społeczny projekt badawczo – edukacyjny
zobacz – Dlaczego tropimy?
Zobacz najnowszą wersję bazy danych nt. zrzutów:
BAZA ZRZUTÓW DLA ARMII KRAJOWEJ
Od lutego 2023 realizujemy społeczny projekt badawczo – edukacyjny „Na tropie zrzutowisk Armii Krajowej”. Informacje nt. Projektu, opinie wybitnych historyków, podstawowe informacje – są dostępne na tej stronie. Wciąż można się zgłaszać do uczestnictwa w Projekcie. Uzasadnienie naszych działań można przeczytać w artykule – Dlaczego tropimy?
Istotą Projektu jest aktualizacja oraz ustalenie precyzyjnych lokalizacji (współrzędnych GPS) kilkuset zrzutowisk Armii Krajowej, na których żołnierze podczas II wojny św. odbierali lotnicze zrzuty Cichociemnych, broni i zaopatrzenia dla AK.
Przy ustalaniu lokalizacji zrzutowisk bardzo ważna jest analiza dotychczasowych publikacji na ten temat oraz relacji uczestników odbioru zrzutów osobowych i materiałowych. Wciąż jest wiele do wytropienia, a ostatnie słowo wcale nie zostało powiedziane. Prezentujemy ustalenia dokonane w Projekcie oraz czekamy na kolejne, nowe odkrycia. Zachęcamy, aby zachować racjonalny krytycyzm wobec wszelkich źródeł informacji…
Placówka odbiorcza: PERKOZ 103
Perkoz 103 – GPS: N 50° 16′ 10″ E 22° 14′ 34″
W sezonie operacyjnym „Riposta”, w nocy 30/31 maja1944, placówka odbiorcza (bastion) Perkoz 103, zlokalizowana 31 km na północny wschód od dworca kolejowego w Rzeszowie, w rejonie miejscowości Wola Żarczycka, przyjęła zrzut zaopatrzenia dla AK (materiałowy):
We wtorek 30 maja 1944 wystartowało do okupowanej Polski piętnaście samolotów, w tym jedenaście polskich i cztery brytyjskie.
W nocy 30/31 maja 1944, na placówkę Perkoz 103 leciał także ze zrzutem zaopatrzenia dla AK (materiałowy):
Tomasz Maruszak ps. Szarski – Zadanie przygotowanie zrzutowiska i jego obrony zostało powierzone d-cy Placówki nr 8 w Woli Zarczyckiej Józefowi Siuzdakowi ps. Zatorski. Zatorski przy współudziale Komendanta Obwodu miał wybrać teren jak najdalej od skupiska Wehrmachtu i od osady zamieszkałej przez volksdeutschów w przysiółku Woli Zarczyckiej – Königsberg. Ostatecznie wyznaczony został rejon pod zrzutowisko pod lasem zwanym Potoki. Placówka od chwili wyznaczenia terenu, przygotowała żołnierzy do ochrony i obsłużenia odbioru broni.
Do zabezpieczenia łączności został wyznaczony na d-cę drużyny łączności Józef Molenda ps. Zarzycki, który odgrywał zasadniczą rolę przy nawiązaniu i utrzymaniu łączności z samolotem. Współpracował w tajemnicy z ks. Janem Dudziakiem ps. Sardos – kapelanem wojskowym przy odbiorze sygnałów nadawanych drogą radiową przez Londyn o wylocie samolotu z ładunkiem do Polski na wyznaczone miejsce. O zrzucie z Komendy Głównej przychodziło awizo, kiedy odleci samolot do Polski.
Ksiądz Jan Dudziak ps. Sardos słuchał wieczornej audycji radiowej, która dotyczyła zrzutu. Hasłami wylotu samolotów z ładunkiem w różnych terminach były słowa melodii ,,Maryś moja Maryś już nie Marysia”, ,,Zasiali górale żyto, żyto”, ,,Umówiłem się z nią na dziewiątą”. Po wysłuchaniu hasła było wiadomo, że samolot jest przygotowany do wylotu. (…)
Wszyscy biorący udział w zrzucie byli zaopatrzeni w latarki i na sygnał zajmowali swoje stanowiska, czekając na komendę oświetlenia znaku kierunkowego, który wyznaczała litera ,,V”. Zrzutowisko było chronione siłami Kompani, która była zorganizowana z bliskich placówek. Warty, patrole wystawione były wokół pola zrzutowego, domami na drogach, podejściach, każda drożyna, ścieżka, linie leśne, dukty, którymi mogło nastąpić zaskoczenie ze strony Wermachtu. Do szybkiego przekazania informacji o zagrożeniu byli wyznaczeni łącznicy, którzy swoje zadanie wykonywali wg. opracowanych planów. Na samoloty służba konspiracyjna oczekiwała kilkanaście godzin. Wszyscy byli gorączkowo nastawieni oczekując niebezpieczeństwa ze strony okupanta i w oczekiwaniu na szczęśliwy przylot samolotów. Ten nasłuch był zakłócany szumem gałęzi drzew, co wzmacniało podniecenie oczekujących na przylot samolotów.
Po podaniu sygnału rozpoznawczego, samolot odpowiedział odzewem, zapalał się znak kierunkowy, wszyscy zajmowali swoje stanowiska i z sercem na ramieniu oczekiwali co nastąpi, gdzie spadną ładunki. (…) Jeden zasobnik ważył 100 kg, był ochroniony metalowymi prętami, zaopatrzony w dźwignie, które zwalniały uchwyt metalowych prętów. W zasobniku było pięć celek o wadze 20 kg. każda. Z otrzymanych zrzutów oprócz broni, ubrań była żywność. (…) Po dokonaniu zrzutu gasło oświetlenie i przystąpiono do czynności likwidacyjnych, aby nie pozostawić śladów, że coś się tu działo. Podstawione furmanki załadowano materiałem i wywożono do przygotowanych schronów – magazynów. (Wspomnienia T. Maruszaka, zbiory Andrzeja Borcza)
Grzegorz Ostasz – Alianckie wsparcie lotnicze w podokręgu AK Rzeszów
w: Zeszyty Naukowe Politechniki Rzeszowskiej, Ekonomia i Nauki Humanistyczne
2005, nr 224, zeszyt 15, s. 113-131