• cichociemni@elitadywersji.org

Aktualności

Rzetelna publikacja – Cichociemna elita

 

Pan Michał Olton, adiunkt Muzeum Wojska Polskiego, absolwent Wydzialu Historycznego UW, członek Rady Fundacji GROM. Siła i Honor, posiadacz honorowej odznaki JW GROM (nr 065), napisał książkę „Cichociemna elita”. Właśnie wydało ją drukiem, na pięknym papierze (choć jakość zdjęć moglaby być lepsza), wydawnictwo Graf_ika (ISBN 978-83-8244-042-3).

Z radością mogę zarekomendować „Cichociemną elitę” jako publikację wartościową, rzetelną merytorycznie, bogato ilustrowaną oraz autorytatywnie wyjaśniającą narodziny idei Cichociemnych, rekrutację i szkolenie żołnierzy Armii Krajowej w służbie specjalnej.

Jak trafnie podkreśla Autor, Cichociemni „(…) stanowili starannie wyselekcjonowaną i przeszkoloną w działaniach specjalnych grupę żołnierzy ówczesnego Wojska Polskiego. Poddani morderczym kursom i treningom, podczas których ryzykowali życie i zdrowie, stali się prawdziwą elitą „specjalsów” Polskich Sił Zbrojnych i Armii Krajowej, którzy w warunkach bojowych udowodnili swoją wartość. Wielu z nich za wierną słuzbę Polsce zapłaciło najwyższą cenę. Obecnie ich chlubne tradycje bojowe przejęła i godnie reprezentuje Jednostka Wojskowa „GROM”.
.
Pragnę bardzo podziękować Autorowi za to, że znaczną część swojej pracy poświęcił skomplikowanemu procesowi szkolenia Cichociemnych. Może wreszcie po tej tak znakomitej publikacji rozmaite cieniasy intelektualne przestaną wypisywać głupoty o rzekomo istniejącym, jednym „kursie cichociemnego”…

Michał Olton rzetelnie wprowadza Czytelnika w „cichociemny świat” wiernie opisując fascynującą historię narodzin idei oraz wskazując jej głównych realizatorów. Wśród nich oczywiście Jan Górski i Maciej Kalenkiewicz – ale przecież także, niesłusznie dotąd pomijany, a niezwykle zasłużony – Jan Jaźwiński.

Autor szczegółowo, ale interesująco, wyjaśnia istotę rekrutacji, selekcji oraz intensywnego szkolenia Cichociemnych. Wartkiemu słowu towarzyszą liczne zdjęcia, dobrane w sposób najbardziej reprezentatywny dla danego zagadnienia. Jeśli czegokolwiek mogło mi zabraknąć w tym frapującym opisie szkolenia i treningu Cichociemnych, to tylko wątku Fairbana i Sykesa w relacji o kursie zaprawowym.
Wyjaśnię, że kpt. William Ewart Fairbairn oraz Eric Anthony Sykes, to oficerowie i twórcy Shanghai Riot Squad ? jednostki sił specjalnych szanghajskiej policji (pierwszej na świecie jednostki policyjnej typu SWAT), walczącej m.in. z chińską mafią. To oni właśnie także byli instruktorami Cichociemnych na kursie zaprawowym, podczas szkoleń z zakresu walki wręcz, nożem, czy nowatorskiego wówczas strzelania instynktownego, w zwarciu (nazwanego potem Point Shooting).
.
Pan Michał Olton zauważa, że podczas szkoleń Cichociemnych uczono również „nieszablonowych umiejętności, np. wybijania szyby głową i bezpiecznego wyskakiwania z piętra, mając skute kajdankami lub związane z tyłu ręce (…) rozkuwania i uwalniania skutych kajdankami rąk, swobodnego otwierania wytrychem różnych zamków i sejfow, (…) odpowiedniego wyskakiwania z pędzącego pociągu” (s. 131-132).

W książce ujawniono także, dotąd szerzej nieznany fakt, iż słynny fałszerz Jerzy Maciejewski, pracujący w brytyjskim ośrodku STS 38 w Briggens, gdzie fałszowano dokumenty (także pieniądze, w tym okupacyjne złote, tzw. „młynarki”), przed wojną był… pracownikiem Samodzielnego Referatu Technicznego Oddziału II (wywiad) Sztabu Generalnego WP. Dodajmy, że podczas wojny w ośrodku SOE w Briggens sfałszowano (z Jego udziałem) ok. 275 tysięcy (sic!) różnych dokumentów dla ruchów oporu w okupowanej Europie.
.
Cieszę się niezmiernie, że – w odróżnieniu od dr Krzysztofa Tochmana i dr Waldemara Grabowskiego – specjalistów „od Cichociemnych” z IPN – lansujących niekiedy swoje teorie oderwane od historycznych faktów (m.in. że Cichociemnych było więcej niż 316), Pan Michał Olton oczywiście zgodnie z prawdą historyczną nie zalicza do grupy 316 Cichociemnych „Polaków skaczących na spadochronach w ramach operacji bojowych SOE do innych europejskich krajów okupowanych przez Niemców i ich sojuszników (…)” (s. 124-126). Warto podkreślić, że właśnie merytoryczna rzetelność tej książki to jej najważniejsza zaleta 🙂

W tym niezwykłym przewodniku po świecie Cichociemnych Autor zawarł także informacje nt. organizacji zrzutów lotniczych do Polski, polskiej eskadry wykonującej loty SOE oraz wielkości pomocy lotniczej dla Armii Krajowej. W tym wątku zabrakło mi jednak całościowej oceny wsparcia lotniczego dla AK realizowanego za pomocą SOE. W mojej ocenie rola Jana Jaźwińskiego oraz Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza powinny być opisane znacznie obszerniej, ze względu na ich istotne znaczenie w historii Cichociemnych. Być może jednak to wątki na kolejną książkę…

W książce zabrakło również próby podsumowania relacji Polaków z SOE (Special Operations Executive). Odnoszący się do tego zagadnienia fragment książki pt. „Pod skrzydłami brytyjskiego SOE” jest nader powierzchowny, zaś tytuł wydaje się sugerować jakąś nadzwyczajną „opiekę” SOE. W rzeczywistości jednak byliśmy przez Brytyjczyków traktowani instrumentalnie oraz krzywdząco, nie dotrzymywali nawet własnych ustaleń z Polakami. Ich stosunek do spraw polskich był niemalże prostą konsekwencją wrogiej postawy Stalina, być może głównie za sprawą sowieckich „kretów”, skutecznie infiltrujących londyńskie kręgi władzy…

 

Mam też wątpliwość dotyczącą pisowni słowa * Cichociemni *. Autor konsekwentnie oznacza to słowo cudzysłowem, w mojej ocenie nie jest to trafne, także z powodów historycznych. Pierwszy zapis słowa Cichociemny ? bez cudzysłowu oraz nierozdzielnie ? pochodzi z pamiętnika Jana Górskiego – zapis pod datą 30 marca 1942. Spotyka się jednak różną pisownię tego pojęcia. W tej sprawie zwróciłem się z prośbą o autorytatywne wyjaśnienie do uniwersyteckich poradni językowych. Mam nadzieję, że otrzymam rychło odpowiedź, którą naturalnie zaraz opublikuję…
.
Aktualizacja – cudzysłów niepotrzebny – wyjaśnienie tutaj

Reasumując – książka Pana Michała Oltona jest niezwykle ciekawa, bardzo rzetelna, na pewno warta uważnej lektury oraz historycznej refleksji. Wskazane przeze mnie drobne braki być może są tylko moim niespełnionym (wygórowanym) oczekiwaniem, do tego niezgodnym z wizją Autora. Zachęcam do lektury tego ważnego, wartościowego dzieła. Serdecznie i gorąco polecam 🙂

Michał Olton – Cichociemna elita, wyd. Graf_ika, Warszawa 2021, ISBN 978-83-8244-042-3

PS.
Więcej info o szkoleniu Cichociemnych – na tej stronie

 

Prawdziwa historia Stefana Przybylika

 

Wojciech Markiewicz, dziennikarz tygodnika „Polityka” napisał, a Wydawnictwo Sonia Draga właśnie opublikowało książkę „Cichociemny Przybylik”. Zachęcam, aby po nią sięgnąć 🙂

Jak czytamy na okładce, jest to „prawdziwa historia Stefana Przybylika pseud. „Gruch”, jednego z trzystu szesnastu cichociemnych spadochroniarzy Armii Krajowej wyszkolonych w Anglii i zrzuconych do Polski w czasie II wojny światowej. Wielokrotnie wymykał się śmierci, nie złamały go trzy totalitaryzmy.”

Red. Marek Przybylik ksiązkę o swoim Stryju zarekomendował nader przekonywująco – „Jest w tej opowieści wszystko, co zawierać mógłby scenariusz wielkiego wojennego filmu sensacyjnego – walka, więzienie, głód, mróz, spiekota i pragnienie, ucieczka, niewola, morskie katastrofy, beznadzieja rozbitka, wędrówka wycieńczonego wlóczęgi przez bezdroża imperium, tortury, desant na zapleczu wroga, zdrady, okręty podwodne, skoki spadochronowe, sytuacje bez wyjścia i zaskakujące zwroty akcji”.

W mojej ocenie książka Wojciecha Markiewicza o Cichociemnym Stefanie Przybyliku jest wyjątkowa: łączy elementy powieści sensacyjnej, thrillera i paradokumentu. Bogata w treść historyczno biograficzną lecz pełna napięcia i emocji. Zawiera zaskakujące zwroty akcji oraz elementy sensacji, ale jest wierna historycznej, obiektywnej prawdzie.

To wyrafinowany collage, z artyzmem łączący słowa, emocje, wyimki z życiorysu, osobiste relacje oraz historyczne fakty, także zdjęcia oraz fascynujące treści mające walor edukacyjny. Opowieść o Cichociemnym Przybyliku jest – jakże by inaczej – nader złożona, wielowarstwowa, niektórym przypominać może, przepraszam za skojarzenie, rosyjską matrioszkę. Nieomal z każdą stroną książki odkrywamy nowe karty historii Cichociemnych. Budzą się w nas nieoczekiwane emocje, także zrozumienie dla trudnych życiowych losów, niekiedy osobistych wyborów Cichociemnego Przybylika.

To frapująca opowieść nie tyle o nieludzkim okrucieństwie wojny i totalitarnej władzy różnych barw, co o wiecznie żywej nadziei, woli przeżycia i tęsknocie za Ojczyzną. Cichociemny Stefan Przybylik w rodzinnej rozmowie z bratankiem tak wspominał skok do Polski – „Chwilę po wylądowaniu byłem sam. Przytuliłem się do tej naszej ziemi, ucałowałem ją i po prostu rozbeczałem się” (s.20).

Szczerze i gorąco rekomenduję przeczytanie tej książki. Mnie najbardziej rozbawiła przytoczona relacja rozmowy Cichociemnego Stanisława Jankowskiego z instruktorem spadochronowym w Ringway – „Panie poruczniku, ile razy trzeba skoczyć, żeby się zupełnie nie bać przed skokiem? – Nie wiem, skakałem dopiero 641 razy…”

Próbowałem „upolować” w książce merytoryczne błędy, ale znalazłem tylko dwa. Po pierwsze, 24-metrową wieżę spadochronową, na której szkolili się m.in. Cichociemni (także żołnierze 1 SBS) wybudowano nie w Largo House, ale w pobliskim Lundin Links. Była elementem ośrodka Largo House, stąd powielana nieścisłość, jakoby wybudowano ją w Largo House właśnie.

Po drugie, najmłodszy Cichociemny miał 17 lat (a nie 19). Rzecz w tym, że por. cc Rafał Niedzielski podczas wpisywania do ewidencji swoich danych podał rok 1921 w dacie urodzenia, dodając sobie dwa lata, aby zakwalifikować się do skoku do Polski. Faktycznie miał 17 lat, a nie 19.
.
Jest też w książce pewna nieścisłość – na str. 148 Wojciech Markiewicz napisał: „Po 1990 roku historycy sporządzą podsumowanie”, następnie podał liczby dotyczące m.in. represjonowania Cichociemnych. Niektóre z tych liczb nie pochodzą jednak „od historyków”, a podsumowanie w tej części powstało znacznie później, w 2019. Rzecz w tym, że są to moje własne obliczenia, powstałe w oparciu o biogramy 316 Cichociemnych, opublikowałem je m.in. w moim portalu, później opublikowano je także w Wikipedii.

 

Specjaliście IPN „od Cichociemnych” dr Krzysztofowi Tochmanowi dedykuję znalezione w książce Wojciecha Markiewicza kolejne potwierdzenie – tym razem w oparciu o relację kpt cc Stefana Przybylika – że „fanki”, czyli dziewczęta z angielskiej charytatywnej pomocniczej służby kobiecej FANY? (First Aid Nursing Yeomanry) sprawdzały czy Cichociemny nie posiada przy sobie (lub w swojej odzieży) czegokolwiek, co mogłoby zdradzić jego tożsamość lub pobyt w Wielkiej Brytanii. Oto odpowiedni fragment książki – „Ubrania [skoczków – przyp RMZ] i inne rzeczy musiały być wcześniej używane. Przed odlotem po raz kolejny trzeba sprawdzić, czy nie ma w nich lub na nich czegoś, co wskazywałoby na angielskie pochodzenie – metek, w kieszeniach biletów, opakowań, monet czy banknotów. Wszystko to jeszcze raz, po skoczkach, po oficerze kontrwywiadu, przetrząsaja „fanki”. Centymetr po centymetrze, z wprawą. Do kieszeni wkładają dostarczone z kraju skrawki okupacyjnych gazet, drobniaki, bilety, niemieckie papierosy.” (s.14-15). Wg. dr K.A.Tochmana „Szkotki (…) na pewno [patrz pkt 13] nie kontrolowały skoczków”.

W opowieści o Cichociemnym Przybyliku w mojej ocenie zbęde są tylko dwa zdania. Mowa w nich o… Tusku i Kaczyńskim. Cichociemni nigdy nie byli elementem zbędnej, bieżącej plemiennej wojny polsko – polskiej. Nie powinni być w żaden sposób wplątywani w polityczne swary. Nie jestem wierzący, ale dla mnie te dwa zdania to jakby ktoś usiadł na ołtarzu…
Mimo tego, bardzo zachęcam do przeczytania tej wartościowej publikacji 🙂

Wojciech Markiewicz – Cichociemny Przybylik, Katowice 2021, Wydawnictwo Sonia Draga, ISBN 978-83-8230-193-9.

Współpraca Polaków z SOE

soe-tablica-296x300 Współpraca Polaków z SOE

tablica upamiętniająca wszystkich agentów SOE, na budynku jej dawnej siedziby w Londynie

14 sierpnia 1943 Harold Perkins, szef sekcji polskiej tajnej brytyjskiej agendy rządowej – Special Operations Executive, w zaufaniu zapoznał mjr dypl. Jana Jaźwińskiego, oficera polskiego wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, odpowiedzialnego za organizację przerzutu lotniczego (Cichociemnych i zaopatrzenia dla Armii Krajowej), z dosyć osobliwym listem, wystosowanym przez SOE do brytyjskiego Foreign Office (Ministerstwa Spraw Zagranicznych) oraz do Ministra Wojny Ekonomicznej barona Hugo Daltona.

List był osobliwy, bowiem to Minister Wojny Ekonomicznej sprawował nadzór nad SOE, zaś od Ministra Spraw Zagranicznych SOE było uzależnione politycznie. Według relacji Kajetana Bienieckiego:

„w liście tym proszono o pilne skonkretyzowanie stanowiska rządu Wielkiej Brytanii do sprawy polskiej. Podkreślono w nim, że traktowanie sprawy polskiej w różnych departamentach rządowych [brytyjskiego rządu – RMZ] jest zależne od reakcji Sowietów i że stan ten powstał na skutek silnej propagandy sowieckiej, mimo że faktem jest Katyń i eksterminacja ludności polskiej. Konieczność decyzji, jaka ma być polityka W. Brytanii do Polski jest ważna, ze względu na potrzebę wyposażenia Armii Krajowej w sprzęt do powstania.”

(„Lotnicze wsparcie Armii Krajowej”, Arcana, Kraków 1994, s. 84).

 List był pewnego rodzaju podsumowaniem wytworzonej sytuacji oraz związanymi z nią protestami a także oczekiwaniami Polaków.

 

Początki współpracy

CC-prezentacja_14-300x224 Współpraca Polaków z SOEProf dr hab. Jacek Tebinka oraz dr hab. Anna Zapalec, we wstępie rewelacyjnej książki „Polska w brytyjskiej strategii wspierania ruchu oporu. Historia Sekcji Polskiej Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE)”, „Neriton”, ISBN 978-83-66018-94-5 (druk), ISBN 978-83-66018-95-2 (e-book) [zobacz recenzję]   trafnie zauważają:

Orzel_AK-244x300 Współpraca Polaków z SOE„Polsko-brytyjska współpraca w czasie drugiej wojny światowej obejmowała cały wachlarz spraw, począwszy od kontaktów politycznych poprzez prowadzone działania zbrojne i wywiadowcze, jak również sabotaż i dywersję. (…) Polski ruch oporu zaczął kształtować się pod koniec września 1939 r. jako jeden z pierwszych w Europie. Od początku miał unikalny charakter na tle podziemia w innych krajach podbijanych przez państwa Osi.

Polacy i Brytyjczycy współpracowali ze sobą jeszcze zanim powstało SOE, mające zajmować się wojną nieregularną oraz organizacjami podziemnymi w Europie. (…) Gdy powstało SOE było niemal rzeczą naturalną, że relacje Brytyjczyków z Polakami w zakresie działań konspiracyjnych będą kontynuowane (…)” (s.9-10)

 

Współpraca Polaków z SOE w celu wsparcia Armii Krajowej w okupowanej przez Niemców i Sowietów Polsce nigdy nie układała się nadmiernie gładko. Po utworzeniu SOE pod koniec lipca 1940, już kilka dni później, 30 lipca 1940 podpisana została umowa polsko – brytyjska dot. formowania Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie oraz funkcjonowania Sztabu Naczelnego Wodza w Wielkiej Brytanii. Przy Sztabie NW rozpoczęła działalność brytyjska 4 Misja wojskowa.

Kluczową, bardzo aktywną rolę we współpracy Polaków z SOE odgrywał mjr dypl. Jan Jaźwiński, oficer polskiego wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza. Początkowo, od końca sierpnia 1940 szef Samodzielnego Referatu „S”, od 4 maja 1942 do stycznia 1944 szef Wydziału Specjalnego (S) w Oddziale VI SNW, od stycznia do 1 września 1944 komendant Głównej Bazy Przerzutowej „Jutrzenka” (Baza nr 11) w Latiano, 20 km od Campo Casale nieopodal Brindisi (Włochy), skąd startowały m.in. samoloty 1586 Eskadry Specjalnego Przeznaczenia z polskimi załogami oraz 148 Dywizjonu Specjalnego Przeznaczenia RAF, w lotach specjalnych SOE (zrzuty cichociemnych oraz zaopatrzenia dla Armii Krajowej) do okupowanej Polski.

SOE-St-Ermins-hotel-250x250 Współpraca Polaków z SOE

St. Ermin’s Hotel, Londyn

Za wiedzą ówczesnego szefa Oddziału VI ppłk dypl. Jana Smoleńskiego mjr dypl. Jan Jaźwiński podjął starania o uruchomienie łączności lotniczej z okupowaną Polską. M.in. 12 sierpnia 1940 przekazał notatkę w tej sprawie jednemu z brytyjskich oficerów wywiadu. 21 sierpnia 1940 spotkał się z nim przedwojenny rezydent brytyjskiego wywiadu w Polsce kpt. Harold Perkins, późniejszy szef sekcji polskiej Special Operations Executive (SOE).

cc-pierwszy-zrzut-300x200 Współpraca Polaków z SOE25 sierpnia 1940 przekazał, że komendant brytyjskiej 4 Misji polecił podjąć przygotowania do pierwszego lotu łącznikowego do Polski. W październiku 1940 przeszkolono pierwszych dziesięciu kandydatów na skoczków do Kraju. Pierwszą lotniczą operację zrzutową o kryptonimie Adolphus przeprowadzono w nocy z sobotę na niedzielę 15/16 lutego 1941. Był to także pierwszy zrzut alianckich żołnierzy na teren Europy okupowanej przez Niemców. SOE uczyło się od Polaków… Obecnie różni pseudospecjaliści wywodzą, że to SOE nas rzekomo uczyło oraz „organizowało zrzuty do Polski”..

Zobacz także – Bajki o SOE

 

Zasady współpracy z SOE

CC-prezentacja_12-300x224 Współpraca Polaków z SOE

Niestety, wciąż rozmaici pseudospecjaliści oraz pseudodziennikarze rozpowszechniają bzdurne opowieści, jakoby „zrzuty dla Armii Krajowej organizowała brytyjska SOE” (ciekawe, co wtedy robił mjr. dypl. Jan Jaźwiński). Współpracujący z SOE Marian Utnik oficer Oddziału VI (Specjalnego), od 10 lipca 1944 szef tego Oddziału, już dawno publicznie ujawnił:

soe-london-baker-street-64-1-240x300 Współpraca Polaków z SOE

w tym budynku w Londynie mieściła się w latach 1940 – 46 centrala SOE

„Zasady na których opierała się współpraca Oddziału VI z SOE nie były nigdy formułowane na piśmie, nie ustalono też żadnego stosunku zależności formalnej. Generalną tezą było wzajemne świadczenie sobie usług, a że Anglicy dysponowali wszystkimi środkami materiałowymi (wyjątek stanowiły amerykańskie dotacje dolarowe), Oddział VI faktycznie był zależny od SOE. Do spraw Oddziału VI nie kontrolowanych przez SOE można było zaliczyć jedynie dwie dziedziny, tj. korespondencja szyfrowa z krajem i placówkami oddziału, oraz wewnętrzna gospodarka pieniężna i materiałowa.

Wszystkie inne sprawy musiały być uzgodnione z SOE, która dostarczała środków na ich realizację. Uzgodnienie odbywało się w zasadzie na wspólnych konferencjach przedstawicieli SOE i Oddziału VI, potwierdzanych następnie spisywanymi na konferencji protokołami. Sprawy załatwiane w SOE osobiście lub telefonicznie przez pracowników Oddziału VI musiały być potwierdzone w drodze wymiany korespondencji. (…)”

(Oddział łącznikowy Komendanta Głównego AK przy Naczelnym Wodzu na emigracji (VI Oddział Sztabu Naczelnego Wodza) część I w: Wojskowy Przegląd Historyczny, Warszawa 1981, nr 3 s. 140)

Zauważyć należy, że Special Operations Executive (SOE) nigdy nie była w pełni samodzielna – uzależniona była operacyjnie od brytyjskiego lotnictwa i marynarki, materiałowo od ministerstwa wojny, politycznie od ministerstwa spraw zagranicznych, strategicznie podlegała Komitetowi Szefów Sztabu Imperialnego.

 

Starania o pomoc dla Armii Krajowej
JAN-JAZWINSKI-foto-D-Jazwinska-Piotr-Hodyra-1-260x350 Współpraca Polaków z SOE

mjr dypl. Jan Jaźwiński
Źródło: archiwum rodzinne Danuty Borowiec z d. Jaźwińskiej

Mjr dypl. Jan Jaźwiński w swym „Dzienniku czynności” przedstawił swoją ocenę działań w tej sprawie. Szczególne znaczenie ma ocena działań podjętych do 24 grudnia 1942. Warto podkreślić, że wtedy właśnie prysły ostatnie złudzenia:

„(…) Rząd Polski, w dniach 24-29 grudnia 1942 roku (po przeszło trzech latach „starań”), zdał sobie sprawę, że jest zupełnie bezsilny i nie ma znaczenia wobec rządów sprzymierzonych, że poza istniejącym juz stale niedostatecznym przerzutem wykonywanym przez Oddz. Spec. (…) nie ma obecnie innych możliwości (…)”

(Jan Jaźwiński, „Dziennik czynności”, sygn. SK 16.9, Centralne Archiwum Wojskowe sygn. CAW – 1769/89, s. 153-154)

 

Zgodnie z oceną mjr dypl. Jana Jaźwińskiego można wyodrębnić osiem okresów starań o pomoc dla AK:

  1. od 19 sierpnia 1940 do 16 lutego 1941 – jak to ujął mjr dypl. Jan Jaźwiński – „pionierskie poszukiwanie sposobu realizacji”
  2. od 16 lutego do 9 października 1941 – jak to ujął mjr dypl. Jan Jaźwiński – „walka z Air Ministry [brytyjskim ministrem lotnictwa – RMZ] o środki przerzutu”, tj. samoloty dla Polaków, wspierana przez szefa polskiej sekcji SOE Harolda Perkinsa. Uzyskano obietnicę trzech Halifaxów do wyłącznej dyspozycji Polaków…
  3. od 10 października do 27 grudnia 1941 – jak to ujął mjr dypl. Jan Jaźwiński – „wydarcie Air Ministry przyrzeczonych samolotów, obsadzenie ich polskimi załogami”. W tym okresie wykonano tylko dwa loty do Polski
  4. od 28 grudnia 1941 do 11 marca 1942 – jak to ujął mjr dypl. Jan Jaźwiński – „dalsza walka z Air Ministry o zapewnienie odpowiedniej bazy dla samolotów (…)” i honorowanie obietnicy wykorzystywania trzech „Halifaxów” wyłącznie do lotów do Polski. W tym okresie ówczesny szef Oddziału VI (Specjalnego) ppłk. dypl. Tadeusz Rudnicki – jak to ujął mjr dypl. Jan Jaźwiński – „był przykro posłuszny Anglikom i interesował się głównie spelunkami Londynu. W wyniku tego utraciliśmy wyłączność na używanie przydzielonych nam trzech samolotów”
  5. od 12 marca do 25 kwietnia 1942 – jak to ujął mjr dypl. Jan Jaźwiński – „usunięcie szkodliwego szefa O.VI [Oddziału VI (Specjalnego) – przyp RMZ], naprawianie współpracy z S.O.E., likwidowanie szkodliwych wpływów M.S.Wew. [polskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych – RMZ]”. Wykonano zaledwie cztery loty do Polski…
  6. od 25 kwietnia do 30 sierpnia 1942 – jak to ujął mjr dypl. Jan Jaźwiński – „walka z Air Ministry o samodzielny polski flight. Brak zdecydowanych kroków z naszej strony pozwolił Air Ministry zlikwidować pozytywną dla nas interwencję Prez. Roosevelta [po wizycie Sikorskiego w USA – RMZ]. Obiecane 6 Halifaxów zmodernizowanych, zamiast 6 Liberatorów [których domagali sie Polacy – RMZ] nie doszły do skutku. Zaledwie 3 Halifaxy postawiono z polskimi załogami – podczas gdy 14 polskich dywizjonów walczy bez przerwy za W. Brytanię.”
  7. od 1 września do 24 grudnia 1942 – jak to ujął mjr dypl. Jan Jaźwiński – „Okres ten został zapoczątkowany bardzo szczęśliwie. Plan 100 lotów w sezonie 1942/43 został uznany przez S.O.E. i O.Spec. [Oddział VI (Specjalny) SNW – RMZ] oraz przez Sztab NW za zupełnie realny”. Od 29 października ani jednego lotu do Polski
  8. od 24 grudnia 1942 – jak to ujął mjr dypl. Jan Jaźwiński – „rozpoczął się ostrą walką z Rządem Bryt. o być albo nie być dla Narodu Polskiego. Interwencja Wicepremiera R.P. Mikołajczyka została potraktowana przez Rząd Bryt. niepoważnie – w ogóle nie chciano z nim gadać. Dalsze ostre depesze z Kraju (…) spowodowały, że N.W. zdecydował się osobiście podjąć starania u Churchilla”…

Jan Jaźwiński – Dziennik czynności (fragment, s. 126/128 – 136/138)
Wydziału „S” Oddziału Specjalnego Sztabu Naczelnego Wodza
(niepublikowany, skan oryginału „Dziennika” w archiwum portalu elitadywersji.org)
SPP sygn. SK 16.9, Centralne Archiwum Wojskowe sygn. CAW – 1769/89, s. 126/128-136/138

 

1940-churchil-sikorski-300x219 Współpraca Polaków z SOE

Churchill i SIkorski, 1940

Mjr dypl. Jan Jaźwiński w swym „Dzienniku czynności” (s. 126/128 – 136/138 – zobacz powyżej unikalne niepublikowane dotąd fragmenty oryginalnego „Dziennika”) podaje treść sporządzonej przez siebie notatki na potrzeby tej rozmowy, ws. przerzutu lotniczego do Polski, polskiego premiera i Naczelnego Wodza Władysława Sikorskiego z brytyjskim premierem Winstonem Churchillem.

Wskazuje w niej, że w sezonie 1942/43 plan przerzutu przewidywał ok. 100 lotów ze zrzutami do Polski. Wskutek postawy brytyjskiego Ministra Lotnictwa wykonano zaledwie 20 proc. planu. Ponadto, zaledwie trzy samoloty oddane do wyłącznego użytku Polski brytyjskie Air Ministry i tak używało do innych zadań. Wstrzymanie zrzutów spowodowało realne zagrożenie dla realizacji akcji „Wachlarz” (brytyjski kryptonim Big Scheme). Mjr Jaźwiński podkreślał:

„Zahamowanie akcji przerzutu lotniczego do Polski, pozbawiło Armię w Kraju wszelkiej pomocy (…) Na terenie W. Brytanii marnieje przygotowany do przerzutu liczny zastęp specjalistów, cenny materiał wojenny i pieniądze. To wszystko traci wartość, gdyż nie jest przerzucone na czas.” (s. 128/130)

Mjr dypl. Jan Jaźwiński stawiał sprawę ostro:

„Jest już wielki czas, aby kategorycznie stwierdzić, jak istotnie patrzy Rząd Brytyjski na Sprawę Polską – czy interesuje go Armia Tajna w Kraju czy nie. Wielki czas dla nas, aby znać prawdę i wyciągnąć konsekwencje. Stan dotychczasowy – to stały deficyt dla Kraju.” (s. 130/132)

 
Kiepskie wsparcie Anglików…
Stefan_Rowecki-222x300 Współpraca Polaków z SOE

gen Stefan Rowecki

Zanim doszło do wysłania listu SOE do Foreign Office, w depeszy z 18 lutego 1943 do Sztabu Naczelnego Wodza, gen. Stefan Rowecki, dowódca Armii Krajowej gorzko raportował:

„(…) Biegnie 7-my miesiąc zrzutów 42/43: dostaliśmy jedenaście niepełnych zrzutów zamiast obiecanych blisko 100 (…) jeśli tak dalej będziemy zaopatrywani, nie tylko nie ma mowy o wyposażeniu nas do akcji powstańczej [przeprowadzenie powstania powszechnego w Polsce – przyp. RMZ], ale nie będę w stanie zaopatrzyć naszej bieżącej akcji dywersyjnej i partyzanckiej w najniezbędniejsze środki. Proszę (…) o interwencję u Anglików, (…). Podkreślam, że to jedyny realny sposób pomożenia z emigracji naszej ciężkiej walce z okupantem i że chyba na taką pomoc nawet u Anglików zasłużyliśmy naszą dotychczasową trzyletnią ofiarną pracą (…).”

Dwa dni później, 20 lutego 1943, Szef Sztabu Naczelnego Wodza gen. Tadeusz Klimecki przybył na inspekcję tajnego lotniska RAF Tempsford, którą przeprowadzali ministrowie brytyjskiego rządu: minister lotnictwa, wicehrabia Archibald Sinclar oraz nadzorujący Special Operations Executive minister wojny ekonomicznej Roundell Palmer, 3 hrabia Selborne.

148_Squadron_Halifax_Italy_WWII_IWM_CNA_3231-1-300x233 Współpraca Polaków z SOE

Halifax z zasobnikami zrzutowymi

Ministrowie zaprosili generała na zorganizowaną dla nich kolację, podczas niej gen. Klimecki przedstawił pięć zasadniczych postulatów Polaków:

  1. skrócenie przerwy letniej w lotach SOE do Polski
  2. użycie w marcu jak największej liczby samolotów do operacji lotniczych
  3. sformowanie polskiego dywizjonu Liberatorów (postulat niezrealizowany od połowy 1941)
  4. choćby dorywczo uzyskanie wsparcia kilku dywizjonów bombowych amerykańskich lub brytyjskich, w celu wysłania jednej nocy ok. 30 Liberatorów z zaopatrzeniem materiałowym dla Armii Krajowej na bastiony (placówki odbiorcze zdolne przyjąć zrzuty z więcej niż jednego samolotu). Dodać należy, że zasobniki z zaopatrzeniem przerzucane były w komorach bombowych, a jeden Liberator mógł zrzucić 12 dużych zasobników.
  5. zorganizowanie lotów dwustronnych z lądowaniem na polowych lądowiskach w Polsce.

 

Wskutek tej rozmowy zastępca szefa SOE Lt. Col. Peter Wilkinson spotkał się z szefem Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza. Poinformował, że:

  1. Brytyjski Komitet Szefów Sztabu nie przewiduje udziału Armii Krajowej w działaniach alianckich na kontynencie, a Polska i Czechosłowacja są w planach operacyjnych na 3-4 miejscu
  2. Komitet liczy na prowadzenie dywersji na liniach komunikacyjnych
  3. Polacy dostaną własny dywizjon
  4. Komitet jest przeciwny powstaniu powszechnemu, któremu nie jest w stanie udzielić wsparcia
Wladysław_Sikorski_1923-262x350 Współpraca Polaków z SOE

Władysław Sikorski, 1923

Koncepcja ogólnonarodowego powstania powszechnego, zorganizowanego przez Armię Krajową w ostatniej fazie wojny była fundamentalną strategią polskich władz niemal od początku wojny (idea pojawiła się już w listopadzie 1939).

10 października 1940 Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych gen. Władysław Sikorski wydał rozkaz L.408/III w sprawie przygotowania Polskich Sił Zbrojnych do możliwości przerzucenia transportem lotniczym do kraju, do bezpośredniego wsparcia i osłony Powstania. W tym kontekście przekazane cichcem nowe stanowisko Brytyjczyków było zdradą wszelkich dotychczasowych ustaleń z polskimi władzami. Zdezorientowane było także kierownictwo brytyjskiej tajnej agendy rządowej Special Operations Executive

 

Polska ofensywa w walce o wsparcie AK
Oddzial-VI-Londyn-300x253 Współpraca Polaków z SOE

Oddział VI SNW, Londyn

Tydzień później, 27 lutego 1943 gen. Tadeusz Klimecki, szef sztabu Naczelnego Wodza wydał lunch dla oficerów SOE oraz Oddziału VI (Specjalnego) SNW. Polacy domagali się na nim zwiększenia przerzutu lotniczego Cichociemnych oraz zaopatrzenia dla Armii Krajowej. Oprócz tego gen. Klimecki w liście do ówczesnego dyrektora SOE ds. operacyjnych i szkoleniowych (późniejszego szefa SOE) gen. Colina Gubbinsa domagał się realizacji w marcu i kwietniu 1943 co najmniej 50 operacji lotniczych SOE do Polski.

Efektem polskiej ofensywy wojskowo-politycznej był start w marcu 1943 aż 34 samolotów – więcej niż w poprzednich siedmiu miesiącach łącznie. W kwietniu wszystko wróciło do „normy” – zaplanowano 12 operacji lotniczych, próbowano zrealizować (nieskutecznie) tylko 3. We wtorek 13 kwietnia 1943 Niemcy ogłosili przez radio o odkryciu masowych grobów Polaków w Katyniu. Loty w operacjach lotniczych SOE do Polski znowu zawieszono…

Gen. Collin Gubbins z SOE, w liście z 1 maja 1943 do gen. Tadeusza Klimeckiego napisał:

„(…) wyrażam uznanie Armii Krajowej za dokonany wysiłek w ostatnim roku i zapewniam Pana, że uważamy ją dzisiaj za najlepiej zorganizowaną i najbardziej sprawna armię podziemną w Europie (…)”

(K.Bieniecki, Lotnicze wsparcie Armii Krajowej, s. 76)

 

Foreign-office-250x185 Współpraca Polaków z SOE

Foreign Office

We wrześniu 1943, pod wpływem sowieckich nacisków w Foreign Office, SOE listem do Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza poinformowało, że decyzją brytyjskiego ministerstwa lotnictwa, aż do odwołania Halifaxy i Liberatory będą latać do Polski „w promieniu nie dalej niż 110 mil od Fordonu”. Mjr Jaźwiński odparł celnie – „zarządzenie (…) ograniczające loty do Polski (…) jest równoznaczne z odmową wysyłania lotów do tzw. G.G. [Generalnej Guberni – przyp RMZ] (…) wyślę depeszą do Kraju i odwołam cały plan”.

Anglicy obawiali się, że Armia Krajowa znacznie zmniejszy działania wywiadowcze oraz dywersyjne i zgodzili się na kontynuowanie operacji lotniczych, ale na mniejszą skalę. Odwołali natomiast pierwszy „Most” – zaplanowane na dzień pomiędzy 11 a 18 października 1943 lądowanie na polowym lądowisku „Biedronka”, 5 km na północny wschód od mostu na Mogielance w Mogielnicy, pomiędzy miejscowościami Dylew oraz Kozietuły. Później termin pierwszego „Mostu” przesunięto na marzec lub kwiecień 1944. (Bieniecki, s. 95)

 

Halifax-II-300x194 Współpraca Polaków z SOE

Handley Page Halifax II

Dopiero w lutym 1944 potrojono liczbę samolotów (Halifaxów) przydzielonych SOE dla lotów do Polski, ale przez trzy tygodnie lutego polskie załogi latały na operacje do północnych Włoch oraz Jugosławii. Dopiero 24 lutego 1944 wystartowało do Polski sześć Halifaxów oraz jeden stary Liberator… Z przysłanych Halifaxów pięć wymagało gruntownego remontu…

Anglicy zastrzegli sobie prawo decyzji o zrzutach dla placówek odbiorczych w sowieckim, 50 milowym pasie przyfrontowym (m.in. po 5 placówek w Okręgach AK: Białystok i Lwów). To była jedna z wielu brytyjskich decyzji podjętych w interesie Sowietów a przeciwko Polsce…

Warto w tym miejscu zacytować jedno tylko zdanie z opracowania nt. relacji SOE-NKWD, nawiązanych już we wrześniu 1941:

„w tych latach brytyjskie Foreign Office nie miało ani jednego dyplomaty obznajmionego ze sprawami sowieckimi czy choć mówiącego po rosyjsku i informacje o Wielkim Aliancie czerpało ze sprawozdań sporządzanych przez Dział Badań FO (Research Department) obsadzony przez kryptokomunistów…”

(Hanna Świderska, Z powiązań Polska – SOE – NKWD, Zeszyty Historyczne (zeszyt 12), tom 489, Biblioteka „Kultury”, Paryż: Instytut Literacki, 1995, s. 95-108, ISBN 2-7168-0157-6, ISSN 0406-0393).

 

JAN-JAZWINSKI-foto-D-Jazwinska-Piotr-Hodyra-1-260x350 Współpraca Polaków z SOE

mjr dypl. Jan Jaźwiński
Źródło: archiwum rodzinne Danuty Borowiec z d. Jaźwińskiej

14 października 1943 mjr dypl. Jan Jaźwiński sporządził ściśle tajną notatkę – „Dane o wykonywaniu przez S.O.E. współpracy ze Sztabem N.W. w zakresie realizacji przerzutu zaopatrzenia dla A.K.” Napisał w niej m.in.:

„Na przestrzeni od sierpnia 1941 do chwili obecnej S.O.E. przejawia tendencję, aby hamować przerzut do Kraju. (…) Trzyletnia prawie współpraca z SOE pozwala z całą pewnością stwierdzić, że SOE (…) nie jest poważnie traktowane przez Air Ministry (…) oraz jest narzędziem rozgrywek Foreign Office (…). Stąd Przerzut zaopatrzenia dla Armii Krajowej – operacja ściśle wojskowa, jest przedmiotem wpływów wszelkich rozgrywek politycznych. (…) Istota rzeczy tkwi w fakcie, że istnieje niewątpliwie dyrektywa dla SOE i Air Ministry, aby ograniczyć przerzut dla Armii Krajowej do minimum nieistotnego – aby tylko nie dopuścić do otwartego NIE. Celem tej dyrektywy jest aby nie dać Sowietom cienia nawet argumentu, że W. Brytania zasila Armię Krajową (…)„.

(Jan Jaźwiński, Dziennik czynności, SPP sygn. SK 16.9, Centralne Archiwum Wojskowe sygn. CAW – 1769/89, s. 218/236 – 224/242)

 

Należy zauważyć, że Brytyjczycy nie dotrzymywali własnych ustaleń z Oddziałem VI ws. lotów ze zrzutami do Polski. W sezonie operacyjnym 1941/42 zaplanowano 30 lotów do Polski, wykonano tylko 11. W sezonie 1942/43 zaplanowano 100 lotów, wykonano zaledwie 46. W sezonie 1943/44 zaplanowano 300 lotów, wykonano tylko 172.

Ponadto polskie załogi zdecydowaną większość lotów w operacjach specjalnych SOE wykonywały do innych krajów, W 1944 roku na 1282 wykonane loty Polacy polecieli tylko w 339 lotach do Polski…

 

12_zrzut-pojemnikow-belgia-300x218 Współpraca Polaków z SOEWarto podkreślić, że wg. moich obliczeń cała pomoc zaopatrzeniowa SOE dla Armii Krajowej zmieściłaby się w jednym pociągu towarowym. Do Polski zrzucono ledwo 670 ton zaopatrzenia (4802 zasobniki, 2971 paczek, 58 bagażników), z czego odebrano 443 tony. W tym samym czasie SOE zdecydowało o zrzuceniu do Jugosławii ponad sto dziesięć razy więcej, tj. 76117 ton zaopatrzenia, do Francji 10485 ton, a do Grecji 5796 ton…

Całe wsparcie finansowe Brytyjczyków dla Polski stanowiło zaledwie ok. 2/3 wydatków Wielkiej Brytanii na wojnę, poniesionych (statystycznie) JEDNEGO dnia. Przerzucono do Polski 316 Cichociemnych, choć przeszkolono do zadań specjalnych 533 spadochroniarzy. Tak bardzo Brytyjczycy wspierali Polaków oraz pomagali Polsce…

 

 

SPADOCHRONIARZE-DO-ZADAN-SPECJALNYCH__2-190x250 Współpraca Polaków z SOEOdrębnym aspektem współpracy polskich władz z SOE było „oddelegowanie” kilkudziesięciu (ok. 45) polskich spadochroniarzy do wykonywania zadań specjalnych (wywiad, propaganda, także sabotaż i dywersja) jako agenci SOE, w ramach wspólnego przedsięwzięcia polsko – brytyjskiego jakim była Akcja Kontynentalna.  Na podobnych zasadach polskie władze „oddelegowały” 32 spadochroniarzy do zadań wywiadowczych, realizowanych w ramach „Project Eagle”.

 

Polscy spadochroniarze do zadań specjalnych (Cichociemni i inni):

  • Cichociemni – byli żołnierzami Armii Krajowej w służbie specjalnej, działali w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego, byli wysyłani przez wojsko i realizowali cele wojskowe.
  • Emisariusze i kurierzy polityczni – byli cywilnymi łącznikami pomiędzy emigracyjnym rządem R.P. a cywilną strukturą w okupowanej Polsce – Delegaturą Rządu na Kraj, a także pomiędzy rządem a krajowymi partiami i stronnictwami politycznymi, byli wysyłani przez polityków i realizowali cele polityczne. Nie byli Cichociemnymi.
  • Spadochroniarze do innych krajów – działali poza Polską oraz poza strukturami Polskiego Państwa Podziemnego. Byli wysyłani w porozumieniu z emigracyjnym rządem RP przez brytyjskie SOE (Akcja Kontynentalna) lub amerykańskie OSS (Project Eagle) jako agenci tych służb, realizowali cele polityczno – wojskowe, wskazane przez zachodnie służby specjalne: SOE lub OSS. Nie byli Cichociemnymi.

 

Hanna Świderska – Z powiązań Polska – SOE – NKWD
w: Instytut Literacki Paryż, Zeszyty Historyczne nr 112, s. 95 – 108

 

Kajetan Bieniecki – Współpraca SOE z NKWD i Polacy
w: Instytut Literacki Paryż, Zeszyty Historyczne nr 121, s. 23 – 30 

 

 

Zobacz także:

 

 

 

Źródła:
  • informacje własne
  • Jan Jaźwiński, Dziennik czynności, sygn. SK 16.9, Centralne Archiwum Wojskowe sygn. CAW – 1769/89
  • Marian Utnik – Oddział łącznikowy Komendanta Głównego AK przy Naczelnym Wodzu na emigracji (VI Oddział Sztabu Naczelnego Wodza) część I, w: Wojskowy Przegląd Historyczny, Warszawa 1981, nr 3 s. 130 – 158
  • Marian Utnik – Oddział łącznikowy Komendanta Głównego AK przy Naczelnym Wodzu na emigracji (VI Oddział Sztabu Naczelnego Wodza) część II, w: Wojskowy Przegląd Historyczny, Warszawa 1981, nr 4 s. 151 – 174
  • Marian Utnik – Oddział łącznikowy Komendanta Głównego AK przy Naczelnym Wodzu na emigracji (VI Oddział Sztabu Naczelnego Wodza) część III, w: Wojskowy Przegląd Historyczny, Warszawa 1982, nr 1 s. 188 – 210
  • Marian Utnik – Likwidacja Oddziału VI, w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż 1982, zeszyt 62, s. 201-205
  • Kajetan Bieniecki – Lotnicze wsparcie Armii Krajowej, Arcana Kraków 1994, ISBN 83-86225-10-6
  • Garliński Józef – Poland, SOE and the Allies, GRYF, Londyn 1969, George Allen and Unwin Ltd, SBN 04 355006 1
  • Andrzej Friszke, Jerzy Poksiński – Pomiędzy Londynem a Warszawą, rozmowa z Marianem Utnikiem, w: Zeszyty Historyczne, Instytut Literacki Paryż 1994, zeszyt 108, s. 121-138
  • Hanna Świderska – Z powiązań Polska – SOE – NKWD, w: Instytut Literacki Paryż, Zeszyty Historyczne nr 112, s. 95 – 108
  • Kajetan Bieniecki – Współpraca SOE z NKWD i Polacy, w: Instytut Literacki Paryż, Zeszyty Historyczne nr 121, s. 23 – 30
  • Grzegorz Rutkowski – Środki pieniężne przerzucane drogą lotniczą dla Polskiego Państwa Podziemnego, w: Dzieje Najnowsze, 2018 mr 2 s. 5-20

 

Historie prawdziwe i nieprawdziwe….

 


41_cc-Tobie-Ojczyzno-grupa-250x139 Historie prawdziwe i nieprawdziwe....Spis treści:


 

 

cc-DSCN0912-grupa-250x139 Historie prawdziwe i nieprawdziwe....Wydawało mi się, że po publikacji dr Krzysztofa Tochmana, dotąd uchodzącego za „głównego specjalistę od Cichociemnych” w Instytucie Pamięci Narodowej, nie trzeba będzie pisać kolejnego odcinka „Rocznicy pełnej błędów”.

Smutny rekord liczby błędów (co najmniej 36) nagromadzonych w tej „rocznicowej publikacji edukacyjnej IPN” wciąż nie został pobity, ale w ślady dr Tochmana – jak się wydaje – podążają następni wybitni historycy…

 

W numerze „Biuletynu Informacyjnego” nr 02 (368), luty 2021 można przeczytać dwa interesujące artykuły nt. Cichociemnych:

  1. dr Andrzej Chmielarz„Prawdziwa historia Cichociemnych”  (pdf)
  2. dr hab. Jacek Sawicki„Cichociemni – nowa jakość na polu walki” (pdf)

Mam uwagi, także krytyczne, do obu publikacji, najwięcej do tej pierwszej… 

 

 

dr Andrzej Chmielarz – Prawdziwa historia Cichociemnych
w: Biuletyn Informacyjny nr 2 (386), luty 2021 s. 4-12

 

 

Ad. 1 – „Prawdziwa historia Cichociemnych”

 

AK_02_2021-CC-prawdziwa-historia-212x300 Historie prawdziwe i nieprawdziwe....Dr Andrzej Chmielarz posłużył się sensacyjno – demaskatorskim tytułem („Prawdziwa historia”), który wcale nie oddaje treści artykułu, wprowadza w błąd oraz bardziej przystoi pryszczatemu studentowi niż poważnemu naukowcowi. Bo cóż – wg. Pana Doktora – w historii Cichociemnych jest „nieprawdziwego”?

 

Autor wskazuje jako „nieprawdziwe”:

1.1 – uznanie kpt. dypl. Jana Górskiego i kpt. dypl. Macieja Kalenkiewicza „za pomysłodawców utworzenia wojsk spadochronowych i rozpoczęcia szkolenia spadochroniarzy dywersantów na potrzeby kraju”.

1.2 – pierwszeństwo kpt. dypl. Macieja Kalenkiewicza w sprawie postulatu „przekształcenia Wojska Polskiego w Polski Korpus Desantowy i Lotnictwo Wsparcia Powstania”.

 

Jako „dowody” tych buńczucznych tez mają służyć:

  • ad. 1.1 – „inicjatywa wykorzystania spadochronu w charakterze środka umożliwiającego skryte przerzucanie ludzi i sprzętu oraz dającego możliwość przeprowadzenia desantu z powietrza w okupowanym kraju” mjr dypl. Włodzimierza Mizgier – Chojnackiego
  • ad. 1.2 – „projekt sformowania Brygady Lotniczo – Desantowej” autorstwa kpt. obs. Lucjana Fijutha

 

37-550-1-1-232x300 Historie prawdziwe i nieprawdziwe....

skoczek po wylądowaniu, plik NAC

Krótko mówiąc, wg. Autora „inicjatywa wykorzystania spadochronu” wyprzedziła propozycje „utworzenia wojsk spadochronowych” a także „szkolenia spadochroniarzy dywersantów”. W drugim zaś przypadku propozycja sformowania brygady wyprzedziła projekt przekształcenia Wojska Polskiego.

Nietrudno dostrzec, że dr Andrzej Chmielarz mocno się rozpędził z tezami o „nieprawdziwości historii Cichociemnych”. Po pierwsze skupił się na zaledwie niewielkim fragmencie tej historii, po drugie porównuje nieporównywalne i na tej nierzetelnej podstawie stawia fałszywą tezę o domniemanym „pierwszeństwie”. Po trzecie, rażąco niezgodnie z faktami wywodzi, jakoby Cichociemni byli „spadochroniarzami dywersantami”

Wyjaśnijmy po kolei: W mojej ocenie teza o „nieprawdziwości historii Cichociemnych” sama jest nieprawdziwa.  Z wielu powodów.

 

1/ Po pierwsze, z faktu, że mjr dypl. Włodzimierz Mizgier – Chojnacki złożył 7 grudnia 1939 meldunek do dowódcy Polskich Sił Powietrznych o możliwości wykorzystania polskich spadochroniarzy „do desantów spadochronowych o charakterze dywersyjnym i wywiadowczym” wcale nie wynika – jak twierdzi Autor artykułu – że rzekomo „nieprawdziwy” jest fakt złożenia przez kpt. dypl. Jana Górskiego  30 grudnia 1939 opracowania pt. ?Użycie lotnictwa dla łączności i transportów wojskowych drogą powietrzną do Kraju oraz dla wsparcia powstania. Stworzenie jednostek wojsk powietrznych?.

Nieprawdziwy jest też wywód, jakoby można było rozważać czyjekolwiek „pierwszeństwo”, skoro meldunek i opracowanie, choć dotyczą tej samej problematyki, mają odmienną treść. Rażąco nieprawdziwa jest teza dr Chmielarza, jakoby 12 stycznia 1940 kpt. dypl. Jan Górski  „dopiero zaczynał formułować swoje tezy”, wystarczy przypomnieć, iż pierwszy raport w tej sprawie złożył 30 grudnia 1939.

Rzetelną odpowiedź kto i co pierwszy proponował mogłaby dać dopiero analiza treści obu propozycji; nawet jednak wtedy nie oznaczałoby to wcale że „propozycja druga” jest rzekomo nieprawdziwa. W mojej ocenie propozycje te prezentowały częściowo takie same, a częściowo zupełnie różne aspekty tego samego zagadnienia. Domniemane „pierwszeństwo” nie jest wcale nadmiernie istotne, to nie były zawody „kto pierwszy”, obie propozycje miały charakter komplementarny. Nawet na takim poziomie ogólności, jak potraktował je Autor, żadna z nich nie jest „pierwsza” w tej problematyce…

 

Lucjan-Fijuth-Jerzy-Orzechowski-250x175 Historie prawdziwe i nieprawdziwe....

Odlewej: Lucjan Fijuth, Jerzy Orzechowski przy samolocie RWD-8, Kraków 1934

2/ Po drugie, z faktu iż kpt. obs. Lucjan Fijuth proponował utworzenie Brygady Lotniczo – Desantowej, a kpt. dypl. Maciej Kalenkiewicz przekształcenie całości Polskich Sił Zbrojnych w „Polski Korpus Desantowy i Lotnictwo Wsparcia Powstania” wcale nie wynika – jak twierdzi dr Andrzej Chmielarz, że rzekomo „nieprawdziwy” był ten drugi postulat. Właśnie on był pierwszą najbardziej kompleksową propozycją strategicznych rozwiązań.

W mojej ocenie mało rzetelne są oceny Autora, że minimalistyczny projekt Fijutha był rzekomo „realistyczny”, a kompleksowy projekt Kalenkiewicza „nierealny”. Takie tezy wygodnie formułuje się na wygodnej kanapie, kilkadziesiąt lat po wojnie. Oczywiste jest, że sformowanie najmniejszego związku taktycznego jest łatwiejsze niż przeformowanie całości sił zbrojnych. Wcale jednak to nie oznacza, że ten drugi postulat jest nierealny.

Okazał się nim dopiero po jakimś czasie, wskutek nieudolności polskiego Sztabu Naczelnego Wodza i „polityków londyńskich”. Nie oznacza to jednak wcale, że projekt Kalenkiewicza był nieprawdziwy i nierealny. Był śmiały i znacznie bardziej „nowatorski” niż określony tym mianem pomysł Fijutha sformowania zaledwie jednej brygady. Równie dobrze można byłoby wywodzić, że realne było np. postulowanie zrzutów do Polski stu ton zaopatrzenia – a nierealne tysiąca. Tylko że np. do Francji zrzucono realnie dziesięć tysięcy ton broni, amunicji itp. dla tamtejszego „ruchu oporu”.

Sosabowski-226x300 Historie prawdziwe i nieprawdziwe....

Stanisław Sosabowski

Na marginesie należy zauważyć, że polska 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa była największą spośród niebrytyjskich jednostek Korpusu Powietrznego Wojsk Lądowych (Army Air Corps). Anglicy zamierzali dowódcę brygady, gen. Stanisława Sosabowskiego, mianować dowódcą brytyjsko-polskiej dywizji spadochronowej! Nie zgodził się na to Sztab Naczelnego Wodza, bowiem w polskich planach 1 SBS miała zostać użyta do wsparcia planowanego powstania powszechnego w Polsce.

W mojej ocenie, gdyby intelekt polskich dowódców i polityków dorównywał dzielności polskiego żołnierza, wykorzystując brytyjskie chęci można było realnie przeprowadzić operację przekształcenia co najmniej znacznej części (może nawet całości) Polskich Sił Zbrojnych w proponowany przez kpt. dypl. Macieja Kalenkiewicza „Polski Korpus Desantowy”.

 

3/ Po trzecie, Autor nie zechciał wprost zauważyć, że wszystkie projekty, uznane przezeń za „prawdziwe” oraz „nieprawdziwe” spotkały się w październiku 1940, w nowo utworzonym wydziale studiów i szkolenia wojsk spadochronowych w Oddziale III Sztabu Naczelnego Wodza. Dr Andrzej Chmielarz „odkrył”, że w skład tego wydziału powołano kpt. dypl. Górskiego i kpt. dypl. Kalenkiewicza – ale przemilczał przydzielenie do tego samego wydziału kpt. naw. Lucjana Fijutha. Jak się stawia tezy o „prawdziwości” oraz „nieprawdziwości” czegokolwiek, miło byłoby nie przemilczać podstawowych faktów.

 

Wojskowe szkolenie spadochronowe – Legionowo 1937

 

4/ Po czwarte, twierdzenie Autora, jakoby mjr dypl. Włodzimierz Mizgier – Chojnacki rzekomo w Wojsku Polskim oraz Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, był pierwszym który pomyślał o „wykorzystania spadochronu w charakterze środka umożliwiającego skryte przerzucanie ludzi i sprzętu” jest rażąco nieprawdziwe. Dość przypomnieć, że w 1939 utworzono na lotnisku w Bydgoszczy Wojskowy Ośrodek Spadochronowy (WOS), który od 1 maja 1939 szkolił kandydatów do wojsk powietrznodesantowych.

Skoro dr Chmielarz ekscytuje się domniemanym „pierwszeństwem”, to wypada zauważyć, że maj 1939 był znacznie wcześniej niż 7 grudnia 1939. Jeśli natomiast szukać „pierwszego” Polaka, który dostrzegł zalety spadochronu to można wskazać Włodzimierza Mazurkiewicza, który w listopadzie 1914 został instruktorem w armii chińskiej.

 

Przeglad-Lotniczy-wyprawy-specjalne-00-250x262 Historie prawdziwe i nieprawdziwe....Dziesięć lat przed wybuchem wojny, w 1929 uruchomiono w Legionowie warsztat spadochronów typu Irvin. Także w 1929 – dziesięć lat przed mjr dypl. Mizgierem – Chojnackim – mjr dyplomowany pilot Marian Romeyko opublikował w ?Przeglądzie Lotniczym? artykuł ?Wyprawy specjalne?, w którym napisał m.in.:

„Przetransportowanie dwoma ? trzema samolotami plutonu piechoty wraz z karabinami maszynowymi nie wydaje się już dziś dziełem nie do osiągnięcia. W niedalekiej przyszłości (a na Zachodzie już dziś) ? może stać się zjawiskiem normalnym. Natomiast wysadzenie pojedynczych szpiegów będzie się odbywało prawdopodobnie za pomocą spadochronów (wobec udoskonalenia tychże). Pewna ilość zdyscyplinowanych, uzbrojonych żołnierzy z bronią maszynową, stać się może na tyłach dość groźną jednostką, szczególnie wobec obiektów komunikacyjnych”.

Dr Chmielarz może więc, odpowiednio dostosowując kryteria, wybrać swojego „pierwszego” – co nie oznacza, że następni są „nieprawdziwi w historii”. Zdecydowanie nieprawdziwa jest natomiast teza, że mjr dypl. Włodzimierz Mizgier – Chojnacki był „pierwszy”, a zwłaszcza że jest jakoby „prawdziwym” fragmentem historii Cichociemnych…

 

5/ Po piąte, Cichociemni nie byli „spadochroniarzami dywersantami” – to rażące, nieprawdziwe uproszczenie Autora. Cichociemni byli w sporej mierze indywidualistami ? wysokiej klasy fachowcami przeznaczonym do zadań specjalnych. Szkolono Ich w ok. 30 specjalnościach, w ok. 50 tajnych ośrodkach SOE oraz kilku polskich ośrodkach wyszkolenia i bazach. Żaden Cichociemny nie był wyłącznie „dywersantem” – jest to teza równie „prawdziwa” jak to, że był rzekomo jeden „kurs cichociemnego”.

Nawet uproszczone sklasyfikowanie specjalności 316 Cichociemnych każe wskazać 160 CC ze specjalnością w dywersji (ale nie wyłącznie „dywersantów”), 50 CC ze specjalnością w łączności, 37 CC ze specjalnością w wywiadzie, 24 CC oficerów sztabowych, 22 CC ze specjalnościami „lotniczymi”, 11 CC o specjalności „pancernej i p/panc.”, także 3 CC specjalizujących się w tzw. legalizacji.

 

Uroczystosci_3_Maja_w_Warszawie_-_skoczkowie_LOPP_1939-250x144 Historie prawdziwe i nieprawdziwe....

Spadochroniarze WOS podczas defilady, Warszawa 3 maja 1939

6/ Po szóste, nie są od dawna tajemnicą okoliczności utworzenia w 1939 roku Wojskowego Ośrodka Spadochronowego w Bydgoszczy, następnie ukończenia 5 sierpnia 1939 pierwszego pełnego kursu przez 80 oficerów i podoficerów, w tym absolwentów Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie. Nikt jednak dotąd z tych okoliczności nie wywodził – a przecież kursantów przeszkolono w skokach dziennych i nocnych, walce wręcz, strzelaniu z różnych typów broni oraz w dywersji: niszczeniu mostów, wiaduktów, torów kolejowych – że to było pierwszych 80 „prawdziwych” (używając ulubionej frazy dr Chmielarza) Cichociemnych. Szkoda jednak, że zabrakło o tym choćby wzmianki w artykule odkrywającym rzekomo dotąd ukryte – „prawdziwe” elementy historii Cichociemnych.

 

7/ Po siódme, interesujące jest źródło „ustalenia” przez dr Andrzeja Chmielarza przyczyn braku początkowej reakcji gen. Sosnkowskiego na postulaty kpt. dypl. Górskiego i kpt. dypl. Kalenkiewicza, złożone 21 stycznia oraz 14 lutego 1940. Tezy stawiane przez Autora nie zawierają odniesienia do źródłowych dokumentów, nie bardzo więc wiadomo, czy jest to historyczny fakt, czy tylko domniemanie z kategorii „widzimisię”.

 

8/ Po ósme, jak na „prawdziwą historię Cichociemnych” zadziwia że dr Andrzej Chmielarz pominął milczeniem fakt spotkania kpt. dypl. Kalenkiewicza 20 września 1940 z Naczelnym Wodzem Polskich Sił Zbrojnych gen. Władysławem Sikorskim, podczas którego koncepcja lotniczej łączności z Krajem została zreferowana Naczelnemu Wodzowi. Pominięcie Naczelnego Wodza w „prawdziwej historii Cichociemnych” musi zdumiewać.

Należy podkreślić, iż spotkanie nie było kurtuazyjne, a jego efektem było to, że dwadzieścia dni później Naczelny Wódz wydał rozkaz L.408/II – w sprawie przygotowania Polskich Sił Zbrojnych do możliwości przerzucenia transportem lotniczym do kraju, do bezpośredniego wsparcia i osłony Powstania. Rozkazał także rozpocząć formowanie pierwszej polskiej jednostki spadochronowej. Czyżby to, według Autora, były fakty z „nieprawdziwej” historii Cichociemnych?

 

ozn_Dziennik-czynnosci-mjr-Jazwinskiego_600px-300x161 Historie prawdziwe i nieprawdziwe....9/ Po dziewiąte, niezupełnie prawdziwa jest fraza w artykule dr Andrzeja Chmielarza, iż „Pod koniec listopada 1940 r. brytyjskie Kierownictwo Akcji Specjalnych (SOE) wyznaczyło wstępnie termin próbnego lotu do Polski. (…) Pierwszą dogodną datą planowanego zrzutu był 20 grudnia 1940 r.”

Jak wynika z relacji mjr dypl. Jana Jaźwińskiego, oficera wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, organizatora łączności lotniczej z okupowaną Polską, polski memoriał w tej sprawie przekazano Brytyjczykom 19 sierpnia 1940, wskazując jako datę pierwszego „lotu łącznikowego” połowę września 1940. Dopiero w połowie października 1940 Brytyjczycy zgodzili się uruchomić pierwszy kurs spadochronowy, 6 listopada 1940 ukończylo go 12 skoczków.

W drugim memoriale z 13 listopada1940 Polacy postulowali pierwszy lot jeszcze w listopadzie 1940. W odpowiedzi z 19 listopada brig. Bridge uznał za „nieprawdopodobne” zorganizowanie pierwszego lotu przed końcem listopada 1940. Po polskich interwencjach Brytyjczycy ulegli. Polski Inspektor Sił Powietrznych zawiadomił szefa Oddziału VI, że pierwszy lot może nastąpić najwcześniej 21 grudnia 1940.

Do 19 grudnia depeszami do KG AK ustalano miejsce zrzutu. Po wymianie depesz Polacy, w porozumieniu z SOE ustalili jako datę zrzutu 20 grudnia. Opowieść o 20 grudnia jako o rzekomej „pierwszej dogodnej dacie planowanego zrzutu” jest więc nieprawdziwa.

Dodać należy, że wciąż historycy także nieprawdziwie głoszą „kliencki” charakter brytyjskich relacji SOE – polski Oddział VI (Specjalny) SNW. Według tego nieprawdziwego założenia Polacy byli „klientami” Brytyjczyków, o wszystkim decydowało i wszystko organizowało SOE, a Polacy byli jedynie „pasażerami” oraz „odbiorcami”.

Warto przeczytać „Dziennik czynności” mjr dypl. Jana Jaźwińskiego, aby porzucić tego rodzaju opowieści. Fakty są takie, że ze względów formalnych (także w praktyce) wszelkie decyzje musiały mieć charakter dwustronnych, polsko – brytyjskich uzgodnień, co wynikało wprost z podpisanej 30 lipca 1940 umowy polsko ? brytyjskiej dot. formowania Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie oraz funkcjonowania Sztabu Naczelnego Wodza w Wielkiej Brytanii.

 

Gorski-Jan-Kalenkiewicz-Michal-300x258 Historie prawdziwe i nieprawdziwe....

kpt. dypl. Jan Górski oraz kpt. dypl. Maciej Kalenkiewicz, współtwórcy Cichociemnych

10/ Po dziesiąte, nie jest całkiem prawdziwe twierdzenie Autora: „Termin kolejnego lotu zostaje wyznaczony przez Air Ministry na dzień 15 lutego”. Faktycznie bowiem 29 stycznia 1941 na konferencji w Air Ministry uzgodniono kolejny termin pierwszego lotu na 8 lutego 1941. Od 8 do 12 lutego miała miejsce jednak przerwa w łączności radiowej z KG AK w okupowanej Polsce, stąd też termin tego lotu musiał zostać zmieniony. Termin został uzgodniony (a nie wyznaczony) z brytyjskim ministerstwem lotnictwa, po zapewnieniu „odbioru” w Polsce, zatem kolejny termin pierwszego lotu to był 15 lutego 1941.

 

11/ Po jedenaste, krzykliwym tytułem o rzekomo jedynie „prawdziwej historii Cichociemnych” oznaczono artykuł, który powiela od dawna znane fakty, niektóre zresztą mocno zniekształcając. O domniemanej „prawdziwości” relacji dr Andrzeja Chmielarza mają świadczyć – wg. Autora – mocno naciągane tezy o rzekomym „pierwszeństwie” mjr dypl. Mizgier – Chojnackiego oraz kpt. obs. Fijutha.

 

Byłoby wskazane, aby w narracjach dotyczących Cichociemnych częściej spoglądać w dokumenty, a znacznie rzadziej poszukiwać sensacji czy rzekomego „pierwszeństwa”. Byłoby też wskazane, aby już ustalonych faktów nie przeinaczać lub nie przemilczać.

 

Ryszard M. Zając – Errata / Uwagi do artykułu: 'dr Andrzej Chmielarz – Prawdziwa historia Cichociemnych’
elitadywersji.org, Sosnowiec, 10 marca 2021

 

Do pobrania:

 


 

dr hab. Jacek Sawicki – Cichociemni – nowa jakość na polu walki
w: Biuletyn Informacyjny nr 2 (386), luty 2021 s. 13-17

 

Ad. 2 – „Cichociemni – nowa jakość na polu walki”

 

AK_02_2021-CC-nowa-jakosc-212x300 Historie prawdziwe i nieprawdziwe....Artykuł dr hab. Jacka Sawickiego, profesora nadzwyczajnego KUL, przeczytałem z dużym zainteresowaniem. Mam tylko kilka uwag.

 

1/ Po pierwsze, Autor definiuje Cichociemnych takim zdaniem – „Ochotnicy, wyselekcjonowani specjaliści, najlepsi z najlepszych; po kursie spadochronowym zrzuceni do kraju z zadaniem zasilenia struktur Polski Podziemnej i Armii Krajowej”. W zdaniu tym użyto bardzo nieprecyzyjnej frazy – „po kursie spadochronowym zrzuceni do kraju” – co może sugerować, iż szkolenie Cichociemnych sprowadzało się tylko do tego jednego kursu (spadochronowego), zaś innych nie było.

To oczywiście zasadniczy błąd, bowiem nie było jednego „kursu cichociemnego” lecz cztery grupy po kilka kursów. Cichociemnych szkolono w ok. 30 specjalnościach, oczywiście nie tylko na kursie spadochronowym. Wbrew pozorom, choć istotny, kurs spadochronowy nie był przecież najważniejszy, bowiem Cichociemni skakali do Polski (z jednym wyjątkiem) tylko raz, a niektórzy wcale (wysiedli z samolotu podczas operacji MOST).

 

2/ Po drugie, z faktu iż gen. Władysław Sikorski „przekazał uprawnienia Komendanta Głównego ZWZ Stefanowi Roweckiemu wcale nie wynika, iż „Tym samym Komenda Główna przeniesiona została do Kraju”. Jeden komendant to nie cała komenda, zaś słowo „przeniesienie” wcale nie jest synonimem „przekazania”.

Wolałbym bardziej precyzyjne sformułowania, zwłaszcza, że „przeniesienie do Kraju” oficerów dawnej KG ZWZ polegało na tym, że zostali przydzieleni do nowo utworzonego w Londynie Wydziału Krajowego, późniejszego Oddziału IV (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza. Na marginesie zauważę, że dr Krzysztof Tochman z IPN wywodzi, że Komendę Główną ZWZ „przeniesiono do Wielkiej Brytanii”. Fakty są zaś takie, iż KG ZWZ na obczyźnie rozwiązano…

 

Oddzial-VI-Londyn-300x253 Historie prawdziwe i nieprawdziwe....

Oddział VI SNW, Londyn

3/ Po trzecie, w artykule niejako „tradycyjnie” (to zła tradycja części polskich historyków) zadania Oddziału VI (Specjalnego) spłycono niemalże tylko do roli przerzutu powietrznego do Kraju. Gdyby tak było rzeczywiście, wystarczyłby tylko mjr dypl. Jan Jaźwiński, który w praktyce tym się zajmował.

Warto podkreślać, wciąż pomijaną, podstawową rolę Oddziału VI, ważniejszą nawet od przerzutu lotniczego – administrowanie całością funduszy dla Armii Krajowej oraz pełnienie roli niejako „ambasady AK” dla wszystkich pozostałych oddziałów Sztabu Naczelnego Wodza oraz innych, także brytyjskich instytucji. Nie sposób uznać że to były marginalne, nieznaczące zadania Oddziału VI SNW.

 

4/ Po czwarte, cichociemni nie byli „kurierami wojskowymi”, to rażąco nierzetelne spłycenie Ich roli, zadań, zasług. Wcale nie byli „gońcami w mundurze”, tego rodzaju określenie uwłacza Ich pamięci, podobnie jak stawianie znaku równości pomiędzy CC jako „kurierami wojskowymi” a „kurierami cywilnymi” czyli wysłannikami politycznymi. Wydawało mi się dotąd, że nietrudno odróżnić żołnierza od polityka.

 

5/ Po piąte, zasygnalizowana w tytule „nowa jakość na polu walki” nie została w tekście wspomniana. Choć teza jest prawdziwa, w artykule brak jej uzasadnienia, nie wiadomo na czym miała polegać ta nowa jakość. Za uzasadnienie tytułu może jedynie posłużyć fragment końcowego zdania:

„Cichociemny był nie tylko spadochroniarzem świetnie przygotowanym do pracy w konspiracji, ale przede wszystkim synonimem wolności, żołnierzem Wojska Polskiego, które, chociaż daleko od kraju, nadal walczyło”.

To jednak trochę za mało jak na uzasadnienie – prawdziwej – tezy o „nowej jakości”. Autor nie zechciał choćby przedstawić specyfikacji składników tej „nowej jakości”…

 

Strony-od-IPN_Cichociemni_broszura_druk_04-205x300 Historie prawdziwe i nieprawdziwe....Cieszę się, że historycy piszą o Cichociemnych, choć smuci mnie, że czynią to niejako „przy okazji” (wypada napisać coś w rocznicę). Jeszcze bardziej smuci mnie, że wciąż narracja historyczna o Cichociemnych zawiera podstawowe błędy, wciąż spłyca się Ich dokonania, wciąż przypisuje się polskie zasługi Brytyjczykom (to wspaniałe SOE, które w pełnej krasie zaprezentowało swą niekompetencję np. w Holandii)…

Ale czyż może być inaczej w sytuacji, w której nie ma ani jednej placówki naukowej czy muzealnej zajmującej się kompleksowo tym zagadnieniem? W sytuacji w której liczne dokumenty leżą sobie w archiwach i nikt do nich od wielu lat nie zagląda?

W sytuacji, w której nawet ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Wielkiej Brytanii nie wie, że Cichociemni byli żołnierzami Armii Krajowej? W sytuacji w której nawet Instytut Pamięci Narodowej (sic!!!) depcze pamięć o Cichociemnych oraz rozpowszechnia kłamstwa na Ich temat w rocznicowej publikacji największego swego „znawcy problematyki”?

Ryszard M. Zając

 

Do pobrania:

 


 

Moje – przedstawione powyżej – uwagi do obu w/w artykułów przesłałem do redakcji „Biuletynu Informacyjnego” z prośbą o publikację… Otrzymałem bardzo rzeczową i życzliwą odpowiedź z redakcji.

Pan Piotr Hrycyk, redaktor naczelny był uprzejmy odnieść się też do niedawnej mojej polemiki z dr Krzysztofem Tochmanem. Napisał m.in. „Z wielkim zainteresowaniem czytałem Erratę [pdf] i wykaz błędów popełnionych, a przez Pana rzeczowo uzasadnionych. Nie spodziewałem się jednak, że podobną Erratę przeczytam w związku z publikacjami w Biuletynie.”

Szczerze mówiąc, też się nie spodziewałem, „Biuletyn” jest jednym z niewielu żródeł naprawdę rzeczowych informacji . Na szczęście jest jednak zasadnicza różnica pomiędzy błędami dr Tochmana a pewnymi nieścisłościami w artykułach dr Andrzeja Chmielarza oraz dr hab. Jacka Sawickiego. To różnica jakościowa – dr Tochman popełnił fundamentalne błędy, niekiedy nawet co do dat, roli i znaczenia niektórych instytucji czy osób. W artykułach w „Biuletynie” są natomiast pewne nieścisłości oraz potknięcia co do faktów i związanych z nimi ocen.

Moje uwagi do obu tekstów (o treści jak powyżej) zostały przesłane obu Autorom. Pan Piotr Hrycyk uważa – co też popieram – że warto byłoby dojść wspólnie do porozumienia oraz spróbować uzgodnić, w oparciu o źródłowe dokumenty rzeczywiste fakty – „by na przyszłość uniknąć takich niezręcznych sytuacji”. Jestem jak najbardziej „za” takim rozwiązaniem, czekam na reakcję obu Autorów 🙂👍

*     *     *     *     *

Gdy już napisałem powyższe słowa, Pan Piotr Hrycyk był uprzejmy przesłać mi odpowiedzi obu Panów Doktorów.

W skrócie:

  • wg. dr Andrzeja Chmielarza mój tekst powyżej „jest skutkiem braku znajomości materiałow archiwalnych i warsztatu historyka”, a kwestionowanie ustaleń Pana Doktora „jest ślepą uliczką” 
  • wg. dr hab. Jacka Sawickiego wskazane przeze mnie (patrz powyżej) błędy w tekście były „skrótem w tworzeniu narracji na poziomie popularnego artykułu”, a moja wypowiedź w tej sprawie to „próba monopolizowania termatu”.

 

Pełną treść odpowiedzi obu Panów, wraz ze swoją ripostą opublikuję w najbliższą niedzielę 14 marca br., w samo południe. (opublikowane – patrz poniżej)

 

Ubolewam nad tym, że z wyżyn swych katedr Panowie Historycy nie raczą rzeczowo podejść do dyskusji, a jeden z Panów nawet rozpoczął od argumentów ad personam wobec mnie – co jak powszechnie wiadomo, żadnej rzeczowej dyskusji służyć nie może. Przykre, nawet bardzo…

Ryszard M. Zając

 


 

Historycy z warsztatemi i skrótami myślowymi…

 

Moje polemiki redaktor naczelny „Biuletynu Informacyjnego” Pan Piotr Hrycyk byl uprzejmy przed publikacją przesłać Panom Autorom. W mailu do mnie zechciał wyrazić pogląd – który także poparłem – że warto byłoby dojść wspólnie do porozumienia oraz spróbować uzgodnić, w oparciu o źródłowe dokumenty, rzeczywiste fakty ? ?by na przyszłość uniknąć takich niezręcznych sytuacji?.

Niestety reakcja obu Autorów mocno rozczarowywuje, a wartość poznawcza „replik” rozczarowuje. Obaj Autorzy nie odnieśli się wprost do treści mojej polemiki, za to – nie znając mnie wcale – raczyli sformułować pod moim adresem zarzuty personalne.
.

Dr Andrzej Chmielarz:

Uważa, że „nie znam materiałów archiwalnych i warsztatu historyka”. Podkreśla, że wszelka polemika z Nim „jest chybiona”, a nawet że jest „ślepą uliczką”, bowiem dokonał „wieloletniej, żmudnej kwerendy żródłowej” (czyli przeszukał archiwa), na dodatek uczynił to „w archiwach polskich i zagranicznych”. Oczywiście – zarzucając mi nie wiadomo co – nie wskazał mających to potwierdzać domniemanych źródeł, ani publikacji, ani nawet nazw archiwów. Niestety, nie uklękłem na wieść, że był też (osobiście bądź wirtualnie) w archiwach „zagranicznych”.

Pan Doktor nie raczył wcale odnieść się do mojej polemiki, ale wybrał sobie kilka zdań z portalu https://elitadywersji.org/ i polemizuje już nawet nie tylko z ich treścią, ale z tym, co sądzi że z tych zdań wyczytał. Taki sposób „odpowiedzi” powinien logicznie prowadzić do repliki, w której wybiorę sobie jeszcze inną publikację Pana Doktora i będę z jakimiś jej tezami (albo innymi, całkiem wymyślonymi) polemizował. W odpowiedzi Pan Doktor prześle swoją polemikę do jeszcze innego mojego tekstu itp. itd.

Nietrudno zauważyć, że ten rodzaj „dyskusji” nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek dyskusją, czyli wymianą argumentów – rzetelnym odniesieniem się do spornych elementów danego tematu. Ten rodzaj „dyskusji”, który zainicjował dr Chmielarz, jest wyłącznie wywoływaniem chaosu, nie sposób bowiem dyskutować naraz o wszystkim, w całkowitym oderwaniu od argumentów przedstawianych przez oponenta.

Niemniej krótko odniosę się do niektórych uwag Pana Doktora, choć mój iloraz inteligencji (142) oraz zapewne bardzo nikła ilość kwerend i pobytów w achiwach (zwłaszcza zagranicznych) niewątpliwie wpychają mnie prosto w „ślepą uliczkę”, co czyni że nie jestem godzien polemizować z ogłoszeniami historycznymi Pana Doktora…

 

Tematy dyskusji:

Przypomnę, że moja polemika z artykułem Pana Doktora została zawarta w 11 punktach:

  1. mjr dypl. Włodzimierz Mizgier ? Chojnacki wcale nie był „pierwszym” ani też „pomysłodawcą utworzenia wojsk spadochronowych i rozpoczęcia szkolenia spadochroniarzy dywersantów?.
  2. kpt. obs. Lucjan Fijuth nie mógł być ze swoją propozycją „pierwszy” przed kpt. dypl Maciejem Kalenkiewiczem, bo kpt. dypl. Maciej Kalenkiewicz proponował zupełnie co innego niż Fijuth.
  3. kpt. dypl. Jan Górski, kpt. dypl. Maciej Kalenkiewicz oraz kpt. obs. Lucjan Fijuth pracowali razem w wydziale studiów i szkolenia wojsk spadochronowych Oddziału III Sztabu Naczelnego Wodza. Pan Doktor wymienił dwóch pierwszych, „zapomniał” otrzecim.
  4. mjr dypl. Włodzimierz Mizgier ? Chojnacki wcale nie był „pierwszym” proponującym wykorzystanie spadochronu do przerzutu ludzi i sprzętu. Nie był nawet drugi czy trzeci – przed nim było co najmniej czterech innych oficerów.
  5. Cichociemni nie byli ?spadochroniarzami dywersantami? – byli szkoleni w 30 specjalnościach, żaden Cichociemny nie był wyłącznie ?dywersantem?.
  6. Prekursorami Cichociemnych było 80 oficerów i podoficerów, którzy 5 sierpnia 1939 ukończyli w Wojskowym Ośrodku Spadochronowym w Bydgoszczy m.in. kursy: spadochronowe, dywersji i in.
  7. Dr Chmielarz nie podał źródeł ustaleń ws. początkowej reakcji gen. Sosnkowskiego na postulaty kpt. dypl. Górskiego i kpt. dypl. Kalenkiewicza.
  8. Dr Chmielarz pominął milczeniem fakt spotkania kpt. dypl. Kalenkiewicza 20 września 1940 z Naczelnym Wodzem Polskich Sił Zbrojnych gen. Władysławem Sikorskim.
  9. Pierwszy termin próbnego lotu do Polski to nie 20 grudnia 1940 lecz listopad 1940; termin był uzgadniony z Polakami, a nie „wyznaczony” przez SOE”
  10. Termin kolejnego lotu nie został „wyznaczony przez Air Ministry”, lecz uzgodniony z Polakami, nie był nim początkowo 15 lutego lecz 8 lutego
  11. ?Prawdziwa historia Cichociemnych? (wg. dr Chmielarza) faktycznie powiela od dawna znane fakty, niektóre zresztą mocno zniekształcając, wcale nie jest „prawdziwa”.

Pełna treść moich zastrzeżeń do artykułu dr Chmielarza – patrz powyżej lub plik pdf

 

Na te 11 zarzutów tak odpowiada dr Andrzej Chmielarz:

"ZAMIAST  REPLIKI"

 

Szanowny Panie,

z przykrością muszę stwierdzić, że Pańska polemika, która w moim odczuciu jest skutkiem braku znajomości materiałów archiwalnych i warsztatu historyka, jest chybiona. Kwestionuje Pan moje ustalenia będące wynikiem wieloletniej, żmudnej kwerendy źródłowej, w archiwach polskich i zagranicznych. Próba konfrontacji moich ustaleń z dotychczasowymi publikacjami na ten temat jest ślepą uliczką.

Swoje zainteresowania koncentruję na okresie obejmującym powstanie koncepcji lotniczej łączności z okupowanym Krajem i ustaleniu, kiedy narodziła się idea przerzutu wyszkolonych spadochroniarzy na potrzeby konspiracji wojskowej. Ten etap historii, rozpoczynający się na przełomie października-listopada 1939 r., a zakończony pierwszym lotem do Kraju w lutym 1941 r., nie został dotychczas w sposób należyty opracowany. Pragnę Pana zapewnić, że wszystkie podane przeze mnie ustalenia są oparte na konkretnych dokumentach archiwalnych. Możemy się oczywiście różnić się w ich ocenie, znaczeniu itp., ale nie zmieni to faktu, że zmieniają one w sposób zasadniczy dotychczasowy opis narodzin idei przerzutu powietrznego do Polski w latach II wojny światowej.

Moja uwaga: nie znam tych „konkretnych dokumentów archiwalnych” na które powołuje się dr Andrzej Chmielarz. Problem w tym, że wcale nie odnosi się do moich zarzutów, tylko usiłuje dyskutować wokół kwestii o których nie pisałem

 

Formułując swoje zastrzeżenie, nie bierze Pan pod uwagę prostego faktu. Znakomita większość opracowań dotyczących historii polskich spadochroniarzy i lotniczej łączności z krajem powstała w okresie, kiedy dostęp do archiwaliów krajowych i zagranicznych był mocno utrudniony.

Moja uwaga: Pan Doktor nie zauważa prostego faktu: moje zastrzeżenia dotyczą zupełnie innych kwestii.

 

Jak ważna jest znajomość i wykorzystanie zachowanych archiwaliów, pokazują dobitnie opracowania oparte na solidnej bazie źródłowej. Mam tu na myśli czterotomowy Słownik biograficzny Cichociemnych Krzysztofa K. Tochmana i Lotnicze wsparcia Armii Krajowej Kajetana Bienieckiego. Te opracowania unaoczniły wszystkim, jak wielkie luki i jak znacząco niepełny był funkcjonujący w dotychczasowej literaturze opis wielu zdarzeń.

Moja uwaga: Refleksje Pana Doktora nie mają żadnego związku z moimi zastrzeżeniami do tekstu, który napisał. Nota bene, w „Słowniku Biograficznym Cichociemnych” autorstwa dr Tochmana jest kilka istotnych błędów.

 

Bazowanie wyłącznie na literaturze skutkuje opisem, który niestety w wielu przypadkach na niewiele wspólnego z faktycznym przebiegiem wydarzeń. Odbicie tego ułomnego stanu wiedzy można znaleźć w bardzo wielu publikacjach, w tym niestety również na stronie www.elitadywersji.org.

Moja uwaga: Pan Doktor nie odnosi się do tematu dyskusji, tj. nie odnosi się do moich zastrzeżeń do jego artykułu.

 

By unaocznić skalę błędnego przekazu, pozwolę sobie na komentarz do zamieszczonego tam krótkiego tekstu zatytułowanego ?Łączność lotnicza?:

Moja uwaga: Byłoby wskazane, aby Pan Doktor odniósł się do moich zastrzeżeń do jego artykułu, zaś nową polemikę dotycząca jakiejkolwiek (jednej czy wielu) publikacji adresował do autorów tych publikacji, na których ten tekst został oparty. Chętnie zmienię treść danych tekstów mojego autorstwa, jeśli otrzymam wgląd w źródłowe dokumenty. Publikuję treści nie kwestionowane dotąd przez najpoważniejszych badaczy.

 

[cytat ze strony] Pierwszą propozycję w sprawie nawiązania łączności lotniczej z Krajem 30 grudnia 1939 złożył Dowódcy Lotnictwa gen. Józefowi Zającowi kpt. Jan Górski ps. Chomik.

? Górski nie jest autorem koncepcji nawiązania łączności lotniczej z krajem. Powstała ona w KG ZWZ w Paryżu i była przedmiotem dyskusji z udziałem gen. K. Sosnkowskiego i gen. Józefa Zająca 10 listopada 1939 r. W sztabie Dowództwa Lotnictwa zagadnienie to opracował płk. obs. Czesław Filipowicz.

Moja uwaga: kpt. dypl. Jan Górski jest autorem tego, pod czym się podpisał. Nigdzie nie twierdzę, że nikt inny nie wypowiadał się w sprawie idei łączności z okupowana Polską. Pan Doktor polemizuje więc nie tylko z innymi autorami ale także z tezą, której w moim tekście nie ma.

 

? pismo w sprawie utworzenia oddziałów desantowych skierowane do Dowódcy Lotnictwa gen. Józefa Zająca 7 grudnia złożył mjr. dypl. Włodzimierz Mizgier – Chojnacki, zajmujący się od lat spadochroniarstwem i wówczas oficer Komendy Głównej ZWZ w Paryżu, meldując, że: Na terenie Francji oraz w obozach w Rumunii i na Węgrzech znajduje się spora liczba naszych spadochroniarzy przeszkolonych przez LOPP i Wojskowy Ośrodek Spadochronowy w Bydgoszczy. Element ten, składający się z młodzieży ideowej i nadzwyczaj dzielnej mógłby być wykorzystany do desantów spadochronowych o charakterze dywersyjnym i wywiadowczym.

Jego propozycja zorganizowania w porozumieniu z dowództwem francuskim ośrodka spadochronowego (została przedstawiona lista kadry), został przyjęty do realizacji, na co wskazuje pismo mjr Władysława Tuchółki (przedwojenny komendant Wojskowego Ośrodka Spadochronowego w Bydgoszczy) do gen. Zająca z 14 grudnia 1939 r., w reakcji na przekazaną mu przez płk. pil. Pawlikowskiego informację, że otrzymał przydział do szkolnictwa spadochronowego. 12 stycznia 1940 r. gen. Zając przedstawił Francuzom obsadę personalną centrum wyszkolenia spadochronowego, którego komendantem (Dir. du Centre d?instr.) został mjr. Mizgier-Chojnacki. Lista liczyła 17 ludzi (plus jeden kandydat na kurs spadochronowy ppor. Jan Rogowski). Szkolenie polskich spadochroniarz miało się odbyć w Avignon. W okresie styczeń – maj 1940 r. Dowództwo Sił Powietrznych monitowało Francuzów w tej sprawie wielokrotnie.

Moja uwaga: To cenne, że Pan Doktor zechciał napisać o inicjatywie mjr. dypl. Włodzimierza Mizgier – Chojnackiego. Przecież tego nie zakwestionowałem. Nie oznacza to jednak, że nie było inicjatywy kpt. dypl. Jana Górskiego. Pana wywód, jakoby Chojnacki był „pierwszy” nie jest prawdziwy.

 

? pismo 30 grudnia kpt. Górskiego i kpt Kalenkiewicza nie posiada ani tytułu, ani adresata i trudno je z uwagi na treść określać jako propozycję nawiązania łączności lotniczej z krajem: Wiadomości kraju zebrane od kolegów przybywających z Polski oraz częściowo osobiste obserwacje wskazują na konieczność ściślejszej opieki nad społeczeństwem pozostającym pod zaborami. [?] Uzupełnienie to powinno być wykonywane przy pomocy: ? emisariuszy – naocznych świadków odradzającej się Polski; – samolotów łącznikowych rozrzucających okresowo ulotki; w chwili odpowiedniej przez: – desanty powietrzne ? jako ? moralne i częściowo materialne oparcie dla Krajowych Władz Powstańczych. [?] Desanty powietrzne – mogą być wyrzucone w chwili, gdy siły niemieckie będą związane uderzeniem Aliantów.

Moja uwaga: pismo z 30 grudnia 1939 złożył tylko kpt. dypl. Jan Górski. Wraz z kpt. dypl. Maciejem Kalenkiewiczem złożył je po raz trzeci dopiero 14 lutego 1940. Podobnie wydaje się wyglądać Pana „precyzja” w określeniu jego treści. Cytat z pisma kpt dypl. Górskiego i kpt. dypl. Kalenkiewicza – ?Głównym zadaniem wojsk polskich we Francji jest jak najwydajniejsze i jak najbardziej bezpośrednie działanie na korzyść Kraju. Taką właśnie jego formą jest wsparcie powstania przez desanty oddziałów wojsk polskich tworzonych we Francji?.

 

[cytat ze strony] Przygotował opracowanie pt. ?Użycie lotnictwa dla łączności i transportów wojskowych drogą powietrzną do Kraju oraz dla wsparcia powstania. Stworzenie jednostek wojsk powietrznych?.

? w nazwie zbędne drugie ?dla?.

Moja uwaga: Nazwa jest cytatem z tytułu dokumentu, którego oryginał znajduje się w Studium Polski Podziemnej. Jeśli wszyscy badacze popełnili ten sam błąd, proszę opublikować skan oryginału.

 

– Jest to kolejna wersja powstałego w kwietniu 1940 r. Planu wsparcia i osłony powstania w Kraju.

Moja uwaga: Pisma: z 30 grudnia 1939, 21 stycznia 1940 oraz z 14 lutego 1940 nie są (nie mogą być, powstały wcześniej) „kolejną wersją” napisanego później, w kwietniu 1940 przez kpt. dypl. Kalenkiewicza „?Plan wsparcia i osłony powstania w Kraju”.

 

[cytat ze strony] Wobec braku reakcji ponowił raport 21 stycznia 1940 przedkładając go tym razem gen. Kazimierzowi Sosnkowskiemu. Wraz z kpt. Maciejem Kalenkiewiczem po raz trzeci złożył raport w tej sprawie 14 lutego 1940.

? powtarzana informacja o braku reakcji na wystąpienia Górskiego i Kalenkiewicza jest nieprawdziwa. Przeczą temu adnotacje kancelaryjne na złożonych dokumentach oraz notatka z 25 stycznia 1940 r. świadcząca o prowadzonych rozmowach z obu oficerami: Kpt. Kalenkiewicz oświadczył, że niezbyt chętnie wróciłby do swej organizacji w kraju? [?] Wróci, gdy dostanie rozkaz. Natomiast razem [z] kpt. Górskim pójdą na każdą wojskową dywersyjną pracę w Polsce.

Moja uwaga: Być może była jakaś reakcja, a informacja o braku reakcji jest błędna. W mojej ocenie „adnotacja” czy „rozmowa” niekoniecznie musi być uznana za właściwą reakcję. Prowadzi Pan jednak „dyskusję” z ustaleniami innych badaczy – a nie ze mną, powołując się przy tym na nieopublikowane nigdzie dokumenty. Nie mam zdolności jasnowidzenia, aby się do ich treści odnieść.

 

– raport z 21 stycznia i 14 lutego 1940 r. jest tym samym dokumentem i dotyczył sprawy użycia oficerów wychowanków WSWoj. w desantach spadochronowych w Kraju. Referent tej sprawy płk dypl. Albin Habina, szef Wydziału Operacyjnego KG ZWZ, pisał: W sprawie tej wpłynęły zasadniczo 2 załączone referaty, przyczem referat z 21.I b.r. pisany ręcznie i zaopiniowany przeze mnie, iż ma w przyszłości widoki powodzenia, został zwrócony na żądanie autorów i dosłownie przepisany na maszynie dnia 14.II b.r. 21 marca gen. Sosnkowski zgłoszenie grupy wychowanków WSWoj. przekazał Dowódcy Lotnictwa gen. Zającowi pisząc: proszę Pana Generała o umożliwienie tym oficerom przeszkolenia na kursach spadochronowych. 20 kwietnia 1940 r. gen. Zając wydał dyspozycję: Wychowankowie WSWoj. mogą być na dalszej liście kandydatów.

Moja uwaga: Nie wiem z jakiego powodu Pan o tym pisze, ani w moich zastrzeżeniach do Pana artykułu, ani we fragmencie ze strony, który wybrał Pan sobie do „polemiki zastępczej” nic nie ma na ten temat.

 

[cytat ze strony] Podkreślał w nim ? ?Głównym zadaniem wojsk polskich we Francji jest jak najwydajniejsze i jak najbardziej bezpośrednie działanie na korzyść Kraju. Taką właśnie jego formą jest wsparcie powstania przez desanty oddziałów wojsk polskich tworzonych we Francji. Zgłosił też gotowość grupy 16 oficerów, absolwentów Wyższej Szkoły Wojennej (nazywanych od Jego pseudonimu ?chomikami?), do desantowania się do Kraju.

? w piśmie z 14 lutego 1940 r. nie ma przywołanego zdania. Pochodzi z niedatowanego i niepodpisanego dokumentu zaczynającego się od słów: Grono oficerów wychowanków Wyższej Szkoły Wojennej znajdujących się we Francji ustaliło w czasie dyskusji koleżeńskich co następuje? (fakt, że wspomniany dokument znany jest w wersji rękopiśmiennej i maszynowej pozwala przypuszczać, że był to prawdopodobnie załącznik do pisma z 14 lutego, którego nie odnotowano na piśmie przewodnim).

Należy uściślić, że w dokumencie tym owo grono oficerów nie przewidywało żadnego szkolenia dywersantów, czy też nawiązywania łączności z Krajem. Desanty przewidywano dopiero w momencie wybuchu powstania w okupowanym Kraju, a: Do chwili wybuchu powstania chcemy brać udział w oddziaływaniu na społeczeństwo w kraju. Owe formy oddziaływanie to wg nich: utrzymanie ducha w narodzie; podniesienie dumy społeczeństwa, utrzymanie spokoju i zaciętości; wykazanie, że wojsko polskie we Francji jest godne narodu i utrzymanie jedności wysiłku i władzy.

Moja uwaga: Prowadzi Pan „dyskusję” nie ze mną lecz właściwie z autorami wielu publikacji, powołując się nie nieopublikowane nigdzie dokumenty. Nie mam zdolności jasnowidzenia, aby się do ich treści odnieść. Na marginesie – załącznik jest integralną częścią pisma.

 

? pismo z 14 lutego 1940 r. jest wspomnianym wyżej zgłoszeniem grupy oficerów wychowanków Wyższej Szkoły Wojennej: pragnących wziąć udział w desantach spadochronowych w Kraju. [?] Melduję, że wyżej wymieniona grupa posiada wystarczającą ilość oficerów fachowo przygotowanych do opracowania szczegółowego projektu wstępnego. Tak więc w połowie lutego 1940 r. nie ma żadnego jeszcze projektu.

Moja uwaga: Nie wiem z jakiego powodu Pan o tym pisze, ani w moich zastrzeżeniach do Pana artykułu, ani we fragmencie ze strony, który wybrał Pan sobie do „polemiki zastępczej” nic nie ma na ten temat.

 

[cytat ze strony] W maju 1940 obaj współtwórcy Cichociemnych zostali przeniesieni do ?Biura gen. Sosnkowskiego?. Pod tą zakamuflowaną nazwą funkcjonowała Komenda Główna ZWZ (później przemianowanego na Armię Krajową). Pracowali tam nad planami wsparcia drogą lotniczą powstania powszechnego.

? ?współtwórcy cichociemnych?, brak jakiejkolwiek podstawy do takiego twierdzenia.

Moja uwaga: raczy Pan żartować. Kto zatem wg. Pana jest wspóltwórcą? Mizgier – Chojacki?

 

– Ich projekty dotyczyły użycia desantów wojskowych jako wsparcie ruchu powstańczego, a nie przygotowania spadochroniarzy dywersantów, jako wsparcia pracy wojskowej w okupowanym Kraju i w tej roli znaleźli się w komórce gen. Paszkiewicza, prowadzącej na szczeblu KG ZWZ studia nad planem wsparcia powstania przez oddziały transportowane przy użyciu lotnictwa;

Moja uwaga: Nie wiem z jakiego powodu Pan o tym pisze, ani w moich zastrzeżeniach do Pana artykułu, ani we fragmencie ze strony, który wybrał Pan sobie do „polemiki zastępczej” nic nie ma na ten temat.

 

? przydział Kalenkiewicza z Górskim do KG ZWZ był czasowy i obejmował miesiące maj-czerwiec 1940 r. (do jej rozwiązania). Pisze o tym 23 sierpnia 1940 r. gen. bryg. Paszkiewicz dowódca 1 Brygady Strzelców do szefa Oddziału V Sztabu NW, w związku z ich planowanym przydziałem do kadry jednej z brygad kanadyjskich stwierdza: w dalszym ciągu przewidywanym jest użycie ich do prac łączności lotniczej z krajem. Efektem tego pisma było m.in. przydzielenie 11 września Kalenkiewicza na okres 4 tygodni do Oddziału III Sztabu NW, skąd z dniem 6 grudnia przeniesiony został do Oddziału V Sztabu NW.

Moja uwaga: Nie wiem z jakiego powodu Pan o tym pisze, ani w moich zastrzeżeniach do Pana artykułu, ani we fragmencie ze strony, który wybrał Pan sobie do „polemiki zastępczej” nic nie ma na ten temat.

 

[cytat ze strony] Także w maju złożyli do Sztabu Naczelnego Wodza memorandum w tej sprawie. Przygotowali również Instrukcję dla pierwszych lotów łącznikowo ? rozpoznawczych w sprawie zrzutów spadochronowych, lądowania lub wodowania samolotów oraz podejmowania poczty z ziemi.

? Kolejność prac była zupełnie inna. Sprawą nierozstrzygniętą pozostaje ustalenie autorstwa. Są one w znanych mi zbiorach identyfikowane jako opracowania Kalenkiewicza. Jako pierwszy, w kwietniu 1940 r., powstał Plan wsparcia i osłony powstania w Kraju, który po przepracowaniu otrzymał nazwę Użycie lotnictwa dla łączności i transportów wojskowych drogą powietrzną do Kraju oraz wsparcia powstania. Stworzenie jednostek wojsk powietrznych. Kolejnymi były: Instrukcja dla pierwszych lotów łącznikowo-rozpoznawczych do Kraju i Rozpoznanie lotnisk i lądowisk w Kraju. W połowie czerwca 1940 r. powstało Planowanie wsparcia i osłony powstania (porządek pracy) i Plan pracy nad organizacją wsparcia i osłony powstania. Spis zagadnień do opracowania (dla pamięci).

Moja uwaga: Prowadzi Pan „dyskusję” nie ze mną lecz właściwie z autorami wielu publikacji, powołując się nie nieopublikowane nigdzie dokumenty. Nie mam zdolności jasnowidzenia, aby się do ich treści odnieść.

 

Przeczytałem z ciekawości Pańskie uwagi pod adresem broszury K. Tochmana. Z niewielką częścią uwag się zgadzam.

Moja uwaga: Niestety, Pana wspaniałomyśla deklaracja ma zerową wartość poznawczą – nie wiadomo, z którymi uwagami Pan się zgadza…

 

Szkoda jednak, że w ferworze wytykania niedostatków jego publikacji nie udało się Panu uniknąć również szeregu uproszczeń i błędów.

Najpoważniejsze z nich to:
? spadochroniarze zrzucani na Bałkany składali przysięgę na rotę AK;

Moja uwaga: Nie wiem z jakiego powodu Pan o tym pisze, ani w moich zastrzeżeniach do Pana artykułu, ani we fragmencie ze strony, który wybrał Pan sobie do „polemiki zastępczej” nic nie ma na ten temat. Nie kwestionowałem nigdzie faktu składania przysięgi przez niektórych spadochroniarzy. Najistotniejsza jest podległość służbowa żołnierza – polscy spadochroniarze zrzucani w operacjach specjalnych w innych krajach byli oddawani do dyspozycji SOE lub OSS, od tych struktur otrzymywali rozkazy i tym strukturom składali meldunki.

Nota bene – wbrew Pana insynuacji nic mi nie wiadomo o „ferworze wytykania niedostatków” – wcale nie znajdowałem się w „stanie uniesienia”, wręcz przeciwnie, byłem zdumiony i zrozpaczony (lubiłem dotąd dr Tochmana).

 

? Armia Krajowa tworzyła struktury eksterytorialne ? ?Wachlarz?, placówki wywiadu dalekiego zasięgu, Okręg Berlin (szybko rozbity przez Niemców) i Okręg AK Węgry;

Moja uwaga: Nie wiem z jakiego powodu Pan o tym pisze, ani w moich zastrzeżeniach do Pana artykułu, ani we fragmencie ze strony, który wybrał Pan sobie do „polemiki zastępczej” nic nie ma na ten temat.

Istotą „działania” (takiego określenia użyłem w tym wątku) jakiejkolwiek armii jest walka. Użyłem tego określenia w kontekście operacji specjalnych. Armia Krajowa w tym znaczeniu nie działała poza Polską.

To, że na jej rzecz różne osoby (obojętnie w jakich strukturach), zaprzysiężone na rotę AK, wykonywały rozmaite zadania poza Polską nie ma nic do rzeczy. Z faktu, że oficerowie Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza składali przysięgę na rotę AK chyba nie usiłuje Pan wywodzić nieprawdziwego twierdzenia, że np. „Armia Krajowa działała w Sztabie Naczelnego Wodza”?

 

? nie ma potrzeby żadnego szacowania ilości placówek. W zachowanej kartotece znajduje się 437 placówek (sezon ?Riposta? i ?Odwet?), z czego duża część nigdy nie została postawiona nawet w stan pogotowia;

Moja uwaga: Prowadzi Pan „dyskusję” nie ze mną lecz właściwie z autorami wielu publikacji), powołując się nie nieopublikowane nigdzie dokumenty. Nie mam zdolności jasnowidzenia, aby się do ich treści odnieść.

 

? bazę włoską organizował ppłk M. Utnik, a o jej dowództwo zabiegał płk L. Okulicki, ale NW odrzucił jego kandydaturę. Jaźwiński nie palił się do objęcia kierownictwa. W meldunku pisemnym do szefa sztabu z 8 stycznia 1944 r. pisał, że do objęcia tego stanowiska brakuje mu ?niezbędnych środków?. Jaźwiński bowiem doskonale zdawał sobie sprawę z iluzorycznej samodzielności tej placówki i pisał we wspomnianym meldunku wprost: Całokształt spraw związanych z realizacją przerzutu załatwiony być może w praktyce tylko drogą współpracy Dcy Bazy Przerzutowej z miejscowymi władzami brytyjskimi.

Moja uwaga: Nie wiem z jakiego powodu Pan o tym pisze, ani w moich zastrzeżeniach do Pana artykułu, ani we fragmencie ze strony, który wybrał Pan sobie do „polemiki zastępczej” nic nie ma na ten temat.

Co do mjr. dypl. Jana Jaźwińskiego – wybaczy Pan, ale mam więcej zaufania do jego osobistej relacji w „Dzienniku czynności” (mam cyfrową kopię oryginału) oraz „Pamiętniku”, a także do dokumentów Sztabu Naczelnego Wodza (w tym pism, depesz, rozkazów) – niż do Pana oceny jego postaw i reakcji. Nota bene – nie było jednej „bazy włoskiej”, były np. baza 10, baza 11 itd….

 

? cytowana formuła, którą wygłaszał przyjmujący jest błędna. Przyjmujący zgodnie z rozkazem gen. S. Roweckiego nr 58 z 22 lutego 1942 r. odpowiadał: Przyjmuję Cię w szeregi żołnierzy Wolności, obowiązkiem twoim będzie walczyć z bronią w ręku o odzyskanie Ojczyzny.

Moja uwaga: Nie wiem z jakiego powodu Pan o tym pisze, ani w moich zastrzeżeniach do Pana artykułu, ani we fragmencie ze strony, który wybrał Pan sobie do „polemiki zastępczej” nic nie ma na ten temat. Opublikowany przeze mnie (na innej stronie) tekst przysięgi został uchwalony przez Komitet dla Spraw Kraju 12 grudnia 1942.

 

Z poważaniem
Andrzej Chmielarz

 

Moja uwaga: Do żadnego z 11 moich zastrzeżeń do swojego artykułu nie raczył Pan się odnieść. Grzecznościowa formułka nie zastąpi rzeczywistej, poważnej reakcji oraz rzetelnej polemiki na argumenty. Zamiast tego przesłał mi Pan swoje uwagi nie na temat. Przykro mi, ale w mojej ocenie nie jest to poważne.

 

 

Do pobrania:

 


 

Dr hab. Jacek Sawicki

Uprzejmie zarzucił mi jedynie „przesadę i próbę monopolizowania tematu”. Mój domniemany „monopol” polega zapewne na tym, że ośmieliłem się publicznie zabrać głos, a nawet wskazać błędy lub nieścisłości…

 

Przypomnę, że moja polemika z artykułem Pana Doktora została zawarta w 5 punktach:

  1. zakwestionowanie odnoszącej się do Cichociemnych frazy „najlepsi z najlepszych, po kursie spadochronowym” – ze wskazaniem iż CC szkolono w ok. 30 specjalnościach. Kurs spadochronowy choć istotny, nie był najważniejszy, bo Cichociemni skakali do Polski (z jednym wyjątkiem) tylko raz, a niektórzy wcale (wysiedli z samolotu podczas operacji MOST).
  2. wskazanie, iż Komendę Główną ZWZ na obczyźnie nie „przeniesiono” do okupowanej Polski, tylko rozwiązano. Pan Doktor przyznaje, że uprawnienia Komendanta Głównego ZWZ „przekazano” – co utożsamia z przeniesieniem – pomimo iż znaczna część kady KG ZWZ została przydzielona do „samodzielnego wydziału krajowego” w Sztabie Naczelnego Wodza w Londynie
  3. zwrócenia uwagi, iż Oddział VI był przede wszystkim „ambasadą” Armii Krajowej, zaś funkcja organizacji przerzutu lotniczego miała charakter pomocnoczy wobec tej głównej roli
  4. protest wobec określenia Cichociemnych ewidentnie nieprawdziwą frazą „kurierzy wojskowi”
  5. brak uzasadnienia w tekście artykułu tytułu publikacji, tj. wskazania na czym miała polegać „nowa jakość [Cichociemnych] na polu walki”

 

Na to wszystko Pan Doktor odpowiada – „Co do mojego tekstu zarzuty sprowadzają się do użycia przeze mnie skrótów w tworzeniu narracji na poziomie popularnego artykułu. W ten sposób mozna uszczegóławiać (ale i rozbudowywać ponad miarę) każde niemal zdanie. To przesada i próba monopolizowania tematu. Co do kolegi Chmielarza, on sam musi się odnieść do tekstu”.

 

Moja uwaga: Do żadnego z 5 moich zastrzeżeń do swojego artykułu nie raczył Pan się odnieść.

 

Do pobrania:

 

Ubolewam nad tym, że z wyżyn swych katedr Panowie Historycy nie raczą rzeczowo podejść do dyskusji, a jeden z Panów nawet rozpoczął od argumentów ad personam wobec mnie ? co jak powszechnie wiadomo, żadnej rzeczowej dyskusji służyć nie może. Przykre, nawet bardzo?

Ryszard M. Zając

 

*     *    *    *    *

Każdy kto posiada zdolność używania własnego rozumu jest w stanie wyrobić sobie własną opinię nt. jakości – a zwłaszcza zasadności – moich zarzutów oraz domniemanej rzetelności odpowiedzi na te zarzuty Panów Historyków.

Cieszę się, że historycy piszą o Cichociemnych, choć smuci mnie, że czynią to niejako ?przy okazji? (wypada napisać coś w rocznicę). Jeszcze bardziej smuci mnie, że wciąż narracja historyczna o Cichociemnych zawiera podstawowe błędy, wciąż spłyca się Ich dokonania, wciąż przypisuje się polskie zasługi Brytyjczykom (to wspaniałe SOE, które w pełnej krasie zaprezentowało swą niekompetencję np. w Holandii)?

Ale czyż może być inaczej w sytuacji, w której nie ma ani jednej placówki naukowej czy muzealnej zajmującej się kompleksowo tym zagadnieniem? W sytuacji w której liczne dokumenty leżą sobie w archiwach i nikt do nich od wielu lat nie zagląda?

W sytuacji, w której nawet ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Wielkiej Brytanii nie wie, że Cichociemni byli żołnierzami Armii Krajowej? W sytuacji w której nawet Instytut Pamięci Narodowej (sic!!!) depcze pamięć o Cichociemnych oraz rozpowszechnia kłamstwa na Ich temat w rocznicowej publikacji największego swego ?znawcy problematyki??

Żywa dyskusja nt. Cichociemnych spadochroniarzy Armii Krajowej w służbie specjalnej jest bardzo potrzebna, warto byłoby zwracać uwagę, aby dyskutować na temat i używać argumentów merytorycznych, a nie ad personam.

RMZ

 

PS. Na stronie na Facebooku znajomi oraz sympatycy Pana Tochmana rozpoczęli akcję insynuacji na mój temat, w tym m.in. sugerowania iż jestem agentem jakichś niecnych służb, a moje wskazanie błędów jest „atakiem na IPN”. Bez komentarza, szkoda słów…

 

 

 

 

Rocznica pełna błędów…

 


41_cc-Tobie-Ojczyzno-grupa-250x139 Rocznica pełna błędów...Spis treści:


 

Znak-Spadochronowy-AK-219x350 Rocznica pełna błędów...

Znak Spadochronowy AK

 

W nocy 15/16 lutego 1941 (choć jedna z instytucji twierdziła że stycznia) miał miejsce pierwszy zrzut Cichociemnych spadochroniarzy Armii Krajowej. W 80 rocznicę tego wydarzenia pojawiło się wiele publikacji. Niestety, niemało z istotnymi błędami. Rekordową ilość poważnych błędów zawiera rocznicowa publikacja Instytutu Pamięci Narodowej…

 

Przyzwyczaiłem się już do stałego wysyłania maili do różnych autorów oraz redakcji i instytucji, z prośbą o sprostowanie rozmaitych błędów dotyczących Cichociemnych. Nie zawsze odnosi to pożądany skutek, częściej bywam ignorowany. Udało mi się sprostować wiele idiotyzmów zawartych np. w Wikipedii, dzięki wspólnej pracy napisaliśmy wreszcie w miarę porządnie hasło główne – cichociemni a także udało mi się napisać od początku lub poprawić kilka innych haseł (zobacz – Informacja o realizacji projektu).

Ostatnio, głównie za sprawą historyków IPN – dr Waldemara Grabowskiego oraz dr Krzysztofa A. Tochmana (nad czym ubolewam) rozpowszechniany jest fałszywy pogląd, jakoby nie było 316 Cichociemnych, tylko „znacznie więcej”. Ilu? Tego sami autorzy tych głupot nie wiedzą, bo co chwila zmieniają definicje słowa cichociemny. Jak tak dalej pójdzie, cichociemnymi będą wszyscy spadochroniarze na świecie, w tym nawet niemieccy z czasów Hitlera… 

Poglądu, jakoby było więcej niż 316 Cichociemnych, nie podziela Studium Polski Podziemnej w Londynie (konsultowałem się z SPP w tej sprawie), gdzie przechowywane są teczki personalne Cichociemnych. O mnożeniu kontrowersji nt. liczby Cichociemnych można przeczytać na dole strony: Cichociemni – nazwa, przysięga, Znak

 

soe-tablica-296x300 Rocznica pełna błędów...

tablica upamiętniająca wszystkich agentów SOE, na budynku jej dawnej siedziby w Londynie

Drugą kategorią bajek są opowieści o tym, jaka wspaniała była brytyjska agenda rządowa Special Operations Executive, SOE, jak to Polacy (w tym Cichociemni) rzekomo „korzystali z jej standardów”, także o rzekomo wiekopomnych dokonaniach „polskiej sekcji SOE”, która miała organizować zrzuty ludzi i sprzętu dla Polaków. Nawet zasłużona Fundacja im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej rozpowszechniała bzdury, jakoby polska sekcja SOE „miała swoją łączność, swoją kadrę instruktorską oraz kanał rekrutacyjny”. Niejako „przy okazji” pomniejszane są – lub w ogóle pomijane – zasługi Polaków, które przypisywane są Brytyjczykom. Cichociemnych przykleja się do rozmaitych formacji i struktur, zapominając że byli żołnierzami Armii Krajowej w służbie specjalnej oraz walczyli w okupowanej Polsce. Ostatnio nawet ambasador R.P. w Wielkiej Brytanii publicznie akceptował brednie, jakoby Cichociemni „stali na czele alianckich operacji wojennych”. 

Fakty są takie, że to brytyjskie SOE uczyło się od Polaków, a nie Polacy od SOE; „polska sekcja SOE” była tylko łącznikiem pomiędzy Polakami a władzami brytyjskimi; a zrzuty Cichociemnych i zaopatrzenia dla Armii Krajowej organizował oficer wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza – mjr dypl. Jan Jaźwiński, o którym nikt nie pamięta. Napisałem Jego biogram w Wikipedii, ale bardzo smutne jest, że nigdy i nigdzie w Polsce nie został upamiętniony. Zamiast tego wciąż czytamy bajki o SOE… 

 

szkolenie-cc-300x207 Rocznica pełna błędów...Dwa inne kluczowe, wciąż powielane błędy to brednia o „kursie cichociemnego”, jaki podobno wystarczyło ukończyć, aby zostać Cichociemnym oraz nierzetelna (dez)informacja, jakoby „91 Cichociemnych uczestniczyło w Powstaniu Warszawskim”. Fakty są takie, że proces szkolenia Cichociemnych – którzy byli indywidualistami, wysokiej klasy fachowcami w swoich specjalnościach – to szkolenie w czterech grupach po kilka kursów. Cichociemnych szkolono w ok. 30 specjalnościach w ok. 50 ośrodkach SOE oraz w kilku polskich. Według moich ustaleń, w Powstaniu Warszawskim uczestniczyło nie 91 lecz 95 Cichociemnych. Wśród Nich Cichociemny ppor. Edwin Scheller – Czarny ps. Fordon, który leczył się po torturach gestapo (chodził o lasce), nie mógł walczyć zbrojnie, ale jednak uczestniczył w Powstaniu współpracując wywiadowczo z oddziałami Pułku Baszta oraz wraz z żona zbierał lekarstwa dla Powstańców. 24 sierpnia 1948 Naczelny Wódz odznaczył Go Orderem Wojennym Virtuti Militari – „za wyróżniające się męstwo w akcjach bojowych podczas konspiracji i walk Powstania Warszawskiego”. Nie rozumiem, dlaczego wciąż jest pomijany przez Instytut Pamięci Narodowej oraz Muzeum Powstania Warszawskiego? Czyżby Naczelny Wódz dał Mu fałszywy order?

 

IPN kłamie?

Strony-od-IPN_Cichociemni_broszura_druk_04-205x300 Rocznica pełna błędów...Rekordową ilość – 36 błędów – znalazłem w wydanej kilka dni temu publikacji Instytutu Pamięci Narodowej: Krzysztof Tochman – Cichociemni 1941-1945. W 80 rocznicę pierwszego skoku bojowego do Polski, IPN Oddział w Rzeszowie, Rzeszów 2021. Wielka szkoda, bo publikacja ciekawa, zawiera sporo interesujących szczegółów i ma ciekawą koncepcję prezentacji. Ale 36 istotnych błędów na 48 stronach (z okładkami) to historyczny horror.

Najpoważniejszy z tych błędów to oczywiście – w oderwaniu od faktów i kontekstu historycznego – rozciąganie definicji cichociemnego na prawie każdego polskiego spadochroniarza (krzywdząco pominięto jedynie spadochroniarzy 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej). Wśród błędów są również wadliwe interpretacje dat, roli i usytuowania SOE, przypisywanie polskich zasług Brytyjczykom, pomijanie lub pomniejszanie zasług współtwórcy Cichociemnych mjr dypl. Jana Górskiego, organizatora przerzutu lotniczego do Polski mjr dypl. Jana Jaźwińskiego, pomieszanie z poplątaniem faktów dotyczących wspólpracy Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza z SOE, błędy dotyczące Tempsford, Campo Casale, Głównej Bazy Przerzutowej w Latiano i in.

 

Krzysztof A. Tochman – Cichociemni 1941-1945
W 80 rocznicę pierwszego skoku bojowego do Polski
IPN Oddział w Rzeszowie, Rzeszów 2021

 

W kategorii „błędów życzeniowych” należy chyba umiejscowić opowieść o odprawach Cichociemnych przed odlotem do Polski z tajnegop brytyjskiego lotniska RAF Tempsford „z udziałem wysokich oficerów Oddziału VI, czasem naczelnego wodza PSZ lub premiera”. Odprawy te zawsze prowadził organizator przerzutu lotniczego do Polski mjr dypl. Jan Jaźwiński. Nie znam faktu domniemanego uczestnictwa w odprawie skoczków w Tempsford „naczelnego wodza PSZ lub premiera”. Nie wspomina o tym mjr. dypl. Jan Jaźwiński, ani w swoim „Pamiętniku” (Jan Jaźwiński – Dramat dowódcy. Pamiętnik oficera sztabu oddziału wywiadowczego i specjalnego, przygotowanie do druku: Piotr Hodyra i Kajetan Bieniecki, tom I i II, Polski Instytut Naukowy w Kanadzie, Montreal 2012, ISBN 978-0-9868851-3-6) ani w swoim „Dzienniku czynności” (Dziennik czynności mjr Jana Jaźwińskiego, sygn. SK 16.9, Centralne Archiwum Wojskowe sygn. CAW – 1769/89).

Gen. Władysław Sikorski, Naczelny Wódz i premier (do swej tragicznej śmierci 4 lipca 1943) wprawdzie rozważał przybycie na lotnisko RAF Tempsford, na start samolotów z Cichociemnymi 17 lutego 1943, w operacjach lotniczych: Rivet, File, Brick i Window – ale nie przybył, ponieważ w tym dniu te operacje odwołano z powodu silnej mgły.

Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski jeden raz – 11 listopada 1943 – wizytował polską eskadrę, stacjonującą na tajnym lotnisku RAF Tempsford. Nie mógł uczestniczyć w odprawie skoczków, bo sezon operacyjny (zrzutowy) Riposta zakończył się zrzutami Cichociemnych w nocy 18/19 października 1943.

Co do premiera Stanisława Mikołajczyka – jedynym jego bezpośrednim i realnym „związkiem merytorycznym” z przerzutami lotniczymi z lotniska RAF Tempsford, jest sprawa przerzutu do Polski politycznego wysłannika Józefa Retingera. Decyzję o jego wysłaniu podjął Mikołajczyk – załatwiając to bezpośrednio u szefa SOE, starając się zachować to w tajemnicy przed polskim Oddziałem VI Sztabu Naczelnego Wodza, a nawet w tajemnicy przed Prezydentem i Naczelnym Wodzem!!! 

„Zainteresowanie” przerzutem lotniczym do Polski polskich polityków „z Londynu” tak ocenił mjr. dypl. Jan Jaźwiński:

Przeszło dwuletnia już praktyka wskazuje niezbicie, że Premier i N.W. w jednej osobie nie jest rozwiązaniem korzystnym dla SPRAWY. Przede wszystkim okazało się bardzo niekorzystnym dla naszej działalności wojskowej. W większości wypadków, dotyczących zagadnień wojskowych, a prawie zawsze jeżeli chodzi o przerzut lotniczy do Kraju, istniała przewaga zainteresowań politycznych nad zainteresowaniami Naczelnego Wodza. Nawet „podwórkowej” wagi zagadnienia polityczne „wypierały” na drugi plan zagadnienia wojskowe.

(Dziennik czynności mjr Jana Jaźwińskiego, sygn. SK 16.9, Centralne Archiwum Wojskowe sygn. CAW – 1769/89, str. 146/148)

 

Ryszard M. Zając – Errata do publikacji IPN:  'K.A.Tochman Cichociemni 1941-1945
W 80 rocznicę pierwszego skoku bojowego do Polski, IPN Oddział Rzeszów 2021′
elitadywersji.org, Sosnowiec, 19 lutego 2021

 

Strony-od-IPN_Cichociemni_broszura_druk_04-1-204x300 Rocznica pełna błędów...Za skandal uważam publiczne oczernianie „blisko 40” Cichociemnych którzy – według Krzysztofa Tochmana – mieli współpracować z bezpieką „Polski Ludowej” – „zgodzili się na werbunek, tym samym pomagając w prześladowaniu swoich kolegów, a nawet przyjaciół”. Po pierwsze, nie opublikowano dotąd wyników żadnych rzetelnie przeprowadzonych badań naukowych, a jedynie bodaj trzy (w części powielające te same tezy) artykuły dr KrzysztofaTochmana, odnoszące się rzeczowo jedynie do kilku Cichociemnych. Wynotowane z artykułów dr Krzysztofa Tochmana imiona i nazwiska cichociemnych mających współpracować ze służbami „Polski Ludowej” składają się na liczbę 27 osób, nie ma żadnej publikacji wskazującej „blisko 40″…

Ponadto współpraca współpracy nierówna; w „publikacji edukacyjnej IPN” podano (dez)informację jakby nie tylko było „blisko 40” CC współpracowników, ale nawet że „blisko 40” CC „pomagało w prześladowaniu swoich kolegów, a nawet przyjaciół”. To ewidentna brednia, bowiem nie wszyscy byli tak samo zaangażowani we współpracę, np. niektórzy dali się formalnie zwerbować, ale nie przekazywali albo żadnych, albo żadnych istotnych informacji, niektórzy nawet tylko użyczyli swego lokalu.

Problem istnieje i nie należy go ukrywać. Nie można jednak – i to w „publikacji edukacyjnej” bezpodstawnie i krzywdząco uogólniać i zawyżać liczby CC – współpracowników – bez jakiejkolwiek możliwości weryfikacji tych domniemanych „ustaleń”. Nie opublikowano przecież nawet nazwisk tych „blisko 40”. Stygmatyzowanie wszystkich przypadków współpracy – w oderwaniu od faktów – wysoce pejoratywnym określeniem o domniemanym „pomaganiu w prześladowaniu swoich kolegów, a nawet przyjaciół” – nie ma nic wspólnego z rzetelnością naukową, ani tym bardziej z edukacją historyczną (nie mylić z histeryczną). Listę CC – według Krzysztofa Tochmana – współpracowników opublikowałem na stronie Cichociemni – kontrowersje. Jeśli jest tak samo rzetelna jak krytykowana w tym artykule publikacja – można od razu wyrzucić ją do kosza…

Publikacja IPN wprowadza do obiegu publicznego nowy termin „historyczny”, mianowicie frazę „PSZ-AK”. W mojej ocenie określenie „PSZ – AK” jest rażąco nierzetelne i pozbawione źródłowej podstawy historycznej. Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie, w sensie operacyjnym, nie działały w Polsce (wystarczy przeczytać ze zrozumieniem ich nazwę). Armia Krajowa nie działała poza Polską (wystarczy przeczytać ze zrozumieniem jej nazwę). To są całkowicie odrębne struktury, które formalnie ze sobą nie współpracowały. Nota bene, w odróżnieniu od PSZ, w świetle prawa międzynarodowego Armia Krajowa nie miała formalnie statusu wojskowego, bo Sztab Naczelnego Wodza nie uregulował tej kwestii do końca wojny. Polscy politycy nie zdążyli też wypowiedzieć wojny ZSRR…

To bardzo przykre, że wciąż rozpowszechniane są istotne przekłamania – i to pod pozorem „publikacji edukacyjnej”. Zdumiewa, że dopuszcza się tego „Instytut Pamięci Narodowej”, który zafałszowuje akurat te elementy historii Cichociemnych, z których powinniśmy być najbardziej dumni, w tym działalność mjr dypl. Jana Jaźwińskiego. Powinniśmy wystawić Mu pomnik, a nie przypisywać Jego zasługi Brytyjczykom, SOE.

 

Audley-End_500px-209x300 Rocznica pełna błędów...Cichociemni nie mieli własnej jednostki, munduru, barw, patrona, tradycji, nie mieli nawet prawa ujawnić – nawet wobec kolegów z konspiracji – że są Cichociemnymi.

Do czasu ustanowienia Znaku dla Skoczków do Kraju (Znaku Spadochronowego AK), 7 lutego 1954, nie mieli nawet żadnego widocznego identyfikatora, oprócz słowa CICHOCIEMNY.

Teraz próbuje się Ich okraść z tego słowa, nierzetelnie naciągając definicję Cichociemnego. Im dalej od wojny – tym więcej cichociemnych…

 

Historycy z IPN tak bardzo pragną „odkrywać” historię Cichociemnych, że bez podstawy źródłowej rozszerzają pojęcie >cichociemny< na wszystkich polskich spadochroniarzy  w operacjach specjalnych, powołując się tylko na to, że np. niektórzy składali przysięgę na rotę AK.

Różnica pomiędzy nimi a cichociemnymi jest oczywista – TYLKO Cichociemni byli żołnierzami AK i nie podlegali Brytyjczykom czy komukolwiek innemu – poza Komendą Główną Armii Krajowej. Polscy skoczkowie zrzucani w operacjach specjalnych do innych krajów byli agentami SOE lub (project Eagle) agentami OSS, podlegali Brytyjczykom lub Amerykanom. Zobacz – Nie tylko Cichociemni

Historycy IPN wywołują zamieszanie, wywodząc, że rzekomo cichociemnymi są… spadochroniarze zrzucani do innych krajów. Te bzdury świadczą o braku elementarnej wiedzy o idei łączności z Krajem autorstwa kpt. Jana Górskiego i Macieja Kalenkiewicza, braku wiedzy o tym, że podstawowym zadaniem Cichociemnych było wsparcie Armii Krajowej w konspiracyjnej walce w okupowanej Polsce, a także przygotowywanie powstania powszechnego, które planowano rozpocząć w ostatniej fazie wojny w Polsce oraz odtworzenie Sił Zbrojnych R.P. po wojnie – także w Polsce.

Nota bene, idea powstania powszechnego – choć była nadrzędną ideą władz polskich, także dowództwa Związku Walki Zbrojnej oraz Armii Krajowej – nie jest współcześnie znana. Podobnie nieznany jest jej ścisły związek z ideą Cichociemnych, mało znany jest także związek tej idei z powstaniem 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej, którą utworzono właśnie po to, aby wesprzeć planowane powstanie powszechne. Więcej informacji o tej idei – w haśle Wikipedii mojego autorstwa

Nie każdy człowiek ze spadochronem to cichociemny! 316 Cichociemnych – jak łatwo się zorientować po treści Ich przysięgi, czy choćby nazwie Znaku Spadochronowego AK – Znaku dla Skoczków do Kraju – to żołnierze Armii Krajowej w służbie specjalnej.

Rdzeniem idei Cichociemnych była walka o wyzwolenie okupowanej Polski, walka w szeregach konspiracyjnej Armii Krajowej w Polsce.

Ryszard M. Zając

prezes Fundacji dla Demokracji
wnuk Cichociemnego por. cc Józefa Zająca ps. Kolanko

 

Zobacz także post w tej sprawie na stronie na Facebooku

 

AKTUALIZACJA

24 lutego 2021 otrzymałem oficjalną informację, że problemem zainteresował się Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej. Jest szansa, że problem nierzetelnej publikacji IPN nie zostanie zignorowany 🙂  Lipiec 2021 – Niestety, ŚZŻAK ma gdzieś prawdę historyczną i nie podejmie żadnych działań… 🙁

 

9 marca 2021 otrzymałem oficjalną informację, że Muzeum Powstania Warszawskiego uwzględniło moją „reklamację” (patrz tekst powyżej) – Cichociemny ppor. cc Edwin Scheller – Czarny ps. Fordon został uznany za uczestnika Powstania Warszawskiego i ma swój biogram w bazie MPW. W bazie MPW znajduje się obecnie 95 Cichociemnych – uczestników Powstania Warszawskiego, choć IPN wciąż twierdzi, że było Ich 91…

 

10 marca 2021 otrzymałem odpowiedź Kancelarii Senatu R.P.

Zgodnie z przepisami (nie są jednoznaczne, decyduje kwalifikacja pisma): jeśli zgodnie z jego treścią pismo zostanie uznane za wniosek, to prezes IPN oraz VIP-y mają na odpowiedź 30 dni; jeśli potraktują dosłownie słowo w nagłówku, tzn. uznają je za petycję – trzy miesiące.

Pierwsza odpowiedziała już jednak Kancelaria Senatu, treść odpowiedzi na skanach poniżej. Odpowiedź jest uprzejma i zgodna z prawem. Sprowadza się do tego, że:

  1. merytorycznie powinien ustosunkować się do moich zastrzeżeń co do publikacji dr Tochmana oraz „polityki historycznej” IPN – prezes Instytut Pamięci Narodowej
  2. Kancelaria Senatu proponuje sformułowanie petycji w sprawie ewentualnych propozycji zmian w ustawie o IPN
  3. Kancelaria Senatu przyjmuje treść mojego pisma do wiadomości.

Bardzo uprzejma odpowiedź Kancelarii Senatu o treści jak na skanach jest w mojej ocenie rzeczową reakcją. Rozważałem wcześniej wniesienie petycji ws. nowelizacji ustawy o IPN, w zakresie podniesionym w treści mojego pisma. Zachęta Senatu jest akurat całkiem na miejscu. Przygotuję niebawem propozycję takich zmian, przejrzę obecnie obowiązujące procedury legislacyjne i rozważę czy petycję skierować do Sejmu czy do Senatu. Zmiana w ustawie o IPN byłaby w mojej ocenie pożądana.

 

DO POBRANIA:

 

PS. Na stronie na Facebooku znajomi oraz sympatycy Pana Tochmana rozpoczęli akcję insynuacji na mój temat, w tym m.in. sugerowania iż jestem agentem jakichś niecnych służb, a moje wskazanie błędów jest „atakiem na IPN”. Bez komentarza, szkoda słów…

 


 

 

L I S T   O T W A R T Y  /  P E T Y C J A

w sprawie rozpowszechniania przez Instytut Pamięci Narodowej
nieprawdziwych informacji oraz krzywdzących treści historycznych
dotyczących problematyki Cichociemnych spadochroniarzy Armii Krajowej
w publikacji  Krzysztofa Tochmana  pt. Cichociemni 1941-1945.
W 80 rocznicę pierwszego skoku bojowego do Polski, IPN Oddział w Rzeszowie, 2021

 

Szanowny Pan dr Jarosław Szarek, prezes Instytutu Pamięci Narodowej
Szanowny Pan Andrzej Duda, Prezydent R.P.
Szanowny Pan Mateusz Morawiecki, Prezes Rady Ministrów R.P.
Szanowna Pani Elżbieta Witek, Marszałek Sejmu R.P.
Szanowny Pan Tomasz Grodzki, Marszałek Senatu R.P.

 

Szanowna Pani, Szanowni Panowie

Jako wnuk Cichociemnego por. cc Józefa Zająca ps. Kolanko oraz prezes Fundacji dla Demokracji, od 2016 realizującej projekt CICHOCIEMNI  mający na celu godne upamiętnienie 316 Cichociemnych spadochroniarzy – żołnierzy Armii Krajowej w służbie specjalnej, zmuszony jestem niniejszym listem otwartym:

  1. zaprotestować przeciwko kłamliwej „polityce historycznej” IPN, być może także obecnego Rządu, dotyczącej Cichociemnych spadochroniarzy Armii Krajowej,
  2. wnioskować o sprostowanie licznych i krzywdzących błędów historycznych, opublikowanych kilka dni temu przez IPN Oddział w Rzeszowie, w publikacji dr Krzysztofa Tochmana pt. Cichociemni 1941-1945. W 80 rocznicę pierwszego skoku bojowego do Polski (patrz załączona moja errata do tej publikacji),
  3. wnioskować o wprowadzenie systemowych rozwiązań w IPN, zapobiegających publikowaniu nieprawdziwych informacji oraz krzywdzących treści historycznych

 

Ad. 1

          Pismem z 19 listopada 2019 składałem do Pana Prezydenta i Pana Premiera petycję ws. upamiętnienia Cichociemnych z Tempsford, która została zignorowana. Pismem z 20 października 2020 pisałem w sprawie ambasadora R.P. w Wielkiej Brytanii dr hab. Arkadego Rzegockiego, który publicznie akceptował brednie, w treści odsłoniętej tablicy pamiątkowej, m.in. jakoby Cichociemni nie byli żołnierzami Armii Krajowej tylko „Wydziału Specjalnego”, jakoby byli wysyłani „w tajnych misjach do Polski” oraz jakoby „stali na czele alianckich operacji wojennych”. 

Pan Ambasador prawdopodobnie chciał dobrze, podobnie jak brytyjscy inicjatorzy upamiętnienia 158 Cichociemnych przerzuconych do okupowanej Polski po starcie z  lotniska RAF Tempsford. Pomimo wytknięcia przeze mnie rażących błędów w treści tej odsłoniętej tablicy, nikt nie podjął próby sprostowania nieprawdziwych informacji oraz krzywdzących treści historycznych. Nikt też nie podjął nawet próby systemowego rozwiązania problemu – aby zapobiec kolejnym takim przypadkom.

Tablica odsłonięta w Tempsford fałszuje historię, obraża pamięć o Cichociemnych oraz o Armii Krajowej!

Jak się okazuje, władzom R.P. wcale to nie przeszkadza, pojawiają się nawet nowe przykłady publicznego deptania pamięci o Cichociemnych spadochroniarzach Armii Krajowej.

 

Strony-od-IPN_Cichociemni_broszura_druk_04-205x300 Rocznica pełna błędów...         Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Rzeszowie, opublikował kilka dni temu rocznicową publikację autorstwa dr Krzysztofa A. Tochmana (uchodzącego dotąd w IPN za głównego „znawcę” problematyki Cichociemnych), pt. Cichociemni 1941-1945. W 80 rocznicę pierwszego skoku bojowego do Polski, IPN Oddział w Rzeszowie, Rzeszów 2021.

W treści tej 48 stronicowej (z okładkami) publikacji znalazłem co najmniej 36 (trzydzieści sześć!!!) bardzo poważnych błędów historycznych. Koncepcja publikacji interesująca, wiele treści nie było dotąd znanych szerzej opinii publicznej. Ale te kilka zalet przesłania kompromitująca ilość kilkudziesięciu wad – ewidentnych błędów w datach, faktach, roli i znaczeniu kluczowych instytucji a także ewidentnych kłamstw ahistorycznych.

Publikacja IPN autorstwa Krzysztofa Tochmana, lansowana jako „publikacja edukacyjna” to faktycznie w znacznej części zbiór nieprawdziwych informacji oraz krzywdzących treści historycznych.

Szczegółowy wykaz błędów zawiera moja „Errata” dołączona do niniejszego pisma. Dość wspomnieć, że publikacja K.A.Tochmana – w oderwaniu od faktów i kontekstu historycznego – rozciąga definicję cichociemnego na prawie każdego polskiego spadochroniarza (krzywdząco pominięto jedynie spadochroniarzy 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej), wadliwe podaje daty, rolę i usytuowanie brytyjskiego SOE, przypisuje polskie zasługi Brytyjczykom, pomija lub pomniejsza zasługi współtwórcy Cichociemnych mjr dypl. Jana Górskiego, organizatora przerzutu lotniczego do Polski mjr dypl. Jana Jaźwińskiego, (dez)informuje nt. współpracy Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza z SOE, zawiera istotne błędy dotyczące Tempsford, Campo Casale, Głównej Bazy Przerzutowej w Latiano i in.

Publikacja IPN autorstwa K.A.Tochmana wprowadza do obiegu publicznego nowy termin „historyczny”, mianowicie frazę „PSZ-AK”. W mojej ocenie określenie „PSZ – AK” jest rażąco nierzetelne i pozbawione źródłowej podstawy historycznej. Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie nie działały w Polsce (wystarczy przeczytać ze zrozumieniem ich nazwę). Armia Krajowa nie działała poza Polską (wystarczy przeczytać ze zrozumieniem jej nazwę). To są całkowicie odrębne struktury, które formalnie ze sobą nie współpracowały. Nota bene, w odróżnieniu od PSZ, w świetle prawa międzynarodowego Armia Krajowa nie miała formalnie statusu wojskowego, bo Sztab Naczelnego Wodza nie uregulował tej kwestii do końca wojny. Polscy politycy nie zdążyli też wypowiedzieć wojny ZSRR…

Za skandal uważam publiczne oczernianie „blisko 40” Cichociemnych którzy – według Krzysztofa Tochmana – mieli współpracować z bezpieką „Polski Ludowej” – „zgodzili się na werbunek, tym samym pomagając w prześladowaniu swoich kolegów, a nawet przyjaciół”. Po pierwsze, nie opublikowano dotąd wyników żadnych rzetelnie przeprowadzonych badań naukowych, a jedynie bodaj trzy (w części powielające te same tezy) artykuły dr Krzysztofa A. Tochmana, odnoszące się rzeczowo jedynie do kilku Cichociemnych. Wynotowane z artykułów dr Krzysztofa A. Tochmana imiona i nazwiska cichociemnych mających współpracować ze służbami „Polski Ludowej” składają się na liczbę 27 osób, nie ma żadnej publikacji wskazującej „blisko 40″… Jeśli w tej sprawie K.A. Tochman był tak samo rzetelny jak w przypadku rocznicowej publikacji nt. Cichociemnych, to listę domniemanych współpracowników można wyrzucić do kosza.

Strony-od-IPN_Cichociemni_broszura_druk_04-1-204x300 Rocznica pełna błędów...Historycy IPN – dr Waldemar Grabowski oraz dr Krzysztof Tochman wywołują zamieszanie, wywodząc, że rzekomo cichociemnymi są… spadochroniarze zrzucani do innych krajów. Tak bardzo pragną „odkrywać” historię Cichociemnych, że bez podstawy źródłowej rozszerzają pojęcie >cichociemny< na wszystkich polskich spadochroniarzy  w operacjach specjalnych, powołując się tylko na to, że np. niektórzy składali przysięgę na rotę AK. Te bzdury świadczą o braku elementarnej wiedzy o idei łączności z Krajem (której elementem byli Cichociemni) autorstwa kpt. Jana Górskiego i Macieja Kalenkiewicza, braku wiedzy o tym, że podstawowym zadaniem Cichociemnych było wsparcie Armii Krajowej w konspiracyjnej walce w okupowanej Polsce, a także przygotowywanie powstania powszechnego, które planowano rozpocząć w ostatniej fazie wojny w Polsce oraz odtworzenie Sił Zbrojnych R.P. po wojnie – także  w Polsce.

Cichociemni nie mieli własnej jednostki, munduru, barw, patrona, tradycji, nie mieli nawet prawa ujawnić – nawet wobec kolegów z konspiracji – że są Cichociemnymi.

Nawet po wojnie, do czasu ustanowienia Znaku dla Skoczków do Kraju (Znaku Spadochronowego AK), 7 lutego 1954, nie mieli nawet żadnego widocznego identyfikatora, oprócz słowa CICHOCIEMNY.

Teraz próbuje się Ich okraść z tego słowa, nierzetelnie naciągając definicję Cichociemnego. Im dalej od wojny – tym więcej cichociemnych…

 

          Wśród rozlicznych elementów bolesnej i nieprawdziwej „polityki historycznej” Instytutu Pamięci Narodowej, dotyczącej problematyki Cichociemnych, jest także powielanie od lat fałszywej (dez)informacji, jakoby 91 Cichociemnych uczestniczyło   w Powstaniu Warszawskim. Wystarczy sprawdzić życiorysy 316 Cichociemnych (co uczyniłem), aby ustalić, że w Powstaniu Warszawskim uczestniczyło nie 91 – jak podaje IPN – ale 95 Cichociemnych, a kolejnych 4 było wówczas obecnych w stolicy, ale z różnych powodów nie mogli wziąć udziału w Powstaniu.

          Wśród czterech Cichociemnych, uczestników Powstania Warszawskiego – od lat pomijanych przez IPN – jest także m.in. Cichociemny ppor. Edwin Scheller – Czarny ps. Fordon, który leczył się po torturach gestapo (chodził o lasce), nie mógł walczyć zbrojnie, ale jednak uczestniczył w Powstaniu współpracując wywiadowczo z oddziałami Pułku Baszta oraz wraz z żoną zbierał lekarstwa dla Powstańców. 24 sierpnia 1948 Naczelny Wódz odznaczył Go Orderem Wojennym Virtuti Militari – „za wyróżniające się męstwo w akcjach bojowych podczas konspiracji i walk Powstania Warszawskiego”. Nie rozumiem, dlaczego wciąż jest pomijany przez Instytut Pamięci Narodowej oraz Muzeum Powstania Warszawskiego? Czyżby Naczelny Wódz dał Mu fałszywy order?

W Jego przypadku jest cień nadziei na zmianę – Muzeum Powstania Warszawskiego zwróciło się do mnie o wskazanie źródła informacji o odznaczeniu Go orderem Virtuti Militari, co też uczyniłem (zaświadczenie weryfikacyjne Edwina Mikołaja Schellera, w którym mowa o odznaczeniu Go VM nr 13565 zarządzeniem Naczelnego Wodza z 24 sierpnia 1948 „za wyróżniające się męstwo w akcjach bojowych podczas konspiracji i walk Powstania Warszawskiego” dostępne jest w zbiorach Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej – dział: Archiwum Pomorskie, Scheller-Czarny Edwin, nr inw. M-867/1566 Pom.) – jest ono także dostępne w publikacji Elżbieta Skerska – Edwin Mikołaj Scheller – Czarny „Fordon” – cichociemny, w: Biuletyn Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej 2017 (nr 67), s. 92-97 na podstronie z biogramem – Edwin Scheller – Czarny.

 

          Od lat IPN nie raczył zweryfikować ilu Cichociemnych było represjonowanych przez organy represji: niemieckie, sowieckie, „Polski Ludowej”, wciąż podawane są rażąco błędne, zaniżone dane, także o Cichociemnych w niemieckich obozach koncentracyjnych, sowieckich łagrach czy więzieniach i katowniach „Polski Ludowej”.

Te dane są dostępne w biogramach Cichociemnych, więc je ustaliłem, weryfikując w rozmaitych źródłach, następnie opublikowałem m.in. w Wikipedii. Niestety, IPN od wielu lat nie jest zainteresowany ustaleniem rzeczywistej skali represji wobec Cichociemnych oraz wciąż publikuje fałszywe dane na ten temat.

 

          Od lat IPN przemilcza rolę i dokonania wybitnych Polaków, ściśle związanych z historią Cichociemnych –  Tadeusza Heftmana, bez którego nie byłoby łączności Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie z Armią Krajową w okupowanej Polsce oraz łączności AK; mjr dypl. Jana Jaźwińskiego oficera wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, organizatora przerzutu lotniczego do Polski Cichociemnych oraz zaopatrzenia dla AK; pilota Stanisława Kłosowskiego, uczestniczącego w ok 70  tajnych operacjach lotniczych SOE, w tym 33 do Polski, jedynego podoficera oraz jednego z dziesięciu lotników odznaczonych Złotym Krzyżem Orderu Virtuti Militari, jednego z nielicznych dwukrotnie odznaczonych brytyjskim Zaszczytnym Krzyżem Lotniczym (Distinguished Flying Cross). Powinniśmy postawić Im pomniki – a nie mieli nawet hasła w Wikipedii (musiałem je napisać).

Reasumując – proszę o skorygowanie niewłaściwej „polityki historycznej” IPN dotyczącej Cichociemnych spadochroniarzy Armii Krajowej. Nigdy Ich bohaterstwo nie zajaśnieje pełnym blaskiem, jeśli wciąż będziemy zafałszowywać podstawowe fakty oraz przypisywać zasługi Polaków Brytyjczykom.

 

Ad. 2

          Liczne i krzywdzące błędy historyczne, opublikowane kilka dni temu przez IPN Oddział w Rzeszowie, w publikacji dr Krzysztofa Tochmana pt. Cichociemni 1941-1945. W 80 rocznicę pierwszego skoku bojowego do Polski (patrz załączona moja errata do tej publikacji) – wymagają pilnego sprostowania.

W mojej ocenie publikacja może spełnić swą rolę edukacyjną, jeśli błędy, kłamstwa, przekłamania oraz nieścisłości zostaną poprawione. Zwracam się do Pana Prezesa IPN o pilne podjęcie działań w tym zakresie, chętnie także włączę się w te działania.

 

Ad. 3

          Po analizie ustawy o IPN oraz zarządzenia nr 22/16 Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu z dnia 16 czerwca 2016 w sprawie regulaminu organizacyjnego tej instytucji można dojść do przekonania, że zarówno ustawodawca, jak i prezes IPN założyli, że Instytut Pamięci Narodowej – z definicji – nie będzie podejmował działań depczących „pamięć narodową”.

Niestety, jak dowodzi publikacja dr Krzysztofa A. Tochmana – ignorancja także może być obecna w działaniach IPN, zatem również IPN, wbrew swym podstawowym celom i zadaniom może rozpowszechniać nieprawdziwe informacje i krzywdzące treści historyczne. Ani w ustawie, ani w regulaminie IPN nie ma zapisów dających możliwość rzeczowej reakcji na takie działania, w tym przede wszystkim – umożliwiających zapobieganie tego rodzaju szkodliwej działalności IPN.

          Zgodnie z par. 20 pkt. 2a ppkt. 3 regulaminu IPN wprawdzie jednym z zadań Wydziału Komunikacji Społecznej jest monitoring „pod kątem nieprawdziwych informacji i krzywdzących treści historycznych” – ale zgodnie z tym zapisem ów monitoring ma dotyczyć jedynie „mediów krajowych i zagranicznych”.

Zgodnie z par. 14 pkt. 2 ppkt. 1a regulaminu IPN nadzorowanie działań edukacyjnych realizowanych przez IPN należy do zadań „Sekcji Edukacji” działającej w Wydziale Edukacji Historycznej – ale widocznie ten nadzór jest fikcją, skoro IPN opublikował opracowanie dr Krzysztofa Tochmana, zawierające kompromitujące IPN, fundamentalne błędy dotyczące problematyki Cichociemnych.

Proszę zatem o podjęcie odpowiednich działań systemowych, aby uniknąć kolejnych przypadków rozpowszechniania przez Instytut Pamięci Narodowej nieprawdziwych informacji i krzywdzących treści historycznych.

 

W związku z deptaniem pamięci o Cichociemnych przez IPN, nieprawdziwymi i krzywdzącymi treściami zawartymi w publikacji Krzysztofa Tochmana, jako wnuk jednego z 316 Cichociemnych zastrzegam sobie prawo wystąpienia z powództwem cywilnym o naruszenie dóbr osobistych. W tym kontekście wzywam do zaprzestania naruszania dóbr osobistych oraz niezwłocznego usunięcia skutków tych naruszeń.

 

Ryszard M. Zając

prezes Fundacji dla Demokracji
wnuk Cichociemnego por. cc Józefa Zająca ps. Kolanko

 

Zobacz:

 

 

AKTUALIZACJA 2 – ODPOWIEDŹ K.A.TOCHMANA

 

„SKRÓT TOŻSAMY DLA BROSZURY”
czyli „ZOBRAZOWANIE PROBLEMU”

19 lutego 2021 zwróciłem się do różnych władz, m.in. do prezesa IPN, listem otwartym / petycją w sprawie błędów oraz przekłamań, zawartych w publikacji IPN: Krzysztof A. Tochman – Cichociemni 1941-1945. W 80 rocznicę pierwszego skoku bojowego do Polski, IPN Oddział w Rzeszowie, Rzeszów 2021 – plik pdf (do pobrania)

Opublikowałem także „erratę” do w/w publikacji – plik pdf (do pobrania)  List, publikację IPN oraz erratę można przeczytać (także pobrać) na tej stronie.

Wywodzące się z PiS władze, w tym Kancelaria Prezydenta R.P. nie raczyły odpowiedzieć choćby jednym zdaniem. Otrzymałem natomiast uprzejmą i rzeczową odpowiedź Kancelarii Senatu R.P. Przypomnę, że zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego każdy obywatel ma prawo otrzymać do 30 dni rzeczową (odnoszącą się do faktów oraz z podaniem podstawy prawnej) odpowiedź od instytucji państwowej będącej adresatem pisma, skargi czy wniosku. Zgodnie z ustawą o petycjach, autor petycji ma prawo otrzymać odpowiedź najpóźniej po 3 miesiącach od doręczenia petycji. Oba te przepisy prawa zostały złamane. O kulturze i dobrych manierach nie ma co wspominać.

Po upływie w/w terminów, co jakiś czas wysyłałem maile ponaglające. Kancelaria Premiera poinformowała, że odpowie prezes IPN. Prowadziłem korespondencję z niektórymi prominentnymi osobami tej instytucji, w tym z prof. dr hab. Tadeuszem Wolszą, przewodniczącym Kolegium IPN. Pan Profesor zapewnił mnie, że otrzymam odpowiedź, a sprawą zajmuje się Komisja Historyczna IPN…

 

23 lipca 2021 (po ponad pół roku – sic!) otrzymałem maila od dyrektora Oddziału IPN w Rzeszowie dr Dariusza Iwaneczko. Przesłał mi trzyzdaniowe „pismo przewodnie”, w którym wg autora zapewne naistotniejsze jest zdanie – „uważamy sprawę za zakończoną”. Należy zauważyć, że Oddział IPN w Rzeszowie był wydawcą publikacji w której roiło się od merytorycznych błędów… Czyli stał się „sędzią we własnej sprawie”…

Do pisma IPN Rzeszów załaczono, niepodpisany przez nikogo, ale oznaczony nazwiskiem dr Krzysztofa Tochmana, tekst, zawarty na nieco ponad 6 stronach. Ok. cztery strony tego tekstu dotyczą – najogólniej to ujmując – tego jak bardzo ja jestem wredny. Pozostałe ok. 1/3 tekstu zawiera „wyjaśnienia” p. Tochmana zgłoszonych błędów, choć i w tej części znajdują się uwagi ad personam. Należy zauważyć, że p. Tochman był autorem publikacji, w której roiło się od merytorycznych błędów… Czyli także stał się „sędzią we własnej sprawie”…

 

Moja reakcja

Dyrektorowi rzeszowskiego oddziału IPN wysłałem maila o treści:

Pan Tochman nie był adresatem mojego pisma ani petycji. Zgodnie z prawem IPN powinien udzielić odpowiedzi na list oraz petycję. Przekazane mi w załączeniu niepodpisane notatki czy uwagi Pana Tochmana, głównie dotyczące mojej osoby – a nie merytorycznych błędów, wraz z osobliwym „listem przewodnim” obwieszczającym że „uważamy sprawę za zakończoną” – nie są reakcją zgodną z prawem.

Dla mnie sprawa nie jest zakończona, choć już wcześniej poinformowałem Pana Przewodniczącego Kolegium IPN, iż nie oczekuję już odpowiedzi od IPN. Nota bene, jak na tekst pisany od lutego br. ta „odpowiedź” mogłaby być wyższej jakości. Wyrażam ubolewanie z powodu insynuacji oraz personalnych „wycieczek” pod moim adresem.

Ta sprawa znajdzie swój finał w parlamencie. Nie oczekuję żadnej odpowiedzi. Wyrażam ubolewanie, że nie tylko wprowadzacie w błąd opinię publiczną co do faktów historycznych, ale też wznosicie się na niebywały poziom samouwielbienia i arogancji. Tak bowiem należy traktować przekazanie mi uwag i pretensji p. Tochmana jako oficjalnego stanowiska IPN…

 
„SKRÓT TOŻSAMY DLA BROSZURY”
– czyli „ZOBRAZOWANIE PROBLEMU”
– tj. wyjaśnienia p. Tochmana:

Pan Tochman w reakcji na rzeczową krytykę i wskazanie merytorycznych błędów, rozpoczął swoje „wyjaśnienia” od… zachwalania samego siebie (zapewne po to, aby namalować kontrastowe tło, na którym ja mam wyglądać wyjątkowo fatalnie):

wyrażam głębokie zdumienie treścią oraz formą tego wystąpienia .Jest to bowiem bezprzykładny, pełen insynuacji i przekłamań atak, ukierunkowany zarówno na całą instytucję, jak też imiennie na mnie – historyka i naukowca, który ma ogromne zasługi i osiągnięcia w odkrywaniu historii cichociemnych, od ponad 30 lat.

W tym miejscu muszę wyraźnie podkreślić, że moja krytyka nie odnosiła się do osoby p. Tochmana, ani też nie kwestionowałem niczyich zasług czy dorobku. Krytyka jednej broszury oczywiście nie oznacza – jak to zrozumiał p. Tochan – krytyki „zasług i osiągnięć (…) od ponad 30 lat”, ani też nie oznacza krytyki p. Tochmana jako naukowca. Każdemu może przytrafić się bąd czy nieścisłość, należy to po prostu sprostować lub wyjaśnić.

Pan Tochman agresywnie zaatakował mnie personalnie, nawet zarzucając… naruszenie prawa. Jeśli faktycznie złamałem prawo – to tak wytrawny autor nie powinien mieć problemu z napisaniem donosu na mnie do prokuratury. Z mojej krytyki jasno wynika, że nie zajmowałem się p. Tochamanem ani jego zasługami czy dorobkiem – po prostu wskazałem merytoryczne błędy w jednej broszurze. Pan Tochman popełniał różne błędy także w poprzednich swoich tekstach, ale nigdy nie było ich aż tak wiele w jednej publikacji.

Nota bene, przygotuję niebawem spis błędów w publikacjach p. Tochmana, aby każdy mógł dokonać własnej analizy. Nie po to, aby kwestionować zasługi p. Tochmana, ale po to, aby wywiązała się merytoryczna dyskusja o faktach historycznych dotyczących Cichociemnych. Zbyt dużo jest bowiem przekłamań, niejasności czy nieścisłości.

„Polskie obozy koncentracyjne” oczywiście oburzają, ale np. „organizowanie zrzutów dla AK przez SOE” już nie – chioć w obu przypadkach mamy do czynienia z podobnym mechanizmem manipulacji…

 

Oto sporządzona przeze mnie „errata” do publikacji p. Tochmana oraz przesłane „wyjaśnienia” Pana Doktora:

MOJA ERRATA + WYJAŚNIENIA K.A.TOCHMANA

dot. publikacji: Krzysztof A. Tochman – Cichociemni 1941-1945. W 80 rocznicę pierwszego skoku bojowego do Polski, wyd. IPN Oddział w Rzeszowie, Rzeszów 2021 (uwaga – „wyjaśnienia RMZ” to moje wcześniejsze wyjaśnienie, „wyjaśnienia KAT” to wyjaśnienia Krzysztofa A. Tochmana.

Uwaga – nie publikuję znacznych fragmentów tekstu p. Tochmana, zawierających insynuacje pod moim adresem oraz rozmaite „argumenty” ad personam.


 

Str. 3

 

1/ Jest:
„29 czerwca 1940 r. w miejsce KG ZWZ, która przeniosła się do Wielkiej Brytanii, powstał samodzielny Wydział Krajowy, tj. Oddział VI Sztabu Naczelnego Wodza, zwany również Specjalnym.”

Powinno być:
29 czerwca 1940 r. w miejsce KG ZWZ, którą rozwiązano, powstał w strukturze Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie samodzielny Wydział Krajowy, tj. Oddział VI SNW, zwany również Specjalnym.

Wyjaśnienie RMZ:
29 czerwca 1940 rozwiązano Komendę Główną ZWZ na obczyźnie, nie mogła zatem być „przeniesiona do Wielkiej Brytanii”.
Więcej info – Łączność z Krajem

Wyjaśnienie KAT:
„Uwaga bezpodstawna. KG ZWZ na terenie Wielkiej Brytanii nie została definitywnie rozwiązana, a przekształcona”.


 

2/ Jest:
„Zadaniem oddziału było przede wszystkim koordynowanie operacji zrzutów (ludzi i materiałowych) do Polski i innych krajów europejskich, które prowadziły walkę konspiracyjną z okupantem niemieckim i włoskim, w ścisłym współdziałaniu ze Special Operations Executive (SOE, Kierownictwo Operacji Specjalnych).”

Powinno być:
Zadaniem oddziału było przede wszystkim utrzymanie łączności pomiędzy Naczelnym Wodzem a Komendantem Głównym Armii Krajowej, administrowanie funduszami Armii Krajowej oraz współpraca z pozostałymi oddziałami SNW we wszystkich sprawach dotyczących AK, a także utrzymanie łączności lotniczej z Krajem, we współdziałaniu ze Special Operations Executive (SOE, Kierownictwo Operacji Specjalnych).

Wyjaśnienie RMZ:
Niezgodnie z faktami spłycono zadania Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza – pomijając jego funkcje wobec Armii Krajowej oraz degradując tylko do roli koordynatora zrzutów (tym zajmował się mjr dypl. Jan Jaźwiński, początkowo jako szef Samodzielnego Referatu „S”, od 4 maja 1942 do stycznia 1944 jako szef Wydziału Specjalnego (S) w Oddziale VI (Specjalnym) Sztabu Naczelnego Wodza).
Oddział VI SNW nie zajmował się „walką konspiracyjną z okupantem włoskim”, ani koordynowaniem zrzutów do innych krajów. Uczestniczył jedynie (sporadycznie) w szkoleniu polskich spadochroniarzy, których zrzucano także poza Polskę

Więcej info – Oddział VI (Specjalny)Jan JaźwińskiNie tylko Cichociemni

Wyjaśnienie KAT:
„Uwaga bezpodstawna. Odnośnie Cichociemnych i zrzutów materiałowych, w skrócie jest tak jak powinno czyli koordynowanie operacji. O nawiązaniu i utrzymaniu łączności piszę na s. l.”


 

3/ Jest:
„Mowa o specjalnie wyszkolonej grupie żołnierzy dywersji – cichociemnych, spadochroniarzach Armii Krajowej (AK) i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.”

Powinno być:
„Mowa o specjalnie wyszkolonej grupie żołnierzy, wyszkolonych w ok. 30 specjalnościach – cichociemnych, spadochroniarzach Armii Krajowej (AK) w służbie specjalnej, wywodzących się z Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.”

Wyjaśnienie RMZ:
Cichociemni byli szkoleni w ok 30 specjalnościach, nie tylko w dywersji. Przed skokiem składali przysięgę Cichociemnych oraz przysięgę Armii Krajowej. Zrzucano Ich (podobnie jak zaopatrzenie) wg. zapotrzebowania KG AK, po skoku otrzymywali przydział w strukturach Armii Krajowej.

AK nie była częścią Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, co gorsza, władze polskie nawet nie wywalczyły jej formalnego (w sensie prawnym) statusu wojskowego. Polscy spadochroniarze zrzucani do innych krajów nie byli (po przeszkoleniu) spadochroniarzami PSZ na Zachodzie lecz byli oddani do dyspozycji sił alianckich, byli agentami SOE lub OSS.

Więcej info – Status prawny Armii Krajowej, 316 Cichociemnych, szkolenie Cichociemnych, Nie tylko Cichociemni

Wyjaśnienie KAT:
„Uwaga bezpodstawna. Każdy cc był żołnierzem dywersji, niezależnie od ukończonych kursów, również żołnierzem PSZ, na różnych etapach misji, w Polsce, we Włoszech, Francji czy na Bałkanach. Trzeba zrozumieć znaczenie słowa: dywersja, dywersant”.


 

4/ Jest:
„(…) pierwszy polski kurs spadochronowy. Trwał dwa tygodnie i ukończyło go 12 uczestników, wśród nich kpt. Kalenkiewicz.”

Powinno być:
(…) pierwszy polski kurs spadochronowy. Trwał dwa tygodnie i ukończyło go 12 uczestników, wśród nich: mjr dypl. Jan Jaźwiński, kpt. dypl. Maciej Kalenkiewicz, kpt. dypl. Jan Górski.

Wyjaśnienie RMZ:
Mjr dypl. Jan Jaźwiński (Znak Spadochronowy nr 0005), kpt. dypl. Kalenkiewicz (Znak Spadochronowy nr 0006), kpt. dypl. Jan Górski (Znak Spadochronowy nr 0007) to trzy kluczowe postaci.
Mjr. dypl. Jan Jaźwiński to organizator lotniczych przerzutów do Polski, kpt. dypl. Jan Górski oraz kpt. dypl. Maciej Kalenkiewicz to współtwórcy Cichociemnych. Pomijanie któregokolwiek z Nich w publikacji nt. Cichociemnych oraz zrzutów do Polski jest tworzeniem „białych plam” w historii, podobnie pomijanie Ich pełnych stopni wojskowych

Wyjaśnienie KAT:
„Uwaga bezpodstawna. Tak …12 uczestników, wymieniłem tylko kpt. M. Kalenkiewicza , dla przykładu. Było jeszcze II innych.”


 

5/ Jest:
[Ringway] „Później ośrodek ten rozwinął się i z udziałem polskich instruktorów szkolił w rzemiośle spadochronowym żołnierzy różnych narodowości.”

Powinno być:
Później ośrodek ten rozwinął się i z udziałem polskich instruktorów szkolił na kursach spadochronowych żołnierzy różnych narodowości. Od 1 marca 1941 spadochronowe kursy organizowano także w polskim ośrodku spadochronowym w Largo House pod Leven (Largo Low, hrabstwo Fife, Szkocja, Wielka Brytania). Od stycznia 1944 także w polskiej bazie nr 10 w Ostuni k. Brindisi (Włochy).

Wyjaśnienie RMZ:
Pomijanie polskich ośrodków szkolenia spadochronowego w publikacji IPN jest niezrozumiałe i krzywdzące dla Polaków. Kursy spadochronowe nie były „szkoleniem w rzemiośle”, chyba że zmienimy znaczenie pojęcia „rzemiosło”.
Więcej info – Szkolenie Cichociemnych

Wyjaśnienie KAT:
„Tak, problem zarysowałem skrótowo. Bo taki był wymóg broszury. Nie jest ona o wszystkich ośrodkach szkoleniowych.”


 

 

Str. 4

 

6/ Jest:
„Jeszcze przed wybuchem wojny utworzono Special Operations Executive (SOE), którego zadaniem (…)

Powinno być:
„Decyzją Winstona Churchilla z 19 lipca 1940 utworzono Special Operations Executive (SOE), którego zadaniem (….). Jeszcze przed wybuchem wojny, jej późniejszy szef Colin McVean Gubbins konsultował „zagadnienia dywersyjne” z oficerami wywiadu polskiego Sztabu Głównego WP.

Wyjaśnienie RMZ:
Podana w publikacji data powstania SOE jest rażąco błędna. Wywodzi się zapewne z informacji o przedwojennej współpracy z Polakami. Informacja dot. konsultacji oraz ich zakresu (zagadnienia dywersyjne) pochodzi z opracowania: Współpraca z Anglikami – raport sprawozdawczy dotyczący koncepcji dywersyjnych na terenie Polski w: Akta Szefa Sztabu Armii Polskiej we Francji, źródło: Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego, sygn. A.IV.-1/1a, 15.
Raport opublikowano m.in. na stronie – Cichociemni w wywiadzie
Zadania SOE definiowała „Karta SOE” – dokument ten do dzisiaj jest tajny.
Więcej info – Special Operations Executive

Wyjaśnienie KAT:
„Skrót myślowy. Autorowi chodziło o odpowiednią komórkę wywiadowczą rządu brytyjskiego w ramach Secret Intelligence Service – MI6, która później przekształciła się w SOE. Lapsus! Decyzja o utworzeniu SOE zapadła 16 lipca 1940 r.”


 

7/ Jest:
„(…) przeszkolenie spadochronowe oraz częściowo także specjalne kursy sabotażowo-dywersyjne odbywały się w latach 1940-1943 właśnie w Brygadzie Spadochronowej.”

Powinno być:
Kursy spadochronowe dla Cichociemnych organizowano m.in. w polskim ośrodku spadochronowym Brygady Spadochronowej (a nie „w Brygadzie”) w Largo House pod Leven.
Inne kursy w ok. 30 specjalnościach organizowano w ok. 50 ośrodkach szkoleniowych SOE – Special Training School (Specjalna Szkoła Treningowa) oznaczonych arabskim numerem, także w polskich bazach, m.in. we włoskiej Ostuni. Kursy specjalistyczne dla Cichociemnych – łącznościowców przeprowadzano w polskich ośrodkach, m.in. w Ośrodku Wyszkoleniowym Sekcji Dyspozycyjnej Oddziału Specjalnego Sztabu Naczelnego Wodza.

Wyjaśnienie RMZ:
Cichociemnych szkolono w co najmniej 30 specjalnościach w ok. 50 ośrodkach szkoleniowych SOE (Special Training School, pol. Specjalna Szkoła Treningowa) oraz w polskich ośrodkach szkolenia.
Wbrew twierdzeniom różnych autorów nie było jednego „kursu cichociemnego”, ani też szkolenie nie ograniczało się do kursu spadochronowego oraz „sabotażowo – dywersyjnego”. Nota bene nie było kursu o takiej nazwie.
Więcej info – Szkolenie Cichociemnych

Wyjaśnienie KAT:
„Skrót myślowy. W podanych latach wstępne szkolenie spadochronowe i dywersyjne żołnierze przechodzili w ramach 4 Brygady Kadrowej Strzelców – Brygady Spadochronowej. Brygada była bazą szkolenia. Np. kurs korzonkowy, kurs strzelecki, kurs zaprawy fizycznej. Nie dotyczy to kursów w ramach brytyjskiego SOE, to inna kwestia.”


 

 

Str. 17

 

8/ Jest:
W 1941 r. uruchomiono w Londynie Szkołę Oficerów Wywiadu pod kryptonimem „Oficerski Kurs Doskonalący Administracji Wojskowej” (…)

Powinno być:
W 1941 r. uruchomiono w Londynie polską szkołę oficerów wywiadu pod kryptonimem „Oficerski Kurs Doskonalący Administracji Wojskowej” (…)

Wyjaśnienie RMZ:
„Szkoła oficerów wywiadu” to nazwa potoczna – a nie nazwa własna, użycie wielkich liter jest błędem ortograficznym.

Wyjaśnienie KAT:
„Pisanie nazwy Szkoły Oficerów Wywiadu dużymi literami nie jest błędem merytorycznym. To podkreślenie wagi tej szkoły. Tak jest w niektórych wspomnieniach skoczków oraz w publikacji J. Tucholskiego, Cichociemni, Wrocław 2010, s. 64-65” (…) [pseudoargument ad personam]


 

 

Str. 18

 

9/ Jest:
1 maja 1942 r. w słynnym po wojnie kompleksie Audley End pod Londynem została otwarta stacja SOE nr 43 – ośrodek szkoleniowy cichociemnych i stacja wyczekiwania przed lotem do kraju. Przeniesiono ją z Briggens.

Powinno być:
1 maja 1942 r. w słynnym po wojnie kompleksie Audley End pod Londynem została otwarta ośrodek SOE – STS 43 (Special Training School nr 43), będący ośrodkiem szkoleniowym cichociemnych oraz stacją wyczekiwania przed lotem do kraju. Stację wyczekiwania przeniesiono z Briggens.

Wyjaśnienie RMZ:
Użyte sformułowania mogą wprowadzać w błąd. „Stacja SOE nr 43”, czyli STS 43 została „przeniesiona z Briggens”. W Briggens znajdował się ośrodek SOE – STS 38. Nie został nigdzie „przeniesiony”, funkcjonował tam ośrodek fałszujący dokumenty, pieniądze dla potrzeb ruchów oporu w okupowanej Europie. Podczas wojny w Briggens wytworzono ok. 275 tysięcy (sic!) różnych dokumentów. Pracował tam m.in. wybitny polski fałszerz, Jerzy Maciejewski.

W Briggens w latach 1941-1942 zorganizowano dwa kursy walki konspiracyjnej. Od 1 maja 1942 kursy te organizowano w STS 43 w Audley End. Nie można jednak mówić także o „przeniesieniu kursów”, bo programy kursów stale modyfikowano, choć miały zbieżną lub taką sama nazwę. Sformułowanie o przeniesieniu jest poprawne jedynie w odniesieniu do stacji wyczekiwania.
Stacja to nie jest to samo co ośrodek STS, inna była także numeracja STS (ośrodków szkoleniowych) oraz stacji.
Więcej info – szkolenie Cichociemnych, Ośrodki szkoleniowe, Audley End

Wyjaśnienie KAT:
„Uwaga bezpodstawna. Nie tylko przeniesiono stację wyczekiwania ale i kurs walki konspiracyjnej.”


 

10/ Jest:
(…) baza nr 10 (krypt. „Impudent”), będąca ośrodkiem szkolenia i ekspedycji cichociemnych z Wielkiej Brytanii do kraju, na Bałkany i do Włoch.

Powinno być:
(…) baza nr 10 (angielski kryptonim „Impudent”), będąca ośrodkiem szkolenia i ekspedycji Cichociemnych z Włoch do kraju oraz polskich spadochroniarzy na Bałkany i do Włoch.

Wyjaśnienie RMZ:
Choć każdy Cichociemny był spadochroniarzem, nie każdy polski spadochroniarz był cichociemnym. Zamkniętą listę 316 Cichociemnych sporządził formalnie Kierownik Ministerstwa Obrony Narodowej z 7 lutego 1954, ustanawiając  Znak dla Skoczków do Kraju, czyli Znak Spadochronowy AK, będący wersją Znaku Spadochronowego.

Listy tej nie kwestionował nikt z żyjących jeszcze wtedy (w Polsce i na emigracji) Cichociemnych, jest to także lista opublikowana w książce wydanej przez Koło Cichociemnych w Londynie pt. „Drogi Cichociemnych”. Również Studium Polski Podziemnej w Londynie, gdzie przechowywane są teczki personalne Cichociemnych, podkreśla, że było 316 Cichociemnych. Konsultowałem się niedawno w tej sprawie z SPP i to stanowisko jest niezmienne.

Cichociemna Elżbieta Zawacka sama wprawdzie uważała, że nie była Cichociemną, ale kurierem; podobnie „naciąganym Cichociemnym” jest Jan Nowak – Jeziorański, także kurier. Oboje znajdują się jednak na liście 316 Cichociemnych, żaden z Cichociemnych tego nie kwestionował, więc szanując Ich decyzję powinniśmy przyjąć że było 316 Cichociemnych.

Na takie rozumienie pojęcia „cichociemny” wskazują także źródła historyczne oraz geneza uruchomienia „łączności z Krajem”. Pierwszy raz użyto pojęcia „cichociemny” w instrukcji szkoleniowej Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza z września 1941 pt. „Codzienne życie w Kraju. Szkic dla skoczków do września 1941 r.”.  W pierwszym jej zdaniu czytamy: „Praca niniejsza ma za zadanie ułatwienie „cicho-ciemnym” zaaklimatyzowanie się w Kraju (…)” (źródło: Jędrzej Tucholski, Cichociemni, PAX, Warszawa 1985, s.75, przypis 81, ISBN 83-211-0537-8).

Niektórzy historycy IPN, np. dr Waldemar Grabowski, nawet także dr Krzysztof A. Tochman, ogłaszają, że Cichociemnych rzekomo „było znacznie więcej niż 316”. Poza dowolną swoją interpretacją nie wskazują żadnych źródeł historycznych tej zmienionej definicji cichociemnego.

Dr Grabowski wskazał mi jako źródło tej rewelacji wykaz skoczków opublikowanych w książce Jędrzeja Tucholskiego „Cichociemni”. Tymczasem w tej publikacji (Jędrzej Tucholski, „Cichociemni”, IW PAX, wydanie pierwsze, 1984, ISBN 83-211-0537-8) znajdują się (w aneksie) wykazy SKOCZKÓW: 217 spadochroniarzy: przeszkolonych, zaprzysiężonych na Rotę AK, ale nie zrzuconych do Kraju. Wydanie drugie tej publikacji z 1985 zawiera także WYKAZ SKOCZKÓW, spadochroniarzy – a nie „cichociemnych” – zrzuconych do innych krajów europejskich.

Publikacja Tucholskiego powtarza to, co opublikowali sami Cichociemni (Koło Cichociemnych w Londynie) w „Drogach Cichociemnych” – listę 316 Cichociemnych oraz odrębne listy innych polskich spadochroniarzy – bynajmniej nie nazywanych „cichociemnymi”… Lista wszystkich polskich spadochroniarzy w operacjach specjalnych jest znacznie dłuższa, ale nie są Oni „cichociemnymi” – Nie tylko Cichociemni

Nieprzypadkowo Ich listy są w aneksach (wraz z innymi dokumentami) a nie w tekście głównym „Dróg cichociemnych”. Niestety, w późniejszych przedrukach „Dróg cichociemnych” te same WYKAZY SKOCZKÓW zatytułowano, używając dodanego słowa „cichociemni” np. „wykaz cichociemnych zrzuconych poza Polską”. Jest to kłamstwo wydawcy, bo w oryginale – publikacja Koła Cichociemnych w Londynie – był to „wykaz skoczków”. Cichociemni wywodzą się z idei łączności z KRAJEM, przysięga którą składali mówi o nich jako o „żołnierzach w służbie specjalnej (…) w konspiracji w Kraju”.

Cichociemnych spadochroniarzy Armii Krajowej od innych polskich spadochroniarzy odróżniał nie tylko Znak dla Skoczków do Kraju (limitowana edycja 316 egzemplarzy), ale także składana przysięga na Rotę Armii Krajowej oraz przydział bojowy do Armii Krajowej. Cichociemni po skoku do Kraju podlegali wyłącznie Komendzie Głównej Armii Krajowej. Polscy spadochroniarze zrzucani do innych krajów – choć część z nich była przeszkolona przez Oddział VI Sztabu Naczelnego Wodza, a niektórzy nawet złożyli przysięgę na Rotę AK – nie podlegali AK (Armia Krajowa nie działała [w sensie militarnym] poza Polską w jej przedwojennych granicach), lecz byli agentami SOE lub OSS.

Wszystkie źródła historyczne – jak się je rzetelnie i dokładnie sprawdzi – wskazują na to że Cichociemni to WYŁĄCZNIE spadochroniarze Armii Krajowej w służbie specjalnej. Ale jak się odpowiednio naciągnie to pojęcie, to „cichociemnymi” będą także żołnierze 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej, a może nawet wszyscy spadochroniarze na świecie… Patrz też uwaga końcowa.
Więcej info: Kontrowersje wokół liczby Cichociemnych, Nie tylko Cichociemni

Wyjaśnienie KAT:
„Uwaga bezpodstawna, bałamutna . (…) [pseudoargument ad personam] inni cichociemni AK – spadochroniarze PSZ pełnili swoje misje na Bałkanach, we Włoszech, Albanii i we Francji. Odsyłam więc do swoich ostatnich publikacji, jak powyżej. I jedna zasadnicza uwaga. Cichociemni nie byli agentami SOE (sic!). Cichociemni na Bałkanach podlegali Oddziałowi VI Sztabu NW.”

Uwaga RMZ – Nigdy nie twierdziłem, że Cichociemni byli agentami SOE, więc p. Tochman „prostuje” wytwór własnej wyobraźni. Nie tylko ja, ale także Studium Polski Podziemnej (gdzie przechowywane są teczki personalne Cichociemnych) prezentuje stanowisko, iż było 316 Cichociemnych – skoczków zrzuconych do Polski, a polscy skoczkowie zrzucani do innych krajów nie byli Cichociemnymi.


 

11/ Jest:
23 marca 1944 r. została powołana baza „Capri”, organizująca łączność kurierską do kraju i działalność cichociemnych na Bałkanach.

Powinno być:
23 marca 1944 r. została powołana baza „Capri”, organizująca łączność kurierską do kraju i przerzut polskich spadochroniarzy na Bałkany.

Wyjaśnienie RMZ:
Choć każdy Cichociemny był spadochroniarzem, nie każdy polski spadochroniarz był cichociemnym. Patrz wyjaśnienie do błędu nr 10 oraz uwaga końcowa.
Polscy spadochroniarze na Bałkanach nie podlegali polskim władzom, podlegali SOE, byli agentami SOE

Wyjaśnienie KAT:
„Uwaga bezpodstawna „.


 

 

Str. 23

 

12/ Jest:
Podczas podwieczorku nasłuchiwano, czy nie został nadany zaszyfrowany sygnał do odlotu, którym była melodia po dzienniku radiowym nadawanym przez sekcję polską radia BBC. Jeśli umówionego sygnału nie było, następne 24 godziny skoczkowie mieli do swojej dyspozycji.

Powinno być:
Sygnałem dla placówek odbiorczych w Kraju do przyjęcia zrzutu Cichociemnych i zaopatrzenia dla Armii Krajowej była melodia po dzienniku radiowym nadawanym przez sekcję polską radia BBC. Jeśli umówionego sygnału nie było, następne 24 godziny placówki odbiorcze oraz skoczkowie mieli do swojej dyspozycji.

Wyjaśnienie RMZ:
Infantylna opowieść, że Cichociemni będący żołnierzami rozkazu do odlotu wysłuchiwali w radiu… niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Faktycznie rozkazy skoczkom i pilotom (po uzgodnieniach z SOE) wydawał mjr dypl. Jan Jaźwiński, który od stycznia 1944, jako dowódca Głównej Bazy Przerzutowej miał także uprawnienie uznania danego kandydata na Cichociemnego (przeszkolonego i zaprzysiężonego) za „nieprzydatnego do przerzutu do Kraju”.

Jeśli także uznał danego kandydata za „nieprzydatnego do użycia w pracy G.B.P.” o dalszym przydziale kandydata na cichociemnego decydował Szef Oddziału VI (Specjalnego) – źródło: Rozkaz organizacyjny i Instrukcja Specjalna dla Dowódcy Głównej Bazy Przerzutowej do Kraju, w: Jan Jaźwiński, Dziennik czynności mjr Jana Jaźwińskiego, sygn. SK 16.9, Centralne Archiwum Wojskowe sygn. CAW – 1769/89, s. 268/271/290 – 269/272/291, 21 stycznia 1944.
Więcej info: Jan Jaźwiński, Wikipedia: Główna Baza Przerzutowa

Wyjaśnienie KAT:
„Uwaga bezpodstawna. To zobrazowanie problemu, nie tylko dla specjalistów. Każdy w wojsku wie, że rozkazy w wojsku wydają oficerowie…”

Uwaga RMZ:
Rozkazy w wojsku wydają przełożeni, niekoniecznie oficerowie, również podoficerowie. W określonych sytuacjach także starsi stopniem.


 

13/ Jest:
Czas umilały spadochroniarzom „fanki” z angielskiej charytatywnej pomocniczej służby kobiecej FANY (First Aid Nursing Yeomanry).

Powinno być:
Dziewczęta z angielskiej charytatywnej pomocniczej służby kobiecej „FANY” (First Aid Nursing Yeomanry), zwane przez Cichociemnych „fankami” m.in. opiekowały się skoczkami na stacjach wyczekiwania, sprawdzały czy Cichociemny nie posiada przy sobie (lub w swojej odzieży) czegokolwiek, co mogłoby zdradzić jego tożsamość lub pobyt w Wielkiej Brytanii. Kontrolowały czy zabrał broń, fałszywe dokumenty, kompas, pieniądze oraz kapsułkę z trucizną (cyjankali). Na czas lotu do Polski dziewczęta z FANY przygotowywały cichociemnym kanapki oraz napoje.

Wyjaśnienie RMZ:
Zadaniem „fanek” nie było „umilanie czasu” komukolwiek. To seksistowskie sformułowanie, spłycające zadania kobiet z organizacji First Aid Nursing Yeomanry (F.A.N.Y.)

Wyjaśnienie KAT:
„Uwaga bezpodstawna. „Umilały” jak tylko potrafiły , (…) [pseudoargument ad personam] Szkotki rozkochiwały w sobie żołnierzy polskich… Można dodać jeszcze wiele innych ich obowiązków, ale na pewno nie kontrolowały skoczków czy coś zabrał czy nie…

Uwaga RMZ:
[Fanki] „sprawdzały również, czy każdy ma kompas, fałszywy dowód osobisty, pieniądze, tabletkę z trucizną ukrytą w górnej części marynarki i rewolwer. Przygotowywały dla nich prowiant (kanapki i butelki z napojami) na czas kilkunastogodzinnego lotu na miejsce zrzutu”  – Józefa Grażyna Pintal CMBB – Lady Ryder of Warsaw, s. 36, do pobrania ze strony Fundacji Sue Ryder

Aktualizacja – podobnie w relacji kpt cc Stefana Przybylika, patrz Wojciech Markiewicz – Cichociemny Przybylik, Katowice 2021, Wydawnictwo Sonia Draga, ISBN 978-83-8230-193-9, s.14-15.


 

14/ Jest:
Na lotnisku [Tempsford] odbywała się ostatnia odprawa z udziałem wysokich oficerów Oddziału VI, czasem naczelnego wodza PSZ lub premiera.

Powinno być:
Na lotnisku odbywała się ostatnia odprawa z udziałem mjr. dypl. Jana Jaźwińskiego, organizatora przerzutów lotniczych do Polski, oficera wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego)Sztabu Naczelnego Wodza.

Wyjaśnienie RMZ:
Od początku mjr dypl. Jan Jaźwiński był odpowiedzialny za organizację zrzutów Cichociemnych oraz zaopatrzenia dla Armii Krajowej do Polski. Był także odpowiedzialny za odprawę skoczków – „inspekcję przygotowania skoczków do Kraju na kursie odprawowym” – zgodnie z rozkazem zastępcy szefa Sztabu Naczelnego Wodza płk. Mitkiewicza. Od początku, zawsze, prowadził „ostatnią odprawę skoczków”.

Nie znam faktu domniemanego osobistego uczestnictwa na lotnisku w Tempsford w odprawie skoczków „naczelnego wodza PSZ lub premiera”. Nie wspomina o tym mjr. dypl. Jan Jaźwiński, ani w swoim „Pamiętniku” (Jan Jaźwiński – Dramat dowódcy. Pamiętnik oficera sztabu oddziału wywiadowczego i specjalnego (przygotowanie do druku: Piotr Hodyra i Kajetan Bieniecki), tom I i II, Polski Instytut Naukowy w Kanadzie, Montreal 2012, ISBN 978-0-9868851-3-6) ani w swoim „Dzienniku czynności” (Dziennik czynności mjr Jana Jaźwińskiego, sygn. SK 16.9, Centralne Archiwum Wojskowe sygn. CAW – 1769/89).

Do swej tragicznej śmierci 4 lipca 1943, Władysław Sikorski sprawował obowiązki Naczelnego Wodza i Premiera. Rozważał przybycie na lotnisko RAF Tempsford, na start samolotów z Cichociemnymi 17 lutego 1943, w operacjach lotniczych: Eivet, File, Brick i Window – ale nie przybył, ponieważ w tym dniu te operacje odwołano z powodu silnej mgły.

W „Dzienniku czynności” mjr dypl. Jan Jaźwiński oficer wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, Szef Wydziału Specjalnego (S), organizator lotniczych przerzutów do Polski odnotował:

„O godz. 11.oo zarządzono pogotowie do wykonania czterech naszych operacyj: RIVET, FILE, BRICK i WINDOW. O godz. 11.30 wezwano Szefa Wydziału „S” [mjr. dypl. Jana Jaźwińskiego – przyp. RMZ] do Naczelnego Wodza – N.W. zapytał: „Jak Pan uważa – czy ja powinienem przybyć na start ekip?”  Szef Wydz. „S” odpowiedział: „Jedno jest niewątpliwe, że obecność Pana generała utwierdzi ministrów brytyjskich w przekonaniu, że Pan generał żywo interesuje się operacjami do Kraju – to wpłynie b. pozytywnie na dalsze szybsze rozwiązanie zagadnienia przerzutu.”
N.W. zdecydował, że uda się na lotnisko. O godz. 15.30 S.O.E. powiadomiło, że operacje BRICK i WINDOW zostały odwołane – brak gotowych samolotów – równocześnie na Londyn nadeszła bardzo gęsta mgła. N.W. ponownie wezwał Szefa Wydz. „S” i powiedział: „Wydaje mi się, że nie dojdzie i do dwóch pozostałych lotów – nie mam chęci jechać na lotnisko – przyjadę do Was kiedy indziej – jak Pan uważa – czy muszę dziś Jechać?” Szef Wydz. S. zameldował: „Bardzo prosimy Pana Generała o przybycie przy najbliższym starcie – kilku samolotów jednej nocy – dziś może rzeczywiście nie jest konieczny wyjazd Pana Generała.” (Dziennik czynności mjr Jana Jaźwińskiego, sygn. SK 16.9, Centralne Archiwum Wojskowe sygn. CAW – 1769/89, str. 153/155).

20 lutego 1943 tajne brytyjskie lotnisko RAF Tempsford wizytowali brytyjscy dostojnicy: minister lotnictwa Archibald Sinclar oraz brytyjski minister wojny ekonomicznej Lord Selborne. W przygotowanej dla nich kolacji uczestniczył (zaproszony przez nich) gen. Tadeusz Klimecki, szef sztabu Naczelnego Wodza (a nie premier czy NW). Przyjechał na lotnisko Tempsford, aby odprawić cztery ekipy Cichociemnych, którzy mieli lecieć do Polski.

Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski jeden raz – 11 listopada 1943 – wizytował polską eskadrę, stacjonującą na tajnym lotnisku RAF Tempsford. Nie mógł uczestniczyć w odprawie skoczków, bo sezon operacyjny (zrzutowy) Riposta zakończył się zrzutami Cichociemnych w nocy 18/19 października 1943.

Na marginesie także istotna uwaga mjr. dypl. Jana Jaźwińskiego – „Przeszło dwuletnia już praktyka wskazuje niezbicie, że Premier i N.W. w jednej osobie nie jest rozwiązaniem korzystnym dla SPRAWY. Przede wszystkim okazało się bardzo niekorzystnym dla naszej działalności wojskowej. W większości wypadków, dotyczących zagadnień wojskowych, a prawie zawsze jeżeli chodzi o przerzut lotniczy do Kraju, istniała przewaga zainteresowań politycznych nad zainteresowaniami Naczelnego Wodza. Nawet „podwórkowej” wagi zagadnienia polityczne „wypierały na drugi plan zagadnienia wojskowe” (Dziennik czynności mjr Jana Jaźwińskiego, sygn. SK 16.9, Centralne Archiwum Wojskowe sygn. CAW – 1769/89, str. 146/148)
Więcej info – Jan JaźwińskiWykaz zrzutów Cichociemnych

Co do premiera Stanisława Mikołajczyka – jedynym jego bezpośrednim i realnym „związkiem merytorycznym” z przerzutami lotniczymi z lotniska RAF Tempsford, jest sprawa przerzutu do Polski politycznego wysłannika Józefa Retingera. Decyzję o jego wysłaniu podjął Mikołajczyk – załatwiając to bezpośrednio u szefa SOE, starając się zachować to w tajemnicy przed polskim Oddziałem VI Sztabu Naczelnego Wodza, a nawet w tajemnicy przed Prezydentem i Naczelnym Wodzem!!! Przerzut „załatwił” Retingerowi w tajemnicy przed władzami R.P. na emigracji oraz za pomocą władz wojskowych innego, choć zaprzyjaźnionego państwa – Wielkiej Brytanii.
Więcej info – Józef Retinger

Wyjaśnienie KAT:
„To zobrazowanie problemu, nie tylko dla specjalistów.”


 

 

Str. 28

 

15/ Jest:
Pierwsze zrzuty wykonane były „na dziko”, mianowicie załoga samolotu nie mogła lub nie potrafiła dokładnie ustalić położenia placówki odbiorczej, tak jak w operacji „Adolphus”.

Powinno być:
Niektóre zrzuty wykonane były „na dziko”, mianowicie załoga samolotu nie mogła lub nie potrafiła dokładnie ustalić położenia placówki odbiorczej, tak jak w operacji „Adolphus”.

Wyjaśnienie RMZ:
Nieprawdziwe jest twierdzenie, że „pierwsze zrzuty były wykonywane na dziko”, a także że tylko pierwsze zrzuty. Na placówkę zrzucono m.in. zrzuty: drugi (Ruction), czwarty (Shirt), piąty (Collar), szósty (Boot) itd. „Na dziko”, tj. poza placówkę z różnych powodów zrzucano we wszystkich sezonach operacyjnych, w 1941, 1942, 1943, 1944.
Więcej info – Wykaz zrzutów Cichociemnych, Operacje lotnicze

Wyjaśnienie KAT:
„Chodziło o pierwsze zrzuty. Zarzut bezpodstawny.”


 

16/ Jest:
Zdarzało się też, że miejsca zrzutu były dekonspirowane przez silne oddziały niemieckie.

Powinno być:
Zdarzało się też, że w sąsiedztwie planowanych miejsc zrzutu operowały silne oddziały niemieckie.

Wyjaśnienie RMZ:
Nie jest mi znany ani jeden przypadek „dekonspiracji miejsca zrzutu przed oddziały niemieckie” czy jakiekolwiek inne. Było natomiast kilka przypadków, że z różnych powodów, w bezpośrednim sąsiedztwie planowanych miejsc zrzutu operowały oddziały niemieckie. Nie ma to jednak nic wspólnego z rzekomą „dekonspiracją”, chyba że zmienimy znaczenie słowa „dekonspiracja”.

Wyjaśnienie KAT:
„Uwaga bezpodstawna.”


 

 

Str. 29

 

17/ Jest:
PRZERZUT DO KRAJU – POLSKA ESKADRA DALEKIEGO ZASIĘGU

Powinno być:
PRZERZUT DO KRAJU – POLSKA ESKADRA SPECJALNEGO PRZEZNACZENIA

Wyjaśnienie RMZ:
Zgodnie z używaną terminologią brytyjską oraz polską, eskadr nie nazywano nazwami definiującymi ich zasięg, tylko – w tym przypadku – specjalne przeznaczenie.
Więcej info: Jan Jaźwiński, Stanisław Kłosowski

Wyjaśnienie KAT:
„Zarzut bezpodstawny. Była to jednak eskadra dalekiego zasięgu, eskadra łącznikowa, 301 dyon …itd., jak zwał, tak zwał …”


 

 

Str. 30

 

18/ Jest:
Tak powstała baza w Brindisi, która mieściła się nieopodal portu i zwana była następnie Główną Bazą Przerzutową (GBP) nr 11 (krypt. angielski „Torment”).

Powinno być:
Tak powstała baza w Brindisi, która mieściła się nieopodal portu – lotnisko Campo Casale, na którym stacjonowała polska 1586 Eskadra Specjalnego Przeznaczenia. Nieopodal lotniska, w Latiano ok. 20 km. od Brindisi, utworzono Główną Bazę Przerzutową (G.B.P.), zwaną też Bazą nr 11, funkcjonującą pod kryptonimem „Jutrzenka” (brytyjski kryptonim: „Torment”).

Wyjaśnienie RMZ:
G.B.P. oraz lotnisko to były dwie odrębne struktury, w dwóch różnych, choć sąsiadujących miejscowościach. G.B.P. była strukturą polską, podlegała wyłącznie Oddziałowi VI Sztabu Naczelnego Wodza.
Lotnisko było strukturą brytyjską, stacjonowała tam polska 1586 ESP, która w zakresie dotyczącym zrzutów do Polski podlegała polskiemu komendantowi G.B.P.
Dla realizacji zrzutów do Kraju mjr dypl. Jan Jaźwiński, dowódca (komendant) Głównej Bazy Przerzutowej w Latiano oczywiście współpracował z brytyjskim SOE.
Więcej info – Jan Jaźwiński , Stanisław Kłosowski

Wyjaśnienie KAT:
„Zarzut bezpodstawny.”


 

19/ Jest:
[Brindisi] Kompletowano tam m.in. uzbrojenie, sprzęt i inne materiały techniczne.

Powinno być:
W ramach Głównej Bazy Przerzutowej w Latiano funkcjonowała tzw. Stacja Pakowania. Polacy kompletowali tak m.in. uzbrojenie, sprzęt i inne materiały zapotrzebowane przez Armię Krajową.

Wyjaśnienie RMZ:
Pakowanie zasobników, bagażników, paczek, pasów itp. nie odbywało się w Brindisi lecz w Latiano. Ukrywanie tego, że była to jedna z funkcji Głównej Bazy Przerzutowej jest sprzeczne z faktami oraz obiektywną prawdą historyczną.
Więcej info w haśle Wikipedii mojego autorstwa – Główna Baza Przerzutowa

Wyjaśnienie KAT:
„Zarzut bezpodstawny. Wg mojej wiedzy, w Brindisi też kompletowano i uzupełniano sprzęt.”


 

 

Str. 31

 

20/ Jest:
[lotnisko Campo Casale] Od listopada 1943 r. stacjonowała tam 1586 eskadra specjalnego przeznaczenia w składzie 138 dywizjonu RAF, (…)

Powinno być:
Od 22 grudnia 1943 r. stacjonowała tam polska 1586 Eskadra Specjalnego Przeznaczenia w składzie 334 Skrzydła Specjalnego Przeznaczenia (334 Wing) RAF (…)

Wyjaśnienie RMZ:
Podana data rozpoczęcia stacjonowania 1586 ESP na lotnisku Capo Casale jest niezgodna z obiektywnymi faktami. Bazą 1586 Eskadry Specjalnego Przeznaczenia, po „przeprowadzce” z lotniska RAF Tempsford miało być lotnisko Sidi Amor niedaleko Tunisu. Wykonano nawet stamtąd trzy udane operacje (plus trzy nieudane) zrzutowe zaopatrzenia dla Armii Krajowej.

Lotnisko Sidi Amor dla Halifaxów wracających z Polski było jednak zbyt oddalone. 19 grudnia 1943 dowódca polskiej 1586 eskadry otrzymał brytyjską zgodę na jej przebazowanie na dawne lotnisko Reggia Aeronautica w Campo Casale nieopodal Brindisi we Włoszech.

138 Dywizjon Specjalnego Przeznaczenia RAF nie działał we Włoszech, tylko wyłącznie w Wielkiej Brytanii. Polska 1586 Eskadra nie wchodziła w skład 138 Dywizjonu RAF – ale w skład 334 Skrzydła Specjalnego Przeznaczenia (334 Wing) RAF. Pięć samolotów eskadry wylądowało na tym lotnisku 22 grudnia 1943. Ta data jest początkiem stacjonowania 1586 ESP na Campo Casale.
Więcej info – Operacje lotnicze, Tempsford, Campo Casale, Jan Jaźwiński, Stanisław Kłosowski

Wyjaśnienie KAT:
„Takie sformułowanie nie jest błędem. Zmiany były ciągłe.”

Uwaga RMZ:
Żadna ze zmian nie spowodowała stacjonowania eskadry na lotnisku Campo Casale „od listopada 1943”, ani też nigdy polska 1586 Eskadra nie była „w składzie 138 dywizjonu RAF”.


 

21/ Jest:
Z ramienia SOE szefem polskiej sekcji SOE o kryptonimie „Force 139” w bazie nr 11 został ppłk Henry McLeod Threlfall.

Powinno być:
Szefem polskiej sekcji SOE o kryptonimie „Force 139” został ppłk Henry McLeod Threlfall.

Wyjaśnienie RMZ:
Polska sekcja SOE oraz baza nr 11, czyli Główna Baza Przerzutowa o kryptonimie”Jutrzenka” to dwie odrębne struktury: pierwsza była strukturą brytyjską, druga (G.B.P.) strukturą polską. Ani „polską sekcją” brytyjskiego SOE nie kierował nikt inny spoza SOE, ani też polską Główną Bazą Przerzutową nie kierował nikt inny spoza polskiego Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza. Nie było też wspólnego kierowania.

Zdanie następne (patrz błąd nr 22) błędnie (dez)informuje, nie tylko, że polska sekcja SOE oraz Główna Baza Przerzutowa były rzekomo jedną strukturą, ale także, jakoby były wspólnie dowodzone przez ppłk. H.M. Threlfall’a („ze strony brytyjskiej”) oraz mjr. dypl. Jana Jaźwińskiego („ze strony polskiej”). To oczywista nieprawda – brytyjska sekcja SOE zwana „polską” była wewnętrzną komórką brytyjskiego SOE i była dowodzona przez Brytyjczyka.

Polska Główna Baza Przerzutowa była wewnętrzną komórką Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, dowodzoną przez Polaka – mjr dypl. Jana Jaźwińskiego, który współpracował z SOE w zakresie dotyczącym przerzutu lotniczego do Polski.
Więcej info – Jan Jaźwiński, Special Operations Executive, SOEBajki o SOE oraz w haśle Wikipedii mojego autorstwa – Główna Baza Przerzutowa 

Wyjaśnienie KAT:
„Uwaga bezpodstawna. Wszystkie jednostki polskie miały albo oficerów łącznikowych brytyjskich albo były pośrednio lub bezpośrednio nadzorowane przez oficerów brytyjskich. A w ogóle PSZ znajdowały się pod dowództwem brytyjskim (sic!).”

Uwaga RMZ:
Z faktu iż PSZ na Zachodzie były pod dowództwem brytyjskim wcale nie wynika, że polską sekcją SOE kierował czy współkierował oficer Sztabu Naczelnego Wodza. Nie wynika też, aby polską Główną Bazą Przerzutową kiedykolwiek dowodził ktokolwiek spoza Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza. Oficer łącznikowy nie jest dowódcą…


 

22/ Jest:
W styczniu 1944 r. dowodzenie GBP ze strony polskiej objął mjr/ppłk dypl. Jan Jaźwiński.

Powinno być:
W styczniu 1944 r. dowodzenie GBP objął mjr. dypl. (później ppłk dypl.) Jan Jaźwiński.

Wyjaśnienie RMZ:
Nieprawdą jest, że mjr dypl. Jan Jaźwiński rzekomo objął „dowodzenie ze strony polskiej” Główną Bazą Przerzutową w Latiano. G.B.P. była wyłącznie polską strukturą, podporządkowaną bezpośrednio Szefowi Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza, dowodził nią tylko i wyłącznie mjr dypl. Jan Jaźwiński.

Ukrywanie tego, że istniała całkowicie polska struktura – Główna Baza Przerzutowa oraz pomijanie zasług mjr. dypl. Jana Jaźwińskiego jest nie tylko sprzeczne z faktami oraz obiektywną prawdą historyczną. To SKANDAL!

Rozkaz organizacyjny i Instrukcja Specjalna dla Dowódcy Głównej Bazy Przerzutowej do Kraju, w: Jan Jaźwiński, Dziennik czynności mjr Jana Jaźwińskiego, sygn. SK 16.9, Centralne Archiwum Wojskowe sygn. CAW – 1769/89, s. 268/271/290 – 269/272/291, 21 stycznia 1944, zawierał istotne zastrzeżenie – „wszystkie sprawy związane z całokształtem akcji przerzutowej są zachowane do wyłącznej decyzji dowódcy G.B.P. Tylko i wyłącznie D-ca G.B.P. jest uprawniony do określenia zakresu wglądu w pracę G.B.P. dla władz polskich i Sprzymierzonych. Wgląd ten może mieć miejsce o ile D-ca G.B.P. uzna, że jest to konieczne dla ułatwienia pracy G.B.P.”
Więcej info – Jan Jaźwiński oraz w haśle Wikipedii mojego autorstwa – Główna Baza Przerzutowa

Wyjaśnienie KAT:
„Zarzut bezpodstawny, j.w.”


 

23/ Jest:
Od połowy 1943 r. placówki były osłaniane przez oddziały partyzanckie (kilkudziesięciu żołnierzy).

Powinno być:
Placówki zrzutowe były osłaniane przez oddziały partyzanckie głównie Armii Krajowej oraz Batalionów Chłopskich. Liczebność osłony była różna, zależała od miejsca zrzutu oraz siły lokalnych struktur konspiracyjnych – od kilkudziesięciu osób nawet do kilkuset.

Podczas operacji Wildhorn IV (Most 4), odwołanej w trakcie lotu, lądowisko „Świetlik” będące zaplanowanym miejscem lądowania w tej operacji, ochraniało aż ok dwóch tysięcy żołnierzy AK. Szacuje się, że ok. 640 placówek odbiorczych (zrzutowisk) ochraniało ok. 5-19 tys. żołnierzy obsługi oraz ochrony.

Wyjaśnienie RMZ:
(Dez)informacja w „broszurze edukacyjnej IPN” degraduje polskie struktury konspiracyjne, wymagała doprecyzowania, zgodnie z faktami i obiektywną prawdą historyczną.

Wyjaśnienie KAT:
„Najczęściej były to oddziały składające się z kilkudziesięciu żołnierzy. Były wyjątki, ale 2 tys.? Pierwsze słyszę. Tyle mogły liczyć dywizje akowskie (sić!).”

Uwaga RMZ:
Ok. dwóch tysięcy żołnierzy AK ochraniało lądowisko „Świetlik” będące zaplanowanym miejscem lądowania w operacji Wildhorn IV (Most 4), która nie doszła do skutku, gdyż samolot lecący do Polski, podczas lotu odwołał Roman Rudkowski, depeszą kodową 333/X.


 

 

Str. 33

 

24/ Jest:
Inną grupę cichociemnych stanowili żołnierze wywodzący się z 1 Samodzielnej Kompanii Grenadierów (SKG) (…)

Powinno być:
Inną grupę polskich spadochroniarzy stanowili żołnierze wywodzący się z 1 Samodzielnej Kompanii Grenadierów (SKG) (…)

Wyjaśnienie RMZ:
Polscy spadochroniarze zrzucani poza Polskę nie byli cichociemnymi. Patrz wyjaśnienie do błędu nr 10 oraz uwaga końcowa.

Wszystkie źródła historyczne – jak się je rzetelnie i dokładnie sprawdzi – wskazują, że Cichociemni to WYŁĄCZNIE spadochroniarze Armii Krajowej w służbie specjalnej. Ale jak się odpowiednio naciągnie to pojęcie, to „cichociemnymi” będą także żołnierze 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej, a może nawet wszyscy spadochroniarze na świecie…
Więcej info: Kontrowersje wokół liczby Cichociemnych, Nie tylko Cichociemni

Wyjaśnienie KAT:
„Zarzut bezpodstawny. Tą grupę z SKG należy zaliczyć do cichociemnych, już nie AK, ale w odróżnieniu – PSZ. (…) [pseudoargument ad personam]

Uwaga RMZ:
Nie tylko ja, ale także Studium Polski Podziemnej (gdzie przechowywane są teczki personalne Cichociemnych) prezentuje stanowisko, iż było 316 Cichociemnych – skoczków zrzuconych do Polski, a polscy skoczkowie zrzucani do innych krajów nie byli Cichociemnymi


 

25/ Jest:
Kolejnych kilkudziesięciu spadochroniarzy PSZ-AK pełniło służbę w okupowanych krajach Europy (…)

Powinno być:
Kolejnych kilkudziesięciu polskich spadochroniarzy wywodzących się z PSZ pełniło służbę w okupowanych krajach Europy

Wyjaśnienie RMZ:
Nieprawdą jest, że byli spadochroniarze „PSZ-AK w okupowanych krajach Europy”. Armia Krajowa nie działała poza granicami przedwojennej Polski, a spadochroniarze zrzucani do innych krajów nie podlegali Armii Krajowej – byli agentami SOE lub agentami OSS.
Nie byli także „spadochroniarzami PSZ”, bo przed skokiem byli przekazywani do dyspozycji właściwych władz alianckich lub państw sprzymierzonych.

Zbitka pojęć „PSZ-AK” jest bez sensu – to były całkowicie odmienne struktury, o zupełnie innym statusie prawnym, które ze sobą formalnie nawet nie współpracowały.
Więcej info – Nie tylko Cichociemni\

Wyjaśnienie KAT:
„Zarzut bezpodstawny. To byli cc AK . Składali przysięgę na Rotę AK i oczekiwali na misje w kraju, jednak zostali przeznaczeni do innych zadań: na zachodzie Europy. (…) [pseudoargument ad personam]


 

26/ Jest:
W „krajowym” okresie zrzutowym (od 16 lutego 1941 do 28 grudnia 1944 r.) (…)

Powinno być:
W czterech sezonach operacyjnych: okres próbny – od nocy 15/16 lutego 1941 do kwietnia 1942, Intonacja – od sierpnia 1942 do kwietnia 1943, Riposta – od sierpnia 1943 do lipca 1944 oraz Odwet – od sierpnia do 28/29 grudnia (…)

Wyjaśnienie RMZ:
Nie było żadnego „krajowego okresu zrzutowego”, przyjętą powszechnie periodyzacją zrzutów jest podział na sezony operacyjne, przyjęty przez Oddział VI (Specjalny) Sztabu Naczelnego Wodza. W żadnych dokumentach historycznych dotyczących zrzutów organizowanych przez O. VI nie ma podziału na „krajowe” czy „zagraniczne” okresy zrzutowe.

Oddział VI (Specjalny) Sztabu Naczelnego Wodza organizował zrzuty wyłącznie do Polski, był bowiem „Samodzielnym Wydziałem Krajowym”. Zrzuty do innych krajów, także dla Polonii organizowało SOE.
Więcej info – Sezony operacyjne, Wykaz zrzutów Cichociemnych, Operacje lotnicze

Wyjaśnienie KAT:
„Zarzut bezpodstawny – to skrót tożsamy dla broszury.”


 

27/ Jest:
(…) 91 cichociemnych brało udział w powstaniu warszawskim (…)

Powinno być:
(…) 95 cichociemnych brało udział w powstaniu warszawskim (…)

Wyjaśnienie RMZ:
Od dłuższego czasu IPN, Muzeum Powstania Warszawskiego, a w ślad za nimi PAP oraz inne media błędnie podają liczbę Cichociemnych – uczestników Powstania Warszawskiego. Według moich ustaleń w Powstaniu uczestniczyło 95 Cichociemnych, kolejnych 4 Cichociemnych było obecnych w Warszawie podczas Powstania, z różnych powodów nie uczestniczyli w nim.

Wśród pomijanych przez IPN oraz MPW czterech Cichociemnych jest m.in. Cichociemny ppor. Edwin Scheller – Czarny ps. Fordon, leczył się po torturach gestapo (chodził o lasce), nie mógł walczyć zbrojnie, uczestniczył w Powstaniu współpracując wywiadowczo z oddziałami Pułku Baszta oraz wraz z żona zbierał lekarstwa dla Powstańców… 24 sierpnia 1948 Naczelny Wódz odznaczył Go Orderem Wojennym Virtuti Militari – „za wyróżniające się męstwo w akcjach bojowych podczas konspiracji i walk Powstania Warszawskiego”.
Więcej info oraz wykaz – Cichociemni w Powstaniu Warszawskim

Wyjaśnienie KAT:
„Wg moich ustaleń w powstaniu brało udział 91 cc.”

Uwaga RMZ:
Muzeum Powstania Warszawskiego uznało zasadność moich argumentów i zweryfikowało liczbę Cichociemnych w Powstaniu Warszawskim. P. Tochman nawet nie raczył odnieść się do konkretnie wskazanego, niesłusznie pomijanego Cichociemnego.


 

28/ Jest:
[Cichociemni] dziesięciu z nich zostało skazanych przez sądy Polski Ludowej i zamordowanych w majestacie komunistycznego, sowieckiego prawa

Powinno być:
W procesach będących parodią prawa skazano 40 Cichociemnych, 15 torturowano, 9 (lub 10) zamordowano (6 w więzieniu Warszawa-Mokotów, 3 w więzieniu na Zamku w Lublinie), 77 aresztowano (w tym 13 aresztowało NKWD, 5 wspólnie NKWD i UB), 20 skazano na śmierć, co najmniej 2 na dożywotnie pozbawienie wolności, 22 na więzienie.

Wyjaśnienie RMZ:
Podane liczby są sumą informacji zawartych w biogramach Cichociemnych. Najwyższy czas podawać pełne informacje, a nie (dez)informacje wybiórcze i przekłamane.
Więcej info – Cichociemni w niewoli

Wyjaśnienie KAT:
„Skrót tożsamy dla broszury. To nie jest statystyka dla wszystkich cc.”


 

29/ Jest:
[Cichociemni] Blisko 40 w nowej powojennej komunistycznej rzeczywistości uległo presji, a w wielu wypadkach i szantażowi, godząc się na werbunek przez reżimowe służby specjalne (UB/SB, Informacji Wojskowej), a tym samym pomagając w prześladowaniu swoich kolegów, a nawet przyjaciół.

Powinno być:
[Cichociemni] Niektórzy w nowej powojennej komunistycznej rzeczywistości uległo presji, a w wielu wypadkach i szantażowi, godząc się na werbunek przez reżimowe służby specjalne (UB/SB, Informacji Wojskowej), a tym samym pomagając w prześladowaniu swoich kolegów, a nawet przyjaciół.

Wyjaśnienie RMZ:
Nieznane jest źródło „ustalenia” że rzekomo „blisko 40” cichociemnych „zgodziło się na werbunek, tym samym pomagając w prześladowaniu swoich kolegów, a nawet przyjaciół”. Po pierwsze, nie opublikowano dotąd wyników żadnych rzetelnie przeprowadzonych badań naukowych, a jedynie bodaj trzy (w części powielające te same tezy) artykuły dr Krzysztofa A. Tochmana, odnoszące się rzeczowo jedynie do kilku Cichociemnych.

Wynotowane z artykułów dr Krzysztofa A. Tochmana imiona i nazwiska cichociemnych mających współpracować ze służbami „Polski Ludowej” składają się na liczbę 27 osób, nie ma żadnej publikacji wskazującej „blisko 40″… Ponadto współpraca współpracy nierówna; w „publikacji edukacyjnej IPN” podano (dez)informację jakby nie tylko było „blisko 40” CC współpracowników, ale nawet że „blisko 40” CC „pomagało w prześladowaniu swoich kolegów, a nawet przyjaciół”. To ewidentna brednia, bowiem nie wszyscy byli tak samo zaangażowani we współpracę, np. niektórzy dali się formalnie zwerbować, ale nie przekazywali albo żadnych, albo żadnych istotnych informacji, niektórzy nawet tylko użyczyli swego lokalu.

Problem istnieje i nie należy go ukrywać. Nie można jednak – i to w „publikacji edukacyjnej” bezpodstawnie i krzywdząco uogólniać i zawyżać liczby CC – współpracowników – bez jakiejkolwiek możliwości weryfikacji tych domniemanych „ustaleń”. Nie opublikowano przecież nawet nazwisk tych „blisko 40”.

Ponadto stygmatyzowanie wszystkich przypadków współpracy – w oderwaniu od faktów – wysoce pejoratywnym określeniem o domniemanym „pomaganiu w prześladowaniu swoich kolegów, a nawet przyjaciół” – nie ma nic wspólnego z rzetelnością naukową, ani tym bardziej z edukacją historyczną (nie mylić z histeryczną)…
Więcej info – Kontrowersje

Wyjaśnienie KAT:
„Uwaga bezpodstawna.”


 

30/ Jest:
Z grupy ponad 40 skoczków, którzy pełnili misje podziemne na zachodzie Europy – również cichociemnych (…)

Powinno być:
Z grupy ponad 40 skoczków, którzy pełnili misje podziemne na zachodzie Europy (…)

Wyjaśnienie RMZ:
Cichociemni nie pełnili „misji podziemnych na zachodzie Europy”. Patrz wyjaśnienie do błędu nr 10 oraz uwaga końcowa.

Wszystkie źródła historyczne – jak się je rzetelnie i dokładnie sprawdzi – wskazują, że Cichociemni to WYŁĄCZNIE spadochroniarze Armii Krajowej w służbie specjalnej. Ale jak się odpowiednio naciągnie to pojęcie, to „cichociemnymi” będą także żołnierze 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej, a może nawet wszyscy spadochroniarze na świecie…
Więcej info:  Kontrowersje wokół liczby Cichociemnych, Nie tylko Cichociemni

Wyjaśnienie KAT:
„Uwaga bezpodstawna. Ci spadochroniarze byli cc.”

Uwaga RMZ:
Nie tylko ja, ale także Studium Polski Podziemnej (gdzie przechowywane są teczki personalne Cichociemnych) prezentuje stanowisko, iż było 316 Cichociemnych – skoczków zrzuconych do Polski, a polscy skoczkowie zrzucani do innych krajów nie byli Cichociemnymi


 

 

Str. 34

 

31/ Jest:
Szkoła Podstawowa w Rudzie Różanieckiej na Podkarpaciu przyjęła imię CC kpt. Władysława Ważnego „Tygrysa”, który zginął w walce z Niemcami 19 sierpnia 1944 r. w Montigny-en-Ostrevent.

Powinno być:
Szkoła Podstawowa w Rudzie Różanieckiej na Podkarpaciu przyjęła imię kpt. Władysława Ważnego „Tygrysa”, który zginął w walce z Niemcami 19 sierpnia 1944 r. w Montigny-en-Ostrevent.

Wyjaśnienie RMZ:
Kpt. Władysław Ważny nie był Cichociemnym, lecz polskim agentem SOE. Został zrzucony przez SOE na teren Francji, w operacji „Darenth” 5/6-03-1944.

Wszystkie źródła historyczne – jak się je rzetelnie i dokładnie sprawdzi – wskazują, że Cichociemni to WYŁĄCZNIE spadochroniarze Armii Krajowej w służbie specjalnej. Ale jak się odpowiednio naciągnie to pojęcie, to „cichociemnymi” będą także żołnierze 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej, a może nawet wszyscy spadochroniarze na świecie…
Więcej info: Kontrowersje wokół liczby Cichociemnych, Nie tylko Cichociemni

Wyjaśnienie KAT:
„Kpt. W. Ważny był cc (…)! [pseudoargument ad personam]

Uwaga RMZ:
Nie tylko ja, ale także Studium Polski Podziemnej (gdzie przechowywane są teczki personalne Cichociemnych) prezentuje stanowisko, iż było 316 Cichociemnych – skoczków zrzuconych do Polski, a polscy skoczkowie zrzucani do innych krajów nie byli Cichociemnymi. Kpt. Władysława Ważnego nie ma na liście 316 Cichociemnych; oczywiście nie oznacza to wcale, że ma np. mniej zasług…


 

 

Str. 38

 

32/ Jest:
„Lista 316 cichociemnych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych – Armii Krajowej, (…)”

Powinno być:
Lista 316 cichociemnych żołnierzy Armii Krajowej w służbie specjalnej, wywodzących się z PSZ (…)

Wyjaśnienie RMZ:
Przed skokiem do Kraju kandydaci na Cichociemnych składali przysięgę cichociemnych oraz przysięgę na Rotę AK oraz byli „przekazywani do dyspozycji wojskowych władz alianckich”. Przestawali być żołnierzami Polskich Sił Zbrojnych.

Po skoku do Kraju oraz aklimatyzacji do warunków okupacyjnych otrzymywani przydział do Armii Krajowej, stając się żołnierzami Armii Krajowej w służbie specjalnej (patrz treść przysięgi Cichociemnych).

Określenie „PSZ – AK” jest rażąco nierzetelne i pozbawione źródłowej podstawy historycznej. Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie nie działały w Polsce (wystarczy przeczytać ze zrozumieniem ich nazwę). Armia Krajowa nie działała [w sensie militarnym] poza Polską (wystarczy przeczytać ze zrozumieniem jej nazwę). To są całkowicie odrębne struktury. Samo złożenie przysięgi na Rotę AK nie czyniło z nikogo „żołnierza AK”. Nota bene, przyjmujący przysięgę oświadczał: Przyjmuję cię w szeregi żołnierzy Armii Polskiej walczącej z wrogiem w konspiracji o wyzwolenie Ojczyzny. Decyzja o zmianie przydziału z AK do działań poza Krajem oznaczała, że żołnierz Armii Krajowej (Polskiej) stawał się żołnierzem „oddanym do dyspozycji wojskowych sił alianckich”, w przypadku polskich spadochroniarzy stawał się agentem SOE lub OSS, bezpośrednio podporządkowanym tym służbom.

Bałagan z tym związany jest konsekwencją bałaganu (by użyć parlamentarnego określenia) w Sztabie Naczelnego Wodza oraz odzwierciedla racjonalność, a także intensywność „walki o wyzwolenie Kraju” polskich polityków w Londynie. Nota bene, w odróżnieniu od PSZ, w świetle prawa międzynarodowego Armia Krajowa nie miała formalnie statusu wojskowego, bo Sztab Naczelnego Wodza nie uregulował tej kwestii do końca wojny. Polscy politycy nie zdążyli też wypowiedzieć wojny ZSRR…

Łącznikiem pomiędzy Naczelnym Wodzem (a nie pomiędzy PSZ) a Dowódcą Armii Krajowej był Oddział VI (Specjalny) Sztabu Naczelnego Wodza, zwany także Samodzielnym Wydziałem Krajowym. Traktowano go jako część składową Armii Krajowej, jego kadra składała przysięgę na Rotę AK, administrował funduszami Armii Krajowej w okupowanej Polsce itp. Itd.
Więcej info – Łączność z Krajem, Oddział VI (Specjalny)

Wyjaśnienie KAT:
„Zarzut bezpodstawny. CC nie przestawali być żołnierzami PSZ do swojej śmierci!”

Uwaga RMZ:
Pan Tochman nie odniósł się do mojej argumentacji.


 

 

Str. 39, 41

 

33/ Jest:
Wewnątrz tekstu zatytułowanego „Lista Cichociemnych”, na dwóch wkładkach (stronach) z fotografiami nierzetelnie opublikowano (bez żadnego wyjaśnienia) fotografie osób, których nie ma na tej liście, bo nie byli Cichociemnymi.

Powinno być:
Wewnątrz listy Cichociemnych – zdjęcia Cichociemnych, wewnątrz list innych polskich spadochroniarzy – zdjęcia tych spadochroniarzy.

Wyjaśnienie KAT:
„Zarzut bezpodstawny. Opublikowano listy cc, zgodnie z ich przeznaczeniem.”

Uwaga RMZ:
Nie tylko ja, ale także Studium Polski Podziemnej (gdzie przechowywane są teczki personalne Cichociemnych) prezentuje stanowisko, iż było 316 Cichociemnych – skoczków zrzuconych do Polski, a polscy skoczkowie zrzucani do innych krajów nie byli Cichociemnymi.


 

 

Str. 42

 

34/ Jest:
Lista 22 cichociemnych – żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych – Armii Krajowej, (…)

Powinno być:
Lista 22 spadochroniarzy, (…)

Wyjaśnienie RMZ:
Wskazani spadochroniarze nie byli Cichociemnymi – patrz uwaga do błędu nr 10 oraz wyjaśnienie końcowe.
Wskazani spadochroniarze nie byli „żołnierzami PSZ – AK” – patrz uwaga do błędu 32.
Więcej info – Nie tylko Cichociemni

Wyjaśnienie KAT:
„Zarzut bezpodstawny. Opublikowano listy cc, zgodnie z ich przeznaczeniem.”

Uwaga RMZ:
Nie tylko ja, ale także Studium Polski Podziemnej (gdzie przechowywane są teczki personalne Cichociemnych) prezentuje stanowisko, iż było 316 Cichociemnych – skoczków zrzuconych do Polski, a polscy skoczkowie zrzucani do innych krajów nie byli Cichociemnymi.


 

 

Str. 43

 

35/ Jest:
Lista 24 cichociemnych – żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych, którzy ostatecznie zostali zadysponowani przez Sztab Naczelnego Wodza – Wydział Specjalny Ministerstwa Obrony Narodowej do działań poza krajem, (…)

Powinno być:
Lista 24 polskich spadochroniarzy, wywodzących się z Samodzielnej Kompanii Grenadierów, zrzuconych na teren Francji, (…)

Wyjaśnienie RMZ:
Wskazani spadochroniarze nie byli Cichociemnymi – patrz uwaga do błędu nr 10 oraz uwaga końcowa.
Wskazani spadochroniarze nie byli „żołnierzami PSZ – AK” – patrz uwaga do błędu 32.
Więcej info – Nie tylko Cichociemni

Wyjaśnienie KAT:
„Zarzut bezpodstawny. Opublikowano listy cc, zgodnie z ich przeznaczeniem.”

Uwaga RMZ:
Nie tylko ja, ale także Studium Polski Podziemnej (gdzie przechowywane są teczki personalne Cichociemnych) prezentuje stanowisko, iż było 316 Cichociemnych – skoczków zrzuconych do Polski, a polscy skoczkowie zrzucani do innych krajów nie byli Cichociemnymi.


 

 

Str. 42 – 43

 

36/ Publikując listy polskich spadochroniarzy z niezrozumiałych względów pominięto:
* 217 Spadochroniarzy zaprzysiężonych na Rotę AK, przeszkolonych na kursach dla Cichociemnych, nie zrzuconych do Kraju – (kandydatów na Cichociemnych):
* 32 polskich spadochroniarzy, agentów OSS („Joes”), zrzuconych na teren Niemiec, w ramach Project Eagle.
Więcej info – Nie tylko Cichociemni

Wyjaśnienie KAT:
„Żołnierze PSZ, których tylko zaprzysiężono, a nie podjęli misji- nie są obiektem moich badań, jak również agenci. (…)” [pseudoargument ad personam]


 

 

Uwaga końcowa (RMZ):
To bardzo przykre, że wciąż rozpowszechniane są istotne przekłamania – i to pod pozorem „publikacji edukacyjnej”. Zdumiewa, że dopuszcza się tego „Instytut Pamięci Narodowej”, który zafałszowuje akurat te elementy historii Cichociemnych, z których powinniśmy być najbardziej dumni, w tym działalność mjr dypl. Jana Jaźwińskiego. Powinniśmy wystawić Mu pomnik, a nie przypisywać Jego zasługi Brytyjczykom, SOE.

Cichociemni nie mieli własnej jednostki, munduru, barw, patrona, tradycji, nie mieli nawet prawa ujawnić – nawet wobec kolegów z konspiracji – że są Cichociemnymi. Do czasu ustanowienia Znaku dla Skoczków do Kraju (Znaku Spadochronowego AK), 7 lutego 1954, nie mieli nawet żadnego widocznego identyfikatora, oprócz słowa CICHOCIEMNY.

Teraz próbuje się Ich okraść z tego słowa, nierzetelnie naciągając definicję Cichociemnego. Można powiedzieć, że im dalej od wojny – tym więcej cichociemnych… Historycy z IPN tak bardzo pragną „odkrywać” historię Cichociemnych, że bez podstawy źródłowej rozszerzają pojęcie >cichociemny< na wszystkich polskich spadochroniarzy w operacjach specjalnych, powołując się tylko na to, że np. niektórzy składali przysięgę na rotę AK.

Różnica pomiędzy nimi a cichociemnymi jest oczywista – TYLKO Cichociemni byli żołnierzami AK i nie podlegali Brytyjczykom czy komukolwiek innemu – poza Komendą Główną Armii Krajowej. Polscy skoczkowie zrzucani w operacjach specjalnych do innych krajów byli agentami SOE lub (project Eagle) agentami OSS, podlegali Brytyjczykom lub Amerykanom.

Imienna lista 316 Cichociemnych, którym przyznano odrębną wersję Znaku Spadochronowego – Znak dla Skoczków do Kraju, od początku była jednoznaczna, kompletna i nie budziła żadnych kontrowersji. Warto podkreślić, że gdy 7 lutego 1954 ogłoszono zarządzenie ustanawiające Znak dla Skoczków do Kraju, czyli Znak Spadochronowy AK – żyło jeszcze w Polsce oraz na emigracji kilkudziesięciu Cichociemnych.

Niejeden chciałby zajaśnieć blaskiem bohaterstwa Cichociemnych, stąd też np. niektórzy kurierzy (Tadeusz Chciuk ps. Celt) oraz niektórzy spadochroniarze sami siebie nazwali – wbrew faktom – „cichociemnymi”.

Historycy IPN wywołują zamieszanie, wywodząc, że rzekomo cichociemnymi są… spadochroniarze zrzucani do innych krajów. Te bzdury świadczą o braku elementarnej wiedzy o idei łączności z Krajem autorstwa kpt. Jana Górskiego i Macieja Kalenkiewicza, braku wiedzy o tym, że podstawowym zadaniem Cichociemnych było wsparcie Armii Krajowej w konspiracyjnej walce w okupowanej Polsce, a także przygotowywanie powstania powszechnego, które planowano rozpocząć w ostatniej fazie wojny w Polsce oraz odtworzenie Sił Zbrojnych R.P. po wojnie – także w Polsce.

Nota bene, idea powstania powszechnego – choć była nadrzędną ideą władz polskich, także dowództwa Związku Walki Zbrojnej oraz Armii Krajowej – nie jest współcześnie znana. Podobnie nieznany jest jej ścisły związek z ideą Cichociemnych, mało znany jest także związek tej idei z powstaniem 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej, którą utworzono właśnie po to, aby wesprzeć planowane powstanie powszechne.
Więcej info w haśle Wikipedii mojego autorstwa – Powstanie powszechne

Nie każdy człowiek ze spadochronem to cichociemny! 316 Cichociemnych – jak łatwo się zorientować po treści Ich przysięgi, czy choćby nazwie Znaku Spadochronowego AK – Znaku dla Skoczków do Kraju – to żołnierze Armii Krajowej w służbie specjalnej. Rdzeniem idei Cichociemnych była walka o wyzwolenie okupowanej Polski, walka w szeregach konspiracyjnej Armii Krajowej.

Polscy spadochroniarze zrzucani do innych krajów:
– Polacy, żołnierze 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej,
– 17 Polaków, agentów SOE, zrzuconych do krajów europejskich,
– 24 Polaków, agentów SOE, żołnierzy Samodzielnej Kompanii Grenadierów, zrzuconych na teren Francji,
– 32 Polaków, agentów OSS zrzuconych na teren Niemiec,
– 26 Polaków, spadochroniarzy, prawdopodobnie zrzuconych pod koniec wojny na teren ZSRR (poszukuję bliższych informacji)
a także 31 Kurierów i Emisariuszy zrzuconych do Polski
– wszyscy Oni byli polskimi spadochroniarzami i zasługują na nasz szacunek i wdzięczność za Ich bohaterstwo. Ale nie byli Cichociemnymi.

Słowo „cichociemny” nie jest orderem za zasługi, tylko pojęciem definiującym wyłącznie żołnierzy Armii Krajowej w służbie specjalnej. Skoro sami Cichociemni (ani nikt inny) nie zgłaszali zastrzeżeń do listy 316 CC, skoro Studium Polski Podziemnej w Londynie także uznaje za błędne teorie, jakoby nie było 316 Cichociemnych – to robienie zamieszania wokół liczby Cichociemnych oraz próby „dopisania” na listę kolejnych dziesiątek, setek czy tysięcy osób nie mają żadnego sensu. Wyszkolenie, zadania oraz bojowe akcje Cichociemnych różnią się zasadniczo od zadań i działań kurierów czy innych spadochroniarzy…

Wyjaśnienie KAT:
Pan Tochman nie odniosł się do w/w argumentacji.

Wszelkie uwagi, wyjaśnienia, uzupełnienia można przesyłać na adres: cichociemni@elitadywersji.org

Ryszard M. Zając
Prezes Fundacji dla Demokracji, wikipedysta
wnuk Cichociemnego por. cc Józefa Zająca ps. Kolanko
 
autor portalu elitadywersji.org oraz strony Fb – CichociemniAK

 

 

Zobacz także:  OKRADANIE CICHOCIEMNYCH

 

Świetna monografia

 

Spotkał mnie zaszczyt lektury publikacji Andrzeja Borcza – „Obwód Łańcut SZP-ZWZ-AK w latach 1939-1945”. Piszę o zaszczycie, bo bardzo rzadko można skorzystać z okazji trafienia na świetnie napisaną, bardzo dobrze udokumentowaną, kompleksową i rzetelną monografię historyczną, obejmującą wszelkie istotne aspekty danego zagadnienia wraz z jego rzeczową analizą.

Pan Andrzej Borcz rzucił wyzwanie wszystkim historykom, bo po jego wyjątkowej pracy bardzo trudno będzie napisać cokolwiek nowego o konspiracyjnej działalności struktur Służby Zwycięstwa Polski, Związku Walki Zbrojnej oraz Armii Krajowej na tym terenie. Treść, a zwłaszcza jakość tej monografii dowodzi ogromnego wysiłku, znajomości tematu, uwzględnienia społecznego i historycznego kontekstu oraz rzetelności Autora w podjęciu tak złożonego, wielowątkowego zagadnienia. Domniemana „lokalność” pracy nie jest wcale jej wadą, bo pozwala poprzez konkretne, realne przykłady, uzyskać pogłębione, syntetyczne spojrzenie na całość problemu.

„Dążyłem do przedstawienia i wyjaśnienia istoty konspiracji polskiej czasu II wojny światowej – pisze Autor we wstępie – na przykładzie obwodu, tj. jednostki terenowej podziemia wojskowego (…)” (s.12). Takie wlaśnie ujęcie zagadnienia umożliwiło zarówno przekrojowe jak i jednostkowe, ale również syntetyczne i analityczne spojrzenie na konspiracyjną działalność, zwłaszcza dywersyjną, sabotażową, wywiadowczą, kontrwywiadowczą, także w zakresie np. łączności, szkolenia, tajnego nauczania, wymiaru sprawiedliwości a nawet służby duszpasterskiej. Usiłowałem wyszukać jakikolwiek aspekt działań konspiracyjnych, który Autor pominął lub potraktował marginalnie – ale mi się (na szczęście) nie udało.

 

Oczywiście, ze względu na swoje zainteresowania, szczególnie wnikliwie przeczytałem fragment książki dotyczący zrzutów Cichociemnych i zaopatrzenia dla Armii Krajowej. Oto próbka stylu Autora: „Do odbioru zrzutów przygotowywano się bardzo starannie, z reguły do akcji przystępowały trzy grupy żołnierzy podziemia. Zadaniem pierwszej było zapalenie znaków sygnalizacyjnych oraz zabezpieczenie spadających zasobników i skaczących żołnierzy, grupa druga, wyposażona w środki transportu (wozy zaprzężone w konie), odpowiadała za załadunek zrzuconych materiałów, ewentualnie zabranie ludzi i transport do przygotowanych schronów czy kwater – melin, grupa trzecia miała ubezpieczać zrzut przed możliwą interwencją zaalarmowanych sił okupacyjnych” (s.192).

Pan Andrzej Borcz uporządkował treści zawarte w swej monografii w układzie problemowo – chronologicznym. Postawił sobie wiele celów badawczych, z których juz pierwszy jest nie lada wyzwaniem: uzyskanie możliwie kompleksowej i wszechstronnej informacji o rozwoju organizacyjnym konspiracji wojskowej SZP-ZWZ-AK na terenie wybranego powiatu. Nie uchylił się także od syntetycznej oceny skutków konspiracyjnych działań wojskowego podziemia. Podjął również trud zebrania unikalnych, nader ciekawych relacji uczestników opisywanych i analizowanych wydarzeń. Aż 528 stron publikacji to także mapy, zdjęcia, wykazy stanów osobowych, noty biograficzne. Monografia została wydana przez IPN, wydrukowana w Krakowie na pięknym papierze. Kilkadziesiąt stron zdjęć, map, szkiców i skanów dokumentów wydano na doskonałej jakości papierze kredowym.

Szczerze polecam tę książkę – choć jest to niewątpliwie wartościowa praca naukowa – nie jest wcale nudna, można (i da się!) czytać ją z wielkim zainteresowaniem, także z uzasadniionym przekonaniem że historia rzeczywiście jest fascynującą „nauczycielką życia”. Życzyłbym sobie publikacji tej samej jakości, odkrywającej tak treściwie i wnikliwie wieloaspektową problematykę Cichociemnych. Niestety, dotąd nikt takiej jeszcze nie napisał…

Andrzej Borcz – Obwód Łańcut SZP-ZWZ-AK w latach 1939-1945, IPN, Kraków – Warszawa 2020, 528 stron, format: 170x240mm, ISBN: 978-83-809-8736-4, EAN: 9788380987364