Spośród wszystkich dokumentów historycznych szczególne znaczenie poznawcze mają oczywiście wspomnienia bezpośrednich uczestników – twórców Historii. To zwykle najcenneijsze źródło frapujących informacji “od kuchni”, z poziomu kreatora istotnych, dziejowych wydarzeń. Właśnie miałem zaszczyt przeczytać niezwykłą publikację – “Kurier na równiku” – wspomnienia oficera wywiadu, Cichociemnego Aleksandra Stpiczyńskiego (wyd. Verena Beata Majchrowska, Warszawa 2021, ISBN 978-83-962828-1-1).
.
Red. Beata Majchrowska podjęła się trudu ich opracowania, po wcześniej napisanej przez siebie świetnej książce “Więcej niż Enigma” o Antonim Palluthu (wyd. Klinika Języka, Szczęsne 2020, ISBN 978-93-64197-97-1), także oficerze wywiadu, m.in. udziałowcu znanej Wytwórni Radiotechnicznej “AVA”, w której inż Tadeusz Heftman skonstruował m.in. słynne “pipsztoki” – małe, przenośne radiostacje (polish spy radio), używane przez Cichociemnych w Armii Krajowej. Obie te publikacje z całą pewnością godne są naszej uwagi i zainteresowania.
Powiedzieć o Cichociemnym Aleksandrze Stpiczyńskim, że to postać niebanalna i niezwykła nawet w tajemnym świecie wyrafinowanych szpiegów – to niedopuszczalnie spłycić jego wybitną osobowość oraz nader powierzchownie spojrzeć na znakomite rezulaty Jego perfekcyjnej “szpiegowskiej roboty”, wzmocnionej gruntownym patriotyzmem. Jego wyjątkowa historia życia wymyka się wszelkim opisom, jest wielowarstwowa, pełna niespodziewanych zwrotów akcji niczym hollywoodzki thriller.
To fascynująca kronika losów wybitnego Polaka, który osobiście wpływał na bieg historycznych wydarzeń – na tyle, na ile jest to dane agentom wywiadu. Jego wspomnienia są niczym unikalnej wartości patchwork, w którym z pozoru drobne fakty i okoliczności – choć zwyle decydujące o życiu lub śmierci – samo życie twórczo połączyło w biografię wybitnego oficera, tworząc nowy wzór. Wzór dla nas do prób naśladowania…
Przedwojenny szef wywiadu i kontrwywiadu, płk Stefan Mayer, w rozważaniach nad psychologią wywiadu podkreślał – “Wywiad (…) jest funkcją pracy wyobraźni, wyobraźni bogatej, twórczej nie lękającej się przeciwności piętrzących się na drodze wykonawczej. (…) Jakie by nie były techniczne środki i udoskonalenia użyte w wywiadzie agencyjnym w ostatecznym rozrachunku sukcesu pozycją decydującą będzie człowiek…” (źródło: Instytut Piłsudskiego w Londynie, Kolekcja akt Stefana Mayera, zespół nr 100, teczka nr 709/100/38, całość na tej stronie) Niewątpliwie Aleksander Stpiczyński był wyjątkowo cennym klejnotem w koronie najwybitniejszych polskich oficerów wywiadu w dziejach.
.
Nadzwyczaj interesujące streszczenie biografii Cichociemnego Aleksandra Stpiczyńskiego napotkamy na pierwszych stronach książki. “Rzeczy niemożliwe wykonujemy od razu, na cuda potrzebujemy trochę więcej czasu” – to powiedzenie, popularne w kręgach wojskowych po obu stronach Atlantyku w czasie II wojny światowej, upodobał sobie także Aleksander Stpiczyński – trafnie zauważa Beata Majchrowska. Padało w tych szczególnych chwilach, kiedy swoim sposobem znajdował wyjście z absolutnie beznadziejnych sytuacji. Nadludzka dawka wigoru i optymizmu, połączona z inteligencją, zaradnością i sprytem często ratowały go z opresji.
Dla Stpiczyńskiego nie było rzeczy niewykonalnych – stale to udowadniał. Gdy salwował się ucieczką z pociągu pędzącego do obozu koncentracyjnego – w bydlęcym wagonie pełnym więźniów wyciął otwór za pomocą przemyconego noża – piłki. Gdy z zadrutowanym po operacji kolanem uciekał w stylu, rzecz można klasycznym, spuszczając się na związanych prześcieradłach ze szpitalnego okna. Gdy robił podkop pod obozem w Compiegne, by z niego uciec z całą grupą więźniów – kilkudziesięciometrowy tunel zachwycił… samych gestapowców. Gdy wreszcie po wojnie na “tarabicie wjeżdżał w nowe życie”, mierząc się w nierównej walce z dzikością amazońskiej puszczy w Ekwadorze.” (s.9)
Red. Beata Majchrowska, Autorka opracowania wspomnień Aleksandra Stpiczyńskiego podkreśla, że “czyta się je w napięciu jak najlepszą powieść sensacyjną, obfitującą w zwroty akcji i żywe dialogi. Są też poruszające – wyłania się z nich portret człowieka całkowicie oddanego służbie dla Ojczyzny. Dla niego Polska była niczym elan vital – napędem, siłą życiową” (s.10)
Wymowną recenzję ksiązki oraz opinię o Cichociemnym Aleksandrze Stpiczyńskim sformułował jego “kolega po fachu”, także wybitny agent wywiadu, Kazimierz Leski ps. Bradl – “Ksiązka (…) opowiada tamte przeżycia prosto, bez patosu, tak ja się wtedy żyło: jest zadanie – należy je wykonać; są kłopoty, trzeba się zastanowić, jak się z nich wygrzebać. (…) Na tle tej opowieści (…) rysuje się sylwetka człowieka, który nigdy nie uważał, że gra jest przegrana czy chocby zakończona, który w każdej sytuacji potrafił spostrzec jakieś wyjście, często zupełnie zaskakujące.” (s.28)
Obaj wybitni “szpiedzy” mieli także wspólne przeżycia: Kazimierz jako fałszywy niemiecki generał, Aleksander jako fałszywy francuski baron, po spotkaniu razem przekraczali “zieloną granicę” (właściwie białą, bo w zimie) francusko – hiszpańską. Zaraz potem nielegalny przerzut do kolejnego punktu podróży, zdecydowanie mniej ekskluzywnie, “na pace” ciężarówki. Aleksander Stpiczyński tak opsuje ten epizod: “Dziwna jakaś buda, wysoka, drewniana, zamknięta ze wszystkich stron, małe tylko drzwiczki z boku. Ciemno zupełnie, Kazio po omacku wspina się do drzwiczek, wsiąka w budę i słyszę, jak zaczyna kląć w najobrzydliwszy sposób. Wciskam się za nim i natrafiam na jakieś dziwne przeszkody. Drzwiczki zostają zatrzaśnięte z zewnątrz, maszyna rusza. W tej samej chwili zaczynam i ja kląć, jestem bowiem przywalony do ściany wyraźnie przez jakieś bydlę, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Cielak na skutek ruchu maszyny napiera na mnie całym ciężarem, depcząc mi kopytami po nogach, z boku czuję raptem , jak mokry pysk jakiegoś innego bydlęcia smaruje mi po twarzy. Kazio stęka gdzieś obok, ale po chwili słyszę jego śmiech – słuchaj, siedzę na krowie! Niech was diabli! – jedziemy w wozie bydlęcym, i to pełnym “po brzegi”. Ano, co zrobić, jechać to jechać.” (s.44)
Równie urocza jest relacja np. nt. ucieczki z kolejowego transportu do obozu koncentracyjnego – “Noc zapada ciemna i dżdżysta – taka właśnie potrzebna. W wagonie ok. 60 ludzi (…). Już o szarówce zaczynamy robotę. Scyzoryk wypruty z rękawa spełnia swoje przeznaczenie, bieg pociągu głuszy hałas dłubanego i piłowanego drewna, ciemność przesłania kolejno pracującego od reszty współwięźniów. Nie trzeba, żeby wiedzieli (…) jest nas tylko kilku, reszta jakieś typy niepewne i wielu z nich już w ciągu dnia groziło, że nie pozwolą na żadną próbę ucieczki. Sami uciekać nie myślą, a gdyby ktoś próbował, to podniosą alarm. (…) Teraz! Deski wylatują… W wagonie gęsta czarna noc. Tuż nad podłogą rysuje się nagle nieco jaśniejszy kwadrat otworu….” (s.116-117)
Na książkę “Kurier na równiku” składają się właściwie dwie odrębne publikacje. Pierwszą są wydane wcześniej wspomnienia Aleksandra Stipiczyńskiego, zatytułowane “Wbrew wyrokowi losu”. Drugą niepublikowane dotąd – opracowane przez red. Beatę Majchrowską – wspomnienia z powojennego pobytu w Ekwadorze. Każde słowo wydrukowane w tej książce warte jest naszego uważnego zainteresowania. Gorąco polecam 🙂
Aleksander Stpiczyński “Kurier na równiku”, oprac. Beata Majchrowska, wyd. Verena Beata Majchrowska, Warszawa 2021, ISBN 978-83-962828-1-1.
herbu Abdank
vel Jerzy Wilski, vel Aleksander Starzyński, vel Feliks Cieszkowski, vel Jan Nowak, vel Arnold von Lückner, vel Andre Luckner, vel Jacques Fourdan, vel Jan Górski, vel Janusz Zalewski
Zwykły Znak Spadochronowy nr 0324, Bojowy Znak Spadochronowy nr 1593
Uczył się w 7-klasowej Szkole Handlowej we Włocławku, po przeprowadzce rodziny w 1914 podjął naukę w szóstej klasie szkoły w Mińsku Litewskim. Po kolejnej przeprowadzce uczył się w polskiej szkole Centralnego Komitetu Obywatelskiego w Mohylewie, w maju 1917 zdał tam egzamin dojrzałości. Wstąpił do artylerii armii rosyjskiej, od końca 1917 w 1 Pułku Ułanów Krechowieckich I Korpusu Polskiego gen. Józefa Dowbora – Muśnickiego. Po rozwiązaniu Korpusu w 5 lipca 1918 powrócił do rodziców we Włocławku.
4 listopada 1918 wstąpił jako ochotnik do Wojska Polskiego, przydzielony do szwadronu zapasowego 4 Pułku Ułanów Wojska Polskiego. Uczestniczył w walkach polsko – ukraińskich, od stycznia do początku czerwca 1919 dowodził plutonem w obronie Lwowa. We wrześniu 1919 ukończył Oficerską Szkołę Piechoty w Warszawie, awansowany na stopień podporucznika, przydzielony jako dowódca plutonu, następnie szwadronu do 4 Pułku Ułanów Zaniemeńskich. W 1920 awansowany na stopień porucznika, walczył w wojnie polsko – bolszewickiej.
Urlopowany z wojska w 1920 podjął studia architektoniczne na Politechnice Warszawskiej, zdał tzw. egzamin półdyplomowy. W 1924 ukończył kurs dowódców szwadronów w Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu, w 1926 półroczny kurs łączności w Zegrzu. Awansowany na stopień rotmistrza ze starszeństwem od 1 stycznia 1928.
Od września do listopada 1934 uczestnik kursu radiowo – szyfrowego oraz informacyjnego przy Oddziale II (wywiad i kontrwywiad) Sztabu Głównego WP. Od sierpnia 1934 w Oddziale II Sztabu Generalnego jako agent “F-8”, przydzielony do Wydziału “Wschód”, rozpracowujący armię sowiecką, pracował w polskim konsulacie w Kijowie. Na początku 1936 zmuszony do opuszczenia Rosji pod pretekstem romansu z mężatką. Od marca 1939 krótko kierownik placówki wywiadowczej w Bratysławie.
Od czerwca do sierpnia 1939 uczestnik kursu unifikacyjnego dla kapitanów w Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie. Pod koniec sierpnia mianowany delegatem Sztabu Głównego WP przy planowanym do sformowania Korpusie Czeskim w Polsce.
Kazimierz Leski – Emisariusz Komendy Głównej Armii Krajowej mjr. kaw. Aleksander Stpiczyński
ps. Wilski, Klara, cichociemny, Kawaler Orderu Virtuti Militari
w: Zeszyty Historyczne Stowarzyszenia Klub Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari, nr 4/2006, s. 32-35
1 września 1939 powrócił do Warszawy, 5 września ewakuował się z Oddziałem II, 18 września przekroczył granicę polsko – rumuńską, internowany w Kutach. Przez Jugosławię i Włochy 22 stycznia 1940 dotarł do Paryża, wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych we Francji. Od lutego przydzielony do obozu w Lucon i Val-Andre, od 13 kwietnia oddany do dyspozycji do Biura Personalnego Sztabu Naczelnego Wodza, od 19 kwietnia przydzielony do Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej w Angers. 21 kwietnia 1940 zaprzysiężony na rotę ZWZ (ZWZ/AK), wyznaczony emisariuszem do Kraju Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego.
19 maja z “Instrukcją nr 4” (także “Zasadami organizacji pracy w Kraju” oraz “Wytycznymi współpracy (…) ze stronnictwami politycznymi”) dla gen. Stefana Roweckiego wyruszył koleją z Angers do Paryża, następnie do Budapesztu, Koszyc, dotarł 31 maja do Krakowa, 1 czerwca do Warszawy. W lipcu pojechał jako kurier KG ZWZ do Budapesztu, po powrocie przydzielony do Wydziału Wywiadu Ofensywnego Oddziału II KG ZWZ. Organizator i kierownik sieci wywiadowczej “Wschód”, następnie referatu wschodniego WW-72, “Pralnia”, obejmującego Litwę, Wileńszczyznę, Łotwę i Białoruś.
Sieć składała się z trzech ośrodków wywiadowczych:
Po wybuchu wojny niemiecko – sowieckiej organizator oraz do kwietnia 1942 kierownik ośrodka wywiadowczego w Wilnie. Od końca 1942 przydzielony do podległej szefowi Oddziału II, kierowanej przez Kazimierza Leskiego ps. Bradl komórki przerzutowo – wywiadowczej “666”. We współpracy z Działem łączności Zagranicznej Oddziału “B” KG AK organizowali trasy przerzutowe na Zachód, przez Niemcy, Francję i Hiszpanię.
Jerzy Straszak – “Szkoła szpiegów”
w: Zeszyty Historyczne nr 115, s. 122 – 144, Instytut Literacki, Paryż 1996
26 grudnia 1942 wysłany jako kurier gen. Roweckiego z Warszawy do gen. Sikorskiego w Londynie wyruszył jako fałszywy pułkownik baron Arnold von Lückner (potomek marszałka Francji Mikołaja Lückner’a, straconego na szafocie w 1794), przez Wiedeń, Monachium i Strasburg. Na ówczesnej granicy niemiecko – francuskiej w Elfrigen, wobec braku przepustki granicznej, skierowany do komendy okręgu wojskowego w Strasburgu.
Przyjęty przez feldmarszałka Wilhelma von Lista (byłego dowódcę 14 Armii, nacierającej na Polskę we wrześniu 1939), podwieziony jego samochodem na dworzec kolejowy (sic!). W Paryżu spotkał się ze swoim przełożonym, także oficerem wywiadu Kazimierzem Leskim, przybyłym z Warszawy jako fałszywy generał wojsk technicznych Julius von Hallman. Przekroczyli nielegalnie linię demarkacyjną z nieokupowaną Francją, dotarli do strefy nadgranicznej, ale nie udało im się przejść przez Pireneje.
W lutym 1943 wyruszył ponownie w stronę granicy francusko – hiszpańskiej jako Andre Luckner, dzięki pomocy francuskiego ruchu oporu przez część drogi ukryty w tendrze lokomotywy pociągu premiera Vichy Pierre’a Lavala. W nocy 6 lutego w przygranicznej miejscowości Amelie des Bains aresztowany, osadzony w cytadeli Perpignan, wielokrotnie przesłuchiwany.
17 lutego wraz z grupą więźniów przewieziony do Paryża. Wobec podejmowanych kilkakrotnie prób ucieczki, w tym przez wykopany 27,5 metrowy tunel (sic!) 26 kwietnia 1943 wysłany do do obozu koncentracyjnego KL Compiegne. Podczas transportu wraz z czterema współwięźniami uciekł przez wyciętą dziurę w podłodze wagonu. Tak to opisywał w swoich wspomnieniach: Noc zapada ciemna i dżdżysta – taka właśnie potrzebna. W wagonie ok. 60 ludzi (…). Już o szarówce zaczynamy robotę. Scyzoryk wypruty z rękawa spełnia swoje przeznaczenie, bieg pociągu głuszy hałas dłubanego i piłowanego drewna, ciemność przesłania kolejno pracującego od reszty współwięźniów. Nie trzeba, żeby wiedzieli (…) jest nas tylko kilku, reszta jakieś typy niepewne i wielu z nich już w ciągu dnia groziło, że nie pozwolą na żadną próbę ucieczki. Sami uciekać nie myślą, a gdyby ktoś próbował, to podniosą alarm. (…) Teraz! Deski wylatują. W wagonie gęsta czarna noc. Tuż nad podłogą rysuje się nagle nieco jaśniejszy kwadrat otworu. (Kurier na równiku, oprac. Beata Majchrowska, wyd. Verena Beata Majchrowska, Warszawa 2021, ISBN 978-83-962828-1-1s.116-117)
Doznał poważnego urazu kolana, uniemożliwiającego dalszą ucieczkę. Aresztowany przez Niemców, jako przestępca kryminalny osadzony w szpitalu więziennym w Metz, 11 maja 1943 operowany. 22 lipca uciekł ze szpitala, wykręcając śruby mocujące kratę w oknie oraz schodząc z trzeciego piętra po linie z prześcieradeł. Dzięki pomocy miejscowych Polaków, nawiązał kontakt z lokalnym ruchem oporu. Po przekroczeniu granicy niemiecko – francuskiej, 17 października 1943, z konspiracyjnego lądowiska w okolicach Tours odleciał angielskim samolotem do Londynu. Ponownie poddany operacji kolana. 24 stycznia 1944 odznaczony Orderem Virtuti Militari przez Naczelnego Wodza gen. Kazimierza Sosnkowskiego.
Halina Waszczuk-Bazylewska – Od WW-72 do “Liceum”
w: Niepodległość i Pamięć 1997 r., nr 4/1 (7) [1], s. 153-176
dr Andrzej Suchcitz – Wywiad Armii Krajowej
źródło: Koło Byłych Żołnierzy Armii Krajowej – Oddział Londyn
www.polishresistance-ak.org
Wielomiesięczny (nawet ponad roczny) proces szkolenia kandydatów na Cichociemnych składał się z czterech grup szkoleń, w każdej po kilka – kilkanaście kursów. Kandydatów szkolili w ok. 30 specjalnościach w większości polscy instruktorzy, w ok. 50 tajnych ośrodkach SOE oraz polskich. Oczywiście nie było Cichociemnego, który ukończyłby wszystkie możliwe kursy. Trzy największe grupy wyszkolonych i przerzuconych do Polski to Cichociemni ze specjalnością w dywersji (169), łączności (50) oraz wywiadzie (37). Przeszkolono i przerzucono także oficerów sztabowych (24), lotników (22), pancerniaków (11) oraz kilku specjalistów “legalizacji” (czyli fałszowania dokumentów).
Instruktor kursu odprawowego, późniejszy Cichociemny i szef wywiadu Armii Krajowej mjr / płk dypl. Kazimierz Iranek-Osmecki wspominał – “Kraj żądał przeszkolonych instruktorów, obeznanych z nowoczesnym sprzętem, jaki miał być dostarczony z Zachodu. Ponadto mieli oni być przygotowani pod względem technicznym i taktycznym do wykonywania i kierowania akcją sabotażową, dywersyjną i partyzancką. Żądano też przysłania mechaników i instruktorów radiotelegrafii, jak również oficerów wywiadowczych ze znajomością różnych działów niemieckiego wojska, lotnictwa i marynarki wojennej, ponadto oficerów sztabowych na stanowiska dowódcze. Szkolenie spadochroniarzy musiało więc się odbywać w bardzo rozległym wachlarzu rzemiosła żołnierskiego.
Przystąpiono do werbowania ochotników i wszechstronnego ich szkolenia na najrozmaitszych kursach, zależnie od przeznaczenia kandydata do danej specjalności. Każdy z ochotników musiał oczywiście ukończyć kurs spadochronowy. Ostatecznym oszlifowaniem był tzw. kurs odprawowy. Zaznajamiano na nim z warunkami panującymi w kraju, rodzajami niemieckich służb bezpieczeństwa i zasadami życia konspiracyjnego. (…)” (Kazimierz Iranek-Osmecki, Emisariusz Antoni, Editions Spotkania, Paryż 1985, s. 159-160)
Zgłosił się do służby w Kraju. Po przeszkoleniu spadochronowym przerzucony na stację wyczekiwania Głównej Bazy Przerzutowej “Jutrzenka” w Latiano nieopodal Brindisi we Włoszech. Awansowany na stopień majora, ze starszeństwem od 1 marca 1944. Skoczył ze spadochronem do okupowanej Polski w nocy 21/22 września 1944 w sezonie operacyjnym “Odwet”, w operacji lotniczej “Przemek 1” (dowódca operacji: F/O Stanisław Kleybor, ekipa skoczków nr: LIX), z samolotu Liberator KG-834 “U” (1586 Eskadra PAF, załoga: pilot – W/O Henryk Jastrzębski, pilot – W/O Jan Cholewa / nawigator – F/O Stanisław Kleybor / radiotelegrafista – P/O Zygmunt Nowicki / mechanik pokładowy – F/S Emil Szczerba / strzelec – F/S Antoni Imielski / despatcher – F/O Józef Bednarski). Informacje (on-line) nt. personelu Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii (1940-1947) – zobacz: Lista Krzystka
Stefan Mayer – relacja nt. szkolenia Cichociemnych oficerów wywiadu
źródło: Instytut Piłsudskiego w Londynie, Kolekcja akt Stefana Mayera, zespół nr 100, teczka nr 709/100/113
Start o godz. 18.50 z lotniska Campo Casale nieopodal Brindisi, zrzut na placówkę odbiorczą “Rozmaryn” 213 (kryptonim polski, brytyjskie oznaczenie numerowe pinpoints), w okolicach miejscowości Czaryż, 6 km od Secemina. Był to trzeci lot do Kraju, w dwóch poprzednich nie odnaleziono placówek odbiorczych. Razem z nim skoczyli: ppor. Marian Leśkiewicz ps. Wygoda, płk. Przemysław Nakoniecznikoff-Klukowski ps. Kruk 2, ppor. Zenon Sikorski ps. Pożar, por. Tadeusz Sokół ps. Bug 2, plt. Kazimierz Śliwa ps. Strażak. Skoczkowie przerzucili 303 tys. dolarów w banknotach, 3,6 tys. dolarów w złocie oraz 3 miliony złotych na potrzeby AK. Zrzucono także dwanaście zasobników i dwie paczki, razem ze skoczkami w czterech nalotach na placówkę odbiorczą w godz. 00.12 – 00.25. Samolot szczęśliwie powrócił do bazy o godz. 05.50 po locie trwającym 11 godzin. Zrzut skoczków oraz broni przyjął oddział 1 batalionu 3 Pułku Piechoty Legionów AK, dowodzony przez kpt. Jerzego Niemcewicza ps. Kłos.
Zobacz: Oddział VI (Specjalny) – Zawartość zasobników i paczek
Aleksander Stpiczyński: “Cztery motory potężnego Liberatora grają pełnym rytmem, jestem na wpół ogłuszony ich grzmotem, który nieprzerwanie wgniata się do kabiny od przeszło pięciu godzin. Od pięciu godzin już trwa lot nad skazaną na zagładę Europą. Dwa razy stalowy stwór wpadł pod ogień niemieckiej artylerii, raz pod Debreczynem na Węgrzech i tu, gdzieś nad Wisłą, stożek reflektorów chwycił go w szpony swych macek, po czym po stalowych blachach kabiny zabębnił grzechot odłamków. Ale wyrwał się. Szaleńczym lotem pionowym w dół zmylił czujność drapieżnych oczu nieprzyjaciela. Teraz mknie równo i, o ile jeszcze przed chwilą wahał się, jakby szukał drogi – teraz rwie prosto i wydaje mi się, że przyspiesza lotu. Znalazł już cel – naszą czuwającą placówkę, na którą za chwilę skoczę.
Strach? Chyba już nie. Strach już był. Przed kilku minutami. Nie ten, pod ogniem artylerii, ani ten, gdy pikowaliśmy spod reflektorów i zdawało mi się, że spadamy straceni. Nie. Potworny, dławiący gardło strach, który zabił wszystkie inne strachy, przyszedł wcześniej. Śmierć ujęła kościstą zimną ręką serce, zatrzymując na chwilę jego bicie. (…) Jestem bardzo obciążony. Mam na sobie dwa ubrania, płaszcz, na tym kombinezon i na plecach spadochron. Z zewnętrznych kieszeni kombinezonu wystają dwa kolty i zapasowe magazynki, na piersiach – przewieszony przez szyję pistolet maszynowy, z boku zwisają worek z amunicją i łopatka, i dużo jeszcze innych rzeczy. Jestem tak ciężki, że z pozycji siedzącej sam wstać nie mogę – trzeba mi podać rękę. Połowa klapy w podłodze kabiny była już otwarta, a po jeszcze zamkniętej części miałem przejść dwa kroki tylko – taka jest średnica otworu. Nie byłem jeszcze przypięty, to znaczy taśma od spadochronu, tak zwana linka życia nie była przymocowana do ściany samolotu. Taśma ta, długości kilkunastu metrów, przy wyskoku musi wyrwać spadochron z plecaka, po czym urywa się po całym wyciągnięciu, a więc już poza maszyną, wtedy spadochron wyszarpnięty przez nią z plecaka powinien sam się otworzyć, inaczej się nie otworzy. Dlatego nazywa się linką życia. Ale przypiąć mnie mogą tylko po drugiej stronie otworu, dokąd mam przejść. Wchodzę na klapę, z trudem robię krok i w chwili gdy jestem na środku, samolot zatacza wiraż, siła ciążenia przechyla mnie na otwartą stronę otworu i wiem, wiem z całą pewnością, że nie ma takiej potęgi, która by zdołała uchronić mnie od runięcia w dół. Otchłań wciąga nieubłaganie… Spadochron złożony w plecaku nigdy się nie otworzy.
Wtedy to właśnie zimna koścista ręka ujmuje serce i zatrzymuje jego bicie. I kiedy żegnam się ze światem, inna jakaś siła podnosi mnie znad krawędzi przepaści i pochyla na ścianę kabiny. To wiraż w przeciwną stronę (…) Jestem napięty jak sprężyna, gotowy do skoku – na znak… (…) W dół! Słyszę przez chwilę pękające sznurki, którymi powiązane są części spadochronu i nagle ogarnia mnie cisza, nagła cisza po pięciu godzinach huku, który rozsadzał głowę. Jest cicho i czarno, nie widzę nic, noc jest bezksiężycowa i pochmurna. Czuję, że spadam, spadam za szybko, spadochron powinien być już otwarty, ale go nie widzę nad sobą. (… ) Wytężam wzrok aż do bólu, aż do bólu wpija mi się w kark rzemień od wiszącego Schmeissera i rozróżniam wreszcie ciemną czaszę spadochronu wysoko nad głową. Jest mała, za mała. Nie jest całkowicie otwarta i dlatego spadam tak szybko. Przy tej szybkości spadania nie będzie co zbierać na ziemi. (…) Linki są skręcone! Przy wyskoku musiał mnie prąd powietrza porwać w ruch wirowy, nie czułem tego. Trzeba się odkręcić, czy zdążę? Skok był z około pięciuset metrów – ile jeszcze do ziemi? I w którą stronę się szarpnąć, by się odkręcić? Bo jeśli w złą… Wydaje mi się że w lewo, ale nie jestem pewien… Ułamki sekund decydują o życiu…”
Aleksander Stpiczyński – “Kurier na równiku”, oprac. Beata Majchrowska, wyd. Verena Beata Majchrowska, Warszawa 2021, ISBN 978-83-962828-1-1, s. 170-173. Zobacz recenzję
Po skoku przyłączył się do dowódcy 1 Batalionu 2 Pułku Piechoty Legionów AK – Cichociemnego kpt. Eugeniusza Kaszyńskiego ps. Nurt. Pozostawał w dyspozycji szefa Oddziału II (wywiad i kontrwywiad) Komendy Głównej AK. Jako Jerzy Wilski ps. Klara uczestniczył w walkach Kieleckiego Korpusu AK. W listopadzie wyruszył do Częstochowy, w grudniu dotarł do Krakowa.
23 grudnia 1944, po spotkaniu z żoną, pod fałszywym nazwiskiem Janusz Zalewski aresztowany w Krakowie przez gestapo. Osadzony w więzieniu przy ul. Montelupich, torturowany przez funkcjonariuszy gestapo i Abwehry. 16 stycznia 1945 wywieziony do obozu koncentracyjnego KL Gross-Rosen, następnie do obozów: KL Mittelbau-Dora, KL Sachsenhausen, KL Mauthausen. 5 maja 1945 uwolniony przez oddziały amerykańskiej 11 Dywizji Pancernej.
Maciej Żuczkowski – Wywiad Armii Krajowej
w: Pamięć.pl nr 4-5/2012, Instytut Pamięci Narodowej Warszawa, s. 44 – 49
Andrzej Pepłoński – Współdziałanie Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza
z Secret Intelligence Service w okresie II wojny światowej
w: Słupskie Studia Historyczne 2003 r. nr 10, s. 149-165
Ciężko chory, przebywał na leczeniu we Francji, od 4 sierpnia w Wielkiej Brytanii. Od 14 września przydzielony do Centrum Wyszkolenia Piechoty Polskich Sił Zbrojnych. Od października 1946 przez dwa lata w Polskim Korpusie Przysposobienia i Rozmieszczenia. Publikował artykuły m.in. w “Orle Białym”, “Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza” a także w “Dzienniku Polskim” (Detroit, USA).
13 stycznia 1949 wraz z żoną i synem statkiem “Reina del Pacifico” wypłynął z Liverpoolu do portu La Libertad (Ekwador). Osiedlił się w dżungli w Andach, nad jednym z dopływów Amazonki. Karczował dżunglę pod uprawy, wycinał drzewa cedru. Po przeprowadzce do Quito kupił bar “Cafe Central”, uruchomił garbarnię skór. Od 1969 zarządzał Kolegium Salezjanów w San Cristobal. W 1972 doznał udaru mózgu, został częściowo sparaliżowany. 24 września 1974 wraz z rodziną powrócił do Polski, zamieszkał w Warszawie.
W 1981 wydał książkę “Wbrew wyrokowi losu”, wznowioną w 1988 (wyd. PAX). Jego były przełożony, także oficer wywiadu Kazimierz Leski napisał we wstępie: Książka (…) opowiada tamte przeżycia prosto, bez patosu, tak ja się wtedy żyło: jest zadanie – należy je wykonać; są kłopoty, trzeba się zastanowić, jak się z nich wygrzebać. (…) Na tle tej opowieści (…) rysuje się sylwetka człowieka, który nigdy nie uważał, że gra jest przegrana czy choćby zakończona, który w każdej sytuacji potrafił spostrzec jakieś wyjście, często zupełnie zaskakujące. Zmarł 21 września 1987 w Warszawie, pochowany na Cmentarzu Powązkowskim – kw. B rz. 6 gr. 13
W 2021 red. Beata Majchrowska wydała książkę “Kurier na równiku” Verena, Warszawa 2021, ISBN 978-83-962828-1-1) zawierającą trzecie wydanie “Wbrew wyrokowi losu” oraz opracowane przez siebie dzienniki powojenne Aleksandra Stpiczyńskiego z pobytu w Ekwadorze. Zobacz recenzję tej książki.
Syn Bolesława Maurycego (zm. 1938) urzędnika kolei warszawsko-wiedeńskiej (wg. Krzysztofa Tochmana syn sędziego) oraz Antoniny Marii z domu Górskiej. W 1920 zawarł związek małżeński z Anną z domu Mirecką (1901-1981) por. AK ps. “Elżbieta”, kierownikiem pracowni dokumentów w Wydziale Legalizacji Oddziału I KG AK. Mieli syna Andrzeja (1921-1993), więźnia obozu koncentracyjnego Auschwitz.
10 czerwca 2022 we Włocławku, przy ul. Okrzei 94 A, dzięki staraniom społeczności Zespołu Szkół Akademickich im. Obrońców Wisły 1920 roku, odsłonięto Pomnik Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej, upamiętniający ppłk cc Antoniego Iglewskiego oraz mjr cc Aleksandra Stpiczyńskiego.
Leon Bazała (1918-1920) | Jacek Bętkowski (1920) | Jan Biały (1918-1920) | Niemir Bidziński (1920) | Romuald Bielski (1919-1920) | Adolf Gałacki (1918-1920) | Stanisław Gilowski (1918-1920) | Jan Górski (1919-1920) | Antoni Iglewski (1915-1920) | Kazimierz Iranek-Osmecki (1913, 1916, 1920) | Wacław Kobyliński (1918-1920) | Bolesław Kontrym (1917-1918) | Franciszek Koprowski (1919-1920) | Tadeusz Kossakowski (1909-1920) | Julian Kozłowski (1918-1919) | Henryk Krajewski (1918-1920) | Leopold Krizar (1918-1920) | Stanisław Krzymowski (1914-1920) | Adolf Łojkiewicz (1918-1920) | Narcyz Łopianowski (1918-1920) | Zygmunt Milewicz (1918-1920) | Przemysław Nakoniecznikoff-Klukowski (1913-1921) | Leopold Okulicki (1914-1920) | Mieczysław Pękala-Górski (1918-1920) | Edward Piotrowski (1918-1920) | Jan Różycki (1917-1920) | Roman Rudkowski (1914-1920) | Tadeusz Runge (1917-1920) | Józef Spychalski (1916-1920) | Tadeusz Starzyński (1920) | Tadeusz Stocki (1920) | Aleksander Stpiczyński (1917-1920) | Witold Strumpf (1920) | Adam Szydłowski (1918-1920) | Wincenty Ściegienny (1918-1920) | Witold Uklański (1917-1921) | Józef Zabielski (1920) | Józef Zając (1920) | Wiktor Zarembiński (1920) | Bronisław Żelkowski (1920)
Projekt realizowany w ramach obchodów stulecia odzyskania niepodległości oraz odbudowy polskiej państwowości
W 1989 r. powstał film dokumentalny “Cichociemni” (scenariusz i reżyseria Marek Widarski).
15 maja 2005 odsłonięto na terenie jednostki specjalnej – Jednostki Wojskowej GROM w Warszawie pomnik poświęcony cichociemnym spadochroniarzom AK. Znaczna część ekspozycji Sali Tradycji jednostki GROM poświęcona jest Cichociemnym.
Od 4 sierpnia 1995 roku jednostka nosi nazwę – Jednostka Wojskowa GROM im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej
W 2008 roku powstał film dokumentalny “My cichociemni. Głos żyjących” (scenariusz i reżyseria Paweł Kędzierski).
7 października 2013 roku w Warszawie przy ul. Matejki, naprzeciwko Sejmu R.P. odsłonięto Pomnik Cichociemnych Spadochroniarzy AK.
W 2013 roku powstał film dokumentalny “Cichociemni. Wywalcz wolność lub zgiń” (scenariusz i reżyseria Dariusz Walusiak).
W 2016 roku Sejm R.P. ustanowił rok 2016 Rokiem Cichociemnych. NBP wyemitował srebrną kolekcjonerską monetę o nominale 10 zł upamiętniającą 75. rocznicę pierwszego zrzutu Cichociemnych.
W 2017 roku PLL LOT umieścił znak spadochronowy oraz podpis upamiętniający Cichociemnych na kadłubie Boeinga 787 (SP-LRG).
Cichociemni są patronem wielu szczepów, drużyn oraz organizacji harcerskich. Opublikowano wiele książek i artykułów o Cichociemnych.
Na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie znajdują się groby kilkudziesięciu Cichociemnych oraz poświęcony Im pomnik “TOBIE OJCZYZNO”
Zobacz także