden samolot – czwarta ekipa tego okresu. Według relacyj nawigatorów, we wszystkich czterech przypadkach zrzut nastąpił wprost na placówki odbiorcze, które dały umówiony sygnał świetlny.
Do dnia 10.X.42 nie nadeszła depesza z Kraju o przyjęciu zrzutu, ani też żadna inna depesza związana z lotami. Wskazywałoby to na trudności (…) w Dowództwie Armii Krajowej – Wydziale przyjęcia lotów. W dniu 2.X. wszystkie trzy samoloty lądować musiały poza lotniskiem Tempsford – mgła. Samolot por. Wodzickiego uległ kraksie – lądował przymusowo poza lotniskiem. Załoga wyszła bez obrażeń. Był to samolot wypożyczony. Stan naszych samolotów nie uległ więc zmianie.
W okresie 21.IX. – 2.X.42 r. (1 i 2.X.42) zostało przerzuconych do Kraju: – 17 ludzi, 16 containerów i 5 bagażników na spadochronach wspólnych ze skoczkami, – 945.300 dol. USA oraz pieniądze MSWewn. dla Delegata Rządu. Jakościowo, przerzucony został następujący materjał: 3 PLT, 1 KM.AM, 21 PLS, 6 SAB, 5 KOL, 5 MIN, 4 Ł, 2 COLT, 4 SZ, 6 GR, 5 SW, 2 CH i w bagażnikach: 1 W/T.A., 2 W/T.B., 3 odbiorniki, 2 generatory, 36 apteczek, 18 but. zastrzyków, 6 kompl. map oraz materiał chemiczny i fotograficzny. (…)
Dnia 14.X.42. r. nadeszła depesza Kaliny (824 z dn. 6.X.42), treści następującej: „Rak, Bór, Zamek i Osa zrzut przyjęły w porządku. Dwa containery nowego typu otworzyły się w powietrzu, trzy celki uszkodzone”. Piękna depesza!” (s. 97-99)
Zobacz: Oddział VI (Specjalny) – Zawartość zasobników i paczek
Po skoku aklimatyzacja do realiów okupacyjnych w Warszawie, następnie w dyspozycji szefa Kedywu KG AK, instruktor na szkoleniach dywersyjnych.
Grzegorz Rutkowski – Udział Batalionów Chłopskich
w odbiorze zrzutów lotniczych z Zachodu na terenie okupowanej Polski
w: „Zimowa Szkoła Historii Najnowszej 2012. Referaty”, IPN, Warszawa 2012, s. 15 – 25
Od 1 kwietnia 1943 przydzielony do Kedywu Komendy Głównej AK jako zastępca mjr. Jana Kiwerskiego ps. Kalinowski, dowódcy oddziału dyspozycyjnego Kedywu „Motor 30” „Sztuka 90”, w maju 1943 w sile dwóch batalionów. Od czerwca organizator, od czerwca 1943 dowódca wydzielonego (utworzonego 1 sierpnia 1943) oddziału do walki z gestapo „Agat”, później „Pegaz”, następnie „Parasol”, sformowanego z harcerzy Szarych Szeregów. Pełnił także funkcję zastępcy kpt. Mieczysława Kurkowskiego ps. Mietek, dowódcy oddziału „Sztuka 90”.
Oddział „Parasol” w lipcu 1944 liczył 440 żołnierzy, sformowanych w trzy kompanie. Przeprowadził wiele akcji bojowych, oraz rozbrojeniowych, a także spektakularne zamachy na wysokich funkcjonariuszy SS, policji oraz gestapo, m.in. 7 września 1943 akcję Bürkl (zastępca komendanta więzienia na Pawiaku), 24 września 1943 akcję Kretschmann (zastępca komendanta obozu karnego dla Polaków przy ul. Gęsiej), 1 października 1943 akcję Weffels (komendant oddziału kobiecego w więzieniu na Pawiaku), 25 października 1943 akcję Klein (funkcjonariusz więzienia na Pawiaku).
1 lutego 1944 przeprowadzono akcję Kutschera podczas której zginął kat Warszawy, gen. Franz Kutschera, dowódca SS i policji na dystrykt warszawski. 26 kwietnia 1944 przeprowadzono udany zamach na płk Gressera, dowódcę 17 pułku policji, 13 czerwca 1944 udany zamach na gestapowców Willi’ego Leigeber’a oraz Rudolfa Peschel’a, przeprowadzono także akcję w Celestynowie. Nie zakończył się powodzeniem zamach na szefa gestapo SS-Sturmbannfuhrera (majora) Waltera Stamma oraz dowódcę SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie Obergruppenfuhrera Wilhelma Koppe (akcja Koppe), Jako dowódca uczestniczył we wszystkich akcjach w charakterze obserwatora. Jak wspominał później Aleksander Kunicki ps. Rayski – „Niemal przed każdą akcją, dosłownie na parę minut przedtem, zanim padły pierwsze strzały, osobiście sprawdzał rozstawienie wykonawców i osłony, korygował ewentualne błędy, udzielał ostatnich rad i wskazówek” (Aleksander Kunicki, Cichy front, wyd. Mireki 2015, ISBN 9788364452604, s. 170),
Krystyna Junosza Woysław – Major Adam Borys „Pług” C.C. – dowódca „Parasola”
w: Biuletyn informacyjny AK nr 2 (202) luty 2007, s. 20 – 23
W Powstaniu Warszawskim dowódca batalionu „Parasol” na Woli, w składzie Zgrupowania „Radosław”. 6 sierpnia 1944 przez snajpera ciężko ranny w rękę (roztrzaskana kość przedramienia), podczas walk w obronie cmentarzy wolskich. Operowany w szpitalu Jana Bożego, następnie leczony przy ul. Foksal oraz w szpitalu powstańczym przy ul. Mokotowskiej. Pozostał inwalidą (bezwładne lewe ramię).
Po kapitulacji Powstania, od października 1944 w niemieckiej niewoli, osadzony w oflagu IV B w Zeithain. 9 maja 1945 uwolniony przez wojska brytyjskie.
Adam Borys – dowódca „Parasola” – specjalnego oddziału „Kedywu” AK
w: Zeszyty Historyczne Stowarzyszenia Klub Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari, nr 4/2006
Powrócił do kraju, od czerwca na leczeniu w Warszawie. W lipcu 1945 aresztowany w Warszawie przez UB, osadzony w więzieniu mokotowskim. Po amnestii zwolniony 9 września 1945.
Od września 1945 kierownik pracowni białka zwierzęcego Instytutu Gospodarstwa Wiejskiego w Bydgoszczy. Od sierpnia 1946 stypendysta UNRRA, na ośmiomiesięcznym stażu w USA i Wielkiej Brytanii. Po powrocie do kraju, od 1947 naczelny inspektor standaryzacji w Międzyministerialnej Komisji Aktywizacji Eksportu. Od lipca 1950 kierownik kontroli technicznej Zjednoczenia Przemysłu Mięsnego w Poznaniu, 31 marca 1952 zwolniony. Powrócił do Witkowa, pracował na działce 1,5 ha. Inwigilowany i szykanowany przez UB.
Od 1955 technolog konserw drobiowych Zakładów Drobiarskich w Prochowicach Śląskich. Od stycznia 1959 dyrektor Instytutu Przemysłu Mięsnego w Warszawie. Od 1957 adiunkt oraz wykładowca w Wyższej Szkole Rolniczej w Olsztynie, promotor 27 prac magisterskich. W marcu 1965 obronił pracę doktorską na Wydziale Przemysłu Rolno-Spożywczego SGGW w Warszawie, 5 lipca 1965 uzyskał stopień doktora nauk technicznych.
Autor i współautor wielu publikacji z zakresu technologii rolno – spożywczych. W lipcu i sierpniu 1947 uczestnik Kongresu Mikrobiologów w Kopenhadze, we wrześniu 1947 Światowego Kongresu Przemysłu Konserwowego w Parmie. W sierpniu 1966 sekretarz międzynarodowego Kongresu Międzynarodowej Unii Nauki i Technologii Żywności w Warszawie. Od 1 maja 1968 kierownik Zakładu Podstawowych Procesów Technologicznych, w 1972 uzyskał stopień docenta. Od grudnia 1980 na emeryturze. Działał w Naczelnej Organizacji Technicznej, jako ekspert w zakładach mięsnych, wyjeżdżał do Europy, USA, Kanady.
31 lipca 1986 na pl. Krasińskich w Warszawie odsłonił tablicę pamiątkową batalionu „Parasol”. Zmarł 27 sierpnia 1986 w Witkowie, pochowany na miejscowym cmentarzu. Symboliczny grób znajduje się na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.
Gimnazjum w Witkowie nosi jego imię.
W 2016 ufundowano tablicę pamiątkową w Witkowie, upamiętniającą kpt. Adama Borysa ps. Pług oraz ppor. Tadeusza Jaworskiego ps. Gont.
Syn Walentego, właściciela mleczarni w Witkowie oraz Heleny z domu Bartz. W 1945 zawarł związek małżeński z Janiną z domu Trzaskowską (ur. 1918), pielęgniarką, z którą razem byli w niewoli niemieckiej. Mieli pięcioro dzieci, czterech synów: Jerzego (ur. 1946), absolwenta SGGW, Bronisława (ur. 1947) dr nauk rolniczych, Andrzeja (ur. 1948) dr nauk technicznych, Huberta (ur. 1950) absolwenta, dr hab. ASP w Warszawie oraz córkę Marię (ur. 1949) absolwentkę SGGW, nauczycielkę, zamężną Kern – Jędrychowską.
Istnieją kontrowersje wokół akcji na Kutscherę oraz rozbieżne relacje co do niektórych elementów akcji, jej przebiegu itp. Na podanej pod linkiem stronie publikujemy wersję najbardziej prawdopodobną, uznaną przez wybitnych historyków oraz wersję odmienną, lansowaną przez jej autora (na podstawie jednego źródła oraz jego wątpliwych interpretacji), Waldemara Stopczyńskiego. Nie mamy wystarczających danych, aby rozstrzygnąć jaki był naprawdę każdy szczegół przebiegu akcji. Niestety, wersja odmienna przedstawiana jest w sposób bardzo emocjonalny, agresywną retoryką, wraz z mało wiarygodnym oskarżeniem kpt. Pługa. W praktyce znacznie utrudnia to podjęcie rzeczowej dyskusji oraz rzetelnej rekonstrukcji wydarzeń, zwłaszcza że sfrustrowany Waldemar Stopczyński uważa się za nieomylnego, jedynego prawdziwego historyka, nadto dopuszcza się złośliwych personalnych ataków na Facebooku na osoby które nie chcą akceptować jego wersji. Od wielu lat wprost brutalnie atakuje Cichociemnego śp. Adama Borysa.
W 1989 roku powstał film dokumentalny „Cichociemni” (scenariusz i reżyseria Marek Widarski).
15 maja 2005 odsłonięto na terenie jednostki specjalnej – Jednostki Wojskowej GROM w Warszawie pomnik poświęcony cichociemnym spadochroniarzom AK. Znaczna część ekspozycji Sali Tradycji jednostki GROM poświęcona jest Cichociemnym.
Od 4 sierpnia 1995 roku jednostka nosi nazwę – Jednostka Wojskowa GROM im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej
W 2008 roku powstał film dokumentalny „My cichociemni. Głos żyjących” (scenariusz i reżyseria Paweł Kędzierski).
7 października 2013 roku w Warszawie przy ul. Matejki, naprzeciwko Sejmu R.P. odsłonięto Pomnik Cichociemnych Spadochroniarzy AK.
W 2013 roku powstał film dokumentalny „Cichociemni. Wywalcz wolność lub zgiń” (scenariusz i reżyseria Dariusz Walusiak).
W 2016 roku Sejm R.P. ustanowił rok 2016 Rokiem Cichociemnych. NBP wyemitował srebrną kolekcjonerską monetę o nominale 10 zł upamiętniającą 75. rocznicę pierwszego zrzutu Cichociemnych.
W 2017 roku PLL LOT umieścił znak spadochronowy oraz podpis upamiętniający Cichociemnych na kadłubie Boeinga 787 (SP-LRG).
Cichociemni są patronem wielu szczepów, drużyn oraz organizacji harcerskich. Opublikowano wiele książek i artykułów o Cichociemnych.
Na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie znajdują się groby kilkudziesięciu Cichociemnych oraz poświęcony Im pomnik „TOBIE OJCZYZNO”