ps. „Pancerz”, „Byczek”, „Weli”
Andrzej Bolesław Bogusławski
vel Andrzej Łowieniecki, vel Antoni Kuczun
Zwykły Znak Spadochronowy nr 0195, Bojowy Znak Spadochronowy nr 1992
po wojnie wg. Tochmana tajny współpracownik UB, TW Andrzej, Bogusławski
Od 1926 roku uczył się prywatnie, od 1929 w Państwowym Gimnazjum im. Stefana Batorego w Warszawie, 29 maja 1937 zdał egzamin dojrzałości. W gimnazjum oraz w wojsku używał nazwiska Andrzej Bolesław Bogusławski. Od 1932 do wybuchu wojny działał w Związku Harcerstwa Polskiego, jako zastępowy, następnie drużynowy 23 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej.
Od 15 września 1937 w Szkole Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu. Po jej ukończeniu, od czerwca 1938 jako sekcyjny 1 Pułku Ułanów Krechowieckich w Augustowie. Od sierpnia 1938 przeniesiony do rezerwy w stopniu wachmistrza podchorążego. W październiku 1938 podjął studia w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. W lipcu 1939 uczestnik ćwiczeń rezerwy w 1 Pułku Ułanów Krechowieckich w Augustowie. Od 16 września 1938 przeniesiony do rezerwy.
24 sierpnia 1939 zmobilizowany, przydzielony jako dowódca 2 plutonu 2 szwadronu 1 Pułku Ułanów Krechowieckich, w składzie Samodzielne Grupy Operacyjnej „Narew”. Uczestniczył w walkach m.in. w Prusach Wschodnich, w rejonie Szumowa oraz w bitwie pod Olszewem. Od 13 września przebijał się do Wołkowyska, stamtąd w składzie samodzielnego dywizjonu 1 Pułku Ułanów Krechowieckich, dowodzonego przez mjr. Mieczysława Skrzyńskiego, w składzie rezerwowej Brygady Kawalerii „Wołkowysk”. Od 22 września we współdziałaniu ze 103 Pułkiem Szwoleżerów.
W nocy 23/24 września 1939, na rozkaz dowódcy brygady, wraz z dywizjonem pod Gibami przekroczył granicę z Litwą w rejonie strażnicy Budwieć, internowany, m.in. w Rakiszkach. 1 kwietnia 1940 uciekł, przez Rygę dotarł 2 kwietnia 1940 do Sztokholmu, następnie od 30 maja 1940 w północnej Norwegi, z zamiarem wstąpienia do Brygady Podhalańskiej. Po ewakuacji aliantów, 8 czerwca 1940 o godz. 20.15 kutrem rybackim „Hornoy” wyruszył do Finlandii, dopłynął następnego dnia, w porcie nakazano odpłynięcie. Do 29 czerwca 1941 w Ruukki pod Oulu. Od 30 czerwca 1941 ponownie w Sztokholmie (Szwecja), 2 listopada 1941 dotarł do Londynu (Wielka Brytania).
Andrzej Bogusławski – Przez Finlandię do Narviku – rok 1940
w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż 1994, zeszyt 109, s. 159-173
13 listopada 1941 wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie pod dowództwem brytyjskim. Po weryfikacji przydzielony jako dowódca pocztu dowódcy 2 szwadronu 24 Pułku Ułanów 10 Brygady Kawalerii Pancernej w Montrose. Od 20 kwietnia do 18 maja 1942 uczestnik kursu budowy czołgu „Valentine”; od 24 maja 1942 jako tłumacz na tym kursie. Od 2 lipca ponownie w 24 Pułku Ułanów.
Od 12 grudnia 1942 uczestnik kursu oficerów wywiadu w Centrum Wyszkolenia Saperów, awansowany na stopień podporucznika ze starszeństwem od 1 grudnia 1942. Od 26 kwietnia do 22 maja 1943 uczestnik brytyjskiego kursu pancernego, prawdopodobnie w Catterick Camp.
Wielomiesięczny (nawet ponad roczny) proces szkolenia kandydatów na Cichociemnych składał się z czterech grup szkoleń, w każdej po kilka – kilkanaście kursów. Kandydatów szkolili w ok. 30 specjalnościach w większości polscy instruktorzy, w ok. 50 tajnych ośrodkach SOE oraz polskich. Oczywiście nie było Cichociemnego, który ukończyłby wszystkie możliwe kursy. Trzy największe grupy wyszkolonych i przerzuconych do Polski to Cichociemni ze specjalnością w dywersji (169), łączności (50) oraz wywiadzie (37). Przeszkolono i przerzucono także oficerów sztabowych (24), lotników (22), pancerniaków (11) oraz kilku specjalistów „legalizacji” (czyli fałszowania dokumentów).
Instruktor kursu odprawowego, późniejszy Cichociemny i szef wywiadu Armii Krajowej mjr / płk dypl. Kazimierz Iranek-Osmecki wspominał – „Kraj żądał przeszkolonych instruktorów, obeznanych z nowoczesnym sprzętem, jaki miał być dostarczony z Zachodu. Ponadto mieli oni być przygotowani pod względem technicznym i taktycznym do wykonywania i kierowania akcją sabotażową, dywersyjną i partyzancką. Żądano też przysłania mechaników i instruktorów radiotelegrafii, jak również oficerów wywiadowczych ze znajomością różnych działów niemieckiego wojska, lotnictwa i marynarki wojennej, ponadto oficerów sztabowych na stanowiska dowódcze. Szkolenie spadochroniarzy musiało więc się odbywać w bardzo rozległym wachlarzu rzemiosła żołnierskiego.
Przystąpiono do werbowania ochotników i wszechstronnego ich szkolenia na najrozmaitszych kursach, zależnie od przeznaczenia kandydata do danej specjalności. Każdy z ochotników musiał oczywiście ukończyć kurs spadochronowy. Ostatecznym oszlifowaniem był tzw. kurs odprawowy. Zaznajamiano na nim z warunkami panującymi w kraju, rodzajami niemieckich służb bezpieczeństwa i zasadami życia konspiracyjnego. (…)” (Kazimierz Iranek-Osmecki, Emisariusz Antoni, Editions Spotkania, Paryż 1985, s. 159-160)
Zgłosił się do służby w Kraju. Przeszkolony ze specjalnością w broni pancernej i dywersji, uczestnik kursów m.in.: zaprawowego, dywersyjnego, spadochronowego, pancernych, kursu walki konspiracyjnej, kursu odprawowego. Zaprzysiężony na rotę ZWZ-AK 15 grudnia 1943 w Chicheley przez szefa Oddziału VI (Specjalnego), ppłk dypl. Michała Protasewicza ps. Rawa. Od stycznia 1944 w konwoju morskim z Glasgow, przez Atlantyk i Gibraltar dopłynął do Neapolu, następnie koleją do Fasano oraz Laureto nieopodal Brindisi.
Skoczył ze spadochronem do okupowanej Polski w nocy 4/5 maja 1944 w sezonie operacyjnym „Riposta”, w operacji lotniczej „Weller 26” (dowódca operacji: S/L Józef Gryglewicz, ekipa skoczków nr: L), z samolotu Liberator BZ-965 „S” (1586 Eskadra PAF, załoga: pilot – F/L Zbigniew Szostak, pilot – P/O Jacek Błocki / nawigator – F/L Kazimierz Wünsche, S/L Józef Gryglewicz / radiotelegrafista – F/S Józef Witek / mechanik pokładowy – Sgt. Stanisław Wileniec / strzelec – F/S Stanisław Malczyk / despatcher – F/S Stanisław Jarecki). Informacje (on-line) nt. personelu Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii (1940-1947) – zobacz: Lista Krzystka
Zrzut na placówkę odbiorczą „Szczur” 221 (kryptonim polski, brytyjskie oznaczenie numerowe pinpoints), w okolicach miejscowości Wola Gałęzowska k. Bychawy, 31 km od Janowa Lubelskiego. Razem z nim skoczyli: ppor. Adam Dąbrowski, ps. Puti, ppor. Adam Krasiński, ps. Szczur, kpt. Jan Walter, ps. Cyrkiel, por. Alfred Whitehead, ps. Dolina 2, ppor. Józef Zając, ps. Kolanko (mój Dziadek). Skoczkowie zostali zrzuceni po dwóch, w trzech nalotach na placówkę, co dwie minuty poczynając od godz. 00.12. W czwartym nalocie na placówkę, o godz. 00.18 zrzucono dwanaście zasobników oraz sześć paczek.
Po godzinie nadleciał drugi samolot, Halifax JP-180 „S”, także z polską załogą, zrzucił na placówkę dziewięć zasobników oraz dwanaście paczek, w godz. 01.28 – 01.36. Ogółem przyjmowanie całego zrzutu (skoczków oraz zaopatrzenia z dwóch samolotów) trwało półtorej godziny. „Liberator” z którego zrzucono skoczków lądował w bazie o godz. 05.15, po 9 godzinach 35 minutach lotu. Drugi samolot, „Halifax” lądował szczęśliwie w bazie po locie trwającym dziesięć godzin 20 minut.
Zrzut w całości przyjął oddział partyzancki AK dowodzony przez ppor. Aleksandra Sarkisowa ps. Szaruga. Oddział funkcjonował od września 1943 do lipca 1944, jego dowódca był oficerem ds. zrzutów, oddział m.in. przyjmował zrzuty skoczków oraz sprzętu. Najwyższy stan osobowy oddziału to 120 żołnierzy.
„Ten zrzut odbieraliśmy pod Wolą Gałęzowską, jakieś trzydzieści kilometrów na południe od Lublina. Noc była tak niezwykle piękna, jak zdarzyć się to może raz, może dwa razy w życiu – wysoki, pełny księżyc na wielkim i jasnym od gwiazd niebie, lśniąca rosą polana zanosząca się śpiewem słowików, wokół milczący las i nasze wozy ukryte pod drzewami. I na tle tej bajkowej nocy narastający odgłos lotniczych motorów wydał się nieomal okrutnym zakłóceniem jej spokoju, choć dla nas był to dźwięk najważniejszy, na który czekaliśmy od dawna, na tym bowiem polegała nasza służba.
Skierowaliśmy w to nagle ożywione niebo światełka sygnałowych latarek, ogromny, czarno – srebrny Liberator, który wyskoczył znad najbliższych drzew, odpowiedział porozumiewawczym błyśnięciem spod kadłuba, po chwili pojawił się znowu, tym razem nieco już wolniej i nagle sypnął rozwijającymi się czaszami spadochronów, głucho uderzyły o ziemię ciężkie kontenery, wychynęły nad wysoka trawę zgarbione sylwetki ludzi, ku którym pobiegliśmy wykrzykując ustalone na tę noc hasło.
– Szósty! [Był nim mój Dziadek ppor. Józef Zając ps. Kolanko – RMZ] Gdzie jest szósty? woła jeden ze zrzutków, gdy stoją już otoczeni przez naszych chłopców, jeszcze nieufni, jeszcze dyszący emocją przelotu i skoku, ale już uśmiechnięci, odprężeni. Okazuje się, że brakuje jednego, jak mówią, najstarszego z całej grupy. – Szukajcie dokoła polany – komenderuje Szam, który tej nocy dowodzi cała operacją. – Może gdzieś wisi, biedaczek. Okazuje się, że istotnie wisi, ale wcale nie biedaczek. Gdy ktoś odnajduje zgubę na wysokiej sośnie i oświetla go latarką, w odpowiedzi słyszy taką wiązankę pod swoim adresem, i to jeszcze poparta szeregiem gróźb, że czym prędzej wraca do Szama i melduje – Panie podchorąży, znalazłem, ale boję się podejść, bo krzyczy że mnie zastrzeli jak psa. (…)
Sprawnie, szybko i cicho ładujemy na wozy ciężkie zasobniki, czekamy jeszcze na zapowiedziany drugi samolot, noc zaczyna szarzeć, najwyższy czas „pakować”, usunąć się z miejsca zrzutu, gdzie Niemcy bez wątpienia pojawią się skoro świt. Nasi goście sadowią się do wymoszczonych słomą wasążków [czterokołowy, drabinkowy wóz konny], zaczynają już krążyć manierki i papierosy, jedziemy przez ciemny i wyboisty wiejski trakt, gdy wtem, na którymś z czołowych wozów pyka cichy strzał. Kolumna staje, zeskakujemy, rozglądamy się po krzakach, gotowi bronić naszego zrzutu, naszych zrzutków (…). Okazuje się, że pech ich nie opuszcza. Jadący na drugim wozie Ali, zawsze łakomy na drobiazgi, jakie udawało mu się wycyganić od przybyszów, nie zabezpieczył swego stena i gdy wóz podskoczył na jakimś korzeniu, wpakował kulę w podudzie jednego ze zrzutków. Bandażujemy rannego bez zwłoki (…)„ (Jerzy R. Krzyżanowski, „U Szarugi. Partyzancka opowieść”, Norbertinum, Lublin 1995, s. 136-137, ISBN 83-85131-63-9)
Tadeusz Wyrwa – Lotny Oddział AK „Szarugi” na Lubelszczyźnie
w: Zeszyty Literackie nr 113, s. 214-220, Instytut Literacki, Paryż, 1995
W swoim pamiętniku, mjr dypl. Jan Jaźwiński oficer wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, komendant Głównej Bazy Przerzutowej „Jutrzenka” w Latiano nieopodal Brindisi, organizator lotniczego wsparcia Armii Krajowej (zrzutów do Polski) odnotował:
„Gen. Tatar oznajmił, że przybywa w charakterze pełnomocnika dowódcy AK wraz z dwoma oficerami, którzy pracować będą w O.Sp. jako eksperci znający możliwości przyjęcia zrzutów lotniczych w Kraju. Zaproponowałem: Chciałbym zapoznać pana generała z możliwościami Bazy Jutrzenka, która obecnie i w najbliższych miesiącach jest jedynym źródłem przerzutu do AK. Gen. Tatar odpowiedział: Nie jestem zainteresowany ani Bazą Jutrzenka, ani też możliwościami przerzutu lotniczego w ogóle. Przybywam z misją. W wykonaniu mojej misji zrobię wszystko co uważam za celowe dla Polski. (…)
W ciągu następnej półtorej godz. Tatar wygłosił tyradę zarzutów w stosunku do polityki rządu RP przed wojną oraz rządu RP na emigracji. Podkreślił brak zrozumienia obecnej sytuacji tak w Londynie jak i też w Kraju, podał przykładowo masę nazwisk ludzi w Londynie, Raczkiewicz, Hełczyński, Zaleski, Ciechanowski w Washingtonie oraz w Kraju, gen. Bór-Komorowski, gen. Pełczyński szef Sztabu AK, płk Iranek-Osmecki szef Wywiadu AK oraz delegat Rządu na Kraj, partia ludowa z Witosem na czele, ONR i inne mniejsze ugrupowania partyjne. Poza tym szereg osób, których nie znałem. O Mikołajczyku wyraził się: Mikołajczyk ma niewątpliwie trudności, gdyż zbyt dużo jego przeciwników ma kontakt z Anglikami i w Washingtonie. Nie przerywałem tej tyrady, gdyż Tatar operował ogólnikami bez podania konkretnych faktów. Cała ta tyrada ujawniła dwa istotne punkty. Jest zupełnie ciemny politycznie oraz jest zdecydowanie pod wpływem agentur prosowieckich. Jego formułowanie zarzutów przypominają często dosłownie oświadczenia Majskiego, Litwinowa, Mołotowa oraz Bogomołowa jakie dawali i dają prasie brytyjskiej i amerykańskiej w stosunku do Polski. Zarzuca Anglikom ich dwuznaczną grę, nie zarzuca nic Amerykanom. (…)
Wyszedłem zmęczony tą sowiecką propagandą wyrażoną przez pełnomocnika dowódcy AK. Postanowiłem wyjaśnić tę „misję Tatara” nim sformułuję konkretne wnioski. Pojechałem do stacji wyczekiwania polityków przybyłych z Kraju. (…) na stacji zastałem tylko reprezentanta delegata Rządu w Kraju. (…) Delegat [Zygmunt Berezowski]: Znam pana majora z opinii, jaką dał mnie o panu dowódca AK. Powiem panu szczerze, że dowódca AK i delegat Rządu w Kraju są zadowoleni, że pozbyli się z Kraju Tatara. Tatar ma zbyt przeciwne poglądy dotyczące stosunku do Sowietów. Praca z nim na terenie Kraju nie jest teraz możliwa. Zresztą jest on bardzo trudny we współpracy nawet w normalnych warunkach. (…)
[mjr dypl. Jaźwiński:] odnoszę wrażenie, że jest zbyt duża różnica poglądów Tatara w stosunku do poglądów dowódcy AK i delegata Rządu. Rozumiem, że najłatwiej było pozbyć się jego z Kraju. Jeżeli jednak ta różnica poglądów polega na stosunku do Sowietów to zjawienie się Tatara w Londynie może mieć bardzo poważne i nieobliczalne skutki. Tatar może działać w Londynie jako pełnomocnik dowódcy AK. Obawiam się, że Tatar może najłatwiej porozumieć się z Mikołajczykiem, który od dłuższego już czasu idzie po linii przypodobania się Sowietom względnie prosowieckim grupom brytyjskim i amerykańskim, aby uzyskać uznanie rządów obu aliantów, a w szczególności Roosevelta. Mikołajczyk i Tatar są podobni, politycznie ciemni, żądni władzy. Wątpię, aby byli uznani przez Churchilla, czy nawet Roosevelta, ale mogą być użyci, aby obaj alianci mogli umyć ręce od zobowiązań w stosunku do Polski. (…).” (Dramat dowódcy. Pamiętnik oficera sztabu oddziału wywiadowczego i specjalnego, przygotowanie do druku: Piotr Hodyra i Kajetan Bieniecki, Polski Instytut Naukowy w Kanadzie, Montreal 2012, ISBN 978-0-9868851-3-6, tom II, s. 36-40)
Zobacz: Oddział VI (Specjalny) – Zawartość zasobników i paczek
Po skoku oraz aklimatyzacji do realiów okupacyjnych, przydzielony jako instruktor broni pancernej Oddziału III (operacyjnego) Komendy Okręgu Lublin AK, a także do komórki legalizacyjnej. Wg. Krzysztofa A. Tochmana, podczas akcji „Burza” adiutant kpt. Konrada Schmedinga ps. Młot, dowódcy 8 Pułku Piechoty Legionów AK.
Andrzej Bogusławski – Jeszcze o „Cichociemnych” J. Tucholskiego
w: Zeszyty Historyczne nr 101, s. 212 – 217, Instytut Literacki, Paryż 1992 r.
Po 22 lipca 1944 zamieszkał w Lublinie pod fałszywą tożsamością Łowieniecki. Od września 1944 urzędnik i pomocnik księgowego Spółdzielni Kierowców i Pracowników Samochodowych woj. lubelskiego. Od 22 stycznia 1945 dziennikarz Działu Informacji Krajowej i Zagranicznej Polskiego Radia w Lublinie. W lutym 1945 powołany do LWP, przydzielony do kompanii gospodarczej Szkoły Oficerskiej w Lublinie. Wyreklamowany przez Polskie Radio, zatrudniony jako kierownik Działu Lokalnego, następnie nasłuchu. Od sierpnia 1945 sekretarz, później zastępca kierownika, następnie kierownik Wydziału Audycji Zagranicznych Polskiego Radia w Warszawie. Uczestniczył w audycjach propagandowych wzywających żołnierzy PSZ do powrotu do Polski (m.in. w październiku 1946).
19 września 1945 ujawnił się jako cichociemny, powrócił do prawdziwego nazwiska. W 1946 podjął studia w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, w 1948 obronił dyplom, wstąpił do PPR. Uczestniczył w propagandowych audycjach radiowych, m.in. „Fala 56”, prowadził szkolenia ideologiczne w Związku Zawodowym Dziennikarzy RP.
Od 1948 w zainteresowaniu UB, jeszcze przed formalnym zwerbowaniem donosił na Cichociemnego Michała Nowakowskiego. 19 czerwca 1951, z obawy o swój standard życia, zwerbowany jako tajny współpracownik UB ps. Andrzej, w celu rozpracowania mieszkających w Warszawie Cichociemnych, oficerów Oddziału VI (Specjalnego). Donosił bezpiece m.in. na pozostającego na emigracji swojego ojca ppłk Antoniego Bogusławskiego, Cichociemnych: Kazimierza Bernaczyka-Słońskiego, Tomasza Kostucha, a także „Żydów – syjonistów” m.in. w Polskim Radiu. W jednej z ocen okresowych informatora, z 27 marca 1954 podkreślono, że „podczas współpracy dał szereg kompr [omitujących] mat [eriałów] o środowisku oraz na podstawie jego materiałów aresztowano fig [uranta] b. ofic. Oddziału VI, który otrzymał 5 lat więzienia”. Po październiku 1956 nadal współpracował z Wydziałem II SB Komendy MO m.st. Warszawy, od maja 1958 z Wydziałem VII Departamentu II MSW.
W 1982 przeszedł na wcześniejszą emeryturę, wyemigrował wraz z żoną do Francji. Współpracował z wydawanymi we Francji: „Kontaktem”, paryską „Kulturą” i „Zeszytami Historycznymi” oraz londyńskim „Dziennikiem Polskim”. Początkowo mieszkał u córki w Paryżu, następnie we własnym mieszkaniu na przedmieściach Paryża w Charenton-le-Pont. Przyjmował w swoim mieszkaniu wiele osób ze środowiska polskiej emigracji oraz opozycji demokratycznej we Francji. Autor książek historycznych nt. II wojny światowej. Od 19 czerwca 2006 w polskim Domu Spokojnej Starości w Lailly-en-Val (Francja), tam zmarł 24 października 2006. Pochowany 31 października 2006 na cmentarzu w Montmorency.
Krzysztof A. Tochman – Rozpracowanie żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie
przez komunistyczny aparat represji na wybranych przykładach cichociemnych
w: Politycznie obcy!, IPN Szczecin, 2016, s. 131 – 157
Filip Musiał – Trudna prawda
w: Biuletyn informacyjny AK nr 11 (295) listopad 2014, s. 54 – 59
Syn Antoniego, oficera WP, dziennikarza, poety i literata oraz Marii z domu Wolszczan, lekarza okulisty. Zawarł związek małżeński z Noemi z d. Bialer, primo voto Gutweiser (1917-1992), urzędniczką i redaktorką Polskiego Radia. Mieli troje dzieci.
W 1989 roku powstał film dokumentalny „Cichociemni” (scenariusz i reżyseria Marek Widarski).
15 maja 2005 odsłonięto na terenie jednostki specjalnej – Jednostki Wojskowej GROM w Warszawie pomnik poświęcony cichociemnym spadochroniarzom AK. Znaczna część ekspozycji Sali Tradycji jednostki GROM poświęcona jest Cichociemnym.
Od 4 sierpnia 1995 roku jednostka nosi nazwę – Jednostka Wojskowa GROM im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej
W 2008 roku powstał film dokumentalny „My cichociemni. Głos żyjących” (scenariusz i reżyseria Paweł Kędzierski).
7 października 2013 roku w Warszawie przy ul. Matejki, naprzeciwko Sejmu R.P. odsłonięto Pomnik Cichociemnych Spadochroniarzy AK.
W 2013 roku powstał film dokumentalny „Cichociemni. Wywalcz wolność lub zgiń” (scenariusz i reżyseria Dariusz Walusiak).
W 2016 roku Sejm R.P. ustanowił rok 2016 Rokiem Cichociemnych. NBP wyemitował srebrną kolekcjonerską monetę o nominale 10 zł upamiętniającą 75. rocznicę pierwszego zrzutu Cichociemnych.
W 2017 roku PLL LOT umieścił znak spadochronowy oraz podpis upamiętniający Cichociemnych na kadłubie Boeinga 787 (SP-LRG).
Cichociemni są patronem wielu szczepów, drużyn oraz organizacji harcerskich. Opublikowano wiele książek i artykułów o Cichociemnych.
Na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie znajdują się groby kilkudziesięciu Cichociemnych oraz poświęcony Im pomnik „TOBIE OJCZYZNO”
Zobacz także – biogram w Wikipedii