W wieloletnim sporze – pomiędzy dwiema zasłużonymi polonijnymi placówkami archiwalno – badawczymi w Londynie – ostatnio wydają się dominować emocje. Jeśli jednak ten spór ma zostać pomyślnie rozwiązany, warto chłodnym okiem spojrzeć na podstawowe fakty. Przede wszystkim zaś – zgodnie poszukać rozsądnego kompromisu…
30 września 2023 napisałem artykuł pt. Spór w rodzinie polonijnej. W pewnym sensie był reakcją na opublikowany kilka dni wcześniej (25 września 2023) „List otwarty” Studium Polski Podziemnej (SPP) w Londynie. List ów nie miał adresata, ale z jego z treści można zasadnie wywnioskować, że adresowany był do władz Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego (IPMS) w Londynie. Treść tego listu jednoznacznie wskazuje, że od wielu lat istnieje poważny konflikt pomiędzy Studium Polski Podziemnej w Londynie a Instytutem Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego, także w Londynie.
SPP oraz IPMS znajdują się po dwóch stronach przepływającej przez Londyn Tamizy, dzieli je odległość ok. 6,8 mil. Czas dojazdu samochodem, także metrem wynosi ok. 50 min.
Sądząc po treści „Listu otwartego”, odległość pomiędzy władzami obu polonijnych instytucji jest zdecydowanie większa, a czas ewentualnego rozwiązania sporu wydaje się być jeszcze bardziej odległy. Znalezienie kompromisu wymaga dobrej woli po obu stronach, co w świetle faktów wydaje się być niełatwe, zwłaszcza gdy jedna ze stron ma nierealne oczekiwania.
Poznanie faktów dotyczących obecnej sytuacji SPP oraz IPMS – dla osób spoza środowiska obu instytucji – także nie jest łatwe, a niekiedy nawet niemożliwe. Usiłując ustalić te fakty, jeszcze przed napisaniem pierwszego artykułu, zwróciłem się z odpowiednią prośbą do SPP oraz do IPMS. Otrzymałem odpowiedź jedynie ze Studium, korespondencja rozwinęła się nawet do kilku dość treściwych maili.
IPMS milczało, dopiero niedawno udało mi się nieoficjalnie pozyskać pewne informacje od władz Instytutu, a nawet porozmawiać telefonicznie (przez kilkadziesiąt minut) z jedną z siedmiu Osób, pełniących funkcję Dyrektora powiernika Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie. Pozwoliło mi to uzyskać bardziej obiektywne spojrzenie na istotę sporu pomiędzy SPP a IPMS.
Zanim wyjaśnię jakie są fakty, na początku osobiste zastrzeżenie. Mam wciąż dużą sympatię do SPP, bowiem w Studium Polski Podziemnej w Londynie przechowywane są m.in. dokumenty Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza oraz teczki personalne 316 Cichociemnych. Jest wśród nich teka z dokumentami personalnymi mojego Dziadka – por. cc Józefa Zająca ps. „Kolanko”. Mój Dziadek przez kilka lat (od 1 lipca 1945 do 1949) pracował właśnie w obecnym budynku SPP. Funkcjonowała tam bowiem Główna Komisja Weryfikacyjna Armii Krajowej Sztabu Głównego, do której został przydzielony rozkazem szefa Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza (zarządzenie L.1141/Pers.Pfn. z 30 maja 1945).
W świetle pozyskanych nowych informacji, skomentuję jeszcze swoje wcześniejsze stanowisko, przedstawione w pierwszym artykule:
Przejdźmy do faktów. Moja wcześniejsza uwaga, iż pomysł połączenia obu instytucji jest mało rozsądny, także propozycja przyjęcia modelu rozwoju, wdrożonego przez Instytut Literacki, czyli słynną „paryską Kulturę” – w świetle faktów należy uznać za nieaktualne.
W tym sporze najbardziej istotne są takie fakty:
Działania osób związanych z SPP są dla mnie niezrozumiałe, wynikają raczej z emocji oraz z błędnej oceny sytuacji, niż z chęci „ratowania zbiorów”. Nie ma żadnych okoliczności mogących świadczyć o tym, że wieloletnie, realne działania IPMS rzekomo negatywnie wpłynęły na zbiory. Przeciwnie, to IPMS uratował SPP od katastrofy finansowej oraz od 35 lat utrzymuje Studium. Przeprowadził na swój koszt spory remont siedziby SPP, podczas którego m.in. wymieniono okna w budynku. Od lat płaci i czeka na to, aż wreszcie dojdzie do jakiegoś realnego porozumienia oraz unormowania sytuacji…
W swoim poprzednim artykule pt. Spór w rodzinie polonijnej poprosiłem prof. dr hab.Piotra Glińskiego– ministra kultury i dziedzictwa narodowego o podjęcie stosownych działań. Nie raczył odpowiedzieć, więc prośbę ponowiłem, kierując ją do obecnej minister kultury, Pani Dominiki Chorosińskiej.
Otrzymałem właśnie odpowiedź od dr Jarosława Selina, wiceministra kultury. Pan Minister zapewnia, że „dobro zarówno Studium Polski Podziemnej jak również Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie jest dla Ministerstwa Kultury bardzo istotne (…) zbiory obu instytucji mają dla polskiego dziedzictwa za granicą wartość nieocenioną”.
Jednak „Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie może ingerować w sprawy dotyczące niezależnych i niepodległych polskiemu resortowi kultury podmiotów funkcjonujących na gruncie przepisów prawa brytyjskiego.”
Pan Minister wyraził nadzieję, ktorą podzielam, iż spór zostanie rozwiązany „przy dobrej woli obydwu stron”.
Ktoś to musi wyraźnie i jasno powiedzieć – postulaty Studium Polski Podziemnej są w zdecydowanej większości nierealne, a opowieści o „wprowadzeniu partnerskich zasad współpracy opartych na wzajemnym szacunku i kompetencjach” są mydleniem oczu.
Aktywiści SPP – dość osobliwie „dziękując” IPMS za uratowanie od finansowej katastrofy – chcą swoje metody zarządzania – które do tej katastrofy doprowadziły – wprowadzić na szeroką skalę do IPMS. Do przeforsowania swoich roszczeń SPP chce wykorzystać opinię publiczną. Czym to się może skończyć dla obu zasłużonych instytucji? Pytanie mocno retoryczne…
Moja sympatia (z powodów które przedstawiłem wcześniej) nadal jest jakby po stronie SPP, ale jest ona – co muszę podkreślić – bardzo wyraźnie mniejsza. Nie wiem kto co i komu obiecywał w długoletnim procesie „łączenia” obu instytucji. Ale obecnie liczą się fakty i sytuacja prawna. SPP nie ma pieniędzy pozwalających na samodzielną egzystencję. Skoro stało się częścią IPMS powinno dostosować swoje funkcjonowanie do wewnętrznych przepisów Instytutu. Jeśli chce jakichś zmian w swoim usytuowaniu wewnątrz IPMS, powinno do tego dążyć w drodze wewnętrznych mechanizmów dialogu.
Każdy rozsądny i empatyczny człowiek chętnie stanie po stronie słabszego, który walczy z silniejszym. Tylko w sporze SPP – IPMS role jakby się dziwacznie odwróciły. W skrócie wygląda to (bardzo przepraszam za niestosowne porównanie) jakby ogon chciał merdać psem…
Uważam za dość osobliwe, że osoby związane z SPP „Listem otwartym” (mają być też organizowane jeszcze jakieś inne publiczne akcje), usiłują wykorzystać presję opinii publicznej do nacisku na władze Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie – tego Instytutu, którego są częścią.
W mojej ocenie wewnętrzne spory powinno się rozwiązywać wewnątrz danej instytucji, z wykorzystaniem istniejących możliwości prawnych, statutowych, przede wszystkim dzięki dobrej woli. Angażowanie opinii publicznej w wewnętrzny spór, podsycanie emocji, doprowadzić może jedynie do zaostrzenia tego sporu oraz pogłębienia personalnych podziałów. Zwłaszcza gdy postulaty jednej ze stron są nadmiernie wygórowane, czyli po prostu – nie do przyjęcia przez drugą stronę.
Jeśli wzajemne animozje są na takim poziomie, że „pokojowe współistnienie” jest już niemożliwe – to należy się rozstać – ale sprawiedliwie rozliczając dotychczasowe koszty. Czyli SPP powinno zwrócić choćby część niebagatelnych kwot poniesionych na jego uratowanie przez IPMS. Aktywiści Studium żądający od Instytutu pieniędzy i władzy powinni pamiętać o tym, że nie są w stanie samodzielnie się utrzymać – czyli po rozstaniu znów Studium Polski Podziemnej znajdzie się w katastrofalnej sytuacji finansowej. Delikatnie to ujmując, umiejętności zarządzania wykazane przez osoby ze Studium doprowadziły w 1988 roku prawie do katastrofy…
Gdybym miał odpowiedzieć w imieniu IPMS na „List otwarty” SPP, mógłbym napisać tak:
Wielce Szanowni Państwo,
Od bardzo wielu lat jesteśmy wspólnie odpowiedzialni za bezcenne archiwalia Polskiego Państwa Podziemnego, Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, Sztabu Naczelnego Wodza, w tym także jego Oddziału VI (Specjalnego), wspierającego walkę Armii Krajowej w okupowanej Polsce. Naszym głównym zadaniem jest dbałość o zachowanie unikalnych artefaktów historycznych oraz troska o edukację młodego pokolenia.
Od 1988 Studium Polski Podziemnej jest częścią Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego, powinniśmy zatem wspólnie dzielić ciężar tej ogromnej odpowiedzialności wobec Polski i Polaków. Także wspólnie należy wypracować, głównie w drodze wewnętrznej dyskusji (być może także mediacji), sprawny mechanizm funkcjonowania SPP w ramach Instytutu, gwarantujący respektowanie naszej wspólnej odpowiedzialności oraz podziału wspólnych obowiązków. Zapraszamy do rozmowy w celu osiągnięcia rozsądnego kompromisu, wypracowania zgody.
Brutalne fakty są takie, że SPP zostało uratowane od katastrofy dzięki IPMS. Jakoś nie wierzę w ponoć nadmierną dominację IPMS w sytuacji, w której Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego pokornie już 35 lat płaci za utrzymanie SPP i jakoś nie egzekwuje swojej formalnej przecież (zgodnej z prawem) władzy. Czyżby IPMS miałby wobec SPP tylko prawo do ponoszenia kosztów? Można postawić pytanie – dlaczego mają nadal niemałymi kwotami utrzymywać SPP, które „w zamian za to” odmawia faktycznego połączenia, wywołuje publiczne kontrowersje?
Głównym powodem są bezcenne zbiory archiwalne. Ale spór trwa już o wiele za długo – taki powód może kiedyś już nie wystarczyć, albo nawet stać się przyczyną podjęcia konkretnych działań. Według uzyskanych przeze mnie informacji, zbiory archiwalne są coraz bardziej zagrożone; są bowiem przechowywane od wielu lat w nieodpowiednich warunkach, bez wymaganej konserwacji. Z przykrością należy stwierdzić, że siedziba SPP nie nadaje się do przechowywania takich zbiorów, a Studium oczywiście nie posiada środków nawet na własne utrzymanie, nie wspominając o kosztach właściwej konserwacji.
Może być kilka wersji, od naiwnej do brutalnej:
W wersji mocno naiwnej, władze IPMS – zapewne poruszone „Listem otwartym” oraz akcjami protestacyjnymi organizowanymi przez osoby związane z SPP – całkowicie skapitulują, nie tylko nadal będą utrzymywać SPP, ale też pozwolą mu „wybić się na niepodległość” a nawet przejąć (w jakiejś części) zarządzanie Instytutem.
W wersji brutalnej, władze IPMS wyślą do siedziby SPP (która jest ich własnością) np. agencję ochroniarską, zgodnie z prawem przejmą obiekt, przejmą także zbiory (nie tylko prawnie, ale też fizycznie) oraz przeniosą archiwa do siedziby IPMS. Budynek SPP zostanie sprzedany, sądząc po obecnych cenach nieruchomości w tym rejonie, za ok. 1,5 mln funtów. Pozwoli to zwrócić IPMS (być może w całości, albo choć w istotnej części) koszty poniesione dotąd na utrzymanie SPP.
Być może w wersji „romantycznej” – niemiłosiernie ciemiężone SPP wybije się na niepodległość od IPMS, a władze Instytutu zgodzą się na pokojowe „odejście” Studium. Pytanie podstawowe brzmi jednak – kto zwróci IPMS pokaźne kwoty wyłożone na uratowanie Studium i z czego Studium Polski Podziemnej będzie się – w pełni samodzielnie – utrzymywać obecnie, skoro już w 1988 roku miało z tym poważny problem? Przecież także obecnie nie ma racjonalnego pomysłu jak się utrzymać za własne pieniądze, skąd wziąć środki na niezbędne opłaty, pensje pracowników, podatki, ogromne koszty konserwacji archiwaliów itp. itd.? W mojej ocenie takie pytania są retoryczne, a romantyczna wersja rozwiązania sporu wygląda na bardzo utopijną, po prostu nierealną.
Istnieje też racjonalna wersja rozwiązania tego sporu. Zamiast angażowania opinii publicznej do wywarcia nacisku na którąkolwiek ze stron można np. zaangażować profesjonalnego mediatora oraz wynegocjować jakieś kompromisowe rozwiązanie sporu. Obie strony powinny ze sobą rozmawiać bezpośrednio, bez żadnych „Listów otwartych”. Powinny dojść do zgody. Jest oczywiste, że nawet kiepski kompromis jest zdecydowanie lepszy od otwartej wojny. Jest też oczywiste, że ogon nie może merdać psem…
Ryszard M. Zając
wnuk Cichociemnego por. cc Józefa Zająca ps. Kolanko
6 grudnia 2023
Opublikowano także na Facebooku
Kilka dni temu, w poniedziałek 25 września 2023, zespół pracowników, wolontariuszy i przyjaciół Studium Polski Podziemnej w Londynie wystosował „List Otwarty” będący „prośbą o wsparcie i ratunek dla jednego z najcenniejszych archiwów Armii Krajowej poza Polską”. Jak piszą jego Autorzy, list jest „kulminacją wieloletnich i nieskutecznych prób ze strony SPP unormowania i racjonalizacji stosunków z Instytutem Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie (IPMS).
Siedzibą Studium Polski Podziemnej jest dwukondygnacyjny dom przy 11 Leopold Road, London W5 3PB, w dzielnicy Ealing, w zachodnim Londynie. Dla mnie osobiście to instytucja bardzo znacząca, bowiem przechowywane są w niej m.in. dokumenty Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza oraz teczki personalne Cichociemnych – w tym mojego Dziadka. Por. cc Józef Zając w tym właśnie budynku pracował przez kilka lat (od 1 lipca 1945 do 1949), bowiem tutaj funkcjonowała Główna Komisja Weryfikacyjna Armii Krajowej Sztabu Głównego, do której mój Dziadek (po powrocie z obozu jenieckiego do Wielkiej Brytanii) został przydzielony po wojnie.
Na stronie SPP możemy przeczytać, że „SPP powstało w Londynie w roku 1947. Jest instytucją archiwalną i naukową, w posiadaniu której znajdują się materiały historyczne dotyczące Polskiego Państwa Podziemnego (Administracji Podziemnej i Armii Krajowej) z okresu II Wojny Światowej. Wśród prominentnych założycieli byli m.in.: Tadeusz Bór-Komorowski, Kazimierz Iranek-Osmecki, Antoni Monter – Chruściel, Andrzej Pomian, Tadeusz Żenczykowski, Tadeusz Pełczyński oraz wielu innych czołowych działaczy Polskiego Podziemia”.
Siedzibą Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie jest pięciokondygnacyjna kamienica przy Prince?s Gate 20 (kupiona ze składek społecznych w 1946), znajdująca się w prestiżowej lokalizacji na pograniczu londyńskich dzielnic South Kensington i Knightsbridge, w sąsiedztwie Hyde Parku i Royal Geographical Society. SPP oraz IPMS znajdują się po dwóch stronach przepływającej przez Londyn Tamizy, dzieli je odległość ok. 6,8 mil. Czas dojazdu samochodem, także metrem wynosi ok. 50 min.. Jadąc najlepszą trasą, m.in. przez Queen’s Gate, trzeba przejechać przez dzielnicę Battersea. Podczas wojny, w jej ruinach kandydaci na Cichociemnych szkolili się na jednym z wielu kursów – kursie walk ulicznych, czyli wg. współczesnej terminologii, w zakresie najtrudniejszej „taktyki czarnej” – walki w operacjach specjalnych na terenie wysoko zurbanizowanym.
Na stronie IPMS możemy przeczytać, że „Instytut zarejestrowano 15 listopada 1945 roku (…) pełni swoją rolę gromadząc, zabezpieczając i udostępniając zbiory archiwalne i eksponaty muzealne. (…) Głównym inicjatorem utworzenia Instytutu, poświęconego pamięci generała Władysława Sikorskiego, a tym samym historii Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, był były szef Gabinetu Naczelnego Wodza ppłk dypl. Zygmunt Borkowski. (…).
Aby zapobiec możliwości wywierania nacisku na władze brytyjskie przez reżimowe władze w Polsce odnośnie przekazywania im zbiorów Instytutu, placówka została utworzona jako brytyjska organizacja pozarządowa i zarejestrowana jako spółka z ograniczoną odpowiedzialnością zarządzaną przez powierników. Dodatkowo w okresie późniejszym zarejestrowana została jako organizacja charytatywna i pozostaje nią po dziś dzień. (…) Placówka powstała jako organizacja powiernicza przy nieoficjalnym wsparciu legalnych władz i prezydenta RP Władysława Raczkiewicza.
„List Otwarty” SPP nie ma adresata, ale można domyślać się, że jest adresowany do władz IPMS – tak jak wyraźnie zaadresowane „10 postulatów”. Sądząc po treści obu dokumentów władze obu polskich instytucji dzieli znacznie więcej niż 6,8 mil, a stan taki trwa od kilku lat.
Z treści „Listu Otwartego” wynika że:
Z treści – w mojej ocenie dość chaotycznie zredagowanych – „10 postulatów” wynikają, najogólniej to ujmując, żądania SPP wobec IPMS, które ułożyłem wg. mojej hierarchii ważności:
Poprosiłem władze SPP oraz IPMS o przedstawienie swoich stanowisk w tym sporze, czekam na odpowiedzi. Zwróciłem się także do prof. dr hab. Piotra Glińskiego – ministra kultury i dziedzictwa narodowego o podjęcie stosownych działań w związku z zaistniałym sporem.
Niezależnie od tego czy negocjacje pomiędzy SPP a IPMS zostaną podjęte, a także jaki będzie ich ewentualny wynik – kluczową kwestią jest zachowanie dla przyszłych pokoleń bezcennych archiwaliów zgromadzonych w obu instytucjach, także ich otwarte udostępnienie wszystkim zainteresowanym, w tym głównie wszystkim Polakom.
Moja sympatia – z naturalnych powodów – jest po stronie SPP, ale w mojej ocenie władze Studium Polski Podziemnej na własne życzenie wpakowały się w kłopoty. Przede wszystkim uważam za mało rozsądny pomysł połączenia obu instytucji – nawet gdyby do niego doszło w przyszłości – przy zbędnie skomplikowanym mechanizmie zarządzania będzie to wciąż generowało kolejne problemy w przyszłości. Idealistyczne hasło – postulat „wprowadzenia partnerskich zasad współpracy opartych na wzajemnym szacunku i kompetencjach” można powiesić nad biurkiem, nawet na frontonach obu instytucji – tylko że zazwyczaj decydują nie ideały lecz interesy.
Nie wiem po co, w obliczu narastających własnych problemów, Studium Polski Podziemnej zdecydowało się połączyć z Instytutem Polskim i Muzeum im. gen Sikorskiego (które też nie jest wolne od problemów), na dodatek w sytuacji w której – jak wynika z żądań SPP, np. „reformy systemowej IPMS” – miało zasadnicze zastrzeżenia co do obecnego modelu działania Instytutu. Studium miało wcześniej własne problemy, teraz ma na głowie także cudze i chce je rozwiązać „listem otwartym” oraz chaotycznym spisem „postulatów”, które czyta się jak wezwanie do kapitulacji IPMS… Uprzejmie wątpię, aby coś z tego miało rozsądnego wyniknąć, jeśli nawet zawarty zostanie rozejm czy pokój, to w mojej ocenie będzie on miał charakter krótkotrwały.
Studium chce bowiem się połączyć z Instytutem – ale tak, aby zachować odrębność. Ma ona mieć taki charakter, że SPP chce (mniejszościowo) współzarządzać IPMS oraz (większościowo) zarządzać SPP. Zapewne „w zamian za to” Instytut ma wyłożyć pieniądze na utrzymanie SPP. Stanowisko Instytutu, wynikające z faktów jest natomiast takie, że odmawia SPP odrębności, nawet autonomii oraz chce (większościowo) zarządzać SPP. Znacznie upraszczając – SPP chce wiele zmienić, aby w zarządzaniu Studium jak najwięcej pozostało „po staremu”, natomiast IPMS chce SPP w pełni przejąć, choć na swojej stronie wspomina coś o „wewnętrznej autonomii pracy” SPP. Chciałbym się bardzo mylić, ale przy takim stanie „pozycji negocjacyjnych” nie widzę pola do kompromisu. Nawet gdy uda się wypracować jakieś skomplikowane, „kompromisowe” porozumienie – powstanie obszar kolejnych konfliktów. Nadmiernie skomplikowane struktury zarządzania nigdy jeszcze nie przyczyniły się do sukcesu jakiejkolwiek organizacji.
W mojej ocenie Studium Polski Podziemnej powinno przyjąć model rozwoju, który z sukcesem wdrożył w praktyce Instytut Literacki, czyli słynna „paryska Kultura”. Też kiedyś mocno borykała się z problemami finansowymi. Obecnie funkcjonuje jako stowarzyszenie oraz fundacja (z siedzibą w Krakowie). Oczywiście historyczny obiekt w podparyskim Maisons-Laffitte został zachowany.
Mam z nim pewne osobiste wspomnienia, bowiem w czasach „późnego prl-u” jako dziennikarz który otrzymał za podziemne pismo młodzieży solidarnej „Bajtel” Nagrodę im. „Po prostu” nielegalnego wówczas Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, przebywałem na stażu dziennikarskim we Francji. Oczywiście nie zmarnowałem okazji i byłem w siedzibie paryskiej „Kultury” a nawet miałem zaszczyt rozmawiać z „Księciem” – Jerzym Giedroyciem. Później nawet wymieniliśmy kilka listów…
Cenne zbiory „paryskiej Kultury” zostały zdigitalizowane oraz udostępnione dla wszystkich w internecie, inwentarz zbiorów został włączony do katalogu Biblioteki Narodowej. Środki finansowe zostały pozyskane z rozmaitych źródeł, w tym z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Kancelarii Premiera.
W mojej ocenie tak samo należy postąpić ze zbiorami Studium Polski Podziemnej oraz Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego – ich zbiory, przy wsparciu ministerstwa kultury i dziedzictwa narodowego powinny zostać całkowicie zdigitalizowane i udostępnione w internecie wszystkim on-line. Obie placówki powinny otrzymać środki na swoją działalność, ale też powinny zabiegać o nie, w tym także ze źródeł unijnych.
Niezależnie od tego, kto komu co przekazał i jakie były czyjeś intencje – rzeczywistym właścicielem cennych artefaktów przechowywanych w SPP oraz w IPMS jest Rzeczpospolita Polska – wszyscy Polacy, a nie tylko grupy polonijnych aktywistów. Jakiekolwiek struktury zarządzania gdziekolwiek należy upraszczać, a nie dodatkowo komplikować.
Mam nadzieję, że idąc w tym kierunku znajdzie się rozsądne rozwiązanie sporu pomiędzy SPP a IPMS. Mam także nadzieję, że prof. Piotr Gliński oraz jego podwładni zechcą zaangażować się w ten spór w charakterze co najmniej rozjemcy oraz wypracują mądry kompromis dla zachowania istotnych elementów polskiego dziedzictwa narodowego. O to właśnie publicznie proszę Pana Ministra, prof. Piotra Glińskiego…
Ryszard M. Zając
wnuk Cichociemnego por. cc Józefa Zająca ps. Kolanko
30 września 2023
Opublikowano także na Facebooku
vel Kazimierz Zator, vel Jan Chacki
Zwykły Znak Spadochronowy nr 3120, Bojowy Znak Spadochronowy nr 1574
Uczył się w szkole powszechnej w Męcinie Małej, następnie od 1919 w Gimnazjum Państwowym im. M. Kromera w Gorlicach, w 1929 zdał egzamin dojrzałości. Od 17 sierpnia 1929 w Szkole Podchorążych Piechoty nr 5 w Krakowie, jako plutonowy odbył praktykę w 6 Pułku Strzelców Podhalańskich, następnie w Szkole Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej. Po jej ukończeniu, 15 sierpnia 1931 awansowany na stopień podporucznika, przydzielony jako dowódca plutonu, następnie kompanii 16 Pułku Piechoty w Tarnowie. W 1934 awansowany na stopień porucznika.
W 1934 przeniesiony do Centralnej Szkoły Podoficerów Korpusu Ochrony Pogranicza w twierdzy Osowiec k. Grójca. W 1938 ukończył kurs dowódców kompanii w Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie, 19 marca 1939 awansowany na stopień kapitana. Od 25 sierpnia 1939 jako dowódca kompanii przeciwpancernej 135 Pułku Piechoty 33 Rezerwowej Dywizji Piechoty. Kompanię utworzoną z żołnierzy Szkoły Podoficerskiej KOP włączono w skład Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew”.
W nocy z 2 na 3 września 1939 uczestniczył w udanym wypadzie na terytorium niemieckie w Prostken (Prusy Wschodnie). Następnie brał udział w ciężkich walkach z niemieckimi oddziałami XIX Korpusu Pancernego gen. Guderiana o utrzymanie przyczółka Grajewo. W nocy z 13 na 14 września skierowany koleją na wschód.
Jako dowódca plutonu przeciwpancernego bronił umocnień Polany – Bereźne. 19 września wraz z oddziałami Korpusu Ochrony Pogranicza skierowany do wzmocnienia Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie”, dowodzonej przez gen. Franciszka Kleeberga.
28 września uczestniczył w ciężkich walkach na zachodnim Polesiu, w rejonie miejscowości Szack i Mielniki, z sowiecką dywizją pancerno – motorową. Dowodzony przezeń pluton armat przeciwpancernych zniszczył kilkanaście sowieckich czołgów i samochodów pancernych, otwierając zgrupowaniu KOP drogę do przeprawy przez Bug w rejonie Grabowa, na południe od Włodawy. 1 października uczestniczył wraz z plutonem armat przeciwpancernych w walkach z Sowietami pod Wolą Wytyczną, wzięty do niewoli. Po trzech dniach zbiegł z kolumny jeńców prowadzonych na wschód. Dotarł do Warszawy 14 października.
dokumenty Kazimierza Szternala
skan własny, źródło: JW GROM
11 grudnia wraz z kolegą przekroczył granicę ze Słowacją, dotarł do Budapesztu (Węgry), następnie do Francji. Od 9 stycznia 1940 w obozie wojskowym Chateaubriant. Wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie pod dowództwem francuskim. Od 10 marca jako dowódca kompanii broni towarzyszącej przydzielony do 2 półbrygady Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich. Uczestniczył w kampanii norweskiej, walczył w bitwie o Narvik. Po ewakuacji brygady 13 czerwca do Brestu, 25 czerwca rozwiązał swoją kompanię w rejonie portu Vanne.
Przedostał się do strefy nieokupowanej, początkowo w Tuluzie, następnie w Camp de Carpiagne. Wspólnie z grupą żołnierzy kupił zniszczony jacht „Laribaut”, wyremontował go w porcie Cassis. W nocy z 10 na 11 października 1940 wypłynął jachtem z zatoczki Kalanki w drogę do Gibraltaru, wraz z grupą 23 żołnierzy, w tym późniejszymi Cichociemnymi – ppor. Jerzy Buyno oraz ppor. Kazimierzem Osuchowskim. Sztorm, uszkodzenie masztu oraz awaria motoru zmusiła ich do zawinięcia do portu Tossa de Mar nieopodal Barcelony. Aresztowani przez Hiszpanów, osadzeni w więzieniu w Fiwueras, od 18 listopada 1940 we frankistowskim obozie koncentracyjnym Miranda de Ebro, prowadzonym przy wsparciu gestapo i SS (jego komendantem był gestapowiec Paul Winzer).
Obóz otaczał dwumetrowy, kamienny mur z drutem kolczastym oraz budkami strażniczymi co 50 metrów. Wyżywienie było dramatycznie niewystarczające, zwykle składało się z wodnistej, rzadkiej zupy nazywanej przez więźniów pomyjami, oraz kawałka wyschniętej, starej ryby. Stale brakowało wody, w nieogrzewanych, brudnych i przeludnionych barakach roiło się od insektów. Szerzyły się choroby zakaźne, m.in. tyfus.
W obozie dla ok. 1,2 tys. osób osadzono na przełomie 1942/43 aż 3,5 tys. więźniów. Polacy byli jedną z najliczniejszych grup narodowościowych. Więźniów traktowano jak przestępców, najmniejszy sprzeciw karano sadystycznym biciem i osadzaniem w izolatce. Podobnie karano za drobne przewinienia, np. wychylenie się z kolejki po posiłek. Codzienne apele trwały tak długo, że więźniowie mdleli z wyczerpania. Bicie i chłosta były codziennością. Więźniowie pracowali m.in. przy noszeniu kamieni z kamieniołomu do rzeki. Zwolniony z obozu 23 stycznia 1943, dziesięć dni po zakończeniu kilkudniowego protestu głodowego – zorganizowanego oraz zainicjowanego przez Polaków – po którym wybuchł międzynarodowy skandal.
Dokumenty Rady Ministrów dot. osadzenia Polaków w obozie Miranda de Ebro
żródło: Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego, Archives Reference Nr PRM.81/3
Maciej Szczurowski – Geneza formowania Armii Polskiej we Francji 1939 – 1940
w: Piotrkowskie Zeszyty Historyczne, 2002, nr 4 s. 115 – 143
Przez Madryt i Gibraltar dotarł do Wielkiej Brytanii 17 lutego. Wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie pod dowództwem brytyjskim. Przydzielony do 1, następnie 2 Batalionu Strzelców Podhalańskich 1 Brygady Strzelców.
Monika Bielak – Ewakuacja żołnierzy polskich z Francji do Wielkiej Brytanii
i Afryki Północnej w latach 1940-1941
w: IPN, Polska 1918-1989 – Od niepodległości do niepodległości. Historia Polski 1918-1989
Wielomiesięczny (nawet ponad roczny) proces szkolenia kandydatów na Cichociemnych składał się z czterech grup szkoleń, w każdej po kilka – kilkanaście kursów. Kandydatów szkolili w ok. 30 specjalnościach w większości polscy instruktorzy, w ok. 50 tajnych ośrodkach SOE oraz polskich. Oczywiście nie było Cichociemnego, który ukończyłby wszystkie możliwe kursy. Trzy największe grupy wyszkolonych i przerzuconych do Polski to Cichociemni ze specjalnością w dywersji (169), łączności (50) oraz wywiadzie (37). Przeszkolono i przerzucono także oficerów sztabowych (24), lotników (22), pancerniaków (11) oraz kilku specjalistów „legalizacji” (czyli fałszowania dokumentów).
Instruktor kursu odprawowego, późniejszy Cichociemny i szef wywiadu Armii Krajowej mjr / płk dypl. Kazimierz Iranek-Osmecki wspominał – „Kraj żądał przeszkolonych instruktorów, obeznanych z nowoczesnym sprzętem, jaki miał być dostarczony z Zachodu. Ponadto mieli oni być przygotowani pod względem technicznym i taktycznym do wykonywania i kierowania akcją sabotażową, dywersyjną i partyzancką. Żądano też przysłania mechaników i instruktorów radiotelegrafii, jak również oficerów wywiadowczych ze znajomością różnych działów niemieckiego wojska, lotnictwa i marynarki wojennej, ponadto oficerów sztabowych na stanowiska dowódcze. Szkolenie spadochroniarzy musiało więc się odbywać w bardzo rozległym wachlarzu rzemiosła żołnierskiego.
Przystąpiono do werbowania ochotników i wszechstronnego ich szkolenia na najrozmaitszych kursach, zależnie od przeznaczenia kandydata do danej specjalności. Każdy z ochotników musiał oczywiście ukończyć kurs spadochronowy. Ostatecznym oszlifowaniem był tzw. kurs odprawowy. Zaznajamiano na nim z warunkami panującymi w kraju, rodzajami niemieckich służb bezpieczeństwa i zasadami życia konspiracyjnego. (…)” (Kazimierz Iranek-Osmecki, Emisariusz Antoni, Editions Spotkania, Paryż 1985, s. 159-160)
Zgłosił się do służby w Kraju. Przeszkolony ze specjalnością w dywersji, 2 września 1943 zaprzysiężony na rotę ZWZ-AK w Chicheley przez szefa Oddziału VI (Specjalnego), ppłk dypl. Michała Protasewicza ps. Rawa. Od 5 listopada 1943 przydzielony do Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza. Wg. opinii szefa Oddziału VI (Specjalnego) ppłk dypl. Michała Protasewicza – „Patriotyzm bardzo duży. Inteligentny, Pracowity i sumienny, Przedsiębiorczy. Wytrzymałość fizyczna bardzo duża. Zdolności dowódcze, organizacyjne i instruktorskie – duże. Zdolny do ciężkich wysiłków fizycznych. Zachowanie w służbie – bez zarzutu.” Awansowany na stopień majora, ze starszeństwem od 1 kwietnia 1944.
Skoczył ze spadochronem do okupowanej Polski w nocy 30 kwietnia / 1 maja 1944 roku w sezonie operacyjnym „Riposta”, w operacji lotniczej „Weller 16” (dowódca operacji: F/L Kazimierz Wünsche, ekipa skoczków nr: XLVIII), z samolotu Liberator BZ-965 „S” (1586 Eskadra PAF, załoga: pilot – F/L Zbigniew Szostak, pilot – P/O Jacek Błocki / nawigator – F/L Kazimierz Wünsche / radiotelegrafista – F/S Józef Witek / mechanik pokładowy – Sgt. Stanisław Wileniec / strzelec – F/S Stanisław Malczyk / despatcher – F/S Stanisław Jarecki). Informacje (on-line) nt. personelu Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii (1940-1947) – zobacz: Lista Krzystka
Start o godz. 19.25 z lotniska Campo Casale nieopodal Brindisi, zrzut na placówkę odbiorczą „Klosz” 102 (kryptonim polski, brytyjskie oznaczenie numerowe pinpoints), w okolicach miejscowości Przybyszew, 23 km od Grójca. Razem z nim skoczyli: kpt. Franciszek Cieplik ps. Hatrak, por. Kazimierz Osuchowski ps. Rosomak, rtm. Jan Skrochowski ps. Ostroga. Był to drugi lot tej ekipy, w poprzednim (27/28 kwietnia) nie można było wykonać zadania. Skoczkowie przywieźli min. 270 tys. dolarów i 13 tys. dolarów w złocie na potrzeby AK. Zrzucono także dwanaście zasobników oraz sześć paczek. Samolot szczęśliwie powrócił do bazy o godz. 5.25, po locie trwającym dziewięć godzin.
W „Dzienniku czynności” mjr dypl. Jan Jaźwiński oficer wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, komendant Głównej Bazy Przerzutowej „Jutrzenka” w Latiano nieopodal Brindisi, organizator lotniczych przerzutów do Polski odnotował:
„Na zakończenie operacyj w kwietniu 1944.r. Lawina [gen. Tadeusz Komorowski, dowódca Armii Krajowej] nadesłał do Sopja [mjr. dypl. Jaźwiński, komendant Głównej Bazy Przerzutowej w Latiano pod Brindisi] następującą dep. (L.dz.679/GBP, nr. stac. 4723-S): – Gratuluję Wam i załodze wykonania 8079 [lot dwustronny, operacja Most 1, 15/16-04-1944]. Stwierdzam pomyślny rozwój akcji 2103 [zrzutów lotniczych] pod Waszym kierownictwem. Wszystkim załogom, które przyczyniły się do zaopatrzenia nas w sprzęt, wyrażam podziękowanie. (…) Lawina 732.25.IV.44.
W depeszy 3114 (Spec-11-17.IV.44.r. (Nr. stac.616.S) podano: Naczelny Wódz i Szef Sztabu polecili przekazać Panu Majorowi [mjr. dypl. Jaźwińskiemu], Eskadrze [1586 Eskadrze Specjalnego Przeznaczenia] i Bazie [Główna Baza Przerzutowa w Latiano pod Brindisi] gratulacje”. (s. 290 (312)
Zobacz: Oddział VI (Specjalny) – Zawartość zasobników i paczek
Po aklimatyzacji do realiów okupacyjnych, od 18 maja przydzielony do Pułku „Baszta”, od 26 lipca jako oficer operacyjny oraz szef sztabu Pułku.
W Powstaniu Warszawskim jako szef sztabu Pułku „Baszta”, w sile trzech batalionów oraz oddziałów pomocniczych, łącznie ok. 2,3 tys. żołnierzy. Od 25 września pełnił obowiązki dowódcy Pułku „Baszta”, od 26 września jako pełniący obowiązki komendanta Obwodu V Mokotów oraz dowódca 10 Dywizji Piechoty AK im. Macieja Rataja. Walczył na Mokotowie. Do kapitulacji 27 września 1944 44 oddziały Pułku walczyły na Górnym Mokotowie i Dolnym Mokotowie (Sielce, Czerniaków, Sadyba).
Z mjr. Eugeniuszem Ladenbergerem ps. Burza, dowódcą batalionu „Bałtyk” uczestniczył 27 września 1944 w rozmowach nt. kapitulacji Mokotowa z dowódcą tzw. Korpsgruppe von dem Bach, niemieckim generałem SS i zbrodniarzem wojennym Erichem von dem Bach – Zelewskim. Pomimo niemieckich nacisków odmówił podjęcia się roli parlamentariusza, który miał przekonać Komendę Główną AK do zakończenia walk w Warszawie.
Od pierwszej dekady października do połowy grudnia 1944 osadzony wraz ze swymi żołnierzami w stalagu X B Sandbostel, od 29 kwietnia 1945 w oflagu VII A Murnau.
Zbigniew S. Siemaszko – Wileńsko-Nowogródzkie telegramy. Lato 1944
w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż 1985, zeszyt 73, s. 109-147
[Teodor Cetys, Ludwik Fortuna, Maciej Kalenkiewicz, Adolf Pilch, Jan Piwnik, Stanisław Sędziak
Kazimierz Szternal, Adam Szydłowski, Aleksander Tarnawski, Stanisław Winter]
Henryk Świderski – Historie wojenne
w: Niepodległość i Pamięć 1995, t. 2 nr 3 (4), s. 221 – 244
22 czerwca 1945 dotarł do Wielkiej Brytanii, 25 czerwca zameldował się w Oddziale VI (Specjalnym) Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie.
Przydzielony jako szef sztabu do 2 Półbrygady Strzelców w Crief (Szkocja), potem w sztabie 4 Dywizji Piechoty gen. Kazimierza Glabisza oraz w Biurze Historycznym Sztabu Głównego w Londynie. W 1946 ukończył ostatni, VI Kurs Wyższej Szkoły Wojennej.
W 1947 współzałożyciel Studium Polski Podziemnej w Londynie, jednej z najbardziej zasłużonych polskich placówek archiwalno – naukowych. Jej założycielami byli także m.in. gen. dyw. Tadeusz Komorowski ps. Bór, ppłk Stanisław Juszczakiewicz ps. Kornik, gen. bryg. Tadeusz Pełczyński. Do lutego 1951 pracował jako archiwista SPP.
W lutym 1951 wraz z żoną wyemigrował do USA. Do emerytury w 1973 pracował jako frezer w fabryce automatów w Chicago.
Aktywnie działał w środowisku amerykańskiej Polonii, od 1969 do 1972 delegat Wojska Polskiego na USA, wieloletni prezes Koła AK w USA, Koła AK w Chicago, prezes Koła Stowarzyszenia Polskich Kombatantów „Wierność Żołnierska”.
Generalny Sekretarz Komitetu Skarbu Narodowego na stan Illinois, członek Obwodu ZHP w Chicago, działacz Kongresu Polonii Amerykańskiej oraz Stowarzyszenia Samopomocy Nowej Emigracji.
Wspierał finansowo wiele inicjatyw środowisk kombatanckich w Polsce, m.in. wykonanie sztandaru 1 Pułku Strzelców Podhalańskich AK. Fundator stałego stypendium dla najlepszego i najuboższego ucznia Liceum w Gorlicach. Zmarł 6 maja 1981 w Chicago. Symboliczny grób znajduje się na warszawskim Cmentarzu Wojskowym na Powązkach – kw. A26 rz. 10 gr. 21.
Syn Jana wysokokwalifikowanego wiertacza naftowego oraz Eleonory z domu Kukla. W 1936 zawarł związek małżeński z Janiną z domu Uszek, nauczycielką na tajnych kompletach. Mieli trzy córki: Elżbietę (ur. 1937), biznesmenkę, po mężu Zbyszewską, Marię (ur. 1939) absolwentkę politologii uniwersytetu Loyola w Chicago, po mężu Golubiew oraz Ewę (ur. 1948) po mężu Filipowicz.
jego brat ks. kpt. Michał Sternal (1905-1992) był kanonikiem diecezji przemyskiej, od 1940 zaprzysiężony w ZWZ-AK, ps. „Łęg”, na jego plebanii organizowano odprawy dowództwa Inspektoratu Rzeszów AK, szkolenia oraz tajne nauczanie. Po zakończeniu wojny działał w AK, Delegaturze Sił Zbrojnych oraz WiN.
W 1989 roku powstał film dokumentalny „Cichociemni” (scenariusz i reżyseria Marek Widarski).
15 maja 2005 odsłonięto na terenie jednostki specjalnej – Jednostki Wojskowej GROM w Warszawie pomnik poświęcony cichociemnym spadochroniarzom AK. Znaczna część ekspozycji Sali Tradycji jednostki GROM poświęcona jest Cichociemnym.
Od 4 sierpnia 1995 roku jednostka nosi nazwę – Jednostka Wojskowa GROM im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej
W 2008 roku powstał film dokumentalny „My cichociemni. Głos żyjących” (scenariusz i reżyseria Paweł Kędzierski).
7 października 2013 roku w Warszawie przy ul. Matejki, naprzeciwko Sejmu R.P. odsłonięto Pomnik Cichociemnych Spadochroniarzy AK.
W 2013 roku powstał film dokumentalny „Cichociemni. Wywalcz wolność lub zgiń” (scenariusz i reżyseria Dariusz Walusiak).
W 2016 roku Sejm R.P. ustanowił rok 2016 Rokiem Cichociemnych. NBP wyemitował srebrną kolekcjonerską monetę o nominale 10 zł upamiętniającą 75. rocznicę pierwszego zrzutu Cichociemnych.
W 2017 roku PLL LOT umieścił znak spadochronowy oraz podpis upamiętniający Cichociemnych na kadłubie Boeinga 787 (SP-LRG).
Cichociemni są patronem wielu szczepów, drużyn oraz organizacji harcerskich. Opublikowano wiele książek i artykułów o Cichociemnych.
Na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie znajdują się groby kilkudziesięciu Cichociemnych oraz poświęcony Im pomnik „TOBIE OJCZYZNO”
Zobacz także – biogram w Wikipedii