Książka pt. Pułkownik „Ponury”. Biografia cichociemnego Jana Piwnika – to publikacja kompletna. Po tym dziele Wojciecha Königsberga bardzo trudno będzie komukolwiek napisać cokolwiek nowego o życiu Jana Piwnika. Od teraz jego książkę możemy uważać za kamień węgielny współczesnej legendy pułkownika „Ponurego”. Autorowi należą się słowa najwyższego uznania oraz podziękowania.
Wojciech Königsberg jest uznanym historykiem i publicystą, działa w Środowisku Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich Armii Krajowej „Ponury” – „Nurt”, jest także autorem bloga Wokół „Ponurego” Zadebiutował w 2011 książką pt. Droga „Ponurego”. Rys biograficzny majora Jana Piwnika, za którą zdobył Nagrodę im. prof. Tomasza Strzembosza dla autora najlepszej debiutanckiej lub drugiej w karierze książki dot. najnowszej historii Polski. Dwukrotnie zdobył, w głosowaniu czytelników, Nagrodę im. Oskara Haleckiego w konkursie „Książka Historyczna Roku”. W 2018 za książkę pt. AK 75. Brawurowe akcje Armii Krajowej, w 2023 za napisaną wspólnie z dr Bartłomiejem Szyprowskim publikację pt. Zlikwidować! Agenci Gestapo i NKWD w szeregach polskiego podziemia.
Autor właśnie wydał swoją najnowszą książkę pt. Pułkownik „Ponury”. Biografia cichociemnego Jana Piwnika (wyd. Znak, Kraków 2024, ISBN 978-83-240-8740-2 EAN: 9788324087402). Książka waży 1,25 kg, ma 848 strony, 468 fotografii (o ile nie pomyliłem się w liczeniu), w tym sporo nigdy dotąd nie publikowanych. W bibliografii Autor wskazuje m.in.: archiwalia 51 archiwów (w tym własne), 504 źródła drukowane, 208 źródeł internetowych (w tym 77 mojego autorstwa). Te liczby świadczą o ogromie pracy, jaką musiał wykonać Wojciech Königsberg, aby napisać książkę. Jest też inna istotna cecha książki – za priorytetowe Autor słusznie uznał relacje osób, które osobiście znały naszego Bohatera.
Warto dodać, że książka jest, w pewnym sensie, „podsumowaniem” żmudnej pracy badawczej Autora, której jakby „etapami” były wcześniejsze publikacje:
Układ treści jest dosyć oczywisty, bo chronologiczny. tytuły rozdziałów i podrozdziałów nie zaskakują, bowiem są także oczywistym określeniem kolejnych etapów życia oraz kolejnych ról społecznych Jana Piwnika. Książkę otwiera frapujące wspomnienie Mieczysława Sokołowskiego, siostrzeńca Cichociemnego. O pułkowniku pisze m.in. tak:
Druga wojna światowa była dla niego, tak jak i dla milionów Polaków, twardą i brutalną szkołą, w której ostateczny egzamin z człowieczeństwa i obywatelskiej postawy kończył się często drewnianym krzyżem na cmentarnej mogile.” (s. 9).
Kolejne siedem rozdziałów wiedzie nas przez młodość Jana Piwnika, wojenną zawieruchę, pobyt w Wielkiej Brytanii, aż po skok do Polski, konspirację, Góry Świętokrzyskie, Nowogródczyznę oraz próbę podsumowania legendy i pamięci o jednym z najwybitniejszych Cichociemnych.
We wstępie Wojciech Königsberg trafnie zauważa: „Oczywiście miał wady, popełniał błędy, podejmował niesłuszne decyzje, jak każdy z nas. Dlatego tak ważne jest ukazanie jego losów w sposób komplementarny, położenie nacisku na przedstawienie wydarzeń z dzieciństwa i młodości oraz kolejnych etapów życia, które pozwoliły mu z „Jasia” stać się „Ponurym”.
Tytaniczna wręcz praca Autora pozwoliła mu – jak podkreśla – na „(…) ukazanie jeszcze wierniejszego obrazu syna, ucznia, żołnierza, policjanta, cichociemnego, konspiratora, partyzanta, dowódcy, bohatera.” (s.12) Wspomnieć należy, że pierwsza połowa 1940 w życiu Jana Piwnika została zrekonstruowana dzięki… osobistym zapiskom Bohatera, zwartym w kieszonkowym kalendarzyku, przekazanym Autorowi przez jego siostrzeńca.
Książka nie jest łatwa w lekturze, m.in. z uwagi na znaczną objętość oraz dużą drobiazgowość opisów (może nawet niekiedy zbyt dużą). Przyznać jednak trzeba, że Autor dołożył starań, aby styl narracji był żywy i naturalny, a jej treść ciekawa i wciągająca. Zachowano też logikę narracji, w myśl której wszelkie dygresje, opisy, relacje czy wspomnienia bezpośrednio wiążą się z danym fragmentem życiorysu i służą istotnemu pogłębieniu kontekstu prezentowanych faktów.
W książce można znaleźć wiele ciekawostek, m.in. informację, iż w kursie dla przyszłych oficerów Policji Państwowej wraz z Janem Piwnikiem uczestniczył także policjant i późniejszy Cichociemny Piotr Szewczyk. Także nieznaną (albo bardzo mało znaną) informację, iż bezpośrednim dowódcą „Ponurego” w Grupie Rezerwy Policyjnej był Eugeniusz Janczyszyn, późniejszy instruktor kursu odprawowego w Audley End, który pomagał kandydatom na Cichociemnych w układaniu ich „legend” (fikcyjnych życiorysów). Autor wskazuje także, że kandydatów na przyszłych Cichociemnych z 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej wybierał osobiście gen. Stanisław Sosabowski. Nie udało się ustalić, ilu ich wybrał, ale udało mi się obliczyć, że spośród 316 Cichociemnych aż 61 było wcześniej żołnierzami 1 SBS.
Godna uwagi jest także informacja, że Jan Piwnik był uczestnikiem pierwszego kursu dla kandydatów na Cichociemnych w Inverlochy Castle, wraz z nim uczestnikami tego kursu byli też przyszli Cichociemni: ppor. / płk cc Adam Boryczka oraz ppor. / mjr cc Eugeniusz Kaszyński. Autor „wytropił” nawet szkocką sympatię Jana Piwnika o imieniu Kathleen. Niezwykła jest informacja, że pierwszą fotografią Jana Piwnika, która znalazła się w łapach gestapo było znane nam zdjęcie komendanta śpiącego z głową na plecaku, wykonane przez kpr. Feliksa Konderkę. Oczywiście foto dostarczył gestapowcom zdrajca „Motor”.
Dla mnie niezwykle interesująca była (przytoczona za Cezarym Chlebowskim) relacja ze spotkania Jana Piwnika z ówczesnym wicepremierem Stanisławem Mikołajczykiem. Ów kiepski polityk wyraził nadzieję, że „pan jako syn chłopa będzie służył w kraju sprawie naszego stronnictwa.” Cichociemny Jan Piwnik pokazał właściwą klasę – odciął się jasno i zdecydowanie od próby uwikłania Go w jakieś partyjne gierki – „(…) o tym, że jestem chłopskim synem nie zapomniałem nigdy. A teraz jestem wyłącznie oficerem armii polskiej i jadę do kraju walczyć. Dlatego też żadnych zleceń natury pozawojskowej przyjąć nie mogę.”
Muszę przyznać, że ochoczo rzuciłem się na to „co tygrysy lubią najbardziej” czyli właśnie te fragmenty książki które dotyczą szkolenia oraz skoku do Polski Cichociemnego Jana Piwnika. Przy okazji pragnę podziękować Autorowi za miłą rekomendację (w przypisie na str. 167) – „godną polecenia stronę internetową poświęcona cichociemnym prowadzi Ryszard Zając – wnuk cichociemnego por. cc Józefa Zająca ps. „Kolanko”: Cichociemni elitadywersji https://elitadywersji.org
Cieszę się także niezmiernie, że wbrew dotychczasowej narracji rozmaitych historyków i publicystów o rzekomo „skromnych doświadczeniach” spadochronowych Polski, Wojciech Königsberg trafnie i słusznie podkreśla, w kontekście dokonanej podczas II wojny św. rewolucji w zakresie taktyki wojennej, specjalizacji jednostek itp. – „Polska wypadła w tym aspekcie dość przyzwoicie” (s. 166). Autor przypomina początki polskiego spadochroniarstwa, pierwszy wojskowy kurs spadochronowy oraz – oczywiście – utworzenie Wojskowego Ośrodka Spadochronowego w Bydgoszczy, a także propozycje mjr dypl. Włodzimierza Mizgier Chojnackiego oraz kpt dypl. Macieja Kalenkiewicza oraz kpt. dypl. Jana Górskiego.
Autor niestety powtarza dość rozpowszechniony błąd, jakoby grupę szesnastu oficerów zgłoszonych do lotniczego przerzutu do Polski nazywano „chomikami” od pseudonimu Jana Górskiego; to nieprawdziwa wersja rozpowszechniana m.in. przez wnuka mjr dypl. cc Jana Górskiego. W rzeczywistości było odwrotnie, tj. najpierw (styczeń – luty 1940) grupę nazywano „chomikami”, a dopiero ok. półtora roku później (połowa lipca 1941) Jan Górski obrał taki pseudonim (Jan Erdman, Droga do Ostrej Bramy, s. 152). Z uznaniem należy odnotować, że Autor – wbrew dotychczasowej narracji np. IPN – nie przemilcza roli mjr / ppłk dypl. Jana Jaźwińskiego, późniejszego organizatora lotniczego wsparcia dla Armii Krajowej.
Prawdopodobnie z powodu nadmiaru różnych informacji, Autor powiela także powszechny błąd, jakoby „na szkolenia dla cichociemnych zgłosiło się 2413 kandydatów” (s. 179), choć faktycznie zgłosiło się 2385 (Wykaz „Zgłosiło się do pracy w Kraju”, zespół akt Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza w Centralnym Archiwum Wojskowym, sygn. CAW II.52.359, s. 27). Podawana dotąd liczba 2413 wynika z błędnego doliczenia 28 cywilnych kurierów politycznych, których przeznaczeniem nie była służba specjalna (wojskowa) w ZWZ/AK, którzy oczywiście nie zgłosili się na szkolenia dla CC.
Nieścisła jest informacja, iż „przerzucono do Polski 31 kurierów i emisariuszy MSW (…) nazywano ich „kociakami” (s.179). Wprawdzie wg. przywołanego przeze mnie wcześniej zestawienia sporządzonego przez Oddział VI (Specjalny), zgłosiło się 28 kurierów cywilnych, tj „kociaków”, ale nie w tym rzecz, bo rzeczywiście (wbrew informacji z wykazu) przerzucono do Polski 31 kurierów i emisariuszy. Warto jednak zwrócić uwagę, że był wśród nich Józef Retinger – który nie był wcale „kociakiem”. Był też bardziej emisariuszem brytyjskim niż polskim, w zasadzie sam siebie wysłał, realizując na zlecenie SOE misję „Denham”. Ówczesny premier Mikołajczyk zaakceptował zrzucenie Retingera do Polski w tajemnicy przed Prezydentem R.P. i Naczelnym Wodzem, z pomocą władz wojskowych innego, choć zaprzyjaźnionego państwa: Wielkiej Brytanii. Prawna kwalifikacja tego zdarzenia wyczerpuje znamiona czynu określanego jako „zdrada dyplomatyczna”. Z całą pewnością Retinger nie był więc „kociakiem”, choć to ludowcy chcący przypodobać się Brytyjczykom zaakceptowali wysłanie go do Polski.
Autor bardzo trafnie zauważa, że lotnicza pomoc dla Armii Krajowej, tj. zrzuty uzbrojenia i wyposażenia wojskowego, miały charakter „niemalże symboliczny” (s. 180). W mojej ocenie tę pomoc można śmiało nazwać „kroplówką zrzutową”. Należy odnotować z uznaniem, iż Autor prostuje dość powszechny błąd, obecny w publicznej narracji, jakoby 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa była „formacją cichociemnych”. Oczywiście nie była, choć z niej wywodziło się aż 61 CC. Wojciech Königsberg prawidłowo podkreśla, iż 1 SBS utworzono „w ramach przygotowań do powstania powszechnego w Polsce” (s. 185).
W bardzo ciekawych fragmentach książki dot. Wachlarza (s. 232 i nast.) zabrakło mi kluczowej informacji, iż utworzony on został na wyraźne życzenie brytyjskiego Special Operations Executive (operacja „Big Scheme”), który przekazał na ten cel 3 mln kredytu dla Armii Krajowej. Co prawda nie wspomina o tym także Cezary Chlebowski w swej monografii „Wachlarza”, ale od czasu jej wydania zyskaliśmy już dostęp do „Dziennika czynności” oraz do wydanych w 2012 pamiętników mjr / ppłk. dypl. Jana Jaźwińskiego – w których wielokrotnie i wyraźnie ujawniono ten istotny fakt.
Warto odnotować, że przy okazji opisu akcji na więzienie w Pińsku Wojciech Königsberg ustalił tożsamość dowódcy szóstej grupy bojowej uczestniczącej w akcji. Wcześniej podawano, że ps. Drucik używał Bronisław Posłuszny, faktycznie zaś był nim ppor./por. Witold Kalinowski. Autor wskazał, że informacji tej nie opublikował, choć była mu znana, zwykle dotąd rzetelny Cezary Chlebowski.
W książce Autor publikuje także nieznane dotąd okoliczności dotyczące akcji ekspropriacyjnych Cichociemnego Zbigniewa Piaseckiego ps. Orlik, wskazując jako źródło maszynopis dr Bartłomieja Szyprowskiego pt. Awanturnik, ale w dodatnim znaczeniu, przekazany do publikacji w „Glaukopisie„. Miałem sposobność zapoznać się wcześniej z tymi ustaleniami niestrudzonego dr Bartłomieja Szyprowskiego. Mogę jedynie napisać, że niecierpliwie czekam na publikację w „Glaukopisie”, która rzuci nowe, pozytywne światło na postać jednego z sosnowieckich Cichociemnych – por. cc Zbigniewa Piaseckiego ps. Orlik.
Autor bardzo rzetelnie, szczegółowo opisuje początek istnienia oraz późniejszy rozwój legendarnej formacji zwanej Zgrupowaniem Partyzanckim Armii Krajowej „Ponury”. Jak się okazuje, na decyzje dowódców lokalnych oddziałów najrozmaitszej proweniencji polityczno – wojskowej, które podporządkowały się „Ponuremu”, zasadniczy wpływ miała istniejąca już legenda Cichociemnego Jana Piwnika. Również rozdziały „Nowogródczyzna” oraz „Pamięć” zwierają wiele interesujących treści, w tym niezwykle użyteczne kalendarium.
Wojciech Königsberg nie zawiódł nas, skrupulatnie, z niemal chirurgiczną precyzją opisując i analizując fakty z życia Cichociemnego Jana Piwnika. Wydawca na okładce podkreśla, że „Historia bohatera z Pińska, Gór Świętokrzyskich i Nowogródczyzny wreszcie została domknięta dzięki dotarciu nie tylko do zachowanych archiwaliów, ale także wspomnień i relacji świadków. Dzieje i czyny „Ponurego” są gęsto zilustrowane niepublikowanymi wcześniej zdjęciami oraz dokumentami, co sprawia, że Pułkownik „Ponury” Biografia cichociemnego Jana Piwnika jest dziełem kompletnym.”
Nie sposób zaprzeczyć – książka pt. Pułkownik „Ponury”. Biografia cichociemnego Jana Piwnika – to publikacja kompletna. Po tym dziele Wojciecha Königsberga bardzo trudno będzie komukolwiek napisać cokolwiek nowego o życiu Jana Piwnika. Od teraz jego książkę możemy uważać za kamień węgielny współczesnej legendy pułkownika „Ponurego”. Autorowi należą się słowa najwyższego uznania oraz podziękowania.
Niewątpliwymi mankamentami książki są w mojej ocenie: raczej dość kiepski papier i wynikająca z tego niezbyt nadzwyczajna jakość publikowanych fotografii. Jakość papieru i fotografii można od biedy uznać za poprawne, jednak jak na publikację tej rangi, w mojej ocenie powinny być zdecydowanie lepsze. Jedna „wkładka” z kilkunastoma kolorowymi fotografiami nie może zmienić tej opinii.
Niezrozumiały jest dla mnie projekt okładki – spodziewałem się raczej nieznanej fotografii płk cc Jana Piwnika albo jakiejś śmiałej, awangardowej wizji Jego wizerunku. Biografia wyjątkowego Cichociemnego, w mojej ocenie powinna być zilustrowana na okładce jego wizerunkiem – rzeczywistym bądź symbolicznym. Tymczasem większą część okładki zajmują napisy (imię i nazwisko Autora oraz tytuł) oraz fotografia zbiorowa dwunastu osób. Dobrze że nasz Bohater znajduje się chociaż w centralnej części tej fotografii, choć mocno dziwi, że grafik nie zechciał go w jakiś zauważalny sposób wyeksponować.
W książce zabrakło mi także czegoś w rodzaju odautorskiego eseju Wojciecha Königsberga, podsumowującego całość zawiłych losów pułkownika „Ponurego”. Być może jednak to świadoma decyzja, wynikająca z faktu, iż Autor nie chciał nadmiernie wykroczyć poza przyjętą przez siebie rolę historyka – dokumentalisty. Niemniej bardzo ciekaw jestem tego rodzaju literacko – naukowej refleksji Wojciecha Königsberga nad życiem Cichociemnego Jana Piwnika. Któż bowiem lepiej niż On zgłębił jego losy?
Wojciech Königsberg, Pułkownik „Ponury”. Biografia cichociemnego Jana Piwnika, Znak Horyzont 2024, ISBN: 978-83-240-8740-2, EAN: 9788324087402, 848 stron, format 150×235.
PS.
Znakomitą, praktycznie bezbłędną książkę Wojciecha Königsberga wydało krakowskie wydawnictwo „Znak”, niechlubnie wsławione publikacją w 2012 oraz 2022 roku 246 błędów i nieścisłości na 417 stronach, w koszmarnie nierzetelnej książce Kacpra Śledzińskiego pt. „Cichociemni. Elita polskiej dywersji”. Drugie wydanie tego bubla udającego książkę „popularnonaukową” grafik Marcin Słociński zilustrował… ukradzioną z internetu fotografią hitlerowskiego skoczka spadochronowego w roli… „cichociemnego”.
Po tym skandalu ani autor Śledziński, ani grafik Słociński, ani wydawnictwo „Znak” nie zachowali się honorowo, więc nie tylko trafili na moją listę „Fałszerzy historii”, ale też przy każdej sposobności będę przypominał ich skandaliczne zachowanie. Chciwość nie może być ważniejsza od przyzwoitości – będę im o tym przypominał, dopóki sprawcy skandalu nie wesprą rzetelnych działań upamiętniających 316 Cichociemnych spadochroniarzy Armii Krajowej. Książką „Pułkownik „Ponury” wydawnictwo „Znak” zmywa z siebie tylko część swej hańby.
Zobacz: