• cichociemni@elitadywersji.org

Tag Archives: Arkady Rzegocki

Lans na kłamstwach i po trupach

 

Feministyczna pisarka Clare Mulley oraz Fundacja Generał Zawackiej mają konkretny cel – książka Mulley pod nieprawdziwym tytułem „Agent Zo” ma osiągnąć poczytność „jak Harry Potter”. Czyli potrzeba im jakieś pół miliarda Czytelników. W dążeniu do tego komercyjnego celu – jak można zauważyć – sięga się po kłamstwa oraz bezcześci groby bohaterów Powstania Warszawskiego oraz Armii Krajowej… 

 

Mulley-3-190x250 Lans na kłamstwach i po trupach

Clare Mulley

Od sierpnia 2023 trwa festiwal coraz głupszych postów, głównie w mediach społecznościowych, ale nie tylko, usilnie promujących rzekomo rewelacyjną książkę feministycznej aktywistki Clare Mulley, która zapewne z założenia uważa, że faceci mogą być tylko podnóżkiem kobiet, będących jak wiadomo mistrzami świata i okolic. Współczesna poprawność polityczna nakazuje propagowanie kłamliwej tezy, jakoby kobiety np. podczas II wojny światowej odegrały rolę jeśli nie przełomową, to przynajmniej wiodącą. To, że we wszystkich ówczesnych armiach kobiety odgrywały role pomocnicze jest jednak faktem – smutnym, ale prawdziwym. Oczywiście zdarzały się też kobiety, których rola była bardziej znacząca niż pozostałych. Warto jednak opisując ich losy trzymać się ściśle historycznych realiów.

Książki Clare Mulley nikt jeszcze nie czytał, na razie możemy sobie jedynie polizać okładkę, zawierającą nieprawdziwy tytuł. Pisałem o tym w artykule Elżbieta Zawacka – cichociemna czy agent?  Jak można mniemać, z wypowiedzi samej autorki oraz rozmaitych enuncjacji promocyjnych, żwawo nakręca ona zainteresowanie swym towarem, nie zważając zbędnie na coś takiego jak prawda historyczna. Np. świadomie kłamie w tytule książki, jakoby Elżbieta Zawacka była czyjąkolwiek „agentką”. Do tego kłamstwa autorka bez żenady przyznała się w rozmowie ze mną – patrz artykuł. Jak jest z treścią książki – nie wiadomo, ale z tego co wypisuje Mulley i jej bezmyślni akolici, może być równie „rzetelnie”. Pisałem o tym w artykule „Ogniska ignorancji”.

 
Sławni „po znajomości”

fundacja-zawackiej-300x112 Lans na kłamstwach i po trupachFundacja Generał Zawackiej istnieje od 2001, są w niej przedstawiciele lokalnej, toruńskiej elity. Rok w rok obraca setkami tysięcy złotych. Pieniądze pozyskuje z dotacji władz gminy Toruń, starostwa powiatowego, zarządu województwa kujawsko – pomorskiego oraz z innych źródeł. Z pewnością nie należy to tych organizacji pozarządowych, które mają problem z utrzymaniem się, ostatnio zatrudniała 3 osoby na umowę o pracę i 14 osób na umowę o dzieło / zlecenie. W sprawozdaniu czytamy, że sekretariat fundacji w 2022 (nowszego sprawozdania nie ma) odebrał średnio statystycznie ok. 9 maili dziennie. Dla porównania – odbieram prawie tyle samo maili, choć nikt mnie nie dotuje, a całą pracę związaną z upamiętnianiem 316 Cichociemnych wykonuję samotnie, za własne (bardzo skromne) prywatne pieniądze (obecnie już emeryta z maleńką emeryturką).

Nie zazdroszczę ani niczego nie wytykam Fundacji, tylko zwracam uwagę na bezsporny fakt, że od blisko ćwierć wieku buduje ona wielkość Elżbiety Zawackiej która z rzeczywistej roli kurierki KG AK awansowała do roli „jedynej Cichociemnej”, a być może nawet „najlepszej Cichociemnej”. Kiedyś sama Elżbieta Zawacka przyznała – „Cichociemną nie byłam, wykonałam tylko skok”, manifestując przez całe swe życie rzekomą wyższość kurierów nad Cichociemnymi – żołnierzami Armii Krajowej w służbie specjalnej. Dopiero gdy okazało się, że opinia publiczna wyżej ceni sobie Cichociemnych niż kurierów – Elżbieta Zawacka przyjęła zdecydowanie korzystniejszą dla siebie wersję co do „bycia cichociemną”.

ABW-455E_00004-266x350 Lans na kłamstwach i po trupach

Radiostacja AP-4 źródło: ABW

Podobną postawę wydaje się prezentować obecnie Fundacja imienia „jedynej Cichociemnej”, która raczej nie wykazuje minimum szacunku wobec Cichociemnych, ostatnio – w poście na Fb z 24 stycznia 2024 – kłamiąc w żywe oczy na temat radiostacji konstrukcji Tadeusza Heftmana oraz produkcji Polskich Wojskowych Warsztatów Radiotechnicznych w Stanmore pod Londynem. Za to rażące kłamstwo, przypisujące polskie zasługi Brytyjczykom, będę zmuszony wpisać fundację na listę fałszerzy historii.

To bardzo smutne, że najlepsza podczas II wojny światowej radiostacja do pracy konspiracyjnej – nazywana „polish spy radio” –  skonstruowana i wyprodukowana przez Polaków, używana przez Cichociemnych łącznościowców oraz służby specjalne: brytyjskie, amerykańskie, francuskie – od lat jest niezauważona przez IPN, a polskie zasługi przypisywane są kłamliwie Brytyjczykom…

 

cc-najlepszy-300x220 Lans na kłamstwach i po trupachW artykule Najlepszy Cichociemny pisałem, że „sława” niektórych bardzo znanych Cichociemnych czasem wynika bardziej ze splotu różnych okoliczności, nawet „układów” czy „znajomości” Ich krewnych niż – obiektywnie na to patrząc – z Ich rzeczywistych zasług. Nie chcę tu podawać nazwisk, aby nie wzniecać świętego oburzenia. Życie jest jednak rażąco niesprawiedliwe. Są Cichociemni, którzy mają „swoją” ulicę, albo „swoją” tablicę pamiątkową – bo krewni są lub byli znajomymi lokalnych władz albo byli z „właściwej” opcji politycznej. Nie twierdzę, że ta ulica czy tablica Im się nie należy. Ale przykro zauważyć, że obok Nich są też „zapomniani” Cichociemni – nawet tacy, którzy zapłacili własnym życiem za swoje bohaterstwo – a ulic, tablic, pomników nie mają, nawet są mało znani…

 

Lans na kłamstwach

FAKE_agent-zo-okladka-162x250 Lans na kłamstwach i po trupachŻycie jest rażąco niesprawiedliwe, ale każdy może lansować kogo zechce, a jeśli znajduje na to duże pieniądze, to należy mu się podziw za sprawne działanie. Jest jednak jeden fundamentalny warunek – nie wolno kłamać! W procesie natrętnego lansowania Elżbiety Zawackiej właśnie przekraczana jest ta ostatnia czerwona linia. Otóż wmawia się wszystkim,  że Elżbieta Zawacka pojechała w maju 1943 do Wielkiej Brytanii po to, aby „wstąpić do elitarnych oddziałów Cichociemnych”. To pierwsze kłamstwo.

Cichociemni nie byli oddziałem wojskowym i nie można było do nich „wstąpić”. Do elitarnego grona 316 Cichociemnych rekrutował, a później Ich w długim procesie szkolił Oddział VI (Specjalny) Sztabu Naczelnego Wodza, który potem ekspediował żołnierzy do służby specjalnej w Armii Krajowej. Podczas wojny nikt Elżbiety Zawackiej nie traktował jako „cichociemnej” – bowiem była kurierką – Oddział VI (Specjalny) jej nie zrekrutował, ani nie przeszkolił na kursach specjalnych dla kandydatów na Cichociemnych, ani nie przydzielił żadnych zadań. Została tylko przeszkolona na kursie spadochronowym oraz wykonała tylko skok razem z Cichociemnymi. Dopiero po wojnie uznano ją za Cichociemną – w uznaniu Jej zasług kurierskich – ponieważ po wojnie Cichociemni przyjęli Ją do swego grona.

Clare Mulley już w tytule swej książki bezczelnie kłamie, jakoby Elżbieta Zawacka była „agentką”. Kłamstwom tym nie zaprzecza Fundacja Generał Zawackiej. Katarzyna Minczykowska z tejże fundacji, autorka książki o Zawackiej, nawet wspiera to kłamstwo Mulley, dodając własne, jakoby Zawacka rzekomo w Audley End doskonaliła się właśnie w kwestiach wywiadowczych, nie dla Brytyjczyków (bo – jak  mawiała – za Anglików nie chciała umierać), ale na potrzeby KG AK”patrz artykuł. To drugie kłamstwo.

Elżbieta Zawacka nie była niczyją „agentką”, a takie twierdzenie nawet ubliża pamięci o Niej, gdyż sugeruje że zdradziła własną Ojczyznę. Fundacja Generał Zawackiej gładko przełyka to kłamstwo i produkuje własne, wspierające je, bo przecież najważniejsze, że powstaje opowieść o gen. Zawackiej, adresowana nie tylko do polskiego czytelnika. I tym się zachwycamy.” Otóż nie – w pierwszej kolejności najważniejsza jest prawda historyczna.  Opowieści o Zawackiej jako „agentce” – to echo brytyjskiego fałszowania historii, w myśl której „Enigmę” złamali Brytyjczycy, a cały europejski ruch oporu rzekomo był wynikiem działań brytyjskiego Special Operations Executive (SOE). Tego, że SOE uczyło się od Polaków i zostało zmajstrowane w oparciu o polskie wzorce – zadufani Brytyjczycy nigdy nie przyznają. Oczywiście naturalną konsekwencją tego rażącego łgarstwa Brytyjczyków jest kłamstwo, iż Cichociemni byli „agentami SOE” oraz rzekomo działali pod brytyjskie dyktando, będąc właśnie agentami obcych  (brytyjskich) służb specjalnych.

Bezrozumnie rozpowszechniający tę brednię zwolennicy Zawackiej nie potrafią jednak zrozumieć, iż bezczelnie kłamliwe twierdzenie jakoby Cichociemni – w tym Elżbieta Zawacka, która faktycznie nawet nie była Cichociemną (była kurierką) – byli rzekomo agentami, urąga obiektywnej prawdzie historycznej, także w przykry sposób urąga pamięci o 316 Cichociemnych Spadochroniarzach Armii Krajowej.

 

Lans po trupach…
Flaga-Powstanie-Warszawskie-250x253 Lans na kłamstwach i po trupach

Oryginalna flaga z Powstania…

Spoceni w pogoni za pół miliardem potencjalnych czytelników Clare Mulley oraz różni, dla Brytyjczyków „pożyteczni idioci” (jak choćby były pupil PiS, Arkady Rzegocki, ambasador R.P. w Irlandii), wspierający feministyczno – ideologiczne opowieści o Elżbiecie Zawackiej przekroczyli już także granice absurdu. Otóż lansuje się obecnie brednię, jakoby Elżbieta Zawacka… „odegrała wiodącą rolę w Powstaniu Warszawskim i wyzwoleniu Polski”. To trzecie i czwarte kłamstwo oraz haniebny lans „po trupach” na grobach poległych Bohaterów.

Przyszywana Cichociemna, agentka brytyjskiego SOE, zwyciężczyni Powstania Warszawskiego oraz wyzwolicielka Polski – to stek bzdur, którymi uwłacza się pamięci poległych i zmarłych Bohaterów Powstania Warszawskiego oraz Armii Krajowej.

Oprócz Powstańców Warszawskich i cywilnej ludności Warszawy NIKT nie odegrał „wiodącej roli w Powstaniu Warszawskim”. Każdy, kto usiłuje się lansować na tragedii Powstania Warszawskiego, na grobach zmarłych i poległych – ubliża pamięci rzeczywistym Bohaterom.

 

Minczykowska-Cichociemna-Zawacka-167x250 Lans na kłamstwach i po trupachRzekomo „wiodącą rolę” Elżbiety Zawackiej w Powstaniu Warszawskim – na podstawie jej własnych relacji – opisuje Katarzyna Minczykowska w wydanej przez wspomnianą wcześniej fundację książce pt. „CICHOCIEMNA. Generał Elżbieta Zawacka „Zo”„Powstanie wybuchło niespodziewanie, także dla „Zo”, do której nie dotarł wyczekiwany rozkaz o zameldowaniu się w umówionym wcześniej punkcie zbornym przy ul. Senatorskiej. Trwało 63 dni. W tym czasie Elżbieta Zawacka (…) oczekiwała na konkretne zadania.  W trakcie powstania kilkakrotnie też stawała do „raportu o przydział frontowy”. Niestety, bezskutecznie (…) Początkowo załatwiała „jakieś sprawy w siedzibie KG w gmachu PKO, później przyjmowała ludzi wychodzących z kanałów, dokonywała inspekcji kuchni powstańczych , punktów sanitarnych, szpitali. Aby być jak najbliżej walki, przenosiła też powstańcze granaty (…)

Mimo czynnego udziału w powstaniu warszawskim, swój udział w nim Elżbieta Zawacka nazwała incydentalnym, co najprawdopodobniej wynikało z tego, że „Zo”, mimo jednak przyjętego przydziału do Szefostwa WSK [Wojskowej Służby Kobiet], była jednak niezadowolona z otrzymanych zadań (…)”.

 

Absurd wywodu, jakoby Elżbieta Zawacka „odegrała wiodącą rolę w wyzwoleniu Polski” jest oczywisty dla każdego Polaka. Przecież II wojna światowa nie zakończyła się zwycięstwem Polski – co gorsza, nasza Ojczyzna nie została w 1945 roku „wyzwolona”. Taka jest jednak rażąco nieprawdziwa brytyjska narracja historyczna. Już 2 sierpnia 1944 brytyjski premier Winston Churchill bredził w brytyjskim parlamencie – „Armie rosyjskie stoją obecnie u wrót Warszawy. Przynoszą one za sobą oswobodzenie Polski. Ofiarują Polakom wolność, suwerenność, niepodległość.” W takich realiach historycznych, jeśli Elżbieta Zawacka miałaby odegrać jakąkolwiek (już nawet nie wiodącą) rolę w tego rodzaju „wyzwoleniu Polski” – musiałaby być agentem NKWD… 🙁

 

Pismo do wydawcy

carmelite-house-300x169 Lans na kłamstwach i po trupachSprawdziłem, kto zamierza wydać drukiem kłamliwe rewelacje Clare Mulley, ochoczo wspierane przez Fundację Generał Zawackiej. Napisałem do wydawcy maila oraz list polecony, właśnie otrzymałem potwierdzenie, że mój list dotarł i jest analizowany. Oto jego treść:

 

Szanowni Państwo,

Jestem wnukiem jednego z 316 Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej, twórcą portalu elitadywersji.org, fanpage Cichociemni Spadochroniarze Armii Krajowej oraz jednym z redaktorów polskiej Wikipedii. Piszę do Państwa w związku z przygotowywaną na maj 2024 publikacją książki: Clare Mulley pt. „Agent ZO. The Untold Story of Fearles WW2 Resistance Fighter Elżbieta Zawacka”, wyd. Weidenfeld & Nicolson.

Rzecz w tym, że tytuł tej książki jest nieprawdziwy, sądząc po tym, co podaje Clare Mulley, także treść książki może być rażąco nierzetelna i niezgodna z prawdą historyczną.

Przede wszystkim Elżbieta Zawacka nie była agentem, nie była też Cichociemną. Sformułowanie „agent” odnosi się zapewne do rażąco błędnego przekonania, iż Cichociemni rzekomo byli agentami SOE. Otóż – jako jedyni – NIE BYLI, byli żołnierzami Armii Krajowej w służbie specjalnej, byli rekrutowani, szkoleni oraz ekspediowani do okupowanej Polski przez Oddział VI (Specjalny) Sztabu Naczelnego Wodza. Ani przez chwilę nie podlegali SOE.

Proponuję skontaktować się np. z dr Andrew Hann z English Heritage, który rok temu po mojej interwencji był uprzejmy sprostować nieprawdziwą informację dot. Audley End, jakoby Cichociemni byli „agentami SOE”.

Elżbieta Zawacka podczas wojny nie była jedną z Cichociemnych, była kurierką, którą dopiero po wojnie, w uznaniu jej zasług, Cichociemni grzecznościowo uznali ją, podobnie jak kuriera Jana Nowaka Jeziorańskiego, za „cichociemną”. Faktycznie nie została zrekrutowana, wyszkolona i przerzucona do Polski przez Oddział VI (Specjalny). Jedyny jej „związek” z Cichociemnymi polegał na tym, że uczestniczyła w jednym kursie spadochronowym oraz skoczyła ze spadochronem do Polski wraz z grupą Cichociemnych. Po skoku nadal pełniła służbę jako kurierka – nie była ani cichociemną, ani niczyim agentem.

Niestety, Clare Mulley, jak można sądzić, historii Cichociemnych oraz skojarzeń z wywiadem używa w celu wzbudzenia zainteresowania swą książką, choć jest to rażąco niezgodne z prawdą historyczną. Nie jest prawdą twierdzenie Mulley, jakoby Zawacka „w Wielkiej Brytanii dołączyła do elitarnych polskich sił specjalnych” (Cichociemnych). Nie „dołączyła”, w ogóle nikt nie mógł sam „dołączyć” – o tym decydował Oddział VI (Specjalny) Sztabu Naczelnego Wodza.

Oprócz tego podstawowego kłamstwa, zawartego w tytule, jakoby Elżbieta Zawacka była czyimś „agentem”, rozpowszechniane są jeszcze bardziej niedorzeczne tezy, m.in. jakoby Zawacka „odegrała wiodącą rolę w Powstaniu Warszawskim i wyzwoleniu Polski”. Jest to nieprawda. Po pierwsze, Polska nie została, jak się uważa na Zachodzie, „wyzwolona” w 1945 roku. Zostaliśmy uwolnieni od Niemców, ale zniewoleni przez Rosjan, którzy na długie lata narzucili nam rządy moskiewskich marionetek.

W tym kontekście niedorzeczne twierdzenie Mulley, jakoby Zawacka „odegrała wiodącą rolę w wyzwoleniu Polski” jest nie tylko nieprawdziwe, ale nawet absurdalne. Niestety, za sprawą zachodnich „sojuszników”, w tym polityki Wielkiej Brytanii, walka polskiej Armii Krajowej zakończyła się przegraną, a Polska została oddana przez Churchilla do sowieckiej strefy wpływów.

Niezgodne z prawdą jest też niedorzeczne twierdzenie Mulley, jakoby Elżbieta Zawacka „odegrała wiodącą rolę w Powstaniu Warszawskim”. W tym Powstaniu wiodącą rolę odegrali bohaterscy żołnierze Armii Krajowej oraz innych formacji wojskowych, w tym Narodowych Sił Zbrojnych. Podczas Powstania Elżbieta Zawacka była jedną z kilku referentek w sztabie Wojskowej Służby Kobiet. Była to pomocnicza formacja, głównie dla łączniczek i sanitariuszek. Ogółem kobiety stanowiły ok. 20 proc. walczących Powstańców. Odegrały znaczącą rolę w Powstaniu, ale kłamstwem jest twierdzenie, iż ich rola była bardziej „wiodąca” od żołnierzy walczących z bronią w ręku.

Rola Elżbiety Zawackiej w Powstaniu Warszawskim jest jeszcze bardziej skromna. Jak wynika z biografii napisanej przez dr Katarzynę Minczykowską – przebywała w mieszkaniu przy ul. Gęstej, później Szczygła, gdzie „oczekiwała na konkretne zadania”. Potem „przyjmowała ludzi wychodzących z kanałów, kontrolowała kuchnie i punkty sanitarne dla powstańców, przenosiła granaty”. Kluczowa jest opinia samej Zawackiej nt. swojego udziału w Powstaniu – „swój udział w nim Elżbieta Zawacka nazywała incydentalnym” (Cichociemna generał Elżbieta Zawacka Zo, OW Rytm 2014, s. 153-155) Obecnie Clare Mulley kłamie w żywe oczy, jakoby Elżbieta Zawacka „odegrała wiodącą rolę w Powstaniu Warszawskim”.

W 1990 roku powstała Fundacja Generał Zawackiej, kierowana przez jej krewną. Od tego czasu, dzięki ogromnym publicznym środkom finansowym fundacja ta dokumentuje i upamiętnia m.in. kobiety działające w polskiej konspiracji, w tym także dba o szczególne upamiętnienie gen. Zawackiej. Jak można przypuszczać, nie jest to dbałość szczególnie rzetelna historycznie, skoro obecnie fundacja ta popiera niedorzeczne kłamstwa Clare Mulley, a nawet przypisuje polskie zasługi w skonstruowaniu „polish spy radio” Brytyjczykom.

Szacunek dla walczących o wolność Polski żołnierzy Armii Krajowej, w tym Cichociemnych – elity AK – nakazuje, aby wszelkie publikacje odnoszące się do Ich historii, były zgodne z obiektywną prawdą.

Bardzo Państwa proszę o usunięcie słowa „agent” z tytułu książki Clare Mulley oraz o zweryfikowanie treści zawartych w tej książce, m.in. w porozumieniu np. z Instytutem Polskim i Muzeum im. Sikorskiego w Londynie. Chętnie także włączę się w takie działania weryfikujące. Zasługi Elżbiety Zawackiej są zbyt duże, aby jeszcze propagandowo dopisywać jej cudze dokonania. Proszę także o zapoznanie się z moją argumentacją, zawartą w artykule – Elżbieta Zawacka – cichociemna czy agent?

z wyrazami szacunku
Ryszard M. Zając

 

Czekamy na odpowiedź. W 2024 roku przypada 80 rocznica Powstania Warszawskiego. Uczestniczył w nim także mój Dziadek – Cichociemny. Nie tylko w tę rocznicę niepotrzebne jest publikowanie niedorzecznych kłamstw, jakoby zwycięzcą Powstania Warszawskiego była rzekoma agentka brytyjskiego Special Operations Executive, rzekoma wyzwolicielka Polski Elżbieta Zawacka…

Trzeba zatrzymać haniebne lansowanie Zawackiej na kłamstwach i po trupach rzeczywistych Bohaterów…

 

PS.

Wśród udających książki popularnonaukowe śmieci pseudohistorycznych mamy już – wpisaną na listę fałszerzy historii – wydaną przez nierzetelne, krakowskie wydawnictwo „ZNAK” książkę pseudohistoryka Kacpra Śledzińskiego pt. „Cichociemni. Elita polskiej dywersji” zawierającą co najmniej 246 błędów i nieścisłości na 417 stronach.

Więcej info:

Wydawnictwo „ZNAK” wciąż zarabia pieniądze na sprzedaży kłamstw Kacpra Śledzińskiego. Niektóre wydawnictwa z chciwości są gotowe do naprawdę wielkich poświęceń, w tym także do poświęcenia prawdy

 

 

 

Ogniska ignorancji

 

Publiczna pamięć o Cichociemnych jest tego rodzaju, że coraz więcej bzdur rozpowszechnianych jest – pod pozorem prawdy – przez tzw. „autorytety”. Niestety, w tym niechlubnym gronie są także autorytety prawdziwe, które rozpowszechniają brednie na temat Cichociemnych pod zazwyczaj wiarygodnym szyldem. Tym bardziej takie kłamstwa są niebezpieczne.

W artykule „Najlepszy Cichociemny”, wcześniej w kilku innych, zwróciłem uwagę na rozwijający się żwawo proceder fałszowania historii Cichociemnych. To bardzo smutne, ale w nierzetelnej narracji historycznej uczestniczą nierzadko tzw. autorytety, albo podmioty zasłużone np. w środowiskach polonijnych. Jaki jest powód tego, że zadeptują prawdę historyczną oraz bardzo często rozpowszechniają antypolskie kłamstwa?

 

Mulley-3-190x250 Ogniska ignorancji

Clare Mulley

W ostatnich dniach można zauważyć niebywałą skalę historycznych krętactw oraz konfabulacji, rozpowszechnianych przez „pożytecznych idiotów”  – tym razem działających na rzecz Anglików – w związku z przygotowywaną na maj premierą książki zaangażowanej „słusznej” lewackiej aktywistki Clare Mulley pt. „Agent ZO. The Untold Story of Fearles WW2 Resistance Fighter Elżbieta Zawacka”. Czy to przypadek, że lewackie kłamstwa, mające wesprzeć różne lewicowe teorie, uderzają z największym impetem? O książce i związanych z nią kłamstwach pisałem w artykule Elżbieta Zawacka – Cichociemna czy agent?

agent_00-113x250 Ogniska ignorancjiNiestety, to co się opowiada publicznie na temat Elżbiety Zawackiej bije wszelkie możliwe rekordy głupoty. Już nie tylko „jedyna cichociemna”, ale także „najlepsza”. W skrócie można to sprowadzić do jednej tezy – była mistrzem świata i okolic… Niestety, siła tych kłamstw jest potężna, bo uczestniczą w ich rozpowszechnianiu rozmaite podmioty, których nie sposób w pierwszej chwili podejrzewać o nierzetelność oraz działalność antypolską. Niestety, jak zauważył kiedyś Stanisław Lem – „Tego co jeden idiota nabredzi, nawet czterdziestu mędrców nie naprawi”.

 
Fałszerstwa „pożytecznych idiotów”

Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego w procederze, nazwijmy to wprost – fałszowania historii, na korzyść Brytyjczyków – chętnie uczestniczy… Fundacja Generał Elżbiety Zawackiej, dotąd dość rzetelna w swoich działaniach. Autorka książki, Clare Mulley – do której napisałem wskazując kłamstwo w tytule – „wyjaśnia” kłamliwie:

„Agent” nie odnosi się tutaj konkretnie do agenta SOE lub MI6, ale do roli, jaką rozumieją brytyjscy czytelnicy.” / 'Agent” here refers not specifically to SOE or MI6 agent, but to the role as understood by British readers.

Czyli nie była agentką, ale brytyjscy czytelnicy ją tak „rozumieją”… (patrz artykuł)

 

agent_01-300x162 Ogniska ignorancjiDr Katarzyna Minczykowska, autorka całkiem dobrej, rzeczowej książki pt. CICHOCIEMNA. Generał Elżbieta Zawacka „Zo” (wyd. OW RYTM, Warszawa, 2014), także w odpowiedzi na wytknięcie kłamstwa w tytule, przyznała mi:

„Racja, Cichociemni nie byli agentami SOE (…) jeśli CC nazywa się agentem to jest fałsz.” Niestety, dodała do tego własne krętactwo – „„Zo” była nie tylko „cichociemną” (…) w Audley End doskonaliła się właśnie w kwestiach wywiadowczych, nie dla Brytyjczyków (bo – jak mawiała – za Anglików nie chciała umierać), ale na potrzeby KG AK, przede wszystkim „Zagrody”. (patrz artykuł)

agent_02-300x235 Ogniska ignorancjiTych bzdur nie ma w książce jej autorstwa – ani w jakichkolwiek innych źródłach, w tym w tece personalnej – więc to zapewne „nowe odkrycie” wyssane z palca, mające uzasadnić rewelacyjne kłamstwa Mulley. Teza, iż w STS 43 Audley End kogokolwiek „doskonalono w kwestiach wywiadowczych” jest nowa, w żadnej z bardzo wielu publikacji na ten temat oczywiście takich rewelacji nie ma. Audley End było „Wyższą Szkołą Kłamstwa”, szkolono w nim na kursach walki konspiracyjnej oraz odprawowym, uczono m.in. tzw. legendy.

Elżbieta Zawacka była kurierką, określaną czasem jako „przyszywaną cichociemną”, którą w istocie nigdy nie była (została uznana za Cichociemną, podobnie jak kurier Jan Nowak-Jeziorański). Ukończyła tylko jeden kurs spadochronowy, po to aby powrócić samolotem (i skoczyć ze spadochronem) do Polski. Nie uczestniczyła w żadnych innych kursach specjalnych dla Cichociemnych. Opowieści, że była rzekomo „agentką wywiadu” (którego?) można śmiało włożyć pomiędzy kiepskiej jakości bajeczki dla dzieci. Nota bene, polski wywiad dopuścił się strasznego marnotrawstwa, nie wykorzystując do pracy w wywiadzie takiej rzekomej „agentki”, która sama się ponoć w tym fachu „doskonaliła”. Przecież po powrocie nadal pracowała jako kurierka w „Zagrodzie” KG AK…

 
Kłamstwo w tytule

agent_03-268x250 Ogniska ignorancjiNie znam treści książki lewicowej aktywistki Mulley, ale już w jej tytule zwarte jest rażąco nierzetelne kłamstwo – otóż Elżbieta Zawacka nie była żadną „agentką”. To echo brytyjskiego fałszowania historii, w myśl której „Enigmę” złamali Brytyjczycy, a cały europejski ruch oporu był wynikiem działań brytyjskiego Special Operations Executive (SOE). Oczywiście naturalną konsekwencją tego rażącego łgarstwa jest kłamstwo, iż Cichociemni byli „agentami SOE” oraz rzekomo działali pod brytyjskie dyktando, będąc właśnie agentami obcych służb specjalnych.

Bezrozumnie rozpowszechniający tę brednię zwolennicy Zawackiej nie potrafią jednak zrozumieć, iż bezczelnie kłamliwe twierdzenie jakoby Cichociemni – w tym Elżbieta Zawacka, która faktycznie nawet nie była Cichociemną (była kurierką) – byli rzekomo agentami, urąga obiektywnej prawdzie historycznej, także w przykry sposób urąga pamięci o 316 Cichociemnych Spadochroniarzach Armii Krajowej.

 

Wpisana w kłamliwą propagandę książki Mulley piramida kłamstw na temat Zawackiej sięga szczytów absurdu. Instytut Kultury Polskiej w Nowym Jorku (Polish Cultural Institute New York) opublikował 10 stycznia br. na Facebooku post, w którym czytamy ewidentne brednie nt. Zawackiej:

  • była „agentką SOE”
  • „w Wielkiej Brytanii dołączyła do elitarnych polskich sił specjalnych” (Cichociemnych)
  • „została potajemnie przeszkolona na brytyjskiej wsi”
  • „odegrała wiodącą rolę w Powstaniu Warszawskim i wyzwoleniu Polski”
 
Wyzwolicielka Polski…

agent_04-300x180 Ogniska ignorancjiDokładne sprostowanie tych bzdur wymagałoby odrębnego, całkiem sporego artykułu. Przypomnijmy Stanisława Lema – „Tego co jeden idiota nabredzi, nawet czterdziestu mędrców nie naprawi”. Otóż Zawacka nie była niczyją agentką, nie dołączyła do „elitarnych sił specjalnych” (ukończyła tylko krótki kurs spadochronowy), nie była „potajemnie przeszkolona na brytyjskiej wsi” (do zadań wywiadowczych), nie odegrała „wiodącej roli” ani w Powstaniu Warszawskim ani w „wyzwoleniu Polski”…

 

Post rozpowszechnił także, skompromitowany już niegdyś swoją niewiedzą, Jego Ignorancja Arkady Rzegocki (patrz: Arkady Rzegocki – ambasador ojkofobii) obecny ambasador RP w Irlandii. Do kłamstw cudzych dołożył własne, wywodząc kłamliwie że Zawacka:

  • „była jedyną kobietą w elitarnej jednostce specjalnej Armii Krajowej” / „as the only female member of the elite special unit of the Home Army #Cichociemni” 

Oczywiście Cichociemni nie byli żadną „jednostką specjalną AK”, w ogóle nie stanowili żadnej jednostki wojskowej.

 

rzegocki-enigma-2-300x250 Ogniska ignorancjiJego Ignorancja Ambasador ma też inne rewelacje, np. 17 stycznia rozpowszechnił post, iż rzekomo:

  • „w 1940 roku polski matematyk i kryptolog Marian Rejewski złamał kod Enigmy w obecności Alana Turinga podczas spotkania w Paryżu”.
  • „Dzięki dokumentom dostarczonym przez francuski wywiad, Polacy przystąpili do pracy nad kopiowaniem maszyny, co później znacząco przyczyniło się do skrócenia II wojny światowej”…

 

Nie wiem, co to za ambasador R.P., który kłamie na temat Polaków i przypisuje ich zasługi Brytyjczykom i Francuzom 🙁 

W rzeczywistości 17 stycznia 1940 Polacy złamali pierwszy klucz dzienny „Enigmy” używanej przez Wehrmacht. Później liczba odnalezionych nastawień i kluczy wzrosła do 126. Co to są klucze i nastawienia szkoda wyjaśniać Panu Rzegockiemu, bowiem jest on na tym poziomie intelektualnym, że używa dziecinnej (nieprawdziwej) frazy „kod „Enigmy”. To złamanie jednego klucza miało miejsce nie w Paryżu, ale 35 km od Paryża, w willi Chateau de Vignolles w Gretz-Armainvilliers, we francuskim ośrodku „P.C.Bruno”. Allan Turing przywiózł Polakom do tego ośrodka 60 kompletów wykonanych przez Brytyjczyków „płacht Zygalskiego”, jego obecność nie miała większego znaczenia dla polskich kryptologów.

„Złamanie kodu Enigmy” nie miało miejsca „w 1940” roku jak bajdurzy kiepski ambasador. Pierwszą depeszę „Enigmy” Marian Rejewski odczytał w grudniu 1932 lub w drugiej połowie stycznia 1933. Pomogło mu w tym trafne założenie, że w okresie świątecznym załogi niemieckich okrętów będą sobie w krótkich, szyfrowanych depeszach życzyć „eine fröhliche Weihnachtszeit” (wesołych świąt Bożego Narodzenia). Gdy Niemcy składali sobie nawzajem życzenia, Rejewski przez cały świąteczny okres pracował. Genialny matematyk wykorzystał teorię permutacji do zbudowania zespołu sześciu równań z czterema niewiadomymi, dzięki czemu tylko za pomocą wyników rozwiązywanych równań odtworzył wewnętrzne połączenia bębenków (walców) „Enigmy”. Założył, że klawiatura „Enigmy” wojskowej jest identyczna z klawiaturą zwykłej maszyny do pisania, czyli ma układ QWERTZU, wiedział też, że niemiecka marynarka wojenna Kriegsmarine używa „Enigmy” z 29 klawiszami. To wszystko złożyło się na niemiecką klęskę oraz sukces złamania maszyny szyfrującej „Enigma”.

Pierwszy egzemplarz „Enigmy” (w wersji handlowej) polski wywiad skopiował prawdopodobnie w styczniu 1929, w niecałe dwie doby, po tajnym przechwyceniu niemieckiej przesyłki na lotnisku Okęcie. Ludomir Danilewicz maszynę rozebrał na części, zrobił ich fotografie oraz pomiary, po zmontowaniu maszynę dostarczono do niemieckiego adresata… Nie miało to nic wspólnego z dostarczeniem przez francuski wywiad w grudniu 1931: instrukcji posługiwania się kluczami szyfrującymi i tablic miesięcznych kluczy…

Więcej info – zobacz „Enigma” oraz Tadeusz Heftman.

 
Ognisko ignorancji
Mulley-2-268x250 Ogniska ignorancji

Clare Mulley

Niedorzeczne idiotyzmy pana Rzegockiego (bez ambasadorskich bzdur) bezrozumnie polubiło i powieliło zaraz „Ognisko Polskie” / Polish Hearth w poście z tego samego dnia (10 stycznia). Na moje protesty i wskazywanie zawartych w nim idiotyzmów, otrzymałem odpowiedź – „prosimy o oglądanie filmu na naszej stronie YouTube z pełniejszą informacją o Cichociemnych w WB”. Tutaj link do filmu.

Jestem wnukiem jednego z 316 Cichociemnych, od stycznia 2016, czyli od ponad ośmiu lat codziennie po kilka (czasem nawet po kilkanaście) godzin analizuję wszelkie dostępne źródła historyczne dotyczące Cichociemnych, w tym oczywiście także mojego Dziadka. Mam za sobą kwerendy w wielu archiwach i instytucjach, własne digitalizacje artefaktów, kilkanaście własnych, oryginalnych ustaleń badawczych, których tylko wskazanie wymagałoby napisania odrębnego, całkiem sporego artykułu.

Zachęcam do przeczytania wywiadu ze mną, będącego elementem pracy licencjackiej Pana Radosława Kotowskiego pt. „Rola Cichociemnych podczas II wojny światowej, kultywowanie pamięci oraz przejęcie tradycji przez JW GROM” – a także do przeczytania informacji co dotąd zrobiłem.

O skali moich zainteresowań mogą świadczyć np. moje recenzje w tym jedna z bardziej wartościowych recenzja książki prof dr hab. Jacka Tebinki oraz dr hab. Anny Zapalec pt. „Polska w brytyjskiej strategii wspierania ruchu oporu. Historia Sekcji Polskiej Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE)”. Ostatnio byłem (nadal jestem) konsultantem kilku publikacji, w tym jednej wydanej przez IPN. Piszę o tym nie po to, aby się chwalić, ale po to aby uzmysłowić, że jeśli chodzi o Cichociemnych raczej wiem, o czym piszę…

Pomimo pewnego, także własnego, dorobku badawczego, zawsze jestem chętny na nową porcję wiedzy, więc propozycję „Ogniska Polskiego” potraktowałem poważnie. Niestety, filmik klubu towarzyskiego o nazwie „Ognisko Polskie”, zatytułowany „Cichociemni” niewiele ma wspólnego z tytułem tego filmiku.  Bardzo długi, przegadany filmik jest w zasadzie bardziej relacją z imprezy „Ogniska” niż rzeczową fabularyzowana historią Cichociemnych, jak można byłoby się spodziewać.

W filmiku zdumiewająco mało uwagi poświęcono Cichociemnym właśnie. Czołówka filmiku oznaczona jest wprawdzie napisem „Cichociemni”, ale przedstawia… nie Cichociemnych, lecz znane zdjęcie instruktorów szkolących CC z STS 43 Audley End. Treści zawarte w tym przydługim filmiku są bardzo chaotyczne, na ogół drugo- lub trzeciorzędne, dobrane na zasadzie „co się komu kojarzy z Cichociemnymi”. Niestety, w większości wypowiadający się na ten temat niewiele wiedzą, więc kojarzą im się zwykle głupoty i stereotypy. Z punktu widzenia historii Cichociemnych filmik jest bardzo słaby i mało wartościowy poznawczo, choć są niewielkie fragmenty bardzo wartościowe, jak np. mało znany program szkolenia w STS 34 Bealieu. Generalnie, w skali ocen od 0 do 6 oceniłbym ten filmik na słabą trójkę (trzy minus).

 

Festiwal niewiedzy

Wypowiadający się w filmiku „Ogniska Polskiego” eksperci i pseudoeksperci (jak np. Clare Mulley) zdumiewająco dużą część swych wypowiedzi poświęcili wątkom bardzo pobocznym, nie związanym z historią Cichociemnych.

Mamy więc bardzo długie monologi dotyczące np.

  • STS 63 oraz działań sekcji EU/P SOE we Francji. Wystarczy zajrzeć choćby do brytyjskiej wikipedii  czy do pracy doktorskiej Gregory’ego Derwina – Built to Resist. An Assessment of the Special Operations Executive’s Infrastructure in the United Kingdom durning the Second World War, 1940-1946, także do wielu źródeł wskazanych w moim artykule o Akcji Kontynentalnej – aby zrozumieć, że ani STS 63, ani sekcja EU/P SOE nie miała nic wspólnego z Cichociemnymi
  • ojca dziennikarza BBC, który był brytyjskim oficerem w „polskiej” sekcji SOE
  • rodziny właścicieli posiadłości Audley House, w której podczas wojny ulokowano STS 43

Warto jednak odnotować nieliczne, bardzo dobre wypowiedzi:

  • Marka Marozika z Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie nt. „polskiego DNA” oraz psychiki Cichociemnych
  • przedstawiciela „Ogniska Polskiego” nt. skali działań polskiego wywiadu, choć wypowiedź ta nie odnosi się wprost do działań Cichociemnych ze specjalnością w wywiadzie.

 

ognisko-filmik-300x201 Ogniska ignorancjiObecna podczas tego „spotkania gadających głów” Clare Mulley dała dowód swojej żenującej niewiedzy, wypytując – czy Zawacka wiedziała, co jest na mikrofilmie który przemycała do Londynu… czy znała Kazimierza Leskiego ps. Bradl, jaka była jej rola w Powstaniu Warszawskim?  Pytania bardzo dziecinne, jak na autorkę powstającej książki o Zawackiej. Zgromadzenie „ekspertów” na tym filmiku było tego rodzaju, że nikt nie potrafił udzielić jej jakiejkolwiek odpowiedzi…

Prowadzący tę osobliwą debatę zadał nawet kuriozalne pytanie – uwaga – czy Cichociemni istnieli przed II wojną światową, czy też są wyłącznie dziełem brytyjskiego SOE? Na szczęście Pan Mark Marozik z Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie rzeczowo sprostował tę rażącą bzdurę. Wyjaśniając wspomniał nawet o inicjatywie współtwórców Cichociemnych – Macieja Kalenkiewicza i Jana Górskiego. Była to jedna z bardzo niewielu rzeczowych wypowiedzi na temat.

Filmik „Ogniska Polskiego” powstał ok. dwa lata temu, obejrzało go zaledwie 1,5 tys. widzów. Podejrzewam, że część z nich odpadła po pierwszych kilku- kilkunastu minutach. Wyniki oglądalności potwierdzają, że filmik jest po prostu nudny, mało atrakcyjny. Do tego zawiera w znacznej mierze treści fałszywe lub wcale nie dotyczące Cichociemnych. Zdecydowanie nie polecam, szkoda czasu na ten pseudohistoryczny, nadęty gniot. Dlaczego „Ognisko Polskie” bezrozumnie się nim chełpi? Trudno zrozumieć. 

Przez dwa lata na You Tube „Ognisko Polskie” pozyskało „aż” 206 subskrybentów. Mój portal dziennie odwiedza kilka razy więcej osób, rocznie prawie dwieście tysięcy. Nie piszę tego po to, aby się wywyższać, ale po to, aby „Ognisko Polskie” zechciało zrozumieć – może lepiej skoncentrować się na działalności gastronomiczno – towarzyskiej, która jest ich główną domeną i chyba im nieźle wychodzi?  Produkcja bezwartościowych filmików pseudohistorycznych, zwłaszcza w swej wymowie antypolskich (kłamliwa teza o Cichociemnych jako agentach SOE) naprawdę nie ma większego sensu…

 

18 stycznia 2024

 

Arkady Rzegocki – ambasador ojkofobii…

 

22 września 2020, dr hab. Arkady Rzegocki  ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Wielkiej Brytanii raczył odsłonić na terenie dawnego lotniska RAF Tempsford (Wielka Brytania) tablicę, mającą upamiętnić 158 Cichociemnych.

Okazuje się, że można mieć tytuł doktora, a nawet być wykładowcą akademickim, a pomimo tego publicznie uwiarygadniać – nota bene w imieniu R.P. – ewidentne bzdury.

 

IMG_8481-300x220 Arkady Rzegocki - ambasador ojkofobii...W reakcji na ten skandal, Ryszard M. Zając, prezes Fundacji dla Demokracji, wnuk Cichociemnego por. cc Józefa Zająca ps. Kolanko, skierował petycję do właściwych władz Rzeczpospolitej Polskiej.

Petycja adresowana jest do prezydenta R.P. Andrzeja Dudy, Prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego, Marszałek Sejmu R.P. Elżbiety Witek, Marszałka Senatu R. P. Tomasza Grodzkiego oraz Marka Kuchcińskiego, przewodniczącego sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych a także Bogdana Klicha, przewodniczącego senackiej Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej.

W treści petycji prezes Fundacji dla Demokracji domaga się usunięcia tablicy z kłamliwą treścią, zastąpienie jej tablicą z treścią zawierającą rzetelną prawdę historyczną  oraz wprowadzenia systemowych rozwiązań zapobiegających zakłamywaniu naszej historii przez przedstawicieli R.P. Postuluje także podjęcie odpowiednich działań przez ministra spraw zagranicznych wobec Arkadego Rzegockiego – ambasadora publicznie fałszującego polską historię…

 

Poniżej pełna treść pisma:

 

 

Szanowny Pan  Andrzej Duda
Prezydent Rzeczypospolitej PolskiejIMG_8104-300x224 Arkady Rzegocki - ambasador ojkofobii...

Szanowny Pan  Mateusz Morawiecki
Prezes Rady Ministrów

Szanowna Pani  Elżbieta Witek
Marszałek Sejmu R.P.

Szanowny Pan  Tomasz Grodzki
Marszałek Senatu R.P.

Szanowny Pan  Marek Kuchciński
Przewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych

Szanowny Pan  Bogdan Klich
Przewodniczący senackiej Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej

 

 

P E T Y C J A

w sprawie upamiętnienia 158 Cichociemnych

przerzuconych do okupowanej Polski z lotniska Tempsford

  

Szanowna Pani, Szanowni Panowie

Jako wnuk Cichociemnego por. cc Józefa Zająca ps. Kolanko oraz prezes Fundacji dla Demokracji, od 2016 realizującej projekt CICHOCIEMNI –  mający na celu godne upamiętnienie 316 Cichociemnych spadochroniarzy – żołnierzy Armii Krajowej w służbie specjalnej, zmuszony jestem zaprotestować wobec skandalicznego sposobu „upamiętnienia” Cichociemnych przez ambasadora R.P. w Wielkiej Brytanii Pana Arkadego Rzegockiego.

Pismem z 19 listopada 2019 składałem do Pana Prezydenta i Pana Premiera petycję ws. upamiętnienia Cichociemnych z Tempsford, która została w istocie zignorowana. Nikt nie raczył też zauważyć, że wśród jej inicjatorów znajduje się m.in. wnuk współtwórcy Cichociemnych mjr dypl. cc Jana Górskiego ps. Chomik

ambasada-001-300x241 Arkady Rzegocki - ambasador ojkofobii...W sprawie upamiętnienia Cichociemnych przerzucanych do okupowanej Polski po starcie z lotniska RAF Tempsford pisaliśmy także do ambasady R.P. w Londynie, z prośbą o pomoc. Pan Ambasador R.P. Arkady Rzegocki także nas zignorował, by po kilku miesiącach 22 września 2020, w medialnym blasku, na miejscu dawnego lotniska RAF Tempsford, uroczyście odsłonić tablicę mającą upamiętnić 158 Cichociemnych z Tempsford.

To smutne wydarzenie, bowiem Pan Ambasador bardziej zaszkodził niż pomógł. Jako inicjatorzy upamiętnienia 158 Cichociemnych z Tempsford prosiliśmy go o pomoc, ale nie o taką. Pan Ambasador nie tylko nas zignorował – nawet nie powiadomił Rodzin Cichociemnych o uroczystości odsłonięcia tablicy.

W mojej ocenie Pan Ambasador Arkady Rzegocki wykorzystał Cichociemnych do medialnej promocji samego siebie. Po odsłonięciu tablicy prowadziłem korespondencję mailową z ambasadą w celu wyjaśnienia problemu, ale jedynym jej efektem było wyrażenie opinii, że zignorowanie Rodzin Cichociemnych jest efektem… pandemii covid.

Uważam za skandal, że na uroczystość odsłonięcia tablicy nie zaproszono nawet wnuka współtwórcy Cichociemnych mjr dypl. Jana Górskiego, który skakał do Polski właśnie po starcie z RAF Tempsford! A przecież można było zaprosić 1-2 osoby reprezentujące środowisko Rodzin Cichociemnych oraz np. zorganizować transmisję przez internet.

Jeszcze większym skandalem są fundamentalne błędy merytoryczne w treści odsłoniętej przez Pana Ambasadora tablicy. Na temat tych błędów merytorycznych ambasada milczy, uważając zapewne, że wszystko jest OK i nie trzeba niczego prostować...

W mojej ocenie odsłonięta przez Pana Ambasadora Rzegockiego tablica powinna zostać niezwłocznie zdjęta oraz zstąpiona inną, zawierającą historycznie prawdziwą treść.

 

Treść tablicy odsłoniętej przez ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej w Wielkiej Brytanii urąga prawdzie historycznej oraz jest przejawem ojkofobii (niechęć do wszystkiego co rodzime) oraz / lub anglomanii (uwielbienie wszystkiego co angielskie). Niewykluczone, że są one tylko podłożem, zasadniczym zaś powodem fundamentalnych błędów jest „zwykła” ignorancja historyczna

Tablica o takiej treści fałszuje historię, obraża pamięć  o Cichociemnych oraz o Armii Krajowej!

 

Arkady_Rzegocki-300x292 Arkady Rzegocki - ambasador ojkofobii...

Arkady Rzegocki

Okazuje się, że można mieć tytuł doktora, a nawet być wykładowcą akademickim – jak ambasador R.P. w Wielkiej Brytanii – a pomimo tego publicznie uwiarygadniać nota bene w imieniu R.P., ewidentne bzdury.

Z przykrością zmuszony jestem powiadomić, że tablica zakłamuje historię R.P. oraz przemilcza istotne aspekty działania Armii Krajowej – najliczniejszej, najdłużej działającej, a także stosującej najbardziej zróżnicowane formy walki konspiracyjnej formacji zbrojnej w okupowanej Europie.

Gdzie na tablicy jest mowa o Armii Krajowej? Ano właśnie – nigdzie. Według Ambasadora i autorów tablicy Armia Krajowa nie istniała i nie ma nic wspólnego z Cichociemnymi. Sądząc z treści tej tablicy można nawet przypuszczać, że Cichociemni to np. zasługa „aliantów” – a nie efekt działań Polaków…

Według Pana Ambasadora i autorów tablicy, Cichociemni byli „żołnierzami Wydziału Specjalnego Sztabu Naczelnego Wodza”. To piętrowe, fundamentalne kłamstwo.

Po pierwsze – Cichociemni byli żołnierzami Armii Krajowej w służbie specjalnej. Wystarczy przeczytać ze zrozumieniem treść Ich przysięgi, gdzie jest o tym mowa. Dodać tylko można, że część z Nich (nie wszyscy) mieli przydział do Oddziału VI (zwanego specjalnym) Sztabu Naczelnego Wodza – ale na okres szkolenia. Po przeszkoleniu składali przysięgę AK, skakali do okupowanej Polski jako żołnierze Armii Krajowej, po skoku i aklimatyzacji do realiów okupacyjnych dostawali przydziały do jednostek Armii Krajowej. Podlegali wyłącznie dowództwu AK, nie byli „agentami SOE”.

Po drugie, Ambasador i autorzy tablicy mieli zapewne na myśli to, że Cichociemni byli „żołnierzami Oddziału VI (zwanego także specjalnym) Sztabu Naczelnego Wodza„. Takie twierdzenie także jest oczywistą bzdurą. Jeszcze większym kłamstwem jest zawarte na tablicy twierdzenie, że „Cichociemni byli żołnierzami Wydziału Specjalnego„…

Trzeba odróżniać >Oddział VI (Specjalny)< od >Wydziału Specjalnego< będącego częścią tego Oddziału. Wydział Specjalny istniał jedynie jako część Oddziału VI, w składzie którego utworzono z czasem osiem wydziałów.

Oddział VI (Specjalny) był przede wszystkim instytucją łącznikową Naczelnego Wodza (w Londynie) z Komendantem Głównym AK (w kraju). Twierdzenie, że miał własnych „żołnierzy” mogło zrodzić się tylko w głowie kompletnego ignoranta. Dodać należy, że Oddział VI (Specjalny) traktowany był jako część składowa Armii Krajowej, szef oddziału jako rzecznik Komendy Głównej Armii Krajowej, a wszyscy pracownicy Oddziału VI składali przysięgę na Rotę Armii Krajowej. Oddział VI (Specjalny) administrował całością spraw Armii Krajowej, w tym środkami finansowymi i sprzętem dla AK.

Zadaniem Wydziału Specjalnego (jako części Oddziału VI, zwanego specjalnym) było wyłącznie organizowanie (w porozumieniu z brytyjskim SOE) lotniczych operacji przerzutowych do Polski oraz kompletowanie zestawów zaopatrzenia zrzucanego w zasobnikach, bagażnikach i paczkach do okupowanej przez Niemców i Sowietów Polski. Oficerowie i pracownicy tego Wydziału (poza ścisłym kierownictwem) nie mieli żadnego kontaktu z Cichociemnymi…

Dodam, że sprawami Cichociemnych w Oddziale VI (Specjalnym) Sztabu Naczelnego Wodza zajmowały się bezpośrednio dwa wydziały: Wydział Wyszkoleniowy (W) – m.in. rekrutacja i szkolenie Cichociemnych wg. zgłaszanego zapotrzebowania Armii Krajowej oraz Wydział Personalno – Organizacyjny (PO) – całość spraw kadrowych, bazy, ośrodki, placówki (także łączności radiowej), stacje wyczekiwania, również depozyty Cichociemnych.

Jedyna Cichociemna, prof. gen. Elżbieta Zawacka ps. Zo (zrzucona po starcie z lotniska RAF Temsford) zapewne ogromnie by się zdziwiła, gdyby ktoś nazwał ją „żołnierzem wydziału specjalnego” – została wysłana przez KG AK z okupowanej Polski do Londynu, aby właśnie skontrolować pracę Oddziału VI (Specjalnego) oraz wprowadzić usprawnienia w łączności Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie z Komendą Główną AK w okupowanej Polsce…

Według Ambasadora oraz autorów tablicy, Cichociemni odlatywali „na swoje tajne misje do Polski„. To kolejna brednia. Cichociemni odlatywali do Polski, aby walczyć w szeregach Armii Krajowej. Nie mieli żadnych „tajnych misji”, ale konkretne przydziały do konkretnych jednostek podziemnej Armii Krajowej. Tajne, nawet ściśle tajne były „wszystkie czynności związane z lotem do Kraju” – patrz rozkaz Naczelnego Wodza L.dz.2525/tjn.43. „Tajne misje”, tj. ściśle określone zadania do wykonania mieli agenci SOE, zrzucani w innych okupowanych krajach Europy (wśród nich było także 17 Polaków).

Zadaniem Cichociemnych było wsparcie Armii Krajowej, udział w działaniach przygotowujących planowane powstanie powszechne w Polsce oraz uczestnictwo w odtworzeniu Wojska Polskiego, po zakończeniu wojny.

Według Ambasadora oraz autorów tablicy, Cichociemni byli „zrzucani i zaopatrywani z powietrza„. To częściowe kłamstwo. Po pierwsze, zrzuty zaopatrzenia nie były dla Cichociemnych, ale dla Armii Krajowej. Po drugie, Cichociemni także sami przerzucali zaopatrzenie (w tzw. bagażnikach, zakładanych przez skoczków) a zwłaszcza środki finansowe (w parcianych pasach) dla Armii Krajowej.

Dla ścisłości należy dodać, że w późniejszym okresie nie wszyscy Cichociemni byli „zrzucani z powietrza”, niektórzy z Nich wylądowali na polowych lotniskach.    

    

Według Ambasadora oraz autorów tablicy, Cichociemni zrzucani po starcie z lotniska RAF Tempsford „stali na czele alianckich operacji wojennych„. To oczywista brednia.

Po pierwsze Cichociemni kierowali oraz brali udział w „operacjach wojennych” Armii Krajowej. Alianci nie prowadzili na terenie Polski „operacji wojennych”, nie mieli tu nawet ani jednego agenta wywiadu. Po drugie, spośród 158 Cichociemnych z Tempsford część pracowała w łączności, część w wywiadzie, więc nie mogli kierować jakimikolwiek „operacjami wojennymi”.

Wreszcie najważniejsze – Cichociemni walczyli m.in. w „Wachlarzu”, „Związku Odwetu”, „Kedywie”, walczyli w „Akcji Burza”, także w największej „bitwie” Armii Krajowej – Powstaniu Warszawskim. Nie były to jednak wcale „alianckie operacje wojenne”…

Warto dodać, że zanim powstała brytyjska SOE, istniała i działała polska Armia Krajowa. SOE uczyło się od nas – Polaków oraz przyjęła w swych działaniach polskie wzorce. Więcej info – Bajki o SOE

Alianci, w tym Brytyjczycy – zapatrzeni w Stalina – nas zdradzili. ?Dzięki? zachodnim mocarstwom, także kiepskiej polityce rodzimych decydentów, Polska na długie lata stała się łupem ZSRR. To oczywiście uwaga, choć istotna, ale na marginesie.

Najważniejsze jest to, że tablica mająca upamiętnić Cichociemnych nie może zakłamywać historii oraz przemilczać podstawowych faktów, w tym istnienia i działania Armii Krajowej. Cichociemni byli przecież żołnierzami AK w służbie specjalnej!

 

Zwracam się do kompetentnych władz Rzeczypospolitej Polskiej o podjęcie działań mających wyeliminować przejawy tego rodzaju ignoranckiej „polityki historycznej”.

Byłoby wielce wskazane, aby każdy przedstawiciel Rzeczypospolitej Polskiej, zanim autorytetem swego urzędu wesprze jakiekolwiek działania mające upamiętnić fakty historyczne, skonsultował je z odpowiednią placówką naukową, np. z IPN.

Jak się bowiem okazuje, nawet osoby z tytułem naukowym doktora oraz będące wykładowcami akademickimi – jak ambasador Rzegocki – mogą publicznie zakłamywać historię Rzeczypospolitej Polskiej. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca – jesteśmy winni potomnym rzetelną prawdę o naszej historii.

Zwracam się z prośbą o wprowadzenie systemowych rozwiązań zapobiegających zakłamywaniu naszej historii przez przedstawicieli Rzeczpospolitej Polskiej. Ośmielam się także prosić o niezwłoczne zdjęcie tablicy z kłamliwą treścią na terenie byłego lotniska RAF Tempsford oraz zastąpienie ją treścią rzetelną, zgodną z prawdą historyczną.

Sądzę także, że Minister Spraw Zagranicznych powinien podjąć odpowiednie kroki wobec ambasadora publicznie fałszującego polską historię, w tym tak piękne jej karty jak historia Cichociemnych oraz Armii Krajowej.

z wyrazami szacunku

Ryszard M. Zając

wnuk Cichociemnego por cc Józefa Zająca ps. Kolanko

prezes Fundacji dla Demokracji

Informacja o realizacji projektu CICHOCIEMNI

Redaktor Wikipedii, autor lub współautor haseł m.in.:
Cichociemni
Lista Cichociemnych
Cichociemni w powstaniu warszawskim
Oddział VI Sztabu Naczelnego Wodza
Powstanie powszechne
Special Operations Executive
Jan Jaźwiński


Zapraszamy na stronę https://elitadywersji.org/ – kompendium wiedzy o 316 Cichociemnych spadochroniarzach Armii Krajowej

Zapraszamy do naszej grupy na Fb – Cichociermni Spadochroniarze Armii Krajowej

 


Aktualizacja – 16 grudnia 2020

 

Pod koniec listopada 2020 otrzymałem pismo Sławomira Kowalskiego, dyrektora Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Oto streszczenie jego treści:

  • Ambasada RP w Londynie nie była ani inicjatorem ani organizatorem „wydarzenia upamiętniającego Cichociemnych w Tempsford”
  • Treść tablicy była konsultowana z JW GROM oraz historykami „którzy uznali jej treść za prawidłową”.
  • „W konsekwencji przedstawionych przez Pana zarzutów treść tablicy została dodatkowo skonsultowana z historykami z Instytutu Pamięci Narodowej i Wojskowego Biura Historyczne [tak w piśmie – red.], którzy potwierdzili, że w zakresie funkcji jaką pełni tablica, jej treść jest poprawna (…) nie będą podejmowane działania w celu wprowadzenia zmian treści.

 

Po otrzymaniu w/w pisma – na podstawie ustawy o dostępie do informacji publicznej – zwróciłem się o udostępnienie wyników tych domniemanych „konsultacji” oraz ujawnienie nazwisk „historyków z Instytutu Pamięci Narodowej i Wojskowego Biura Historycznego”. Dyrektor Departamentu – wbrew prawu – nie odpowiedział – chociaż minął już ustawowy termina na odpowiedź.

Pan Dyrektor Kowalski zachował się jak szatniarz w „Misiu” Barei – „ja tu jestem kierownikiem tej szatni! Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi!”

 

16 grudnia 2020 otrzymałem pismo Pana dr Arkadego Rzegockiego, ambasadora R.P. w Wielkiej Brytanii. Oto jego streszczenie:

  • Treść umieszczona na tablicy w Tempsford została w całości przygotowana przez inicjatorów projektu – stowarzyszenie STS 43 Cichociemni
  • „Zgodność treści umieszczonej na tablicy została także potwierdzona przez. p. Bogdana Rowińskiego z Fundacji im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej”
  • Ambasada R.P. w Londynie nie była ani inicjatorem ani organizatorem, ale „w drodze nieformalnych konsultacji telefonicznych, przedstawiła treść historykom z Instytutu Pamięci Narodowej i Wojskowego Biura Historyczne [tak w piśmie – red.], którzy potwierdzili, że w zakresie funkcji jaką pełni tablica, jej treść jest poprawna”.

Jak łatwo zauważyć, oba pisma zawierają podobne, w niektórych miejscach identyczne sformułowania, nawet ten sam błąd w nazwie Wojskowego Biura Historycznego…

 

Pisma Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Ambasadora R.P. w Londynie:

 

Pozwoliłem sobie przesłać Panu Ambasadorowi Arkademu Rzegockiemu swoją odpowiedź. Ponieważ już dotarła, publikuję ją tutaj w całości:

 

Szanowny Panie Ambasadorze,

Dziękuję za odpowiedź. Jej treść jest dla mnie bardzo przykra – świadczy bowiem, że skala ignorancji jest znacznie większa niż przypuszczałem.

Lubię dr Rowińskiego i uważam, że Jego fundacja [Fundacja im Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej – przyp. red.] często podejmuje dobre działania. Niestety, to nie pierwszy przypadek rozpowszechniania nieprawdy – https://elitadywersji.org/bajki-o-soe/

Nigdy prawda o historycznych dokonaniach Polaków nie zajaśnieje pełnym blaskiem, gdy sami  będziemy ją zaciemniać historycznymi – mniej lub bardziej istotnymi – fałszerstwami. Niestety, także uznani historycy (dr Grabowski) piszą czasem ewidentne głupoty (Kontrowersje dot. liczby CC – na dole strony) – https://elitadywersji.org/cichociemni-nazwa-przysiega-znak/

Ufam, że zechce Pan podjąć działania propagujące prawdę o Cichociemnych, chętnie się w nie włączę.

z wyrazami szacunku

Ryszard M. Zając

 

Ponowiłem wniosek o udostępnienie informacji publicznej – chcę się dowiedzieć imion i nazwisk „historyków z Instytutu Pamięci Narodowej i Wojskowego Biura Historyczne”Wniosek został skierowanytakże do rzecznika prasowego MSZ, który zajmuje się udostępnianiem informacji publicznej na wniosek. W przypadku braku odpowiedzi sprawa trafi do sądu administracyjnego z wnioskiem o nakazanie udzielenia tej odpowiedzi.

Niestety, ale będzie ciąg dalszy tej żenującej historii niekompetencji oraz próby jej zatuszowania… Nadal też nie ma rozwiązania systemowego – o co wnioskowałem w petycji do prezydenta i premiera – aby obowiązkowo konsultować treść wszelkich form upamiętniania Polaków – by nie rozpowszechniać kłamstw historycznych. Mam nadzieję, że ci „historycy z IPN oraz WBH” którzy rzekomo potwierdzili iż tablica powieszona w Temspford nie zawiera kłamstw historycznych, to zwykła ściema, a niekompetencja oraz ignorancja nie sięgnęła także i tam…

RMZ

Tutaj link do postu w tej sprawie na Facebooku 

 

 

1