Podczas przeprowadzanej niedawno kwerendy w Centralnym Archiwum Wojskowym, natrafiłem na dość symptomatyczną „fałszywkę” komunistycznej bezpieki. Otóż w zasobie archiwalnym CAW, wchodzącym w skład Wojskowego Biura Historycznego, znajduje się zespół akt Oddziału VI Sztabu Głównego Naczelnego Wodza z lat 1940-1949, o objętości 21,3 m.b. akt, tj. 502 teczki dokumentów Oddziału VI (Specjalnego) oraz 152 teczki depesz KG AK. Wśród tych kilkuset teczek dokumentów jest teczka oznaczona sygn. II.52.405 dotycząca Powstania Warszawskiego, opisana „Powstanie Warszawskie – broszura Jaźwińskiego o wywołaniu Powstania Warszawskiego”. W rzeczywistości mjr dypl. Jan Jaźwiński nie jest jej autorem…
O losach tego zasobu archiwalnego można przeczytać w artykule Wandy Roman pt. ?Dzieje i zawartość zespołu akt Oddziału VI Sztabu Głównego Naczelnego Wodza z lat 1940-1949? (plik pdf). Są to dokumenty, pozyskane przez bezpiekę oraz przekazane komunistycznej bezpiece przez trójkę cwaniaczków – zdrajców Ojczyzny, którzy sami siebie nazwali „komitetem trzech” i oprócz tych dokumentów przekazali bezpiece także przywłaszczone złoto FON oraz środki finansowe tzw. funduszu „Drawa”. Byli to: gen. Stanisław Tatar, Marian Utnik oraz Stanisław Nowicki. Przekazane przez nich dokumenty Oddziału VI umożliwiły komunistycznej bezpiece zidentyfikowanie aż 12.516 osób…
Prawie wszystkie z kilkuset teczek Oddziału VI (Specjalnego) mają w środku „opis zawartości”, sporządzony przez funkcjonariusza bezpieki, prawdopodobnie przez Stefana Szmita, szefa „grupy specjalnej” MBP. W 'opisie” teczki sygn. II.52.405 czytamy: „Koperta znaleziona wśród korespondencji płk. Chojeckiego zawiera 34 kartki fotografii broszury. Kartki są fotografiami stronic od 7 – 40. Brak 1 – 6. (…) Z treści wynika, iż broszura wydana została w r. 1945 lub później,w każdym bądź razie po zakończeniu wojny. Z treści broszury można określić autora, na podstawie danych, które on daje mówiąc o sobie. Jest nim mjr dypl. Jaźwiński [podkreśl RMZ], który od 1940 r. jeszcze we Francji pracował w Oddz. Spec. na odcinku krajowym. Spełniał on funkcję oficera łączności lotniczej z krajem oraz oficera grupującego w swym ręku wszystkie kontakty z Anglikami (w/g Utnika str. 6) odpowiada to danym o autorze broszury str. 9. Później został on pierwszym komendantem bazy przerzutowej Oddz. VI we Włoszech (…)” (CAW sygn. II.52.405).
Na kolejnych stronach natrafiamy na notatkę oznaczoną klauzulą „Ściśle tajne”, w której czytamy m.in. „W broszurce swej omawiającej przygotowania do powstania w kraju i samo powstanie, mjr Jaźwiński (napisał ją prawdopodobnie po zakończeniu wojny – autor ustalony na podstawie treści broszury) oskarża całe dowództwo wraz z Naczelnym Wodzem (gen. Sosnkowskim) jako odpowiedzialnym za całość prac dowództwa, za nierealne przygotowanie powstania w kraju.
Dalej autor atakuje dowództwo zarzucając mu, iż wszystkie jego pociągnięcia kierowany [tak w oryginale – RMZ] były wyłącznie osobistymi ambicjami i chęcią osobistego zysku, a nie liczenie się ani z potrzebami kraju, ani z możliwościami realizacji powziętych planów (…).”
Mjr dypl. Jan Jaźwiński był oficerem wywiadu, pracującym od początku w Oddziale VI (Specjalnym) Sztabu Naczelnego Wodza. Jako jeden z pierwszych ukończył kurs spadochronowy, otrzymał Znak Spadochronowy nr 0005. Był organizatorem lotniczych operacji przerzutowych w lotach specjalnych SOE do Polski, tj. zrzutów Cichociemnych, kurierów oraz zaopatrzenia dla Armii Krajowej, od końca sierpnia 1940 szef Samodzielnego Referatu ?S?, od 4 maja 1942 do stycznia 1944 szef Wydziału Specjalnego (S). Od stycznia do 1 września 1944 komendant Głównej Bazy Przerzutowej (Baza nr 11, kryptonim ?Jutrzenka?, brytyjski kryptonim ?Torment?) w Latiano, 20 km od Campo Casale nieopodal Brindisi (Włochy), skąd startowały m.in. samoloty 1586 Eskadry Specjalnego Przeznaczenia z polskimi załogami oraz 148 Dywizjonu Specjalnego Przeznaczenia RAF, w lotach specjalnych SOE (zrzuty cichociemnych oraz zaopatrzenia dla Armii Krajowej) do okupowanej Polski. Był niewątpliwie wybitnym oficerem oraz patriotą. Gdyby nie Jego upór i determinacja ? nie byłoby łączności lotniczej z Krajem, wsparcia Armii Krajowej oraz Cichociemnych?
Poznałem już trochę styl Jana Jaźwińskiego, bo dosyć często pracuję z Jego oryginalnymi zapiskami, zawartymi w „Dzienniku czynności Wydz. S O. Spec. Szt. N.W. i Bazy nr 11″. Czytając kopię broszury zawartą w zasobie archiwalnym CAW miałem wrażenie, że gdzieś już czytałem ten tekst – miałem przy tym prawie pewność, że nie jest to styl mjr Jaźwińskiego. Na właściwy trop naprowadził mnie Pan Piotr Hodyra, prowadzący zasłużony portal lista Krzystka który wraz z Kajetanem Bienieckim opracował i przygotował do druku pamiętnik mjr dypl. Jana Jaźwińskiego (Dramat dowódcy. Pamiętnik oficera sztabu oddziału wywiadowczego i specjalnego, przygotowanie do druku: Piotr Hodyra i Kajetan Bieniecki, Polski Instytut Naukowy w Kanadzie, Montreal 2012, ISBN 978-0-9868851-3-6.
Sprawdziłem – trop okazał się właściwy. Autorem broszury znajdującej się w teczce sygn. II.52.405, przechowywanej w Centralnym Archiwum Wojskowym, opisanej jako „Powstanie Warszawskie – broszura Jaźwińskiego o wywołaniu Powstania Warszawskiego” jest kpt. Zbigniew Oranowski. Był oficerem Oddziału VI (Specjalnego), szefem referatu S2 w Wydziale Specjalnym tego oddziału, odpowiadał za zaopatrzenie materiałowe. Jego broszura została wydana w lipcu 1945 przez Spółdzielnię Wydawniczą „Czytelnik” pt. „W oczach Londynu. Materiały do dziejów Powstania Warszawskiego”.
Wydawca opatrzył ją wstępem, w którym w pierwszym zdaniu cytuje… Władysława Gomułkę. Komunistyczna bezpieka fałszywie przypisała autorstwo tej propagandowej broszury mjr dypl. Janowi Jaźwińskiemu, licząc zapewne na uwiarygodnienie jej treści. Rzekomo „brakujące” strony 1-6 zawierają właśnie dane prawdziwego autora i wydawcy, a także ów wstęp z cytatem z Gomułki. Pozostała treść jest w całości zgodna z treścią publikacji Oranowskiego. Poinformowałem o tym ustaleniu dr Sławomira Cenckiewicza, dyrektora WBH, prosząc o usunięcie z opisu tej teczki dezinformacji, jakoby broszura miała być autorstwa Jana Jaźwińskiego.
Niezależnie od propagandowego charakteru tej broszury, chętnie przeczytałbym jej krytyczne omówienie autorstwa któregoś z uznanych historyków. W publikacji Oranowskiego postawiono bowiem kilka bulwersujących tez, bezpośrednio odnoszących się do istotnych zagadnień związanych ze wsparciem lotniczym Armii Krajowej; przede wszystkim zaś do Powstania Warszawskiego.
Oranowski rozpoczyna od tezy przewodniej – „Pragnę choć w części pokazać, że przygotowanie i wywołanie powstania [Warszawskiego – RMZ] niczym się nie różniło od „przygotowania” kampanii 1939 r.” (s. 7) Dalej podkreśla mało odkrywczą tezę, iż „Polska [ma na myśli Armię Krajową – przyp. RMZ] nie miała żadnych możliwości szybkiego wsparcia ani z baz lotniczych w Anglii ani z Włoch.” (s. 15) Podkreśla, że „Wyszkolenie odpowiedniego personelu dla potrzeb powstania było niedostateczne” (s. 24). Wskazuje, że „Nie było zaopatrzenia w środki medyczne i w żywność (…) Powstanie nie było przygotowane pod względem łączności” (s. 26-27). Konkluduje, że „pchano Polskę do powstania z wyraźnym wyrachowaniem, że jeśli się uda akcja, to pozwoli to dygnitarzom londyńskim na powrót do kraju w aureoli bohaterstwa i zapewni im te najwyższe stanowiska, które posiadali w kraju przed wojną (…)” (s. 40).
Ta ostatnia teza jest wyraźnie propagandową tezą, zapewne sformułowaną przez komunistyczną bezpiekę. Ale całość może być przyczynkiem do dyskusji o celowości wybuchu, przygotowaniach oraz przebiegu Powstania Warszawskiego. Należy pamiętać, iż przeprowadzenie zwycięskiego powstania powszechnego było głównym celem strategicznym ZWZ/AK. Kierując się zasadą „brzytwy Ockhama” – jakby to trywialnie nie zabrzmiało – można zatem przyjąć iż wybuch Powstania Warszawskiego był jakby emanacją swoistej dziejowej zasady kompozycyjnej, zwanej „strzelbą Czechowa” – „jeśli w pierwszym akcie powiesiłeś strzelbę na ścianie, to w kolejnym musi wystrzelić”. Żołnierzy Armii Krajowej – przygotowywanych od początku wojny do przeprowadzenia powstania – prawdopodobnie tuż przed jej końcem nie sposób było zatrzymać. Ale z pewnością Powstanie Warszawskie mogło być przeprowadzone mądrzej…
Ryszard M. Zając
wnuk Cichociemnego por cc Józefa Zająca ps. Kolanko – uczestnika Powstania Warszawskiego
PS.
Rzeczowa odpowiedź z 19 sierpnia 2022 ws. „fałszywki” z Centralnego Archiwum Wojskowego:
Podczas mojej prywatnej akcji letniej pt. „Wakacje w archiwach” ponownie odwiedziłem Centralne Archiwum Wojskowe. We wtorek, trzynastego lipca 2022 doświadczyłem tam zdumiewającego przypadku cenzury oraz wysoce nieprofesjonalnego zachowania władz tego archiwum.
Ostatni raz zetknąłem się z cenzurą w czasie obrad „okrągłego stołu” w lutym 1989. Napisałem wówczas artykuł pt. Potrzebny odwrót od wszechwładzy który został w całości zdjęty przez cenzurę. W śląskim tygodniku „Tak i Nie” opublikowano tylko… moje imię i nazwisko z zaznaczeniem ingerencji cenzury. Oczywiście już sam tytuł był niezwykle groźny dla ówczesnej władzy…
Ponownie zetknąłem się z cenzurą – choć innego rodzaju – właśnie 13 lipca 2022. Od kilku tygodni przeglądam archiwalia znajdujące się w Centralnym Archiwum Wojskowym. Przeprowadzam kwerendę w znacznej części z 21,3 metrów bieżących (teczki pionowo, grzbietami na zewnątrz, jedna przy drugiej) akt Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza z lat 1940-1949. CAW jest częścią Wojskowego Biura Historycznego, którego dyrektorem jest dr hab. Sławomir Cenckiewicz.
W zespole akt Oddziału VI znajdują się dwie teczki z kserokopiami pamiętników współtwórcy Cichociemnych Jana Górskiego; oznaczone są sygnaturami II.52.424 oraz II.52.425. Trzynastego lipca br. – w mojej ocenie rażąco bezprawnie – odmówiono mi dostępu do tych dokumentów, przy czym faktycznej odmowie towarzyszył dziwaczny kontredans pseudoprawny.
„Strategia rozwoju archiwów państwowych na lata 2021-2030” opowiada ładną bajkę, że misją archiwów państwowych (których częścią jest CAW podległe dyrektorowi Cenckiewiczowi) jest
„otwarty i powszechny dostęp do dziedzictwa historycznego Polski i Europy znajdującego się w polskich Archiwach Państwowych”
W stosownym dokumencie pogrubioną czcionką podkreślono – „Misją Archiwów Państwowych jest trwałe zachowanie świadectw przeszłości i zapewnienie do nich powszechnego dostępu w celu wspierania rozwoju państwa i społeczeństwa”. Wspomniano też o „podnoszeniu jakości usług publicznych”. W mojej ocenie w Centralnym Archiwum Wojskowym nie ma już „otwartego i powszechnego dostępu”, a jakość usługi publicznej znacznie się obniżyła, a nie podniosła.
Obowiązujące przepisy, w tym zwłaszcza Konstytucji R.P., prawa UE oraz ustawy o narodowym zasobie archiwalnym definiują dwie fundamentalne zasady udostępniania materiałów archiwalnych – po pierwsze bezpłatnie, po drugie każdemu. Nie jest to żadna nowość. Otwartość archiwów wprowadzono po raz pierwszy w związku z rewolucją francuską i powołaniem Archiwum Narodowego w Paryżu – uwaga – w 1790 roku! Oczywiście istnieją pewne ograniczenia w dostępie, ale fundamentalną zasadą jest to, że odmowa udostępnienia jakichkolwiek archiwaliów podlega kontroli sądowej. Odmawiający dostępu ma ustawowy obowiązek wydać decyzję administracyjną, w której wskazuje faktyczną oraz prawną podstawę odmowy, zaś sąd na wniosek zainteresowanego dokonuje kontroli, czy odmówiono dostępu zgodnie z prawem. Te dość proste zasady – jak się okazuje – nie są stosowane w Centralnym Archiwum Wojskowym.
We wtorek 13 lipca w CAW w Warszawie odmówiono mi dostępu do kserokopii pamiętników Jana Górskiego, wskazując jako powód… „zakaz dyrektora”. Czyli powodem odmowy jest odmowa p. Cenckiewicza. Próbowałem wyjaśnić przyczyny tej odmowy, w końcu dowiedziałem się, że „wpłynęło pismo spadkobiercy”. Poprosiłem zatem o doręczenie mi decyzji administracyjnej, od której mógłbym odwołać się do sądu. Przez dwa dni trwał osobliwy pseudoprawny taniec wokół tej odmowy. W czwartek wieczorem napisałem maila do Pana Dyrektora Cenckiewicza, opisując sytuację zapewne znaną mu (bo wywołaną jego decyzją):
„(…) od dwóch dni usiłuję uzyskać decyzję administracyjną w sprawie tej odmowy, zawierającą wskazanie podstawy faktycznej oraz prawnej tej nieoczekiwanej cenzury akt. Pomimo wyraźnego poinformowania personelu Pracowni Naukowej, iż oczekuję decyzji administracyjnej o odmowie, a także pomimo obowiązku wynikającego z ustawy, takiej decyzji nie otrzymałem do dzisiaj.
Co zdumiewające, personel Pracowni Naukowej, a także wezwany na pomoc pracownik Pracowni Informacji Naukowej poinformowali mnie, iż w sprawie uzyskania decyzji administracyjnej o odmowie udostępnienia w/w jednostek archiwalnych mam… napisać do Pana podanie.
Szczerze mówiąc, jestem zarówno zniesmaczony jak i zdumiony sposobem wprowadzenia oraz uzasadnienia Pana zakazu dostępu do w/w akt, a także próbami niezgodnego z prawem uchylania się od wydania formalnej decyzji o odmowie udostępnienia akt – co ma pozbawić mnie prawa do kontroli sądowej Pana odmownej decyzji. Oczekuję wyjaśnienia tej bulwersującej sprawy najpóźniej w piątek 15 lipca br., podczas mojej wizyty w Pracowni Naukowej. Ufam, że raczy Pan zachować się zgodnie z obowiązującym prawem.”
W piątek 15 lipca 2022, w odpowiedzi na moje pismo do dyrektora Cenckiewicza otrzymałem pismo jego zastępcy. Nie wiem, dlaczego kierując pismo do Fundacji, bezprawnie użył w nim mojego prywatnego adresu zamieszkania. W piśmie można przeczytać, że KSEROKOPIE (podkreślenie RMZ) pamiętników Jana Górskiego
„zostały wyłączone z udostępniania na wniosek wnuka kpt. Jana Górskiego. (podkreślenie RMZ). Zgodnie z wyrokiem Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy został on spadkobiercą „Pamiętników Kapitana Jana Górskiego”, których oryginały znajdowały się w zasobie Archiwum Akt Nowych, skąd miały mu one zostać wydane na podstawie wymienionego wyroku.
Ponieważ brak jednoznacznych przesłanek, że materiały znajdujące się w zasobie Centralnego Archiwum Wojskowego są materiałami archiwalnymi, ich udostępnianie zostało wstrzymane decyzją kierownika CAW (podpisany pod pismem dr Łukasz Cięgotura wstydliwie zataił, że to on właśnie pełni obowiązki „kierownika CAW”) do czasu ustalenia stanu prawnego rzeczonych dokumentów lub uzyskania zgody na ich udostępnienie od spadkobiercy”.
Osobliwa treść tego pisma jest równie zaskakująca jak bezprawna. Odczytując literalnie to co Pan Doktor napisał, wynika z niego, że wszystkie (sic!) archiwalia CAW mają nieokreślony status prawny, zaś zgodę na dalsze działanie „Cenzurowanego Archiwum Wojskowego” może wydać jedynie „wnuk spadkobiercy”. Oczywiście Pan Doktor miał na myśli tylko status kserokopii pamiętników, ale zaplątał się tak dalece, że pomylił nie tylko adres mojej fundacji. „Pomyliły mu się” najbardziej zasadnicze kwestie.
Treść pisma Pana Zastępcy Dyrektora Wojskowego Biura Historycznego jest smutnym świadectwem żenującego poziomu (czy raczej braku) wiedzy prawnej. Pan Dyrektor nie wie, czy to, co ma w archiwum to są archiwalia – czy też nie. Pan Dyrektor „wstrzymuje udostępnianie” z powodu swego widzimisię (nie podał prawidłowej – nawet żadnej – podstawy faktycznej i prawnej). Pan Dyrektor czeka, aż mu ktoś ustali status dokumentów które ma w archiwum, albo na „zgodę spadkobiercy” który nie ma żadnych praw do kserokopii utworu, na dodatek znajdującego się od kilku lat w domenie publicznej.
Nie wiadomo – śmiać się, czy płakać…?
każdy, komu odmawia się dostępu do archiwaliów powinien otrzymać decyzję administracyjną o odmowie udostępnienia, ze wskazaniem podstawy faktycznej i prawnej takiej odmowy. Wbrew wywodom personelu WBH nikt nie ma obowiązku pisać „podania w sprawie wydania decyzji” – każdy organ władzy publicznej (w tym przypadku archiwum) ma ustawowy obowiązek wydać decyzję z urzędu.
WBH ośmiesza się publicznie wywodząc, że „pismo spadkobiercy” ma rzekomo ten skutek prawny, że może stanowić podstawę faktyczną (a gdzie prawna?) do odmowy udostępnienia kserokopii pamiętników.
Co gorsza, jak wynika z treści pisma, Pan Doktor Zastępca wydaje się nie odróżniać oryginałów (których dotyczy wyrok sądowy) od kserokopii ani fizycznego przedmiotu (pamiętnika) od autorskich praw majątkowych do jego treści. Ponadto Pan Doktor Zastępca nie raczył zauważyć, że nie można otrzymać w spadku autorskich praw majątkowych do utworu, który znajduje się już od kilku lat w domenie publicznej, z powodu ustawowego wygaśnięcia tych praw.
bardzo słusznie sąd nakazał Archiwum Akt Nowych wydanie spadkobiercy oryginałów pamiętników Jana Górskiego. To niewątpliwie cenna pamiątka rodzinna. Ale z tego faktu nie wynika bynajmniej, że spadkobierca ma prawo udzielania bądź nieudzielania zgody na udostępnianie ich kserokopii, znajdujących się w narodowym zasobie archiwalnym. Przedmiotem spadku były fizyczne egzemplarze pamiętników – a nie ich treść. Jeśli Pan Doktor Zastępca uważa, że w skład masy spadkowej po Janie Górskim weszły także kserokopie pamiętników – to niech postawi sobie pytanie, jakim prawem przetrzymuje cudzą własność?
z faktu odziedziczenia fizycznych egzemplarzy pamiętników nie wynika – bo wynikać nie może – przejęcie przez spadkobiercę jakichkolwiek praw autorskich do nich. Trochę znam problematykę prawa autorskiego, bo jako poseł byłem jedną z kilku osób, które wraz z ekspertami przygotowywały treść pierwszej ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Autorskie prawa osobiste są niezbywalne i nie wygasają nigdy. Nie podlegają dziedziczeniu, choć np. spadkobierca może wykonywać autorskie prawa osobiste zmarłego. Nic jednak nie wiadomo, aby istniał jakikolwiek spór co do autorstwa tych pamiętników, autorskie prawa osobiste Jana Górskiego są więc niezagrożone.
Autorskie prawa majątkowe, zgodnie z art. 36 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych wygasają po upływie 70 lat od śmierci twórcy. Mjr dypl. Jan Górski został zamordowany 17 kwietnia 1945, zatem autorskie prawa majątkowe do Jego pamiętników już wygasły, a pamiętniki z mocy ustawy znajdują się w tzw. domenie publicznej. Żaden wyrok sądu nie może tego podważyć.
wystarczy przeczytać art. 1 ustawy o narodowym zasobie archiwalnym i archiwach, aby ustalić status prawny kserokopii pamiętników. Zgodnie z ustawą – „Materiałami archiwalnymi (…) ą wszelkiego rodzaju akta i dokumenty (…) oraz inna dokumentacja, bez względu na sposób jej wytworzenia, mająca znaczenie jako źródło informacji o wartości historycznej (…)”. Sądzę, że ani Dyrektor WBH, ani też spadkobierca mjr dypl. Jana Górskiego nie mają zamiaru podnosić, że treść pamiętników współtwórcy Cichociemnych jest bez znaczenia, albo że nie ma wartości historycznej.
jeśli Pan Dyrektor Cenckiewicz albo Pan Zastępca Cięgotura ma wątpliwość, czy to, co ma w archiwum to materiał archiwalny w rozumieniu ustawy, to zgodnie z tą ustawą powinien natychmiast wszcząć odpowiednie postępowanie w celu wyjaśnienia tej wątpliwości. Bezterminowe oczekiwanie, aż ktoś inny zrobi to za nich, albo na decyzję spadkobiercy, który w tej sprawie żadnej decyzji podjąć nie może – jest nie tylko niekonstytucyjne i bezprawne, ale także ośmiesza archiwum, które wymienieni Panowie reprezentują.
wszystkiego mogłem się spodziewać po Wnuku Cichociemnego – tylko nie tego, że będzie starał się ukryć przed społeczeństwem pamiętniki własnego Dziadka. Napisałem do Pana Michała Górskiego, że jego próbę zablokowania dostępu do pamiętników mjr dypl. Jana Górskiego przyjąłem z niesmakiem oraz ze zdumieniem. Pomimo upływu kilku dni nie zechciał dotąd odpowiedzieć. Od kilku lat (niestety dość samotnie) podejmuję działania upamiętniające 316 Cichociemnych spadochroniarzy Armii Krajowej. Tutaj podstawowe informacje o realizacji „Projektu Cichociemni”. Liczyłem na wsparcie, a nie na podkładanie nogi…
uprzejmie informuję wszystkich zainteresowanych, że skieruję skargę do Ministra Obrony Narodowej (któremu podlega Wojskowe Biuro Historyczne) na niezgodne z prawem funkcjonowanie WBH. Oczywiście wystąpię także do sądu, w nadziei iż zechce w miarę szybko rozpoznać sprawę i rozstrzygnąć autorytatywnie, czy zasadnie wprowadzono w WBH faktyczną cenzurę.
Ryszard M. Zając
PS.
Skarga na niezgodne z prawem funkcjonowanie Centralnego Archiwum Wojskowego została wysłana do Ministra Obrony Narodowej. Zwróciłem się także do rzecznika prasowego MON o ustosunkowanie się do krytyki prasowej zawartej w tej publikacji. Będę informował o rozwoju sytuacji…
W Polsce nie ma ani jednego ośrodka (w tym typu naukowego czy muzealnego), który zajmowałby się systematycznie pozyskiwaniem oraz udostępnianiem wiedzy oraz archiwaliów dotyczących Cichociemnych. Nie ma też ani jednego ośrodka, który zajmowałby się rzetelnie i porządnie edukacją na ten temat, zwłaszcza wśród młodzieży.
Niestety, ale niektóre „projekty edukacyjne” podejmowane przez IPN w tym zakresie uzasadniły wpisanie tej instytucji oraz dwóch jej „historyków” na haniebną listę FAŁSZERZY HISTORII.
Niewielkie elementy zbiorów muzealnych rozproszone są po wielu placówkach, zajmują tam marginalne miejsce. Całkiem spore zbiory archiwaliów (głównie dokumentów) zgromadzone są w kilku miejscach, nie zostały dotąd nawet porządnie skatalogowane!
Przez osiem lat realizacji Projektu CICHOCIEMNI dokonałem bardzo żmudnej eksploracji prawie wszystkich (z nielicznymi wyjątkami) możliwych źródeł zawierających archiwalia dotyczące Cichociemnych.
Archiwum portalu to obecnie ok. jeden terabajt (TB) danych! Oczywiście kopia znajduje się na drugim dysku podobnej wielkości.
Obecnie archiwalne dokumenty oraz artefakty dotyczące Cichociemnych znajdują się w n/w instytucjach (alfabetycznie):
Pan Radosław Kotowicz, student Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, był uprzejmy przesłać mi pytania do wywiadu, który został opublikowany w pracy licencjackiej:
promotor: dr Paweł Łubiński. W mojej ocenie pytania są istotne, a moje odpowiedzi mogą choć trochę pomóc w refleksji nad tym nader istotnym zagadnieniem. Zdecydowałem się więc udostępnić (za zgodą Autora) pracę oraz opublikować te pytania wraz z odpowiedziami – zobacz: KULTYWOWANIE PAMIĘCI CICHOCIEMNYCH